sobota, 6 czerwca 2020

Nowe życie 1/4- mini.


Ślub Urszuli Cieplak i Marka Dobrzańskiego odbił się nie mniejszym echem niż niedoszły ślub Pauliny Febo i Marka Dobrzańskiego. Z tą różnicą, że zamiast katedry na przysięgę małżeńską i eleganckiej sali królewskiej na wesele był kościółek w Rysiowie i małe przyjęcie w restauracji.  Ilość gości również była inna, bo pięćdziesięciu, a nie osiemset. Później nowożeńcy wyjechali w podróż podróżną. Postawili na Polskę i wybrali Wrocław i Kraków.


Po powrocie rzucili się w wir pracy, bo na Febo nie mogli liczyć. Oboje odcięli się od Dobrzańskich i postanowili zostać na stałe we Włoszech. Z tą różnicą, że nie zamierzali pozbywać się swoich udziałów i co kwartał przylatywali do Polski. Prezesem został ponownie Marek, a Ula jego asystentką. Decyzję taką podjęli z uwagi, że w niedługim czasie chcieli powiększyć rodzinę i Ula odeszłaby i tak na urlop macierzyński. Oboje uzgodnili bowiem, że nie będą wynajmować opiekunek ani dawać dziecka do żłobka tylko sami zajmą się swoim maluszkiem. Ciążę mogli świętować już w dwa miesiące po ślubie. Marek od chwili, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem, to zaczął dbać o swoją żonę. Pilnował, aby odpowiednio się odżywiała, brała wszystkie leki, pamiętał o badaniach, wychodził na spacery i czytał fora o ojcostwie. Oczywiście zapisał siebie na kurs dla ojców i ich oboje do szkoły rodzenia.
-Marek -tłumaczyła czasami Ula. —Ciąża nie choroba i nie potrzebuję całodobowej opieki. 
-Ale ja będę spokojniejszy, gdy będę wiedział, że z tobą jest wszystko dobrze.
-A ja będę spokojniejsza, jeśli dasz mi coś w domu zrobić. Gotować mogę. Samo wychodzenie do pracy mi nie wystarcza. A ty powinieneś częściej wychodzić z Sebastianem. Nawet Wiola narzeka, że ciągle siedzi w domu i ona nie ma chwili dla siebie.
-Nie wychodzę, bo wszystko, co potrzebuję mam tutaj kochanie.
Po kilku takich próbach przekonywania dała sobie spokój. Zwłaszcza że wśród jego troskliwości były i całkiem przyjemne rzeczy. Tak było z masażem stóp, włączaniem przyjemnej muzyki albo przygotowaniem kąpieli.  Kiedy na USG wyszło, że urodzi się dziewczynka, to oszalał ze szczęścia, bo chciał mieć córeczkę.  Mała Tosia urodziła się śliczna i zdrowa, a na policzkach miała nieodzowny znak Dobrzańskich. Ula myślał, że kiedy dziecko będzie już na świecie, to Marek uspokoi się trochę, ale on swoją opiekuńczość przerzucił na córeczkę. Wziął miesiąc wolnego i postanowił opiekować się zarówno żoną, jak i niemowlakiem. Robił to wyjątkowo denerwująco, bo każdy pomruk zrywał go na nogi, a najmniejsze odparzenie od razu smarował maściami. Swoją pomoc służyła również Helena. Ona na szczęście do opieki nad wnuczką podchodziła z dystansem i zgadzała się z Ulą w wielu sprawach.
- Ula ma rację. Nie wariuj.  Ja cię wychowałam bez pampersów, drogich zasypek, tych wszystkich odżywek i przeżyłeś.
-Ale dzieci więcej chorowali mamo -argumentowała.
-Wychuchane dziecko nie jest dobrym pomysłem Marek.
-Ale zaniedbane jeszcze gorszym -odpowiadał i dyskusja się skończyła.
Obie w końcu dały sobie spokój licząc, że Marek sam zrozumie, że źle zrobi. Poza tym miał niedługo wrócić do pracy, a do tego czasu Ula wymyślała mu prace domowe. Poprosiła również, aby pomógł w jej w kursie na prawo jazdy.
Kiedy mała skończyła pół roku, to Ula coraz częściej pojawiała się we firmie, a Antosia była u dziadków. Rano razem odwozili córeczkę do Dobrzańskich i jechali do firmy. Ula wracała zazwyczaj prędzej i odbierała dziecko. Później jechała do domu, aby ugotować coś na obiad. Popołudnia spędzali już razem albo w domu, albo na spacerach. Zajęli się również kupnem domu.
Gdy Antosia skończyła trzy latka, to poszła do przedszkola. Ula w tym czasie po raz drugi zaszła w ciążę. Tym razem na świat przyszedł synek Wojtek. Był to jeszcze czas, kiedy firma miała się w miarę dobrze, choć nie było już tyle zysków co jeszcze niedawno. Gorsze czasy naszły, gdy na świat przyszedł ich drugi syn Rafał.  Stało się to w dwa lata po urodzeniu Wojtusia. Na rynku ukazywało się sporo sieciówek i podróbek kreacji. Do upadku firmy przyczynił się jednak najbardziej Aleks Febo, bo chciał szybko zarobić i zadarł z nieodpowiednimi ludźmi we Włoszech, którzy za zwrotem długów pojawili się w Polsce i trzeba było wszystko powyprzedawać, aby oddać im długi. Wraz z F&D upadło i PRO.es. Aleks w dodatku niedługo po tym trafił do Włoskiego więzienia za przekręty i udział w grupie przestępczej.  Paulina za to ustawiła się, bo złapała bogatego wdowca, który po pięciu latach zmarł, pozostawiając jej spory majątek. Tak więc od prawie dwóch lat była wdową i żyło się jej dostatnie.
Ze względu na złą sytuację finansową Ula z Markiem i dziećmi postanowili zamieszkać z Dobrzańskimi. Zwłaszcza że po upadku firmy Krzysztof podupadł jeszcze bardziej na zdrowiu. Rozumiał jednak, że jest kryzys i podobne partnerskie firmy kończyły tak samo. Najbardziej dręczyło go to, że Aleks najmocniej się do tego przysłużył. Helena zaś martwiła się jego stanem i tym, że nie ma siły, aby opiekować się mężem.  Dlatego Ula została w domu i zajmowała się wszystkim, a Marek musiał poszukać sobie pracy. Taka nagła sytuacja życiowa spowodowała nie tylko pogorszenie statutu życia, ale i zaniedbanie fizyczne. Ula, która mało wychodziła z domu w ciągu paru miesięcy zaniedbała się i zaczęła przypominać Ulę brzydulę. Po ostatniej ciąży przytyła również i nie mogła w żaden sposób zrzucić zbędnych kilogramów. Aby zatuszować zbędne kilogramy, to zaczęła ubierać obszerne rzeczy. 



Marek zaś zaczął siwieć, miał ciągle przemęczoną twarz, a jego zabójczy uśmiech i dołeczki nie robiły już takiego wrażenia jak kiedyś.


Pracę dobrze płatną łatwo nie było mu dostać. Na niekorzyść działał wiek, bo był po czterdziestce, a na korzyść nazwisko. Zatrudnienie znalazł w Bibeloty i ty. Firma oferowała dekoracje do salonów, kuchni, sypialni i innych pomieszczeń. Marek był tam menedżerem odpowiedzialny za promocję firmowych produktów i sprzedaż. Dostawał za to niecałe pięć tysięcy na rękę. Dorabiać się nie musieli, bo mieli, gdzie mieszkać, więc z emeryturą Krzysztofa starczało na siedmioosobową rodzinę.
Po dłuższej nieobecności w Polsce pojawiła się Paulina i zapowiedziała się u Dobrzańskich na niedzielny obiad. W czasie obiadu ciągle przyglądała się Uli, a na jej twarzy można było wyczytać drwinę. Ula mimo to była dla niej uprzejma. Choć cieszyła się, że niedługo wyjeżdżają z Markiem i dziećmi do Olszańskich i zbyt długo nie będzie musiała jej oglądać.


-Śliczne masz te dzieciaki Marco -rzekła, gdy Ula zajęła się podawaniem do stołu. —Do tego takie miłe, grzeczne, inteligentne.
-Macie Paula. One mają matkę. Na długo przyleciałaś?
-Zobaczę jeszcze. Na razie na tydzień mam opłacony hotel. Słyszałam, że postanowiłaś poświęcić karierę dla rodziny -rzekła do Uli, gdy ta nalewała jej rosół. —Nie szkoda ci studiów.  
-Nie. I jak najbardziej mi odpowiada rola matki i żony -odparła spokojnie.
-Mama jest najlepsza na świecie i robi nam najlepsze naleśniki -rzekł Wojtuś, który wyczuł, że Febo taka miła, jak próbuje być, nie jest. —I kochamy ją.
Kiedy skończyli jeść i Ula z pomocą teściowej odniosła wszystko do kuchni, to odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała jej dłużej oglądać ani znosić.  Kwadrans później wraz z Markiem i dziećmi żegnała się z Febo. 
-Z Uli zrobiła się prawdziwa kura domowa -rzekła Helenie, jak tylko zamknęły się za nimi drzwi. —Jak mogła się tak zapuścić.
-Urodziła trójkę dzieci Paulino -mówiła usprawiedliwiająco niedoszła teściowa. —I tyle w domu robi.
-Znam osoby, które mają tyle samo dzieci i wyglądają młodo i zgrabnie.  Klasę trzeba mieć w genach. Z kopciuszka nigdy nie zrobi się księżniczki. Marek również wiele stracił. Ja nie pozwoliłabym, aby tak się postarzał.
-Paulino jesteś u mnie i nie życzę sobie, abyś obrażała ich pod moim domem -mówiła ostro. —Zwłaszcza Ulę. Tyle dla nas robi. Wątpię, aby ciebie było stać choćby na mały ułamek tego.
-Nie chciałam urazić cię. Mówię, tylko co widzę.
-To zachowaj dla siebie -odparła kategorycznie.
Przez resztę popołudnia tematu już nie kontynuowały, tylko Paulina opowiadała o luksusowym życiu w Mediolanie. Zanim jeszcze wyszła, to w planach miała odebrać Uli, to co kiedyś należało do niej. Chciała nawet zaproponować Helenie, aby jej pomogła. W zamian zaś mogłaby podzielić się majątkiem i wyciągnąć ich z sytuacji, w jakiej się znaleźli.  Jednak po ostrych słowach Dobrzańskiej zrezygnowała.

Z odzyskaniem Marka długo nie czekała i dwa dni później zadzwoniła, aby umówić się na lunch. Chciała, aby pomógł jej w znalezieniu małego apartamentu, by miała gdzie mieszkać, jeśli znowu przyleci do Polski i będzie chciała zostać dłużej. Marek nie zamierzał jednak umawiać się z nią, tylko polecił biuro nieruchomości. Febo natomiast nie zamierzała poddawać się i po raz kolejny pojawiła się u Dobrzańskich. Będąc u nich w niedzielę słyszała, że w środowe popołudnie Ula, Helena i dwójka starszych dzieci będzie poza domem, a Marek ma wrócić prędzej z pracy, aby zająć się ojcem i Rafałkiem. Dlatego też pojawiła się o tej porze u nich w domu, a czas sam na sam chciała wykorzystać na wspomnienia o czasach, kiedy byli parą i narzeczeństwem.
-Gdyby nie ty to teraz on mógłby być naszym synem Marco -mówiła z wymuszoną uprzejmością. —Cała trójka mogłaby być.
-Nie zapędzaj się Paula -wtrącił. —Z tym swoim Carlem dzieci nie miałaś.
-On miał i nie chciał więcej.
-A ty nie chciałaś postawić na swoim? -zapytał ironicznie. — To coś nowego. Jak byliśmy razem, to rzadko, kiedy ustępowałaś.
-Mimo to, to były moje najlepsze lata Marek. Rozpieszczałeś mnie przynoszeniem kawy i śniadania do łóżka. Pamiętasz? A nasze noce. Takie namiętne.
-Jak przez mgłę Paula. Pamiętam za to, jak robiłaś mi awantury o spojrzenie na inną kobietę.
-Ja chcę być uprzejma, a ty jesteś ordynarny. I to po tylu latach.
-To nie podejmuj tematów, o których nie chcę rozmawiać Paulino.
Przez resztę popołudnia Marek nie musiał być z nią sam na sam, bo Krzysztof usłyszał jej głos i zszedł na dół do salonu. Później wróciła do domu Helena i zajęła się Pauliną. Dwa dni później zaś niezrażona ostatnią wizytą pojawiła się u niego w pracy z nieoczekiwaną ofertą.
-Co tu robisz, kto cię wpuścił i po co przyszłaś?   -zarzucił ją pytaniami, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi.
-Włoskie nazwisko i akcent zawsze działają Marco. A przyszłam, aby zaproponować ci pracę.  Mógłbyś być przedstawicielem na Polskę naszych win. Nie mamy tu dystrybucji, a polski rynek miałby zbyt.
-Skąd ta propozycja? -zapytał podejrzliwie. —Za życia twojego męża nic takiego nie było w planach.
-Bo istniało jeszcze F&D.  Teraz wiem, że jest wam trudno. Rozmawiałam z Heleną i brakuje jej niektórych rzeczy. A jestem jej i Krzysztofowi winna wdzięczność. Wychowywali mnie przez kilka lat.
- Trudno mi w to uwierzyć Paula. Nigdy nie umiałaś okazać wdzięczności. Prędzej chodzi ci o mnie.
-Nie pochlebiaj sobie -odparła z wyższością. Nie jesteś już tak atrakcyjny, jak kiedyś. Zdziadziałeś przez te dziesięć lat.
-To tym bardziej nie powinienem pokazywać się publicznie. Nie uważasz Paula?
-Wystarczy kilka zabiegów odmładzających, inna fryzura i elegancki garnitur, abyś inaczej wyglądał. Pracowałbyś głównie na terenie Polski i tylko czasami musiałbyś przylatywać do Włoch.
-Dzięki, ale jakoś sobie poradzimy sobie -wtrącił.
-Mógłbyś chociaż przemyśleć. Albo przedyskutować z żoną. Na pewno zarabiałbyś więcej niż tutaj -mówiła nieustępliwie.
-Ok. Paula pomyślimy z Ulą. Zadowolona? Teraz muszę zająć się tą pracą.
-Nie myśl tylko, że nie zapytam o to, bo zapytam -odparła, odchodząc.

Ula tymczasem w innej części Warszawy spotkała się z koleżanką z liceum Dorotą. Dorota Rawicz wróciła właśnie po ponad dziesięciu latach do Polski i zamierzała w coś zainteresować, a najlepiej otworzyć własną firmę. W tym celu umówiła się z Ulą na spotkanie i liczyła na jej pomoc.
-To, co masz mi do zaoferowania? -pytała Ula. —Przez telefon byłaś tajemnicza.
-Chcę założyć małą firmę Ula. 
-Ryzykownie w tych czasach. 
-Wiem, że z waszą firmą nie wyszło, ale ja chcę spróbować z czymś całkiem nowym Ula. W Anglii coraz więcej osób skłania się na życie eko, a w Polsce jest stosunkowo mało takich firm. Głównie to chciałabym zainwestować w produkcję żywności dla wegan. Skończyłam w końcu studia na kierunku technologii żywności i czas wykorzystać wiedzę. Później może i ekologicznych kosmetyków pod własną marką.
-Pomysł może i dobry, tylko to ogromne pieniądze są.
-Wiem i dlatego oprócz mnie, będą wspólnicy.  Mój brat Kamil jest nastawiony na produkcję roślinną i na tych swoich pięćdziesięciu hektarach obiecał siać ekologiczne warzywa i zioła. Ma dość startowania w przetargach i chce mieć swój własny zbyt. W Rysiowie zaś ciągle jest ta hala po cukierni i można kupić ją za bezcen na produkcję. Rodzina męża natomiast ma małą piekarnię i również obiecała piec domowe chleby, ciasteczka i tym podobne. Próbują nawet przepisów dla wegan. Teraz najważniejszy byłby zakup maszyn i tu pojawia się kłopot, bo muszę wziąć kredyt, a ty się znasz na tych wszystkich oprocentowaniach. Byłam w banku i tłumaczyli mi, ale mało co zrozumiałam. Gdybyś poszła ze mną i doradziła. Mam jeszcze dwie symulacje do przejrzenia. 
-Nie ma sprawy Dorota. Jak ogarnę dom, powysyłam dzieci do szkoły i przedszkola, to nie mam nic do roboty.
-Dzięki Ula. A co nowego poza tym, że dzieci rosną.
-Była narzeczona Marka kręci się obok niego -odparła z przygnębieniem. W dodatku ciągle wygląda rewelacyjnie.
-A byłe podobną są najgorsze Ula.
W kolejnych dniach Ula pomagała Dorocie w wyborze odpowiedniego kredytu, ale odsetki były spore i mogły wykończyć biznes.  Po głowie chodziło jej inne rozwiązanie.
-A nie myślałaś, aby dopuścić kogoś spoza rodziny do twojej firmy? – pytała niepewnie. —Opowiadałam Markowi o twoich planach i kłopotach i mówił, że pomysł jest świetny i chętnie by zainwestował.
-Myślałam o tym samym Ula, ale nic nie mówiłam. Raz nie udało się wam i bałam się proponować.  A mielibyście tyle funduszy? -zapytała z optymizmem.
-Tak. Zostało nam trochę pieniędzy.  Co prawda chcieliśmy z Markiem zostawić dzieciom, ale kapitał należy pomnażać.
Za realizację pomysłu wzięli się już tydzień później, a firmę nazwali Dobrawa. Wzięła się od ich nazwisk Dobrzańscy i Rawicz. Swój biznesplan poszerzyli o restaurację z daniami dla wegan i wegetarian oraz pijalnię win. Dlatego też zgodzili się współpracować z Pauliną Febo -Lonno. Tym miał zajmować się Marek.  Ula zaś z racji, że Dobrzańscy włożyli w końcu więcej funduszy, to miała zostać szefem całej spółki. Znała się też jako jedyna z nich wszystkich na ekonomii.
Nowe perspektywy dały Uli zastrzyk optymizmu i zainwestowała w poprawienie wyglądu. Kupiła nowe ubrania i poszła po nowe szkła kontaktowe, bo w poprzedniej parze zgubiła jedną soczewkę. Na sam koniec poszła do fryzjera. Za przykładem żony poszedł Marek. Tak więc w ciągu paru dni stali się piękni.


Tak odmieniony Marek pojawił się w Mediolanie u Pauliny, aby podpisać umowę o dystrybucji win do Polski. Z uwodzeniem byłego narzeczonego postanowiła jednak poczekać.  



8 komentarzy:

  1. Świetna część i świetny pomysł na mini. Niewiarygodne jak kilka zaledwie zdjęć potrafi zainspirować. Gratuluję pomysłu. Przyszłość Marka i Uli nie rysowała się jednak pozytywnie. Utrata firmy musiała być ciosem nie tylko dla seniorów, ale i dla młodych Dobrzańskich a także dla pracowników. Cios tym bardziej bolesny, że firma miała uznaną markę w kraju i poza jego granicami i właściwie dzięki podstępnemu Alexowi wszystko to utraciła. Jedyna sprawiedliwość jaka się zadziała, to to, że poszedł siedzieć. Cwana Paulinka chyba nie bardzo myśli o bracie, bo gdyby tak było załatwiłaby mu dobrego adwokata, który uzyskałby w sądzie łagodniejszy wyrok. Ona tymczasem bawi się w najlepsze korzystając ze spadku po bogatym mężu. Jej żałosne zaloty nie spotykają się z aprobatą Marka, co tylko o nim dobrze świadczy, że jest wierny Uli. Helena też twardo stoi za swoją synową. Myślę, że przyjęcie Pauliny do spółki nie było dobrym pomysłem. W końcu na świecie jest mnóstwo producentów win. Jej osoba może pokrzyżować wiele planów i tak jak w F&D knuł Alex tak w Dobrawie będzie knuć ona. Mam nadzieję, że będą czujni i nie pozwolą się wpuścić w maliny.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulina do spółki nie będzie przyjęta. Nawet nie będzie wiedziała, że istnieje Dobrawa. Jej zależy tylko na Marku, a to gdzie trafią wina nie interesuje ją. Ciągle myśli, że w Polsce nic się nie zmieniło i Ula dalej zajmuje się domem i jest brzydulą. Co dalej dużo nie mogę zdradzić, ale firma będzie miała się dobrze.
    Mam jeszcze jeden pomysł na te zdjęcia, ale nie wiem czy wykorzystam.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za taki szybki wpis.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super część, już nie mogę się doczekać kolejnej. Rewelacyjny pomysł do tych zdjęć. Mam nadzieję, że nie trafiłaś w scenariusz, bo to by była checa. Miłego weekendu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś wyczytałam, że ma rozpocząć się od pożaru więc pewnie będzie inna akcja. Może tylko z Pauliną trafiłam. Ale zobaczymy co będzie.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Super ta akcia cos sie dzieje a poulina niech spada na szczaw niema juz w niej tej klasy co kiedys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że Paulina nie miała, nie ma i nie będzie mieć klasy.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  5. Paulina jak widać nic się nie zmieniła i potrafi być uszczypliwa i wredna. Plus dla Heleny. Widać, że przez lata potrafiła wyciągnąć wnioski i ocenić, która jest lepsza Ula czy Paulina. Mam nadzieję, że Marek nie da wciągnąć się w gierki Pauliny i nie wda się w romans z byłą narzeczoną.
    Dziękuję za świetną mini.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena widzi nie tylko dobrą Ulę, ale i szczęście syna przy żonie i dzieciach. Oby w kontynuacji było podobnie jak u mnie tutaj. Czyli słodko i bez zawirowań większych w ich uczuciu.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń