czwartek, 23 maja 2024

Zaskakująca prawda2/3

 Następnego dnia po nocy spędzonej na kanapie w salonie Marek poszedł pobiegać.  Przy okazji spotkał się z przyjacielem opowiedział mu wczorajszą kłótnię z Pauliną. Ten poradził mu, aby jak najszybciej wyjaśnił jej, co łączy go z Ulą, bo znając ją, będzie z tego jeszcze większa afera.  Jednak kiedy wrócił do domu, po Paulinie nie było już śladu.

Ten  dzień dla Uli dobrze się nie rozpoczął, bo od wizyty Pauliny u niej w biurze. Była tylko z córką, gdy wtargnęła do jej gabinetu. 


 

-Jest pani nikim innym tylko ladacznicą -usłyszała podniesiony głos.

-Przepraszam, ale kim pani jest, że mnie obraża?

-Paulina Febo. Narzeczona Marka Dobrzańskiego i nie wyjdę, dopóki nie dowiem się prawdy.  Co was łączy i czy to dziecko jest Marka -mówiła, wskazując na Marcelinę.

-Zwariowała pani -odparła jeszcze ze spokojem? — Skąd taki pomysł.

-Mam zdjęci, jak jesteście razem na spacerze. 

-A ja mam zdjęcie z Filipem Bobkiem i Marceliną i on nie jest ojcem mojej córeczki. Da pani temu wiarę.

-Jest pani nie tylko ladacznicą, ale i bezczelna. Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się całej prawdy. Co was łączy?

-Nic szczególnego. Pomagam mu w sprawach dotacji unijnych.

-W parku na spacerze? Proszę nie być śmieszną -fuknęła  pogardliwie.

-Chodzę tam na spacer z dzieckiem i tam się umówiliśmy.

-Marek jest zajęty, a pani się z nim spotyka. Słyszałam, że już raz odbiła pani narzeczonego innej kobiecie. Vanessa Sowa coś pani mówi? Może jest pani złodziejką narzeczonych i chce się ponownie wybić.

-Proszę mnie nie obrażać -gwałtownie i ostro zareagowała na słowa Febo. —I nie zamierzam rozmawiać z panią na temat mojej przeszłości.

-Mnie interesuje tylko przeszłości z Markiem -mówiła rozkazująco.  

-Oczywiście, że Marek jest ojcem Marceliny, bo jak inaczej wyjaśnić nasze kontakty -oświadczyła ironicznie? — Może być pani jednak spokojna, bo nic od niego nie chcę. I skoro już pani usłyszała, co chciała to do widzenia pani. Zajęta jestem.

-Tak tego nie zostawię.

-Co pani jeszcze chce -pytała, tracąc cierpliwość? —Powiedziałam najpierw, że Marek nie jest ojcem, było źle, a jak powiedziałam, że jest też, jest źle. Pani się w końcu zdecyduje na coś. A tak na marginesie powinna pani mieć więcej zaufania do narzeczonego. Zaufanie jest bardzo ważne w związku, a pani jak widać,  tego nie ma w stosunku do narzeczonego.

 

Po tych słowach Febo na szczęście wyszła.  Chwilę później zadzwoniła do Julii.  Po półgodzinie  spotkały się w ulubionej kawiarni. Paulina pokrótce streściła przebieg  rozmowy z Ulą i wczorajszą z Markiem.

- Oboje to samo mówili mniej więcej -mówiła sceptycznie. — Najpierw zaprzeczali, a później potwierdzili, że ten dzieciak jest Marka.

-To na ironie mi wygląda Paulinko, a ty o najgorszym myślisz -uspokajała przyjaciółkę. — Na miejscu tej Koniecznej tak samo bym się zachowała. Wtargnęłaś do jej biura, od najgorszych naubliżałaś i powiedziała w końcu, to co chciałaś usłyszeć.

-Sama już nie wiem. Może się umówili, żeby wglądało na ironię?

-Ponownie wynajmij tego detektywa i niech sprawdzi od kiedy się tak naprawdę znają.

-Tak zrobię. Ten dzieciak ma takie dołki na policzkach, jak Marek.

-Dużo dzieci ma dołeczki w policzkach -argumentowała.  — To o niczym nie świadczy.

-Tylko dlaczego coś mi mówi, że jest coś nie tak.

-Bo jak zwykle jeśli chodzi o Marka, jesteś przeczulona -mówiła z poirytowaniem na ciągnącą się rozmowę. —Wszędzie widzisz jego kochanki.

-To nie moje uronienia.  Marta, Aśka, Klaudia. Czasami myślę, że cały kalendarz imion  przeleciał.

-Wydaje mi się, że sama go nakręcasz. Wraca później, a ty od razu robisz mu hałas. 

-Bronisz go jeszcze?

-Ja na twoim miejscu tym samym się mu odwdzięczyła. Poleciałabym do Włoch na dłużej i niech się pomartwi, co tam robisz i z kim. Pomieszka sam, to zatęskni za tobą.

-Najpierw muszę dowiedzieć się, jaka jest prawda z tym dzieckiem.

- Szkoda, że smoczka nie zabrałaś tej małej. Miałabyś materiał genetyczny do badań.

-To jest pomysł Julia -podchwyciła z entuzjazmem. — Zrobię im badania. Tylko skąd wziąć coś od tego bękarta. 

-Damy radę coś zdobyć Paulinko -mówiła, biorąc ją za rękę, aby dodać otuchy. —Będziesz miała prawdę czarno na białym. Markowi możesz również zaproponować badania. Zobaczymy, jak zareaguje.

-Powiem mu dzisiaj. Szkoda, że nie udało ci się z Aleksem -dodała z żalem.  — Bylibyśmy nie tylko najlepszymi przyjaciółkami, ale i rodziną.

-Tak bywa Paulinko, że ludzie nie potrafią się dogadać i rozstają.

 

W tym samym czasie, kiedy Paulina dzwoniła do Julii, Ula w pierwszym odruchu chciała od razu zadzwonić do Marka i powiedzieć mu o wizycie Pauliny i na nim wyładować złość. Jednak po zastanowieniu się i opanowaniu nerwów postanowiła na spokojnie wszystko przemyśleć. Czuła, że wszystko wymyka się spod kontroli i tylko szczera rozmowa może rozwiązać problemy. Marek nie był też winien wizyty Febo, a z tego co słyszała, ma ona ostry język i charakterek. Z myśli wybiło ją przyjście Marka.

-Cześć Ula. Nie przeszkadzam? Cześć Marcelinka -przywitał się i z małą w łóżeczku. 


 

-Cześć Marek -odparła, zaskoczona jego wizytą.  — Myślałam właśnie o tobie.  Twoja narzeczona niedawno wyszła ode mnie. Oskarżyła mnie, że mamy dziecko i że coś nasz łączy.  Chciałam nawet zadzwonić do ciebie i umówić się  na popołudnie, żeby na spokojnie porozmawiać.

-Właśnie o tym chciałem pogadać. Znając ją, to rozmowa do najmilszych pewnie nie należała.

-Fakt nie była. Musimy poważnie porozmawiać Marek -dodała, zbierając się na odwagę. —Wszystko zaczyna się komplikować.

-Wiem, że się komplikuje i przepraszam za Paulinę -wtrącił nie dając Uli wiele powiedzieć. —Powinienem przewidzieć, że gdy byłem zajęty Mariuszem, to zacznie coś podejrzewać. Ona w tym jest mistrzynią. I przepraszam za to co cokolwiek ci powiedziała, a pewnie sporo powiedziała. Już dawno temu, nie wiedząc czemu powiedziała mi, że dziecka bękarta, jak się wysłowiła nie wybaczyłaby mi. Nie wspominając, o kochance. Oboje was zabiję,  a w najlepszym wypadku umilę tak życie, że popamiętacie  -mówił wyraźnie pewny swoich słów, a w głowie Uli tym samym zapaliła się ostrzegawcza lampka.

-To jak się o nas dowiedziała -zapytała przez gardło i nie wiedząc, co dalej robić.

-Okazało się, że zanim ja znalazłem smoczek Marceliny w teczce, ona pierwsza go znalazła. Dlatego wynajęła detektywa i widział nas w parku. Wszystkie fakty wskazywały, że mam dziecko. Próbowałem wytłumaczyć jej, że Marcelina nie jest moja, ale nic do niej nie docierało i w końcu z ironii powiedziałem jej, że jest moim dzieckiem i że ukrywam jeszcze inne dzieci.

-Ja jej powiedziałam coś w podobnym stylu. Jak mi nie uwierzyła, że nie jesteś ojcem Marcysi, powiedziałam jej w ironii, że jesteś. Nie powinnam się dać wyprowadzić z równowagi.

-Nie twoja wina.  Wiem, jaka jest.

-Nie da mi spokoju -odparła z przygnębieniem.

-Spokojnie Ula. Poodkręcam wszystko. Dzisiaj wieczorem powiem jej o Mariuszu Łasko i że mi pomagasz w sprawach dotacji unijnych.

-Oby Marek, bo nie chcę spotykać się z nią ani wysłuchiwać obraźliwych słów. Ladacznicą mnie nazywała.

-Ula przepraszam i obiecuję, że więcej raz nie obrazi cię. Będzie dobrze Ula.

-No nie wiem. Złość kipiała z niej.

-To kupię jej jakiś kosztowny drobiazg i się uspokoi. Zawsze działa.

Skąd ja to znam -pomyślała. Vanessa prezentami też dawała się udobruchać Tomkowi. W ogóle jest gorsza od Vanessy. Ona przynajmniej nie groziła Tomkowi.

-Skoro tak mówisz- odparła lakonicznie. — Marek lepiej będzie, dla nas i Marcelinki, jak przestaniemy się widywać -dodała stanowczo.

-Chyba tak Ula -odparł, ale bez entuzjazmu.

-To dobrze, że myślisz tak samo. Ja będę miała spokój i ty. Sprawy z Mariuszem są praktycznie zakończone.

- I za to ci dziękuję Ula. Postaram się uspokoić Paulinę i zobaczymy, co będzie później.

 

Febo długo się nie zastawiając, postanowiła zrobić tak, jak powiedziała jej przyjaciółka.  Dlatego Julia jeszcze tego samego dnia poszła do biura Uli i zdobyła chusteczkę po wycieraniu noska Marceliny, a Paula postarała się o szczoteczkę  Marka. Z tymi dwiema rzeczami pojechały do prywatnego laboratorium. Wyniki miały być po tygodniu.

Wieczorem Markowi udało się w końcu porozmawiać z Pauliną. Zastał ją w ich sypialni z lampką wina i przeglądającą jakąś kolorową gazetę.

-Znowu od niej wracasz -wysyczała.

-Nie od niej. Po co poszłaś do Uli. 

-Nietrudno zgadnąć -odburknęła. — Zrób badania tego dziecka –dodała rozkazująco.

-Nie będę robił badań Paula, bo ty tego chcesz -odparł stanowczo.

-Skoro, to nie twoje dziecko nie powinieneś się niczego obawiać i będziemy mieć jasność.

-Ula jest ekonomistką i specem od dotacji unijnych –postanowił, nie wdawać się w dyskusję na temat badań, tylko przejść do sedna sprawy. —Poprosiłem ją, aby sprawdziła mi, czy to co robi Mariusz Łasko, jest dobre dla firmy. Poznaliśmy się dwa tygodnie temu w sekretariacie szwalni. Załatwialiśmy swoje sprawy.  Razem z teściami prowadzi firmę w sektorze dziecięcym i korzystamy z usług tej samej szwalni. Sekretarka szwalni powiedziała mi o jej drugim zajęciu i dlatego zgłosiłem się do niej ze swoimi problemami i to cały sekret naszych spotkań.

-Mam uwierzyć, że w parku  rozmawiasz o pracy -postanowiła wykorzystać tę samą wypowiedź co w czasie rozmowy z Ulą. —Nie bądź śmieszny. 

-Tak spotkaliśmy się w parku, bo chodzi tam na spacery z dzieckiem -odparł tak samo jak rano Ula.

- I na rękach musiałeś ją nosić, jak kochający tatuś? Aż tak bardzo dzieci lubisz?

-To widocznie mnie nie znasz. Tak na marginesie moglibyśmy mieć już takiego malucha -zagadnął z chęci posiadania dziecka, jak i odwrócenia uwagi od Uli.

-Zwariowałeś -oburzyła się. —Na razie nie zamierzam rodzić. Mam dopiero dwadzieścia siedem lat.

-Wiele kobiet w tym wieku jest już matkami -argumentował.

-Porozmawiamy, jak skończę trzydzieści lat.  Teraz chcę cieszyć się zżyciem, a nie znosić trudy ciąży.

-Myślisz, że później będzie lepiej?  Z tego co wiem im szybciej, tym lepiej.

-Powiedziałam nie i zdania nie zmienię -stanowczo zakończyła rozmowę.

Pomyślała również, czy nie czas skorzystać z rady przyjaciółki i nie polecieć do Włoch na dłużej. Przynajmniej myśl o dziecku by mu minęła.

 

Przez tydzień Marek miał w domu w miarę spokój. Paulina uwierzyła w jego tłumaczenia od kiedy zna Ulę i co ich łączy. W dodatku okazało się prawdą wszystko to, co dotyczyło Mariusza Łasko.  Detektyw również nie znalazł dowodów na to, żeby znali się dłużej niż dwa tygodnie. Z nią samą także Marek się nie kontaktowa w ostatnich dniach.

Po  tygodniu Paulina dostała telefon z laboratorium, że są już wyniki.  Choć Marek przekonał ją, że Marcelina nie jest jego dzieckiem, to pojechała z obawy, że jak nie odbierze wyników, mogą wydzwaniać do niej albo wysłać listownie i Marek mógłby dowiedzieć się, że za jego plecami zrobiła jednak badania.  Była też całkowicie pewna, że Marek nie będzie ojcem Marceliny. 

-Co za kanalia -wysyczała do siebie,  kiedy przeczytała notatkę, grubym drukiem. —Podlec pieprzony. Nie daruję mu tego -wylewała potok słów, nie zważając, że jest na korytarzu i są tam inni ludzie. —Tak mnie upokarzać.  Podobno poznali się niedawno. Trzy tygodnie temu.  Kłamca perfidny. 

 

Do firmy pojechała taksówką,  a przez korytarze firmy  przeleciała jak burza gradowa. 


 

-Jesteś świnią, kanalią, perfidnym kłamcą i śmieciem -krzyczała, wpadając do jego gabinetu. — To jednak  twoje dziecko.

-Paula znowu wracasz do tematu -mówił  ze złością.

-Zrobiłam badania na ojcostwo.  Teraz na sto procent wiem, że jesteś ojcem tego bękarta.

- Jakie badania -zapytał, wyrywając jej papierek z rąk. 

     Na podstawie próbek DNA Marceliny Koniecznej i pana Marka Dobrzańskiego stwierdza się prawdopodobieństwo domniemanego ojcostwa  powyżej 99,999 %. W związku z tym biologiczne ojcostwo  w stosunku do dziecka jest praktycznie potwierdzone.

-Niemożliwe -wydusił z siebie.

8 komentarzy:

  1. Marek ma teraz dowód czarno na białym, że jest ojcem małej. Szkoda, że Ula nie powiedziała mu prawdy.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w piątek wczesnym rankiem.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciała, ale po tym co usłyszała od Marka, wszystko zmieniło. Na razie Marek wie tylko część prawdy. Ula ma jeszcze do wytłumaczenia, dlaczego nic mu nie powiedziała i tym podobne.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. jak to ula długo zamierza kryc swa prawde

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda już wyszła na jaw. Trzeba tylko wyjaśnić szczegóły. To już w kolejnej części.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Z Pauliny to prawdziwa furia, żeby nie powiedzieć - wariatka. takie stany wymagają leczenia zamkniętego i sporej liczby psychotropów. Marek powinien jak najszybciej zwinąć żagle i definitywnie odciąć się od tej pomylonej baby. To, co ona robi staje się niebezpieczne, a ona nieobliczalna. Oby nie miała tylko jakichś morderczych zakusów. Naprawdę szkoda, że Ula nie powiedziała Markowi prawdy. To od niej powinien się dowiedzieć o swoim ojcostwie, a nie od podejrzliwej Pauliny. Coś czuję w kościach, że rozpęta się prawdziwe piekło, no chyba, że ona faktycznie pojedzie do Włoch.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina jest, jaka jest, ale intuicja ją nie myliła. Uspokajam, nie będzie miała zamiaru mordować nikogo. Zbyt dużo by straciła. Ma inne plany. Oczywiście nie zdradzę, czy skorzysta z pomysłu Julii i wyjedzie. Tak jak pisałam wyżej, Ula zrezygnowała z rozmowy z Markiem ze strachu.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. No to Marek przeżył szok. Źle się stało, że Ula nie zdobyła się na szczerość wobec Marka. Teraz ich spotkanie będzie chyba dość burzliwe i Ich stosunki mogą się z lekka pogorszyć. Choć pewnie przyjdzie Im zewrzeć front przeciw Paulinie. Bo Paula w furii może być zdolna do wielu rzeczy. Aż strach się bać co wymyśli. Pozdrawiam serdecznie i czekam na finał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taka Paulina zła jak ją malują. I ona dostanie swoją karę. Zresztą przyjaciółka również. Na pewno Uli i Markowi łatwo nie będzie, ale z czasem będzie bardzo dobrze.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń