niedziela, 24 października 2021

Druga żona cz. 1

Marek Dobrzański był najprzystojniejszym i jednym z bardziej majętnych kawalerów Warszawy i okolic. Jego rodzina była właścicielem domu mody F&D, kilku kamienic w Warszawie oraz dwóch posiadłości poza Warszawą.  Nie było więc dziwne, że kiedy zbliżał się do wieku, aby założyć rodzinę, kandydatek na panią Dobrzańską było sporo. Do małżeństwa się jednak zbytnio nie spieszył.  Uważał bowiem, że małżeństwo pozbawi go swobody. Teraz chodził, gdzie chciał, kiedy chciał i z kim chciał. W wieku dwudziestu sześciu lat poznał Klaudię Nowicką i ta wraz z matką nie zamierzały wypuścić go z garści. Dlatego wpadł w ich sidła dość szybko. Sam też poczuł do panny Nowickiej coś w rodzaju miłości. Pół roku później Klaudia mogła pochwalić się pierścionkiem zaręczynowym, a po kolejnych sześciu miesiącach była już panią Dobrzańską. Ślub z Klaudią był wielkim wydarzeniem i urządzony z rozmachem.  Była katedra, białe konie, gołębie, sypanie kwiatów i długi welon niesiony przez dwie dziewczynki. Panna młoda zaś wyglądała jak księżniczka z nieskazitelną urodą. Na weselu w Łazienkach Królewskich zaś bawiła się elita Warszawy. Jednymi z gości była rodzina Cieplaków.  Magda z mężem oraz ich piętnastoletnia córka Ula. W przeszłości Ula i Klaudia były koleżankami, bo ich rodziny miały sąsiadujące majątki. Dziewczynki dzieliło co prawda trzy lata różnicy wiekowej, ale z braku innych dzieci, bawiły się razem. W przeciwieństwie do Klaudii Ula była w okresie dojrzewania i jej uroda miała wiele do życzenia. Cera była ze śladami trądziku młodzieńczego, figura jeszcze nie wyrzeźbiona, a fryzura dziecięca. Do tego miała okulary. Kiedy przyszedł czas składania życzeń, to ogarnęła ją nieśmiałość i coś tylko wydukała. Do nieśmiałych nigdy nie należała i teraz argumentowała to widokiem Marka, dla którego serce zaczęło mocniej bić.

Wkrótce Klaudia zaszła w ciążę, a w rodzinie Dobrzańskich zapanowała radość. Dziecko jednak urodził się za wcześnie i zmarło po urodzeniu. Strata syna i wnuka dla Dobrzańskich było ciosem. Trochę inaczej miała się sprawa z Klaudią, bo najchętniej w ogóle by nie rodziła i liczyła, że jeden potomek wystarczy. Teraz musiałaby drugi raz rodzić. Z tym poradziła sobie, bo przepłaciła lekarza, aby mówił, że będzie lepiej, jak więcej razy nie będzie rodziła. W dodatku szybko znudziło się jej być żoną, mieszkać poza Warszawą i z dala od rodziny i dawnych znajomych.  Na horyzoncie pojawił się również Mateusz ogrodnik i szofer starszego państwa, który zawrócił jej w głowie. Pięć miesiące po śmierci syna w jedno popołudnie Marek znalazł od żony list pożegnalny, w którym napisała, że z żalu postanowiła rzucić się do Wisły, a swoje kosztowności oddać biednym. Jeszcze tego samego dnia policja natrafiła na dryfującą pustą łódkę po rzece, a w niej płaszczyk Klaudii. Również jeden z wędkarzy mówił, że widział dziwnie zachowująca się kobietę. Z opisu wskazywało na Klaudię.  Po dwóch latach z Wisły wyłowiono jakieś ciało kobiety z blond włosami, ale dalsza identyfikacja była niemożliwa.  Uznano jednak, że to Klaudia Dobrzańska z domu Nowicka, a Marek został oficjalnie uznany za wdowca. Pogrzeb z racji, że chowano samobójczynię nie był tak wystawny jak ślub i tylko nad trumną zgromadzili się najbliżsi.

Ula tymczasem skończyła szkołę i gdy skończyła osiemnaście lat czasowo zamieszkała u ciotki Anity w Warszawie. Minęło jej też uczucie do Marka, bo też kontaktu z nim nie miała, choć o wydarzeniach i zaginięciu Klaudii wiedziała. Marek ponownie pojawił się w jej życiu, gdy wypatrzyła go przez okno, jak przyjeżdżał z wizytą do przyjaciółki cioci Anity, która mieszkała w kamienicy obok. Obie kobiety były też przyjaciółkami i codziennie się spotykały. Z podsłuchanych ich rozmów wiedziała też, po co Marek przyjeżdżał do ciotki Pauliny, jak miała zwyczaj do niej mówić i to stawiało Marka w złym świetle. Poza tym jej serce należało do spokojnego Karola, choć o tym mało kto wiedział.  Nie chciała też męża, który się tak prowadzi.

Marek, zanim jeszcze został oficjalnie uznany za wdowca, pocieszenia szukał w ramionach innych kobiet. Na początku były to przypadkowe kobiety, a później głównie Paulina Febo - Gotti córka współwłaścicieli firmy F&D. Jej mąż ciągle pracował, wyjeżdżał i zaniedbywał młodą żonę. Nawet w sypialni, choć był dopiero po trzydziestce, nie sprawdzał się i alkowę żony odwiedzał sporadycznie. Romans trwał już trzy miesiące, kiedy sprawa wizyt stała się głośna.

-Musimy wymyślić coś Marco -mówiła, chodząc nerwowo po salonie. —Antonio nie może się dowiedzieć, że do mnie przyjeżdżałeś. Zażąda rozwodu.

-Spokojnie Paula. Mnie też nie jest na rękę, aby uwikłać się w skandal. Mama może tego nie przeżyć. Ostatnio znowu serce ją bolało. Ciągle tylko powtarza, że chciałaby wnuka doczekać i wypatruje kandydatki na żonę.

-Bo ma rację -odparła, przysiadając obok niego na sofie. — Czas, abyś znalazł sobie drugą żonę i miał dzieci.   Zobacz na Fabio i Izabellę. Czyż nie są słodkimi berbeciami -mówiła, mając na myśli swoje pociechy.

-Powiedzmy, że teraz kiedy wyrosły z pieluch to są. Lepiej skupmy się na naszym problemie. Musimy mieć jakiś pomysł.

-Może i już mam -rzekła tajemniczo. — U Anity jest jedna dziewczyna, jej siostrzenica. Niecały rok temu stracił matkę i tu ma trochę nabrać kobiecej ogłady. W sam raz dla ciebie. Niedługo będzie miała dziewiętnaście lat i skończyła dobrą szkołę. Możemy mówić, że do Uli przyjeżdżałeś. Anita i ojciec Uli uważają, że czas, aby znalazła sobie męża. Wpadnij pojutrze z wizytą na herbatę, a zapoznam cię z Ulą. Z góry mogę cię uprzedzić, że jest bardzo ładna i inteligentna. Zresztą Ula i twoja świętej pamięci żona się znały. Może z wesela ją pamiętasz?

-Nie sądzę Paula. Jak piękna pamiętałbym.

 

Ula o planach cioci Anity i Pauliny dowiedziała się rano w dzień wizyty Marka. Część rozmowy podsłuchała, a resztę same już jej powiedziały. Ominęły, tylko że to jej potencjalny mąż i że dzisiaj mają się zapoznać. To jednak usłyszała zza niedomkniętych drzwi.

Po czternastej Marek pojawił się w mieszkaniu Anity w towarzystwie Pauliny. Zanim jednak Anita z gośćmi przeszła do salonu, w korytarzu pojawiła się Ula. 

-Dzień dobry panu. Jestem Ula -rzekła, spuszczając wzrok w podłogę i dygając dziwacznie przed Markiem. —Podobno mamy się dzisiaj zapoznać?

-Dzień dobry -odparł, z rozbawieniem patrząc na Ulę. —Tak podobno mieliśmy się poznać.

-Bo tak się składa, że ja nie chcę pana zapoznawać panie Dobrzański -oznajmiła, wprowadzając całą trójkę w konsternacje.

-To jednak wiesz, kim jestem?

-Wiem. Gdzieś zostawiłam tutaj Stefcię. To moja lalka szmacianka -wyjaśniła, patrząc na niego. Wtedy też zauważył jej piękne oczy. — Nie widział jej pan? Nie rozstaję się z nią od dziecka.

-Możesz powiedzieć, co ma znaczyć to przebranie i zachowanie -wtrąciła ostro jej ciotka. —Mówiłam ci, że mamy gościa na herbacie. Idź zdjąć te dziwaczne ubrania i normalnie się uczesać. Okulary też zmień. Nosiłaś je, jak miałaś dwanaście lat.

 -Idę na przedstawienie do ochronki i wczuwam się w rolę -odparła już normalnym głosem. — Gram dziewczynę z pensji.  Do widzenia panu -dodała i zanim ktokolwiek zdążył ją zatrzymać, zabrała lalkę z krzesła i zamknęła wejściowe drzwi z drugiej strony.

- Ciekawa z niej osoba -rzekł Marek, kiedy wyszła. —Pierwsza dziewczyna, która nie chce mnie poznać.

Następnego dnia Marek ponownie przyszedł do mieszkania cioci Uli. Z poprzedniego dnia pamiętał tylko ładne oczy dziewczyny i ciekaw był, jak wygląda naprawdę. Pora nie była również przypadkowa, bo przyszedł, mając pewność, że Anity nie zastanie.  W południe we czwartki chodziła bowiem z Pauliną zadbać o urodę. Szczęście dopisało mu, bo drzwi otwarła mu sama Ula, ubrana w wiosenny płaszczyk i gotowa jakby na wyjście. 

-Cioci nie ma -rzekła, jak zobaczyła, kto stoi w drzwiach.

-Wiem. Dlatego przyszedłem. Chciałem zobaczyć, jak wygląda nieznośna siostrzenica Anity -mówił, wpatrując się jej w twarz.  

-To pan zobaczył i do widzenia -odparła, próbując zamknąć drzwi, ale Marek podstawił stopę i uniemożliwił zamknięcie.

-Nie zaprosisz mnie do środka?

-Nie, bo nie wypada, abym przyjmowała nieznanych, młodych mężczyzn pod nieobecność cioci i gosposi.

-Nie jestem znowu taki młody i wiesz, kim jestem -argumentował, podkręcając uśmiech.

- Każdy z tej ulicy wie, kim pan jest -rzekła dość wymownie. — Jest pan bliskim znajomym cioci Pauliny i ma pan złą reputację. To wystarczy, aby pana nie wpuszczać.

-Jesteś nie tylko nieznośna, ale bezpośrednia i pyskata -rzekł z opanowaniem, choć po tym, co usłyszał powinny puścić mu nerwy.

-Mógłby pan zabrać nogę, bo wychodzę zaraz -odparła, nie odpowiadając w żaden sposób na jego zarzuty.

-Chętnie ci potowarzyszę. Samej niebezpiecznie.

-Nie trzeba. Jest dzień, centrum Warszawy i idę na następną przecznicę. Pomijając to, że mamy rok 1930, a nie kilkadziesiąt lat wstecz, kiedy nie wypadało pannom chodzić samotnie. 

Przez kolejne trzy miesiące okazji na spotkanie nie mieli. Żadne z nich nie dążyło też do ponownego spotkania. Ula, bo miała ukochanego i prowadzenie Marka się jej nie podobało, a Markowi nie odpowiadał jej charakter i cięty język. Jeśli miałby mieć drugą żonę, to kogoś potulnego. Tylko z urody oboje byli zgodni i uważali, że są interesujący. Rozwiązał się też problem z mężem Pauliny, bo wmówili mu, że Marek uczył Paulinę prowadzenia rachunkowości. 

 

Rok 1930 przyniósł ze sobą kryzys gospodarczy i wiele przedsiębiorstw borykało się z kłopotami. Podobnie było z fabryką Cieplaków. Rodzina zajmowała się produkcją stylowych mebli głównie na zamówienie, ale chętnych na kredensy, szafy czy biurka było coraz mniej, a robotnikom trzeba było płacić.  Józef myślał nawet o zamknięciu fabryki, ale okoliczni chłopi nie mieliby za co wyżywić swoje rodziny. Ula, która była mocno związana z mieszkańcami Rysiowa również nad tym ubolewała. W międzyczasie jej ukochany Karol, podziękował za znajomość i jak okazało się zaczął, zachodzić do jedynaczki córki bankiera Zosi. Niedługo później wyczytała w Kurierze Warszawskim o ich zaręczynach.

-Widać, że na majątek patrzył -mówiła jej przyjaciółka Marysia. —Ona ma już dwadzieścia pięć lat. Nie ma co żałować. Zawsze możesz zainteresować się tym Markiem.

-Tobie go oddam, a sobie wezmę twojego Leszka.

 

W posiadłości Dobrzańskich Ula Cieplak osobą anonimową nie była, bo Paulina zdążyła opowiedzieć Helenie i Krzysztofowi o próbie wyswatania Marka z panną Cieplak. W ich salonie znajdowały się również meble z fabryki Cieplaków i Krzysztof pamiętał częściowo Józefa.

W połowie sierpnia na przyjęciu w letniej rezydencji Febo -Gotti Ula z Markiem po ponad trzech miesiącach mieli okazję ponownie się widzieć. Dla Uli miało być to też dopiero pierwsze dorosłe przyjęcie, bo prędzej była za młoda, a później miała żałobę po mamie. Ula jak na debiut w towarzystwie poradziła sobie bardzo dobrze i nawet spotkanie z Markiem nie zmąciło jej nastroju.

-Dobrze się bawisz? -zagadnął, kiedy dojrzał Ulę przy stole z przekąskami i podszedł. —Słyszałem, że to pani pierwsze przyjęcie.

-Na oba pytania mogę odpowiedzieć, że tak i chcę dalej dobrze się bawić -odparła, naciskając akcent na i dalej chcę się dobrze bawić.

-Debiut a robisz furorę -kontynuował, choć wiedział, że pod słowami, że chce dalej bawić się dobrze, kryje się to, że nie życzy sobie jego towarzystwa. —Mogę zapewnić ci dalszą dobrą zabawę i towarzystwo.

-Żebym zraziła sobie te panie i panny, które teraz na nas patrzą? Dziękuję bardzo, ale nie skorzystam.

-Czyli z ponownego spotkania ze mną nie bardzo jesteś zadowolona? – ni stwierdził, ni zapytał. — Szkoda Ula. Nie będzie miał mi kto dogryzać -dodał ze smutkiem. 

Ula zastanawiała się jak mu odpowiedzieć, kiedy z opresji wybawiła ją Paulina.

-Ula Marka już znasz, to pozwól, że przedstawię ci jego rodziców Helenę i Krzysztofa -rzekła, biorąc pod rękę i prowadząc w stronę seniorów.

 Z Dobrzańskimi rozmawiała dobrą chwilę i wywarła jak najlepsze wrażenie na nich. Oboje byli pod wrażeniem nie tylko jej urody, ale i inteligencji i mądrego podejścia do życia. Helena nawet odeszła w towarzystwie Uli, aby razem obejrzały ogród Pauliny. 

-Na co czekasz synu -rzekł Krzysztof, kiedy sami zostali. —Ula jest mądra, ładna i młoda.

-Tylko że pokazuje pazurki, jak jesteśmy sami. Pyskata żona nie jest mi potrzebna. 

-Z twoimi zdolnościami na pewno byś ją poskromił. 

-To moja wada czy zaleta tato? I jakie zdolności masz na myśli?

- Jak ty nie bierzesz Uli, ja ją wezmę -odparł wymigując się od odpowiedzi. 

-Tato jak bierzesz? - zapytał, spoglądając na ojca z podejrzeniem. —Masz żonę. Mama przecież żyje.

-Na żartach się nie znasz -odparł z uśmiechem.

-A już myślałem, że mama naprawdę jest poważnie chora i poważnie szukasz drugiej żony. Cały czas mówi, że serce ją boli i że jak umrze, masz brać drugą żonę, aby miał się kto tobą zająć.

-Ale jakbym owdowiał?  Może spłodziłbym kolejne dziecko? - mówił z medytacją. Jak nie chcesz uczynić mnie dziadkiem, to zrobię z ciebie starszego brata. Co tak patrzysz?  Mam dopiero pięćdziesiąt pięć lat. Nie jestem taki stary. Zawsze chciałeś mieć rodzeństwo.

-Co jak, co tato, ale braku poczucia humoru nie można ci zarzucić.

Zabawa rozkręcała się z każdą chwilą, a Ula z każdą minutą czuła się raźniej na przyjęciu.  Obecność Marka już jej też nie przeszkadzała. Bardziej już Karola i jego narzeczonej. Chłopak jak zauważyła, bardziej zainteresowany był nią niż Zosią. W dodatku powiedział jej to, co sama wiedziała, że wybrał pieniądze, a nie miłość. Nie to było jednak najgorsze, bo kiedy przysiadł się do jej stolika i byli w miarę z dala od innych gości, zaproponował jej, aby spotykali się w tajemnicy. Nie przewidział tylko tego, że stolik był przy oknie i mieli świadka rozmowy.

- To jest niemoralne, skandaliczne i podłe -rzekła, wstając gwałtownie i uderzając głową o wychylającego się przez okno Marka. Uderzenia jej nic nie zrobiło, ale Marek dostał w brodę i z przygryzionych warg potoczyła się krew.

-Przepraszam -zwróciła się do niego i szukając chusteczki po kieszeni, aby wytrzeć krople krwi.

-Nie twoja wina Ula. A ty chłoptasiu trzymaj się z dala od Uli -mówił, grożąc mu palcem. —Jedną rozmową mogę zniszczyć twoje plany matrymonialne.  

 

Dwa tygodnie później ku zaskoczeniu wszystkich w gazecie zostało wydrukowane ogłoszone, że Urszula Cieplak i Marek Dobrzański się zaręczyli, a ślub ma odbyć się szybko. Po mieście krążyły też plotki, że od jakiegoś czasu spotykają się w tajemnicy przed wszystkimi. Zanim jednak zaczęli wszystko odwoływać, pojawiły się okoliczności, aby zawarli związek małżeński.  Obie związane były poniekąd ze sprawami finansowymi, bo wiekowa ciocia Uli chciała podarować jej spory majątek w prezencie ślubnym, a rodzinna firma potrzebowała gotówki. Poza tym kierując się złym doświadczeniem z Karolem i wiedząc, jaki jest Marek, zaczęła wątpić w prawdziwą miłość i to, z kim się zwiąże, przestało mieć dla niej znaczenie. Marek natomiast, chociaż od dłuższego czasu nie łączyło go nic z Pauliną, ponownie miał kłopoty z jej mężem. Bał się zarówno tego, że rodzice dowiedzą się, że sypiał z przyrodnią siostrą, jak i że po ewentualnym rozwodzie Pauli z Antonio, to on będzie musiał ją utrzymywać, a to sporo kosztowało.

 

10 komentarzy:

  1. Jaka miła niespodzianka z rana. Kawa ciasto i coś dla duszy. Uśmiałam się w niektórych momentach. Nie wiem co lepsze rozmowa Uli i Marka czy Marka i ojca. Ty to potrafisz rozbawić i zaskoczyć. Mam na myśli Klaudię żonę i Paulinę kochankę. Powinno być odwrotnie. Mimo to dobrze wyszło. 😄
    Pozdrawiam serdecznie miłej niedzieli i nowego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być Paulina żona i Klaudia kochanka, ale Pauli też coś się należy od życia i zamieniłam ich role.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń

  2. Coś mi mówi, że Klaudia nie popełniła samobójstwa a uciekła z Mateuszem. Rozmowa Krzysztofa z Markiem rozbawiła mnie do łez. Sam Marek niewiele różni się od tego serialowego. Zachowanie Uli wobec młodego Dobrzańskiego powinno dać mu do myślenia. Zwłaszcza kiedy mówi o jego reputacji.
    Dziękuję za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula niewątpliwie mówi co myśli i nie ma nic z dobrej panienki z domu.
      Co do Klaudii i Mateusza coś dzwoni, ale nie wiadomo gdzie.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Zapowiada się kolejna ciekawa historia osadzona na początku dwudziestego wieku a nie współcześnie. Tajemnice alkowy i kojarzone małżeństwa. Ciekawa jestem, czy faktycznie dojdzie do ślubu Uli i Marka. To niepokojące, że Ula przestała wierzyć w prawdziwą miłość i tak bardzo zobojętniała na fakt, kto będzie jej mężem. O Dobrzańskim nie ma dobrego zdania więc trudno nawet sobie wyobrazić jak to ich małżeństwo miałoby wyglądać. On nadal łajdaczyłby się z Pauliną? Ula nie ma takich doświadczeń więc ciężko byłoby jej sprostać wymaganiom Marka. To bardzo skomplikowane i jestem ciekawa jak to dalej poprowadzisz, bo pierwsza część wypadła bardzo intrygująco.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że wtedy już nie było tyle kojarzonych małżeństw. Przynajmniej Marka z nikim nie swatali. Dobrzańscy tylko chcieli, aby się ożenił. Sam wybrał Klaudię i sam Ulę.
      Spokojnie Marek już nie zagląda do innych łóżek, bo sporządniał.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Pierwsza część naprawdę mnie bardzo zaskoczyła oczywiście, że na plus. Klaudia aby mogła poczuć się żoną Marka chociaż w tym opowiadaniu. Nie miłość ją kierowała tylko pieniądze, i dlatego małżeństwo szybko się zakończyło. Z tym samobójstwem to bardzo dziwna sytuacja, zwłaszcza gdy pojawił się Mateusz i serce Klaudii zaczęło mocniej dla niego bić. Paulina w roli kochanki robi wszystko, aby nie wydał się jej romans z Markiem. Pomysł aby połączyć Marka z Ulą nie poszedł po ich myśli. Paulina nawet Dobrzańskim przedstawiła Ulę, aby poznali ją i przemówili do rozumu Markowi jaka to wspaniała kobieta i kandydatka na żonę. Ula nie ma takiego przekonania do Marka i dlatego tak się zachowuje gdy są sam na sam. Myślę, że w następnej części coś się między nimi zmieni i chociaż normalnie porozmawiają. Czekam na ciąg dalszy znajomości Uli i Marka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tonący brzytwy się trzyma i Paulina z tego skorzystała. Ale w końcu co innego przyczyniło się do tego, że Ula zgodziła się na małżeństwo. Ratować "ciotki " i Marka na pewno nie zamierzała. jak to w jej przypadku rodzina i fabryka była najważniejsza. O tym w kolejnej części.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Oby druga część również się spodobała.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń