czwartek, 24 listopada 2016

Życie na niby 10



Od wizyty Marka w Rysiowie minęło parę dni i tyle też czasu nie widzieli się, z Ulą. Rozmawiali tylko przez telefon. To mężczyzna zadzwonił do Uli dwa razy. Za pierwszym razem, aby poinformować ją o wydaniu katalogu z pokazu Jasia, a za drugim razem, aby zaprosić ją i brata na imprezę promującą otwarci jego nowej firmy Strefa Mody M&P. Chociaż do pracy nigdy się nie przykładał i wszystko zrzucał na swojego asystenta Adama, to tym razem zmobilizował się i firma powstała w niecałe trzy tygodnie.  Zaczęła też prężnie działać. Chciał, bowiem z zimową kolekcją wystartować już pod nową nazwą i marką. Otwarcie firmy łączyło się z zorganizowaniem małego bankietu w jego ulubionym klubie. Wynajął tam jedną z sal na cały wieczór i noc, zamówił catering i didżeja. Ula z Jasiem również byli zaproszeni. Jasiu miał zostać twarzą chłopięcą firmy i miał być jednym z honorowych gości, ale nie mógł jednak skorzystać z zaproszenia, bo wyjechał na dwutygodniowy obóz harcerski. Na oblewanie firmy Ula poszła wraz ze swoją sąsiadką Izą, która postanowiła przyjąć ofertę pracy i zostać główną krawcową firmy. To od niej dużo dowiadywała się o firmie i samym Marku. Życie prywatne młodego prezesa było bardziej burzliwe i pogmatwane niż myślała i ciekawiło ją. Kochanki zmieniały się jak szkiełka w kalejdoskopie a konflikty pomiędzy nimi były na porządku dziennym. Do sekretarki Leny, która zaczęła już go nudzić i była do odstrzału i modelki Klaudii, która była porywcza i mściwa, ale zwolnić jej nie mógł, bo była zbyt dobra w modelingu, dołączyły dwie kolejne panienki. Ciemnowłosa modelka Dominika pieszczotliwie nazwana Domi oraz recepcjonistka Hania.  Modelki rywalizowały nie tylko o jego względy prywatne, ale i o to, która z nich miała zostać twarzą kolekcji zimowej, a przede wszystkim nowo powstałej firmy.
Uli czas mijał zdecydowanie spokojniej. Zajmowała się rodzeństwem i domem oraz kończyła kurs prawa jazdy. Ojciec w sanatorium czuł się również dobrze i nabierał sił. Rozmawiała z nim często przez telefon i opowiadała, co w domu.  Również z Wiolettą rozmawiała regularnie. Wiola, choć była mocno zwariowana i przeciwieństwem jej to dogadywały się. W szkole nie miała prawdziwej przyjaciółki czy koleżanki i trzymała się z Maćkiem. Była jeszcze jego siostra Ania, ale była ona od nich starsza o pięć lata i na taką prawdziwą przyjaźń nie było możliwości.  Wioletta natomiast była tylko o rok młodsza od niej i lubiły się, chociaż początek znajomości tego nie zapowiadał, bo kpiła z jej ubioru. Z czasem jednak pokazała Uli jak powinna się i gdzie ubierać, aby nie wyglądać dziwacznie.

Oblewanie firmy Marek zaplanował nietypowo, bo na wtorek na godzinę osiemnastą. Cała impreza przebiegała bardzo miło i bez niespodzianek. A przynajmniej nie takich, na jakie Ula była narażona na bankiecie po pokazie.  Na początku Marek wszystkich przywitał i oficjalnie ogłosił rozpoczęcie działalność firmy. Później był czas na szampana i mały poczęstunek. Jako gospodarz chodził po sali i chciał, choć przez chwilę porozmawiać z każdym z gośćmi a jego wizytownik z każdą chwilą powiększał się. Zaprosił nie tylko pracowników firmy, ale i osoby, z którymi w niedalekiej przyszłości zamierzał współpracować. Byli to prezesi szwalni, dostawcy tkanin i dodatków, zagraniczni kontrahenci, właściciele sieci butików.  Część z nich znała i pamiętała nawet jego ojca. Zapamiętali go, jako rzetelnego człowieka i prezesa i na wzgląd na jego pamięć i chęć poznania jego syna bliżej skorzystali z zaproszenia.   Uli, Marek również poświęcił trochę czasu i nawet zatańczyli.  Trafił im się spokojniejszy, romantyczny i dłuższy kawałek. Ula szybko uświadomiła sobie, że Marek doskonale tańczy i mogłaby przetańczyć z nim cały wieczór albo i noc. Pląsali w rytm muzyki spoglądając na siebie raz po raz, uśmiechając się i rozmawiając. Dla Uli był to zdecydowanie najprzyjemniejszy moment całej zabawy i jeszcze długo po tańcu czuła uścisk rąk Marka na talii i dłoni. Wzbudzał w niej też niepokój, gdy zbyt długo przyglądał się jej z tym swoim zabójczym uśmiechem. Do innych kobiet, jak zauważyła, uśmiechał się tak samo słodko i zastanawiała się, czy one również pod wpływem jego wzroku czuły przyspieszone bicie serca tak jak ona. Jej Marek podobał się i to bardzo.

Z tej okazji przyleciał do Polski również Aleks z narzeczoną Alicją. Nie mógł pojawić się na pokazie to skorzystał z zaproszenia teraz i przyleciał na otwarcie firmy. Febo okazał się bardzo miłym mężczyzną. Tak jak i jego dziewczyna. Ula miała okazję porozmawiać z nimi, bo Marek przedstawił ich sobie nawzajem. Alicja dodatkowo była taką samą zwykłą dziewczyną jak ona i dobrze się z nią rozmawiało. Zwłaszcza, że znała doskonale tak jak ona język niemiecki i nie musiały korzystać z tłumaczeń Aleksa tylko mogły rozmawiać na interesujące je tematy same. Jednym z tematów rozmowy całej czwórki włączając w to Marka było zamieszanie wokół Beatki.  Tylko Aleks z całej rodziny Febo znał prawdę od początku i cała ta sytuacja bawiła go.  Obiecał też Markowi nie wyprowadzać dalej siostry z błędu. Dokładnie wiedział, że jego siostrzyczka ma podły charakter i było mu szkoda Marka dla takiej kobiety.


