niedziela, 4 lipca 2021

Fartowny dzień 16 . Epilog.

Marek, choć głośno o tym nie powiedział Uli, nie wiedział, co ma myśleć o trzymaniu wygranej w tajemnicy tyle czasu przed nim. W jego odczuciu Ula mu nie ufała i mogła pomyśleć, że jak powie prawdę, to on zwiąże się z nią dla pieniędzy. Chciał nawet porozmawiać o tym z Sebastianem, ale przyjaciel był tuż po ślubie i szykował się w podróż poślubną. Poza tym musiałby powiedzieć mu o wygranej, a Ula dalej chciała trzymać wygraną w tajemnicy.

W domu u Uli na szczęście się uspokoiło i Józef przestał obawiać się, że ktoś ich napadnie albo że ktoś go śledzi. Jasiek również umiał trzymać język za zębami i słowa o wygranej nie pisnął. Dąbrowska natomiast znalazła sobie inny temat do plotek i temat wzbogacenia się Cieplaków przestał ją interesować.

Ula natomiast z innym problemem musiała się zmierzyć. Już dwa dni przed ślubem Wioli i Seby podejrzewała, że może być w ciąży. Jednak ze zrobieniem testu poczekała do poniedziałku. Na ten dziej umówiona była również z Markiem. Spotkali się na bulwarach wiślanych popołudniem po pracy. Dziwne zachowanie Marka uwadze Uli nie umknęło. Był zamyślony i milczący.

 


-Jesteś jakiś inny Marek czy mi się wydaje? -zapytała go wprost, gdy usiedli i zamówili sobie kawę. —Zrobiłam coś nie tak?

-Jestem po prostu niewyspany. Najpierw wesele, wczoraj podróż z Iwo do Radomia na zawody pływackie, a dzisiaj przymiarki do sesji XXL. Muszę po prostu dobrze się wyspać.

-Trzeba było odwołać spotkanie. Zrozumiałabym.

-Nie chciałem mieszać ci w grafiku.

-Nie mam żadnego grafiku Marek -mówiła zirytowana. Po pracy wracam do domu albo spotykam się z tobą. Ewentualnie idę na zakupy.

- Ok. Następnym razem jak będę zmęczony zadzwonię.

-Może do kawy skuszą się państwo na ciastko z niespodzianką -przerwała ich dyskusję kelnerka, która przyniosła im kawę.

-Ja dziękuję -odparł jej Marek. —Na dzisiaj mam dość niespodzianek. A ty Ula chcesz?

-Ja chętnie zjem. Mam ochotę na coś słodkiego.

Mało uprzejma odpowiedź Marka spowodowała, że  Ula zrezygnowała z wyjawieniem, tego co przypuszczała, a przez resztę spotkania rozmawiali już o weselu przyjaciół. Po godzinie pożegnali się, bo dało się odczuć, że rozmowa się nie klei. Ula nie wiedziała tylko dlaczego. Kiedy wracała swoim autem do Rysiowa właśnie o tym myślała. Dlatego zaliczyła małą stłuczkę. Samochód jadący przed nią gwałtownie zahamował, ona nie zdążyła wyhamować i uderzyła w tył samochodu. Nikt na szczęście nie został ranny, ale ona wolała dmuchać na zimne i dała się przebadać.  Pech chciał, że w pośpiechu zostawiła telefon w samochodzie, a on został odholowany i nie miała, jak skontaktować się z Markiem.

Marek tymczasem w domu odpoczywał po trzech wyczerpujących dniach i dalej rozmyślał o tym co Ula powiedziała mu dwa dni temu. Do sprawy podchodził już nie tak emocjonalnie jak jeszcze całkiem niedawno. Swoje zachowanie sprzed paru godzin również uważał za grubiańskie.  Dlatego postanowił jakoś ładnie ją przeprosić. Pomysł przyszedł tuż przed tym jak sen go zmorzył.  To nastąpiło szybko, bo już przed siódmą i obudził się dopiero po jedenastej. Tak więc o stłuczce Uli dowiedział się dopiero rano. Najpierw próbował dodzwonić się do niej, a kiedy telefonu nie odbierała, to zadzwonił do jej pracy i tam dowiedział się, że ma wolne. Telefon do domu Uli również milczał i dopiero, gdy dodzwonił się do Maćka, dowiedział się, że Ula miała mały wypadek i została w szpitalu na wszelki wypadek. Chciał pojechać do niej od razu, ale musiał zostać w pracy, bo miał gości z Rzeszowa z firmy CONRESS. Ula tymczasem po badaniach i upewnieniu się co do stanu została wypisana do domu. W międzyczasie odzyskała swój telefon i zadzwoniła do Marka. Ten zarzucił ją pytaniami o zdrowie.

