Ślub Urszuli Cieplak i Marka Dobrzańskiego odbił się nie mniejszym echem
niż niedoszły ślub Pauliny Febo i Marka Dobrzańskiego. Z tą różnicą, że zamiast
katedry na przysięgę małżeńską i eleganckiej sali królewskiej na wesele był
kościółek w Rysiowie i małe przyjęcie w restauracji. Ilość gości również była inna, bo
pięćdziesięciu, a nie osiemset. Później nowożeńcy wyjechali w podróż podróżną.
Postawili na Polskę i wybrali Wrocław i Kraków.
Po powrocie rzucili się w wir pracy, bo na Febo nie mogli liczyć. Oboje
odcięli się od Dobrzańskich i postanowili zostać na stałe we Włoszech. Z tą
różnicą, że nie zamierzali pozbywać się swoich udziałów i co kwartał
przylatywali do Polski. Prezesem został ponownie Marek, a Ula jego asystentką. Decyzję
taką podjęli z uwagi, że w niedługim czasie chcieli powiększyć rodzinę i Ula
odeszłaby i tak na urlop macierzyński. Oboje uzgodnili bowiem, że nie będą
wynajmować opiekunek ani dawać dziecka do żłobka tylko sami zajmą się swoim
maluszkiem. Ciążę mogli świętować już w dwa miesiące po ślubie. Marek od
chwili, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem, to zaczął dbać o swoją żonę.
Pilnował, aby odpowiednio się odżywiała, brała wszystkie leki, pamiętał o
badaniach, wychodził na spacery i czytał fora o ojcostwie. Oczywiście zapisał
siebie na kurs dla ojców i ich oboje do szkoły rodzenia.
-Marek -tłumaczyła czasami Ula. —Ciąża nie choroba i nie potrzebuję
całodobowej opieki.
-Ale ja będę spokojniejszy, gdy będę wiedział, że z tobą jest wszystko
dobrze.
-A ja będę spokojniejsza, jeśli dasz mi coś w domu zrobić. Gotować mogę.
Samo wychodzenie do pracy mi nie wystarcza. A ty powinieneś częściej wychodzić
z Sebastianem. Nawet Wiola narzeka, że ciągle siedzi w domu i ona nie ma chwili
dla siebie.
-Nie wychodzę, bo wszystko, co potrzebuję mam tutaj kochanie.
Po kilku takich próbach przekonywania dała sobie spokój. Zwłaszcza że wśród
jego troskliwości były i całkiem przyjemne rzeczy. Tak było z masażem stóp,
włączaniem przyjemnej muzyki albo przygotowaniem kąpieli. Kiedy na USG wyszło, że urodzi się
dziewczynka, to oszalał ze szczęścia, bo chciał mieć córeczkę. Mała Tosia urodziła się śliczna i zdrowa, a na
policzkach miała nieodzowny znak Dobrzańskich. Ula myślał, że kiedy dziecko będzie
już na świecie, to Marek uspokoi się trochę, ale on swoją opiekuńczość
przerzucił na córeczkę. Wziął miesiąc wolnego i postanowił opiekować się
zarówno żoną, jak i niemowlakiem. Robił to wyjątkowo denerwująco, bo każdy
pomruk zrywał go na nogi, a najmniejsze odparzenie od razu smarował maściami.
Swoją pomoc służyła również Helena. Ona na szczęście do opieki nad wnuczką
podchodziła z dystansem i zgadzała się z Ulą w wielu sprawach.
- Ula ma rację. Nie wariuj. Ja cię
wychowałam bez pampersów, drogich zasypek, tych wszystkich odżywek i przeżyłeś.
-Ale dzieci więcej chorowali mamo -argumentowała.
-Wychuchane dziecko nie jest dobrym pomysłem Marek.
-Ale zaniedbane jeszcze gorszym -odpowiadał i dyskusja się skończyła.
Obie w końcu dały sobie spokój licząc, że Marek sam zrozumie, że źle zrobi.
Poza tym miał niedługo wrócić do pracy, a do tego czasu Ula wymyślała mu prace
domowe. Poprosiła również, aby pomógł w jej w kursie na prawo jazdy.
Kiedy mała skończyła pół roku, to Ula coraz częściej pojawiała się we
firmie, a Antosia była u dziadków. Rano razem odwozili córeczkę do Dobrzańskich
i jechali do firmy. Ula wracała zazwyczaj prędzej i odbierała dziecko. Później
jechała do domu, aby ugotować coś na obiad. Popołudnia spędzali już razem albo
w domu, albo na spacerach. Zajęli się również kupnem domu.
