Dowódca zastępu strażaków czasu nie marnował i zbierał
kolejne informacje o budynku. Z pomocą ochroniarzy zlokalizował największe
zadymienie, a od Turka dowiedział się, że drzwi do gabinetu prezesa tak łatwo
się nie wyłamie. Skierował też na piąte piętro strażaków. Dojechała również
policja i karetki pogotowia. Część osób, które później opuściły zadymione
pomieszczenia miały bowiem podrażnione oczy i kaszel i potrzebowały pomocy
medycznej. Przed firmą pojawił się również nieoczekiwanie Febo.
- Aleks- wyjąkał Adam.
-Jest tu Paulina- zapytał bez uprzejmości.
-Z Markiem w jego gabinecie zamknięci- mówił do
odchodzącego Febo w stronę dowódcy i drzwi wejściowych. Chciał wejść, ale jeden
ze strażaków zagrodził mu drogę.
-Tam jest moja siostra i ma pistolet- tłumaczył ze
zdenerwowaniem. —A kiedyś powiedziałem jej, że to straszak.
- Mamy takie przepisy i nie może pan wejść- nie ustępował
strażak.
-Pan nic nie rozumie- przerwał ostro. —Dobrzański to jej
były narzeczony. Porzucił ją jakieś dwa tygodnie temu, a jutro właśnie miał być
ich ślub i boję się, że może robić jakieś głupstwo. Przez ostatnie dwa tygodnie
byliśmy w Mediolanie i raz była w euforii, a dzień później przygnębiona. Wczoraj
rano nic mi nie mówiąc, przyleciała do Polski sama i długo nie mogłem
skontaktować się z nią. Dopiero wieczorem
zadzwoniła do mnie i powiedziała, gdzie jest. Dzisiaj wsiadłem w pierwszy lepszy samolot i
prosto z lotniska pojechałem do domu, ale nie było jej, a w sejfie brakowało
broni. Zadzwoniłem do niej i powiedziała mi, że sama załatwi sprawę z Markiem. Nie
wiem, co planuje i czy ten pożar to jej zasługa, ale boję się, że może udać
przed prezesem scenę samobójczą i zabić się naprawdę. Czy teraz rozumie pan,
dlaczego chcę tam wejść? Mogę ją uspokoić.
-Nie możemy wpuścić pana, dopóki nie opanujemy i nie
zlokalizujemy zagrożenia – mówił stanowczo
strażak.
Kolejne sekundy wydawały się dla Marka długimi minutami.
W dodatku nie słyszał już dobijającego się Adama. Nie wiedział, czy leży przed
drzwiami nieprzytomny, czy może zbiegł na dół.
-Porozmawiajmy spokojnie- mówił tymczasem Marek. —Nie rób
głupstw. Naprawdę chcesz mnie zabić i iść do więzienia.
-Okno Paulina, robi się naprawdę duszno- prosił, luzując
krawat i podchodząc delikatnie do okna.
-Jesteś dziwką w męskim i najgorszym wydaniu- mówiła, nie
zważając na jego prośby. —Tyle razy zdradzałeś mnie, z kim popadło. Nawet tutaj
na tej kanapie czy biurku. Z Klaudią, Domi, każdą inną modelką, sekretarką czy
panienką z klubu. Ciągle słyszałam albo
czytałam o tych twoich podbojach i kolejnych romansach. Nikt mi tego prosto w
twarz nie powiedział, ale czułam się poniżana i ciągle słyszałam te szepty
wyszydzania. Oczywiście ty nie przejmowałeś się tym, jak ja się czuję, wiedząc
o tym wszystkim. To co dla ciebie było nic znaczącego dla mnie było
pośmiewiskiem i katorgą. Robiłeś ze mnie pośmiewisko i teraz zapłacisz mi za to
wszystko- mówiła z rozjątrzeniem w głosie.
-Paula, tłumaczyłem ci, że gdybyśmy kochali się naprawdę,
to między nami byłoby dobrze- wtrącił,
próbując coś wskórać.
-Zmarnowałeś mi siedem lat życia, odebrałeś dom, marzenia
i teraz odpłacisz mi z to z nawiązka- mówiła, rzucając na blat biurka małą
paczuszkę, a którą wyciągnęła chwilę prędzej z kieszeni.
-Po co mi żyletki? - zapytał, spoglądając na pudełko i przełykając
ślinę. —Mam sobie żyły podciąć?
-To byłoby zbyt łagodne Marco. Chcę oszpecić cię, żebyś
nie był już taki piękny i słodki. Twój oszpecony wizerunek, twarz w bliznach
mnie w zupełności usatysfakcjonuje. Zobaczymy czy dalej będziesz taki
uwielbiany i pożądany. Potnij się po
twarzy- zażądała. —Tak na początek.
- Paula chyba żartujesz? - pytał z kamienną twarzą.
-Wyglądam na taką- rzekła bez mrugnięcia oka.
-Ale Paula- próbował znaleźć jakieś argumenty. W duchu
modlił się też o jakiś cud.
-Chyba że wolisz, żebym zażądała coś więcej – dodała,
zniżając pistolet. —Mam coś ci
przestrzelić. Albo zabić, tak jak obiecałam ci to kiedyś. Nie umiem strzelać,
to wszystko może się wydarzyć. Twój wybór.
-Paula pójdziesz do więzienia, za to co robisz-
argumentował. —Pomyśl o moich i zarazem twoich rodzicach.
-Oni mnie również zawiedli- wtrąciła. —Rób, co ci każę.
Chwilę później stał się cud, o jaki modlił się Marek, bo
Paulina strzeliła w górę i trafiła w lampę. Odłamki szkła rozproszyły się po
niej, lampa zaiskrzyła, a Paulina straciła na chwilę koncentrację. To
wystarczyło, aby Marek doskoczył do niej, wyrwał pistolet z rąk i odrzucił na
bezpieczną odległość. Febo jednak w
odwecie zaatakowała go i jej ostre paznokcie znalazły się na policzkach Marka. Odpowiedź
Dobrzańskiego była szybka, bo uwięził ją w swoich ramionach. Z miotającą się Pauliną próbował otworzyć
drzwi i dotrzeć do okna, bo dym ciągle dawał się we znaki. Lampa również ciągle
niebezpiecznie tliła się i mogła w każdej chwili spowodować pożar. Miał jednak
przewagę siłową i udało mu się z jednym i drugim. W drzwiach pojawił się również strażak i mógł
nieco zelżyć uścisk trzymający Paulinę. To jednak wykorzystała Febo i z całej
siły pchnęła Marka na szafę. To zaś spowodowało, że uderzył o kant i stracił na chwilę przytomność. Jeden ze strażaków
zajął się nim a reszta niebezpieczną lampą i Pauliną. Prędzej zaś pogasili
świece dymne, zgasili niewielki ogień w męskiej toalecie spowodowany wybuchem
małej petardy i pootwierali okna w całym budynku.
Ula tymczasem w swojej sali z niepokojeniem oglądała stołeczne
wiadomości. Dziennikarka będąca przed
firmą informowała, że sytuacja została już opanowała i według słów strażaka
nikt poważnie nie został ranny. Wszystko to było udokumentowane również filmem
i Ula mogła zobaczyć spanikowanego Pshemko, Izę korzystającą pomocy lekarza i
Wiolettę przechodzącą obok kamer. Na sam koniec redaktorka oznajmiła, że w
budynku pozostaje jeszcze prezes F&D Marek Dobrzański i współwłaścicielka i
była narzeczona prezesa Paulina Febo. Po tych ostatnich nowinach Ula ponownie
zadzwoniła do Ali i dowiedziała się nieco więcej. Kadrowa, która nie wiedziała
jeszcze nic o szantażu Pauliny i zagrożeniu, w jakim był naprawdę Marek
powiedziała jej, tylko że Paulina przyjechała do firmy i zamknęła się z nim w
jego gabinecie.
Marek ze względu na chwilową utratę przytomności musiał
być hospitalizowany i trafił do tego samego szpitala, w którym leżała Ula. Po krótkim
wywiadzie z ekipą karetki, lekarz SOR-u zalecił natychmiastową tomografię głowy
i inne badania. Wkrótce okazało się, że ma niewielki wstrząs mózgu, będzie
musiał zostać przynajmniej na trzy dni w szpitalu i nie wstawać z łóżka. Tym
ostatnim zmartwił się najbardziej, bo chciał pójść do Uli jak najszybciej i
dowiedzieć się, w jakiej sprawie dzwoniła.
Ula tymczasem dowiedziała się, co się stało w biurze
Marka i że Marek jest gdzieś bardzo blisko. Długo nie myśląc, pojechała windą na
Izbę przyjęć, aby dowiedzieć się, gdzie może go znaleźć. Pięć minut później
była już pod salą Marka i zastanawiała co mu powiedzieć. W końcu stwierdziła,
że nie ma co planować i zapukała, a po usłyszeniu miłego proszę, weszła.
-Ula? Przyszłaś- wyszeptał od drzwi.
-Tak- odparła, siadając na łóżku.
-Nie tak miało to wyglądać Ula- rzekł, biorąc za rękę.
—To ja miałem przyjść do ciebie, a nie ty do mnie.
-Daj spokój Marek. Teraz nie ma to najmniejszego
znaczenia. Najważniejsze jest to że nic co ci nie jest. Ala powiedziała mi, co się działo w twoim
biurze. O pistolecie, żyletkach, że uderzyłeś głową o szafę.
-Możesz sobie to wyobrazić- odparł z ciągłym niedowierzaniem.
—Chciała oszpecić mnie z zemsty i żebym nie był już taki atrakcyjny.
-Dla mnie i tak byłbyś przystojny- mówił, wpatrując się w
niego.
-Jesteś niesamowita Ula- zaczął, mówić to co chciał
powiedzieć dawno temu. —Energiczne pukanie do drzwi jednak przerwało mu, a
chwilę później w drzwiach pojawili się policjanci.
Od nich Ula i Marek dowiedzieli się, że Febo specjalnie przyleciała
z Włoch z dwoma podejrzanymi typkami, aby rozpalili świece dymne i wywołali zamieszanie.
Teraz, jak mówili, przebywała na badaniach, bo uskarżała się na duszności, a
później miała być przesłuchana i osadzona w areszcie. Być może będzie
skierowana na badania psychiatryczne. Wzięli też od Marka zeznania i na tę
krótką chwilę Ula musiała wyjść na korytarz.
-Chciałbym mieć już za sobą tę całą historię- rzekł, gdy
Ula ponownie pojawiła się w jego sali. —Jak sobie pomyślę, że jutro miała zostać
moją żoną, to coś mną trzęsie. Ona mogła zrobić coś takiego po jakimkolwiek
spóźnieniu.
-Kochała cię – stwierdziła cicho i jakby
usprawiedliwiając Paulinę. —Może dalej kocha.
-Nie, nie Ula- zaprotestował z miejsca. —Ona nigdy mnie
nie kochała. Ty mnie kochałaś. Byłem tylko zbyt głupi, żeby prędzej tego nie
docenić. Ula to, co zrobiłem jest niewybaczalne, ale nie tracę nadziei, że może
kiedyś wybaczysz mi. Przyszłaś tu,
prędzej dzwoniłaś do mnie, to może mam szansę? – pytał, spoglądając na nią
błagalnie. — Proszę cię Ula, pozwól mi powiedzieć to co chcę. Kiedy leżałaś
nieprzytomna, to właśnie to chciałem zrobić. Porozmawiać, wytłumaczyć i
przeprosić.
- Ala powiedziała, że powinnam – rzekła cicho.
- Mądra kobieta- odparł z uwydatnieniem. —Ten list i błyskotki to wymyślił Sebastian- zaczął
swój dłuższy monolog. —I nie wiem, jak mogłem być tak głupi, że dałem się w to
wszystko wmanewrować. Kiedyś powiedział mi, że razem z Maćkiem chcesz mnie
oszukać. Ale to nie dlatego robiłem te wszystkie rzeczy, bo wiedziałem, że
ostatnią rzeczą z twojej strony byłoby oszukanie mnie- szybko zaczął wyjaśniać.
—Nie dlatego całowałem cię, wychodziłem, dawałem prezenty, szeptałem czułe
słówka, czy uwodziłem. Ja bałem się, że odejdziesz z firmy, zostanę sam, nie
poradzę sobie i Aleks zajmie moje miejsce. To ty tak naprawdę byłaś głową i
szyją firmy, a ja tylko ręką do podpisywania dokumentów. Byłaś też moją
przyjaciółką. Ale tego dnia, gdy byliśmy nad Wisłą wszystko się zmieniło. I tam
i w biurze całowałem cię, bo chciałem, a w SPA spędziłem najmilsze chwile ze
wszystkich moich wyjazdów z kobietami. Powiedziałem ci wtedy, że chcę rozstać
się z Pauliną i była to prawda Ula. A najgorsze z tego wszystkiego jest to że
uratowałaś mi życie, a ja chciałem zadrwić z ciebie i potraktować w najokrutniejszy
sposób. Czuję się podle, jak ostatnia świnia i nie zdziwię się, jeśli wyrzucisz
mnie ze swojego życia i nigdy nie będziesz chciała widzieć.
Żeby było to takie proste- pomyślała.
-Ale wiedz, że najszczęśliwszy czas spędzony z tobą to był
czas sprzed wymyślenia tego planu, twojego pocałunku i te parę ostatnich dni- kontynuował
Marek. — Myślisz, że mogłoby być między nami tak miło, jak wtedy? – zapytał,
nie prosząc w danej chwili o nic więcej.
-Nie wiem Marek. To trudne. Może z czasem- mówiła z
wahaniem.
-Ok Ula- wtrącił pośpiesznie. — To lepsze niż nie. I obiecuję ci, że drugi raz cię nie
zawiodę. Tak jak powiedział mi twój
ojciec.
Kolejne trzy dni spędzone w szpitalu dłużyły się Markowi,
bo ciągle nie mógł wstawać z łóżka. Tę niedogodność rekompensowała mu jedynie
bliska obecność Uli, bo odwiedzała go na oddziale i mógł porozmawiać z nią i
popatrzeć. Było to i tak dużo, jak myślał i na ich ewentualny nowy początek
wystarczająco dużo. Oprócz Uli przychodzili również rodzice i Sebastian.
Kadrowy przyznał się nawet do tego, że nie miał racji, chcąc na siłę związać go
z Pauliną. Dobrzańscy zaś przy okazji wizyt u syna odwiedzili i Ulę. Wiedzieli
już, jak bardzo zależy ich jedynakowi na tej dziewczynie i chcieli w taktowny
sposób okazać jej swoją życzliwość i akceptacje.
Paulina tymczasem odmówiła pójścia do szpitala na
obserwację, bo uważała się za całkowicie zdrową i poczytalną. Nie okazała nawet skruchy i żałowała jedynie,
że jej plan się nie powiódł. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu było wiadomo,
że za narażenie utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu wielu osób oraz
zniszczenia mienia groziło jej kilka lat więzienia.
Marek szpital opuścił po pięciu dniach pobytu, a Ula trzy
dni po nim. Oboje poszli też na zwolnienia lekarskie. Marek na tydzień a ona na
cały miesiąc. Ula pierwsze dni zwolnienia wykorzystała na pójście do optyka, bo
okulary zniszczyła w czasie wypadku. Poszła jeszcze do fryzjera i skróciła włosy,
bo po operacji były źle ścięte. Po wizycie w salonie piękności zaś odwiedziła
koleżanki we firmie. Pojawienie się jej i nowy wygląd wywołały ogromne
zdziwienie i zachwyt.
- Ulka z tobą normalnie jest jak z Adamem- zaczęła
Wioletta, przyglądając się jej. —Zawsze uważałam go za takie cielę malowane we
fabryce szkła, a okazało się, że przy mnie i Marku wyszedł na ludzi. A ty kochaniutka
byłaś takim cichym, niepozornym, nieopierzonym kurczaczkiem, a teraz latasz jak
jaskółka wysoko. Piękna i na stanowisku.
-Miłe Wioletta- odparła. —A co we firmie?
-Trochę się dzieje-rzekła, ściszając głos. —Był tu niedawno Aleks. Wraca tu jak ten
bumelant- lamentowała. —A teraz Marek z Adamem zamknęli się w gabinecie i
obradują. Podobno chce zwołać zarząd. O jesteście -dodała, gdy Dobrzański z Turkiem pokazali się w drzwiach. —Ula
wróciła, dacie wiarę. I to z jakim wysokim
lotem.
Mina obu panów na jej widok mówiła wszystko.
Z Markiem nie widzieli się od dnia jego wyjścia ze
szpitala, gdy to Ula przyszła powiedzieć mu do widzenia i życzyć zdrowia. Teraz
widząc ją, zastanawiał się jak to będzie, gdy nie będzie łączył ich pobyt w szpitalu.
Ku jego zadowoleniu źle nie było. Ula nie unikała go, była uprzejma, a po
spotkaniu z koleżankami odwiózł ją nawet do Rysiowa. Po drodze był czas na zrelacjonowanie wizyty Febo. W samym Rysiowie natomiast było jeszcze lepiej, bo rodzina Uli przyjęła go życzliwie i ugościła obiadem, podwieczorkiem, kolacją i miłą rozmową.
Trzy dni później, gdy Marek wrócił już na dobre do pracy, a Ula była już w miarę dobrej formie, aby pojawić się w F&D, odbył się zwołany z inicjatywy Aleksa zarząd. Febo chciał, aby Ula z Markiem wyjaśnili przed nim powiązania F&D z PRO-es. Na tę okoliczność Marek z Adamem przygotowali swoją linię obrony. Jeszcze przed tymi dramatycznymi wydarzeniami Turek, choć wiedział, że ryzykuje, bo prezes nie lubił szpiegów we firmie, to dał Markowi swoje notatki ukryte w czarnej teczce. Były główny księgowy odkrył bowiem, że Aleks będąc dyrektorem finansowym, brał prowizje od dostawców tkanin, dodatków, ustawiał niektóre przetargi i część zysków przelewał na własne konto. Przeprawa z Aleksem długo nie trwała, bo Marek przedstawił mu swoje dowody na działania na niekorzyść firmy. Ciąg dalszy zarządu był tylko formalnością. Na posłanie kolejnego Febo do więzienia Markowi nie zależało to miał dla Aleksa propozycję nie do odrzucenia. Zaproponował mu, mianowicie że za kilka jego akcji zapomni o wszystkim. Aleks, choć na początku buntował się, oskarżał Ulę i Marka o machlojki, to się w końcu zgodził oddać dziesięć procent swoich akcji.
Trzy dni później, gdy Marek wrócił już na dobre do pracy, a Ula była już w miarę dobrej formie, aby pojawić się w F&D, odbył się zwołany z inicjatywy Aleksa zarząd. Febo chciał, aby Ula z Markiem wyjaśnili przed nim powiązania F&D z PRO-es. Na tę okoliczność Marek z Adamem przygotowali swoją linię obrony. Jeszcze przed tymi dramatycznymi wydarzeniami Turek, choć wiedział, że ryzykuje, bo prezes nie lubił szpiegów we firmie, to dał Markowi swoje notatki ukryte w czarnej teczce. Były główny księgowy odkrył bowiem, że Aleks będąc dyrektorem finansowym, brał prowizje od dostawców tkanin, dodatków, ustawiał niektóre przetargi i część zysków przelewał na własne konto. Przeprawa z Aleksem długo nie trwała, bo Marek przedstawił mu swoje dowody na działania na niekorzyść firmy. Ciąg dalszy zarządu był tylko formalnością. Na posłanie kolejnego Febo do więzienia Markowi nie zależało to miał dla Aleksa propozycję nie do odrzucenia. Zaproponował mu, mianowicie że za kilka jego akcji zapomni o wszystkim. Aleks, choć na początku buntował się, oskarżał Ulę i Marka o machlojki, to się w końcu zgodził oddać dziesięć procent swoich akcji.
Kolejne dni mijały na oczyszczaniu atmosfery po
rodzeństwie Febo. Nikt też, oprócz
czwórki osób obecnych na zarządzie, nie wiedział, dlaczego większość akcji
należy teraz do rodziny Dobrzańskich. Marek prawdy nie powiedział nawet
rodzicom, a decyzję Aleksa argumentował zadośćuczynieniem za występki Pauliny.
Ula tymczasem wracała do zdrowia i choć ciągle miała
zwolnienie lekarskie to coraz częściej i ku częściowemu zadowoleniu Marka wpadała
do firmy. Do końca zadowolony jednak nie mógł być, bo ciągle nie wiedział, na
jakim etapie są uczucia Uli do niego. Na
siłę również nie chciał się dowiadywać, bo mogłoby się to zakończyć
upublicznieniem tego, co było między nimi, a co ciągle było dla większości
tajemnicą. Z końcem czerwca i jednego dnia wszystko zaczęło przybierać inny kierunek, a dużą
zasługę i całkowicie przypadkową miała w tym Wioletta.
-Marek ma nową, starą panienkę- oznajmiła konspiracyjnie
Uli pewnego popołudnia. —Dasz wiarę. Mało mu Klaudii i Domi, że trzecią sobie
przygruchał.
-Skąd wiesz? - zagadnęła delikatnie.
-Przyszedł z lunchu z Sebastianem i gdy wchodził, to słyszałam,
jak rozmawiał z nią przez telefon. Malwinko, nie ma sprawy. Możemy spotkać się u
ciebie w domu po dwudziestej- streściła podsłuchaną niedawno rozmowę. —A
uśmiechał się do tego, że ho, ho.
-Malwina? Pierwszy raz słyszę- rzekła zaintrygowana.
-To jakaś była Marka, bo była już za czasów Pauliny-
wyjaśniała pospiesznie Wiola. —Pamiętam, że jeszcze na początku mojej znajomości z Paulą, była nieźle
wkurzona na Marka za nią. Zrobiła mu awanturę na cztery fajerwerki. (poprawnie
zabawa na cztery fajerki)
I on podobno mnie kochał, a ja chciałam dać mu drugą
szansę- myślała tymczasem Ula. Niezły z niego aktor. Był taki przekonujący, miły,
troskliwy. A ja kolejną naiwną- zbeształa siebie. On się nigdy nie
zmieni. Tylko czy mi jest smutno z tego powodu, że wychodzi i ma kogoś?
Oczywiście że jest, bo go kocham.
-Ula telefon ci dzwoni- dodała Wiola, przerywając jej
myśli.
-Widzisz Marek jak to niewiele potrzeba, aby iść na
randkę- zagadnęła Kubasińska piętnaście minut później. —Ula wypiękniała i już
umawia się z chłopakami. Dasz wiarę?
-Ula ma randkę- podchwycił słowa sekretarki.
-Przecież mówię. Moje własne uszy słyszały. Była tu
niedawno, rozmawiałyśmy i przerwał nam telefon od jakiegoś Tomka. Powiedziała,
że nie ma sprawy i może być kino Remiza o osiemnastej. Chciałam spytać ją o niego, ale wyszła od
razu, a mi zadzwonił telefon.
-To chyba dobrze, że wychodzi? – odparł, chociaż tak nie
myślał.
-Dobrze i niedobrze Marek. Ulka nie ma doświadczenia i
może łatwo dać się oszukać. A tego nie chcielibyśmy przecież.
Z telefonem do Uli nie zwlekał, ale nie odebrała. Tak jak kolejne dwa. W końcu zszedł do
recepcji i spytał Anię o nią. Od niej dowiedział się, że wyszła chwilę temu. Ula
tymczasem poszła nad Wisłę. Tam miała spokój i mogła zrelaksować się i
pomyśleć. Dzisiaj myślała, o tym co powiedziała jej Wioletta, jak i analizowała
całą ich znajomość. Od dnia poznania się, poprzez wypadek Marka, ich znajomość,
plan Sebastiana, jej wypadek, wydarzeniach z jego biura, do dnia dzisiejszego.
Marek również
wyszedł się przewietrzyć i również wybrał Wisłę. Siedzącą na kamieniu Ulę
ujrzał z daleka, a ona jego, gdy był już blisko i na ucieczkę czasu nie było.
-Cześć- odezwała się mimo tego, że nie chciała z nim
rozmawiać.
- Część- odparł, kucając. —Słyszałem od Wioli, że masz
randkę- rzekł niemiło.
-A ja, że wracasz do dawnego życia- odbiła piłeczkę. —Modelki,
panienki i całe te twoje życie- mówiła gardząc nim.
-Ula to nie prawda. Nie ma nikogo w moim życiu. Ktoś
naopowiadał…
-Malwinka? - przerwała mu. — Mówi ci to coś? Wiola
słyszała, że umawiałeś się z nią na wieczór.
-Jesteś zazdrosna? - zapytał z wyraźnym
zadowoleniem. —To psychoterapeutka i
znam ją od lat- zaczął wyjaśniać, bo mina Uli sugerowała, że jest daleka od
humoru Marka. —Razem chodziliśmy do podstawówki, a później do liceum. Pomaga
mi, bo mam koszmary nocne. Już kiedyś, gdy byłem jeszcze z Paulą, chciała nam
pomóc, ale Paula nie zgodziła się na terapię. A kim jest ten Tomek. Szczerość
za szczerość Ula.
-To kolega Jasia. Ma poprawkę z matematyki na maturze i udzielam
mu korepetycji- odparła szybko i na jednym tchu. —Miałam odebrać zadania, które
odrobił.
-Świetnie Ula i mamy bardzo dobry wstęp do dalszej
rozmowy- stwierdził usatysfakcjonowany.
—Byłem zazdrosny, bo cię kocham i nie chcę dłużej ukrywać tego- dodał po
chwili. —Zacznijmy wszystko od nowa Ula. Przecież jak kogoś kocha się tak…
-naprawdę, to nie można przestać kochać- dokończyli
razem.
-Pamiętam Marek- rzekła już sama Ula.
-Nawet jeśli zdradza, kłamie, oszukuje- dodał Marek. —To
też mówiłem ci w szpitalu. Jak to że jeśli się czegoś chce się naprawdę, to się
w końcu osiągnie. Ja chciałbym tylko ciebie Ula. Chciałbym wychodzić z tobą na randki,
przytulać, całować, mówić kochanie.
-Naprawdę chciałbyś? – pytała cicho.
-Jak niczego innego Ula- rzekł, wpatrując się w jej twarz
i oczekując na odpowiedź.
-Tak szczerz to, ja chcę tego samego- odparła po chwili
ciszy. — I wybaczyłam ci już tego dnia, gdy Ala powiedziała mi, co chciała
zrobić Paulina. Byłam tylko zbyt uparta, żeby tak od razu ci odpuścić. Kocham
cię Marek -dodała jeszcze.
Po tej odpowiedzi Marek przytulił ją do siebie i
pocałował. Później jeszcze mieli chwilę czasu, aby porozmawiać, a na sam koniec
wolnym krokiem i trzymając się za ręce, poszli w stronę firmy.
Kolejne dni były dla nich ukoronowaniem tego, co działo
się nad Wisłą. Wspólne spacery, wyjścia na lunch, kina czy inne. Przytulali
się, szeptali czułe słówka, całowali, a otoczenie im kibicowało i było z nimi i teraz, i na kolejne długie lata spędzone w miłości z dziećmi i wnukami.
Pięknie to zakończyłaś. Dobrze, że Marek miał szczęście i nie musiał sobie oszpecić twarzy. Z słów Uli wnioskuję, że nawet gdyby to zrobił to ona nadal by kochała. Więc teoretycznie plan Włoszki i tak by się na nic nie przydał. Bo byłby z Ulą, bo ona go kochała takim jakim jest. To oczywiste, gdy spotykamy kogoś to pierwsze, co zauważamy to wygląd. Musi nas ta osoba pociągać, a dopiero w późniejszych etapach bardziej się zakochujemy w tej osobie. To jest właśnie miłość od pierwszego wejrzenia. Tak jak było w serialu. Gdyby nie Violka, nasza para nadal marzyłaby tylko o pocałunkach, przytulaniu i mówieniu sobie słodkich snów. Czyż to przypadek, że znaleźli się w tym samym miejscu? Czyli nad Wisłą? Nie sądzę. Gdyby nie zazdrość, nie wiadomo kiedy zaczęli, by się znowu spotykać. A tak wyznali sobie już wszystko i są szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marku,szefie,prezesie
Pięknie dziękuję za piękne słowa.
UsuńJa również myślę, że Ula kochałaby Marka niezależnie co by się stało z jego twarzą. Kochała go od tak dawna. Marek kochał już jako brzydulę to de facto na jedno wychodzi. Oboje również podobnie myśleli, bo poszli nad Wisłę tam gdzie spędzili miłe chwile. Końcówka to odzwierciedlenie sceny z serialu, gdy pojawili się nad Wisłą ale nie dane im było się spotkać.
Co do Pauli natomiast to myślę, że była w takim stanie żądna zemst że nie myślała rozsądnie.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Troszeczkę inaczej to sobie wyobrażałam ale nie jestem zawiedziona. Myślałam że oni już w szpitalu po wyjaśnieniu sobie wszystkiego zaczną być razem ale z drugiej strony Ulka musiała się jeszcze upewnić czy Marek naprawdę się zmienił. Paulina chyba jest chora ale lepiej będzie jeśli wyląduje w więzieniu niż w szpitalu. Wiola oczywiście musi wszystko przekręcić i przekazywać dalej fałszywe informacje ale można jej wybaczyć bo to pomogło Uli i Markowi.
OdpowiedzUsuńW planach miałam takie zakończenie, ale w czasie pisania zmieniłam pierwszy zamysł i jest lepiej w tej wersji.
UsuńZ Wiolą jest tak, jak kiedyś powiedziała dzwonią, ale nie wiadomo w którym porcie.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Teraz rozumiem co miałaś na myśli mówiąc mi że będzie na ostro. Chociaż myślałam o czymś zupełnie innym. Szkoda tylko że nie opisałaś samego ślubu i wesela. Wiesz jak bardzo lubię czytać o tym. Co do zemsty Pauliny dobrze że tak to się skończyło a nie opcją drugą. Z dzieci nici by były.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Przyjdź umyj mi okna, podłogi itp, to rozpiszę Patusiu.
UsuńKochana za kogo mnie uważasz, aby aż tak miałabym uszkodzić Marka.Bądź co bądź pistolet był prawdziwy.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Zakończenie super. Myślę, że Violka zrobiła to celowo. Aby tych dwoje w końcu ze sobą porozmawiało i wyjaśniło sobie wszystko.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie na co liczyła Febo, że co jak Marek zrobi co mu każe to nie minie jej kara? Jej braciszek też wcale nie lepszy. Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Nie, nie. Wiola nie wiedziała nic o nich i mówiła co jej ślina na język przyniosła. Na ich szczęście, że jest taka bezpośrednia i gadatliwa.
UsuńPaulina wiedziała, że na sucho jej to nie ujdzie ale i tak postanowiła się zemścić.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Wow! Rozmarzyłam się czytając ostatnie zdania rozdziału. Piękne zakończenie. Paulina to chyba naprawdę jest niezrównoważona psychicznie. Do teraz zachodzę w głowę, jak mógł się wylęgnąć w tej chorej głowie równie chory plan zemsty. Zemsty kompletnie bez sensu. Co ona sobie myślała, że Marek faktycznie pochlasta sobie twarz na jej oczach jak jakiś desperat? Że nie będzie się bronił? Co ona sobie myślała, że przystawi mu pistolet do głowy a on będzie posłusznie rzeźbił żyletkami w policzkach? I jeszcze ten zaimprowizowany pożar. Marek wykazał się refleksem i dzięki temu nie został oszpecony. Można rzec, że w zasadzie sprawiedliwości stało się zadość. Oboje Febo ponieśli karę. On za swoje machlojki, ona za głupią chęć zemsty.
OdpowiedzUsuńZa to dojście do porozumienia i wyjaśnienie sobie wszystkiego między Ulą i Markiem odbyło się w romantycznej scenerii. Wisła jednak jest dobra na wszystko.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Tak szczerze to ostatni fragment pisałam w pośpiechu przy porannej kawie, chwilę przed dodaniem i miło mi, że spodobał się.
UsuńCo do zemst Pauliny to jak pisałam wyżej chęć zemsty była tak ogromna, że nie myślała racjonalnie.Zdradzone, porzucone kobiety są dolne do bardziej drastycznych rzeczy. Czytałam o jednym takim przypadku bodajże z Peru.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Cześć Ulka. To ja twoja druga (: kumpela.
OdpowiedzUsuńDruga w sensie, że Patrycja dała jako pierwsza komentarz?
UsuńPozdrawiam Aguś.
Cześć Ulka. Skoro Agnieszka i Patrycja tu są to mnie nie mogło zabraknąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miłej niedzieli.
Dzięki Monika.
UsuńPozdrawiam miło.
Świetne zakończenie historii. Ulka dała w końcu szansę Markowi.Ona kochałaby go mimo wszystko nawet jeśli Paulina okazałaby się tak chora psychicznie ,żeby okaleczyć Marka. Nie napiszę jakich słów bym użyła ,bo nie wypada. Ona mnie strasznie wnerwia ,a w tej historii to już szczególnie najchętniej włosy wszystkie z głowy bym jej wydarła i coś jej zrobiła. Bo naprawdę. Ale dobrze ,że plan do końca jej nie wyszedł. Czekam na inne opowiadania . Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Ula kochałaby go w nieszczęściu, biedzie, kalectwie, niedoskonałości itp.
OdpowiedzUsuńTeraz jak dam radę to mini świąteczne.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.