-Nic mi nie jest. Nawet siniaka nie mam. Tylko samochód rozbity. Zrobią mi wypis i do domu jadę.

- Czym Ula? Autobusem nie powinnaś. Przyjadę po ciebie.

-Maciek czekał już na mnie i nie ma sensu, abyś tu przyjeżdżał. 

-Ale mogę przyjechać do ciebie do domu? -zapytał, bo nie wiedział czy to jest wymówka, czy prawda.

-Oczywiście, że możesz. Co to za pytanie.

Marek, zanim pojawił się w Rysiowie, pojechał w jedno miejsce. Tak więc w domu Uli zjawił się z małym zawiniątkiem.  Ula w tym czasie odpoczywała na huśtawce ogrodowej w cieniu i już z daleka zauważyła, że to, co trzyma w ręku, się rusza.

-Witaj Ula- rzekła, przysiadając obok i całując w usta na powitanie. 

-Witaj. Co tam chowasz? -zapytała zaciekawiona zawiniątkiem. —Węża do ogródka?

-Zwierzę, ale nie to -odparł, odwiązując kokardkę.

-Kotek -rzekła rozczulonym tonem, kiedy wysunął się mały czarny łebek kociaka.


 

-Sama mówiłaś, żebyśmy wzięli jakiegoś ze schroniska.

-Miło, że pamiętałeś -rzekła, biorąc go na ręce i patrząc pod ogon. —Dziękuję.

-To ona -wyjaśnił kwestię płci. —Jest odrobaczona, przebadana i ma około dwóch miesięcy.

-Jest śliczny. To na pocieszenie po mojej stłuczce i aucie?

-Nie. To coś w ramach przeprosin. Muszę ci się do czegoś przyznać.  Chociaż to głupie. Chodzi o twoją wygraną i o, to kiedy powiedziałaś mi prawdę. Pomyślałem sobie, że ty mogłaś pomyśleć, że będę z tobą ze względu na twoją wygraną i dopiero gdy upewniłaś się, że ciebie kocham, a nie twoje pieniądze powiedziałaś prawdę. Czułem, jakbyś mi nie ufała, że mogę komuś powiedzieć.

-Faktycznie głupie Marek.

- Ale wybaczysz mi?

-Wybaczam. Ja też muszę coś ci powiedzieć -zaczęła z wahaniem. —Wczoraj już chciałam, ale nie było odpowiedniego momentu. Wczoraj zrobiłam sobie test ciążowy i wyszedł pozytywny. W szpitalu lekarz potwierdził moje przypuszczenia.

-To znaczy, że będę ojcem? -zapytał z zaskoczeniem.

-Będziesz Marek -odparła z ciągłym wahaniem. —Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, ale stało.

-Kochanie, to wspaniała nowina -wtrącił z radością i rozwiewając jej obawy co do bycia ojcem.  —Zawsze chciałem mieć własne dzieci, a Iwo rodzeństwo. Tylko nie masz wyjścia i musisz wyjść za mnie.

-Tylko dlatego chcesz się ożenić? -zapytała oskarżycielsko.

-Nie zamierzam być weekendowym tatusiem Ula. A tak na poważnie chcę ożenić się z tobą, bo kocham cię do szaleństwa i nie wyobrażam sobie życia u boku innej kobiety -mówił, biorąc za rękę i patrząc w oczy. —Iwo również. Wyjdziesz za mnie? -zapytał, całując w dłoń.

-Nie mogę odmówić dwóm takim przystojniakom.

Jeszcze tego samego dnia powiedzieli o ciąży rodzinie Uli. Beatka z bycia ciocią ucieszyła się najbardziej, Jasie jako facet pogratulował, ale nic ekscytującego w tym nie widział. Józef natomiast obawiał się reakcji Dąbrowskiej na wieści o ciąży Uli w panieństwie.

-Tym proszę się nie martwić -uspokajał Marek. —Zanim dziecko pojawi się na świecie, Ula będzie moją żoną. Już zgodziła się wyjść za mnie.

-To prawda tato. Kocham Marka i chcę z nim przejść przez życie.

Jeszcze tego samego dnia ustalili datę ślubu.

-Co byś powiedział na trzynasty września? Co prawda wypada we środę, ale to rocznica naszego poznania się i mojej wygranej. To mój fartowny dzień.