Gdy Antosia skończyła trzy latka, to poszła do przedszkola. Ula w tym
czasie po raz drugi zaszła w ciążę. Tym razem na świat przyszedł synek Wojtek. Był
to jeszcze czas, kiedy firma miała się w miarę dobrze, choć nie było już tyle
zysków co jeszcze niedawno. Gorsze czasy naszły, gdy na świat przyszedł ich
drugi syn Rafał. Stało się to w dwa lata
po urodzeniu Wojtusia. Na rynku ukazywało się sporo sieciówek i podróbek kreacji.
Do upadku firmy przyczynił się jednak najbardziej Aleks Febo, bo chciał szybko
zarobić i zadarł z nieodpowiednimi ludźmi we Włoszech, którzy za zwrotem długów
pojawili się w Polsce i trzeba było wszystko powyprzedawać, aby oddać im długi.
Wraz z F&D upadło i PRO.es. Aleks w dodatku niedługo po tym trafił do
Włoskiego więzienia za przekręty i udział w grupie przestępczej. Paulina za to ustawiła się, bo złapała bogatego wdowca, który po pięciu latach zmarł, pozostawiając jej spory majątek. Tak
więc od prawie dwóch lat była wdową i żyło się jej dostatnie.
Ze względu na złą sytuację finansową Ula z Markiem i dziećmi postanowili
zamieszkać z Dobrzańskimi. Zwłaszcza że po upadku firmy Krzysztof podupadł
jeszcze bardziej na zdrowiu. Rozumiał jednak, że jest kryzys i podobne partnerskie
firmy kończyły tak samo. Najbardziej dręczyło go to, że Aleks najmocniej się do
tego przysłużył. Helena zaś martwiła się jego stanem i tym, że nie ma siły, aby
opiekować się mężem. Dlatego Ula została
w domu i zajmowała się wszystkim, a Marek musiał poszukać sobie pracy. Taka
nagła sytuacja życiowa spowodowała nie tylko pogorszenie statutu życia, ale i
zaniedbanie fizyczne. Ula, która mało wychodziła z domu w ciągu paru miesięcy zaniedbała
się i zaczęła przypominać Ulę brzydulę. Po ostatniej ciąży przytyła również i nie mogła w żaden sposób zrzucić zbędnych kilogramów. Aby zatuszować zbędne kilogramy, to zaczęła ubierać obszerne rzeczy.
Marek zaś zaczął siwieć,
miał ciągle przemęczoną twarz, a jego zabójczy uśmiech i dołeczki nie robiły już
takiego wrażenia jak kiedyś.
Pracę dobrze płatną łatwo nie było mu dostać. Na niekorzyść działał wiek,
bo był po czterdziestce, a na korzyść nazwisko. Zatrudnienie znalazł w Bibeloty i ty. Firma
oferowała dekoracje do salonów, kuchni, sypialni i innych pomieszczeń. Marek był
tam menedżerem odpowiedzialny za promocję firmowych produktów i sprzedaż.
Dostawał za to niecałe pięć tysięcy na rękę. Dorabiać się nie musieli, bo mieli,
gdzie mieszkać, więc z emeryturą Krzysztofa starczało na siedmioosobową
rodzinę.
Po dłuższej nieobecności w Polsce pojawiła się Paulina i zapowiedziała się
u Dobrzańskich na niedzielny obiad. W czasie obiadu ciągle przyglądała się Uli,
a na jej twarzy można było wyczytać drwinę. Ula mimo to była dla niej uprzejma.
Choć cieszyła się, że niedługo wyjeżdżają z Markiem i dziećmi do Olszańskich i zbyt
długo nie będzie musiała jej oglądać.
-Śliczne masz te dzieciaki Marco -rzekła, gdy Ula zajęła się podawaniem do
stołu. —Do tego takie miłe, grzeczne, inteligentne.
-Macie Paula. One mają matkę. Na długo przyleciałaś?
-Zobaczę jeszcze. Na razie na tydzień mam opłacony hotel. Słyszałam, że
postanowiłaś poświęcić karierę dla rodziny -rzekła do Uli, gdy ta nalewała jej
rosół. —Nie szkoda ci studiów.
-Nie. I jak najbardziej mi odpowiada rola matki i żony -odparła spokojnie.
-Mama jest najlepsza na świecie i robi nam najlepsze naleśniki -rzekł
Wojtuś, który wyczuł, że Febo taka miła, jak próbuje być, nie jest. —I kochamy
ją.
Kiedy skończyli jeść i Ula z pomocą teściowej odniosła wszystko do kuchni,
to odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała jej dłużej oglądać ani znosić. Kwadrans później wraz z Markiem i dziećmi żegnała
się z Febo.
-Z Uli zrobiła się prawdziwa kura domowa -rzekła Helenie, jak tylko
zamknęły się za nimi drzwi. —Jak mogła się tak zapuścić.
-Urodziła trójkę dzieci Paulino -mówiła usprawiedliwiająco niedoszła teściowa. —I tyle w domu
robi.
-Znam osoby, które mają tyle samo dzieci i wyglądają młodo i zgrabnie. Klasę trzeba mieć w genach. Z kopciuszka nigdy
nie zrobi się księżniczki. Marek również wiele stracił. Ja nie pozwoliłabym,
aby tak się postarzał.
-Paulino jesteś u mnie i nie życzę sobie, abyś obrażała ich pod moim domem
-mówiła ostro. —Zwłaszcza Ulę. Tyle dla nas robi. Wątpię, aby ciebie było stać
choćby na mały ułamek tego.
-Nie chciałam urazić cię. Mówię, tylko co widzę.
-To zachowaj dla siebie -odparła kategorycznie.
Przez resztę popołudnia tematu już nie kontynuowały, tylko Paulina
opowiadała o luksusowym życiu w Mediolanie. Zanim jeszcze wyszła, to w planach
miała odebrać Uli, to co kiedyś należało do niej. Chciała nawet zaproponować
Helenie, aby jej pomogła. W zamian zaś mogłaby podzielić się majątkiem i
wyciągnąć ich z sytuacji, w jakiej się znaleźli. Jednak po ostrych słowach Dobrzańskiej
zrezygnowała.
Z odzyskaniem Marka długo nie czekała i dwa dni później zadzwoniła, aby
umówić się na lunch. Chciała, aby pomógł jej w znalezieniu małego apartamentu, by
miała gdzie mieszkać, jeśli znowu przyleci do Polski i będzie chciała zostać
dłużej. Marek nie zamierzał jednak umawiać się z nią, tylko polecił biuro
nieruchomości. Febo natomiast nie zamierzała poddawać się i po raz kolejny pojawiła się u
Dobrzańskich. Będąc u nich w niedzielę słyszała, że w środowe popołudnie Ula,
Helena i dwójka starszych dzieci będzie poza domem, a Marek ma wrócić prędzej z
pracy, aby zająć się ojcem i Rafałkiem. Dlatego też pojawiła się o tej porze u nich w domu, a czas sam na sam chciała wykorzystać na
wspomnienia o czasach, kiedy byli parą i narzeczeństwem.
-Gdyby nie ty to teraz on mógłby być naszym synem Marco -mówiła z wymuszoną
uprzejmością. —Cała trójka mogłaby być.
-Nie zapędzaj się Paula -wtrącił. —Z tym swoim Carlem dzieci nie miałaś.
-On miał i nie chciał więcej.
-A ty nie chciałaś postawić na swoim? -zapytał ironicznie. — To coś nowego.
Jak byliśmy razem, to rzadko, kiedy ustępowałaś.
-Mimo to, to były moje najlepsze lata Marek. Rozpieszczałeś mnie przynoszeniem
kawy i śniadania do łóżka. Pamiętasz? A nasze noce. Takie namiętne.
-Jak przez mgłę Paula. Pamiętam za to, jak robiłaś mi awantury o spojrzenie
na inną kobietę.
-Ja chcę być uprzejma, a ty jesteś ordynarny. I to po tylu latach.
-To nie podejmuj tematów, o których nie chcę rozmawiać Paulino.
Przez resztę popołudnia Marek nie musiał być z nią sam na sam, bo Krzysztof
usłyszał jej głos i zszedł na dół do salonu. Później wróciła do domu Helena i
zajęła się Pauliną. Dwa dni później zaś niezrażona ostatnią wizytą pojawiła się
u niego w pracy z nieoczekiwaną ofertą.
-Co tu robisz, kto cię wpuścił i po co przyszłaś? -zarzucił
ją pytaniami, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi.
-Włoskie nazwisko i akcent zawsze działają Marco. A przyszłam, aby
zaproponować ci pracę. Mógłbyś być
przedstawicielem na Polskę naszych win. Nie mamy tu dystrybucji, a polski rynek
miałby zbyt.
-Skąd ta propozycja? -zapytał podejrzliwie. —Za życia twojego męża nic
takiego nie było w planach.
-Bo istniało jeszcze F&D. Teraz
wiem, że jest wam trudno. Rozmawiałam z Heleną i brakuje jej niektórych rzeczy.
A jestem jej i Krzysztofowi winna wdzięczność. Wychowywali mnie przez kilka
lat.
- Trudno mi w to uwierzyć Paula. Nigdy nie umiałaś okazać wdzięczności.
Prędzej chodzi ci o mnie.
-Nie pochlebiaj sobie -odparła z wyższością. —Nie jesteś już tak atrakcyjny, jak kiedyś.
Zdziadziałeś przez te dziesięć lat.
-To tym bardziej nie powinienem pokazywać się publicznie. Nie uważasz
Paula?
-Wystarczy kilka zabiegów odmładzających, inna fryzura i elegancki
garnitur, abyś inaczej wyglądał. Pracowałbyś głównie na terenie Polski i tylko czasami musiałbyś
przylatywać do Włoch.
-Dzięki, ale jakoś sobie poradzimy sobie -wtrącił.
-Mógłbyś chociaż przemyśleć. Albo przedyskutować z żoną. Na pewno
zarabiałbyś więcej niż tutaj -mówiła nieustępliwie.
-Ok. Paula pomyślimy z Ulą. Zadowolona? Teraz muszę zająć się tą pracą.
-Nie myśl tylko, że nie zapytam o to, bo zapytam -odparła, odchodząc.
Ula tymczasem w innej części Warszawy spotkała się z koleżanką z liceum Dorotą.
Dorota Rawicz wróciła właśnie po ponad dziesięciu latach do Polski i zamierzała
w coś zainteresować, a najlepiej otworzyć własną firmę. W tym celu umówiła się
z Ulą na spotkanie i liczyła na jej pomoc.
-To, co masz mi do zaoferowania? -pytała Ula. —Przez telefon byłaś tajemnicza.
-Chcę założyć małą firmę Ula.
-Ryzykownie w tych czasach.
-Chcę założyć małą firmę Ula.
-Ryzykownie w tych czasach.
-Wiem, że z waszą firmą nie wyszło, ale ja chcę spróbować z czymś całkiem
nowym Ula. W Anglii coraz więcej osób skłania się na życie eko, a w Polsce jest
stosunkowo mało takich firm. Głównie to chciałabym zainwestować w produkcję
żywności dla wegan. Skończyłam w końcu studia na kierunku technologii żywności i czas wykorzystać wiedzę.
Później może i ekologicznych kosmetyków pod własną marką.
-Pomysł może i dobry, tylko to ogromne pieniądze są.
-Wiem i dlatego oprócz mnie, będą wspólnicy. Mój brat Kamil jest nastawiony na produkcję
roślinną i na tych swoich pięćdziesięciu hektarach obiecał siać ekologiczne
warzywa i zioła. Ma dość startowania w przetargach i chce mieć swój własny zbyt.
W Rysiowie zaś ciągle jest ta hala po cukierni i można kupić ją za bezcen na produkcję. Rodzina
męża natomiast ma małą piekarnię i również obiecała piec domowe chleby, ciasteczka i
tym podobne. Próbują nawet przepisów dla wegan. Teraz najważniejszy byłby zakup
maszyn i tu pojawia się kłopot, bo muszę wziąć kredyt, a ty się znasz na tych
wszystkich oprocentowaniach. Byłam w banku i tłumaczyli mi, ale mało co
zrozumiałam. Gdybyś poszła ze mną i doradziła. Mam jeszcze dwie symulacje do
przejrzenia.
-Nie ma sprawy Dorota. Jak ogarnę dom, powysyłam dzieci do szkoły i
przedszkola, to nie mam nic do roboty.
-Dzięki Ula. A co nowego poza tym, że dzieci rosną.
-Była narzeczona Marka kręci się obok niego -odparła z przygnębieniem. —W dodatku ciągle wygląda
rewelacyjnie.
-A byłe podobną są najgorsze Ula.
W kolejnych dniach Ula pomagała Dorocie w wyborze odpowiedniego kredytu,
ale odsetki były spore i mogły wykończyć biznes. Po głowie chodziło jej inne rozwiązanie.
-A nie myślałaś, aby dopuścić kogoś spoza rodziny do twojej firmy? – pytała
niepewnie. —Opowiadałam Markowi o twoich planach i kłopotach i mówił, że pomysł
jest świetny i chętnie by zainwestował.
-Myślałam o tym samym Ula, ale nic nie mówiłam. Raz nie udało się wam i
bałam się proponować. A mielibyście tyle
funduszy? -zapytała z optymizmem.
-Tak. Zostało nam trochę pieniędzy. Co
prawda chcieliśmy z Markiem zostawić dzieciom, ale kapitał należy pomnażać.
Za realizację pomysłu wzięli się już tydzień później, a firmę nazwali
Dobrawa. Wzięła się od ich nazwisk Dobrzańscy i Rawicz. Swój biznesplan
poszerzyli o restaurację z daniami dla wegan i wegetarian oraz pijalnię win. Dlatego
też zgodzili się współpracować z Pauliną Febo -Lonno. Tym miał zajmować się Marek.
Ula zaś z racji, że Dobrzańscy włożyli w
końcu więcej funduszy, to miała zostać szefem całej spółki. Znała się też jako
jedyna z nich wszystkich na ekonomii.
Nowe perspektywy dały Uli zastrzyk optymizmu i zainwestowała w poprawienie
wyglądu. Kupiła nowe ubrania i poszła po nowe szkła kontaktowe, bo w
poprzedniej parze zgubiła jedną soczewkę. Na sam koniec poszła do fryzjera. Za
przykładem żony poszedł Marek. Tak więc w ciągu paru dni stali się piękni.
Świetna część i świetny pomysł na mini. Niewiarygodne jak kilka zaledwie zdjęć potrafi zainspirować. Gratuluję pomysłu. Przyszłość Marka i Uli nie rysowała się jednak pozytywnie. Utrata firmy musiała być ciosem nie tylko dla seniorów, ale i dla młodych Dobrzańskich a także dla pracowników. Cios tym bardziej bolesny, że firma miała uznaną markę w kraju i poza jego granicami i właściwie dzięki podstępnemu Alexowi wszystko to utraciła. Jedyna sprawiedliwość jaka się zadziała, to to, że poszedł siedzieć. Cwana Paulinka chyba nie bardzo myśli o bracie, bo gdyby tak było załatwiłaby mu dobrego adwokata, który uzyskałby w sądzie łagodniejszy wyrok. Ona tymczasem bawi się w najlepsze korzystając ze spadku po bogatym mężu. Jej żałosne zaloty nie spotykają się z aprobatą Marka, co tylko o nim dobrze świadczy, że jest wierny Uli. Helena też twardo stoi za swoją synową. Myślę, że przyjęcie Pauliny do spółki nie było dobrym pomysłem. W końcu na świecie jest mnóstwo producentów win. Jej osoba może pokrzyżować wiele planów i tak jak w F&D knuł Alex tak w Dobrawie będzie knuć ona. Mam nadzieję, że będą czujni i nie pozwolą się wpuścić w maliny.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Paulina do spółki nie będzie przyjęta. Nawet nie będzie wiedziała, że istnieje Dobrawa. Jej zależy tylko na Marku, a to gdzie trafią wina nie interesuje ją. Ciągle myśli, że w Polsce nic się nie zmieniło i Ula dalej zajmuje się domem i jest brzydulą. Co dalej dużo nie mogę zdradzić, ale firma będzie miała się dobrze.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze jeden pomysł na te zdjęcia, ale nie wiem czy wykorzystam.
Pozdrawiam miło i dziękuję za taki szybki wpis.
Ale super część, już nie mogę się doczekać kolejnej. Rewelacyjny pomysł do tych zdjęć. Mam nadzieję, że nie trafiłaś w scenariusz, bo to by była checa. Miłego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńKiedyś wyczytałam, że ma rozpocząć się od pożaru więc pewnie będzie inna akcja. Może tylko z Pauliną trafiłam. Ale zobaczymy co będzie.
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Super ta akcia cos sie dzieje a poulina niech spada na szczaw niema juz w niej tej klasy co kiedys
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Paulina nie miała, nie ma i nie będzie mieć klasy.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Paulina jak widać nic się nie zmieniła i potrafi być uszczypliwa i wredna. Plus dla Heleny. Widać, że przez lata potrafiła wyciągnąć wnioski i ocenić, która jest lepsza Ula czy Paulina. Mam nadzieję, że Marek nie da wciągnąć się w gierki Pauliny i nie wda się w romans z byłą narzeczoną.
OdpowiedzUsuńDziękuję za świetną mini.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
Julita
Helena widzi nie tylko dobrą Ulę, ale i szczęście syna przy żonie i dzieciach. Oby w kontynuacji było podobnie jak u mnie tutaj. Czyli słodko i bez zawirowań większych w ich uczuciu.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.