TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Ula śpiochem nie była. Nawet w weekendy spała najwyżej do
ósmej. Dzisiaj w ten niedzielny marcowy poranek również obudziła się wcześnie.
Leżała chwilę wpatrzona w okno i na budzący się dzień. Jej rodzina spała
jeszcze, gdy ona cicho wymknęła się z domu i poszła do pobliskiego lasu na
spacer.
I
jak tu wierzyć w przepowiednie Jowity- myślała zrywając bazie. Wiosna za pasem i nic. Żadnego kandydata
na męża nie widać. Chociaż w przypadku dziewczyn sprawdziły się. Poprzedni
chłopak Eli okazał się draniem i zaczęła spotykać się z Władkiem. Ala coraz śmielej
zagląda do ojca, a Iza zaszła w ciążę. Tylko jak zwykle Uli Cieplak nic się nie
sprawdziło. Ten, który miał być moim docelowym za dwa tygodnie robi drugie
podejście do przyjęcia zaręczynowego. Nie powinnam jednak narzekać i cieszyć
się z tych chwil spędzonych razem z Markiem. Od czasu wyjazdu do Berlina
jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi albo aż przyjaciółmi. Prędzej byliśmy
tylko szefem i asystentką. I mam, co
wspominać. A swoja drogą jak Marek może być z Pauliną. W piątek znowu pokłócili
się o listę gości na przyjęcie. Miłość jest jednak ślepa i rozum odbiera.
Marek tymczasem we Warszawie podejmował ważne decyzje
życiowe. Po piątkowej kłótni z Pauliną do domu już nie wrócił. Chciał mieć
spokój wynajął, więc pokój w hotelu na dwa dni i tam się zaszył. W niedzielny
poranek po przemyśleniu sprawy i wszystkich za i przeciw gotowy był na starcie
z Pauliną i rodzicami. Do rodziców miał bliżej i od nich chciał zacząć rozmowę.
Przed domem zauważył samochód Pauliny,
co oznaczało, że Paulina również tam była i zdążyła wyżalić się na niego.
Może to i lepiej, że jest, bo nie będę
musiał powtarzać się i tylko raz będę przechodził gehennę, którą zrobi mi matka
i Paulina. Wziął głęboki oddech i wszedł do domu. W
salonie zastał Paulinę. Z kieliszkiem wina w ręku chodziła niespokojnie po
pokoju.
-Witaj Paulino.
-Możesz powiedzieć mi gdzie szlajałeś się przez ostatnie
dwa dni- spytała opryskliwie nie wysilając się na odpowiedź na jego powitanie.
Czyje łóżko tym razem wycierałeś?
-Byłem w hotelu. Sam- szybko dodał chcąc uniknąć
kolejnych pomówień, że spędził ten czas z inną kobietą. Musiałem w spokoju
wszystko przemyśleć sobie, poukładać. Powiem krótko. Musimy się rozstać.
-Jak to rozstać? Wyjeżdżasz gdzieś-pytała nie rozumiejąc go
do końca?
- Nie Paulino. Tak
zwyczajnie rozstać. Nie będzie ani przyjęcia zaręczynowego, ani ślubu- mówił
spokojnie i zdecydowanie. Nie mogę ożenić się z kimś, kogo nie kocham, z kim ciągle
kłócę się i kto ma tyle wad.
- Marek, co ty za głupoty wygadujesz-odezwała się zamiast
Pauliny Helena, która schodziła właśnie na dół z mężem i słyszała koniec
rozmowy.
-Mamo, tato miło was widzieć- przywitał się.
-Nie mówisz tego poważnie- dodała chwilę później i Paulina,
która otrzęsła się po pierwszym szoku.
-Nigdy nie byłem bardziej poważny.
-I mówisz o tym tak spokojnie- wysyczała Febo.
-A jak mam mówić- spytał kpiarsko? Jak chcesz to będę wrzeszczeć.
Zdesperowana
Paulina wzrokiem poszukała wsparcia u Dobrzańskiej.
-Helenko jak on może mnie tak traktować- pytała i tuliła
się w spazmach płaczu. Po tylu latach oddania i bycia razem.
- Nie gorzej niż ty mnie traktowałaś- wtrącił.
I zdania nie zmienię.
- Marek przecież jesteśmy narzeczonymi- mówiła ze
wzburzeniem.
-Jak dobrze sobie przypominam to nigdy ci się nie
oświadczyłem ani nie dałem pierścionka. To ty zaczęłaś nazywać mnie swoim
narzeczonym.
- Marek nie
ironizuj- upomniała go matka. Paulina ma rację nie możesz od tak skreślić
siedmiu lat wspólnego życia – próbowała przekonywać na spokojnie, jednocześnie uspokoić
Paulinę. Macie wspólne wspomnienia, znajomych, firmę, plany. Chcesz to
zniszczyć?
- To są twoje plany mamo i Pauliny. Nie moje. Gdybym ją
kochał i chciał się ożenić to zrobiłbym to dawno temu a nie czekał te siedem
lat. Mam dość życia z Pauliną. Jej
humorów, kłótni, oskarżeń, manipulowania, stawiania warunków, tłumaczeń z wyjść
i szpiegowania. Do tego nie liczy się z
moim zdaniem, jest wyniosła, zarozumiała, arogancka, cyniczna, pusta, zawistna
i pazerna- wyrzucił z siebie niemal jednym tchem.
- Za to ty jesteś taki święty-wybuchła z odwetem Paulina.
Na okrągło Sebastian, klub i panienki. Co tydzień muszę to znosić, więc nie mów
mi o jakiś wyimaginowanych wadach i nie rób wymówek.
-One nie są wyimaginowane- odparł zdecydowanie.
-Paulino, Marek uspokójcie się. Nerwy i wzajemne
wytykanie sobie błędów nic tu nie pomogą- odezwał się w końcu Krzysztof. Marek
możesz nam wyjaśnić te oskarżenia. Paulina w tym, co powiedziała ma rację.
Wiemy jak żyjesz.
- Proszę bardzo tato. Ciągle mnie kontroluje, szuka
dowodów zdrady, robi wymówki. W każdej kobiecie, z którą rozmawiam dopatruje
się kochanki. Ma obsesje na punkcie szpiegowania mnie. Chyba nie muszę przypominać
historii z Ulą.
-Przecież przeprosiłam ją tak jak chciałeś- wtrąciła
nieuprzejmie. To, o co ci chodzi.
-Ale uszczypliwości się nie wyzbyłaś. Myślisz, że o tym
nie wiem. Zresztą nie tylko do niej jesteś wyniosła i zarozumiała. Do innych
również. Zachowujesz się jakby świat należał do ciebie.
-Marek chyba lekko przesadzasz-wstawiła się Helena za
swoją pupilką. Ona jest po prostu dystyngowana.
- Nie mamo. Od dziecka taka była tylko ty tego nie
widziałaś albo nie chciałaś widzieć. Już wtedy miałaś wspaniałe plany na naszą
przyszłość i klapki na oczach. Pamiętasz jak zabieraliśmy ją do babci-
spytał? Przed Hanią i Bartkiem zawsze
chwaliła się lepszymi zabawkami i ubraniami, czym skutecznie do siebie
zniechęcała. Tylko, że ty brałaś to,
jako zwykłą dziecięcą zazdrość, a była to już jej ta wyniosłość. Zresztą te lekceważące traktowanie twojej
rodziny mamo zostało jej do dzisiaj.
Niech ci kochana Paulinka wytłumacz, dlaczego wykreśliła z mojej listy
gości na przyjęcie zaręczynowe Bartka jego żonę i część moich znajomych- mówił wzburzony
podkreślając słowo z mojej listy. No powiedz Paulino- nalegał Marek.
-Nie przepadamy za sobą –odparła błaho i cicho.
- Nie przepadamy za sobą- powtórzył ironicznie. A mam ci
przypomnieć, co było z zabawą Andrzejkową. Była jeszcze w planach, a już byłaś
niezadowolona, że będziesz musiała tam iść. W końcu zgodziłaś się tam pójść tylko, dlatego
że miała być prasa i Janiak z „Co za tydzień”. Takiej okazji na promocje swojej
osoby przecież nie mogłaś przepuścić. A, gdy okazało się, że
tobą akurat nie interesowali się to się obraziłaś. Miałaś nawet pretensje, że
wydaje firmowe pieniądze na zbytki. Ale o tym, że ty w ciągu jednego miesiąca
jesteś w stanie wydać tyle samo jak nie więcej, co ta zabawa to nie pomyślałaś.
-Wybacz, ale mówimy o dwóch różnych rzeczach- przerwała
mu. Wydaję moje pieniądze a nie firmowe.
-Jak już to moje-odparł. Nie masz etatu i żyjesz z tego,
co ci dam albo z zysków. Tylko do rządzenia jesteś pierwsza. Tak jak w domu. Wprowadziłaś się na gotowe a
chcesz rządzić nim jakby był twój. Za moimi plecami umówiła się z agentem
nieruchomości i chciała go sprzedać – zwrócił się do rodziców. Upatrzyła sobie
jakąś willę z basenem w lepszej i droższej dzielnicy w pobliżu Kasprowiczów i Mieleckich.
O tym, że w domu nic nie robi, chyba nie muszę mówić. Jest do tego stopnia leniwa, że nawet nie umie
porozmawiać z panią Kasią na temat zakupów czy sprzątania – rzekł i podniósł
ręce w geście bezradności.
-Zaczynasz wymyślać- wtrąciła ze złością Paulina. To są
tylko nic nieznaczące drobiazgi i nie mogą być powodem rozstania się. Mogę
wydawać jej plecenia, jeśli zależy ci na tym-dodała.
- Obędzie się. A z tych drobiazgów jak mówisz usypała się
góra śnieżna. Zapomniałaś już jak nie
potrafiłaś uszanować choroby ojca i chciałaś za wszelką cenę zorganizować przyjęcie
zaręczynowe dwa dni po ewentualnym wyjściu ojca ze szpitala. Dopiero jak
zagroziłem ci rozstaniem wielkodusznie zgodziłaś się je przełożyć.
-Mieliśmy nie wracać do tego-przypomniała matka z lekkim
zasmuceniem w głosie. Zrozumiała, że źle zrobiła.
-Tak mamo tylko,
że te jej lekceważące zachowanie nie zdarzyło się po raz pierwszy. Pamiętasz jak
poprosiłaś ją o zastępstwo na dobroczynnym festynie przed Bożym Narodzeniem, bo
chciałaś być z ojcem w szpitalu-spytał.
- To było dwa dni po operacji ojca. Stało się coś o czym nie wiem?
- Obiecała ci, że wszystkim zajmie się, a była tam tak długo
jak była telewizja, czyli jakąś godzinę. Jak tylko zwinęli kamery ona zwinęła
się razem z nimi. Zostawiła z tym wszystkim mnie i wolontariuszy, bo miała spotkanie
z Matyldą. Plotki z koleżanką były ważniejsze od chorych dzieci- rzekł z
satysfakcją, bo matka na jego słowa zareagowała krzywym spojrzeniem. -Nie mówiłem ci o tym wcześniej, bo miałaś i
tak dość zmartwień z ojcem-wytłumaczył.
-Czy to prawda Paulinko- spytała z wyrzutami.
-Wiem, że źle zrobiłam, ale Matylda miała problemy z
Mario i chciałam jej pomóc- tłumaczyła się z rozpaczą. Lubię te twoje dzieciaki.
- Jak widzisz mamo dla niej liczy się tylko ona sama, jej
rodzina i jej znajomi- zaczął szybko przekonywać, aby Paulina do końca nie
zdążyłaby się usprawiedliwić i odzyskać zaufania. Do wieczora mógłbym tak
mówić. Ale to, co zrobiła ostatnio to przechodzi ludzkie pojęcie. Okazało się,
że wynajęła detektywa żeby mnie śledził. Zdziwiona jesteś, że wiem, prawda
Paulino- spytał ją. Pewnie nigdy nie
dowiedziałbym się o tym, ale w piątek przeglądałem przeprowadzone transakcje, a
ty byłaś na tyle głupia, że zapłaciłaś za jego usługi wspólną kartą. Okazało
się zresztą, że to nie pierwszy raz korzystasz z jego usług. Co ty chciałaś przez to osiągnąć? Co tobą
kierowało?
- Chciałam dowiedzieć się, co łączy cię z tą Cieplak-odpowiedziała
obrażonym i zawistnym tonem. Od czasu wyjazdu do Berlina ciągle gdzieś wychodzisz
z nią. Założę się, że to ona stoi za tym rozstaniem.
-Ty chyba do końca oszalałaś- zadrwił. Ula nie ma z tym nic wspólnego. Ja sam przejrzałem na oczy. Do tej pory to ja
byłem ślepy jak kret. I co ci powiedział ten detektyw-spytał? Odpowiedzi jednak nie doczekał się, bo Paulina
wzruszyła tylko ramionami. -To ja ci powiem, co. Nic, bo nie mam nic do ukrycia
a ty sama się pogrążasz. Tyle razy mówiłem ci, że nic mnie nie łączy z Ulą, ale
ty i tak mi nie wierzyłaś. I tak miałoby wyglądać nasze życie? Bez zaufania. I
co ty chciałaś w ogóle przez to osiągnąć? Zszargać opinie Uli czy mieć
satysfakcję, że jednak mam romans z Ulą?
-Zawsze miałeś romanse ze swoimi sekretarkami, dlaczego
miałoby być teraz inaczej- pytała z wyrzutami?
-Bo w ostatnich tygodniach zmieniłem się i to po części
pod wpływem Uli. Gdybyś nie patrzyła tylko na siebie, ale i na innych
zauważyłabyś, to. Zresztą pewnie i tak
gdybyś nawet zauważyła to i tak nie zaufałabyś mi.
-Marek ma rację Paulino- wtrącił zdecydowanie Krzysztof.
Brak zaufania dobrze nie rokuje w przyszłość związku. Tak jak i te wszystkie wzajemne oskarżenia. Może, jednak powinniście poczekać z tymi zaręczynami, wyjechać
gdzieś, odpocząć od siebie. Czas pokaże czy zatęsknicie za sobą i dojdziecie do
porozumienia, czy rozstaniecie się. Ty Paulino powinnaś zmienić swoje
postępowanie, a Marek może zmieni wtedy zdanie, co do wspólnej przyszłości. Nic
mądrzejszego nie rozsądzimy- dodał na koniec wstając z sofy.
Paulina popatrzyła jeszcze z nadzieją na Helenę. Ona
zawsze był bardziej z nią związana. Dzisiaj jednak przychylna jej nie była.
- Krzysiu ma rację. Zaufanie to coś bardzo ważnego. Ja
również zawiodłam się na tobie. Prosiłam cię o zastępstwo na festynie i
obiecałaś zająć się tym, a okazało się, że było coś ważniejszego.
-Już tłumaczyłam ci, że..- zaczęła szczebiotać Paulina.
- Tak wiem Paulino – przerwała jej Helena. Matylda. Tylko, że okłamujesz mnie. Nie mogłaś spotkać się wtedy z Matyldą, bo
była w Anglii u matki. Dokładnie pamiętam tamten wieczór. Dzwoniły do mnie i
rozmawiałam z obiema. Ja ci z Markiem nie pomogę. Sami musicie dojść do
porozumienia. Cokolwiek, jednak zadecydujecie uszanuje to.
Paulina wychodząc od Dobrzańskich była zła. Nie tak wyobrażała
sobie koniec tej rozmowy. Myślała, że z pomocą Dobrzańskich coś zdziała, a oni każą
jej czekać. Marek natomiast wyszedł szczęśliwy i odetchnął, bo w końcu udało mu
się nieco przekonać rodziców, że nieskazitelna Paulina taka idealna nie jest. Paulina to już przeszłość, zaczynam nowe życie i nie zamierzam niczego
przemyśleć. Wskoczył do auta i pojechał przed siebie. Chciał pojechać do
Sebastiana i uczcić to, ale przypomniało mu się, że ten jest u rodziców. Sam
nie wiedział, kiedy znalazł się w drodze do Rysiowa. Był u Uli wcześniej dwa
razy, ale po ciemku i tylko przed domem nie był, więc pewny czy trafi. Z pomocą
miejscowych dotarł jednak do domu Cieplaków. Ula właśnie nalewała rosół, gdy usłyszeli
dzwonek do drzwi. Odłożyła chochle i poszła otworzyć.
-Marek? Co tutaj robisz? Stało się coś-zasypał go
pytaniami?
-Cześć Ula. Nie przeszkadzam-spytał. Chciałbym pogadać.
Możemy gdzieś wyjść?
-Nie, nie przeszkadzasz- zapewniła. Tylko teraz mam
obiad. I wchodź nie będziemy rozmawiać w progu.
Ula zaprowadziła Marka do małej i przytulnej kuchni. Na
jego wejście trzy głowy spojrzały na niego z zaciekawieniem. Chwilę później od
stołu wstał szpakowaty mężczyzna.
- Dzień dobry. Marek Dobrzański i smacznego- powiedział z
uśmiechem do całej trójki.
-Józef Cieplak-odpowiedział ojciec Uli i uścisnął
wyciągniętą dłoń Marka. Może zje pan z nami-zaproponował.
-Nie chcę robić kłopotu-powiedział, ale mało
przekonująco, bo już sam zapach gotowanych dań był bardzo nęcący.
- To żaden kłopot- zapewniła Ula. Starczy dla wszystkich.
A to reszta mojej rodziny. Jasiek i Beatka.
Chwilę później Marek siedział pomiędzy Ulą i Beatką, a na
stole przed nim leżał talerz z rosołem. Obiad, choć niewyszukany był jak
przyznał Marek bardzo smaczny i upłynął w miłej atmosferze. Ula obiecała mu również popołudniowe ciasto i
kawę. Najpierw poszli jednak na spacer.
-Rozstałem się z Paulina- zaczął rozmowę.
-Jednak. Przepraszam Marek, że to mówię, ale we firmie
wszyscy mówią, że wasz związek jest na skraju przepaści.
- A ja właśnie zrobiłem krok do przodu-powiedział i zaśmiał się
z własnego żartu. I nie musisz mnie przepraszać, bo to była prawda.
-Miłość nie umiera od tak w jednej chwili-powiedziała
nieśmiało. Tak samo jak się nie rodzi.
-Masz racje Ula nie umiera w jednej chwili, ale czy to, co
było miedzy mną i Pauliną w ogóle można było nazwać miłością, to wątpię.
-To znaczy, że jej nie kochałeś-zdziwiła się.
-Sam nie wiem-powiedział szybko. Nasz związek to wielki
znak zapytania. Znaliśmy się od dziecka i spotykaliśmy często. Później mieliśmy
dłuższą przerwę. Ona głównie mieszkała we Włoszech a ja tu. Do Polski na stałe sprowadziła
się parę lat temu i zafascynowała mnie jej uroda i temperament w łóżku.
Zaczęliśmy, więc spotykać się a matka wykorzystała to, żeby zrobić z nas parę. W tym wszystkim zapomnieliśmy o uczuciu.
Później wkradła się rutyna, doszły wzajemne oskarżenia, a teraz zrozumiałem, że
nasz związek był jednym wielkim nieporozumieniem.
-Przykro mi, że tak się to skończyło-skłamała.
-Naprawdę? Bo mi nie.
-A powiesz mi, co się tak naprawdę stało-spytała. Chyba nie niezakręcona pasta do zębów albo
porozrzucane skarpetki.
- Nie, nie Ula. Nic z tych rzeczy. Od jakiegoś czasu zacząłem
zauważać w niej wady i to, że jest bezduszną istotą, dla której liczy się tylko
ona sama i pozycja społeczna. A ostatnie dni mnie w tym utwierdziły. Nie mógłbym
być z kimś takim.
- Fakt faktem Paulina łatwa w życiu nie jest.
-Delikatnie mówiąc.
- I, dlatego czasami jest lepiej uciąć coś prędzej niż
męczyć się później przez całe życie- powiedziała szczerze.
-Tak myślisz.
- Tak Marek.
-To powiedz mi, że dobrze zrobiłem-poprosił.
-Marek tak nie mogę ci powiedzieć, ale podziwiam cię, że
odważyłeś się podjąłeś taką decyzję. W takich wypadkach trzeba przede wszystkim
myśleć o sobie i o swoim przyszłym życiu, a nie o innych. Skoro jesteś
przekonany, że z Pauliną nie byłbyś szczęśliwy to lepiej było to
zakończyć. Nic na siłę.
-To mi wystarczy. Wiesz, że zawsze myślałem, że przyjaźń między
kobietą a mężczyzna jest niemożliwa, ale my jesteśmy zaprzeczeniem tego- powiedział
z radością i blaskiem w oczach. Z tobą mogę o wszystkim porozmawiać, poradzić
się, mogę liczyć na ciebie, umiesz mnie rozbawić. I dziękuję ci za to. Poznając
cię miałem ogromne szczęście.
- Nie musisz dziękować, bo to jest obustronna sympatia-
odparła z równą radością. Ja też lubię z tobą rozmawiać, przebywać w twoim
towarzystwie. A teraz mój przyjacielu
zapraszam cię na podwieczorek. Betti pewnie nie może się doczekać ciebie.
Od Cieplaków odjechał dopiero przed ósmą. Ula jeszcze w
trakcie podwieczorku zaproponowała mu, aby został na kolacji. Reszta rodziny
również była, za więc nie protestował zbytnio. Zwłaszcza, że Cieplakowie byli
bardzo mili i czas spędzony tutaj nie należał do straconego. Z Jasiem rozmawiał
na temat swojego auta i motoryzacji a z ojcem Uli na temat firmy. Najwięcej czasu zajęła mu jednak Beatka, bo wdrapała
mu się na kolana i zasypała mnóstwem pytań. Gdyby zobaczył ich ktoś obcy mógłby pomyśleć,
że Marek to dobry, stary znajomy. Kiedy
więc stwierdził, że jest tu już długo za długo i pora wracać do domu, całą
czwórką odprowadzili go do drzwi. Tam pożegnali się, Marek podziękował za gościnę,
a Ula poszła odprowadzić gościa do furtki.
- Jeszcze raz dziękuję za spotkanie i miło spędzony dzień.
Twoja rodzina jest niepowtarzalna.
-Nie ma, za co Marek. Nam wszystkim było miło gościć cię.
Rzadko podejmujemy gości zwłaszcza takich wyjątkowych jak ty. Byłeś, więc miłym
urozmaiceniem. Zwłaszcza dla Betti.
-To prawda twoja siostra jest bardzo…- interesująca-dodał
po chwili.
-Raczej wścibska- dodała śmiejąc się. Pytania o zarobki i
żonę nie były na miejscu.
- No wiesz Ula równie dobrze mogła spytać mnie skąd biorą
się dzieci albo, co było pierwsze jajko czy kura-mówił z rozbawieniem. Nie będę
cię już dłużej zatrzymywać. Dobranoc i do jurta-powiedział, popatrzyła chwilę w
oczy i cmoknął w policzek. Miłych snów-dodał na koniec.
-Do jutra-zawołała po chwili i Ula, kiedy ocknęła się z zaskoczenia,
a on wchodził do samochodu.
Dzisiaj znów pocałował mnie na pożegnanie- myślała
leżąc wieczorem w łóżku. To już trzeci
raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni. I mam wrażenie, że ten dzisiejszy był
bardzo ważny, bo przemyślany a tamte dwa spontaniczne. Ważniejszy nawet od tego
w Berlinie, gdy po udanej kolacji z panią Kruger odprowadził mnie do drzwi pokoju,
pocałował na dobranoc i powiedział, że jestem jego przyjaciółką. Wspaniale było
z nim na tym wyjeździe. Rano praca a popołudniu zwiedzanie. I tak przez cztery
dni. Jemu też podobało się. Jak on to powiedział.„ Jesteś całkiem inna niż
kobiety, które znam i znałem. Nie marudzisz, nie ciągasz po sklepach, a chcesz
jak najwięcej zobaczyć. Nadajemy na tych samych falach Ula.” I to jest prawda.
Lubimy te same filmy, długie spacery, niemalże czytamy w myślach. Może jeszcze nic niestraconego i moja wróżba
również się spełni. Pod warunkiem, że Marek zauważy we mnie również kobietę a
nie tylko przyjaciółkę. A może tak jeszcze raz pójść do Jowity. Może podpowie
mi coś. Albo lepiej nie. Jeśli jest mi pisany to i tak będziemy razem.