-To od teraz będzie nasz fartowny dzień kochanie.

Następnego dnia nie pozostało im nie innego jak powiedzieć Dobrzańskim i Iwo o swoich planach. Marek zaprosił rodziców do siebie na popołudnie i zatrzymał syna w domu. Ula natomiast zajęła się podwieczorkiem.   Ich reakcję mogli przewidzieć i cała trójka nadzwyczaj w świecie ucieszyła się z obu nowin. Helena była również gotowa pomóc w przygotowaniach do ślubu.

Od tego dnia mogli przygotowywać się do jednego z najważniejszych dni ich życia. Ustalili, że przysięgę złożą w kościółku w Rysiowie, a przyjęcie urządzą w wynajętym namiocie w ogrodzie domu Marka.

Tydzień później miała miejsce sesja zdjęciowa kolekcji XXL i już pierwsze recenzję zapowiadały sukces.  


 

Na ten dzień Marek umyślił sobie również podarowanie Uli pierścionka zaręczynowego. Sesja miał odbyć się w ogrodach i wnętrzach jednego z pałaców, więc oprawa była bajkowa. Nie chciał tylko poklasku, dlatego po sesji porwał ukochaną w bardziej ustronne miejsce i tam bez świadków i fleszu się oświadczył.

-Kochanie, żeby tradycji stało się zadość -mówił uroczyście, klękając przed nią i wyjmując z kieszeni ozdobne pudełeczko.  —To na znak naszej miłości i oświadczyn. Mam nadzieję, że zdania nie zmieniłaś, co do naszego ślubu.

-Nie Marek. Dalej chcę zostać twoją żoną -odparła, a on delikatnie wsunął pierścionek na jej dłoń.

-Ula nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mnie uszczęśliwiłaś -mówił, wstając z kolan.

-A ty mnie. Jest piękny -dodała, patrząc na drobiazg na swojej dłoni.

-Tak myślałem, że ci się spodoba. Dostałem go od mamy. To pamiątka rodzinna po mojej babci. Ona dostała od dziadka. Im przyniósł wiele szczęścia i wierzę, że i nam przyniesie.

-Kto wie, czy to nie amulet szczęścia?

-Moim szczęściem jesteś ty -odparł tuż przy jej ustach, bo nie pozostało nic innego jak przypieczętować zaręczyny pocałunkiem. 


 
Trzy miesiące później w tym samym miejscu mieli swoją sesję ślubną.

 

Ula jeszcze w lipcu zaczęła przenosić się do domu Marka i zajęła się prowadzeniem domu. Marek i Iwo szybko przywykli do jej obecności, rozpieszczania dobrymi posiłkami, sprzątaniem i miłą atmosferą. Państwo Olszańscy natomiast wrócili z podróży poślubnej szczęśliwi i wypoczęci. Trochę żałowali, że ominęło ich tak ważne wydarzenie z życia przyjaciół, ale najważniejsze było to, że i oni zamierzali się pobrać.

-I pomyśleć, że za tydzień miał być twój ślub z Paulą -rzekł Sebastian w czasie wyjścia do klubu.

-No -odparł ponuro na samą myśl. —Chyba jakoś to uczczę. Może gdzieś wyjedziemy na weekend we czwórkę.

-Ja jestem za Marek.

Ula i Wiola pozwoliły im raz na tydzień na taki męski wypad. One również miały wieczór dla siebie w tym czasie.

-Ulka znam Marka parę lat i mówię ci, on dla ciebie lasy by przenosił, a dla Pauliny tylko drewno do kominka nosił.

-Ciekawa jestem, czy mi przyniesie w jesienne i zimowe wieczory drewna.

-On ci przyniesie i drewno, koc poda i herbatę, a na koniec stopy rozmasuje.

 

Paulina tymczasem planowała swoją przyszłość z poznanym pacjentem w szpitalu. Pan Gerard Lelewel miał pięćdziesiąt osiem lat i był po rozwodzie. Podobnie jak Paulina lubił luksusy i przekonany był, że przy Paulinie będzie je miał nadal. Jego sytuacja bowiem wyglądała tak, że po rozwodzie był praktycznie bez pieniędzy, a apartament, który wynajmował opłacony był tylko do końca roku. Sąd żonie przyznał dom i musiał jeszcze płacić alimenty na trójkę dzieci. Jedno z nich studiowało, a dwoje uczyło się jeszcze w liceum.  Liczył więc, że z Pauliny akcji i majątku będzie żyło się mu dostatnie. Ze ślubem nie czekali długo, bo podpisy w USC złożyli dwa tygodnie przed ślubem Uli i Marka i dwa miesiące po zapoznaniu. Jej bajka skończyła się po pół roku szybkim rozwodem i pomniejszeniem konta o paręset tysięcy, a po małżeństwie zostało jej tylko sławne nazwisko Lelewel. Po zakończeniu kary postanowiła na stałe wyjechać do Włoch.

 

Państwo Dobrzańscy natomiast na świecie przywitali pierwsze swoje dziecko córeczkę Amelię. Stała się od razu oczkiem w głowie tatusia, dziadków i brata. Iwo był już w wieku prawie czternastu lat i na szczęście o siostrę zazdrosny nie był i pomagał w miarę swoich sił. Po dwóch latach pojawił się Błażej, a po kolejnych pięciu Kornel. Tak więc wraz z Iwo tworzyli sporą rodzinę.

W sprawach służbowych równie dobrze się im wiodło. Zarówno firma jak i szwalnia dobrze prosperowały, a z wygranej Uli nie musieli nawet korzystać wiele i zabezpieczyli z niej swoje dzieci finansowo. Ula do pracy w banku po porodzie już nie wróciła, ale często pomagała w prowadzeniu firmy i szwalni.

-Jesteś chyba naprawdę urodzona pod szczęśliwą gwiazdą Ula -mówił jej mąż w kolejną rocznicę ślubu. —Tyle szczęścia nas spotkało w ciągu minionych dziesięciu lat. Same pomyślności w sferze prywatnej jak i służbowej.

-Po prostu dbam o dom, a ty jesteś dobrym prezesem.  Ale miło słyszeć Marek, że to przeze mnie te wszystkie dobre rzeczy. Ewentualnie  jeszzce z pomocą naszej kotki Fortuny.

 

 KONIEC.

 

8 komentarzy:

  1. No i pięknie się wszystko skończyło. Każdy dostał to na co zasłużył, Ula z Markiem szczęście a Paula kopa w tyłek i utratę części kasy. Dziękuję i życzę udanych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulinę ominęło więzienie, ale jakąś nauczkę musiała mieć. Stąd Lelewel. Wakacje dopiero na przełomie lipca sierpnia.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za wpis.

      Usuń
  2. Rodzina Dobrzańskich powiększyła się do imponujących rozmiarów. Ten tytułowy dzień był tak naprawdę szczęśliwy i dla Uli i dla Marka.
    Paulina oprócz kary wymierzonej przez sąd została również ukarana w pewnym sensie przez los. Wyszła za mąż za finansowego bankruta, który jeszcze dodatkowo ją oskubał.
    Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
    Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowe popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzynasty nie zawsze musi być pechowy. Ale fakt dla Uli i Marka był szczęśliwy.
      Co było gorsze dla Pauliny oszukanie przez męża czy praca salowej trudno stwierdzić.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Ubawiły mnie dalsze losy Pauliny. Miała naprawdę fart wychodząc za playboya Lelewela. Z nim zrobiła interes życia. Hahaha.
    Za to Ula i Marek to pełnia szczęścia. Stworzyli dość liczną rodzinkę, którą w dodatku mogli zabezpieczyć finansowo. Najważniejsze jednak, że Iwo obciążony głupią i nieodpowiedzialną matką znalazł w nowej rodzinie swoje miejsce i nie poczuł się wyalienowany, bo traktowano go jak najstarszego syna i kochano na równi z młodszym rodzeństwem.
    Bardzo fajna historia zakończona pięknym happy endem.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwo od dziecka był rezolutny, a Marek praktycznie wychowywał go od szóstego roku życia i zdążył wpoić mu pewne rzeczy. Kiedy miał 12 lat pojawiła się Ula i razem go wychowywali. Dlatego był całkowicie zaakceptowany przez przyrodnie rodzeństwo i traktowali go na równi ze swoimi dziećmi.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. Szczęśliwe zakończenie dla Uli,Marka i Iwa którzy na nie zasłużyli.Paulina miała w swoim życiu wspaniałego partnera i cudownego syna ale nie potrafiła tego docenić i dobrze ze wyjechała do Włoch bo rodzina Dobrzańskich ma już spokój.
    🙂🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karma dobra i zła wraca. Paulina praktycznie wyrok na siebie podpisała praktycznie przed laty, kiedy zostawiła dziecko rodzinie La-Duca.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń