Paulina oczywiście dalej wyrzucała z siebie słowa pogardy, ale on jej nie słuchał. Wziął, tylko kluczyki, telefon, dokument i pobiegł do windy. Do biura Uli jechał, jak w amoku. Na drzwiach widniała jednak karteczka z informacją, że Ula od wczoraj ma urlop przez kolejne dwa tygodnie. Zadzwonił do niej, ale telefon miała wyłączony. Z braku pomysłu pojechał najpierw sprawdzić park, czy nie ma jej przypadkiem na spacerze. Park był mały i szybko ogarnął go wzrokiem. Uli nigdzie jednak nie zlokalizował. Kiedy ponownie wybrał jej numer, telefon dalej miała wyłączony. Z braku pomysłu pojechał do firmy jej teściów. Ula skoro pomagała im, mogła właśnie tam być. I tu nie miał szczęścia, bo sekretarka powiedziała mu, że była jakiś czas temu, ale pojechała do domu. Poddawać się nie zamierzał i używając swojego uroku nakłamał, że musi porozmawiać o zleceniu, które jej powierzył, a telefonu nie odbiera. Wtedy też dowiedział się, że Ula ma dwa numery telefonu. Ten służbowy, który on posiada i prywatny. Tego drugiego sekretarka nie chciała mu podać, ale zapewniła, że znając Ulę, to w wolnej chwili będzie oddzwaniać. Wracając z firmy Koniczynka, ponownie zahaczył o park. Uli dalej nie było, ale postanowił spytać inne spacerujące panie z wózkami o Ulę Konieczną. Szczęście dopisało mu w połowie, bo jedna z kobiet wiedziała, o kogo chodzi i wskazała pobliskie osiedle. Dokładnego adresu nie znała jednak. Dla Marka było już to coś i pojechał na wskazane miejsce. Sześciopiętrowych bloków było sporo i w każdym z nich mogła mieszkać Ula. W pewnym momencie dostrzegł czerwone Kia z napisem na tylnej szybie Dziecko w aucie i imię Marcelina. Dokładnie takim samym autem jeździła Ula i był pewien, że to jej. Dalej jednak nie wiedział, w którą klatkę wejść. W tym pomógł mu ryzykowny pomysł uszkodzenia samochodu Uli. Obok było miejsce i tak postanowił zaparkować, aby stłuc jej tylne oświetlenie i spytać kogoś z przechodniów o właściciela. Mógł też i bez stłuczki spytać, ale to wydawało się pewniejsze. Kiedy już pechowo zaparkował, wyszedł z auta i popatrzył na szkody. Niedaleko na ławce siedziało trzech jakichś chłopaków i postanowił podejść do nich.
-Znacie może właściciela, albo właścicielkę. Nie chcę uciekać.
-Urszula Konieczna -dostał momentalnie odpowiedź od jednego z młodzieńców. —Klatka B drugie piętro mieszkania 9. Słono pan zapłaci. Zna się na cyferkach. Dawała mi korki z matmy, to wiem.
-Dzięki -odparł i szybko poszedł pod wskazany adres.
Ula tymczasem wiedziała już, że Marek ją szuka, bo sekretarka w osobie jej przyjaciółki Agnieszki, zadzwoniła do niej z tą informacją. Również na telefonie miała nieodebrane połączenia. Zastanawiała się, co się takiego stało, ale na oddzwonienie nie miała czasu, bo Marcelina właśnie ząbkowała i próbowała ją uspokoić. Zasnęła właśnie, gdy cisze przerwał gwałtowny dzwonek. Szybko poszła też otworzyć.
-Marek? Co tu robisz? -zapytała zaskoczona wizytą. —Coś się stało? Agnieszka mówiła, że mnie szukasz.
-Jak mogłaś -wysyczał, nie wysilając się na jakąkolwiek uprzejmość i przywitanie. — Jak mogłaś okłamywać mnie. Marcelina jest moją córką.
-Wejdź. Jak się dowiedziałeś?
-Paulina wbrew mnie zrobiła badania na ojcostwo. Proszę, masz dowód -dodał, wciskając jej w ręce papierek.
-Marek ciszej. Marcelina ząbkuje, nie spała pół nocy i dopiero co usnęła.
-Nie wiem, co jest gorsze -mówił ciszej, ale prosto w twarz i z miną nienawiści. — Jak teraz mnie okłamywałaś czy prędzej, jak mnie nie szukałaś, jak zorientowałaś się, że jesteś w ciąży. Chyba że było tylu facetów, że nie wiedziałaś do kogo uderzyć.
-Wiedziałam, że jesteś ojcem -postanowiła więcej nie kłamać. — Byłeś tylko ty od czasu śmierci mojego męża. Nie mogłam sobie poradzić ze stratą Tomka i Mareczka i chociaż na dziecko znalazłam sposób. To była perfidia z mojej strony. Prędzej sobie ciebie upatrzyłam.
-Nie, nie wierzę, w to słyszę -mówił, chodząc nerwowo po pokoju. — Jak można było w ten sposób wykorzystać faceta. To jest tak samo podłe jak złapanie faceta na ciążę.
-Nawet nie wiesz, jak ja cierpiałam –mówiła, z zbierającymi się łzami. —Straciłam dwoje ukochanych ludzi. Wtedy po tym hałasie z Pauliną, chciałam się z tobą umówić na popołudniu i powiedzieć prawdę. Powiedziałeś wtedy, że nigdy by ci nie wybaczyła dziecka na boku i że gdybyś miał kochankę, zabiłaby ją i ciebie. Bałam się i dlatego zrezygnowałam z zamiaru powiedzenia ci prawdy. I dalej boję się o swoje bezpieczeństwo i Marceliny.
-Nic wam nie grozi. Ale, to co zrobiłaś, jest karalne.
-Marek błagam cię, nie zabieraj mi jej i nie zgłaszaj nigdzie -wtrąciła gwałtownie. —Wiem, co zrobiłam, ale Marcysia jest całym moim światem. Oddam ci wszystko, ale nie ją. Kocham dzieci i mogłabym mieć ich całą gromadkę. Nie chcę sądu, adwokatów.
-Nie zabiorę ci jej. Nie wiem, co dalej, ale o to możesz być spokojna. Chce być tylko prawowitym ojcem Marcysi, widywać ją regularnie i ponosić koszty utrzymania. Tylko w tym celu mogę skorzystać z prawa i adwokata. Jeśli się nie dogadamy sami.
-Dogadamy się jakoś Marek -momentalnie przytaknęła. —Teraz mam urlop. Przez tydzień będę w Rysiowie u ojca i rodzeństwa, a później tydzień nad morzem w okolicach Kołobrzegu. Jak wrócę, będziesz mógł widywać ją.
-Tylko co z datą urodzenia Marceliny. Nie zgadza się z moimi wyliczeniami.
-Była wcześniakiem. Urodziła się w ósmym miesiącu ciąży.
Marek został u Uli dłużej. Musiał również wytłumaczyć stłuczone światła w jej aucie. Paulina oczywiście wydzwaniała do niego, ale odrzucał połączenia. Mama również dzwoniła. Od niej odebrał i szybko okazało się, że Paulina jest u nich i wszystko im opowiedziała.
Po spotkaniu z Ulą pojechał prosto do rodziców. Paulina ciągle u nich była i tylko, dlatego że była u nich części hamowała się z wybuchami złości.
-Jesteś w końcu -wysyczała.
-Witajcie kochani -przywitał się z rodzicami.
-Co to za historia z dzieckiem -dopytywała mama.
-Nie wiedziałem, że mam dziecko. Kiedy spotkałem przypadkiem Ulę w szwalni, to powiedziała mi, że nie jestem ojcem Marceliny. Jestem w takim samym szoku, co wy. Wiem, że to ohydne, ale tylko raz się spotkaliśmy i poszliśmy do łóżka.
-I co dalej synu -pytał ojciec. — Będziesz się z nią spotykać. Poznamy ją.
-Tak i poznacie ją wkrótce.
Paulina z wizyty u Dobrzańskich nie była zadowolona. Seniorzy byli zszokowani nowinami, ale z czasem cieszyli się z posiadania wnuczki. Ich znajomi cieszyli się już wnuczętami i oni marzyli, aby być babcią i dziadkiem. Chcieli też poznać wnuczkę.
Kiedy wracał z Pauliną do domu, zamierzał jak najszybciej zamknąć dyskusję z nią.
-Paula tylko jedna sprawa -zaczął, zanim Paulina się odezwała. —Nawet nie próbuj zrobić coś Uli i Marcysi. Dokładnie pamiętam, co mówiłaś o nieślubnych dzieciach i kochankach.
-Bo co -pytała odważnie?
-Bo stracisz wszystko, co masz. Duży dom, utrzymywanie cię i dostęp do wspólnego konta. Nie wspominając, że sam bym cię oskarżył. I nie odzywaj się teraz z łaski swojej, bo prowadzę i będziesz mnie jeszcze bardziej rozpraszała.
Przez kolejne kilka dni Ula przebywała poza Warszawą, a Paulina praktycznie nie rozmawiała z Markiem. Nie oznaczało to, że nie działała za jego plecami. Przede wszystkim Julia uświadomiła jej, że mała Marcelina może jej pomóc, a nie być przeszkodą.
-Marek uruchomiłam swoje znajomości i dowiedziałam się sporo na temat tej kobiety -oznajmiła mu jednego popołudnia. — Po stracie męża i dziecka załamała się, a posiadanie dziecka stało się jej obsesją. Rozmawiałam z Julią i adwokatem i adwokat powiedział nam, że możesz odebrać jej dziecko. Trzeba tylko udowodnić, że wykorzystała cię świadomie i że jest nadopiekuńcza i to szkodzi dziecku.
-Zwariowałaś -wtrącił z oburzenie, ale i z niepokojeniem, bo wpadła na prawdziwy trop poczęcia Marceliny. — Jakim prawem rozmawiałaś z adwokatem o moich sprawach? Prosił cię ktoś o radę? Nie. Więc nie mów, co mam robić.
-Przecież marzysz o dziecku.
-Więc o to ci chodzi -wytknął jej prosto w oczy. — Umyśliłaś sobie, że jak uzyskam prawa opieki nad Marceliną i będę miał dziecko przy sobie, to nie będę nalegał na dziecko z tobą. Tobie rodzić się przecież nie chce.
-Chciałam tylko pomóc -odparła wielce obrażona.
-Może jeszcze matkować jej będziesz? Karmić, bawić się, przewijać. To, co zrobiła Ula, jest podłe, ale co ty planujesz ohydne. Nie zamierzam odbierać jej dziecka. Ona ją kocha i jest najlepszą matką na świecie. Z desperacji postanowiła urodzić dziecko, aby choć po części ukoić swój ból. A ty jesteś egoistyczna. Marcelina będzie pojawiać się w tym domu i będzie mieć swoje miejsce, ale nie będzie tu na stałe. Koniec tematu Paula.
Dzień później w salonie pojawił się kojec, książeczki i zabawki. Marek oświadczył jej, że popołudniu spotyka się z córką i że jak Ula wróci z Kołobrzegu, córka będzie pojawiać się tu regularnie. To okazało się ponad jej siły i postanowiła za radą Julii wyjechać na dłużej do Włoch. Oświadczyła też Markowi, że ma się zastanowić, kogo wybiera. Ją czy dziecko. Z takiego obrotu sprawy Marek się tylko ucieszył.
Pierwszą osobą z jego otoczenia, która poznała jego córkę, był Sebastian. Przyjaciel poszedł z nim na popołudniowe spotkanie z Ulą i córką. Wtedy też Marek powiedział Uli o swoich warunkach spotykania się z córką.
-Urządziłem mały kącik u mnie w salonie i chciałbym zabierać ją do siebie. Rodzice chcą też ją poznać. Do czasu jak się nie przyzwyczai i nie nauczę się wszystkiego, będziesz nam towarzyszyć.
-Tak Marek. Tylko co z twoją narzeczoną.
-O to się nie martw. Chce lecieć na dłużej do Włoch. A jak wróci, ustawię ją odpowiednio.
Po powrocie Uli i Marcysi z wakacji Marek plan bycia ojcem wprowadził w życie. Jednego popołudnia gościli u niego, a jego rodzice mogli poznać wnuczkę. Ula natomiast jego rodziców. Zapoznanie łatwe nie było, ale Ula miała w sobie tyle dobrej energii, że pierwsze lody szybko zostały złamane. Z kolejnymi codziennymi wizytami Marcelina coraz lepiej się czuła w domu ojca. Ula nawet chwilami znikała, a ona nie czuła się niepewnie. Paulina przez ten czas nie zamierzała wracać, ani słyszeć o córce Marka. Zwłaszcza że prawnie była już Marceliną Dobrzańską. O wszystkim, co dzieje się u Marka, dowiadywała się od Julii.
Po miesiącu takich wizyt Marek musiał zająć się dzieckiem na dłużej, bo Ula z zapaleniem woreczka żółciowego została skierowana do szpitala i na operację. Przez ten tydzień opieką nad Marceliną dzielił pomiędzy siebie, nianię i Julię. Z pomocy tej ostatniej był mocno zdziwiony, ale i wdzięczny. To też spowodowało, że wróciły wspomnienia, gdy połączył ich gorący romans. Marek chciał zapomnieć, ale Julia ciągle miała w pamięci ten czas i nadzieję na powrót do Marka. W końcu wylądowali razem w łóżku. Marek na chodzenie do klubu czasu nie miał, ani na przypadkowy seks, a na chwilę rozkoszy miał od dawna ochotę.
Od tego czasu ich relację nabrały tempa. Julia też miała całkiem inny charakter niż Paulina. Marek zdawał sobie sprawę, że zdradzanie narzeczonej z jej najlepszą przyjaciółką jest podłe z jego strony jak i z Julii, ale nie potrafił tego zakończyć. W pewnym momencie był gotowy zostawić Paulinę dla Julii. Przez telefon nie chciał rozmawiać i zastanawiał się nad podróżą do Włoch. Przypadkowo usłyszana rozmowa Julii, z kimś przez telefon zmieniła jego plany.
-Faceci to jednak prymitywne stworzenia kochana. Trochę seksu, porządku w domu i spokoju i jest twój. Mała taka zła też nie jest. Więcej czasu i tak będzie z matką. Taka głupia jak Paulina nie zamierzam być i nie zamierzam być złą macochą. Za dużo można stracić. Będąc z Markiem, będę ustawiona do końca życia. A jak urodzę mu dziecko to już w ogóle.
Przyznawać się do usłyszanej rozmowy nie zamierzał, tylko przy pierwszej nadarzającej się okazji podziękować za pomoc przy dziecku, darmowy seks i wyjaśnieniu, że robienie coś takiego Paulinie jest podłe. Ta z zemsty zadzwoniła do Pauliny. Po tym czego się dowiedziała od Julii, postanowiła wrócić. Według jej słów widok, jaki zastała, któregoś dnia w domu Marka kompletnie ją zaskoczył. Na komodzie stały zdjęcia Marceliny, na podłodze leżały zabawki i ubranka. Nawet w łazience była wanienka, pieluchy i kosmetyki dziecięce. Były i kosmetyki Uli i jej płaszcz kąpielowy. To wszystko spowodowało, że Febo postanowiła zadzwonić do Marka.
-Wracam Marek. Dzwoniła Julia i powiedziała mi, że ta ladacznica wprowadziła się do nas.
-Po pierwsze nie ladacznica Paula -wtrącił stanowczo. — Po drugie ja cię nie zostawiłem dla Uli. Ciebie chciałem zostawić dla Julii, a Julię zostawiłem dla córki i Uli -mówił zszokowanej Paulinie. —Przez telefon nie chciałem ci mówić, ale zbliżyliśmy się z Julią do siebie przez te trzy miesiące. Wtedy, gdy Ula wylądowała w szpitalu z woreczkiem żółciowym, była ze mną i pomagała przy dziecku. Julia niby twoja przyjaciółka, a tak ci doradzała, żebyś robiła wszystko po jej myśli. Obie jesteście siebie warte. I lepiej będzie, jak zostaniesz tam, gdzie jesteś. Po co nasze sprawy roztrząsać. Wszyscy uważają, że z klasą się rozstaliśmy i niech tak zostanie. Nawet ciebie w pewnym sensie podziwiają, że przełknęłaś spokojnie moje dziecko. Ja nie będę z tobą ani z Julią.
-Tak tego nie zostawię -wysyczała.
-Podziękuj swojej przyjaciółce Paula. To ona otwarła mi oczy, jakie jesteście. Tak na marginesie z Ulą nie łączy mnie nic innego jak dziecko. Nie sypiamy ze sobą. Póki co -pomyślał. —I nie wiem, co takiego nagadała ci Julia. Ula sporadycznie śpi u mnie w gościnnym pokoju z dzieckiem. Wrócić możesz, ale tylko po swoje rzeczy.
Paulinie po takim obrocie sprawy nie pozostało nic innego, jak pozostać w Mediolanie.
Roczek Marceliny był pierwszym wspólnym większym świętowaniem dla Uli i Marka. Z tej okazji Marek w swoim domu wyprawił małe przyjęcie. Wtedy też mieli okazję poznać się dziadkowie z obu stron, a Marek ojca Uli i jej rodzeństwo.
Przez kolejne tygodnie rodzice Marcysi coraz bardziej zbliżali się do siebie. Ula coraz częściej bywała u Marka i zajmowała się domem. Robiła wszystko to, czego nie robiła Paulina. Miał domowe obiadki i wszystko poukładane w szafach.
Rodzące się uczucie do Marka Ula próbowała w sobie zabić, ale łatwo nie było. W dodatku sytuacja podobna była do tej z Tomkiem. On też miał dziewczynę, gdy pojawiła się w jego życiu. Chociaż z Pauliną Marek rozstał się pół roku temu i przez Julię, to początek był związany z nią i Marceliną. Dla Marka, Ula również nie była obojętna. Ze wszystkich dotychczas poznanych dziewczyn była najbardziej rozsądną, inteligentną i z nią czas mijał mu miło i szybko.
-Marek
widzę, jak się miotasz -mówił mu przyjaciel. —Zrób coś z Ulą. Czujesz coś do
niej.Wyjdź z nią gdzieś zabawić się.
-Ona mnie okłamywała i wykorzystywała -odparł z pretensją.
-Niejedna babka wchodzi do łóżka facetowi, aby złapać go na dziecko. Julia na dziecko też chciała cię złapać. Ula zrobiła to z depresji. Zaproś ją gdzieś.
Marek jeszcze tego samego dnia postanowił skorzystać z rady przyjaciela. Zaproszenie na randkę zaś mocno zaskoczyło Ulę.
-Poszłabyś ze mną do kina jutro? Trzeba się zrelaksować, a nie tylko praca i dom.
-Musimy zadzwonić po nianię -odparła tylko.
-Zawsze moi rodzice mogą się nią zająć.
Kolejne dni przeplatane były ich wyjściami i opieką nad córką. Po trzech tygodniach oboje zgodnie zrozumieli, że łączy ich nie tylko córka, ale uczucie. Bawili się z córką, gdy Marek odważył się na wyznanie swoich uczuć.
-Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że mam was przy sobie Ula -zaczął cicho i rozczuleniem. — Jesteście dla mnie bardzo ważne, bardzo was kocham i chcę spędzać z wami każdą chwilę. Pokochałem cię i nie wyobrażam sobie już życia bez was.
-Ja ciebie również kocham Marek -wyznała z łzami w oczach. — Po śmierci Tomka myślałam, że się nie zakocham i nie będę już tak szczęśliwa. Teraz wiem, że można dwa razy tak samo kochać i być ponownie bardzo, bardzo szczęśliwym.
-A ja zrozumiałem, że można być tak szczęśliwym i naprawdę kochać.
Ślub huczny nie była. Rodzina Uli, jej pierwsi teściowie, Agnieszka i parę innych osób. Podobnie było z Markiem. Jego rodzice, bliższa rodzina, Sebastian z dziewczyną i przyjaciele z firmy. Niedługo później Ula ponownie zaszła w ciążę. Zanim dowiedzieli się, że będzie to syn, Marek zaproponował, aby miał na imię Tomek. Synek urodził się dokładnie w czwartą rocznicę tragicznej śmierci pierwszego męża Uli i syna. Było to i tydzień przed terminem Uli.
-Kochanie tam z nieba, ktoś chyba czuwa nad nami i planuje nasze życie -rzekł do żony.
-Tak. Chyba tak kochanie -odparła, tuląc Tomka.
Dwa
lata później ich rodzina powiększyła się jeszcze o syna Piotrusia, a wraz z upływem lat zdjęć w albumie przybywało.
Tym
razem szczęście małżeńskie Uli trwało znacznie dłużej, bo oboje z Markiem
dożyli późnej starości. Doczekali się trójki dzieci, siódemki wnucząt i prawnuka Marka.Imię dostał po pierwszym synku Uli i pradziadku.
A to cwana bestia z tej całej Julii. Nieźle to sobie wykombinowała. I tylko przypadek sprawił, że jej się nie udało. Paulina zaskoczyła mnie, że tak spokojnie przyjęła fakt rozstania z Markiem.
OdpowiedzUsuńSama końcówka to cud, miód i orzeszki.
Dziękuję Ci bardzo za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Paulina dostała za swoje zdradą Julii i to mogło ją bardziej zaboleć. Wątku nie rozpisywałam, bo zrobiłoby się z tego opowiadanie.
UsuńInaczej niż wybaczeniem i szczęściem Uli zakończyć nie mogłam.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.
Łój matulu, ale niespodzianka na dzień matki🤗 cudowne zakończenie pokręconej znajomości Uli i Marka ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ no cóż a Paula i Julia ukręciły wzajemnie bicz same na siebie 😉 i tak trzymać 👍 pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia 🍀🌞🌺
OdpowiedzUsuńMiło, że sprawiłam niespodziankę. Dzisiaj dodałam, bo kolejny tydzień jest dość zajęty.
UsuńGłównie przez Marcysie jej rodzice stworzyli szczęśliwą rodzinę, bo wrzuciła smoczek do jego teczki, a Paulina zaczęła się interesować, tym co porabia jej narzeczony. Julia też ją nakręcała. I jak to mówią, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. W tym wypadku dwie chciały zostać paniami Dobrzańskimi, a została ta, co na początku nie chciała i miała najmniejsze szanse.
Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz. Również życzę miłego tygodnia.
Ależ piękny rozdział, a zwłaszcza jego końcówka. Trochę byłam zaskoczona kategorycznością Marka w stosunku do Pauliny. Spodziewałam się raczej jakiejś spektakularnej zemsty z jej strony, choć teraz myślę sobie, że po wiadomości o zdradzie jej najlepszej przyjaciółki z Markiem, mogła skierować swój gniew przeciwko Julii. Tak czy siak dobrze się stało, że obie panie zniknęły z życia juniora. Mała Marcelina zawojowała jego serce, a i z czasem Ula znalazła w nim miejsce dla siebie. Zakończenie piękne i wzruszające, tak jak lubię najbardziej. Dziękuję Ci za tę short story i czekam na kolejne historie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Końcówka była do przewidzenia i żeby czymś zaskoczyć, wprowadziłam wątek Julii i Marka. Zemsty Pauliny już nie rozpisywałam, bo musiałby być kolejny rozdział i nie miałam pomysłu na zemstę. Powiedzmy, że zadziałało to co powiedział Marek. Nawet ciebie w pewnym sensie podziwiają, że przełknęłaś spokojnie moje dziecko. Ja nie będę z tobą ani z Julią.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuje za komentarz.
OdpowiedzUsuń
Piękna opowieść. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za mile słowa. Po największej tragedii można być ponownie szczęśliwym.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
szczescie zawsze wygrywa z glupota a i otwiera serce na milosc
OdpowiedzUsuńTo, co zrobiła Ula, było po części głupotą, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.