Poprzednia część sierpień.
Po słowach Dominiki, że nie jest w ciąży, poczuł ulgę, ale też złość na koleżankę i na siebie, że był tak głupi, że tak łatwo uwierzył w jej słowa. Uważał się za bystrego i nigdy nie dał się wciągnąć w jakąś grę, czy nabrać. Rozważał nawet, aby odpłacić się jakoś Domi, ale doszedł do wniosku, że nie warto. Prosto od domu Dominiki poszedł do swojego. Rodzice jeszcze byli, dlatego nie było sensu, aby nie powiedzieć im prawdy.
-Ona kłamała -rzekł, przystając w otwartym wejściu do salonu. —Nie będziecie dziadkami. Zrobiła to z zemsty za to jak ją potraktowałem. Zadowoleni?
-Marek, ile masz jeszcze niespodzianek na ten dzień -odparł mu ojciec po chwili ciszy. —Moje serce może tego nie wytrzymać.
-Nie moja wina, że kłamała.
-Ale gdyby nie zaszło to co zaszło nie byłoby sprawy -dodała Helena. Jak wy możecie się tak zachowywać? — Wszędzie kłamstwa, obłuda i chodzenie do łóżka, z kim popadnie.
-Takie czasy mamy.
-Nie wszyscy się tak zachowują Marek -rzekła Helena.
-Mam nadzieję, że dostałeś niezapomnianą lekcję i kolejnego błędu nie popełnisz.
-Nie popełnię tato. Bądź pewny.
-I co teraz Marek. Chodzicie do jednej klasy i będziecie zachowywać się, jakby nic się nie stało? -zapytała sensownie matka.
-Nie wiem mamo, jak to będzie. Ale łatwo nie będzie. Na szczęście oprócz nas nikt o tym nie wie.
Chwilę później leżał na łóżku w swoim pokoju i jeszcze raz zaczął analizować wydarzenia z ostatnich dni i nad słowami matki. Powrót do szkoły nie rysował się w tak kolorowych barwach. Musiał spotykać się z Domi i z Ulą. Z tą pierwszą najchętniej już w ogóle by się nie spotykał, a do Uli ciągle czuł żal, że z Noelem się związała.
Miał też wyrzuty sumienia za ostatnią rozmowę z Ulą. Chciała pomóc, ale on potraktował ją po chamsku. W końcu postanowił zadzwonić do niej i ją przeprosić. Ula jednak nie odebrała. Dlatego napisał jej krótką wiadomość.
Przepraszam Ula za moje zachowanie i obiecuję, że już się tak nie zachowam. Nie chcę, żeby wpłynęło to na nasze relacje w szkole. Jak się spotkamy i będziesz chciała ze mną porozmawiać, przeproszę cię jeszcze raz.
Odpowiedź dostał dopiero po godzinie.
OK. Marek. Przeprosiny przyjęte.
Wakacje dobiegły końca i czas było rozpocząć trzecią klasę liceum. Dla Uli miał być to kolejny rok poświęcony gazetce szkolnej, kółku teatralnym i jeśli się uda kolejnej olimpiadzie matematycznej, co miało zaprocentować w przyszłości w dostaniu się na SGH. Nowy rok szkolny oznaczał także codzienne spotkania z Markiem i chociaż przeprosił ją czuła żal. Cieszyły ją za to spotkania z koleżankami, ich ploteczki, a po wakacjach nazbierało się sporo tematów do rozmowy. Jednak rozmowa z Markiem była pierwszą, jaką było jej przeprowadzić.
-Ula jeszcze raz przepraszam -rzekł na uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego. —Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło.
-Alkohol Marek. Mówiłam, żebyś nie pił.
-Wiem, że mówiłaś i od tej pory nawet piwa nie wziąłem do ust. Ale miałem problemy, żeby się upić.
-Rozwiązałeś je, chociaż?
-Same się rozwiązały, ale sporo zostało we mnie jeszcze tej nerwówki.
-To pomyśl sobie, co by było, gdyby się nie rozwiązały. Może ci ulży?
-Dzięki Ula. Umiesz jednak człowieka pocieszyć.
-Polecam się na przyszłość Marek.
-Zapamiętam.
Może źle nie będzie -pomyślał Marek, gdy się rozeszli.
Pierwsze lody złamane -myślała tymczasem Ula. A wiadomo, że później jest lepiej, bo jest wiosna. Że też on ze wszystkich chłopaków w szkole, to on musi mi się spodobać najbardziej.
Los skazał ich na siebie już w pierwszym tygodniu szkoły, bo pani od polskiego dała uczniom do napisania referat w parach. W pary sama uczniów dobrała, bo zawsze znalazły się osoby stwarzające problemy. A tak numer jeden w klasie był z dwójką, trójka z czwórką. Ula Cieplak miała w dzienniku numerem pięć i przypadł jej Marek Dobrzański numer sześć. Temat referatu dla ich pary jak na ironię losu był nie po ich myśli i brzmiał Literackie obrazy miłości w literaturze polskiej pozytywizmu.
-U mnie czy u ciebie piszemy Ulka? -zapytał po lekcji.
-Może być u ciebie. Mi laptop szwankuje. Poza tym Jasiek i Betti będą nam przeszkadzać.
-Ok. Mama się ucieszy z ponownego spotkania z tobą. Jutro, pojutrze Ula. Tylko nie w weekend, bo pracuję w piątki i soboty do późna i jestem zmęczony.
-Jutro. Szybciej napiszemy, szybciej będziemy mieć z głowy.
-Ok. Po szkole cię zwinę.
-Podebrałaś mój numer w dzienniku Ula. Nawet w podstawówce miałem numer pięć.
-Nie moja wina, że C jest przed D w alfabecie.
-Wiem. Tylko może mi się myli.
-Kwestia przyzwyczajenia Marek.
-Tak wiem. Tylko się nie dziw, gdy usłyszę piątka do odpowiedzi i ja się wyrwie.
Następnego dnia Marek po lekcjach zabrał Ulę sprzed szkoły i pojechali do niego. Wizyta Uli i wspólna praca jak najbardziej spodobała się Helenie i po raz kolejny życzyła sobie, aby w towarzystwie takich spokojnych i poukładanych dziewczyn syn się obracał. Zanim zaczęli pisać referat, podała im obiad.
-To uczta, a nie obiad proszę pani -rzekła na widok stołu w jadalni Dobrzańskich.
-Mama uważa, że dla rozjaśnienia umysłu potrzebny jest solidny posiłek Ula -oznajmił Marek.
-Ma rację. Moja mnie i Jaśka nigdy bez śniadania do szkoły nie wypuściła. A teraz babcia robi (Cieplakowie przeprowadzili się do Rysiowa do babci i dlatego Ula zmieniła szkołę) albo ja, gdy gorzej się czuje i tak samo myślę. Nie wypuszczę ojca i Jaśka bez śniadania.
-Jesteś dobrym materiałem na żonę Uleńko -rzekła jej Helena. —Troszczysz się o babcię, ojca i rodzeństwo. Już dawno to zauważyłam.
-Mamo -jęknął syn.
-Mówię, co widzę synku. I nie jest nic obrażającego. Ale już nic nie powiem. Smacznego kochani, a ja poczekam z obiadem na Krzysia. Muszę jeszcze zadzwonić do Hanki. Ma teraz tę swoją magiczną przerwę na kawę i można dzwonić.
-Przepraszam za mamę. Zawsze mówi co myśli Ula -rzekł, kiedy zostali sami.
-Nie ma sprawy Marek. Było to całkiem przyjemne. A ty narzekasz, że mama tak dba o ciebie? Ja swojej nie mam i nawet nie wiesz, jak to jest i jakie masz szczęście, mając przy sobie.
-Spoko Ula. Nie narzekam, tylko mogłaby odpuścić w pewnych sprawach.
Pisanie referatu szło im całkiem dobrze i oboje liczyli na jak najlepsze oceny. Pracą podzielili się po równo i Marek miał wziąć się za mężczyzny a Ula za kobiety.
-Faceci mieli kiedyś przero -zaczął.
- Mówiło się kawalerowie, starający się albo adoratorzy Marek.
-Niezależnie jak mówiono, mieli ciężko. Zalecać się do kobiet wierszami, tymi wszystkimi słodkimi wzdychaniami i trzymaniem za rączkę. Ja bym tak nie potrafił. Teraz wystarczy karta kredytowa, dobra fura, pstryk i panna twoja.
-Nawet nie chcę tego słuchać. Wszyscy jesteście tacy sami.
-To znaczy Ula?
- Kiedyś mężczyźni inaczej zalecali się do dziewczyny i inaczej było. Wiedzieli, jak dotrzeć do serca kobiety. Patrzyli na wnętrze ukochanej, a teraz liczy się tylko biust i nogi. Taki Noel na przykład Marek -kontynuowała, nie patrząc na Marka, bo zauważyłaby skrzywioną jego minę. —Próbował mnie podrywać do czasu, jak nie wmówiłam mu, że Betti to moja córka. Momentalnie przestał interesować się mną i swoją uwagę skupił na Partycji z 3B.
-Serio? Tak mu powiedziałaś?
-Tak Marek. Po tym jak nie pomogły opowiadania o moich planach na przyszłość zagranicą i wypytywania o Francję przyszłam na spotkanie z Beatką.
-I nie pomyślał, że musiałabyś urodzić ją jako piętnastolatka?
-Nie wiem i nie interesuje mnie to. Bierzmy się lepiej za referat. Sam się nie napisze.
Za pisanie referatu zabrał się z zapałem i lekkością na duszy. Wiadomość, że Ulę z Noelem nic nie łączyło i nie łączy, zdecydowanie dawało mu nadzieję, że może uda się mu skierować jej uwagę na siebie.
Tymczasem z pracy wrócił Krzysztof i faktem, że na górze Marek z Ulą spędzają tyle czasu zadowolony
-Poszłabyś i spytała, czy czegoś nie potrzebują. Drugi raz nie chcę przechodzić przez niespodzianki Marka.
-Stary, a głupi -odparła mu żona. —Pod naszym dachem. Pomijając, że Ula jest innym typem dziewczyn. Z tym czy czegoś nie potrzebujesz, masz jednak rację. Zaproponuję im podwieczorek, ale iść do nich nie zamierzam. Wyślę smsa Markowi.
-Mama -rzekł chwilę później Marek. —Pyta, czy przynieść nam podwieczorek?
-Już kończymy. Chyba nie ma sensu, aby przynosiła.
-Swoją drogą ciekawy jestem, dlaczego pisze, a nie przyszła. Chyba pierwszy raz wysyła mi wiadomość, będąc w domu.
-Może nie chce nas rozpraszać -wywnioskowała Ula. —Musimy teraz popracować nad końcówką. Ja skupiłabym się na Prusie i Orzeszkowej.
-Nie ma sprawy Ula. Może być Lalka i Nad Niemnem
Kim ja jestem? Beznadziejnie zakochanym Wokulskim? Ale Ula na pewno nie jest Izabellą Łęcką. Bliżej jej do Justyny Orzelskiej. A ja muszę być jak Jan Bohatyrowicz. Pracowity i szczery.
-Z którym z bohaterów się najbardziej utożsamiasz? Ja chyba do Jana.
-A ja na pewno do Justyny.
Kwadrans później zeszli na dół. Wraz z nimi do salonu wszedł jakiś rozhisteryzowany mężczyzna.
-Wracam od tej agencji modelek Krzysiu i żadna się nie nadaje. Rozumiesz żadna, a ja potrzebuję przynajmniej pięć dziewczyn -mówił od drzwi, gestykulując dodatkowo. —To muszą być świeże twarze.
-Witaj Pshemko -rzekł Marek. —To Ula koleżanka ze szkoły -dodał, gdy patrzył na Cieplak.
-Dzień dobry panu – rzekła Ula.
-Dzień dobry -odparł nieznajomy, skupiając wzrok na Uli. Chwilę później obszedł na około i popatrzył z uśmiechem w twarz Uli.
-Marek masz może jeszcze cztery takie koleżanki?
-Znalazłoby się parę dziewczyn.