niedziela, 27 lutego 2022

Testament cz. 3

W czasie rozmowy Uli i ojca do domu ze szkoły wrócił Jasiek i jemu przy obiedzie również opowiedziała o wizycie u prawnika. Brat o  spotkaniu wiedział i nie było sensu ukrywać prawdy ani o spadku, ani o powodach, że go dostała. Kiedy pierwsze wrażenia młodego Cieplaka minęły, we trójkę zaczęli zastanawiać się co dalej.

-I co chcesz zrobić siostra? -zapytał.

-Nie wiem jeszcze. Dopiero od pięciu godzin wiem, że dostałam spadek. Mieszkanie może przynieść korzyści, ale i kłopoty i wydatki, bo puste stać długo nie może. Zwłaszcza że jesień i zima idą i musi być ogrzewane. A ja nawet wiem, jakie jest tam źródło ciepła. Muszę spytać pana Moniuszko  o to w poniedziałek, gdy pójdę na spotkanie z nim. Chociaż Marek mówił, że coraz częściej odchodzą od pieców kaflowych i instalują centralne ogrzewanie w kamienicach.

-To wy nie macie innych tematów niż ogrzewanie? -zakpił Jasiek.

-Mówił, bo robi w kamienicach przeglądy przeciwpożarowe. Nawet jutro idzie na takie przeglądy. Jak się spotkamy w sobotę, to się spytam. Może będzie wiedział, jak jest na Konopnickiej.

- Można wynająć komuś córciu -zaproponował ojciec. — Jakiejś urzędniczce na przykład, bo będzie dbała o mieszkanie. Albo studentkom. Byłyby dodatkowe pieniądze.

-Może i jest to jakiś pomysł -odparła Ula. —Nie musiałbyś dorabiać.  Mam koleżanki na studiach, którym nie podoba się mieszkanie w akademiku i im mogłabym wynająć po tańszej cenie. Ja mogłabym zatrzymać jeden pokój i spać zimą. Bywało, że wracałam po szóstej do domu, bo autobus miał opóźnienie albo rano nie dojechał. Na razie zamierzam tylko pojechać  tam i obejrzeć kamienicę na zewnątrz. Okolica z tego co się orientuję, nie należały do ubogich i zaniedbanych i to napawa optymizmem.

Rodzina kończyła obiad, gdy pojawił się u nich ich sąsiad zza płotu Bartek Dąbrowski. Chłopak był rok starszy od Uli i wrócił niedawno z wojska. Choć skończył przyzakładową szkołę Ursusa, montować ciągników i pracować na trzy zmiany nie zamierzał. Póki co pracował dorywczo i żył z tego co zarobiła jego matka. Teraz miał pomysł na biznes, a Cieplakowie mieli wejść w spółkę. 


 

-I jak? Zastanowił się pan, co do tych nieużywanych pomieszczeń -zapytał Cieplaka, przysiadując się do stołu. — Trochę remontu i będzie gitasowo -dodał, częstując się ciastem ze śliwkami.

-Bartek po co ci graty z Niemiec sprowadzać i naprawiać, jak możesz prawie to samo robić na państwowym. Idź do Ursusa i montuj traktory.

-Mówi pan jak mamusia. A ty Ula mogłabyś tłumaczyć papiery z Niemiec. Pan Edward wyprowadza się do córki pod Łódź i rezygnuje ze spółki.

-Ja tym bardziej nie zamierzam się pakować w twoje podejrzane interesy -odparła zdecydowanie.

-A masz lepszy pomysł na zarabianie?

-Może i mamy Bartek -odparła mu Ula.  —Bez ryzyka, że może się coś nie udać. 

-Zróbmy tak Bartek -odezwał się ponownie Józef.   —Tylko garaż ci udostępnię i zobaczymy, co wyjdzie ci z tego biznesu. 

-Zgoda panie Józefie -odparł, wyciągając ręke na przypieczętowanie słownej umowy. 

 

Kamienica, w której mieściło się mieszkanie, na zewnątrz nie wyglądała na bardzo zaniedbaną. Potrzebowała jednak odnowienia elewacji i wymianę niektórych okien. Uli jednak najbardziej spodobały się płaskorzeźby. Weszła nawet do środka. Tam również potrzebne było malowanie. Korytarz  i schody były jednak pozamiatane i umyte i nie było czuć zapachu moczu,  a to często bywało problemem centrum miast. Spojrzała również na spis lokatorów. W sumie było dziewięć nazwisk.  Po trzy na każdym piętrze.  Miała już wychodzić, gdy z góry zeszła około sześćdziesięcioletnia kobieta.


 

-Szuka pani kogoś? -zapytała podejrzliwie i taksując wzrokiem.  

-Nie. Przyszłam tylko zobaczyć miejsce, gdzie mieszkałam przez dwa lata. I dzień dobry pani.

-Dzień dobry -odparła, przyglądając się Uli i jak można było zauważyć, wytężała umysł. —Ja tu mieszkam od trzydziestu. Ty musisz być małą Ulą Kozerską -dodała ze zdumieniem. — Razem z mamą i ojcem mieszkaliście piętro niżej niż ja. Majewska Alicja -przedstawiła się. — Jesteś nawet podobna do mamy.

-Bo to właśnie ja -oznajmiła z delikatnym uśmiechem.  — Tylko że teraz nazywam się Cieplak. Po drugim tacie.

-Tyle lat minęło. Chyba ze dwadzieścia -mówiła z sentymentem na wspomnienia.  — Słodkim byłaś brzdącem. Szkoda, że po  śmierci ojca musieliście się z matką wyprowadzić. Twoja mama i ojciec byli bardzo uczynni. Jak ktoś ze sąsiadów potrzebował pomocy pielęgniarki,  Magda zawsze przychodziła. A twój ojciec pomagał moim synom z matematyki i grosza za to nie wziął. Jeszcze zanim trafił na wózek. Jan był całkiem inny niż jego brat i żona. Zwłaszcza ona, bo rządziła mężem. Nie wiem, jak można było wyrzucić matkę z małym dzieckiem na bruk. Dobrze, że ten przyjaciel twojej mamy i ojca tobie i twojej mamie pomógł. O zmarłych nie powinno się źle mówić, ale los Nowackim odpłacił. Stracili jedyną córkę w wypadku, później pani Nowacka sama targnęła się na swoje życie, a jej mąż niedawno również zmarł. Szkoda w tym wszystkim twojej mamy,  że zmarła przy porodzie.

-Sporo pani wie -odparła z zaskoczeniem, ale i z nadzieją, że kobieta może jej coś więcej powiedzieć o tamtych czasach.

-Śmierć Nowackiej i pacjentki bez echa nie przeszły.  Ludzie zaczęli mówić, że była nią bratowa męża. A że miał jedną bratową, wiadomo było, że chodziło o Magdę. A co ciebie tu sprowadza? -pytała życzliwie. — Prędzej chyba nie było ciebie tutaj. Ani twojej mamy.

-Bo nie było. Ja nawet nie wiedziałam, że kiedyś tu mieszkałam. Dopiero dwa dni temu się dowiedziałam. Ale było warto przyjechać i usłyszeć od obcych, że mój ojciec i mama byli lubiani tutaj. Tylko od mamy słyszałam, że był z niego dobry człowiek -mówiła, improwizując. —Kto teraz tam mieszka? Rodzeństwo Febo? -zapytała, aby kobieta pomyślała, że jest w temacie zorientowana.

-Kiedy żyła córka Nowackich mieszkała tu z mężem i dziećmi przez jakieś pięć lat. Później zamieszkali  w Mediolanie, a po ich śmierci rodzeństwo zamieszkało u dziadków. Teraz rzadko tu bywają. Aleks prawie w ogóle nie przychodził, a Paulina mieszkała tu ze dwa miesiące jakiś czas temu z narzeczonym. Przenieśli się do nowego budownictwa i jak na razie mieszkanie stoi puste. Nie ma co żałować. Nie byli zbytnio uczynni ani uprzejmi. Może z wyjątkiem Marka. To narzeczony Pauliny. On zawsze się kłaniał, jak się mijaliśmy, pomagał. Teraz podobno chcą na gwałt wynająć. Pójdę już, bo do reszty wykupią mi na bazarku jaja i ser wiejski -dodała na koniec rozmowy tak, jakby się tłumaczyła, że chce odejść.

-A tak proszę pani. Ja tak samo tylko na chwilę tu weszłam. I dziękuję za rozmowę.

Kiedy wyszły na dwór, pożegnały się i rozeszły w dwie przeciwne strony. Ula spojrzała jeszcze na okna bez firan na pierwszym piętrze i poszła w stronę przystanku.

 

Po powrocie do domu czekała na nią niespodzianka. 


 

-Marek tu był -oznajmił jej ojciec, odkładając gazetę.  — Posiedział z półgodziny, wypił herbatę i pojechał. Do pracy musiał wrócić. Ale list zostawił dla ciebie -dodał, sięgając do szafki kuchennej. —Bardzo miły i kulturalny człowiek. A Beatka była nim oczarowana. Przywiózł jej czekoladę i małą fryzjerkę.

-Bo ostatnio jej obiecał taką zabawkę -odparła, zaczynając czytać list.

 

                    Cześć Ula. Przepraszam, że przyjechałem tak niezapowiedziany, ale mam sprawę. Chciałbym zaprosić Cię na sobotę, jeśli masz czas na festyn z okazji 100-lecia istnienia mojej szkoły w Brwinowie. To tam uczył się mój tato i ja przez pierwsze cztery lata, zanim się nie przenieśliśmy do Warszawy. Tato jechać nie może i na mnie padło reprezentowanie Dobrzańskich. Przyjechałbym po ciebie tak około 15-stej, a nie wieczorem. Nikogo tam już nie znam i nie chciałbym czuć się jak kołek w płocie. Jeśli się zgodzisz, zadzwoń do mnie dzisiaj. W domu będę tak od 15-stej  do 17-stej. Mój numer to 123456.

 

Chociaż na sobotni wieczór i tak byli umówieni, to zaproszenie ucieszyło ją i to bardzo. Do tej pory, oprócz zabawy po odpuście kiedy si poznali,  nie byli razem na masowej imprezie. Od razu poszła też na pocztę i zadzwoniła do Marka. Po drodze zastanawiała się, gdzie mieszka, bo na ich poprzednich spotkaniach jakoś nie spytała. Tak naprawdę wiedziała tylko o jego pracy i nic więcej.

Wydarzenia z następnego dnia spowodowały jednak, że całkiem inaczej zaczęła patrzeć na sprawę testamentu i znajomość z Markiem. W piątkowe popołudnie poszła bowiem do swojej koleżanki Marzeny. Dziewczyna była miejscową krawcową i szyła u niej sobie spódniczkę. Zanim jednak Marzena wzięła się za przymiarkę, pokazała Uli miesięcznik Moda i Styl. Gazeta dopiero od niespełna pół roku wydawana była w Polsce i była jedną z pierwszych, w której powiało zachodem. Oprócz wykrojów można było poczytać  w niej o ludziach związanych z modą i telewizją.  

-To nie przypadkiem ten twój Marek, z którym po odpuście tańczyłaś? –zapytała Marzena, pokazując, jej okładkę gazety z kwietnia. — Mówiłaś, że jest strażakiem, a tu firma modowa.

Ula na zdjęcie patrzyła z niedowierzaniem z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że faktycznie był to Marek a drugi, że obok stali oboje Febo, a Marek obejmował Paulinę. Przypomniały się jej również słowa kobiety z kamienicy, że Paulina mieszkała tam z narzeczonym Markiem.

-Bo jest strażakiem -odparła, szukając odpowiednią stronę z artykułem. —Nie musi od razu pracować w rodzinnej firmie. Koleżanka na szczęście tematu nie drążyła i mogła przeczytać tekst.  

 Idąc do domu wyraźnie posmutniała tym, co odkryła i analizowała swoją znajomość z Markiem i artykuł z gazety.

Specjalnie się ze mną zapoznał na tej zabawie? Chciał mnie wykorzystać do zdobycia informacji? Febo przecież wiedzieli prędzej o spadku i mogli go namówić, żeby zainteresował się mną.  Tylko po co ta szopka? Wszystko po to, aby obalić testament, odebrać spadek?  I czy na pewno Marek jest strażakiem? Może chciał, abym nie skojarzyła go z firmą i z nazwiskiem Febo. Tylko skąd te wszystkie opowieści o akcjach? Wyczytał gdzieś albo usłyszał od kolegi strażaka. Jednak, gdy umawiamy się, bierze pod uwagę swoją pracę i to czy ma akurat dyżur. A w gazecie było tylko napisane, że to rodzinna firma, że Krzysztof Dobrzański, jest prezesem i reprezentuje rodzinę Dobrzańskich w interesach, a rodzinę Febo reprezentuje Aleksander, który zajmuję się głównie sprawami z Mediolanu. O Marku nie było nic wspomniane. Ale mówił mi kiedyś, że jak będzie za stary na strażaka znajdzie etat w rodzinnej firmie. Może w tym mnie nie okłamał. Tak czy siak, nie jest ze mną szczery. Może nie jest już z tą Pauliną?  Sprawdzę go. Nie powiem mu, że wiem, o nim więcej niż mi powiedział. Zobaczymy, co zrobi. Do czego się posunie.

 

Marek również nie wiedział, co ma zrobić. Chciał spotkać się jeszcze z Ulą, ale nie dlatego że Febo chcieli, ale że sam chciał. Kiedy więc ojciec poprosił go, aby pojechał do Brwinowa, ucieszył się i postanowił, że weźmie tam Ulę, a nie Paulinę, bo narzeczona takich imprez nie cierpiała. Później postara się czegoś dowiedzieć o jej planach i jakoś zakończyć znajomość z Ulą.

 

Febo tymczasem postanowili mieć plan B i sami rozejrzeć się po Rysiowie. Miejscowa knajpa była miejscem, gdzie można było czegoś się dowiedzieć. Warta tego była nawet specjalnie przebita opona pod barem i brak koła zapasowego. Kiedy wszedł, aby zadzwonić po pomoc, rozejrzał się po lokalu Wersal, aby znaleźć kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Jeden mężczyzna wydawał się odpowiedni.

 

14 komentarzy:

  1. Z odcinka na odcinek jest co raz ciekawiej. Napięcie rośnie niczym u Hitchcocka. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dawkować stopniowo. Jeden szczegół na rozdział.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Mam nadzieję że marek będzie stateczny co do uli a nie będzie oszukiwał jej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz oboje dopiero będą się okłamywać. Ula, że wie, a Marek ki jest.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Brawo za kolorystykę. ✌️���� Piękna kamienica. Choć zaniedbana. Bartuś wkracza do akcji. Fajnie bo to moja ulubiona postać B2 Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obrazek znalazłam w internecie. Daga poniżej wyjaśnia, gdzie się mieści. Tylko z Ulą i Markiem byłoby zbyt nudno. A Dąbrowscy są z tego gatunku, że nie przynudzają.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  4. Ulka przyłapała Marka na kłamstwie? Oj nieładnie. Teraz to ona mu już nic nie powie. Ciekawe czy Marek się domyśli dlaczego? A kamienica jest przepiękna, bo to chyba Kamienica Augusta Mintza przy placu Grunwaldzkim w Szczecinie? Pozdrawiam Daga;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to kłamstwo będzie miało swoje konsekwencje.
      Zdjęcie kamienicy znalazłam w Internecie. Szukałam, jakieś kamienicy i ta mi się najbardziej nadawała. Trochę zaniedbana jakby z przełomu lat 80 i 90. Sprawdziłam i faktycznie to ona jest. Teraz na jednej z grafik jest jakby odnawiana.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  5. Ula trafnie rozgryzła poczynania Marka wobec niej i chyba każdy na jej miejscu uznałby, że Mareczek pogrywa sobie chcąc wyciągnąć jakieś informacje. Cieplakównie wszystko ułożyło się w logiczną całość jak tylko zobaczyła zdjęcie obojga Febo i Marka. Ciekawe, czy uda jej się jeszcze coś ustalić a zwłaszcza to, czy Marek wciąż jest z Pauliną, bo przecież tego nie wie i ciekawe, czy by potwierdził. Ula, to uczciwa dziewczyna i nie znosi manipulacji. Chciałaby wierzyć Markowi, chociaż już teraz wie, że nie powinna. Wylewna sąsiadka ze starej kamienicy chyba bardziej naświetliła całą sprawę zwłaszcza jeśli chodzi o relacje Pauliny i Marka. Na miejscu Uli byłabym ostrożna.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula będzie musiała robić przy Marku dobrą minę do złej gry. I jest w lepszym położeniu niż Marek. Będzie mogła po swojemu prowadzić rozmowę i dalszą znajomośc.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  6. Gdy Ula zobaczyła zdjęcie Marka z Pauliną to wszystko zaczęło jej się układać w całość. Teraz jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich spotkania i jak one będą wyglądały? Młody Dobrzański o niczym nie wie, że Ula widziała jego zdjęcie w gazecie. Rozmowa w kamienicy z Alicją trochę sprawę jej naświetliła i dała do myślenia. Tyle lat nie była w tym miejscu to musiała zobaczyć jak to wszystko wygląda. Febo pojawili się w Rysiowie i będą zbierać informację na temat Uli oraz Cieplaków. Ja się mogę tylko domyślać kogo spotkali w tej knajpie i że, ta osoba wydawała się im odpowiednia. Czy to nie jest przypadkiem Bartek Dąbrowski?
    Czekam na ciąg dalszy tej historii. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trudno się domyślić, że Bartek będzie rozmawiał z Aleksem. Pytanie tylko co od niego wyciągnie. Ule na razie podchodzi ostrożnie do dalszej znajomości z Markiem i będzie trzymała go z dala od spraw spadku. Chociaż on będzie próbował czegoś się dowiedzieć.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  7. Na początku przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Ale najpierw moja choroba a potem jeszcze kilka innych spraw w związku z tym co dzieje się za wschodnią granicą.
    Jak widać kłamstwo ma krótkie nogi. A Febo jak widać nie odpuszczają i sądzę, że nie odpuszczą.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że wojna tak blisko Polski odbija się na psychice. Nie wiadomo jak się to skończy i nie ma za co przepraszać. Ja miałam zaplanowany remont pokoi dzieci na poprzedni tydzień, ale ekipa miała ważniejsze remonty i doskonale to rozumiem.
      W kolejnej części dwie tajemnice nie będą już tajemnicą. I jeszcze małe zaskoczenie.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń