niedziela, 17 listopada 2024

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło 3/3

Po konfrontacji z pracownikami firmy życie Uli zmieniło się diametralnie. Była bardziej tolerowana i przestała być brzydulą. Nawet Pshemko, który z kilkoma wyjątkami, mówił do wszystkich per osoba, teraz stała się Urszulą. Mistrz był wrażliwy na nieszczęścia innych, a historia jej życia wzruszyła go.

Kiedy w pracy zaczęło się jej układać, to pojawiły się zawirowania osobiste.  Zaczęło się od Maćka, a później przeszło i na Marka. Z tą różnicą, że sprawa z Maćkiem się rozwiązała.

Przyjaciel po prostu miał jej za złe, że nie ma dla niego już czasu. Uważał też, że daje się wykorzystywać Markowi i sytuacja jest podobna do tej z Bartkiem, w którym się zakochała i który ją tylko wykorzystywał. Maciek domyślił się też to, co Ula czuje do szefa. 


 

-Ula nie powinnaś sobie nim głowy zawracać. On tylko widzi modelki -mówił jej, kiedy przywiózł ją do pracy. 

-Bo się pogubił, a mnie naprawdę lubi.

-Właśnie lubi a ty go kochasz. To, co innego. Ty i on to dwie inne bajki.

-To moja bajka i nic ci do tego -odparła mu i szybko odeszła.

Szymczyk opamiętał się jednak i postanowił ją przeprosić. Zwłaszcza że zrobiła dla niego coś wyjątkowego.

Marek widział, jak daje jej kwiaty i był ciekawy, co tak naprawdę łączy ją przyjacielem. Pytać samemu było mu głupio, ale okazja sama się nadarzyła, gdy Ula przyszła do niego z zapytaniem.

-Marek te stare biurka, szafki i regały, co stoją w magazynie, są ci potrzebne.

-A, co potrzebujesz do domu?

-Nie dla mnie. Dla Maćka. Chcemy otworzyć biuro rachunkowe i doradztwo finansowe. Lokal już mamy, ale zabrakło na wyposażenie.

-Nie będziemy już tego potrzebować, więc możesz wziąć, co chcesz.

-Przydałyby się dwa biurka, szafa i ze dwa regały.

-Są twoje. Już dawno chciałem się tego pozbyć. Zaraz Ula –zastanowił się chwilę?  — Powiedziałaś mamy. To znaczy, że chcesz zrezygnować z pracy tutaj.

-Nie, nie chcę. Wzięłam kredyt i pomogłam wynająć Maćkowi lokal, kupić komputer, drukarkę i takie tam. Popołudniami będę mu pomagać i w soboty. Jeśli będzie miał dużo klientów. Tyle czasu szukał pracy i postanowiłam wprowadzić mój plan na wypadek, gdybym tu nie znalazła pracy.

-Rozumiem. Piękne kwiaty ci dał. Maciek. Jest czy nie jest twoim chłopakiem.

-Nie jest. Po prostu po części chciał mnie przeprosić i po części podziękować, że pomogłam mu. Znamy się od dziecka i zawsze byliśmy zaprzyjaźnieni. Od czasu jak uczyliśmy się chodzić i mówić.

-To znaczy, że ty z Maćkiem jesteście tak jak ja z Sebą związani i że dla takiego przyjaciela dużo byś zrobiła?

-Dokładnie. Dlatego pomogłam mu z pracą i w podzięce dał mi dzisiaj kwiaty.  

 

Zapchane magazyny ze starymi kreacjami były od dawna problemem do rozwiązania. Ula w końcu znalazła rozwiązanie i zasugerowała, że można by je sprzedawać internetowo.

-Dasz radę i tym się zająć. Już masz sporo obowiązków.

-Nie ja. Maciek mógłby się tym zajmować. Jeszcze tylu klientów nie ma.  Musielibyśmy tylko postarać się o dobrą reklamę i promocje. Druga rzecz i kolejne mogłyby być coraz tańsze.

-Może się udać i zawsze będzie to jakiś zysk.

-I mniej zamożne kobiety będą mogły sobie na nie pozwolić, jak stroje będą po niższej cenie. Tylko z Pshemko trzeba porozmawiać.

-Ja się nim zajmę. Wiem, jak go przekonać.

Po rozwiązaniu problemów z kolekcjami, Ula wpadła na kolejny pomysł, który przyniósłby zyski firmie. Tym razem chodziło o skrawki materiałów, które pozostawały po wykrojach, a z których można byłoby szyć zabawki sensoryczne i inne miękkie zabawki.

-Siostra Maćka projektuje takie zabawki i szyje zwierzątka, owoce, rośliny czy przedmioty -opowiadała Markowi.  — Chce swoją firmę otworzyć, ale boi się i ryzyka. Myślałam, żeby jej pomóc. Tak żeby ona miała zyski i my. To znaczy firma. Jest plastyczką i bardzo ładnie projektuje.

-Świetny pomysł Ula -mówił z entuzjazmem. —A dokładnie jak nasza współpraca miałaby wyglądać?

-Od ciebie zależy. Ona mogłaby projektować i szukać zbytu, a Maciek zająłby się rachunkowością. Albo mogłaby kupować taniej skrawki.

-W takim razie umów nas.

 

Dla Marka kolejna przyjacielska przysługa zarówno dla siebie samego jak i Maćka dziwna nie była, ale jak opowiedział Sebastianowi, to już tak. 

 

-Za dużo tego Maćka Marek. Wprowadza go w sprawy firmy.

-Tylko magazynów. Zabawki inna sprawa.

-Na razie magazynów. Kto wie, czy Ula nie mówi mu, co robimy, albo nie uzgadnia działań.

-Seba. Oni są przyjaciółmi jak my. I po co miałaby to robić?

 

Ula nie tylko służbowe kłopoty Marka rozwiązywała, ale i te prywatne. Głównie te z kobietami. Od czasu jak rozstał się z Pauliną, zaczęły być coraz bardziej natarczywe i chętne, aby zająć miejsce u boku Marka. Ten natomiast chciał się od nich na jakiś czas uwolnić. Klaudia jednego dnia rozgościła się u niego w gabinecie i paradowała w samej bieliźnie. Gdyby sam Marek miał wrócić po lunchu, aż tak złe by to nie było, ale razem z nim na podpisanie umowy miał przyjść Terlecki. Prośby aby wyniosła się z biura nie skutkowały, dlatego Ula posunęła się do szantażu. Wzięła jej markową sukienkę i wymachując nożyczkami zagroziła, że ją potnie, jeśli nie wyjdzie. Pomysł opłacił się, bo modelka momentalnie pobiegła za nią. Kiedy była już w sekretariacie Ula zamknęła drzwi od gabinetu szefa. W tym samym momencie w drzwiach pojawiła się Domi i z jednego kłopotu stworzyły się dwa.

-Ta wariatka chciała pociąć mi sukienkę. Uważaj na nią -mówiła Klaudia, kiedy się ubierała.

-Piękne kolczyki. Jak rozumiem, są od Marka -rzekła Ula do Dominiki.

-Skąd wiesz?

-Marek dał ci kolczyki -oburzyła się Klaudia.

-Zazdrosna?

-Stąd wiem, że od Marka, bo cztery dni temu od firmy APART za udaną współpracę dostał komplet biżuterii -wtrąciła Ula. —Tak się składa, że mi dał bransoletę -rzekła, pokazując drobiazg na przegubie -a niejakiej Mirabelii dał wisiorek. Na wczorajszej gali miała go założonego. Teraz najlepiej będzie, jak obie już sobie pójdziecie. Marek nie ma dla was czasu dzisiaj. Zaraz będzie tu z panem Terleckim dłużej zajęty, a później jedzie z ojcem do lekarza i radziłabym go nie stresować.

-To się jeszcze okaże, kogo wybierze -odparła Klaudia ni to do Uli, ni do rywalki.

Modelki kontra Ula Cieplak zero do dwóch -pomyślała, gdy obie się wyniosły.

Minęły dwa dni, a Ula musiała ponownie ratować go. Tym razem był to dziennikarz Ignacy Gwizdała. Ula była akurat w bufecie, kiedy zadzwonił do niej Marek i powiedział, że ukrywa się u Sebastiana i żeby pozbyła się go. Zadanie było trudne, ale nie do zrealizowania. Wystarczyła jakaś wymyślona pożywka dziennikarska. Stanęła przy drzwiach i prowadziła rozmowę z Elą.

-Ela zgadnij, kogo widziałam kwadrans temu. (…) Julię Kamińską.  Bryluje na zakupach w Złotych Tarasach z jakimś facetem. Widziałam ich, jak szli do kawiarni. A wpatrzeni byli w siebie. Przepraszam Ela, ale kogoś mam w sekretariacie. Pan to, kto? I jeśli czeka pan na Marka, to będzie tak za godzinę, jak nie później –mówiła, patrząc na zegarek. — O trzynastej chodzi na lunch.

- W takim razie wpadnę innego dnia, skoro go nie ma.

-I po kłopocie -powiedziała do siebie, gdy wyszedł.

 

Za pozbycie się obu modelek i dziennikarza spotkała Ulę nagroda, bo Marek zaprosił ją na kolację.  Trochę pechowo wybrał, bo była to restauracja słynąca głównie z sushi, na które była uczulona. Dlatego Ula zaproponowała pobliską naleśnikarnię. Marek zamówił sobie cztery naleśniki. Z cukrem, serem, dżemem i góralski.

-Zjesz tyle -zapytała zdziwiona. — I zamówiłeś trzy dziecięce i słodkie i jeden wykwintny.

-Jak byłem dzieckiem, z pięć zjadałem. A teraz mam większy żołądek. A dlatego takie, bo takie słodkie jadłem jak babcia i mama mi smażyły. A co dla ciebie?  

-Jabłko z cynamonem oraz słony karmel z bananem.

Wraz z sokiem Marek zapłacił sto pięćdziesiąt złotych, ale jak zaznaczył, warto było, bo były prawie tak dobre jak w wykonaniu babci, mamy a później pani Zosi.

-Ja w domu naleśniki robię za grosze i nie chwaląc się, są tak samo dobre.

-To muszę wpaść któregoś dnia. Pomimo nieszczęścia, jakie was spotkało, jesteście szczęśliwi.

-Teraz tak. Ale tuż po śmierci mamy tato długo nie mógł dojść do siebie. Głównie ja zajmowałam się domem, Jaśkiem i Beatką. Jeszcze miałam maturę zdawać.

-I za to cię podziwiam. Jesteś taka rodzinna. Większość dziewczyn, które znam, tak by się nie poświęcały. Zazdroszczę twojemu przyszłemu ślubnemu. Z Pauliną nie miałem prawdziwego domu. Nie gotowała, nie sprzątała. Gdyby była choćby w połowie jak ty i z twoim charakterem, moje życie byłoby zdecydowanie milsze. Tylko nie zrozum mnie źle Ula. Nie szukam kucharki i sprzątaczki.

-Rozumiem przecież. Nie jesteś przecież despotą i nie traktowałabyś kobietę, jak kurę domową.

-No nie. Ja chciałbym tak razem zajmować się wszystkim.

Spotkanie z Markiem spowodowało, że noc miała nieprzespaną, a rano zaspała i z pośpiechu nie zdążyła podkręcić grzywki. Przed pracą miała jeszcze pójść do ortodonty. Już w holu Ania powiedziała jej, że tak jest lepiej. Nawet ubrała się ładnie. Marek również zauważył jej zmianę. 


 

-Nowe image? Do twarzy ci z grzywką na bok.         

-Dzięki Marek. Przypadek, że zaspałam i się nie wyrobiłam. I w końcu mogę się normalnie uśmiechać.

 

Łazienki tego dnia miały należeć do firmy F&D. Tam miał się odbyć pierwszy pokaz za prezesury Marka. Był o tyle ważny, że miały pojawić się na nim goście z zagranicy. W tym pani Krüger z Niemiec, a Ula miała być jej tłumaczką. Kiedy do pokazu został kwadrans, okazało się, że goście z Niemiec stoją w korku i że spóźnią się z pół godziny. Tym samym pokaz miał się przesunąć o tyle samo minut. W tym samym czasie Ula postanowiła się w końcu przebrać się, a nie czekać na ostatnią chwilę tak jak planowała. Poszła go garderoby i wyciągnęła swoją sukienkę z pokrowca. Ta piękna jeszcze godzinę temu sukienka teraz kreacji nie przypominała, bo była pocięta.

-Ktoś musi cię mocno nie lubić i źle życzyć -rzekła modelka Magda.

-Co ja teraz zrobię?  Mam tłumaczyć Marka na scenie. W swetrze nie wyjdę.

-No to byłaby kompromitacja -rzekła modelka Dagmara.

-Ile mamy czasu Ula -zapytała Magda.

-Tak z pół godziny. Pani Krüger dzwoniła i powiedziała, że stoi w korkach. Muszę pójść i uprzedzić Marka.

-Nie ma na to czasu Ula.  My modelki mamy mniej czasu na zmiany. Wyszykujemy cię na wyjście.

-Ale sukienka jest zniszczona.

-Moją weźmiesz. Na początek musimy zwilżyć ci włosy i inaczej je ułożyć. Później szybki delikatny makijaż.  Ula nie stój tak. Idź i zwilż włosy, a ty Dagmara przynieś suszarkę do włosów i szczotkę.

Ula, chcąc nie chcąc zgodziła się i robiła to, co mówiła koleżanka Jaśka. Po kwadrancie miała nową fryzurę, a chwilę później wkładała sukienkę Magdy. Wraz z Dagmarą została delikatnie umalowana. 


 

-Ten, kto ci zniszczył ci sukienkę i jak zobaczy, jak wyglądasz szlag trafi -rzekła Dagmara.

-Dziwnie się czuję. Czy to jeszcze ja -pytała, patrząc w lustro.

-Ty. Będziesz błyszczeć na scenie -odparła Dagmara.

-Nie, nie Ula. Okulary efekt psują -dodała Magda, gdy Ula sięgała po nie. —Musisz dojść do Marka jakoś. Albo Jasiek cię doprowadzi.

-Jasiek będzie lepszym rozwiązaniem.

Parę minut później usłyszała, jak Marek woła ją, więc nie czekając w towarzystwie brata, weszła pewnym krokiem na scenę. Z tą samą chwilą przez widownię przeszedł szmer zachwytu. Samemu Markowi zabrakło z wrażenia słów.

-Ula, czekaliśmy na ciebie -rzekł w końcu Marek.

Dalszy ciąg pokazu przebiegał już bez problemów. Kreacje się podobały, a Ula z tłumaczeniem nie miała najmniejszych problemów. Kiedy znaleźli się już za kulisami, Ula wytłumaczyła mu, co się stało.

-Jak pocięli ci sukienkę? Kto?

-Stawiałabym na Klaudię, bo sama chciałam pociąć jej sukienkę, wtedy, gdy była u ciebie. Ale równie dobrze mogła to być Dominika albo Paulina.

-Paulina raczej nie, bo chyba nie ma jej w Polsce.

W czasie po pokazowym bankiecie Ula bardziej błyszczała niż modelki i znaleźli się chętni, aby w jej towarzystwie spędzić czas. Ona widziała jednak tylko jedną osobę.

Od tego czasu Ula już zawsze wyglądała pięknie, elegancko i naturalnie. W pierwszej kolejności zainwestowała w szkła kontaktowe i nowe stroje. Liczyła, że jak będzie wyglądać tak jak modelki, to Marek zwróci na nią uwagę. Chociaż uważała, że uroda nie jest najważniejsza tylko charakter i wnętrze. Nawet nie wiedziała, że jej ukochany już od jakiegoś czasu tak samo uważał. Było mu po prostu głupio zainteresować się Ulą, gdy ta wypiękniała.

-Zrób coś w końcu Marek -mówił mu przyjaciel. —Chodzisz jak struty. Umów się z nią albo coś.

-Sam wiesz, jak to będzie wyglądać. Będzie myślała, że wygląd się liczy.

-To dalej się zadręczaj.

Dogadanie się, co do swoich uczuć zajęło Uli i Markowi cały miesiąc i ponownie musiało się stać coś złego, żeby na dobre im nie wyszło. Wszystko dzięki Paulinie, która pojawiła się nieoczekiwanie w gabinecie Marka. Ula była wtedy w bufecie i gdy wróciła do sekretariatu byli w centrum kłótni.

-Myślisz, że jak mnie nie ma we firmie i w Polsce nie wiem, co się dzieje. Brzydula już ci weszła do łóżka.

-Po pierwsze nie mów o niej brzydula -przerwał ostro. — Dawno nią nie jest, a dla mnie nigdy nią nie była. Po drugie nie twoja rzecz. Dawno nie jesteśmy razem. Wracając do Uli to najlepsza dziewczyna, jaką znam, tylko ja dla niej nie jestem odpowiedni. Za dużo było w moim życiu kobiet. Ale dla niej mógłbym się zmienić. Nigdy prędzej nie spotkałem takiej kobiety. Ma wszystko, co powinna kobieta posiadać. Jest ciepła, rodzinna, z pięknym wnętrzem. I masz rację, kocham ją. Ale jej uroda to dodatek. Kocham ją za to, jaka jest dobra, uczynna i bezinteresowna. Jest przeciwieństwem ciebie.

-Idiota -odparła i otwarła drzwi. Wtedy też zauważyli Ulę.

-Ula, ile słyszałaś -zaczął Marek.

-To, co najważniejsze, że mnie kochasz Marek i że uroda nie jest dla ciebie najważniejsza. Tak się składa, że ja i ciebie kocham. Od dawna. Zakochałam się, gdy pierwszy raz cię zobaczyłam.

-Miłość od pierwszego wejrzenia. Piękne Ula.

Pewni swoich uczuć nie czekali długich lat ani miesięcy na ślub i pobrali się tuż po Nowym Roku w kościółku w Rysiowie.


 

 W ciągu kolejnych ośmiu lat na świecie pojawiła się trójka ich dzieci. Mikołaj, Dawid i Gabrysia. Ula nie licząc ostatnich tygodni przed porodami i tuż po nich zostawała w domu, a później chodziła do pracy na pół etatu. Czasami, któreś z pociech brała ze sobą, a w opiece pomagali również dziadkowie Dobrzańscy. Kiedy Gabrysia skończyła cztery latka i poszła do przedszkola, Ula pracowała już na cały etat. Razem z Markiem rozwijali firmę, która z każdym rokiem przynosiła większe zyski. Poza tym pani Dobrzańska miała czas, aby zająć się mężem, dziećmi, domem i do tego wyglądała ciągle pięknie i zadbanie.Tworzyli piękną i kochającą się parę.



1 komentarz:

  1. No tak oni jak zawsze muszą najpierw się na cierpieć aby koniec końcem być razem.
    Pomysły Uli na pozbycie się niewygodnych sytuacji są obłędne. I jak zawsze przy tym chronić Marka.
    Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
    Julita

    OdpowiedzUsuń