Firma F&D przyjmie na okres dwóch – trzech wakacyjnych miesięcy
osobę biegle znającą język rosyjski i posiadającą certyfikat. Mile widziana choćby
podstawa ekonomii- to
coś dla mnie myślała dwudziestoczteroletnia Ula Cieplak. Bawienie dzieci w
czasie wakacji zaczyna mnie nudzić.
Firmę
oczywiście znała ze słyszenia. Znała nawet z gazet samego prezesa Marka
Dobrzańskiego, bo był częstym bohaterem plotkarskich pism i portali. Nie było
to jednak nic dobrego, bo ciągle opisywali jego nowe romanse, skandaliki oraz
notoryczne zdradzanie narzeczonej. Tym, że ma takie powodzenie, nie dziwiła
się, bo był przystojny i z zabójczym uśmiechem.
Dwa dni
później Ula pojawiła się na Lwowskiej, ale gdy na korytarzu zobaczyła masę
ludzi, to nie dawała sobie szans na dostanie zlecenia. Zwłaszcza że była
najmłodsza wśród kandydatów. Poczekała jednak na swoją kolej, bo jak myślała,
zostawi tu swój ślad bytności i może kiedyś się na coś przyda. Nie wiedziała
też, że wyborem zajmuje się Marek Dobrzański i jego najlepszy kumpel Sebastian
Olszański. W tym miała właśnie przewagę nad panami i niektórymi paniami.
Rozmowy kwalifikacyjne szły w miarę sprawnie i każda wchodząca osoba dłużej nie
zabawiła w biurze kadrowego niż około pięciu minut. Gdy przyszła jej kolej, to
pewnym krokiem weszła do gabinetu Sebastiana Olszańskiego, jak przeczytała na
drzwiach.
-Dzień
dobry panom Urszula Cieplak- przedstawiła się, wyciągając rękę do Olszańskiego,
który stał i był bliżej, a później do siedzącego Marka.
-Dzień
dobry- odparł ten drugi z uśmiechem oczarowania. —Marek Dobrzański prezes
firmy. —Proszę usiąść i opowiedzieć coś o sobie i wykształceniu.
-Oprócz
wymaganego rosyjskiego znam oczywiście angielski- mówiła, wyciągając swoją
teczkę z papierami. —Do tego zaczęłam naukę niemieckiego również na certyfikat.
Studiuję również dwa kierunki na SGH. Ekonomię oraz zarządzanie i marketing.
Ekonomię kończę, a z zarządzania został mi rok.
-Ma pani,
jak widzę wyróżnienia za każdy rok studiów dla najlepszej studentki- wtrącił
Olszański, który jako pierwszy zajrzał do teczki. —A to się liczy. Do tej pory
mało który kandydat posiadał coś z ekonomii. Świetne kompetencje.
-I inne predyspozycje- pomyślał Marek, wpatrując się w jej oczy i
usta. —A coś, poza tym umie pani?
-Świetnie
gotuję i umiem zajmować się dziećmi. Dorabiam jako niania.
-Dzieci
jeszcze nie mam, ale fakt zjeść dobrze lubię- odparł prezes, uśmiechając się i
pokazując słodkie dołeczki w policzkach. —Wracając do naszych spraw, to praca wiąże się
z częstymi wyjazdami na wschód. Niektórym kandydatom ten warunek nie pasował i
sami rezygnowali.
-Spokojnie.
Nie mam rodziny. To znaczy męża ani dzieci. Tylko ojca i młodsze rodzeństwo.
Tak więc do października jestem dyspozycyjna.
-To dobrze.
Myślę, że przez ten czas zarobiłaby pani około dziesięciu tysięcy.
-Sporo- rzekła
z respektem. —Wie pan, żyjemy we czwórkę z renty ojca i po mamie oraz z mojego stypendium.
Dlatego dorabiam, gdzie tylko mogę.
-Bardzo
szlachetne i mało spotykane w naszych czasach- odparł Marek. —Proszę jeszcze
spojrzeć na te papiery i przetłumaczyć nam- dodał, podając kartki zapisane w
języku rosyjskim. —Najważniejszy punk rozmowy. Sprawdzian z języka.
Z tym Ula
poradziła sobie świetnie, robiąc po raz kolejny dobre wrażenie na obu panach.
-Wszystko
się zgadza pani Urszulo- mówił Marek. —Ma pani spore szanse.
-To kiedy
mogę oczekiwać ewentualnego telefonu? – pytała, zastawiając się czy mówi prawdę
o szansie, czy jest to też stała reguła.
-W ciągu
trzech- czterech godzinach- odparł Marek. —A na razie to wszystko z naszej
strony- dodał, wyciągając rękę na pożegnanie. —Dziękuję za zainteresowanie się
i przyjście.
-Również
dziękuję- odparł, podając mu swoją rękę.
Przez tą kolejną
krótką chwilę znowu poczuła dziwne mrowienie. Takie same jak parę minut prędzej, gdy witała
się z Markiem. Gdy zaś to samo czyniła z Sebastianem, nie czuła nic. Stwierdziła
też, że zdjęcia odbierają Dobrzańskiemu sporo uroku.
-To, co Marek?
- zapytał Seba, gdy wyszła. —Kandydatka chyba jest już wybrana. Widziałem, jak
ci się oczy świeciły na jej widok.
-Raczej
Seba. Ale przesłuchanie trzeba dokończyć.
Trzy
godziny później Ula dostała telefon z wiadomością, że ma to zlecenie i ma się stawić
następnego dnia rano u prezesa na podpisanie umowy.
Dzień
później tak jak umówiła się, pojawiła się w sekretariacie Marka. Tam jak przeczytała na drzwiach wejściowych,
przywitała ją Violetta Kubasiśnska.
-Dzień
dobry. Urszula Cieplak. Prezes na mnie czeka- rzekła do znudzonej sekretarki,
przeglądającej FB.
-Dzień
dobry. Tak mówił mi coś- odparła blondynka, taksując ją od stóp go głów. —Zaraz
powiadomię Marka.
Chwilę
później Ula siedziała naprzeciwko Marka, a Wioletta wzięła telefon i pobiegła
do toalety zadzwonić do swojej przyjaciółki. Połączenie z Mediolanem chwilę
trwało, ale w końcu usłyszała zaspany głos Pauliny Febo narzeczonej Marka.
-Co się
stało, że dzwonisz od rana? – spytała nieuprzejmie, bo choć było po dziewiątej,
to jeszcze spała.
-Przepraszam
Paula, ale miałam dzwonić, jakby coś się działo i właśnie przyszła do Marka ta
znawczyni ruskiego- odparła Wioletta. —Tylko kwalifikacji na pewno nie ma
żadnych. Widziałam innych kandydatów i kandydatki i nie wyglądali jak ta. Tego
nie da się nawet opisać Paulino. Piękna, uśmiechnięta, szczupła, młoda
brunetka. Wypisz wymaluj typ Marka.
-To
pilnuj wszystkiego dalej Wiola- mówiła rozkazująco. —Ja nie mogę wrócić prędzej niż za tydzień.
-Spokojnie.
Będę miała na oku i Marka i tą Cieplik czy tak jakoś. Beze mnie to nawet za
próg palca nie wychylą.
Marek
tymczasem ulokował Ulę u siebie w gabinecie i wprowadzał w sprawy związane z
biznesem w Rosji, Białorusi, Litwie i Ukrainie.
-Głównie
tu będziemy przeglądać umowy i ustalać, a wyjazdy będą ostatecznością-
tłumaczył.
-Ok. Wszystko
proste Marek- odparła mu po imieniu, bo chwilę po przyjściu i podpisaniu umowy
sam zaproponował na przejście z pani i pana na ty.
-Tak
myślałem, że nie sprawi ci to problemu- rzekł z uśmiechem.
Przez
kolejne dni Ula przyjeżdżała do firmy na parę godzin i przygotowywała się z
Markiem na pierwszy wyjazd do Moskwy. Ten zaś miał miejsce tydzień po przyjęciu
do pracy i dzień przed przylotem Febo z Mediolanu.
-Myślisz,
że będę miała czas, aby coś zwiedzić? -pytała, gdy jechali na lotnisko. Miała
nawet ochotę spytać o to prędzej, ale z obawy, że prezes może odebrać wyjazd, jako
bardziej turystyczny niż służbowy zostawiła pytanie na ostatnią chwilę.
-Pewnie
tak Ula. Będziemy tam cztery dni i tak od rana do samego wieczora nie będziemy
zajęci. W hotelu trzymać cię też nie będę.
-Dzięki.
Lubię zwiedzać ciekawe miejsca, a w Moskwie jest ich pełno.
-Za niedługo
znowu lecimy, to co teraz nie zdążysz obejrzeć, możesz zostawić na wrzesień. I
służę swoją osobą Ula.
-Dzięki.
Zawsze będzie milej.
Do pomocy
jak najbardziej był chętny, bo Ula zdążyła przez te parę dni zawrócić w głowie.
Była nie tylko ponętna i piękna, ale i wyjątkowo inteligentna. Choć ta ostatnia
zaleta nigdy nie była ważna w jego relacjach z panienkami. Wolał nawet znacznie
mniej inteligentne panny, bo łatwiej było manipulować nimi i zaciągnąć do
łóżka. Ula prędzej czy później miała również tam wylądować.
Jeśli nie
teraz to na którymś kolejnym wyjeździe-
myślał, patrząc na nią ukradkiem. Na takie ciało warto poczekać.
Marek na
Uli również zrobił wrażenie. Pomimo nawet tego, że próbowała nie myśleć o nim i
nie zakochiwać się to z każdym dniem coraz bardziej był jej bliski.
Ula nie
możesz związać się z Markiem uczuciowo-
tłumaczyła sobie w myślach. Nie
chcesz przecież znaleźć się na ustach innych i w plotkarskich gazetach.
Pobyt w
Moskwie mijał im na pracy i zwiedzaniu. Ula, jak szybko stwierdził Marek, była
przygotowana na zwiedzanie, bo sporo wiedziała o zabytkach, miała własny
przewodnik i na takich wyprawach się nie nudził. W dodatku ku jego uldze
omijała centra handlowe, a te jeszcze bardziej kusiły niż te z Warszawy. Również
dużo mówili o sobie i o swoim życiu. Marek dowiedział się o śmierci mamy Uli, o
rodzeństwie, a Ula o historii Febo, życiu z Pauliną i że jak tylko sprawy
zawodowe się uspokoją, to zakończy ten związek. Jedną z ich ostatnich atrakcji
był wieczorny spacer.
-Cieszę
się, że wrócimy tu jeszcze Marek- mówił Ula, patrząc na panoramę Moskwy. —Tak
tu pięknie.
-To
prawda- odparł, ale patrząc głównie za zachwyt Uli i sprawiało mu to
przyjemność.
Po
powrocie do Warszawy Marek zastał już Paulinę. Febo z miejsca zainteresowała
się Ulą i tym, co robili w Moskwie. Podobnie jak Sebastian ciekawa była czy już
ją zaliczył. Obojgu, choć powiedział prawdę, że nie to i tak mu nie uwierzyli.
Przez
kolejny tydzień Ula miała wolne i z Markiem mieli tylko telefoniczny kontakt. Później
czas było, aby przygotować się do kolejnego wyjazd. Tym razem był to Petersburg
i zaplanowany w dwa tygodnie po wyjeździe do Moskwy. Tymczasem Paulina
postanowiła również lecieć z nimi.
-Skoro
chcesz- stwierdził tylko Marek na jej rewelacje. —Nie licz tylko, że będą
jakieś atrakcje. Albo chodzenie po sklepach. Mamy tylko spotkanie z Lwem
Korzyńskim. U niego w domu zresztą.
-Luksusowy
hotel wystarczy mi na te trzy dni- odparła obrażona.
Lot i
pierwsze godziny pobytu w Petersburgu miłe dla Marka nie były, bo Paulina
zawsze znalazła powód do marudzenia. Miał nadzieję, że wieczorem humor poprawi
się jej, gdy pójdą we trójkę na kolację do Lwa Korzyńskiego.
Dom Korzyńskiego
zrobił na całej trójce wrażenie, bo przypominał bardziej pałacyk niż posiadłość. Nawet dom seniorów Dobrzańskich nie mógł
równać się z tym, co tu zastali.
Wnętrza
były równie imponujące. Wszędzie antyki, złoto, skóra. Gospodarz domu pojawił
się obok nich szybko i zajął się osobiście gośćmi.
-Ma pan
wielkie szczęście- mówił Lew, gdy dokonano już prezentacji i patrząc na
Paulinę. —Ma pan dwie tak piękne kobiety za towarzystwo.
-Dziękuję
w imieniu pań- odparł kurtuazyjnie Marek.
W czasie
kolacji Ula z Markiem pobieżnie omówili sprawy biznesowe z Lwem, a na
podpisanie umów zaplanowali sobie kolejny dzień. Tym samym był to kolejny
sukces po wizycie w Moskwie. Tymczasem
Paulina tuż przed wylotem do Polski oświadczyła Markowi, że skorzysta z
zaproszenia Lwa i zostanie na tydzień. Tym akurat Marek się nie przejmował, bo
oznaczało tydzień spokoju. Po tygodniu stało się coś, czego nigdy by się nie
spodziewał po Paulinie, bo zadzwoniła do niego i oświadczyła mu, że zamienia go
na Lwa.
-Stary ty
masz jednak szczęście- mówił wieczorem Sebastian. —Paula odpuściła sobie ciebie
a na widoku Ulka. Teraz możesz bez podchodów do niej uderzać.
-Mogę-
odparł z nieukrywanym zadowoleniem.
Ponowny
wyjazd do Moskwy miał być ostatnią ich podróżą i powrotem do początku wyjazdów.
Tu też Ula została nieoczekiwanie modelką sukni ślubnej, bo dziewczyna, która
miała w niej wystąpić, zwichnęła nogę i Pshemko wyznaczył Ulę na mały pokaz. Był
to też strzał w dziesiątkę, bo Ula wyglądała w niej tak pięknie, że mistrz
zapowiedział, że tylko ona może ją wkładać i prezentować.
Reszta
lipca i cały sierpień mijały Markowi i Uli na podróżach na Litwę, Ukrainę i
Białoruś. Na ten ostatni wyjazd i pięciodniowy pobyt w Grodnie Marek wybrał na
nocleg pokoje w SPA. Do tej pory bowiem nocowali w luksusowych hotelach i nie
sprzyjało to na rozwinięcie ich znajomości w odpowiednią dla niego stronę. Mimo
to, że nie spędzał czasu dokładnie tak, jakby on chciał, to nie nudził się i
nie żałował spędzonego wspólnie czasu. Ula miała to do siebie, że nie
denerwowała go, nie nudził się przy niej, chodziła zawsze zadowolona, nie miała
fochów i tak dobrze się z nią rozmawiało. Miała też całkiem co innego w głowie
niż inne studentki, a poznane w Klubie 69. Podobało się mu również u niej w
domu, bo było tak rodzinnie i przytulnie, a który miał okazję odwiedzić po
przylocie z Litwy i gdy jechali na Białoruś. Tam Marek postanowił bowiem jechać
samochodem, a nie jak do tej pory lecieć samolotem i było mu do Rysiowa po
drodze.
-Nie
wiem, jak wrócę do codzienności Marek- mówiła Ula w czasie podróży do Grodna.
—Bez wątpienia były i są to wakacje życia. Tyle zwiedziłam i się nauczyłam.
-Miło
słyszeć Ula. I dla mnie też będą
niezapomniane. A gdy już skończysz studia to z chęcią dam ci etat.
-Zapamiętam
sobie. A najlepiej jakbyś dał mi to na papierze- przekomarzała się z nim.
-Co tylko
sobie życzysz Ula- odparł.
Pobyt w
SPA był strzałem w dziesiątkę, bo trzeciego wieczoru w końcu Marek mógł
zakosztować ust Uli. Po udanym pobycie i zabawie na basenie wrócili na swoje
piętro i tam przed rozejściem się do swoich pokoi pożegnali się czule. Całkiem
przypadkiem ich twarze znalazły się blisko siebie, a od tego był tylko krok do
pocałunku. Marek bez protestu nachylił się nad nią i delikatnie musnął w usta.
Gdy zaś nie poczuł żadnej odmowy, to pocałunek nasilił.
-Chyba
nie powinienem- rzekł chwilę później i z tonem przeprosin.
-Nie
powinieneś- odparła, choć myślała co innego i jeszcze niedawno na basenie
podziwiała go i jego kształtne ciało. Marek również nie mógł oderwać oczu od
niej. W stroju bikini wyglądała pięknie.
-Chociaż
nie Ula. Ja marzyłem, żeby pocałować cię, od czasu jak poznałem cię- wyznał
szczerze. — Jesteś taka piękna i słodka.
-Lepiej
będzie, jak powiemy sobie dobranoc Marek- wtrąciła.
-Dobranoc
Ula- odparł tylko.
Przez
resztę wyjazdu starali się nie dopuszczać do podobnych sytuacji.
Po
pokazie był bankiet i wspólny powrót Uli i Marka do hotelu. Tam znowu doszło do
pocałunku. Tym razem znacznie dłuższego i namiętnego. Marek nie pytając o zgodę
jeszcze w windzie, przyciągnął Ulę do siebie i pocałował. Gdy zaś znaleźli się
pod drzwiami do pokoju Uli, to spoglądał na nią tak pożądliwie i ustawicznie,
że sama zgodziła się, na kolejnych kilka pieszczot. To jak mogło się to
skończyć, trudno było im przewidzieć, ale dzwonek telefonu Marka oznajmiający,
że to mistrz Pshemko dzwoni, wszystko przerwał.
Następnego
dnia Marek zaspał i Ula zastała go przy porannej toalecie. Ta codzienna
czynność wywarła na niej uczucia pożądania, bo łazienka Marka pachniała jego
wodą po goleniu, a której zapach tak bardzo się jej podobał.
Ostatni
dzień pobytu w Moskwie minął im na załatwianiu spraw biznesowych, a sukces
wyjazdu i intratne umowy uczcili kolacją. Była to też kolacja wieńcząca ich
pond dwumiesięczną współpracę. Jak na rosyjską kuchnię przystało, na stole
pojawił się kawior, szampan, krewetki i Ula czuła się jak królowa. Kolacja jak
dla Uli mijała zbyt szybko, bo chciała jak najdłużej słuchać Marka i patrzeć na
uśmiech, który tak bardzo ją zniewalał. Ze smutkiem myślała też, że to ostatnie
chwile z Markiem i chciała jak najwięcej zachować w pamięci z tych chwil. Po
kolacji jak zwykle odprowadził ją pod drzwi pokoju. Tam oczekiwała kolejnego
pocałunku, ale zamiast tego obok nich pojawił się pan z obsługi hotelowej z
wózkiem i deserem na dwie osoby.
-Pozwoliłem
sobie na dodatkową niespodziankę Ula- wytłumaczył. —U mnie czy u ciebie zjemy?
-Może być
u mnie.
Po
odejściu boya atmosfera coraz bardziej gęstniała. Prędzej wypity szampan a
teraz wino również dały o sobie znać. Jak okazało się też nie była to ostatnia
niespodzianka ze strony Marka, bo miał dla niej jeszcze wisiorek koniczynę.
Kolejne wydarzenia działy się szybko. Ula w podzięce cmoknęła Marka w policzek,
a później były kolejne pocałunki i pieszczoty. Sprzyjał im nawet fakt, że
siedzieli na łóżku Uli, a paląca się lampka nocna dodawała uroku. To, kto kogo
pierwszy położył na łóżku, nie miało znaczenia, bo oboje chcieli tego, co miało
się wydarzyć. Tylko powody były inne. Ula wiedziała, że zakochała się i chciała
mieć więcej wspomnień, a Marek dążył do tego od dawna i na ostatniej prostej
nie zamierzał rezygnować.
-Nie
żałujesz Ula? -zapytał, gdy ich ciała i umysły wróciły do normalności.
-Nie. To
było coś wspaniałego. Nigdy nie czułam się wspanialej w ramionach mężczyzny.
-Dobrze
wiedzieć- odparł i zdał sobie sprawę, że i jemu nigdy nie było tak przyjemnie w
łóżku. —Byłbym chyba zazdrosny o innych.
-Tak
naprawdę to był tylko jeden i dawno temu, bo tuż po rozpoczęciu studiów
-zaczęła się zwierzać. —Nie było to jednak z jego strony nic poważnego. Po
prostu wykorzystywał mnie do swoich celów. Miałam stypendium i mogłam płacić
rachunki. Miałam też dobre notatki z wykładów. Później unikałam chłopaków. We
wszystkich widziałam tylko ukryty cel zainteresowania mną.
-Na pewno
jeszcze spotkasz tego jednego jedynego Ula- odparł, całując w usta.Powrót do Warszawy i rozstanie z Ulą na parę dni doprowadzało Marka do szału. Nigdy nie tęsknił za kobietą tak jak teraz. Brakowało mu jej uśmiechu, rozmowy, dotyku.
-Marek
zrób coś w końcu z Ulą, bo nie można wytrzymać z tobą- mówił mu przyjaciel w
czasie drogi na lunchu. —Chodzisz zły, robisz błędy w pracy.
-Tylko, co
Seba?
-Ożeń się
z Ulą- rzucił bezmyślnie. —Sam mówiłeś, że to fajna, mądra dziewczyna i że tak
dobrze jest ci w jej towarzystwie. Może to jest miłość.
Godzinę
później Marek był już u jubilera i wybierał pierścionek dla Uli. Przed szesnastą
natomiast pojawił się przed uczelnią Uli. Widok Marka zaś zdziwił ją, ucieszył i
zaskoczył.
-Ula
zakochałem się w tobie- rzekł, jak tylko podszedł do niej. —Teraz to wiem. Wiem
też, że nie jestem ci obojętny. Nie oddałabyś mi się tak łatwo. Kocham cię Ula
i mogę wykrzyczeć, to całemu światu.
-Naprawdę-
wydukała. —Kochasz mnie?
-Najbardziej
na świecie. Chcę usłyszeć to samo od ciebie Ula.
-Kocham
cię Marek najbardziej na świecie- odparła.
Z
oświadczynami chwilę Marek poczekał, bo plac przed uczelnią ze zgrają studentów
dobrym miejsce nie był. Zaprosił natomiast Ulę do parku przy F&D, do
którego często chodzili, rozprostować kości, znaleźć trochę ochłody przy
fontannie i porozmawiać na spokojnie i bez węszącej Wioletty. Teraz na początku
października tak ładnie, jak latem w parku nie było, ale nastroju ciągle był.
Zwłaszcza na mostku.
-Ula
wiem, że to szalone, ale nie chcę czekać- mówił, odwracając się do niej.
—Wyjdziesz za mnie. Mam nawet pierścionek- dodał, otwierając ozdobne pudełko
-Marek ty
naprawdę jesteś szalony – odparła ze łzami w oczach i wpatrując się to w Marka
to w pierścionek. —Ale co tam, bo i wariatom trzeba dać szansę na miłość. Tak,
zgadzam się, wyjdę za ciebie, będę najszczęśliwszą kobietą i tak dalej Marek.
Reszty
tej doniosłej chwili dopełnił pocałunek i założenie Uli pierścionka na palec.
Później nie pozostało im nic innego jak pojechać do Rysiowa i powiedzieć
wszystko rodzinie Uli. Cieplak był trochę zdziwiony taką szybką decyzją i
podejrzewał nawet, że za sprawą stoi ciążą córki. Oboje uspokoili go, że to miłość
i nie jest nagła, bo dojrzewała w nich ponad trzy miesiące. Wieczorem natomiast
Marek nowinami podzielił się z przyjacielem.
-Ale ja
mówiłem to na odczepne- mówił zszokowany Seba w czasie spotkania w klubie.
-Na odczepne
czy nie, ale jestem szczęśliwy. I dzięki Seba.
-Proszę. A swoją drogą to zawsze miałeś słabość do
studentek, modelek, sekretarek, brunetek i dostałeś niemal cztery w jednym- stwierdził wymownie. —Tyle pomagała ci, że można podciągnąć ją pod
sekretarkę, a i miała występ na wybiegu.
-Nie da
się ukryć Seba- odparł z uśmiechem. —Kobieta ideał jak dla mnie.
Tymczasem
po ponad trzech miesiącach na horyzoncie pojawiła się ponownie Paulina. Jej
życie bowiem w Petersburgu usłane różami nie było. Służba jej nie rozumiała, dla
znajomych Lwa była za biedna, traktowali ją z góry i jak karierowiczkę. Nie
była też dobrze urodzona, tylko wzbogaciła się poprzez pracę rodziców i
Dobrzańskich. Z Lwem również jej się nie układało, bo często wychodził i
zostawała na długie godziny samą. Gdy zaś miał dla niej czas to rano w czasie
śniadania, na którym miała mu towarzyszyć, ale ona wolała spać o tej porze. Ciągnął
również ze sobą na swoje spotkania, a na które często nie miała ochoty. Jednak to, że Paulina źle traktowała służbę przesądziło o rozstaniu. Niektórzy
z nich byli bowiem z Lwem od dziecka i traktował jak rodzinę, a ona gardziła nimi, wykorzystywała i rządziła jak niewolnikami. Po tych wszystkich porażkach Febo postanowiła nieoczekiwanie wrócić do kraju i pojawić się w swoim dawnym domu i życiu dawnego narzeczonego.
-Co tu
robisz? -zapytał Marek, gdy zobaczył ją na progu domu.
-Wróciłam
Marco. Teraz wiem, że Lew to był błąd i ty tylko się liczysz. Możemy rozpocząć wszystko od
nowa- mówiła, próbując wejść do środka.
-Paula chyba zwariowałaś? -odparł,
zagradzając jej wejście —Nas już nie ma i nie będzie. Zresztą jest
Ula. Z nią jestem i kocham ją. Od wczoraj jest też moją narzeczoną.
-I ja mam uwierzyć, że ty taki lubiący wolność zaręczyłeś
się z nią w trzy miesiące- stwierdziła kpiąco?
-Zawsze możesz zadzwonić do moich rodziców i się przekonać- wtrącił sugestywnie.
-W takim razie musiałeś zrobiłeś mi na złość, że cię zostawiłam- rzekła pewna swoich słów.
-Nic z tych rzeczy. Jestem nawet ci wdzięczny za ułatwienie zadania.
-To może specjalnie podrzuciłeś mnie Korzyńskiemu, żeby mieć wolną rękę? -spytała ze wzburzeniem.
-Zawsze możesz zadzwonić do moich rodziców i się przekonać- wtrącił sugestywnie.
-W takim razie musiałeś zrobiłeś mi na złość, że cię zostawiłam- rzekła pewna swoich słów.
-Nic z tych rzeczy. Jestem nawet ci wdzięczny za ułatwienie zadania.
-To może specjalnie podrzuciłeś mnie Korzyńskiemu, żeby mieć wolną rękę? -spytała ze wzburzeniem.
-Nikogo
nikomu nie podrzuciłem- odparł spokojnie. —Sama wybrałaś. Gdybyś jednak nie
wybrała, to nas i tak by nie było. Chciałem zakończyć nasz związek.
-Nigdy
nie odważyłbyś się na taki krok- mówiła zdecydowanie. —Za długo byliśmy ze
sobą.
-Myśl
sobie co chcesz Paula. Teraz bądź tak łaskawa i zabieraj się stąd. Ja jadę do
Uli i muszę pozamykać bramy. Twoje wszystkie rzeczy są u Aleksa. Tu nie masz
nic do szukania.
Przez
kolejne dni Ula z Markiem załatwiali sprawy związane ze ślubem. Dużej
uroczystości nie planowali, to wystarczył im kościółek w Rysiowie i mała
restauracja na obrzeżach Warszawy na weselę. Pomału remontowali również dom i
urządzali po swojemu, a nie zostawiając w nim nic ze stylu Pauliny. Ula ku
zadowoleniu Marka coraz częściej też zostawała u niego na noc.
Na
początku roku Ula została panią Dobrzańską i tym samym rozpoczęli z Markiem swoje
szczęśliwe wspólne życie. Marek dalej pracowała i rozwijał firmę, a Ula
kończyła studia, zajmowała się domem i pomagała mężowi w pracy. Po trzech
latach małżeństwa oboje zdecydowali, że czas na dziecko i przestali pilnować
się. Z tym uporali się w miesiąc, bo Ula po tym czasie w czasie kolacji
wręczyła Markowi małe pudełeczko z białymi bucikami. Maleństwo dopełniło ich
szczęścia i Dobrzańskich seniorów, którzy z utęsknieniem czekali na wnuki.
Ja jestem i będę. Wiem co znaczy maleństwo w domu, a dwójka maluchów to podwójna ilość zajęć, więc nie miej wyrzutów, że nie tak często publikujesz.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na mini. Marek mimo, że nie planował to jednak zakochał się w Cieplak. Plusem dla niego jest przyznanie się, że miał od dawna ochotę przespać się z Ulą.
Paulina w swoim mniemaniu jak zawsze jest kimś naj. A tu proszę życie z Lwem pokazało że nie. Chociaż widać, że ona niewiele wyniosła z tej lekcji.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w środowe popołudnie.
Julita
Sporo zasługi i Sebastiana w tym, że Ula została panią Dobrzańską tak szybko. Pierwszy powiedział Markowi ożeń się. Gdyby nie to , to nie wiadomo czy Marek nie wróciłby do dawnych nawyków.
UsuńO Paulinie można powiedzieć tylko że znalazły się progi za wysokie dla niej. Mogła też poczuć się jak to jest, gdy ktoś kogoś z góry traktuje.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Opowiadanie jak zawsze ciekawe i wciagajace od poczatku do konca pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuń☺️
Dzięki wielkie, że się podobało Karolinko.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
RanczUla
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny napiszę, że jesteś niesamowita i piszesz dla nas między jednym karmieniem a drugim. Świetny pomysł na miniaturkę. Ula zaczyna przygodę z F&D od umowy-zlecenia. Nie jest BrzydUlą, ale piękną dziewczyną, która od razu zwraca na siebie uwagę Marka. Wspólne wyjazdy służbowe, to bardzo dobry sposób na zacieśnienie znajomości i tak też się dzieje. Ula to jednak czarodziejka, bo rozkochała w sobie największego playboy'a stolicy do tego stopnia, że po bardzo krótkim okresie znajomości był gotów wziąć z nią ślub.
Dość zabawny wydaje mi się tu wątek dotyczący Pauliny, która ma kurzy móżdżek i jest po prostu naiwną idiotką. Widząc bogactwa Lwa od razu przystaje na jego propozycję zostania w Moskwie i rzuca Marka, a potem wraca z podkulonym ogonem licząc na to, że Marek przygarnie ją z powrotem. Nie przewidziała tylko, że on jest już na zupełnie innym, życiowym etapie i pogoni ją gdzie pieprze rośnie. Między nami mówiąc dobrze jej tak. Historia jak dla mnie kończy się bardzo pozytywnie i tak jak lubię. Jest ślub a potem dziecko. Idealny happy end.
Dziękuję za tę mini i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Iga jeszcze spała, Kamil zasnął a ja czekałam na kuriera to opublikowałam.
UsuńUla była tak inna niż dotychczasowe panienki ,że już sam ten fakt zainteresował Marka. Oczywiście drugi argument to uroda Uli a trzeci że była całkiem inna niż Paulina. Febo udowodniła swoją naturę zostając w Petersburgu u Lwa, ale w końcu ktoś pokazał jej miejsce w szeregu. Lew wybrał służbę a nie ją. To musiało boleć.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ranczula, miniaturka świetna, czyta się ją na "jednym wdechu".Lubię takie, wszystko po kolei, wspólny czas na poznanie się, mam na myśli pracę i wyjazdy służbowe. Marek jest się w stanie opanować po krótkim pocałunku, choć wie, że Ula go pociąga. Ceni w niej nie tylko urodę ale też inteligencję, choć ta zaleta nigdy nie była ważna w jego relacjach z panienkami, wolał nawet te mniej inteligentne, bo łatwiej było manipulować nimi i zaciągnąć do łóżka. Paulina jak można było się spodziewać długo miejsca w Moskwie nie zgrzała, a duży plus dla Lwa, któremu nie odpowiadały jej dąsy i wyniosłość.Mina panny Febo bezcenna, kiedy dowiaduje się, że nie zostanie panią Dobrzańską, o nigdy!!! Pozdrawiam, Agata
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Tak jak łatwo czytało się to łatwo się pisało. Choć zaczęta była z rok temu. Fakt uwinęli się szybko z miłością i dla niektórych może wydawać się niemożliwe, ale zdarza się. Osobiście znam tylko jedną parę szczęśliwą po trzech miesiącach znajomość. A Paulina no cóż została dwa razy upokorzona. Najpierw jak Lew wyrzucił ją ze swojego życia a później Marek. Ona chyba myślała, że będzie tylko leżeć i pachnieć, nie będzie mieć żadnych obowiązków i że będzie pierwszą damą Petersburga.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
To takie słodkie. Dobrze ze Lew zostawił Paule. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ko by wytrzymał z Pauliną. Lew po prostu prędzej poznał się na niej niż Marek i nie męczył się parę lat.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.