 Oprócz poznania Alicji i Aleksa miała również okazję poznać rodziców Wioletty i spotkać się z nią samą. Przyjechali we trójkę do Marka na przedłużony weekend i przy okazji świętować jego sukces, a jej osobiście podziękować za pomoc w nauce. Poprawkę Wioletta zdała, bowiem na czwórkę i zaliczyła matematykę na ocenę dostateczną. Zadzwoniła oczywiście do Uli od razu z tą wiadomością i podziękowaniami, ale teraz były to podziękowania bardziej oficjalne i od całej trójki dostała praktyczną torebkę przydatną w niedługim czasie na uczelnię.  Rodzice Wioli okazali się równie mili, co reszta rodziny i rozmawiało się z nimi bardzo przyjemnie. Zwłaszcza matka była dla niej życzliwa i nie mogła jej nadziękować się. Wiola przy okazji zaprosiła ją na swoje osiemnaste urodziny, które przypadały w październiku. Umówiły się też na kolejne lekcje, gdy Wiola miałaby przyjeżdżać w odwiedziny do kuzyna albo takie drogą elektryczną.
 Choć na zabawie Ula bawiła się doskonale to długo zostać nie mogła.  Musiała wrócić do domu i zwolnić z opieki nad Beatką panią Szymczykową. Sąsiadka w najbliższą sobotę wydawała za mąż córkę i miała w związku z tym pilniejsze sprawy niż zajmowanie się małą.

Dwa dni później w czwartkowe popołudnie Ula zadzwoniła do Marka. Był właśnie z Sebastianem na siłowni i planował z przyjacielem weekend w Sopocie. Olszański był tam na urlopie i poznał dwie dziewczyny. Umówił się też z nimi, że następnym razem przyjedzie z kolegą. Blondynka Agnieszka i szatynka Karolina na zdjęciach wyglądały na interesujące a i Sebastian wyrażał się o nich w samych superlatywach. Do tego dziewczyny z Pomorza nigdy nie miał i cieszył się na ten wyjazd i odmianę.  Zachęcony filmikami Sebastiana chciał nawet w ostatni weekend wsiąść w samolot i polecieć do przyjaciela i wrócić z nim w niedzielę, ale dopinał otwarcie firmy i nawet na krótki wyjazd nie mógł sobie pozwolić.
-Najlepiej będzie jak wyjedziemy jutro w południe, żeby przed pójściem do klubu odpocząć po podroży – zasugerował Olszański.  — Z dziewczynami umówiłem się tak mniej więcej na ósmą w klubie. Pójdziemy też na plażę w sobotę. Tam dopiero jest raj- rozmarzył się Olszański. —  Należy ci się trochę relaksu za harowanie przez ostatnie trzy tygodnie i humory Pshemka. Oby tylko nie wynalazł ci czegoś do roboty.
 -Nie wynajdzie, bo pojechał do swojej samotni- stwierdził z zadowoleniem i będąc już marzeniami w kurorcie.  — Dziwne Ula dzwoni- dodał chwilę później, gdy usłyszał dzwonek swojego telefonu i spojrzał na wyświetlacz. —Tylko dwa razy do tej pory dzwoniła do mnie i to na początku znajomości.  Część Ula. Miło cię słyszeć- przywitał się miło.
- Część -odparła.   Nie przeszkadzam? –zapytała z wyczuwalnym wahaniem.
-Nie. Jestem ze Sebastianem na siłowni. Coś się stało, że dzwonisz?
- Tak jakby, bo mam kłopot i prośbę...
- Mów –zachęcał.
-Bo widzisz Marek w sobotę idę na te wesele i...
-Jeśli mam iść z tobą to nie bardzo, bo nie lubię takich imprez-postanowił szybko wymigać się z pójścia na wesele.
-Nie Marek- postanowiła równie szybko wyprowadzić go z błędu. —Nawet do głowy nie przyszłoby mi o coś takiego cię prosić.  Chodzi o opiekę nad Beatką.  Ja wiem, że to sobota i możesz mieć własne plany, ale jestem pod ścianą. Tato wraca ze sanatorium w poniedziałek a Jasiek jak wiesz jest na obozie.  Beatką miała zająć się kuzynka, ale zadzwoniła do mnie dzisiaj, że zmarł jej teść i jutro jedzie z mężem i dziećmi do Opola na pogrzeb.  Betti mogłaby zostać z naszą taka drugą sąsiadka panią Dąbrowską, ale zna ją mniej i jest dość wścibska i nie chciałabym, żeby mi szafy przeglądała.  A ciebie Beatka zna i czuje się przy tobie dobrze. Wiem, że to, o co cię proszę jest kłopotliwe, ale ja naprawdę nie mam, z kim jej zostawić a Ania to znaczy panna młoda to moja koleżanka i najbliższa sąsiadka. Czekałam na te wesele i szykowałam się od miesiąca.
-Zgoda Ula-odparł, gdy tylko Ula skończyła mówić. — I tak nie miałem innych planów na sobotę- skłamał gładko.
-Naprawdę?- spytała, bo na aż tak łatwą zgodę nie była przygotowana. Zwłaszcza, że prędzej ochoty na pomoc nie miał.
-Tak- odparł stanowczo.  — Z przyjemnością zajmę się Beatką-dodał nie zaważając na dziwne gesty Sebastiana.
- Dzięki Marek-ucieszyła się wyraźnie. —  Jesteś kochany. To znaczy chciałam powiedzieć, że jesteś-próbowała wybrnąć z sytuacji i inaczej określić się.
- Miły i uprzejmy- podsunął uprzejmie.
 - To właśnie chciałam powiedzieć. Miły, uczynny, życzliwy, dobry, szlachetny...
-Ula –przerwał jej. — Wystarczy tych komplementów, bo jeszcze w nie uwierzę i zacznę chodzić jak kogut po płocie z podniesionym dziobem, jakby powiedziałaby Wiola. To, o której mam być?
- Ślub jest o piętnastej to, jeśli mógłbyś przyjechać tak około pierwszej.  Muszę pokazać ci, co i jak.
- Lepiej będzie, jeśli jutro mi wszystko pokażesz- zaproponował rozsądnie.    W sobotę tak na szybko to nie bardzo. Dużo o dzieciach to ja nie wiem. Wpadłbym do ciebie wieczorem. Co ty na to?
-Nie ma sprawy Marek- zgodziła się z nim bezspornie. — Tak będzie nawet lepiej.  A wracając do ślubu to wesele jest w Rysiowie to będę wpadać, bo do sali mam dwieście metrów- zapewniała. —  Wiesz zresztą gdzie jest. I postaram się wrócić o dziesiątej.  Chyba, że to za długo dla ciebie to wrócę prędzej-dodała, bo to nie ona powinna stawiać warunki.
-Ula, jeśli mam zająć się Beatką to zostanę na całą noc-zaręczał ku coraz większemu zdziwieniu Sebastiana. —Nie ma sensu żebyś psuła sobie zabawę. Zresztą nie ma, co planować, bo wszystko zależy od tego jak będę sobie radził i jak Beatka będzie się zachowywać.
-Dokładnie.  Ale za same chęci dziękuję.  Jesteś niezastąpiony i znajdę sposób na odwdzięczenie się w najbliższym czasie.
-Wystarczy kawa i ciasto-rzekł powściągliwie. —  Może jeszcze porcja pierogów.
-Masz to jak w banku- zaśmiała się.  — To, co Marek teraz nie będę ci dłużej przeszkadzała.  Jeszcze raz dziękuję i do jutra- dodała na koniec uprzejmie.
-Do jutra-odparł i on.
-Marek czy ja dobrze zrozumiałe?- zapytał Olszański, gdy tylko skończył rozmawiać. —Zamieniasz Karolinę i Agnieszkę na Beatkę?  
-Tak- odparł krótko, ale pewnie. — Seba niech idzie na to wesele. Tyle czasu poświęca rodzinie, że coś od życia się jej należy, a ja tyle mogę poświęcić się.  Do Sopotu pojedziemy za tydzień, a jutro i w niedzielę pójdziemy do klubu. To taka rekompensata specjalnie dla ciebie.

Następnego dnia Marek pojawił się w Rysiowie nie wieczorem jak ustalił, z Ulą, ale popołudniem. Dzwonił do niej i chciał powiadomić o zmianie planów, ale jej telefon milczał to przyjechał w ciemno. Wchodząc na posesję usłyszał radosny śmiech Beatki z podwórka to nawet nie dzwonił do drzwi tylko poszedł w tamtą stronę. Dziewczynka kąpała się w małym baseniku dziecięcym pluskając z radością nóżkami i rączkami.  Jej siostra natomiast siedziała obok na krześle tyłem do niego i opalała się w bikini. Na jego widok Betti podniosła rączkę i zapiszczała, co prawdopodobnie oznaczało powitanie. Ula nie zdążyła obrócić się, gdy poczuła rękę na oczach.
 -Maciek wyrosłam z tej zabawy już dawno– rzekła wesoło z góry przewidując, że to on, bo przyjechał rano na ślub siostry i miał wpaść po obiedzie przywitać się.
-Yyy - usłyszała zaprzeczenie a przez jej ciało przeszedł dreszcz, bo razem z głosem zrozumiała, że to Marek.
-Marek- dodała jak wydawało się Markowi ze znaczną mniejszą sympatią.
- Tak to ja, ale mogłaś jeszcze trochę pobawić się ze mną, a nie od razu zgadywać- odparł i spuścił ręce na ramiona. Zaczął w dodatku je ugniatać. Na długą pieszczotę, choć było to przyjemne to, jednak Markowi i sobie nie pozwoliła, bo energetycznie wstała i sięgnęła po leżącą obok sukienkę. Wzroku Marka utkwionego na jej ciele trudno było nie zauważyć.
-I, co się tak patrzysz? - zapytała mocując się z ubraniem jej przez głowę.— Chyba widziałeś już półnagą kobietę?- postanowiła zrewanżować się za ostatni jego pobyt w Rysiowie i tym razem to jego wypytać.
- Szczerze to częściej to całkiem nagie widzę – odparł z szelmowskim uśmiechem i pomagając w zakładaniu sukienki. — I, dlatego korzystam z wszelkich innych okazji.
-No i ...- dopytywała, gdy była już ubrana.
-Jeśli pytasz mnie czy jesteś w moim typie to powiem tak Ula- odparł oceniając jej figurę przez letnią sukienkę i zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów. — W połowie-dodał łobuzersko. — Figurę masz interesującą, ale pod względem urody i charakteru jesteś, jak dla mnie za dziewczęca. Wolę kobiety bardziej wyzywające, prowokujące i zmysłowe. Sama wiesz, jakie.
-Tak właśnie myślałam, że nie jestem w twoim typie-odparła nieurażona, bo nie chciała być ani wyzywająca ani prowokująca i zadowoliła się tą ładną figurą.
 - Ale jak sama widzisz bardzo pasujemy do siebie i zgadzamy się- zagadnął tajemniczo. —  Oboje zgodnie twierdzimy, że nie jesteśmy we własnym typie. Ja nie jestem blondynem i jestem za szczupły a ty za grzeczna jak dla mnie.
-No tak Marek- przyznała mu rację, chociaż wiedziała, że typ Marka to jej typ. — Jesteśmy całkowicie nastawieni na inne typy ludzi.

W trakcie przyspieszonego dwugodzinnego kursu na nianie a raczej na niańka, jak określał go Sebastian, Marek karmił Beatkę jogurcikiem, dawał pić i bawił się z nią. Ula pokazała mu ulubione zabawki i zabawy muzyczno-paluszkowe oraz jak ją uspokoić, gdy zbyt długo płacze.  Ze zmiany pampersa też miał krótkie szkolenie, choć Ula zapewniała, że pieluchy prawdopodobnie zmieniać nie będzie musiał. Wszystko, co robił wydawało mu się bardzo proste i zaczął cieszyć się na spędzenie tego czasu z Beatką.
Przyszedł do nich również Maciek i mieli okazję poznać się. Markowi nawet przez myśl przeszło, że Maciek jest w typie Uli. Bardziej przy kości i ciemny blondyn. Zastanawiał się też, czy przypadkiem Ula w skrycie nie podkochuje się w sąsiedzie. Ich powitanie był bardzo serdeczne i widać było, że z przyjścia sąsiada jest zadowolona.

Dzień później Marek tak, jak ustalił z Ulą poprzedniego dnia, w Rysiowie stawił się o przed czternastą. U sąsiadów był już ruch jak to w czasie wesela.  Płot przystrojony balonikami, czymś zielonym a droga zapełniona samochodami. Sam wjechał na podwórko Cieplaków. Ula na wyjście była już prawie gotowa. Ubrana w jego sukienkę z pokazu kończyła delikatny makijaż. Beatka natomiast siedziała w pokoju w kojcu i bawiła się zabawką Grzybek.
-Podwieczorek dla Beatki jest w słoiczku na stole. Dasz jej po szesnastej i nie musisz podgrzewać- mówiła malując się jednocześnie. —   Kolacje je około dziewiętnastej, ale po osiemnastej wpadnę zobaczyć, jak sobie radzicie to kaszkę ugotuję a ty tylko jej później dasz.  Dla siebie masz do dyspozycji całą lodówkę, więc nie krępuj się i częstuj.  Później przyjdę po dwudziestej to przebiorę ją w piżamkę i zmienię pampersa a kąpiel dzisiaj odpuścimy sobie.  Możesz wyjść z nią na spacer. Nawet teraz popatrzeć na wesele. Beatce spodoba się, bo będzie muzyka i baloniki. Możesz przyjść też pod kościół przed szesnastą.  I dzwoń jakby coś.  Telefon będę mieć zawsze włączony.
-Ula wiem, że mam dzwonić, ale mam nadzieję, że nie będę musiał. I nie myśl, co się w domu dzieje, bo z zabawy nic nie będziesz mieć.
-Chyba masz rację-rzekła przeglądając się w lustrze.
- Bo mam.  I miłej zabawy ci życzę.



Wyjazd Młodej Pary do kościoła jak najbardziej spodobał sie Beatce, bo grała orkiestra a ona klaskała i uśmiechała się. Nie zapłakała nawet, gdy Ula zniknęła w tłumie a na ulicy zrobiło się spokojnie.  Później tak jak mówiła Ula przeszedł się z nią po części Rysiowa wzbudzając raz po raz ciekawość, bo Beatkę znali, ale jego już nie. Pojawił się też pod kościołem i Betti znowu mogła zobaczyć siostrę i cały ten ślubny gwar i wystrój. Po powrocie do domu grzecznie zjadła słoiczek jabłka, banana i maliny z biszkoptem i zajęli się oglądaniem jej nowej książeczki.  Ula tak jak obiecała do domu przyszła o osiemnastej i zastała ich bawiących się balonem wziętym z płotu sąsiadów. Długo w domu nie była, bo siostra wyglądała na szczęśliwą i niezmartwioną, że nie ma przy niej nikogo z rodziny. Dwie godziny później przyszła przebrać siostrę i dać jej na dobranoc całusa. Obiecała też Markowi, że po dziesiątej wróci na dobre, ale Marek przekonał ją, że może zostać na weselu do końca, bo dobrze sobie radzi.  W domu pojawiła się, jednak po dwudziestej drugiej. Wpadła nieoczekiwanie po wygodniejsze buty. Widok, jaki zastała w swoim pokoju rozczulił ją. Siostra spała spokojnym snem na jej tapczanie przytulona do Marka a pokój rozświetlała tylko lampka nocna. Delikatnie odgarnęła włosy siostry na bok i okryła kocem. Spojrzała też na Marka i cicho przywołała jego imię, ale odpowiedzi nie usłyszała. Nie było też żadnej innej reakcji a jej ręka sama powędrowała i do jego czoła i włosów. Długo nie myślą odgarnęła je delikatnie a, gdy i na to nie zareagował to chwilę później cmoknęła czoło. Pchnięta kolejnym impulsem musnęła też jego usta. W tej krótkiej chwili poczuła coś dziwnego w sercu. Patrzyła na Marka i wiedziała, co to za uczucie nią zawładnęło. Zakochała się w najbardziej nieodpowiednim mężczyźnie, jakiego znała. Z pokoju wyszła, czym prędzej, aby nie zrobić kolejnego głupstwa. W drodze na salę ochota na dalszą zabawę minęła jej, ale wolała już iść tam niż zostać w domu z Markiem.   Żałowała też, że poprosiła go o pomoc. Marek natomiast chwilę po jej wyjściu wstał z kanapy. Dla zabawy udawał, że śpi i nie wiedział, co ma o tym myśleć. Włączył sobie telewizor i próbował skupić się na filmie, ale nie potrafił. Zadzwonił też do Sebastiana, ale ten miał wyłączony telefon. Przed północą, gdy sen zaczął go morzyć wrócił do pokoju Uli i śpiącej tam Beatki. Przed zaśnięciem patrząc jak słodko śpi to pomyślał sobie, że opieka nad nią okazała się bardzo przyjemna. Stwierdził nawet, że mógłby częściej pilnować Betti, jeśli były potrzebny. Po północy, gdy tylko zasnął a Beatka obudziła go to zmienił zdanie. W dodatku trudno było ją uspokoić i chciał nawet zadzwonić po Ulę, ale w końcu, gdy wziął ją na ręce to uspokoiła się i zasnęła. Rano, tuż po szóstej, choć Beatka budziła go lawiną buziaków to po raz drugi naszło go zniechęcenie na dzieci.

niedziela, 20 listopada 2016

Brzydule



Taka tam weekendowa zachcianka ciążowa. Kolejna część opowiadania Życia na niby jest napisana w 75% to może w połowie tygodnia albo pod koniec dodam.

- Kończysz już- zapytał późnym popołudniem Sebastian Olszański swojego najlepszego przyjaciela Marka Dobrzańskiego prezesa firmy F&D. — Dzisiaj piątek, po piątej jest i czas jechać do domu przebrać się i kierunek klub.  Korzystaj póki Paulina jeszcze siedzi w Mediolanie, bo jak wróci to znowu będzie robić ci awantury o wyjścia.
-Jeszcze chwila Seba- odparł spoglądając przelotnie na niego. —  Muszę wybrać pięć dziewczyn do tego programu „ Bez cięcia”. Miał to zrobić Pshemko, ale dzwonił, że nie dojedzie i mam wybrać za niego. Ten program to dla firmy bardzo dobra reklama, więc nie mogę odpuścić. Zwłaszcza, że jest na dzisiaj.
-To producenci tym się nie zajmują -pytał, opierając rękoma o biurko i spoglądając na fotografie od góry.
-Wybierają- odparł nie odrywając wzroku od zdjęć. Oni pięć, my pięć jako firma, która ubierze uczestniczki, pięć ekipa stylistów i jedna będzie losowana.
-Pomogę ci- odparł przysuwając sobie krzesełko i siadając obok. — Pokazuj te piękności.
-Nie Marek ta nie- z góry skreślił pierwszą z nich. Za stara.
-Violetta Kubasińska przez V i dwa T. Mam 21 i mieszkam w Pomiechówka. Pracuje w recepcji w klubie fitness, ale marzę, żeby zostać PR-owcem- zaczął czytać krótką notatkę. —  Moje motywy na życie to Bądź zawsze szczery i nie igraj na dwa ognie, bo to do ciebie powróci. oraz Czasami jest dobrze życiu podać w zastrzyku odrobinę pieprzu, szczypty, czy figi z fago


-Marek weź ją- nieoczekiwanie odezwał się Olszański.
-Jak to weź? Zakochałeś się czy, co?
-Nie, ale zobacz, jakie ma nogi i cycki na tym drugim zdjęciu w mini.
-I, co z tego Seba. Zobacz, co ona o sobie pisze. Same jakieś bezsensy.
-Może tylko, dlatego że chce wyróżnić się. Marek weź ją- niemal błagał.
-Aż tak ci zależy?- dziwił się. — Może nie będziesz mieć okazji nawet jej poznać.
-Ale ty, jako prezes firmy będziesz mieć jakiejś dojścia i wejścia za kulisy i swojego najlepszego przyjaciela weźmiesz ze sobą. Popatrz tylko na te cycki i nogi- mówił patrząc jak w amoku na wylewające się z dekoltu piersi.
-Dobra odłożymy na razie na bok.  Ale wiele z ewentualnej znajomości sobie nie obiecuj. A ta? Julia Kamińska.
-Za ładna jak na program.
-Lena Pleńska z Radzynia. Ma 28 lat i jest szczęśliwą żoną i matką córeczki. Pracuje w sklepie osiedlowym- krótko streścił.
-No ta może być-pokiwał głową Olszański. — Ani ładna ani brzydka. Taka matka Polka.  Ale ta na pewno nie, bo za gruba- dodał oglądając kolejne zdjęcie.
-Nina Brlek pół Chorwatka lat 30 i pracuje w bibliotece. Zgłosiła się do programu, bo chce się zmienić i lubi wyzwania.
-Dobrze mówi i ma coś w sobie. Będą z niej ludzie- podsumował Olszański. — Odłóż ją. Ta nie. Ta też nie- kolejne dziewczyny zostały odrzucone.
-Urszula Cieplak. Mam 26 lat i mieszkam z ojcem i młodszym rodzeństwem w Rysiowie.  Ukończyłam SGH i reklamę.  Dobrze, jak nie za dobrze, nie zaszkodzi niepolepszenie, jak tylko można wytrzymać na głupi sposób swój… To taki mój ulubiony wiersz, który powtarzam sobie, kiedy coś jest nie tak. Bo właściwie ciągle coś jest nie tak, ale… dobrze, jak nie za dobrze…


-Bez przesady Marek- zaśmiał się ironicznie.   — To ma być program ”Bez cięcia” a nie jakieś Ostre cięcie. I te jej motto, czy coś tam, głupsze od Wioletty.
-Ale zobacz, jakie ma ładne oczy- mówił Marek wpatrując się w ten jeden punkt.
-Oczy to nie wszystko.
-Ty masz swoją Wiolettę a ja Ulę- zakończył spór odkładając zdjęcie na bok.  — Jedźmy dalej z tym koksem.
-Katya Pushkaryova – przeczytał z trudem po kilku minutach i po odrzuceniu kilku zdjęć.  — Rosjanka nauczycielka rosyjskiego.
-Widać, że nie nasza –stwierdził z wyraźną niechęcią Olszański.  — Jakby anorektyczka. Ale przyjaźń Polsko- Rosyjską trzeba utrzymywać.
-To, co mamy naszą piątkę-odparł zbierając zdjęcia. — Wioletta, Ula i te trzy. Lena ,Nina i ta Kasia. — Muszę podesłać je jeszcze do TVN-u i możemy iść do klubu.


-Zauważyłeś, że oprócz mojej Wiolki to wszystkie są okularnicami –stwierdził   idąc za nim w stronę drzwi.
-Twojej? Nie rozpędzaj się. Może ma kogoś.
-A może nie ma.  To, kiedy pojawią się tutaj- dopytywał.  — Chcę na żywo zobaczyć te cycki i nogi.
-Seba idź się lepiej leczyć- odparł wyraźnie znudzony jego gadaniem.

Zakwalifikowanie się do programu dla Uli było wielką niespodzianką. Swoje zgłoszenie wysłała z nudów i chęci zmiany, bo choć skończyła studia z wyróżnieniem i pokończyła różne kury językowe to pracy dostać nie mogła. Głównym powodem była jej uroda a raczej brak jej.  Jej tydzień udziału w programie przypadał na pierwszego lutego i tu rodziły się problemy, bo jej ojciec tego dnia miał mieć operację na serce i miał zostać w szpitalu na dwa tygodnie. W domu natomiast było młodsze rodzeństwo. Ponad osiemnastoletni brat Jasiek i sześcioletnia siostra Beatka. Matki nie mieli, bo zmarła przy narodzinach najmłodszej latorośli. Chciała nawet dla dobra rodziny zrezygnować z programu, ale wszyscy przekonywali ją, aby spróbowała. Zwłaszcza, że rozpoczynały się ferie i brat obiecał zająć się z pomocą swojej dziewczyny Kingi i sąsiadki, swoją małą siostrą. W niedzielę wieczorem spakowała, więc torbę i nazajutrz o dziewiątej stawiła się wraz z innymi siedmioma dziewczynami w siedzibie TVN-u.
W przeciwieństwie do niej Wioletta Kubasińska wysłała zgłoszenie, bo chciała zaistnieć w wielkim świecie. Śpiewać nie umiała, innych talentów też nie miała i ten program wydawał się dla niej idealny. Wybrała jedno ze starych i  gorszych zdjęć i wysłała zgłoszenie z nadzieją, że znajdzie się w programie i zaistnieje w wielkim świecie, bo jak uważała nadaje się do tego idealnie.

Po przyjeździe do telewizji, zapoznaniu się, krótkim wprowadzeniu, przydzieleniu pokoi i innych tego typu rzeczach, w południe Ula z całą grupą z projektu " Bez cięcia"pojechała do firmy F&D. Projektant Pshemko musiał dziewczyny obejrzeć prędzej, aby wiedzieć, jakie ma przygotować dla nich stroje i wziąć miarę.
Dom mody Febo & Dobrzańscy był pięciopiętrowy i oszklony. Ula jakoś nie miała okazji często tędy chodzić czy przejeżdżać i spoglądała na budynek z zachwytem. Przed wejściem zadzwonił jej telefon. To numer ojca wyświetlił się. Pani Malwina, jej i innych dziewczyn, koordynatorka wiedziała o jej sytuacji i że czeka na telefon ze szpitala to pozwoliła odebrać. Ona jedna została na dole w holu a pozostała siódemka dziewczyn z ich panią Malwiną pojechały na trzecie piętro do pracowni Pshemka. To pielęgniarka dzwoniła do niej i powiadomiła, że operacja przebiegła pomyślnie i jutro będzie można ojca odwiedzić. Zadzwoniła jeszcze do brata i wyłączyła telefon, aby już jej nikt nie przeszkadzał i poszła w stronę windy. Winda zjechała na dół, drzwi rozsunęły się, wsiadła i nacisnęła guzik z trójką.
- Dzień dobry- usłyszała i zobaczyła, że w ostatniej chwili do windy przez zamykające się drzwi wślizguje się jakiś mężczyzna i wciska przycisk numer pięć. Chwilę później odwrócił się i spojrzał na nią. Ula piękniejszego mężczyzny nie widziała. W dodatku, gdy uśmiechnął się to ujrzała dwa słodkie dołeczki.
-Pani musi być Urszulą- próbował przypomnieć sobie nazwisko.— Pani jest z tego programu „Bez cięcia”.
-Tak.  Urszula Cieplak- przedstawiła się.
-Marek Dobrzański- rzekł wyciągając rękę na powitanie.
-Miło mi –odparła podając swoją dłoń.
-To ja panią wybrałem- pochwalił się.  — Jestem tutaj szefem i miałem możliwość wybrania pięciu dziewczyn.
- A ja w ten wybór to mam uwierzyć i dziękować- pytała patrząc na niego nieufnie.  — Tak na piękne oczy- dodała mrucząc do siebie.
- Fakt za oczy panią wybrałem- odparł strzelając, bo nie dosłyszał, czy powiedziała za czy na piękne oczy, a różnica między tym jest.
-Na pana oczy, ale za komplement dziękuję-odparła jakby czytając w jego myślach.
-Bardzo ładne motto ze zgłoszenia. Dobrze, jak nie za dobrze. Tak jakoś to leciało. Bardzo spodobało mi się.
-Naprawdę czytał pan moje zgłoszenie- zastanawiała się i spojrzała na niego milej.
-Mówiłem, że tak. Kto to napisał? Pani?
- Chyba pan żartuje- zakpiła. — To Białoszewski.  Ale dziękuję za komplement.

 Chwilę później drzwi cicho rozsunęły się i wysiadła a on nie musiał myśleć nad odpowiedzią. Marek również wysiadł, chociaż miał jechać do swojego biura. Na korytarzu trzeciego piętra zastał inne kandydatki. Sebastian również tam był i rozmawiał z nikim innym jak wydawało mu się z Wiolettą. Po dojechaniu Uli, Malwina zrobiła zbiórkę dziewczyn, a Sebastian podszedł do Marka.
-Mówię ci Marek Wioletta jest bardziej zwariowana niż myślałem-mówił z zachwytem.—  Rozmawiałem z nią chwilę, bo była w toalecie i spotkałem po drodze.  Ale czy ty przypadkiem to nie z Ulą przyszedłeś?- zapytał spoglądając w stronę dziewczyn.
- Tak- przytaknął.    Chyba nie za bardzo spodobałem się jej.  Zdążyła okazać mi to.
-To ciekawe- zakpił. — Każda na twój uśmiech ma nogi z waty.
-W dodatku na nieuka wyszedłem.
-Cieplak- usłyszeli głos mistrza rozchodzący się po korytarzu.
-To ja- odezwała się Ula podnosząc lekko rękę do góry.
Chwilę później stała na niskim taborecie a Pshemko z krawcową brał jej miarę i uważnie przyglądał się.
-Piękne oczy- zachwycił się mistrz. — Uszyjemy dla...
-Urszula- podpowiedziała Malwina.
-Uszyjemy dla Urszuli sukienkę w kolorze jej oczu- zadecydował. — Radziłbym pani Malwino włosy przyciemnić Urszuli.

Przez kolejny tydzień we firmie dziewczyny pojawiły się jeszcze dwa razy na przymiarkach. W sobotę natomiast odbyło się nagranie pierwszej grupy.  Cały program zaplanowany był na dziesięć odcinków. W pierwszym i ostatnim odcinku miały wstąpić dziewczyny razem z obu grup, a w kolejnych ośmiu po dwie.  Na finał programu zaplanowano wybranie trzech najlepszych metamorfoz. 
Marek razem z Sebastianem ich bytności we firmie nie przegapili i przyglądali się ich przemianą. Każdy z nich miał swoją pupilkę. Olszański to nawet bardzo, bo  miał już telefon do Wioletty. Marek takiego pola działania jak przyjaciel nie miał, bo regulamin zabraniał prywatnych kontaktów z producentami programu i nie chciał, aby Ula miała przez niego jakieś kłopoty.  Kibicował jej jednak po cichu. W sobotę w czasie nagrania obaj panowie patrzyli na nie z niedowierzaniem. Zarówno Ula, jaki i Wioletta wyglądały olśniewająco. Zwłaszcza Ula była nie do poznania i Dobrzański przyglądał się jej z zachwytem, jakiego jeszcze nigdy nie czuł do kobiety. W miłość nie wierzył a już w szczególności w miłość od „pierwszego spojrzenia”, ale zdarzyła mu się. Ula podobała mu się i nie mógł oderwać od niej wzroku. Poczuł do niej nie pożądanie jak było w przypadku innych kobiet, ale szybsze bicie serca i zrozumiał, co to znaczy zaprzeć dech w piersiach. Wiedział, że będzie ona w jego życiu albo żadna inna. Po zakończeniu nagrania mogli porozmawiać. 


-Ula wyglądasz rewelacyjnie- rzekł, gdy byli sami.
-Dzięki- uśmiechnęła się ukazując mu uśmiech bez aparatu.  — Kiedyś grałam w przedstawieniu szkolnym samego Kopciuszka a po mnie wchodziła piękna koleżanka i grała księżniczkę. Było mi wtedy bardzo smutno a teraz jestem nim naprawdę.
-Bez dwóch zdań jesteś nim- mówił nie odrywając od niej wzroku. — Ja sam jestem zdziwiony ile może dać makijaż, odpowiedni strój i fryzura. Zresztą cała ósemka wygląda olśniewająco.
-To prawda. Sama nie mogłam poznać, która to, która tak w pierwszej chwili.
-Tu jesteś –przerwał im Pshemko. — Urszulę porywam na chwilę- zwrócił się do Marka.   — Chcę Urszulę przedstawić mojemu koledze. To fotograf z gazety.
Ula, choć miała ochotę dalej rozmawiać z Markiem to grzecznie poszła z mistrzem. Na krótką rozmowę z nim miała jeszcze okazję przed wyjściem.

Przez kolejne tygodnie spotykali się czasami albo rozmawiali przez telefon. Ula ciągle związana była z regulaminem i nie mogli ze swoją znajomością mocno afiszować się. Chętnie zatrudniłby ją też u siebie, jako swoją asystentkę, bo wiedział o jej dobrym wykształceniu i mogłaby być mu pomocna w prowadzeniu firmy. Był też ciągle zaręczony i musiało tak pozostać aż do zarządu, aby pozyskać głos swojej narzeczonej Pauliny Febo w zaakceptowaniu raportu z działalności firmy i móc zostać prezesem już na stałe.  Przez ostatnie pół roku był, bowiem na okresie próbnym i jego być albo nie być prezesem zależało od tego czy zrealizuje wszystko to co obiecał przedstawiając swój plan rozwoju firmy. W razie, gdyby coś się nie udało to jego miejsce miał zająć Aleks brat Pauliny a to dobre dla pracowników nie byłoby. Na koniec maja i zarząd czekał ze spokojem, bo wszystko na szczęście udało mu się zrealizować, ale i tak musiało poddane być glosowaniu.   Po zarządzie, choć do ślubu miało zostać tylko dwa tygodnie to, zamierzał grzecznie wycofać się z niego i związać z Ulą.

Finałowy odcinek „Bez cięcia” nagrywany był dopiero w maju w specjalnym studio, gdy wszystkie szesnaście dziewczyn przeszło metamorfozę a odcinki zostały wyemitowane. Marek, Sebastian i parę innych osób z firmy miało zaszczyt siedzieć blisko sceny i wszystko dokładnie widzie. Wyników nikt nie znał, bo dziewczyny oceniali całkowicie inni eksperci niż ci, którzy je zmieniali.
-Mówię ci, że wygra Ula-mówił Marek do Sebastiana po ogłoszeniu wyników, że trzecie miejsce zajęła Wioletta a drugie ciemnowłosa Karolina.
-Albo ta Alina-odparł Olszański. — Też jest niezła.
-Wiedziałem, że Ula –chwilę później Dobrzański krzyknął z widocznym zadowoleniem.
Zachwyt Marka nad niejaką Ulą nie umknął Paulinie. O projekcie „Bez cięcia” wiedziała, ale nigdy nie interesowała się tym. Głównie, dlatego że miały tam pojawić się same brzydule, którymi jej narzeczony nie zainteresowałby się. Kobieta była, bowiem o niego ciągle zazdrosna i robiła mu ciągle awantury o inne panienki. Awantury te nie były z przypadku, bo zdradzał ją z modelkami, swoimi sekretarkami i z przypadkowymi dziewczynami z klubu. I tak od siedmiu lat, czyli od czasu, gdy byli razem. Parą stali się, bo mieli wspólną rodzinną firmę, jego rodzice tego chcieli i zauroczył się kiedyś jej urodą i tym, że jest dobra w łóżku. Ostatnie dwa powody szybko minęły i zostały te dwa pierwsze, które szans na szczęśliwy związek nie dawały i z każdym kolejnym miesiącem i rokiem było gorzej. Sam się nawet dziwił, że wytrzymał z nią tyle czasu i od pół roku szykował się na rozstanie. Pojawienie się Uli w jego życiu było dodatkowym i najważniejszym argumentem. Choć Ula nie była jeszcze jego, bo nawet nie rozmawiał z nią na ten temat to już myślał o niej, jako jego.  Chciał pojawić się w jej życiu, gdy będzie już wolnym człowiekiem a nie zaręczonym. Miał tylko nadzieję, że przez ten czas w jej życiu nie pojawi się żaden mężczyzna. To od Wioletty wiedział, że na razie nikogo nie ma, a on sam podoba się Uli. Dziewczyny jakimś cudem trafiły do wspólnego pokoju, skumplowały się i zwierzały. Kubasińska obiecała mu też trzymać ręce na pulsie i mówić o jakiś zmianach uczuciowych Uli. Marek natomiast przez ten czas zamierzał zmienić się, przestać uwodzić i w swój nowy związek wejść z czystą kartą.  Tylko Sebastian wiedział o prawdziwych powodach jego przemiany, choć inni również to zauważyli. Paulina i jego matka nawet cieszyły się, że w końcu wydoroślał i to przed ślubem. Na dyskrecję przyjaciela i utrzymywanie Uli w tajemnicy mógł liczyć, bo Sebastian sam miał dziewczynę z programu. Związek Olszańskiego był jednak łatwiejszy i już był chłopakiem Wioletty, choć z takich samych powodów, co jego spotkania z Ulą musiał trzymać jeszcze w tajemnicy. Bądź, co bądź on też był związany ze współorganizatorem programu.
Ula nieświadoma o planach Marka wzdychała po kryjomu do niego. Spodobał się jej już we windzie a w czasie nagrania zauroczył całkowicie. Patrzył na nią z zachwytem a ona odebrała to z jakąś nieznaną jej siłą. Wiedziała jednak, że ma narzeczoną, że wkrótce bierze ślub, że źle się prowadzi i że musi wystarczyć jej to, że czasami spotykają się po koleżeńsku.  Cieszyła się natomiast tym, że przez udział w programie znalazła pracę w agencji nieruchomości i będzie się jej i rodzinie żyło lepiej. A na miłość przyjdzie czas.

Dwa tygodnie po finale odbył się zarząd, na którym Marek został wybrany na prezesa, a dwa dni później jego matka z Pauliną zorganizowały spotkanie, aby omówić szczegóły ślubu. Do domu rodziców nie spieszył się. Nie miał też, do czego, bo tylko na zrozumienie ojca mógł liczyć. W ostatnich tygodniach często powtarzał, że ich kłótnie udanego związku nie wróżą.
-Serwetki do obiadu białe ze złotymi inicjałami-usłyszał głos swojej już prawie byłej narzeczonej. — Jesteś w końcu –odezwała się do niego niemiło. — Jesteśmy już w połowie.
-Tak, jestem-odparł spokojnie. — Ale tylko na chwilę. Ślubu nie będzie- dodał prosto.
-Jak to ślubu nie będzie? Czy to jakieś żarty? Jeśli tak to w złym guście-wyrzuciła z siebie Paulina ostrym tonem zanim on zdążył przejść do powodów odwołania ślubu.
-Nie Paulino, nie żart- odparł nalewając sobie drinka.  — Nie kocham cię, ciągle kłócimy się i prędzej czy później i tak nasze małżeństwo skończyłoby sie rozwodem. Najważniejszy jednak powód to ten, że w moim życiu pojawiła się inna kobieta i zakochałem się- mówił szybko, aby zdążyć przed wybuchem potoków słów Pauliny.
-Ślub odbędzie się. Nie wystawisz mnie na pośmiewisko- mówiła tonem nieuznającym sprzeciwu i przez zęby.
-Nie- nie dawał wyprowadzić się z równowagi.
-Marek, ale tak dwa tygodnie przed ślubem chcesz to wszystko rzucić- wtrąciła i Helena, gdy oboje zamilkli. — Tyle lat razem, przygotowań. Wszystko zapłacone, goście zaproszeni, bilety do Mediolanu kupione...
-Tylko to się dla ciebie liczy mamo? – przerwał matce brutalnie. — Straty, a nie moje szczęście.
-Słyszysz Krzysztof- zwróciła się wściekła Febo do niedoszłego teścia, który pojawił się w salonie. — Marek chce odwołać ślub.
-Trudno było nie słyszeć siedząc tuż za drzwiami- odparł podchodząc bliżej. — Marek ma rację- dodał ku zdziwieniu żony i Pauliny. — Wy więcej razy w miesiącu kłócicie się niż ja w ciągu całego mojego małżeństwa. Jeśli nie w ciągu tygodnia.
-Dziękuję tato- wsparcie ojca ucieszyło go.
-Od dawna zastanawiałem się, dlaczego ciągle jesteście razem-kontynuował Krzysztof.
-Zgadzasz się z nim- rozkładała ręce z niedowierzania Paulina.
-Marek mówiłeś o jakieś kobiecie- matka ponownie włączyła się w rozmowę. — Może ta kobieta zawróciła ci w głowie. Może widzi w tobie pieniądze i chce cię uwieść i zaciągnąć do ołtarza.
-Nie mamo – szybko rozwiał jej przypuszczenia. — Ona do niczego mnie nie namawiała. Nawet jeszcze nie wie, że zakochałem się w niej i że zamierzam ożenić się z nią.  To Ula dziewczyna z programu.
-Chcesz wejść w związek nie będąc pewny uczuć jakiejś tam dziewczyny?- dziwiła się Dobrzańska. — Bez miłości.
- Uli mamo- przypomniał jej. — I zawalczę o nią i o uczucia. To już postanowione. A jeśli nie uda mi się to i tak z Pauliną oprócz firmy nie będzie mnie nic więcej łączyć.
-Tyle lat ci poświęciłam. Siedziałam tu w Polsce a w Mediolanie z moim nazwiskiem mogłam mieć każdego. I to na skinięcie małego paluszka- wyraźnie rozkręcała się.  — Ale nie, syn współwłaścicieli to dobra partia. To dobrze rokuje dla firmy.
-Czy ja dobrze zrozumiałem? Byłaś ze mną ze względu na firmę?
-Jesteś ostatnim dupkiem i żałuje każdej sekundy spędzonej z tobą- oznajmiła z wzgardą wzięła torebkę i poszła w stronę drzwi. — Zapłacisz mi za to jeszcze - rzuciła na koniec i wyszła trzaskając drzwiami.
-Nie martw się jej groźbami synu-pocieszał ojciec. — Jestem z tobą. Ja z mamą jesteśmy poniekąd też winni. Myśleliśmy, że takie rozwiązanie jak wasz ślub to dobra perspektywa na firmę. I przepraszam, że pchałem cię w jej ramiona.
-Dzięki tato, że rozumiesz mnie- odparł z ulgą, że ma to za sobą i obyło się bez rękoczynów czy furii Pauliny.
-Musimy zająć się odwoływaniem tego ślubu- rzekła i Helena jakby pogodzona z decyzją syna.
-Zajmę się wszystkim, ale jutro mamo- odparł.  — Teraz chcę pojechać do Uli.
Krótko po Paulinie i on opuścił dom rodziców. Załatwił to, z czym tu przyjechał, podziękował jeszcze raz ojcu, pożegnał się z rodzicami z matką również i wyszedł. Zanim odjechał z pod domu to zadzwonił do przyjaciela i opowiedział jak mu poszło.

Pojawienie się Marka w Rysiowie z bukietem kwiatów Ule mocno zdziwiło, ale i ucieszyło zarazem.
-Cześć – przywitał się. — Proszę to dla ciebie- dodał podając kwiaty. —  Mogę wejść?
-Tak – odparła. — Sama jestem.
-Może i lepiej-stwierdził a przez jej głowę przeleciał potok myśli o złych zamiarach Marka. — Ula zakochałem się w tobie. Przed godziną zerwałem zaręczyny i chcę z tobą spróbować. I przepraszam, że mówię ci to wszystko tak nagle.
-Co?- pytała z niedowierzaniem i szczęściem.
-Zakochałem się w tobie i proszę cię Ula nie skreślaj mnie od razu.
-Nie zamierzam, bo też zakochałam się czy tam zauroczyłam, ale wydawałeś się nieosiągalny dla mnie i dlatego stałam z boku.
- Świetnie Ula- rzekł i przytulił do siebie. — Nawet nie myślałem, że tak łatwo pójdzie. Chciałby zaprosić cię na jutro na randkę po pracy.
-To naprawdę wszystko się dzieje? – spytała spoglądając na niego z ciągłą niewiarą. — Czuję się tak jakbym śniła.
-Naprawdę. Mam cię uszczypnąć?
-Nie-zaprzeczyła kręcąc głową.
-A, co z randką? Pójdziesz?
-Pewnie.

Dwa tygodnie później etap randkowania była mocno zaawansowany, bo spotykali się codziennie, parę razy dziennie rozmawiali przez telefon, całowali się. Marek odwoził ją też do Rysiowa.  Ula była mądra, zabawna i tak dobrze czuł się w jej towarzystwie. W ogóle nie tęsknił za dawnym życiem. Nawet na pójście do łóżka nie nalegał. Po kolejnych dwóch wiedział, że kocha Ulę i jest jego docelową kobietą. Ula już prędzej pokochała go, ale czekała z wyznaniami do czasu aż i Marek będzie pewien. Wieczór nad Wisłą był jak najbardziej odpowiednim miejscem na takie wyznania. Marek to tam zaprosił ją. Popołudniu był tam i znalazł odpowiednie miejsce. Schował też w krzakach małego szampana.
-Piękny widok, prawda Marek- westchnęła, gdy usiadła na kamieniu i spoglądała na rzekę, most i panoramę Warszawy. — I tak tu spokojnie.
- Tak i dlatego wybrałem te miejsce.  Kocham cię Ula i chcę ożenić się z tobą- rzekł nieoczekiwanie wyciągając pudełeczko z pierścionkiem i klękając przed nią.
-Ale tak po dwóch tygodniach?- pytała z oszołomieniem i patrząc na biżuterię.
-Ula nie to chciałem usłyszeć-mruknął. — Ale to, że chcę się z tobą ożenić wiedziałem już po nagraniu. Później, gdy spotykaliśmy się ukradkiem to tylko utwierdziło mnie to w przekonaniu.  Tak dobrze rozmawiało mi się z tobą i tęskniłem. Zakochałem się drugi raz w tobie. Tym razem w twoim wnętrzu. To jak wyjdziesz za mnie-pytał i patrzył takim wzrokiem, że trudno było odmówić.
-Tak pięknie wszystko to powiedziałeś- wyraźnie wzruszyła się a pojedyncze łzy spływały po policzku. — Tak wyjdę za ciebie i też cię kocham. Lepiej?
-Znacznie-odparł uradowany wkładając pierścionek na palec i całując rękę.
-Jest piękny.
- Najlepiej we wrześniu albo październiku Ula –kontynuował swoje plany ślubne.
-Jak to we wrześniu albo październiku? Mamy lipiec.
-I, dlatego ze sierpniem mógłby być problem.  Ale chyba to nie za szybko dla ciebie?
-Nie za szybko tylko faceci tacy szybcy do ślubu nie są. Zdziwiłeś mnie po prostu.
-Ala ja jestem. Wolę nie czekać – odparł całując namiętnie w usta. — Musimy znaleźć małą salę na wesele, zespół i takie tam. Do kościoła dać na zapowiedzi możemy jutro pójść. Ja byłem wczoraj w kancelarii i już mam wszystkie zaświadczenia.  Proboszcz był, co prawda zdziwiony, ale życzył powodzenia tym razem. Przede wszystkim musimy znaleźć małe mieszkanko dla nas. Mój dom lada dzień będzie sprzedany to kupimy coś ładnego w centrum.
-Widzę, że wszystko sobie już zaplanowałeś i mi tylko sukienka zostanie do kupienia.
-I pojawienie się w kościele kochanie- odparł zapatrzony w jej usta.

Ślub wzięli  w sobotnie słoneczne popołudnie w połowie października.  Nie była to duża uroczystość. W sumie siedemdziesiąt osób.  Najbliższa rodzina i przyjaciele. Helena z Krzysztofem po poznaniu Uli z wyboru syna byli jak najbardziej zadowoleni. Dalsza rodzina Marka również polubiła Ule, bo nie wszyscy pałali sympatią do Pauliny. Podobnie było z rodziną Uli, bo Marek szybko wszystkich oczarował.
Po weselu pojechali do swojego mieszkania na Siennej. Ula swoje rzeczy przywiozła już prędzej, ale nigdy nie nocowała tam. Nie była z Markiem nawet w łóżku. Chciała ten pierwszy raz przeżyć po ślubie a Marek uszanował to i czekał cierpliwie.
W niecały rok po ślubie na świat przyszła ich córeczka Dorotka. Z dzieckiem chcieli poczekać przynajmniej rok, ale też nie zabezpieczali się skutecznie i owoc ich miłości pojawił się szybko. Dziewczynka już w wieku sześciu miesięcy była ładnym dzieckiem i widać było, że urodę odziedziczyła zarówno po mamie jak i tacie. Oczy były Uli a cała reszta po Marku. Włączając w to dołeczki.