piątek, 8 września 2017

Szczęście syna.



Znowu przyszło mi płakać- zanuciła Ula pierwszy wers swojej ulubionej piosenki i adekwatnej do obecnego nastroju i wydarzeń życiowych. Wyszła właśnie ze szpitala od Marka, ale spotkać się z nim okazji nie miała. Na szpitalnym korytarzu spotkała za to Paulinę i kobieta wyraźnie powiedziała jej, że to do niej Marek zadzwonił i chce, aby dała mu spokój. Ona sama dużo nie obiecywała sobie po wizycie u Marka. Chciała tylko zobaczyć, jak się czuje i przeprosić za wypadek, bo czuła się winna, choć nie znała okoliczności wypadku. Marek pracował z nią całą noc, mógł być przemęczony i spowodować wypadek. Ze szpitala wyszła, więc niepocieszona a czekała ją jeszcze rozmowa i rozstanie z Piotrem. Mężczyzna czekał na nią przed wyjściem ze szpitala i uczciwie powiedziała, że nie kocha go i nie może wyjechać z nim do Bostonu. Teraz siedziała na ławce, płakała i jedynie czego pragnęła to cofnąć czas. 


Paulina tymczasem zjawiła się w sali, w której leżał Marek i zajęła się nim.  Marek przybity niepowodzeniami związanymi z Ulą był obojętny na jej zabiegi. Poddał się nawet jej planom i zgodził się na wspólny wyjazd do Włoch. Wolał wyjechać z byłą narzeczoną i nie patrzeć na szczęście Uli i Piotra.
Po Paulinie w odwiedziny przyszedł Sebastian. To jego wypytał o Ulę, czy wie o wypadku i czy nie chciała przyjechać do niego. Olszański nie wiedząc nic o wizycie Uli, usprawiedliwił ją pracą i pokazem, który miał odbyć się następnego dnia.

Febo po wyjściu ze szpitala natomiast pojechała prosto do Dobrzańskich z dobrymi nowinami. Dobrzańscy siedzieli w salonie i delektowali się popołudniową kawą.
-Mam wspaniałe wiadomości Heleno- zaszczebiotała od drzwi. — Jeszcze nic straconego i może będziemy jeszcze razem z Markiem.  Jutro wieczorem, jeśli wszystko dobrze pójdzie, to wyjadę z Markiem do Mediolanu na dwa tygodnie, a tam postaram się, żeby zapomniał o tej Cieplak. 
-Nie zapomnij, że jutro jest premiera kolekcji- hamował jej zapał Krzysztof. —Tworzył ją z Ulą i wypadałoby, żeby pojawił się tam.
 -Jest jeszcze Ula. Marek kocha ją-dodała Helena.
-Ona już wybrała tego lekarza i leci z nim do Stanów, a Marek wkrótce wróci do mnie, jak zawsze zresztą. Muszę zrobić tylko zakupy i będziemy mogli lecieć.
-Jesteś bardzo pewna siebie Paulinko- ponownie odezwał się Krzysztof. —Marek zmienił się ostatnio mocno. I to dla tej dziewczyny właśnie. Na dużo nie liczyłbym.
-Zbyt długo żył jak żył, żeby się zmienić-argumentowała. —Jakoś trudno uwierzyć mi w jego ustatkowanie się i w wielką miłość.
-A jednak. On pomagał jej jak została prezesem, a Ula jemu, gdy on był. Dla niego robiła te wszystkie przekręty, bo kochała go.  Sam mi to powiedział. A tego tak łatwo się nie zapomina.
- Po tym, co powiedziałam jej dzisiaj nie będzie szukała, z nim kontaktu-odparła, z satysfakcją. — Spotkałam ją na korytarzu w szpitalu i powiedziałam jej, że Marek nie chce jej widzieć i ma zostawić nas w spokoju. Ona poleci do tego swojego Bostonu za parę dni, a my jutro o osiemnastej do Włoch.
-Czas pokaże, co wyjdzie z tej podróży Paulino-rzekła, Helena.  —Oby udało się wam- dodała obejmując ją.
- Mówiłaś o jakimś szpitalu Paulinko- zagadnął Krzysztof. —Można wiedzieć, kto tam jest.
- Jak to, kto- pytała zdziwiona. —Marek.  
-Marek jest w szpitalu? – tym razem Dobrzańscy zdziwili się. —Miał jakieś badania?
- Nie. Rano miał wypadek. Nie wiedzieliście.
-Jesteś tu od dobrych paru minut i dopiero teraz mówisz nam, że Marek miał wypadek i jest w szpitalu? -  oburzyła się Helena, wstając z kanapy.
-Myślałam, że wiecie-tłumaczyła się.
-Paulino, gdybyśmy wiedzieli to nie siedzielibyśmy teraz tu tak spokojnie, nie gawędzilibyśmy i nie pilibyśmy kawy tylko bylibyśmy w szpitalu albo rozmawiali o jego zdrowiu, a nie o planach wyjazdowych- odparła, Dobrzańska podnosząc głos. —Mogłabyś czasami myśleć.
- I możesz powiedzieć nam, w którym jest szpitalu Marek- dodał Krzysztof.
-Na Miedzianej.

Do szpitala Dobrzańscy dotarli szybko.
-Mogłeś zadzwonić synku-  zaczęła matka od drzwi.
-Nie chciałem martwić was, bo nic mi nie jest tak naprawdę. Mają zrobić mi tylko rezonans i jeśli wszystko będzie dobrze to prawdopodobnie jutro albo pojutrze wypiszą do domu.
-To jakim cudem Paulina chce zabrać cię już jutro w podróż- dopytywała Dobrzańska.  —W dodatku samolotem. Przecież taka podróż może ci zaszkodzić- mówiła oburzona. — Jej chęć odzyskania cię przekracza wszelkie granice i muszę poważnie z nią muszę porozmawiać.
-Mamo sam zgodziłem się na wyjazd- usprawiedliwiał ją.  —Tak będzie najlepiej dla mnie.
- Ale nie jutro. Ja w każdym razie nie pozwolę ci wyjechać. Wprowadzisz się do nas na parę dni a Paulina, jeśli chce to niech sama leci.
-Zaskakujesz mnie mamo. Jeszcze parę tygodni temu byłabyś zadowolona z takiego obrotu sprawy.
-I dalej chciałabym, żebyście byli razem, ale nie zamierzam narażać twojego zdrowia. To już postanowione, nie lecisz nigdzie.
-Mama ma rację Marku-odezwał się ojciec. —To jest nierozsądne. A możesz powiedzieć nam, jak to się w ogóle stało?
-Zrobiłem to, co nie powinienem robić. Rozmawiałem przez telefon i wypadł mi z ręki, a gdy chciałem schylić się, to straciłem panowanie nad kierownicą. Tato mógłbyś pojechać do firmy i zobaczyć, jak daje sobie radę Ula- poprosił. —Jutro jej wielki dzień i chciałby, żeby wszystko udało się.
-Tym się nie martw synu. Odwiozę mamę i pojadę.
Dobrzańscy zostali jeszcze chwilę u syna. Przynieśli wodę, gazety, poczekali na wynik badania i pojechali do domu.

Dobrzańscy do szpitala wrócili nazajutrz rano, a na korytarzu spotkali również Paulinę.  Matka na przywitanie cmoknęła syna w policzek, a gdy to samo chciała uczynić Paulina, to się odsunął.
-A co u Uli? Radzi sobie- zwrócił się do ojca od razu z pytaniem.
-Z nią samą nie rozmawiałam, bo pojechała prędzej do domu, ale Pshemko, Iza i Wojtek mają wszystko pod kontrolą i nie musisz się martwić. Rozmawiałem jeszcze z Alicją i powiedziała, że Ula po twoim wypadku była roztrzęsiona, rozstała się z tym lekarzem i że ciągle cię kocha.
-Naprawdę tak powiedziała? – zapytał z uśmiechem na ustach.
- Mogłeś oszczędzić mówienia tego- wysyczała Febo, zanim Dobrzański odezwał się ponownie.
- Uznaliśmy z matką, że powinieneś to wiedzieć synu-zwrócił się do jedynaka i ignorując Paulinę.
-Ty też jesteś przeciwko mnie- tym razem zarzut Pauliny padł w stronę Heleny.
-Nie przeciwko ciebie tylko wczoraj po powrocie Krzysia z firmy rozmawialiśmy we trójkę trochę o ostatnich tygodniach.  Przyjechał do nas Pshemko i od niego wiemy, jak to było między Ulą i Markiem.  Naprawdę nie ma sensu ciągnąc waszego związku.
-Jak możesz mówić coś takiego Heleno- oburzała się. —Niszczysz nasze plany, a były tak blisko realizowania.
-Najważniejszy jest dla nas Marek i jego szczęście- przerwała jej.  —A tak się składa, że on kocha Ulę a ona jego. Ty nie potrafiłaś uszanować faktu, że jest w szpitalu. Wczoraj Marek miał wypadek, a dzisiaj chciałaś zafundować mu podróż samolotem. To nie było rozsądne Paulino. I ten incydent na szpitalnym korytarzu. To było egoistyczne wobec Uli i Marka. A ty Marek powinieneś jak najszybciej porozmawiać z Ulą i powiedzieć co czujesz- na koniec zwróciła się do syna.
-Zawiodłam się na was -odparła jeszcze Febo i wyszła upokorzona.
-Dzięki mamo – rzekł Marek, gdy drzwi za nią zamknęły się. — Miałem jej serdecznie dość i zgodziłem się wyjechać z nią, aby nie widzieć szczęścia Uli i Piotra. Chciałem uciec przed bólem. Ale nie myślałem, że i ty staniesz po stronie Uli.
-Tak jak powiedziałam ty jesteś dla mnie na pierwszym miejscu synku.
-To skoro masz dzisiaj wyjść, to mógłbyś pojawić się na pokazie taki niezapowiedziany -  zagadnął ojciec. —Zrobisz Uli niespodziankę.
-Będzie to dobry moment na porozmawianie- dodała mama.
-Myślicie? – pytał wątpiąco.
-Dla Uli to ważny dzień i na pewno chciałaby, aby byłeś z nią- przekonywała matka. —Mógłby powiedzieć jej, co czujesz. To bardzo dobry moment i lepszego dnia nie będzie.
-Nikt nie podmienił cię mamo – zażartował. — Coraz bardziej mnie zaskakujesz.
-To zaskoczę cię jeszcze bardziej. Chciałam ci coś dać dla Uli. Mój pierścionek zaręczynowy- sprecyzowała.  —Jest za mały na mnie i od dziesięciu lat leży w szufladzie i czekał na kogoś wartego noszenia.
-Fakt zaskoczyłaś mnie- oznajmił szczerze zadziwiony, przerywając na chwilę wypowiedź mamy.  —I bardzo miło z twojej strony mamo- dodał. —Zwłaszcza że gdy miałem oświadczyć się Paulinie nie zaproponowałaś mi tego.
-Bo była nim rozczarowana- wyjaśniła posępnie na myśl wydarzeń sprzed ponad pół roku. —Pokazałam go, jej przed waszymi zaręczynami myśląc, że później będzie jej miło, gdy dostanie go, ale stwierdziła, że jest mały i w dodatku z cyrkonią i że jej mama miała porządny z brylantem. Trudno było jej wytłumaczyć, że kupowany był ponad trzydzieści lat temu w Polsce, gdzie wyboru nie było, a nie we Włoszech, gdzie roiło się od biżuterii. Ale myślę, że Uli spodoba się tak jak mi i przyniesie wam szczęście.
-Na pewno mamo. Jest podobny to takiego jednego -dodał tajemniczo.



Ula, idąc w białej długiej ślubnej sukni po schodach, co rusz natykała się na zakochaną parę. Ojca i Alę, Maćka z Anią, Wiolettę i Sebastiana, Elę i Władka. Nawet jej brat pogodzony był z Kingą i dziewczyna towarzyszyła mu na pokazie.
Tylko Marka przy mnie nie ma. Teraz jest w drodze na lotnisko- myślała smutno. Odszedł, przepadło, wrócił do Pauliny. Nie pojawi się tu na białym koniu, jak mówiła Wiola.
Pobiegła nawet do budki telefonicznej i zadzwoniła do Marka, ale zamiast usłyszeć jego głos odezwała się poczta głosowa, to się nagrała. Do środka wróciła więc smutna, zamyślona i nie zauważyła, że z boku wyszedł przystojny brunet.
- Ula czekam na ciebie za pięć minut na scenie- usłyszała zza swoich pleców głos Marka.
-Marek? Co tu robisz? Nie wyjechałeś?
- Teraz nie ma czasu na dłuższe wyjaśnienia. Zaraz twoje wyjście.  A jestem tu, bo pokaz to takie nasze drugie dziecko Ula, a dzieci nie opuszcza się w ważnych momentach ich życia. I mogę obiecać ci już teraz, że wszystkie twoje dzieci w przyszłości będą i moje. I kocham je.
-Co? – pytała z niedowierzaniem.
-Jesteś moim szczęściem i miłością Ula. Ale teraz biegnij na tyły wybiegu. Pshemko jeszcze chwila i dostanie histerii, że jeszcze cię nie ma.



-Przywitajmy Ulę oklaskami – usłyszała, chwilę później głos Marka brzmiący z głośników. — To jej debiut w roli modelki- dodał, podając jej dłoń, aby łatwiej jej było wejść po schodach. Później poprowadził po scenie.
- Kochani jestem tu dzięki moim rodzicom- zaczął, po skończonych oklaskach dla mistrza i występujących modelek i modeli.  —To oni namówili mnie, aby pojawić się na premierze, bo ze szpitala wyszedłem dopiero przed trzema godzinami. Ale tu jest moje miejsce i ta najważniejsza kobieta. Zawsze miałem słabość do sekretarek i modelek i teraz mam dwa w jednym. Bo kocham Ulę bardzo, jakby ktoś jeszcze się nie zorientował.  Ale przypuszczam, że dla nikogo tajemnicą już nie jest.  Korzystając, więc z okazji, że jest nas tak wiele i jestem przy głosie, to chciałbym jeszcze coś bardzo ważnego zrealizować, a zaplanowanego na ten wieczór. Ula-zwrócił się do niej klękając. —Wyjdziesz za mnie? Mam nawet pierścionek. To pamiątka rodzinna. Kiedyś tato prosił nim moją mamę o rękę i teraz ja czynię to samo. Ula wyjdziesz za mnie- powtórzył z pierścionkiem w ręku.
-Jestem teraz najszczęśliwszą osobą na ziemi- wyszeptała ze łzami. —Kocham cię i zgadzam się- dodała, a Marek ze spokojem wsunął go na palec i pocałował dłoń. Później po gorzko, gorzko w usta.
-Jest piękny- rzekła, gdy oderwał się od jej ust i zanim tłum ludzi rzucił się na nich z gratulacjami i życzeniami. Wśród nich byli i Dobrzańscy.
-Pięknie razem wyglądacie i szczęście bije od was z daleka- zaczęła Helena. —Już na pierwszy rzut oka widać to, a Marek tak rozpromienionej twarzy nie miał już dawno i kocha cię naprawdę. Zmieniłaś go Ulko. Możemy mówić ci z mężem po imieniu- zapytała, a gdy Ula przytaknęła, kontynuowała. —Kiedyś nie było z niego nawet ciągłe dziecko, tylko etap licealisty i studenta spędzającego czas na zabawach, a teraz spoważniał i na myśl o ślubie i ustatkowaniu się nie myśli w kategoriach zła koniecznego tylko jako coś, w co warto wejść i przeżyć w tobą. Nie ma już nic z Marka Casanovy.
- Ale w takim Marku się zakochałam - odparła, wzruszona tak miły przyjęciem. — I kocham Marka ze wszystkimi jego wadami, proszę pani.
-W to nie wątpię, drogie dziecko. I szczerze gratuluję wam i cieszę się z waszego szczęścia.
-No cóż, kochani- zaczął i Krzysztof z życzliwym uśmiechem. —Żona, jak to kobiety powiedziała prawie wszystko i nie dała mi dojść do głosu. Teraz pozostaje mi tylko dołączyć się do gratulacji i dodać, że Marek wybrał sobie wyjątkową kobietę za żonę i miło będzie powitać cię w naszej rodzinie.
-Dziękuję bardzo- mówiła zażenowana. —Nie myślałam, że zostanę tak miło przyjęta. I jeszcze ten pierścionek, pani Heleno. Jest bardzo piękny i mam nadzieje, że przyniesie mi, to znaczy mi i Markowi szczęście. Głupio mi tylko ze względu na Paulinę, bo to ona miała… - zaczęła.
-Paulina to już przeszłość- wtrącił Marek. —Sama mama ją pogoniła.
-To prawda Uleńko- odparła Dobrzańska. —Szczęście syna jest dla nas najważniejsze. Nie była też taka idealna jak myśleliśmy.

16 komentarzy:

  1. Fajna mini, inna niż te poprzednie. Szczęście dziecka powinno być dla rodziców najważniejsze a Marek z Pauliną tego szczęścia by nie miał. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno by nie miał a Dobrzańscy musieli coś zrozumieć jak stało się nieszczęście.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Miła niespodzianka na początek weekendu i ze szczęśliwym zakończeniem. Dobrzańscy mądrze postąpili że z życia syna usunęli Paulinę a Marek mógł tak szybko zrealizować swoje plany. Najważniejsze jest to że Helena i Krzysztof zaakceptowali Ulę.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy Rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zawsze jest szczęśliwe zakończenie. Zresztą nie umiałabym napisać coś smutnego.Co do akceptacji Uli to nie można takiej kobiety nie polubić. Kto wie czy jeśli byłby jakiś cdn to jej nie lubili.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Ciekawa mini, inna niż wszystkie. Takich Dobrzańskich lubię choć właśnie tacy nie pojawiają się w opowiadaniach zbyt często. Fajnie, że wybrali szczęście syna.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrali szczęście syna, bo poznali się na Paulinie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Mini przyjemna z bardzo z ciekawym zakończeniem. Tycia uwaga i zabawna. Na samiutkim końcu napisałaś -wtrącił Matek. Palec musiał trafić w klawisz obok i zamiast litery r wyskoczyła t.
    Pozdrawiam. Zośka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie końcówki są zawsze gorsze i pewnie stąd ten błąd. Dzięki za czujność.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  5. Super opowiadanie. Bardzo miło zaskoczyło mnie zachowanie Heleny. Potrafiła odwrócić się od Pauliny. A koniec opowiadania świetne.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Helena w końcu przejrzała na oczy i że nie ma idealnych kobiet a tak myślała o Paulinie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  6. Świetna mini. Zupełnie inaczej przedstawiona sytuacja i na pokazie i stosunek Dobrzańskich do Pauliny. Cudownie jest czytać, że Helena nie trwa w uporze, że nie namawia Marka do powrotu do dawnej narzeczonej i że szczęście syna przedkłada nade wszystko. Paulina przedstawiona jest tu trochę jako naiwniaczka. Czy ona naprawdę się spodziewała, że wszystko ułoży się po jej myśli? Sadziła, że Marek się nie dowie jak potraktowała w szpitalu Ulę? Jest tu mniej przebiegła i wyrachowana niż sądziłam, bo z rozbrajającą szczerością informuje seniorów o swoich planach wobec ich syna. Planach, które jednak Dobrzańskim nie przypadają do gustu.
    Na pokazie już cud, miód i orzeszki. Piękne i szczęśliwe zakończenie. Rozpłynęłam się.
    Pozdrawiam pięknie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina była zbyt szczęśliwa i pewna siebie, żeby pomyśle co powinna powiedzieć a co nie. Brakowało mi też w serialu, że te jej łajdactwo ze szpitala nie miało konsekwencji. W dodatku wyjazd dzień po wypadku wydawał mi się dziwny już w serialu i te dwie rzeczy wykorzystałam, żeby Paulina taka idealna nie była.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. Wooow. Najgorliwsza fanka Pauliny, prowotorka ich związku- Helena zmieniła zdanie na temat Uli i nawet namawiala syna na ratowanie miłości. Jak dla mnie bomba pomysł :D pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki. Tylko krowa nie zmienia poglądów, prawda.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  8. Helenie opadły klapki z oczu i ujrzała prawdziwe oblicze Pauliny.Zarozumiałej, bezwzględnej egoistki nie przejmującej się niczym poza tym ,aby być za wszelką cenę z Markiem nie rozumiejąc ,że wybrał Ulkę i to ją ,kiedyś poślubi nawet Helena to zrozumiała.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluczowy dla Heleny był pomysł Pomysł podróży i rozmowa z Pshemko.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń