sobota, 30 października 2021

Druga żona cz. 2

 

Kto stoi za podesłaniem do Kuriera Warszawskiego notatki o ich zaręczynach i rychłym ślubie nie wiedzieli. Tak jak o tym kto może rozsiewać plotki, że spotykają się od jakiegoś czasu. Mieli tylko przypuszczenia, że to Paulina, aby ratować swoje małżeństwo albo Karol były chłopak Uli z głupiej zemsty. Marek próbował dojść do prawdy w gazecie, ale niczego się nie dowiedział.  Razem z Ulą postanowili napisać sprostowanie i zażądać, aby ukazało się w wydaniu sobotnio-niedzielnym na pierwszej stronie gazety i to na połowie strony.

Zanim jednak nadeszła sobota wynikła sprawa cioci Uli i jej prezentu ślubnego oraz problemów w fabryce mebli Cieplaka. Ciotka Ludmiła przysłała do wnuczki brata telegram z gratulacjami, a od jej prawnika dostała powiadomienie o korzyściach majątkowych związanych ze ślubem.

 -Słyszałem od twojej ciotki, że możesz fortunę dostać za zamążpójście -zagadnął Marek, gdy przyszedł, aby napisali sprostowanie.

-Nie pana sprawa -odparła, krótko.

-Tylko mówię.

-Pojadę do niej i wytłumaczę, że to pomyłka, że ktoś z nas zakpił. Co prawda trudno będzie ciotce wytłumaczyć, bo jest przed dziewięćdziesiątką, ale spróbuję.

-Ale to majątek. Tyle można za to zrobić?

-A pan nie powinien przejmować się panią Pauliną i panem Antonio? Szuka podobno dowodów na wasze schadzki.

-Powinienem i przejmuję się cały czas.

Przez kolejny kwadrans pisali sprostowanie. Ustalili też, że popołudniem razem zaniosą je do redakcji gazety. Gdy Marek ponownie się pojawił u niej, zastał Ulę nad gazetą i jakimiś papierami. 

-Wiem, kto stoi za podesłaniem ogłoszenia -zaczął, mówić od drzwi. — To narzeczona twojego byłego ukochanego. Chyba bała się, że ten cały Karol zerwie z nią i ponownie wróci do ciebie.

-Nie miał szans -odparła cicho i bez zainteresowania.

-Stało się coś? -zapytał, wyczuwając jej stan.

-Tato ma kłopoty w fabryce.

-Słyszałem -odparł, siadając obok. —Nie on jeden. Wszędzie jest kryzys.

-Inni mnie nie interesują. Gdybym miała szansę, jakoś pomóc mu nie zawahałabym się chwili -mówiła, spoglądając na Marka. Marek również nie mógł odmówić sobie patrzenia na nią. Głównie zaś na usta.

-Twoja ciotka oferuje ci majątek za zamążpójście -rzekł dla żartu. —Na początek by starczyło. A tak na serio twój ojciec powinien pomyśleć, aby zmienić nieco produkcję na coś, co zawsze schodzi. Zwykłe krzesełka, stoły, wyposażenia klas, zabawki. Koniki na biegunach, kołyski dla lalek, klocki.

-To jest pomysł. Dziękuję.

-Może pocałunek dostanę w podzięce? -zapytał, nastawiając policzek. —Taki malutki.

Pocałunek Marek dostał nie tylko w policzek, ale i w usta. To on sam, kiedy Ula była już blisko niego, przyciągnął do siebie i pocałował w delikatnie.

-Co ma to znaczyć -wydukała.

-Moja słodka zemsta za te docinki Ula. Karol albo cię nie całował, albo źle to robił. Jesteś taka zawstydzona.  Idziemy do tej gazety, czy musisz ochłonąć? -dodał, zanim Ula zdążyła cokolwiek powiedzieć.

-Bardzo panu zależy na uniknięciu konfliktu z panem Antonio? -zapytała nieoczekiwanie. — Bo mi bardzo zależy, aby fabryka ojca nie upadła.

-Proponujesz mi ślub?

-Pan to powiedział. Kobiecie nie wypada się oświadczać.

-Nie wiem, czy taka nieznośna i zuchwała żona jest mi potrzebna do szczęścia.  Klaudia była potulna.

-Chcę uratować pana przed panem Antonio i nie powinien mieć pan wygórowanych warunków -wtrąciła z niecierpliwieniem.  —Taki miał pan plan z ciocią Anitą i Pauliną.  Gdyby pan Antonio wiedział, co pan tu robił przed paroma miesiącami, miałby pan poważne kłopoty. Może nie miałby pan już w ogóle żony tylko ciotkę Paulinę na utrzymaniu. Pana reputacja ma również dużo do życzenia.

-A ja mogę umożliwić ci uzyskanie od cioci dużych pieniędzy Ula. Dlatego również nie powinnaś mieć wygórowanych warunków -rzekł ze złością. —Postaram się być dobrym mężem.

-Tylko co powiemy naszym bliższym znajomym? Kto uwierzy w nagły ślub?

-Od czasu bankietu minęły dwa tygodnie, więc jest trochę czasu, aby się zakochać i podjąć decyzje. Albo będziemy mówić, że ze względu na to, że byłaś koleżanką Klaudii, nie chciałaś, aby nasz związek wrzucał się w oczy i chciałaś poczekać z ujawnieniem się jakiś czas. A ci dalsi znajomi będą myśleli, że ogłoszenie o naszych zaręczynach nie było fałszywe.

-To ma sens. Może niektórzy uwierzą panie Dobrzański.

-Oby. I mów mi Marek. Inaczej nici z naszych planów. 

 

Tak jak przypuszczali, ich rychły ślub wywołał spore zainteresowanie wśród warszawiaków. Niektórzy nawet przypatrywali się Uli czy nie zaokrągliła się w talii. Zdarzało się też, że inne panny i ich matki patrzyły na nią wrogo. Ula dostała nawet przydomek i nazwana została drugą żoną Dobrzańskiego albo druga pani Dobrzańska.  Najbardziej jednak obawiała się, że będzie porównywana do Klaudii.

-Powinniśmy coś o sobie więcej wiedzieć -mówiła Ula jeszcze tego samego dnia wieczorem, co zawarli pakt i gdy wyszli na kolację, aby się w końcu razem pokazać. —Ja jestem raczej całkiem inna niż Klaudia.

-To już sporo wiem o tobie. A ty co chcesz wiedzieć o mnie?

-Wszystko. Od tego, gdzie mieszkasz do tego co lubisz.

-Mam zarówno dom koło rodziców jak i mieszkanie w Warszawie. Wolę jednak wieś i tylko dlatego tu mieszkam, aby nie musieć do pracy daleko jeździć. A co lubię?  Sporo rzeczy. Lubię rosół, kaczkę z jabłkami, biegać rano jak jestem na wsi i towarzystwo interesujących kobiet.

-I jak mniemam, rozmawiacie o kryzysie i dymisjach rządu Piłsudskiego i Sławka? Albo o pogodzie?

-Tylko wtedy, kiedy ich mężowie wracają nieoczekiwanie do domu. Za dużo naczytałaś się romansideł Ula. Nie jestem romantycznym adoratorem. Miłość jest ulotna.

-Dalej kochasz Klaudię -zapytała i po raz pierwszy patrząc na niego inaczej, jako kogoś, kto może być nieszczęśliwy, a nie jako kogoś, kto się źle prowadzi. —Tacy byliście szczęśliwi na ślubie.

-Klaudia nie żyje i czas rozpocząć nowe życie z kimś innym. Nie ma sensu rozdrapywać ran.

Dalej tematu nie drążyła, bo wyczuła, że Markowi jest ciężko mówić o tym. 

 

W pierwszą niedzielę po ich umowie Marek wraz z rodzicami miał pojawić się u Cieplaków, aby poprosić Józefa o rękę córki. Ula oczywiście musiała prędzej powiedzieć ojcu o wizycie i o związku z Markiem. Prawdy jednak powiedzieć nie mogła. Do rodzinnego domu przyjechała dzień po tym jak informacja o zaręczynach pojawiła się w gazecie. Nie musiała nawet mówić, z czym przyjechała do domu.

-Czy to prawda córciu, co piszą o tobie i o Marku Dobrzańskim? -zapytał ojciec, wymachując przed jej oczami Kurierem Warszawskim.

-Tak tato. Marek. Oświadczył mi się i przyjęłam go. W niedzielę chce tu przyjechać i oficjalnie się oświadczyć.

-Na pewno chcesz tego córciu? On podobno nie ma dobrej reputacji. I jeszcze rodzina Klaudii.

-I dlatego jakiś czas temu ustaliliśmy, że nie będziemy się afiszować. Ale też Marek ma prawo ułożyć sobie życie.

-Ma, ale Nowiccy to nasi przyjaciele. Jak będą się czuć ,patrząc na zięcia, biorącego ślub z inną?

-Wesele chcemy małe, więc może ich nie zaprosimy. Kocham go tato -skłamała bez zająknięcia. —Już na weselu Klaudii mi się podobał -dodała i to, co było prawdą.

-Czarnej polewki mu nie podam córciu. Obyś tylko nie była kiedyś nieszczęśliwa przy nim.

Marek miał podobną rozmowę ze swoimi rodzicami. Na co dzień mieszkał w mieszkaniu w Warszawie i dlatego pojawił się u nich na podwieczorku. On prawdy również nie mógł powiedzieć.

-Mamo, tato postanowiłem się ponownie ożenić -rzekł im najprościej, jak się dało. —Z Ulą Cieplak. Jesteście zaproszeni na niedzielę do Rysiowa na obiad zaręczynowy. Poproszę wtedy Ulę o rękę. To znaczy jej ojca, bo ona mi już obiecała.

-Więc to prawda, co pisali wczorajsze gazety i o czym wszyscy mówią -rzekła z radością Helena. —Tak bardzo się cieszymy synku. Tylko dlaczego tak nagle? Na przyjęciu u Pauliny nic nie mówiłeś.

-Od kilku tygodni spotykam się z Ulą mamo -wyjaśniał, to co ustalił z Ulą. —Po prostu nie chcieliśmy rzucać się w oczy ze względu na Klaudię i dlatego najczęściej widywaliśmy się u Pauliny albo cioci Uli Anity. A poza tym wiecie, jaki jestem. Uwielbiam zaskakiwać. 

-A co z jej charakterem Marek. Znasz już sposób na zamknięcie jej ust? -zapytał Krzysztof, nawiązując do niedawnej rozmowy.

-Żebyś wiedział, że chyba mam tato -odparł, przypominając sobie, jak ją pocałował, a Ula nic nie powiedziała. 

 

 


Obiad przygotowany przez Ulę i jej ciocię, jak przystało na taką uroczystość, był bardzo wystawny. Było dokładnie to, co Marek lubił, czyli rosół i kaczka. Na deser natomiast legumina i dwa rodzaje ciasta.  Całe towarzystwo się znało, dlatego ominęli ten punkt i po przywitaniu Marek mógł przejść do celu wizyty.

-Panie Józefie byłbym zaszczycony, mogąc poślubić pana córkę -mówił podniosłym głosem. —Kocham ją i z nią chcę się zestarzeć.

-Moją zgodę masz -odparł bez entuzjazmu. —Ula kocha pana i liczę, że będziecie szczęśliwi.

-Dziękuję -odparł i obrócił się w stronę Uli. — Ula -rzekł, klękając przed nią. —Chciałbym, jak należy poprosić, abyś wyszła za mnie. Zgadzasz się?

-Tak -odparła najprościej, jak się dało i pomijając słowa o zaszczytach, jak to bywało w jej książkach, gdy ukochana kogoś przyjmowała oświadczyny.

I po wszystkim. Jestem zaręczona -myślała, patrząc na swoją dłoń, którą przed chwilą Marek pocałował z uszanowaniem.


 

Pierścionek zaręczynowy nie był tak okazały jak w przypadku pierwszej pani Dobrzańskiej, bo ten rodzinna pamiątka i razem z inną biżuterią Klaudii przepadł razem z Klaudią. Uli jednak bardzo się podobał.

-Jest piękny Marek. -rzekła, bo wypadało coś powiedzieć.

-Nie tak jak ty kochanie -odparł słodko Marek.

-Bardzo się cieszymy drogie dziecko, że Marek w końcu się zdecydował i gratulujemy -odezwała się Helena. —Najwyższy czas, aby ponownie założył rodzinę. Obawialiśmy się z mężem, że zniechęcił się do małżeństwa.

-A ja się przyłączam do gratulacji -dodał Krzysztof, kiedy uściskał przyszłą synową.  — Marek tyle opowiadał nam o tobie.

-Dziękuję. Postaram się być dobrą żoną i synową.

- I ode mnie przyjmijcie gratulacje -odezwała się Józef. — Pięknie wyglądacie razem -dodał, jak wyczuła Ula grzecznościowo.  — A teraz zapraszam do stołu. Ula sama przygotowała kaczkę.

 

W kolejną niedziel Ula z ojcem i rodzeństwem pojawiła się na obiedzie u Dobrzańskich. Przy okazji tej wizyty obejrzała włości Marka. Po ślubie tam właśnie mieli zamieszkać. Dom Marka i jego rodziców dzieliło tylko podwórko i był bardziej nowoczesny i większy.   To Klaudia przed laty wybrała go, aby mieć lepsze udogodnienia. Po jej zaginięciu Marek nie wyprowadził się z niego i teraz nie było sensu, aby zamieniać się z rodzicami.  Oprócz domu obejrzała ogród i sad oraz poznała gosposię i kucharkę Marka panią Mariannę. Kobieta od razu wzbudziła w niej również sympatię.

-Miło panią poznać -mówiła z życzliwością. —Pracuję tutaj od prawie sześciu lat, a mąż jest od drobnych napraw.

-Dzień dobry -odparła, podając dłoń kobiecie na przywitanie. — Ula jestem i nie trzeba mi mówić per pani. Nie czuję się panią.

-Nie wypada. Ja tu pracuję.

-Wypada. Ula wystarczy.

-Nie przekona pani Uli i radzę się zgodzić pani Marianno -wtrącił Marek. —A ty Ula jakbyś potrzebowała pokojówki, chętna dziewczyna na pewno się znajdzie. Nigdy jakoś nie rozmawialiśmy o prowadzeniu domu.Klaudia miała dziewczynę do pomocy.

-Zwariowałeś. Nigdy nie miałam i nie zamierzam mieć pokojówki. Królową nie jestem. Razem z twoją gosposią poradzimy sobie z prowadzeniem domu.

Kiedy poszli do ogrodu, pojawił się Mateusz. Ten w przeciwieństwie do pani Marianny dobrego wrażenia na niej nie zrobił. W jego wzroku Ula wyczytała jakiś fałsz.

-Mateusz zajmuje się moim ogrodem i rodziców -wyjaśnił Marek. —Jest też szoferem ojca.

-Dzień dobry pani -przywitał się z cwaniackim uśmiechem. —Liczę, że pani będzie zadowolona z mojej pracy jak pani Klaudia.

-Zobaczymy panie Mateuszu -odparła oficjalnie. —Jeśli chodzi o ogród mam wymagania.

Przez kolejne dni Ula z Markiem prawie codziennie gdzieś wychodzili. Były to zwykłe spacery, wyjścia do kina, do cukierni albo szli z zaproszeniami ślubnymi do znajomych. Jeszcze przed oficjalnym zaręczynami obawiał się spotkań z Ulą, bo w jego przekonaniu była ciągle podlotkiem. Dzieliło ich jedenaście lat i nie miał pojęcia, o czym miałby z nią dyskutować. Klaudia jak wychodziła za niego również była w wieku dziewiętnastu lat i potwornie nudził się w jej towarzystwie. Szybko przekonał się jednak, że z Ulą nie jest tak źle. Miała też to do siebie, że nie chichotała głupkowato, jak miały w zwyczaju inne dziewczyny i kobiety w jego towarzystwie. Włączając w to Paulinę i Klaudię. Przyzwyczaił się nawet do jej uszczypliwych uwag.


6 komentarzy:

  1. Trochę zachowanie Uli mnie rozczarowało. Ślub bez miłości to przecież nie ona. Ale z drugiej strony dla rodziny Ula była gotowa zrobić wiele a nawet wszystko. A zła kondycja firmy Józefa jest tego powodem.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich relacje są jak na razie dziwne, ale trochę się lubią, skoro potrafią sobie dogryźć. Jak to mówią, kto się czubi, ten się lubi.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za wpis.

      Usuń
  2. Robi się coraz to bardziej ciekawe. Zaręczyny, ślub doskonała okazja aby zrealizować plany na przyszłość, a tym bardziej poznać się wzajemnie. Marek widzi w Uli różnicę dziewczyn z którymi był. Klaudia ani Paulina nie były takimi osobami. Myślę, że będą razem szczęśliwi, chociaż nie wiadomo jaki będą mieć początek. Ula wychodzi za Marka dlatego, że pojawiły się jakieś informacje w gazecie o tym, że są razem i planują ślub. Prawda jest taka, że Ula niby nie kocha Marka, a w głębi duszy coś do niego czuje. Pocałunek w podziękowaniu okazał się pocałunkiem prosto w usta. Teraz jak dobrze pamiętam będzie ostatnia część ich historii. Liczę na to, że skończy się super weselem i każdy jak ma jakieś wątpliwości pójdą w niepamięć. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miały być trzy części, ale za bardzo się rozpisuję i wyjdzie ich 5-6.
      Oboje coś do siebie czują, tylko nie potrafią sobie tego uświadomić. Zresztą dla Marka serce Uli mocniej zabiło już w czasie ślubu z Klaudią. Teraz, choć to uczucie minęło, chce pomóc ojcu i dlatego zgodziła się na ślub. Ogłoszenie tylko pomysł jej podsunęło.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Muszę się zgodzić z Julitą, że ślub bez miłości w wykonaniu Uli to jakiś dysonans. Ona taka romantyczna rozczytana w w książkach o miłości poślubia faceta tylko po to, żeby zdobyć pieniądze na ratowanie fabryki ojca. Mogę zrozumieć, że chce bardzo pomóc wykaraskać się mu z kłopotów, ale chyba nie jest świadoma tego, że jeśli Marek okaże się jej rozczarowaniem, to zapłaci za to poświęcenie dla rodziny ogromną cenę. Mówią, że miłość nie zna wieku i bez znaczenia jest jego różnica między partnerami jeśli się kocha z wzajemnością. Tu niczego podobnego nie ma i trochę się obawiam o ten związek.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam Julicie, gdzieś w głębi duszy się lubią i dobrze czują się w swoim towarzystwie, więc nudno w małżeństwie jeśli do tego dojdzie, nie będzie. Ula poza tym już raz kochała się w Marku, kiedy był dla niej=j nieosiągalny. Tego się tak łatwo nie zapomina, chociaż jej książę z bajki rozczarował po drodze. Poza tym łotrów kocha się najbardziej.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń