niedziela, 25 października 2015

Wróżba 2



TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Ula śpiochem nie była. Nawet w weekendy spała najwyżej do ósmej. Dzisiaj w ten niedzielny marcowy poranek również obudziła się wcześnie. Leżała chwilę wpatrzona w okno i na budzący się dzień. Jej rodzina spała jeszcze, gdy ona cicho wymknęła się z domu i poszła do pobliskiego lasu na spacer.
I jak tu wierzyć w przepowiednie Jowity- myślała zrywając bazie. Wiosna za pasem i nic. Żadnego kandydata na męża nie widać. Chociaż w przypadku dziewczyn sprawdziły się. Poprzedni chłopak Eli okazał się draniem i zaczęła spotykać się z Władkiem. Ala coraz śmielej zagląda do ojca, a Iza zaszła w ciążę. Tylko jak zwykle Uli Cieplak nic się nie sprawdziło. Ten, który miał być moim docelowym za dwa tygodnie robi drugie podejście do przyjęcia zaręczynowego. Nie powinnam jednak narzekać i cieszyć się z tych chwil spędzonych razem z Markiem. Od czasu wyjazdu do Berlina jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi albo aż przyjaciółmi. Prędzej byliśmy tylko szefem i asystentką.  I mam, co wspominać. A swoja drogą jak Marek może być z Pauliną. W piątek znowu pokłócili się o listę gości na przyjęcie. Miłość jest jednak ślepa i rozum odbiera.
 
Marek tymczasem we Warszawie podejmował ważne decyzje życiowe. Po piątkowej kłótni z Pauliną do domu już nie wrócił. Chciał mieć spokój wynajął, więc pokój w hotelu na dwa dni i tam się zaszył. W niedzielny poranek po przemyśleniu sprawy i wszystkich za i przeciw gotowy był na starcie z Pauliną i rodzicami. Do rodziców miał bliżej i od nich chciał zacząć rozmowę.  Przed domem zauważył samochód Pauliny, co oznaczało, że Paulina również tam była i zdążyła wyżalić się na niego. Może to i lepiej, że jest, bo nie będę musiał powtarzać się i tylko raz będę przechodził gehennę, którą zrobi mi matka i Paulina. Wziął głęboki oddech i wszedł do domu. W salonie zastał Paulinę. Z kieliszkiem wina w ręku chodziła niespokojnie po pokoju.
-Witaj Paulino.
-Możesz powiedzieć mi gdzie szlajałeś się przez ostatnie dwa dni- spytała opryskliwie nie wysilając się na odpowiedź na jego powitanie. Czyje łóżko tym razem wycierałeś?
-Byłem w hotelu. Sam- szybko dodał chcąc uniknąć kolejnych pomówień, że spędził ten czas z inną kobietą. Musiałem w spokoju wszystko przemyśleć sobie, poukładać. Powiem krótko.  Musimy się rozstać.
-Jak to rozstać? Wyjeżdżasz gdzieś-pytała nie rozumiejąc go do końca?
- Nie Paulino.  Tak zwyczajnie rozstać. Nie będzie ani przyjęcia zaręczynowego, ani ślubu- mówił spokojnie i zdecydowanie. Nie mogę ożenić się z kimś, kogo nie kocham, z kim ciągle kłócę się i kto ma tyle wad.  
- Marek, co ty za głupoty wygadujesz-odezwała się zamiast Pauliny Helena, która schodziła właśnie na dół z mężem i słyszała koniec rozmowy.
-Mamo, tato miło was widzieć- przywitał się.
-Nie mówisz tego poważnie- dodała chwilę później i Paulina, która otrzęsła się po pierwszym szoku.
-Nigdy nie byłem bardziej poważny.
-I mówisz o tym tak spokojnie- wysyczała Febo.  
-A jak mam mówić- spytał kpiarsko? Jak chcesz to będę wrzeszczeć.
 Zdesperowana Paulina wzrokiem poszukała wsparcia u Dobrzańskiej.
-Helenko jak on może mnie tak traktować- pytała i tuliła się w spazmach płaczu. Po tylu latach oddania i bycia razem.
- Nie gorzej niż ty mnie traktowałaś- wtrącił. I zdania nie zmienię.
- Marek przecież jesteśmy narzeczonymi- mówiła ze wzburzeniem.
-Jak dobrze sobie przypominam to nigdy ci się nie oświadczyłem ani nie dałem pierścionka. To ty zaczęłaś nazywać mnie swoim narzeczonym.
 - Marek nie ironizuj- upomniała go matka. Paulina ma rację nie możesz od tak skreślić siedmiu lat wspólnego życia – próbowała przekonywać na spokojnie, jednocześnie uspokoić Paulinę. Macie wspólne wspomnienia, znajomych, firmę, plany. Chcesz to zniszczyć?
- To są twoje plany mamo i Pauliny. Nie moje. Gdybym ją kochał i chciał się ożenić to zrobiłbym to dawno temu a nie czekał te siedem lat.  Mam dość życia z Pauliną. Jej humorów, kłótni, oskarżeń, manipulowania, stawiania warunków, tłumaczeń z wyjść i szpiegowania.  Do tego nie liczy się z moim zdaniem, jest wyniosła, zarozumiała, arogancka, cyniczna, pusta, zawistna i pazerna- wyrzucił z siebie niemal jednym tchem.   
- Za to ty jesteś taki święty-wybuchła z odwetem Paulina. Na okrągło Sebastian, klub i panienki. Co tydzień muszę to znosić, więc nie mów mi o jakiś wyimaginowanych wadach i nie rób wymówek.
-One nie są wyimaginowane- odparł zdecydowanie.
-Paulino, Marek uspokójcie się. Nerwy i wzajemne wytykanie sobie błędów nic tu nie pomogą- odezwał się w końcu Krzysztof. Marek możesz nam wyjaśnić te oskarżenia. Paulina w tym, co powiedziała ma rację. Wiemy jak żyjesz.
- Proszę bardzo tato. Ciągle mnie kontroluje, szuka dowodów zdrady, robi wymówki. W każdej kobiecie, z którą rozmawiam dopatruje się kochanki. Ma obsesje na punkcie szpiegowania mnie. Chyba nie muszę przypominać historii z Ulą.
-Przecież przeprosiłam ją tak jak chciałeś- wtrąciła nieuprzejmie. To, o co ci chodzi.
-Ale uszczypliwości się nie wyzbyłaś. Myślisz, że o tym nie wiem. Zresztą nie tylko do niej jesteś wyniosła i zarozumiała. Do innych również. Zachowujesz się jakby świat należał do ciebie.  
-Marek chyba lekko przesadzasz-wstawiła się Helena za swoją pupilką. Ona jest po prostu dystyngowana.
- Nie mamo. Od dziecka taka była tylko ty tego nie widziałaś albo nie chciałaś widzieć. Już wtedy miałaś wspaniałe plany na naszą przyszłość i klapki na oczach. Pamiętasz jak zabieraliśmy ją do babci- spytał?  Przed Hanią i Bartkiem zawsze chwaliła się lepszymi zabawkami i ubraniami, czym skutecznie do siebie zniechęcała.  Tylko, że ty brałaś to, jako zwykłą dziecięcą zazdrość, a była to już jej ta wyniosłość.  Zresztą te lekceważące traktowanie twojej rodziny mamo zostało jej do dzisiaj.  Niech ci kochana Paulinka wytłumacz, dlaczego wykreśliła z mojej listy gości na przyjęcie zaręczynowe Bartka jego żonę i część moich znajomych- mówił wzburzony podkreślając słowo z mojej listy. No powiedz Paulino- nalegał Marek.
-Nie przepadamy za sobą –odparła błaho i cicho.
- Nie przepadamy za sobą- powtórzył ironicznie. A mam ci przypomnieć, co było z zabawą Andrzejkową. Była jeszcze w planach, a już byłaś niezadowolona, że będziesz musiała tam iść.  W końcu zgodziłaś się tam pójść tylko, dlatego że miała być prasa i Janiak z „Co za tydzień”. Takiej okazji na promocje swojej osoby przecież nie mogłaś przepuścić. A, gdy okazało się, że tobą akurat nie interesowali się to się obraziłaś. Miałaś nawet pretensje, że wydaje firmowe pieniądze na zbytki. Ale o tym, że ty w ciągu jednego miesiąca jesteś w stanie wydać tyle samo jak nie więcej, co ta zabawa to nie pomyślałaś.
-Wybacz, ale mówimy o dwóch różnych rzeczach- przerwała mu. Wydaję moje pieniądze a nie firmowe.
-Jak już to moje-odparł. Nie masz etatu i żyjesz z tego, co ci dam albo z zysków. Tylko do rządzenia jesteś pierwsza.  Tak jak w domu. Wprowadziłaś się na gotowe a chcesz rządzić nim jakby był twój.  Za moimi plecami umówiła się z agentem nieruchomości i chciała go sprzedać – zwrócił się do rodziców. Upatrzyła sobie jakąś willę z basenem w lepszej i droższej dzielnicy w pobliżu Kasprowiczów i Mieleckich. O tym, że w domu nic nie robi, chyba nie muszę mówić.  Jest do tego stopnia leniwa, że nawet nie umie porozmawiać z panią Kasią na temat zakupów czy sprzątania – rzekł i podniósł ręce w geście bezradności.
-Zaczynasz wymyślać- wtrąciła ze złością Paulina. To są tylko nic nieznaczące drobiazgi i nie mogą być powodem rozstania się. Mogę wydawać jej plecenia, jeśli zależy ci na tym-dodała.
- Obędzie się. A z tych drobiazgów jak mówisz usypała się góra śnieżna.  Zapomniałaś już jak nie potrafiłaś uszanować choroby ojca i chciałaś za wszelką cenę zorganizować przyjęcie zaręczynowe dwa dni po ewentualnym wyjściu ojca ze szpitala. Dopiero jak zagroziłem ci rozstaniem wielkodusznie zgodziłaś się je przełożyć.
-Mieliśmy nie wracać do tego-przypomniała matka z lekkim zasmuceniem w głosie. Zrozumiała, że źle zrobiła.
 -Tak mamo tylko, że te jej lekceważące zachowanie nie zdarzyło się po raz pierwszy. Pamiętasz jak poprosiłaś ją o zastępstwo na dobroczynnym festynie przed Bożym Narodzeniem, bo chciałaś być z ojcem w szpitalu-spytał.
- To było dwa dni po operacji ojca. Stało się coś o czym nie wiem?
- Obiecała ci, że wszystkim zajmie się, a była tam tak długo jak była telewizja, czyli jakąś godzinę. Jak tylko zwinęli kamery ona zwinęła się razem z nimi. Zostawiła z tym wszystkim mnie i wolontariuszy, bo miała spotkanie z Matyldą. Plotki z koleżanką były ważniejsze od chorych dzieci- rzekł z satysfakcją, bo matka na jego słowa zareagowała krzywym spojrzeniem.  -Nie mówiłem ci o tym wcześniej, bo miałaś i tak dość zmartwień z ojcem-wytłumaczył.
-Czy to prawda Paulinko- spytała z wyrzutami.
-Wiem, że źle zrobiłam, ale Matylda miała problemy z Mario i chciałam jej pomóc- tłumaczyła się z rozpaczą. Lubię te twoje dzieciaki.
- Jak widzisz mamo dla niej liczy się tylko ona sama, jej rodzina i jej znajomi- zaczął szybko przekonywać, aby Paulina do końca nie zdążyłaby się usprawiedliwić i odzyskać zaufania. Do wieczora mógłbym tak mówić. Ale to, co zrobiła ostatnio to przechodzi ludzkie pojęcie. Okazało się, że wynajęła detektywa żeby mnie śledził. Zdziwiona jesteś, że wiem, prawda Paulino- spytał ją.  Pewnie nigdy nie dowiedziałbym się o tym, ale w piątek przeglądałem przeprowadzone transakcje, a ty byłaś na tyle głupia, że zapłaciłaś za jego usługi wspólną kartą. Okazało się zresztą, że to nie pierwszy raz korzystasz z jego usług.  Co ty chciałaś przez to osiągnąć? Co tobą kierowało?
- Chciałam dowiedzieć się, co łączy cię z tą Cieplak-odpowiedziała obrażonym i zawistnym tonem. Od czasu wyjazdu do Berlina ciągle gdzieś wychodzisz z nią. Założę się, że to ona stoi za tym rozstaniem. 
-Ty chyba do końca oszalałaś- zadrwił.  Ula nie ma z tym nic wspólnego.  Ja sam przejrzałem na oczy. Do tej pory to ja byłem ślepy jak kret. I co ci powiedział ten detektyw-spytał?  Odpowiedzi jednak nie doczekał się, bo Paulina wzruszyła tylko ramionami. -To ja ci powiem, co. Nic, bo nie mam nic do ukrycia a ty sama się pogrążasz. Tyle razy mówiłem ci, że nic mnie nie łączy z Ulą, ale ty i tak mi nie wierzyłaś. I tak miałoby wyglądać nasze życie? Bez zaufania. I co ty chciałaś w ogóle przez to osiągnąć? Zszargać opinie Uli czy mieć satysfakcję, że jednak mam romans z Ulą?
-Zawsze miałeś romanse ze swoimi sekretarkami, dlaczego miałoby być teraz inaczej- pytała z wyrzutami?
-Bo w ostatnich tygodniach zmieniłem się i to po części pod wpływem Uli. Gdybyś nie patrzyła tylko na siebie, ale i na innych zauważyłabyś, to.  Zresztą pewnie i tak gdybyś nawet zauważyła to i tak nie zaufałabyś mi.
-Marek ma rację Paulino- wtrącił zdecydowanie Krzysztof. Brak zaufania dobrze nie rokuje w przyszłość związku. Tak jak i te wszystkie wzajemne oskarżenia. Może, jednak powinniście poczekać z tymi zaręczynami, wyjechać gdzieś, odpocząć od siebie. Czas pokaże czy zatęsknicie za sobą i dojdziecie do porozumienia, czy rozstaniecie się. Ty Paulino powinnaś zmienić swoje postępowanie, a Marek może zmieni wtedy zdanie, co do wspólnej przyszłości. Nic mądrzejszego nie rozsądzimy- dodał na koniec wstając z sofy.
Paulina popatrzyła jeszcze z nadzieją na Helenę. Ona zawsze był bardziej z nią związana. Dzisiaj jednak przychylna jej nie była.
- Krzysiu ma rację. Zaufanie to coś bardzo ważnego. Ja również zawiodłam się na tobie. Prosiłam cię o zastępstwo na festynie i obiecałaś zająć się tym, a okazało się, że było coś ważniejszego.
-Już tłumaczyłam ci, że..- zaczęła szczebiotać Paulina.
- Tak wiem Paulino – przerwała jej Helena. Matylda.  Tylko, że okłamujesz mnie.  Nie mogłaś spotkać się wtedy z Matyldą, bo była w Anglii u matki. Dokładnie pamiętam tamten wieczór. Dzwoniły do mnie i rozmawiałam z obiema. Ja ci z Markiem nie pomogę. Sami musicie dojść do porozumienia. Cokolwiek, jednak zadecydujecie uszanuje to.

Paulina wychodząc od Dobrzańskich była zła. Nie tak wyobrażała sobie koniec tej rozmowy. Myślała, że z pomocą Dobrzańskich coś zdziała, a oni każą jej czekać. Marek natomiast wyszedł szczęśliwy i odetchnął, bo w końcu udało mu się nieco przekonać rodziców, że nieskazitelna Paulina taka idealna nie jest. Paulina to już przeszłość, zaczynam nowe życie i nie zamierzam niczego przemyśleć. Wskoczył do auta i pojechał przed siebie. Chciał pojechać do Sebastiana i uczcić to, ale przypomniało mu się, że ten jest u rodziców. Sam nie wiedział, kiedy znalazł się w drodze do Rysiowa. Był u Uli wcześniej dwa razy, ale po ciemku i tylko przed domem nie był, więc pewny czy trafi. Z pomocą miejscowych dotarł jednak do domu Cieplaków. Ula właśnie nalewała rosół, gdy usłyszeli dzwonek do drzwi. Odłożyła chochle i poszła otworzyć.
-Marek? Co tutaj robisz? Stało się coś-zasypał go pytaniami?
-Cześć Ula. Nie przeszkadzam-spytał. Chciałbym pogadać. Możemy gdzieś wyjść?
-Nie, nie przeszkadzasz- zapewniła. Tylko teraz mam obiad. I wchodź nie będziemy rozmawiać w progu.
Ula zaprowadziła Marka do małej i przytulnej kuchni. Na jego wejście trzy głowy spojrzały na niego z zaciekawieniem. Chwilę później od stołu wstał szpakowaty mężczyzna.
- Dzień dobry. Marek Dobrzański i smacznego- powiedział z uśmiechem do całej trójki.
-Józef Cieplak-odpowiedział ojciec Uli i uścisnął wyciągniętą dłoń Marka. Może zje pan z nami-zaproponował.
-Nie chcę robić kłopotu-powiedział, ale mało przekonująco, bo już sam zapach gotowanych dań był bardzo nęcący.
- To żaden kłopot- zapewniła Ula. Starczy dla wszystkich. A to reszta mojej rodziny. Jasiek i Beatka.
Chwilę później Marek siedział pomiędzy Ulą i Beatką, a na stole przed nim leżał talerz z rosołem. Obiad, choć niewyszukany był jak przyznał Marek bardzo smaczny i upłynął w miłej atmosferze.  Ula obiecała mu również popołudniowe ciasto i kawę. Najpierw poszli jednak na spacer.
-Rozstałem się z Paulina- zaczął rozmowę.
-Jednak. Przepraszam Marek, że to mówię, ale we firmie wszyscy mówią, że wasz związek jest na skraju przepaści.
- A ja właśnie zrobiłem krok do przodu-powiedział i zaśmiał się z własnego żartu. I nie musisz mnie przepraszać, bo to była prawda.
-Miłość nie umiera od tak w jednej chwili-powiedziała nieśmiało. Tak samo jak się nie rodzi.
-Masz racje Ula nie umiera w jednej chwili, ale czy to, co było miedzy mną i Pauliną w ogóle można było nazwać miłością, to wątpię.
-To znaczy, że jej nie kochałeś-zdziwiła się.
-Sam nie wiem-powiedział szybko. Nasz związek to wielki znak zapytania. Znaliśmy się od dziecka i spotykaliśmy często. Później mieliśmy dłuższą przerwę. Ona głównie mieszkała we Włoszech a ja tu. Do Polski na stałe sprowadziła się parę lat temu i zafascynowała mnie jej uroda i temperament w łóżku. Zaczęliśmy, więc spotykać się a matka wykorzystała to, żeby zrobić z nas parę.  W tym wszystkim zapomnieliśmy o uczuciu. Później wkradła się rutyna, doszły wzajemne oskarżenia, a teraz zrozumiałem, że nasz związek był jednym wielkim nieporozumieniem.
-Przykro mi, że tak się to skończyło-skłamała.
-Naprawdę? Bo mi nie.
-A powiesz mi, co się tak naprawdę stało-spytała.  Chyba nie niezakręcona pasta do zębów albo porozrzucane skarpetki.
- Nie, nie Ula.  Nic z tych rzeczy. Od jakiegoś czasu zacząłem zauważać w niej wady i to, że jest bezduszną istotą, dla której liczy się tylko ona sama i pozycja społeczna. A ostatnie dni mnie w tym utwierdziły. Nie mógłbym być z kimś takim.
- Fakt faktem Paulina łatwa w życiu nie jest.
-Delikatnie mówiąc.
- I, dlatego czasami jest lepiej uciąć coś prędzej niż męczyć się później przez całe życie- powiedziała szczerze.
-Tak myślisz.
- Tak Marek.
-To powiedz mi, że dobrze zrobiłem-poprosił.
-Marek tak nie mogę ci powiedzieć, ale podziwiam cię, że odważyłeś się podjąłeś taką decyzję. W takich wypadkach trzeba przede wszystkim myśleć o sobie i o swoim przyszłym życiu, a nie o innych. Skoro jesteś przekonany, że z Pauliną nie byłbyś szczęśliwy to lepiej było to zakończyć.  Nic na siłę.
 -To mi wystarczy.  Wiesz, że zawsze myślałem, że przyjaźń między kobietą a mężczyzna jest niemożliwa, ale my jesteśmy zaprzeczeniem tego- powiedział z radością i blaskiem w oczach. Z tobą mogę o wszystkim porozmawiać, poradzić się, mogę liczyć na ciebie, umiesz mnie rozbawić. I dziękuję ci za to. Poznając cię miałem ogromne szczęście.
- Nie musisz dziękować, bo to jest obustronna sympatia- odparła z równą radością. Ja też lubię z tobą rozmawiać, przebywać w twoim towarzystwie.  A teraz mój przyjacielu zapraszam cię na podwieczorek. Betti pewnie nie może się doczekać ciebie.

Od Cieplaków odjechał dopiero przed ósmą. Ula jeszcze w trakcie podwieczorku zaproponowała mu, aby został na kolacji. Reszta rodziny również była, za więc nie protestował zbytnio. Zwłaszcza, że Cieplakowie byli bardzo mili i czas spędzony tutaj nie należał do straconego. Z Jasiem rozmawiał na temat swojego auta i motoryzacji a z ojcem Uli na temat firmy.  Najwięcej czasu zajęła mu jednak Beatka, bo wdrapała mu się na kolana i zasypała mnóstwem pytań.  Gdyby zobaczył ich ktoś obcy mógłby pomyśleć, że Marek to dobry, stary znajomy.  Kiedy więc stwierdził, że jest tu już długo za długo i pora wracać do domu, całą czwórką odprowadzili go do drzwi. Tam pożegnali się, Marek podziękował za gościnę, a Ula poszła odprowadzić gościa do furtki.
- Jeszcze raz dziękuję za spotkanie i miło spędzony dzień. Twoja rodzina jest niepowtarzalna.
-Nie ma, za co Marek. Nam wszystkim było miło gościć cię. Rzadko podejmujemy gości zwłaszcza takich wyjątkowych jak ty. Byłeś, więc miłym urozmaiceniem. Zwłaszcza dla Betti.
-To prawda twoja siostra jest bardzo…- interesująca-dodał po chwili.
-Raczej wścibska- dodała śmiejąc się. Pytania o zarobki i żonę nie były na miejscu.
- No wiesz Ula równie dobrze mogła spytać mnie skąd biorą się dzieci albo, co było pierwsze jajko czy kura-mówił z rozbawieniem. Nie będę cię już dłużej zatrzymywać. Dobranoc i do jurta-powiedział, popatrzyła chwilę w oczy i cmoknął w policzek. Miłych snów-dodał na koniec.
-Do jutra-zawołała po chwili i Ula, kiedy ocknęła się z zaskoczenia, a on wchodził do samochodu.
  Dzisiaj znów pocałował mnie na pożegnanie- myślała leżąc wieczorem w łóżku. To już trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni. I mam wrażenie, że ten dzisiejszy był bardzo ważny, bo przemyślany a tamte dwa spontaniczne. Ważniejszy nawet od tego w Berlinie, gdy po udanej kolacji z panią Kruger odprowadził mnie do drzwi pokoju, pocałował na dobranoc i powiedział, że jestem jego przyjaciółką. Wspaniale było z nim na tym wyjeździe. Rano praca a popołudniu zwiedzanie. I tak przez cztery dni. Jemu też podobało się. Jak on to powiedział.„ Jesteś całkiem inna niż kobiety, które znam i znałem. Nie marudzisz, nie ciągasz po sklepach, a chcesz jak najwięcej zobaczyć. Nadajemy na tych samych falach Ula.” I to jest prawda. Lubimy te same filmy, długie spacery, niemalże czytamy w myślach.  Może jeszcze nic niestraconego i moja wróżba również się spełni. Pod warunkiem, że Marek zauważy we mnie również kobietę a nie tylko przyjaciółkę. A może tak jeszcze raz pójść do Jowity. Może podpowie mi coś. Albo lepiej nie. Jeśli jest mi pisany to i tak będziemy razem.

sobota, 17 października 2015

Wróżba 1



Firmowa zabawa Andrzejkowa trwała już w najlepsze. Wszyscy bawili się świetnie z wyjątkiem Pauliny Febo. Była zła na swojego przyszłego teścia, że zorganizował ją w takiej formie. Wolałaby spędzić ją tak jak rok temu w mniejszym i stosowniejszym gronie, czyli z Markiem swoim narzeczonym, bratem Aleksem, Dobrzańskimi i kilkoma wybranymi osobami. Krzysztof jednak połączył ją z obchodami trzydziestopięciolecia istnienia firmy i zaprosił wszystkich pracowników biurowca, czyli ponad sto osób. Zmuszona, więc była bawić się wraz z krawcowymi i paniami sprzątającymi, a to urągało jej dumie. W dodatku ciągle musiała pilnować świetnie bawiącego się Marka, który za cel postawił sobie taniec z każdą bawiąca się tu kobietą. Teraz tańczył ze swoja asystentką, szeptali sobie coś do ucha i śmiali się. Zabawy prowadzone przez wodzireja również nie były w jej guście. Tak samo jak wróżby z ciasteczka, lanie wosku, losowanie fantów, czy obecność wróżki Jowity. To ona, jednak skupiała najwięcej uwagi bawiących się tam osób. Bufetowa Ela zapalona maniaczka wróżb i horoskopów postanowiła skorzystać z porady. Zaciągnęła również Ulę Izę i Alę.
Ula słuchała jej wróżb, ale osobiście nie wierzyła w te przepowiednie, chociaż pokrywały się częściowo z tym wszystkim, co się dzieje wokół jej przyjaciółek.  Z Eli kart wynikało, że obecna znajomość źle się skończy, ale jest ktoś blisko niej wart jej uczucia.  -Nieśmiały, ale dobry i uczciwy i zajmie się tobą i twoim synkiem zapewniała Jowita.  Ali zaś mówiła o tym, że od dawna jest sama i ciągle opłakuje i wspomina dawną miłość, a życie toczy się dalej.   -Wiekiem się wymawiasz, a miłość w twoim wieku to nie grzech przekonywała. Inni potrzebują twojej miłości i możesz ich obdarować. Najbardziej jednak ucieszyła Izę, bo z jej kartach wyczytała duże zmiany, które zajdą w życiu jej i jej męża.
- A ty nie chcesz wiedzieć, co cię czeka- spytała Uli. Tak dobrze ci z oczu patrzy.
- Ja- spytała? Nie bardzo. Limit szczęścia już chyba został wykorzystany przy Ali, Eli i Izie-odpowiedziała.
-Nic nie wiadomo, co w twoich kartach jest napisane – odrzekła i nie zważając na Ulę rozłożyła karty.
-Smutne i ciężkie życie miałaś i szybko musiałaś dorosnąć- zaczęła. Wszystko się jednak zmieniło i los uśmiechnął się do ciebie. W miłości również nie miałaś szczęścia. Teraz nie jest lepiej. Jest ktoś z ciemnymi włosami i kochasz się w nim skrycie, ale bez wzajemności i szans na bycie razem.
-Ula jest ktoś i nic nam nie powiedziałaś- przerwała Ela. Znamy go?
-Nie- odparła szybko. To ktoś z Rysiowa. Dajcie skończyć.
- Los jest jednak przewrotny i to, co dzisiaj wydaje się nam nie możliwe, niedozwolone wręcz nierealne jutro może okazać się całkiem inne.  Zauważy cię, dostrzeże twoje piękno wnętrza i zyskasz jego serce. Wiosna będzie tym czasem, kiedy zacznie rozkwitać wasza miłość, a jesień ją przypieczętujecie.  Jesteście sobie przeznaczeni i nic i nikt tego nie zmieni.
Marek stał nieopodal i przysłuchiwał się przez chwilę z rozbawieniem wróżbie Uli.
-Ale chyba ten ktoś nie zabierze mi Uli na stałe pani Jowito – zapytał. Tego bym nie zniósł. Ula jest moją asystentką i bez niej nie dałbym sobie rady. Związani jesteśmy na libor i wibor jak mówi Ula.
- Żebyś wiedział mój drogi. Na śmierć i życie albo, jak kto woli na dobre i na złe-odpowiedziała. Ale to chyba dobrze, że znajdzie tą jedyną i prawdziwą miłość i będzie szczęśliwa, prawda. Może ci również powróżyć- spytała. Wyznaczona narzeczona nie znaczy przeznaczona. Nie wiadomo, co życie ci pisze- dodała tajemniczo.
 -Czemu nie - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- O tych licznych romansach i zranionych kobietach nie będę mówiła. Tak jak o Paulinie i Klaudii. Oba te związki są bez przyszłości i dawno temu powinny się zakończyć. Pierwszy jest nieporozumieniem i zły, a drugi nigdy nie powinien się zacząć. Same kłopoty tylko masz z tego- mówiła jak dla dziewczyn za bezpośrednio. A teraz do rzeczy. Pojawi się, ktoś nowy- powiedziała pokazując jedną z kart. Ktoś, kto już jest, blisko ale jeszcze nieodkryty.  Zmieni twoje życie na lepsze i stanie się to w ciągu najbliższego roku.  Przed tą miłością nie uciekniesz- oznajmiła z uśmiechem. Związani będziecie na libor i wibo jak mówi Ula.
-Tu jesteś kochanie, a ja wszędzie cię szukam- przerwała im Paulina. Wróżysz sobie- spytała?
- Tak- odpowiedział z lekką obawą o to ile usłyszała narzeczona.   
- I co ci powiedziała. Coś o nas?
-Nic ważnego i o niczym, o czym bym nie wiedział- odpowiedział wymijająco. Uli za to wywróżyła wielką miłość. Pozazdrościć tylko takiej wróżby.
- To może i ja skorzystam- spytała demonstracyjnie biorąc Marka pod rękę.

-Paula chyba nie wierzysz w to, co mówiła Jowita- uspokajał ją chwile później próbując za nią nadążyć.
 - Nawet tej twojej brzyduli powiedziała, że czeka ją miłość a mi, że nic nie jest na stałe i wszystko może runąć jak domek z kart- mówiła ze złością.
- Tyle razy mówiłem ci, że nie masz tak mówić o Uli. I nie powinnaś niszczyć Jowicie kart.
-Upokorzyła mnie-odparła opryskliwie. Zabrzmiało to tak jakbyś miał mnie zostawić.
- Nie Paulino. Jowita powiedziała, żebyś pamiętała o tym, bo niepielęgnowana miłość zwiędnie jak kwiat.  A to, co innego. W dodatku nie dałaś jej skończyć wróżby.
-Po, co miała kończyć. Żeby powiedziała mi, że mnie zostawisz.
     
 Tymczasem Ula próbowała wytłumaczyć i przeprosić Jowitę za zachowanie Pauliny.
- Ona jest bardzo przewrażliwiona na punkcie Marka i na wszystkim, co się z tym wiąże. Zwłaszcza na ślubie. Planuje go od dawna i nie przewiduje, że może być inaczej.
- To nie twoja wina dziecino i nie musisz mnie za nią przepraszać- odpowiedziała.  Mama Marka jest moją znajomą i miałam okazję poznać ją u Dobrzańskich, więc wiem, jaka jest.  Już wtedy wydawała mi się niesympatyczna, a w jej oczach było dużo złej energii. I dziwię się Markowi, że z nią jest. Znam go od dziecka i nigdy nie dawał sobą manipulować- mówiła z politowaniem.  A ty Ula powinnaś wyeksponować oczy. Są nie tylko piękne, ale i szczere.   Te okulary są zdecydowanie niemodne i nie twarzowe. I przepraszam, że mówię ci to tak, wprost ale taka już jestem. Zresztą wróżka zawsze prawdę ci powie.  Proszę to moja wizytówka- powiedziała podając mały kartonik. Wpadnij do mojego zakładu a ja dopasuje ci jakieś zgrabne okularki albo szkła kontaktowe.
 -Zakład optyczny „Jowita” przeczytała na głos.
-Dziwicie się i jesteście rozczarowane, prawda- spytała dziewcząt. Z samego wróżenia nie wyżyłaby- tłumaczyła się. Moja babka i matka tylko tym zajmowały się, ale teraz są inne czasy i wróżką jestem po godzinach. Zapewniam jednak, że znam się na jednym i na drugim. Wszystko, co mówiłam wam wkrótce sprawdzi się- zapewniała z uśmiechem.
 Tuż przed północą i końcem zabawy przyszedł czas na punkt kulminacyjny, czyli losowanie fantów. Każdy los był wygrany, więc wszyscy czekali na nie z niecierpliwością. Nagrodą główną był laptop, ale reszta nagród też nie była zła i po zakończeniu wszyscy byli zadowoleni. Najbardziej chyba Ula, bo to ona trafiła na kolację z Markiem. Co prawda najpierw padło na pana Karola, ale losowanie powtórzono, bo musiała to być kobieta. Do domu wracała, więc szczęśliwa i długo rozpamiętywała zabawę i czas spędzony z Markiem. Wspólny taniec, rozmowę i wróżbę. Zwłaszcza to ostatnie najbardziej tkwiło w jej głowie.
 To mało prawdopodobne, a nawet całkiem nieprawdopodobne, żebym miałaby wyjść za mąż w ciągu roku i to w dodatku za Marka- myślała późną nocą próbując zasnąć. Jowita to na pół wróżka to po pierwsze, po drugie to znajoma Marka i pewnie naopowiadał jej o mnie już prędzej, a po trzecie nigdy w horoskopy i wróżki nie wierzyłaś, więc wybij sobie ten scenariusz z głowy zanim zaczniesz wierzyć w horoskopy jak Ela.  
Niedziela ciągła się jej jak nigdy dotąd. Chciała żeby był już poniedziałek, a najlepiej wtorek. Z nudów zaczęła przygotowywać się do wyjścia i przeglądać szafę. Restauracja Książęca to nie budka z zapiekankami- myślała. Muszę ubrać coś eleganckiego. Wybrała, więc ciemną garsonkę, którą kupiła na żałobę po mamie i dopasowała do tego białą bluzkę. Postanowiła również, że skorzysta z oferty Jowity i zmieni okulary. Te, które miała kupiła przed maturą i czasy świetlności miały za sobą.  Zadzwoniła do niej i umówiła na poniedziałek.

 Marek tymczasem łatwo z narzeczoną nie miał. Na zabawie dała się jakoś udobruchać, bo nakłamał jej i zapewnił, że w jego wróżbie była mowa o wielkich zmianach w przyszłym roku, a to nie może nic innego znaczyć jak ślub. Humor popsuł się jej, jednak znowu, gdy okazało się, że na kolację Marek pójdzie z nienawidzoną Ulą. Tym bardziej, że Dobrzański ucieszył się z wyniku losowania i od razu umówił się na wtorkowy wieczór. Sposobności na pokazanie swojego niezadowolenia na zabawie jednak nie miała, więc dopiero w drodze do domu dała upust swojej złości.
-Mam nadzieję, że odwołasz te spotkanie albo pójdziesz gdzie indziej- zażądała.
-Dlaczego-spytał spokojnie?
-Bo nie ma ogłady towarzyskiej na przebywanie w takich miejscach.  Ani ogłady, ani wyglądu, ani odpowiedniego stroju. Popełni jakąś gafę i możemy zapomnieć o Książęcej jak o Senatorskiej. Zapomniałeś już jak oblała mnie winem na letnim pokazie albo jak zachowała się w czasie spotkania z Terleckim i jak wtargnęła na korty tenisowe. Do dzisiaj boję pokazać się w Senatorskiej.
-Ja żadnych obiekcji nie mam- odpowiedział. I nie mam zamiaru nic odwoływać ani zmieniać. Pójdę na te spotkanie czy ci się to podoba czy nie. I nie przekonasz mnie do zmiany decyzji.
- Jak chcesz. Ja tylko cię ostrzegam- powiedziała obrażonym tonem. Zrobi coś głupiego to ty będziesz się wstydził a nie ja.  I może wtedy zaczniesz doceniać również Wiolettę a nie tylko brzydule.  Ona przynajmniej ma klasę i wie jak ma się zachować.
-Wioletta i klasa nie rozśmieszaj mnie. Ona nie ma ani klasy ani rozumu.
-Ale nie robi pośmiewiska z siebie, a brzydula tak- próbowała przekonywać.
-Mówiłem ci, że masz przestać o niej tak mówić- powiedział ostro. I przestań zachowywać się zawistnie. Ula nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.
-Nie zasłużyłam- zaśmiała się ironicznie. Przez nią zostałam poniżona i ośmieszona.
- Przez nią. Nie żartuj sobie. Czym ona mogła cię urazić Paula, czym?  Wiem. Chodzi ci o te przeprosiny, prawda- spytał i spojrzał na nią z pogardą. Należały się Uli, więc teraz nie rób z siebie ofiary losu. Od czasu jak pojawiła się we firmie razem z Wiolą dręczyłyście ją i robiłyście wszystko żeby odeszła.  Wymyśliłaś intrygę o raportach i donosach i pozwoliłaś na szydzenie z niej tylko, dlatego żeby to Wiola była jedyną moją sekretarką i szpiegowała mnie. Nie mogłem pozwolić na takie traktowanie Uli i uprzedzałem, że jak ktoś będzie dalej kpił albo poniżał Ulę to poniesie karę. Wszyscy dostosowali się tylko ty z Wiolą nie, więc kara musiała być. Myślałaś, że skoro jesteś współwłaścicielką firmy to ciebie to nie dotyczy?
-A ty musiałeś zrobić z tego takie przedstawienie- spytała zaciekle.  Jeszcze trochę a musiałabym przepraszać ją na kolanach.
 -Inaczej tego byś nie zrozumiała, ale widzę, że na błędach jednak się nie uczysz.
- Wiesz, co wolałam już jak miałeś piękne sekretarki- powiedziała z pogardą. Przynajmniej wykorzystałeś je i szybko pozbywałeś się, a tą będę musiała znosić nie wiadomo jak długo.
-Chyba nie mówisz tego poważnie –spytał.
-Bardzo poważnie- odpowiedziała wysiadając z auta.

 Jej życzenie o pięknej asystentce dla Marka ziściło się i to szybko. W poniedziałek po pracy Ula pojechała pod wskazany adres na wizytówce.  Pojechała po okulary a wróciła z nową fryzurą i sukienką.  Jowita już na nią czekała wraz z dwiema koleżankami. Wybrała dla niej ładne okulary, dała na próbę szkła kontaktowe i zaproponowała zmianę fryzury. Chwilę później siedziała po drugiej stronie korytarza w salonie fryzjerskim „Beata”. Właścicielka osobiście się nią zajęła. Wyrównała końcówki, zaczesała grzywkę i przyciemniła włosy. Co prawda tylko szamponem koloryzującym, bo Ula bała zaryzykować trwałego koloru, ale efekt był i tak był piorunujący. Kupno eleganckiej sukienki w zaprzyjaźnionym butiku było tylko już formalnością. Dwie godziny później trzy przyjaciółki z zadowoleniem patrzyły na efekt swoich działań. Ula wyglądała skromnie, ale i z klasą. Dostała jeszcze od całej trójki zestaw do makijażu i lekcję jak go zrobić. Z galerii wychodziła, więc szczęśliwa.
-Szkoda, że nie zobaczę miny Pauliny i Marka jak cię jutro zobaczą- rzekła Jowita odprowadzając Ulę. Jedna będzie zachwycona a druga kwaśna- dodała i zaśmiała się filuternie. I baw się dobrze na jutrzejszej kolacji.  Marek pomimo tego, że jest, jaki jest to dobry chłopak- zapewniała. To on jest twoją miłością, prawda.
- A pani skąd wie- spytała.
- Karty powiedziały mi, że to ktoś z pracy i widziałam jak na niego patrzysz. Nie wspominałam o tym na zabawie, bo nie chciałam stawiać cię w niezręcznej sytuacji przed przyjaciółkami. Od razu domyśliłyby się, o kogo chodzi. Zawalcz o niego- powiedziała i wzięła Ule za rękę dodając jej pewności. Wiesz przecież, że” Jeśli się czegoś naprawdę pragnie, jeśli się do tego dąży to laur zwycięstwa musi należeć do nas.”
- Naprawdę myśli pani, że ja i on- spytała z powątpieniem.
-Kochanie księga losu jest otwarta i od ciebie zależy czy w przyszłości zjesz tego cukierka.

Pojawienie się odmienionej Uli we firmie wywołało poruszenie. Nikt nie mógł nadziwić się jej delikatnej urodzie. Na Marku również zrobiła wrażenie. Patrzył na Ulę z takim samym podziwem jak na kobiety, z którymi spotykał się. Jest piękna i interesująca. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli, bo Ula była za porządna na romans i zbyt cenna, jako pracownik, aby stracić ją. Zachwyt Marka nie uszedł uwadze Pauliny a jej mina dokładnie to odzwierciedlała. Była kwaśna i zła.
Kolacja we dwoje udała się znakomicie. Już prędzej obiecali sobie, że tematów firmowych nie będą podejmowali i będzie to całkowicie prywatne wyjście. Stolik zamówiony mieli na siedemnastą trzydzieści, ale z pracy wyszli tuż po zakończeniu jej i poszli na spacer.  To Marek zaproponował jej tą przechadzkę w chwili, gdy Ula zastanawiała się, co zrobić z tym wolnym czasem od końca pracy do kolacji. Park, chociaż był to już początek grudnia i po polskiej złotej jesieni nie było śladu wyglądał bardzo ładnie. Uroku dodawały mu latarnie, które rozświetlały alejki i chroniły przed zapadającym zmrokiem. Nawet zimny wiatr nie przeszkadzał im w spędzeniu tego czasu miło. Jest bardziej inteligentna niż myślałem. Całkiem inna niż modelki czy panienki z klubu, które nadają się tylko do łóżka- myślał Marek. Ula również była pod wrażeniem Marka. Prywatnie jest całkiem inny, niż jako szef. Mogłabym z nim rozmawiać godzinami i nie znudziłoby mi się.  Na koniec spaceru poszli jeszcze nad staw obejrzeć kaczki i skierowali się w stronę restauracji. Na dobry początek zamówili herbatę ze sokiem malinowym a później Ula zdała się na Marka i pozwoliła wybrać mu dania. Zaproponował, więc Uli polędwiczki cielęce smażone na maśle podawane z kremowym sosem Dijon z krokietami ziemniaczanymi nadziewanymi parmezanem i szpinakiem. Jedzenie jak przyznała Ula było znakomite i trafiło w jej gusta. Po kolacji poszli jeszcze do kina.  Oboje i tak chcieli kiedyś pójść i obejrzeć ten film skorzystali, więc z okazji i poszli razem. D0 domu wrócił, więc później niż zamierzał z nadzieją, że Paulina będzie już spała.
- Nie powiesz mi, że przez siedem godzin jadłeś kolacje-spytała oskarżycielsko. Wiola powiedziała, że wyszliście o szesnastej.
-Nie. Byliśmy jeszcze w kinie a później odwiozłem Ulę do Rysiowa. Nie jesteś ciekawa jak było. Sześć razy dzwoniłaś do mnie.
- Nie- odburknęła.
- Ala i tak ci powiem. Nic złego się nie stało- rzekł z nieukrywaną satysfakcją. Żadnych stłuczonych szklanek, wylanych win, mlaskania.
- To dobrze- odparła. Skoro obyło się bez wpadek to będzie mogła pójść z tobą na te przyjęcie do Lewandowskich- oznajmiła mu demonstrując swoje fochy. Ja, jednak nie mogę pójść. Mam inne plany.
-Aleks, Wiola czy otwarcie nowego salonu piękności-spytał nie wierząc w jej te ważne sprawy.
-Nie bądź złośliwy-odburknęła tylko nieuprzejmie i naciągnęła na siebie kołdrę.

 Ula była zaskoczona zaproszeniem na przyjęcie. Marek już prędzej wspominał o nim i o tym, że idzie tam z Pauliną a teraz proponował jej te wyjście.  Powiedział też o powodach, dla których zaprasza ją. Było jej trochę przykro, że jest tylko zamiast Pauliny, ale z perspektywą spędzenia wieczoru z Markiem była to mała niedogodność i zgodziła się.
-A, co z Pauliną- spytała jeszcze. Nie będzie miała nic przeciwko temu, że mam iść z tobą. Nie przepada za mną.
- Bez obawy Ula. Paulina sama mi to zaproponowała, więc nie musisz się o to martwić.
-To dobrze-odparła z ulga.  I zrobię wszystko, aby ten wieczór był udany i niezapomniany. Nawet, jeśli mam być tylko kołem zapasowym- pomyślała.

Dom Lewandowskich był ogromny, bardziej elegancki niż myślała i już na początku przyjęcia pożałowała, że zgodziła się przyjść.
- Nigdy nie byłam na takiej oficjalnej kolacji- tłumaczyła Markowi swoje obawy.  Boję się, że teraz naprawdę mogę popełnić jakąś gafę. Nie chciałabym wprowadzić niepotrzebnego zakłopotania ani stawiać ciebie w niezręcznej sytuacji.
- Nic takiego się nie stanie a otrzęsiny miałaś na kolacji w Książęcej- przekonywał ze swoim pokazowym uśmiechem. To będzie kolacja biznesowo- towarzyska, więc przydasz mi się w rozmowach.
 Kolacja szybko minęła i wbrew obawą, że może stać się coś nieprzewidzianego nic takiego się nie stało. Gospodarz był zauroczony towarzyszką Marka.  Ula z wyczuciem uczestniczyła w rozmowach i równie chętnie słuchała innych. Dobrzański dostał nawet pochwałę od pana Lewandowskiego, który stwierdził, że towarzystwo Uli jest bardziej interesujące niż Pauliny.
Paulina natomiast szybko pożałowała swojej decyzji, bo dzień po przyjęciu znajome doniosły jej jak bardzo wszyscy zachwyceni byli Ulą i jak świetnie Marek bawił się w jej towarzystwie. Ze spotkania z przyjaciółkami od razu pojechała do firmy.
-Sama chciałaś, żeby ją zabrał, więc nie rób mi teraz wymówek-bronił się Marek po jej wybuchu złości.
-Ale nie musiałeś się też aż tak dobrze bawi się.
-Nic nie musiałem robić. Ula jest inteligentna, umiała rozmawiać na wszystkie tematy, ma swoje zainteresowani. Sama zyskała sympatię.
-Ona interesująca nie kpij-odpowiedziała i zaśmiała się. To zwykła kuchta z zapadłej wiochy. O czym można z nią rozmawiać. Chyba tylko o tych jej sławnych pierogach.
- Można gotować, sprzątać i prać a jednocześnie być interesującym człowiekiem- mówił z nieukrywanym podziwem. Ona właśnie taka jest. Nikt nie mógł uwierzyć mi, gdy powiedziałem, że przez ostatnie sześć lat zajmowała się domem i jednocześnie studiowała.  Teraz też ma czas i na prace i na dom i na swoje zainteresowania.  A właśnie Paulino, co ty robisz cały dzień w domu-spytał. Kiedy wychodzę śpisz, we firmie pojawiasz się sporadycznie, nie gotujesz, nie sprzątasz. Więc, co zajmuje ci tyle twojego bezcennego czasu, że nie miałaś czasu na te przyjęcie.  Zakupy, fryzjer, kosmetyczka, spotkania z koleżankami. I co jeszcze. Masz jakieś zainteresowanie, bo z tego, co wiem to oprócz mody i urody nic innego cię nie interesuje. Umiesz, chociaż uprasować koszulę?
-Do tej pory ci to nie przeszkadzało, ale od czasu jak pojawiła się ta pokraka to…
-Licz się ze słowami Paulino-przerwał jej ostro.
-A ty zdecyduj się czy chcesz mieć w przyszłości piękną i zadbaną żonę, czy kurę domową- odpowiedziała obrażonym głosem i wyszła z jego gabinetu.
Niespełna dwa tygodnie od czasu zabawy Andrzejkowe Marek zrozumiał, że jego narzeczona jest nie tylko wyniosła i zarozumiała, o czym wiedział prędzej, ale również cyniczna, ma w sobie dużo zawiści i jest pusta.