Wątek szybkiego uśmiercenia Dobrzańskich nie był czymś, co mi się spodobało, dlatego ja inaczej potoczyłam ich losy.
Helena i Krzysztof Dobrzańscy dość szybko pogodzili się faktem porzucenia przez ich syna Marka narzeczonej Pauliny. Helena, co prawda próbowała przetłumaczyć mu, że porzucanie narzeczonej i to dwa tygodnie przed ślubem jest niedorzecznością i że uczucie do innej kobiety jest tylko jego wymysłem. Syn jednak był jednak nieugięty i decyzji nie zmienił. Lepiej rozstanie syna i przybranej córki przyjął Krzysztof, który uczucie do innej kobiety odkrył i tylko dodał mu otuchy. Przełomem, który przekonał seniorów, że uczucie do Urszuli Cieplak jest bardzo duże i szczere był pokaz. To tam syn, stojąc na scenie, wyznał swoje uczucia a jego rodzice patrzyli na to wszystko mocno wzruszeni i szczęśliwi.
Ula z natury wesoła, szczera, życzliwa już po krótkim czasie całkowicie została zaakceptowana przez przyszłych teściów. Krzysztof widział w niej również świetną ekonomistkę i mógł z nią na ten temat rozmawiać. Podobnie było pomiędzy seniorami i rodziną Uli. Alę rodzice Marka doskonalę znali i lubili i tylko przyszło im poznać Józefa, Jasia i małą Betti. Zwłaszcza Krzysztof i Józef spotykali się częściej i wraz z Pshemko raczyli nalewkami Cieplaka. Rok po pamiętnym pokazie Ula i Marek byli już szczęśliwym małżeństwem i oczekiwali pierwszego potomka. Zanim na świecie pojawił się pierworodny syn Marka i Uli seniorzy świętowali koralową rocznicę ślubu. Z tej okazji w ich posiadłości odbyło się małe przyjęcie. Marek jako jedynak jako pierwszy złożył rodzicom życzenia toastowe, życząc im aby ich szczęście trwało jeszcze wiele lat, byli dla siebie podporą i wiodło się im jak najlepiej. Później do głosu doszedł jubilat.
-Kochana żono, Urszulo, synu i goście -zaczął uroczyście. — Chcę na początek podziękować za pamięć, życzenia i że przyszliście tutaj. Tobie Helenko za wszystkie wspólne lata, miłość, cierpliwość i przeprosić za wszystko, co było złe i że zbyt dużo czasu spędzałem w pracy.
-Kochanie dziękuję za wszystko, a tych złych chwil nie było praktycznie. Ja pamiętam tylko te dobre.
-Helenka zawsze była wyrozumiała -rzekł do wszystkich Krzysztof. — I za to ją kocham między innymi. Oby się nam dalej powodziło -dodał, wznosząc kieliszek z szampanem.
-Oczywiście. Te najlepsze lata są przed nami jeszcze przed wami -zakończył uroczyście toast Marek. — Tak udane jak to przyjęcie.
Inni goście również byli pod wielkim wrażeniem uroczystości.
-Bardzo przyjemne przyjęcie macie -usłyszeli z ust od jednych ze znajomych. — Jest tak swobodnie. Znacznie lepiej niż pięć lat temu w tym hotelu.
-Paulina wtedy postanowiła zorganizować nam przyjęcie na rocznicę ślubu, a to w jej stylu -wyjaśniła Helena.
-Bigos poezja Krzysiu -rzekł jego kolega Stefan. — I ta nalewka wiśniowa.
-Co tam bigos. Spróbuj te pierogi albo barszczyk -dodała jego żona Basia. —Lepszych nie jadłam. Skąd macie catering? Chętnie skorzystam.
-Znikąd -odparła Helena. — Pierogi i barszcz są dziełem naszej synowej, a bigos i nalewka jest od jej ojca. Teścia Marka.
-Właśnie Heleno -wtrąciła Basia. — Twoja synowa jest czarująca. Miła, uśmiechnięta, inteligentna i do tego skromna. A Marek wpatrzony jest w nią jak w obrazek.
-Teraz i my to wiemy kochana -odparła Helena, patrząc na synową i syna. — Chociaż na początku myślałam, że to niedorzeczność ze strony Marka.
-To kiedy Ula rodzi?
-Tak za dwa tygodnie. Już nie mogę się doczekać, żeby przytulić wnuka.
Ten urodził się osiem dni później i był to najpiękniejszy prezent, jaki mogli otrzymać na swoją trzydziestą piątą rocznicę ślubu.
-Czuję się tak samo szczęśliwy, jak przed laty, gdy ty się urodziłeś -mówił Krzysztof, oglądając zdjęcie wnuka. —Chociaż ciebie dopiero mogłem zobaczyć, jak miałeś trzy dni, a nie tak od razu.
-Ula ma do domu wyjść za trzy dni i zobaczycie go na żywo.
-Wszystko masz już gotowe w mieszkaniu synku -pytała Helena.
-Tak mamo. Łóżeczko złożone, przewijak tak samo, wanienka kupiona, a komoda jest pełna pieluch i talków. Ula zadbała o wszystko.
-Szkoda, że jest teraz jesień i nie ma aury na dłuższe spacery -rzekła świeżo upieczona babcia. — Chętnie pospacerowałabym z wózkiem po parku.
-I na to przyjdzie czas. Kuba da się wam jeszcze we znaki.
Wnuk jeszcze bardziej zacieśnił relacje pomiędzy młodym małżeństwem i seniorami. Oboje byli bowiem już w tym wieku, że chcieli być dziadkami i nacieszyć się wnukiem. Dlatego Kuba Dobrzański szybko stał się oczkiem w głowie dziadków. Zarówno tych dziadków, jak i ojca Uli i Ali, która była już żoną Józefa. Młodzi rodzice mogli na każdego z nich liczyć w pomocy nad opieką nad wnukiem i robili to z przyjemnością. Seniorzy zaproponowali również, aby Ula i Marek zamieszkali u nich w dużym i przestronnym domu z ogrodem, gdzie Kuba mógłby sypiać popołudniami. Na propozycję przystali, ale tylko na określony czas, bo woleli zamieszkać poza Warszawą i w połowie drogi pomiędzy Warszawą i Rysiowem. Była tam piękna i spokojna okolica a działka, która była do sprzedania urzekła Ulę. Dom powstał w ciągu niespełna dwóch lat i młodzi mogli przeprowadzić się do niego tuż przed urodzeniem się drugiego ich dziecka. Tym razem ku uciesze rodziców i dziadków była to dziewczynka. Posiadłość seniorów opuszczali mniej więcej w czasie, kiedy obok nich zaczęto budować duże centrum rozrywki. Tym samym z ciszy i spokoju dużo nie zostało.
Ula i Marek tymczasem dopieszczali swój dom i cieszyli się swoją miłością i dziećmi. Te zdrowo się chowały i szybko przyszedł czas na pójście do przedszkola połączone z klubem malucha dla młodszych dzieci. Tym samym rozpoczęły się okolicznościowe występy. Jednym z pierwszych był dzień babci i dziadka organizowany w przedszkolu Kuby. Kuba miał co prawda skończone trzy latka i nic nie mówił, tylko stał w grupie najmłodszych dzieci i zaśpiewał z nim krótką piosenkę. To jednak wystarczyło, aby rozczulić seniorów. Zwłaszcza kiedy mały Kuba przyniósł im i dziadkom Cieplakom po laurce i kwiatku.
-Plosę ode mnie i Julki -wyseplenił Kuba.
-Dziękuję kochanie -mówiła, Helena ze wzruszeniem przytulając wnuka. — To najpiękniejszy rysunek, jaki dostałam. Ty i Julka jesteście naszymi słonkami na niebie.
-Wspaniały dzień. Trochę naczekaliśmy się, ale było warto. Być tu i czuć się dziadkiem jest cudowne -rzekł i Krzysztof.
-Jeszcze wiele takich dni przed wami -odparła Ula. — Za rok i Julka będzie stać na scenie. A teraz mamy jeszcze kawę i ciasto u nas w domu.
Rok później na scenie pojawiła się i Julka, która stała wraz z młodszymi dziećmi i zaśpiewała piosenkę, a Kuba miał już poważniejszą rolę i wyrecytował pierwszą zwrotkę wierszyka.
Podaruję dzisiaj kwiatki
i dla babci i dla dziadka
Podaruję moje serce, tak was kocham, kocham wielce.
Rok minął i seniorzy ponownie pojawili się w przedszkolu Kuby i Julki i po raz trzeci dostali laurki, całusy od wnucząt i obejrzeli przygotowane przedstawienie przez przedszkolaki.
-Ciągle czuję to wzruszenie, jak trzy lata temu, gdy Kubuś po raz pierwszy sepleniąc, składał nam życzenia -mówiła Helena.
-Cieszmy się Helenko nimi, póki możemy. Oni dorastają, a my stajemy się coraz starsi.
-To prawda. Jeszcze niedawno Kubę uczyłam chodzić, a dzisiaj nie za zdążam za nim.
Rubinowe gody były podobne do tych koralowych. Z tą różnicą, że byli na nich wnuki. Kuba miał wtedy pięć lat a Julka trzy i pół i samodzielnie złożyli życzenia dziadkom.
-Kocham babcie i dziadka i chcę, żeby byli zawsze -mówił od siebie Kuba.
-I ja tez -dorzuciła Julka. — I jesce lizackii od dziadzi kocham.
- Skradasz moje serce, jak kiedyś twoja babcia -odparł jej dziadek.
-Mnie też komplementami czarował -odezwała się Helena.
-Babcię trudno było zdobyć. Ale warto było się starać.
-Chciałabym z Markiem przeżyć tyle samo lat co wy -rzekła Ula. — Macie jakiś przepis?
-Za przepis wystarczy Marek. Jest zakochany w tobie jak ja w Helenie.
-Tak na poważnie kochana -wtrąciła Helena -trzeba mieć zaufanie, czas dla siebie, szacunek, wyrozumiałość w gorsze dni i rozmawiać ze sobą. I żeby rutyna się nie wdarła.
-Będę się trzymała tych zasad mamo.
-A najgorsze dni były dla mnie, gdy Krzysiu wyjeżdżał na dłużej do Włoch i nie było go obok w sypialni.
-To prawda Urszulo. Rozłąki są trudne -poparł żonę Krzysztof.
Poza byciem dziadkami seniorzy korzystali z życia i sporej oferty wyjazdowej dla seniorów. Raz w roku jechali prywatnie do sanatorium i na inne wycieczki. Z każdej z wypraw przywozili wnukom jakiś prezent. Helena miała większą słabość do Kuby, a dla odmiany Krzysztof do Julki.
- I jak tu nie wierzyć, że wnuki rozpieszcza się bardziej niż własne dzieci -mówili w takich chwilach Ula z Markiem.
-Coś w tym jest, bo moja mama ciągle przywoziła ci samochodziki i potajemnie dawała słodycze. Obiecałem sobie, że taki nie będę. Ale nie da się.
-Pamiętam tato, jak byłeś wtedy zły. Ale samochodziki mam do dzisiaj.
Starali się jednak aby ich nie rozpuścić i
uczyć co dobre a co złe. Lata mijały szybko i przyszedł czas pójścia Kuby szkoły. Julka natomiast była w grupie
pięciolatków. Po roku każde z nich było wyżej w edukacji i odnosili pierwsze sukcesy oraz zdobywali różne dyplomy. Każde kakie osiągnięcie było powodem do dumy i radości zarówno dla rodziców jaki i do dziadków.
Sielankę życia jednych i drugich Dobrzańskich przerwał jeden wrześniowy poranek, gdy Krzysztof gorzej się poczuł. Ciężko się mu oddychało i czuł ból w piersiach. Helena nie tracąc czasu, zadzwoniła po pogotowie i do syna. Kiedy Marek dojeżdżał do rodziców, karetka odjeżdżała, a Helena czekała na syna przed bramą.
-Mamo co z ojcem -pytał, jak tylko wyskoczył z auta.
-Lekarz powiedział, że mogą być to powikłania po tej grypie z sierpnia. Jadą na Wolską.
- Spakuj rzeczy ojca i zaraz pojedziemy mamo.
Stan nie był dobry od początku i jeszcze tego samego dnia musiał podłączony być do specjalistycznej aparatury. Lekarze robili, co mogli, ale nie ukrywali tego, że nie jest dobrze. Trzy dni później niestety przyszły te najgorsze wiadomości. Krzysztof Dobrzański zmarł na powikłania pogrypowe i na niewydolność serca mając siedemdziesiąt jeden lat.
-Co teraz synku? Jak mam żyć? -pytała, płacząc.
-Mamo przejdziemy przez to wszystko razem. Tato nie chciałby, abyś się załamała. Masz mnie, Ulę, wnuki.
-Tak wiem, ale byliśmy tyle lat razem. Prawie czterdzieści trzy lata.
-Mamo ojciec Uli mówi, że to boli, ale ból mija z czasem. On wie. Wiele lat temu stracił żonę, ale miał dla kogo żyć. Tak jak ty. Jeszcze dzisiaj do nas się przenosisz i zostaniesz tak długo jak będziesz chciała.
-Nie chcę kłopotów robić.
-To nie kłopot. Jesteś nam potrzebna i mam teraz tylko ciebie.
Pogrzeb był bardzo duży i pojawili się na nim znajomi zarówno z Polski jak i z Włoch. Ula z Markiem szybko podjęli decyzję, aby Helena zamieszkała z nim na stałe. Tak się też stało. Jej dom sprzedany jednak nie był tylko wynajęty znajomym z Włoch, którzy chcieli starość spędzić w Polsce. W przyszłości miał stać się własnością jednego z wnuków. Mieszkanie z Heleną układało się bardzo dobrze. Sporo czasu spędzała z wnukami. Kuba miał już dziewięć lat a Julka sześć. Chodziła również do Klubu Seniora i tam poznała inne panie wdowy oraz panów wdowców. Przechodzenie przez ten okres z innymi podobnie doświadczonym osobami było znacznie lżejsze dla niej. Najtrudniejszy był dzień rocznicy ich ślubu oraz pierwsza wigilia bez męża, ojca i dziadka. Helena sporo czasu spędzała, oglądając zdjęcia sprzed lat.
Los podarował jej jeszcze siedem lat życia spędzonych w towarzystwie syna, synowej i trójki wnuków. Do Kuby i Julki dołączył bowiem Antoś. Jej śmierć była nieoczekiwana, bo zmarła w nocy mając siedemdziesiąt pięć lat z przyczyn naturalnych.
-Twoi rodzice są już razem na wieczność Marek -pocieszała męża. — Mama może nie okazywała tego, ale każdego dnia tęskniła za mężem. I tak długo była silna. Inni idą za żonami albo mężami do grobu po znacznie krótszy czasie.
-Tak wiem to wszystko kochanie. Dobrze, że mam ciebie i dzieci. Mam rodzinę, a takie jest życie, że dzieci chowają rodziców zazwyczaj i nic nie poradzimy na to.
Świetna mini. Całe szczęście, że Helena zaakceptowała Ulę u boku Marka. Pięknie ukazana została więź między pokoleniami.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Dziękuję, że się spodobała. Seniorzy widzieli miłość syna, a wnuki jeszcze bardziej tę więź pogłębiły.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam milutko.
RanczUla czy jest możliwość skontaktowania się z Tobą za pomocą e-mail? Chciałam Ci coś przekazać, ale blog nie jest odpowiednim miejscem. Jeśli tak to odezwij się do mnie na mojego e-mail julitamorawiec@gmail.com
UsuńPozdrawiam Julita.
ok. jak znajdę czas
Usuńsuper a kiedy piekna i nie poradna milosc do uli pokazala ze jest silna
OdpowiedzUsuńMuszę się za to zabrać, chociaż moja rozpiska na to opowiadanie przepadła. Poczytam ostatnie rozdziały i sobie poprzypominam. Jak już to pozostanę przy mini na następne mini.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Piękna mini, a relacje między seniorami a młodymi Dobrzańskimi wręcz modelowe. Miłość, wzajemny szacunek, uprzejmość a także poczucie, że i na starość może się człowiek czuć potrzebny, to bezcenne dla kogoś, kto ma już za sobą większość życia. To bardzo pouczająca historia zwłaszcza dla tych, którzy w zabieganiu i permanentnym braku czasu kompletnie nie znajdują go dla najbliższych. Czas jest nieubłagany i płynie szybko. Za chwilę ci młodzi zaczną się starzeć i być może jeszcze mocniej odczują samotność niż ich rodzice i dziadkowie. Ta historia jest przestrogą, którą każdy powinien wziąć sobie do serca.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. GośkaSz.
Seniorzy cały czas wiedli całkiem miłe życie, a jego koniec był, jak myślę jednym ze szczęśliwszych momentów. Kochali wnuki i a oni mieli do nich takie samo podejście i kochali, szanowali dziadków. Wzięcie Heleny po śmierci męża i zaopiekowanie się nią było dla Marka i Uli priorytetem i czymś bezdyskusyjnym. Gdyby nie to, kto wie, czy by nie poszłaby za mężem do grobu po paru tygodniach albo miesiącach a tak po paru latach i mogła się jeszcze nacieszyć wnukami.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuje za komentarz.
Super ta mini. Taka ciepła i pełna rodzinnej miłości, choć kończy się odejściem Seniorów z tego świata. Ale samo życie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj dzieci chowają rodziców i trzeba się z tym pogodzić i w pewnym momencie być przygotowanym. Tu chciałam seniorom dać radość z wnuków. Krzysztof cieszył się z nich 7 lat, a Helena 14 więc trochę dziadkami pobyli.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.