poniedziałek, 11 października 2021

Ula z Rysiowa cz. 11

Podwieczorek u Dobrzańskich upływał głównie pod dyktando Pshemka, który cały czas opowiadał o kolekcji dla młodzieży i roztaczał perspektywy na przyszłość. Ula, słuchając go, miała mieszane uczucia, co do niego. Praktycznie nikogo nie dopuszczał do głosu, a jak już udało się coś, komuś powiedzieć musiał zrobić to w miarę szybko, aby się mu nie narazić. Do tego jego sposób bycia i gestów rozśmieszał ją. Przed osiemnastą postanowiła, że czas wracać do domu. Pożegnała się ze wszystkimi i razem z Markiem, który miał odwieźć ją do domu, wyszła z salonu.

-Dziwny ten wasz projektant -rzekła, kiedy byli już na dworze i szli w stronę samochodu. —Urszula sama zobaczy jakie cudo dla Urszuli stworzę. Urszula będzie wyglądała jak gwiazda -mówiła, parodiując głos mistrza.  — Nikt tak do mnie nie mówi.

-Tylko namiastkę widziałaś jego charakteru -odparł rozbawiony tonem Uli. —Tato ma z nim ciężko, ale trudno go nie lubić. I to dobry projektant. Tylko wpada w szał, jak coś nie idzie po jego myśli albo jak ktoś nawali.

-Tym bardziej nie jestem pewna czy dobrze robię Marek -mówiła z obawami.

-Dobrze robisz. Robisz nawet ojcu przysługę. Zdejmiesz mu kłopot z głowy, bo miałby ciężko z Pshemko z powodu braku odpowiednich modelek.

-To mam pewność, że dobrze robię. Twoi rodzice są tacy dobrzy dla mnie. Pasuje do was nazwisko Dobrzańscy.

- Dziękuję Ula i przekażę rodzicom -odparł, posyłając jej jeden ze swoich zabójczych uśmiechów. —Pogadaj jutro z koleżankami. Pshemko wspominał, że potrzebuje przynajmniej pięć modelek.

-Powiedzieć powiem, ale nie wiem, czy przekonam.

-Przecież z tego co wiem, wam dziewczynom ciągle brakuje kasy na kosmetyki czy ciuchy, a to łatwy zarobek.   

-Nie wszyscy są Klaudiami i Dominikami Marek, żeby tylko widzieć drogie ciuchy i kosmetyki.

-Czyli szturmu na galerię nie będzie?

-Chyba że dla Jaśka coś kupię. Ciągle rośnie i to, co kupiłam wiosną, jest za małe. Pomijając, że chciałby mieć takie same ciuchy i telefon jak koledzy, a nas nie stać. Czuje się gorszy z tego powodu. Sobie ewentualnie za zaliczkę kupię jakąś wyjściową sukienkę. Czas zmienić moją małą czarną na coś nowego.

-Jednak myślisz jak dziewczyna -podchwycił i wypowiedział swoje spostrzeżenie.   

-Nie jednak tylko kuzynka właśnie teraz przypomniała sobie o mnie i zaprosiła na swoją osiemnastkę -odparła dosadnie.  —Nie chcę wyglądać jak uboga krewna. Jadę tylko ze względu na ciocię i wujka. Mama i ciocia były siostrami i ciotka pomagała nam po śmierci mojej mamy. A Iwetta od zawsze uważała się za lepszą, bo jej rodzice mają zajazd i stać ją na wiele. Sama impreza ma być od osiemdziesiąt do stu osób.

-Nic nowego. Takie imprezy są coraz większe. Sama idziesz czy jednak z chłopakiem? -zapytał nieoczekiwanie.

-Skąd wiesz, że zaproszenie było z osobą towarzyszącą? – odparła patrząc na niego podejrzliwie. —Wiola ci powiedziała?

-Nie. Widziałem zaproszenie. Zostawiłaś je w zeszycie od polskiego i gdy pożyczyłem zeszyt wpadło mi w ręce.

-Fakt było tam.

-Jeśli nie masz, z kim iść, to mnie weź -zaproponował, wprawiając Ulę na chwilę w oniemienie.

-Ciebie? - odparła, aby coś powiedzie.

- Źle nie wyglądam, a nawet powiem, że bardzo dobrze się prezentuje i możesz dopiec kuzynce, chwaląc się przystojnym chłopakiem.

-Tylko to pod Sochaczewem będzie.

-Wiem i nie aż tak daleko Ula -mówił, otwierając przed nią drzwi samochodu. —Z chęcią pojadę z tobą. Kiedy miało to być?

-W piątek dwudziestego października.

-To jedziemy na imprezę Ula -odparł, podejmując decyzję za Ulę.  

 

Zanim nadszedł październik klasa Uli i Marka wyjechała na trzydniową wycieczkę w Góry Świętokrzyskie. W drogę wyruszyli w piątek rano, a wrócili w niedzielę wieczorem. Klasa już od początku wyjazdu podzieliła się na większe i mniejsze grupy i w swoim określonym gronie spędzała czas. Ula trzymała się głównie swoich koleżanek, ale do dziewczyn dołączył także Marek i Sebastian. Chodzenie po górach dały w kość wszystkim i większość uczestników narzekała na bolące stopy i inne niewygody. Ula z Markiem należeli jednak do tych bardziej aktywnych. Nigdy nie ociągali się, tylko wyprzedzali resztę. 


 

-Pięknie tu Marek -westchnęła, spoglądając na pola w oddali. —Góry jesienią są piękne.

-Na pewno mają, jakiś swój urok -podparł, patrząc ukradkiem na Ulę. —A ty jesteś wyjątkowa. Nawet Seba marudzi na zmęczenie, a ty jesteś zwinna jak kozica.

-Mam uznać to być komplement Marek?

-Biorąc pod uwagę inne osoby to tak.  Tak sobie myślę Ula, że dzieciakom z fundacji mamy można było taką wycieczkę zorganizować. Jest tu sporo atrakcji dla dzieci. Może nie teraz, bo za późno na organizację, ale wiosną albo latem.

-Wiesz, że jesteś wyjątkowy -rzekła jego niedawnymi słowami. —Inni myśleliby, gdzie samemu wyjechać, a ty myślisz o innych. Masz sobie całe pokłady empatii.

- Miło, że tak o mnie myślisz -odparł uradowany jej słowami. —Stań przy tym drzewie, a ja zrobię ci zdjęcie w tle tej góry -mówił, dając do tyłu dwa kroki. 

- Uważaj Marek żmija -krzyknęła nieoczekiwanie, odciągając go na bok.

-Jak nic by mnie ukąsiła -odparł, patrząc, jak gadzina ucieka za kamień. —Dzięki Ula -dodał, przenosząc wzrok na Ulę, a że stała bardzo blisko mógł patrzeć w twarz. —Narobiłbym kłopotów.

-To po co założyłeś spodnie do połowy łydek? Na takie wyprawy najlepiej ubrać długie spodnie i wysokie buty.

-Tak wiem. Reprymenda przyjęta. Wyssałabyś mi jad, gdyby zaszła potrzeba -pytał i wpatrywał się uporczywie w jej twarz.

-Oczywiście. Robię to regularnie od czasu, jak widziałam na filmie Pogromcy żmij Marek -odparła całkiem błyskotliwie do zaistniałej sytuacji.

-Nic trudnego Ula. Trzeba się przyssać do rany i wyssać krew. Pamiętam z harcerstwa. Trochę podobne do pocałunku -dodał z filuternym uśmiechem i spojrzeniem na usta Uli.

-Tobie tylko to jedno w głowie -odparła, nie odwracając wzroku od spojrzenia Marka.

-Ulka chciałbym …

-A wy co? -przerwała mu Wioletta. —Bawicie się w papużki nierozstajki? Zostawiliście wszystkich daleko w przodzie.

-Nie nasza wina, że większość klasy ma żółwie tempo -odparła spokojnie Ula.  —I uważaj, gdzie stąpasz, bo na żmiję trafiliśmy.

 

W czasie pobytu w górach obchodzony był także dzień chłopaka. Z tej okazji w sobotę wieczorem w schronisku, gdzie nocowali, zorganizowano ognisko. Były pieczone ziemniaki, kiełbaski i szaszłyki. Dziewczyny podarowały kolegom również małe prezenty. Były to skarbonki w kształcie puszki piwa z napisem Skarbonka karna. Poniżej wypisane było imię chłopaka oraz pozostawione puste miejsce na własny wpis. W połowie imprezy Ula, chcąc zadzwonić do ojca i odpocząć od gwaru przeszła na drugą stronę schroniska i usiadła na jednym z pni przystosowanych do siedzenia. Kiedy skończyła rozmawiać, ochoty wracać na ognisko nie miała. Rozprostowała tylko plecy, zamknęła oczy i rozkoszowała się świeżym górskim powietrzem. Myślami wróciła również do poprzedniego dnia, gdy wędrowała z Markiem jednym ze szlaków górskich. Głównie przed oczami miała chwilę, jak Marek wpatruje się w jej twarz. Ten stał w holu i z oddali przypatrywał się Uli. W końcu postanowił pójść do niej. 

-A ty co tak uciekłaś od towarzystwa Ula -zapytał, odrywając od myśli.

-A ty mnie śledzisz czy również przyszedłeś odetchnąć od gwaru?

-Słyszałem, jak mówiłaś, że idziesz zadzwonić, a później zauważyłem ciebie z holu recepcji.  Mogę się przysiąść.

-Pewnie, że możesz. Pni tu w dostatku. Podoba ci się prezent?

-Tak -odparł, przysiadając obok. —Tylko za co będę się karał, skoro jestem idealny -mówił z komiczną miną i tonem.  

-Na pierwszej pozycji kar możesz wypisać sobie zarozumiałość. I to dużymi drukowanymi literami.

-Ok Ula -odparł z rozbawieniem. — Jakie jeszcze inne wady widzisz we mnie?

-Nie mnie decydować, za co będziesz się karał. I nie o wady tu chodzi. Ja mam taką skarbonkę i wrzucam dwa albo pięć złotych za podjadanie słodyczy, za kłamstwa, za długie bezcelowe siedzenie przy laptopie, za zbyt późne wstawanie do szkoły. Wiele można sobie takich kar wymyślić. Za przeklinanie, za palenie, za bałagan.

- A, ile masz nazbierane?

-Połowa będzie. I to dobry sposób na oszczędzanie. Jak wyjmę starczy na coś konkretnego. Może uda spełnić mi się moje marzenie.

-Ja chciałbym zobaczyć pustynie i pobyć tam przynajmniej dwa dni i przenocować. Rajd Paryż Dakar też z chęcią bym obejrzał.

-To długo będziesz musiał zbierać.  Ja chcę po prostu kupić sobie jakiś porządny czytnik e-booków.

-Tylko tyle jest ci potrzebne do szczęście? Mało Ula. Myślałem, że coś bardziej trudnego do zrealizowania.

-Dla jednego małe, a dla innych duże marzenie. Mam jeszcze marzenia z sfery duchowej, ale o nich nie powiem.

-Każdy je ma Ula. Być szczęśliwym, znaleźć miłość. Tego nie kupisz.

-A ty co tak nagle filozoficznie mówisz?  

-Tak przyszło mi na myśl, że miłości i szczęścia nie kupisz.

-Jeden belgijski kapłan powiedział, że jak znajdziesz miłość, to szczęście będziesz mieć gratisowo.

-Pięknie powiedziane. Ula wiem, że …

-Tu jesteś Marek, a ja szukam cię po schronisku -przerwał mu Sebastian. —Klucz wziąłeś od naszego pokoju, a muszę pójść po bluzę. Zimno się zrobiło.

-Fakt robi się zimno -odparła Ula. —Ja też muszę pójść po kurtkę. Polar to za mało.

W niedzielę okazji pobyć sam na sam i rozmowę nie mieli, bo zwiedzali Kielce i cała klasa trzymała się razem. Marek żałował tylko dwóch straconych szans na szczerą rozmowę z Ulą i na powiedzenie jej o swoich uczuciach. Pobyt na wycieczce mimo to zaliczył do bardzo udanych.  Ula myślała podobnie, bo sporo czasu spędziła w towarzystwie Marka i ostatnie nieporozumienia poszły w już całkiem w zapomnienie. Marek oprócz wspomnień miał również sporo zdjęć Uli.

 


Tydzień później miał miejsce pokaz. Ula osamotniona w tym projekcie na szczęście nie była, bo Pshemko tak jak planował, brakujące modelki znalazł wśród koleżanek Uli i Marka z klasy. Sam Marek również miał pojawić się na wybiegu, bo sukienki na studniówkę miały być zaprezentowane w takt Poloneza i razem z Ulą miał stanowić jedną z par.  

-Co będzie, jak nie dam rady Marek? Nogi mam jak z waty -mówiła tuż przed pokazem. —Upadnę albo się potknę.

-Bez paniki Ula. Będę trzymał cię mocno za rękę. Weź głęboki oddech i pomyśl o czymś przyjemnym. Na tych dwóch próbach wypadłaś znakomicie.

-Postaram się Marek. Nie chcę rozwalić pokazu.

Pokaz mimo obaw przebiegał bez zakłóceń, a po brawach można było wywnioskować, że zgromadzonej publiczności pokaz się podobał. Po nim zaplanowane było małe przyjęcie.

-Pięknie wyglądaliście razem -rozczuliła się Helena.

-To prawda -zawtórował Pshemko. —Piękna z was para. Powiem, żeby wasze zdjęcie znalazło się w relacji i w gazecie. Będziecie twarzami tej kolekcji.

-Ja czuję ulgę, że nic się złego nie stało -odparła im Ula. —Nie potknęłam się, nie pomyliłam układu. A od rana z nerwów praktycznie nic nie jadłam.  

-To źle. Urszula pójdzie i coś zje -zadecydował Pshemko. —Nie chcemy tutaj pogotowia, a jeszcze czekają was zdjęcia do gazety.

-A ty Marek dopilnuj, żeby Ula coś zjadła -dodała Helena.

-Oczywiście. Ula wróci o kilo cięższa.

 

Kiedy znaleźli się przy stole, Ula nałożyła sobie sporą porcję owoców i przekąsek, a później poszli na dwór i usiedli na jednej z ławek.

- Myślisz, że Pshemko pozwoli zachować mi sukienkę? -zapytała, przegryzając małe drożdżowe rogaliki z brokułem i serem w środku. —Miałabym na osiemnastkę Iwetty.

-Pewnie tak. Zwłaszcza że jest już po premierze. Czyli za tydzień znowu się bawimy Ula? Chyba że zrezygnowałaś ze mnie?

-Nie. Prędzej ja powinnam cię spytać, czy dalej jesteś chętny pojechać ze mną i udawać chłopaka.

-Tak naprawdę chciałbym pojechać nie jako udawany chłopak, ale najprawdziwszy -rzekł, odkładając swój talerzyk za siebie.  — Ula zależy mi na tobie i chcę spotykać się z tobą nie tylko w szkole, ale po szkole -mówił z wyraźną tremą. —Już w czasie wycieczki chciałem ci to powiedzieć.

-To mnie zaskoczyłeś -rzekła po chwili ciszy. —Jeszcze niedawno, bo niecały miesiąc temu, byłam obojętna dla ciebie. Przynajmniej ja tak to odbierałam.

-Bo tak było. Myślałem, że łączy cię coś z Noelem. Dopiero jak pisaliśmy referat, wytłumaczyłaś mi, że nic cię z nim nie łączy.

-Czyli zazdrosny byłeś?

-Inaczej tego nie da się nazwać -mówił, przysuwając się bliżej Uli. —Ulka zacznijmy wszystko od nowa. Wiem, że nie jestem idealny i swoim czasie zraniłem cię. Jednak przez cały czas jesteś dla mnie najładniejszą dziewczyną, najbardziej rozgarniętą, interesującą i w ogóle. Wiem, że to głupie i dziecinne, bo dzieci w przedszkolu o to pytają.  Ula zostaniesz moją dziewczyną?   

-Tak Marek -odparła bez zastanowienia. —Mogę nią zostać.

Chwilę później przysunął się bliżej Uli, delikatnie objął i pocałował w usta.

 

6 komentarzy:

  1. Wreszcie ta dwójka młodych ludzi doszła do porozumienia. Marek do końca wyjaśnił swoje zachowanie wobec Uli i powiedział co czuje. Chociaż nie powiedział wprost co czuje to jednak przyznał się do zazdrości.
    Zapewne co poniektóre z ich klasy będą wściekłe na Ulę, że Marek ją wybrał na swoją dziewczynę.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy późny wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę rozmów na linii Ula Marek będzie. Trochę zostało do wyjaśnienia. Oczywiście trochę komentarzy będzie, jak już przestanie być tajemnicą, co łączy tę dwójkę.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Gołym okiem widać, że ich do siebie ciągnie i to wszyscy wiedzą. Pomysł z pokazem był rewelacyjny, bo super się udał oraz każdy był zadowolony. Wycieczka w góry jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła. Chodź Markowi nie udało się wyznać miłości Uli wtedy kiedy chciał, bo jak nie Viola przeszkodziła to Sebastian. Szczera rozmowa na którą tak czekałam w końcu się pojawiła wraz z pocałunkiem. Teraz jestem bardzo ciekawa tego jak wypadnie ta impreza u kuzynki. Gdy się pokaże z takim przystojniakiem to każdemu oczy wyjdą. W sunie nic nie będą przed nikim udawać, że się naprawdę kochają. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuje jeszcze jeden rozdział, więc większych zawirowań nie będzie. Oczywiście jak gadania trochę będzie i zazdrości.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Czyż oni nie są sobie przeznaczeni? Marka najwyraźniej ciągnie do Uli a i ona nie pozostaje obojętna. Pierwsza miłość i pierwsze zakochanie przynajmniej z jej strony. Myślę, że Dobrzański zaczął doceniać jej zalety charakteru i zauważać, że jednak jest inna niż reszta dziewczyn przynajmniej tych, które zna. W dodatku i seniorzy są dla niej mili i łaskawi nie mówiąc o samym Pshemko. Czytając ten rozdział zastanawiałam się ile takich młodzieńczych miłości przetrwało, czy w ogóle miało szansę przetrwać i ile trwałych związków z tego się urodziło. Myślę, że nie jet to duża liczba. Takie miłości wspomina się z sentymentem będąc już u boku innego partnera, czy partnerki. Sentyment jednak jest zawsze a my wspominamy z uśmiechem na ustach.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że są sobie przeznaczeni i po różnych zawirowaniach w końcu znajdą spokój. Błogosławieństwo Heleny i Krzysztofa już mają. Podobnie jest z rodziną Uli.
      Fakt pierwszych miłości się podobno nie zapomina. Oczywiście nie licząc przedszkola. W moim przypadku to jest pierwsza miłość. Brat przyprowadził kolegę do domu i tak jakość się potoczyło.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń