- Seba- znalazłem coś w sam raz dla nas- zawołał Marek w
poniedziałkowe popołudnie wpadając do biura przyjaciela. Coś, co jest nam potrzebne-
dodał i rzucił na biurko kolorowe foldery. Wykupiłem dla nas miesięczny karnet
na siłownię z osobistym trenerem.
- NFZC, czyli Najlepsza Fabryka Zdrowego Ciała we
Warszawie. Fitness klub, siłownia sauna…-zaczął czytać od niechcenia.
-Czas na polepszenie kondycji fizycznej- kontynuował
tymczasem Dobrzański. Same bieganie nie
wystarczy.
- Chyba tobie, bo ja problemów nie mam- zadrwił.
- Nie drwij –odparł nerwowo obrzucając dodatkowo przyjaciela
wrogim spojrzeniem. Trochę wysiłku i
ruchu ci też nie zaszkodzi ci. Wzmocnisz i wyrobisz sobie mięsie. Kobiety lubią
takie wyrzeźbione ciała.
-Może masz i rację- mówił z większym entuzjazmem oglądając
kolorowe zdjęcia w broszurze przedstawiające skąpo ubrane dziewczyny z fitness klubu.
-Takie dziewczyny też tam chodzą- zagadnął Marek widząc, jakim
zdjęciem zainteresowany był Sebastian. Sala fitness, co prawda jest, obok ale
na siłowni kobiety ćwiczą razem z mężczyznami.
-Trzeba było tak od razu mówić, a nie zasłaniać się złą
kondycją-rzekł z nieukrywanym zadowoleniem.
-Seba ja naprawdę zamierzam chodzić tam, żeby poćwiczyć,
a nie żeby pooglądać sobie panienki.
- Dobra, dobra- zaśmiał się ironicznie. To, kiedy zaczynamy?
- Jutro po pracy mam
pierwsze takie wstępne spotkanie z trenerem. Opracuje nam indywidualny plan
treningów, rozejrzymy się, trochę poćwiczymy, a kolejne w piątek wieczorem.
-Jak to w piątek wieczorem- zapytał ni to ze zdziwieniem,
ni z niedowierzaniem? W piątki to my
chodzimy do klubu. Zapomniałeś?
- Nie zapomniałem- odparł krążąc po biurze. Do klubu będziemy chodzić w sobotę i może w
piątki po siłowni, jeśli będziemy mieć jeszcze siłę.
-Nie poznaję cię Marek-mówił i patrzył z osłupieniem. Najpierw rezygnujesz z seksu a teraz z naszego
ulubionego klubu.
- Nie rezygnuje tylko ograniczam- tłumaczył mu. Mówiłem ci, że się zmieniam, a chodzenie na
siłownię to pierwszy krok.
- Jak to pierwszy krok- spytał i obrzucił przyjaciela
podejrzliwym spojrzeniem? To znaczy, że będzie coś więcej?
- Tak-odparł
krótko, ale nerwowo. Dzisiaj zapisałem
się na seminarium na temat „Poznaj samego siebie”. To o psychologii człowieka-
dodał nieco zmieszany spodziewając się drwiącej reakcji przyjaciela.
-Żartujesz-spytał z rozbawioną miną.
- Nie-odparł już pewnie. Zawsze mnie to interesowało.
Może w końcu pomoże mi to zrozumie siebie i wszystko to, co się wokół mnie
dzieje. Związek z Pauliną i te wszystkie modelki i dziewczyny przerastają mnie
i czas coś z tym zrobić-mówił emocjonalnie. Mają to prowadzić studenci z
ostatniego roku w ramach praktyk, więc współczesne problemy damsko-męskie i
szybkie życie będą rozumieć lepiej niż ci starsi psychologowie.
-W sumie może i masz racje-odparł Olszański już bez
drwiny w głosie. To, kiedy masz te
wykłady czy tam pogawędki.
-W czwartki od osiemnastej do dwudziestej. Wtorki i
piątki siłownia, a niedziele rezerwuję dla rodziców. I to jest kolejna rzecz, którą zamierzam
zmienić- stwierdził gestykulując rękoma. W ostatnim czasie nasze kontakty
głównie ograniczały się do telefonów, przypadkowych spotkań we firmie albo jak
zaprosili mnie do siebie. Wczoraj jak byłem u nich to tak byli zaskoczeni, że
bali się, że coś się stało.
- Faktycznie Marek zmieniasz się-zaśmiał się na ostatnią
wypowiedź. Z moimi byłoby pewnie tak samo i dlatego zawsze się zapowiadam. A poniedziałki i środy to dla Uli
rezerwujesz, czy masz inne plany –zapytał, ale szansy na odpowiedź nie dał. Właśnie Marek, a pro po Uli to możesz
zadzwonić do niej i powiedzieć, że zdecydowałem się jednak kupić te mieszkanie
i potrzebuję kredytu. Wspominała mi w teatrze, że jej bank ma kilka ciekawych ofert
i jakby, co to umówi się ze mną i doradzi.
-Na, kiedy mam cię umówić- zapytał szukając jej numeru
telefonu?
- Najszybciej. Może być nawet na dzisiaj. A ty nie chcesz
się przyłączyć-zagadnął.
- Lepiej będzie jak nie-odparł czekając na
połączenie. Nie chcę, żeby pomyślała
sobie, że się jej narzucam albo wykorzystuję okazję. Zresztą w środę będę w
banku to może zaproszę ją na kawę.
- To tak sobie to wykombinowałeś-stwierdził Olszański
uśmiechając się z zadowoleniem, że przyjaciel jednak nie zamierza zmieniać się.
Myślisz, że jak zobaczy, że ci nie zależy to będzie jej zależało.
- Nic sobie nie wykombinowałem- odparł na odczepne. -Cześć Ula- rzekł po usłyszeniu miłego, tak
Marek. Słuchaj Sebastian pyta czy
miałabyś czas spotkać się z nim i porozmawiać o kredycie.(….) Dzisiaj po pracy,
pasuje ci?(….) No to cześć Ula.
- A nie boisz się,
że jak sam się z nią spotkam to ci ją odbiję- zagadnął prowokująco Sebastian, gdy Marek
rozłączył się.
-Nie bądź śmieszny- odparł lekceważąco. Ona nawet nie
zainteresowałaby się tobą.
- Nic nie wiadomo Marek- podpuszczał dalej. Może i jest
przeciętna i nie w moim typie, ale usta i figurę ma interesującą.
- Próbuj-odparł błaho. Zresztą Ula nie jest moją
dziewczyną tylko koleżanką i w dodatku chyba za bardzo mnie nie lubi. Może,
więc umawiać się, z kim chce.
- Koleżanka, dobre-zaśmiał się. Marek nie ściemniaj mi. Ty
nie masz koleżanek z wyjątkiem Karoli.
- To Ula będzie tą drugą-odparł idąc w stronę drzwi.
Jeśli mnie polubi.
Tymczasem parę przecznic dalej.
-A jak udała się premiera- zagadnęła Karolina.
-Tak właśnie zastanawiałam się, kiedy przejdziesz do
sedna sprawy- stwierdziła z westchnieniem Ula.
Od półgodziny była
z Karoliną na kawie i obie kończyły ją pić, a z ust koleżanki nie padło ani
razu imię Marek. Idąc na te spotkanie Ula
przekonana była, że zaproszenie na kawę, aby powspominać dawne studenckie czasy było tylko pretekstem i tak naprawdę będą rozmawiać na temat Dobrzańskiego.
-Ula ty mi tu nie wzdychaj- odparła. Już raz powiedziałam ci, co miałam powiedzieć
na temat Marka i powtarzać się nie będę. Zresztą dopiero dzisiaj całkiem
przypadkiem dowiedziałam się, że byliście w teatrze i umawiając się z tobą o
Marku nie zamierzałam rozmawiać. Pytam z czystej ciekawości.
- Było bardzo miło. Obejrzeliśmy spektakl, później
poszliśmy na bankiet i odwiózł do Rysiowa. To było typowe koleżeńskie wyjście-mówiła
wzruszając ramionami.
-Ula, Marek nie ma koleżanek chyba, że mnie-odparła z
lekkim sarkazmem. On ma wyłącznie kochanki albo koleżanki w perspektywie
przyszłej kochanki. Założę się, że
wkrótce coś wymyśli i zadzwoni.
-I tu się mylisz.
Dzwonił w sobotę i nic mi nie proponował. Chyba mnie nie lubi- dodała
niepewnie? Ciągle drwi z moich przekonań, co do rodziny, dzieci i miłości.
- Cały Marek-rzekła i westchnęła. Zobaczysz odczeka i jeszcze
raz zadzwoni- mówiła ze stuprocentowym przekonaniem. Marek jest jak pająk
czyhający cierpliwie na swoja ofiarę. Może nie dziś czy jutro, ale zadzwoni.
-Pożyjemy zobaczymy jak to mówią. A nawet, jeśli zadzwoniłby to i tak dalej
będzie tylko moim znajomym. Przepraszam
Karola odbiorę- rzekła, gdy zadzwonił jej telefon. – Marek- rzekła do
koleżanki, na co ta parsknęła krótkim, ha. – Tak Marek(…) Pewnie, że mogę. (…) Ok
może być dzisiaj.(…) Po siedemnastej w tej kawiarence przy banku.(…) Na pewno przyjdę.
(….) Cześć.
-Sebastian chce kupić mieszkanie i prosi o spotkanie-wytłumaczyła
koleżance wychodząc z nią z lokalu. Rozmawiałam
z nim o tym w teatrze i zaproponowałam pomoc w doborze odpowiedniego dla niego
kredytu. I nie rób takiej miny jakbyś chciała powiedzieć mi, a nie mówiłam-
dodała widząc jak koleżanka uśmiechnęła się pod nosem. Marek nie wspominał, że też będzie.
-Założę się, że będzie-rzuciła na pożegnanie z pewnością
w głosie.
-Zobaczymy-odparła tak, aby zabrzmiało to obojętnie, ale
sama zastawiała się czy Marek również będzie.
Wbrew oczekiwaniom Karoliny i ku własnemu rozczarowaniu
Sebastian pojawił się sam. Dopiero dwa dni później miała okazję widzieć się z
Markiem. Dochodziła siedemnasta i zbierała się do wyjścia, gdy zadzwonił do
niej z prośbą o przysługę. Wracał właśnie z Łodzi i utknął w kolejnym dzisiaj
korku, a miał jeszcze do wysłania przelew dla La Presencja. Od rana zresztą miał pecha. W drodze do Łodzi
złapał gumę, wracając stamtąd stał w powypadkowy korku, a na koniec chcąc
ominąć korki w centrum skierował się w boczne ulice, ale one również były
zatłoczone. Przebijając się, więc powoli przez ogrom samochodów bał się, że nie
zdąży dotrzeć do banku przed jego zamknięciem.
Nie pozostało mu nic innego jak telefon do koleżanki z tego właśnie
banku. Po krótkim zrelacjonowaniu swojego problemu i konsekwencji nie
wpłynięcia na konto włoskiej firmy stu tysięcy złotych, Ula obiecała mu, że
jeśli spóźni się i bank będzie już zamknięty to mu pomoże.
- Znowu mi pomogłaś Ula- rzekł półgodziny później, gdy wychodzili z banku. Dobrze jednak mieć
znajomości w banku- dodał z uśmiechem. Może w ramach podziękowań pójdziesz ze
mną coś zjeść. Od rana jestem
praktycznie tylko na kawie.
-To może zrobimy inaczej.
Skoro jesteś taki głodny to ja zapraszam cię na szybszą kolację. Przy tym parku jest mały lokal gastronomiczny
oferujący coś w sam raz na zaspokojenie głodu. W restauracji musiałbyś czekać na jedzenie
długo za długo a tam dostaniesz jedzenie od ręki. Chyba, że takie zwykłe jedzenie
ci nie odpowiada to możemy iść do restauracji- spytała spoglądając na niego z
wahaniem?
- Nie Ula. Jak najbardziej mi odpowiada- odparł wiedząc,
że Ula ma rację z tym czekaniem. Jestem
tak głodny, że zjem cokolwiek. Długo
pracujesz w banku- zagadnął idąc w stronę parku. Pytam, bo widać, że jesteś tam
lubiana. Ten ochroniarz i pani Iwona byli bardzo uprzejmi dla ciebie.
-Pół roku. Gdy pan Jarecji zaproponował mi pracę po stażu
to poczułam się tak jakbym trafiła szóstkę w totolotka- mówiła z nieukrywaną
radością. W domu nie przelewało się i długo żyliśmy z ojca renty i mojego
stypendium. Tato czasami dorabiał, a ja dawałam korepetycje i wiązało się
koniec z końcem. Przepraszam Marek
odbiorę- rzekła, gdy rozmowę przerwał dzwonek telefonu. Chcąc nie chcąc
przysłuchiwał się urywkom rozmowy.
-Co tam Maciek- rzekła z uśmiechem.(….) Pewnie, że możesz wpaść. (…) Tak cały wieczór
będę w domu. No to Pa i do jutra.
-Maciek to ten twój sąsiada-zagadnął.
- Przede wszystkim najlepszy przyjaciel- odparła chowając
telefon do torebki. Zawsze mogę liczyć na niego i czuć się przy nim
bezpiecznie. On i jego rodzice dużo nam pomogli po śmierci mamy.
-Musiało to być bardzo smutne i trudne dla was. Taka
nagle- rzekł nie bardzo wiedząc, co można w takiej sytuacji powiedzieć.
-To prawda-westchnęła ze smutkiem. Musieliśmy zrobić wszystko, żeby Betti, jak
najmniej odczuwała brak matki i czuła się, że wychowuje się w kochającej
rodzinie.
- I udało się wam – mówił łagodnie. I mówi ci to całkowicie postronna osoba. Co
prawda Beatkę widziałem tylko raz, ale wyglądała na szczęśliwą.
-To prawda-uśmiechnęła się. Chyba taka jest. W poniedziałki rano, gdy jadę do Warszawy to
już tęsknię za nią i rodziną i chciałabym, żeby był piątek. Do niedawna codziennie
wracałam do domu, ale było to trochę bezsensowne, bo do domu wracałam
praktycznie tylko po to, aby przespać się. Autobus do pracy miałam 0 siódmej, a
później godzina przerwy do rozpoczęcia pracy, a po pracy było odwrotnie i na
autobus musiałam czekać godzinę i w Rysiowie byłam około dziewiętnastej. Jedna
z sąsiadek miała mieszkanie do wynajęcia, a raczej do zajęcia się nim i
mieszkam tam płacąc tylko rachunki i czynsz. Nie mogłam nie skorzystać, prawda-
spytała go jakby z wyrzutami, że nie robi nic złego.
-To prawda jest daleko i nie warto było codziennie
dojeżdżać-odparł zgodnie ze swoim przekonaniem i tym, co Ula chciała usłyszeć.
- Tato mówi to
samo, chociaż według mnie najważniejszy jest czas spędzony z rodziną-usprawiedliwiała
się dalej. Ale ojciec przekonał mnie, że
nie liczy się ilość czasu spędzony z rodziną tylko, jakość.
-Bo ma rację-rzekł racjonalnie. A twoja rodzina może być z ciebie naprawdę dumna.
Trudno znaleźć taką drugą Ulę- dodał patrząc na nią z podziwem.
-Robię, co mogę, żeby przez te dwa dni podtrzymać ognisko
domowe- odparła czerwieniąc się na ten niewinny komplement. Na szczęście mama
zdążyła wpoić we mnie te wszystkie najważniejsze wartości ważne do tego, aby
stworzyć kochającą się rodzinę. Można siedzieć całe dnie tuż obok a tak
naprawdę być daleko od siebie- mówiła ze strapieniem, że i takie sytuacje się
zdarzają. Sama kiedyś chciałabym
stworzyć taką rodzinę, jaką mam teraz, w której najważniejsza jest właśnie
miłość i to, że możemy liczyć na siebie, pomagać i okazywać to wszystko nie
tylko w słowach, ale i w czynach. Zresztą ja nie wyobrażam sobie, że w mojej
rodzinie mogłoby zabraknąć miłości, życzliwości, szacunku czy szczerości. Chciałabym
zestarzeć się ze świadomością, że zrobiłam wszystko i że moja rodzina jest
szczęśliwa. Dzieci też w takich rodzinach mają
większe poczucie bezpieczeństwa i wiedzą, że są kochane.
-Wszystko pięknie Ula, tylko
jak to mówią, że do tanga trzeba dwojga- rzekł pesymistycznie. Zawsze możesz
jednak trafić na drania, który na przykład zdradza i rani.
- Gdyby ten ktoś naprawdę kochał nie szukałby miłości i
zaspokojenia w ramionach innej kobiety-odparła logicznie.
- To prawda Ula, ale może mieć już taka naturę, że uwodzi
i nie potrafi zaprzestać. Mogłabyś
pokochać kogoś takiego i być z kimś takim – spytał nie spuszczając z niej wzroku.
-Taką osobę też można kochać tylko trzeba wierzyć, że ta
osoba może zmienić się –odparła lekko skrępowana jego dociekliwością i
przyglądaniem się. Nigdzie nie jest przecież
napisane, że miłość to tylko sama ambrozja. Czasami też boli.
-I, dlatego nie zamierzam nigdy zakochać się Ula- rzekł z
pewnością w głosie. Żeby nigdy nie cierpieć ani nie być rozczarowanym.
- Jesteśmy na miejscu Marek-tylko tyle odpowiedziała na
jego stwierdzenie. Ja sobie wezmę pitę a ci radzę coś bardziej pożywnego-
dodała, gdy Marek otwierał przed nią drzwi. Zapiekanka albo hamburger będzie
dla ciebie w sam raz. A później zapraszam
cię na spacer. Trochę ruchu po podróży dobrze ci zrobi.
Godzinę później po odwiezieniu Uli na Wolę i jadąc do
swojego domu przyznał, że w tym, co mówiła Ula o rodzinie jest dużo prawdy i sam
miał kiedyś taką rodzinę w, której była zgoda i miła atmosfera, ale wszystko
skończyło się wraz z pojawieniem się w ich domu Pauliny i Aleksa.
Minęły kolejne dwa dni i nastał weekend. Ula jak zwykle
pojechała do domu, a Marek z Sebastianem rozpoczęli go od wizyty na siłowni.
Byli już tam we wtorek na pierwszych wprowadzających zajęciach. Olszański z
zadowoleniem stwierdził, że przyjaciel miał rację i w klubie roi się od
pięknych i skąpo ubranych kobiet. Dziewczyny paradowały w obcisłych szortach i
półkoszulkach a zgrabne uda, płaskie brzuszki i dekolty nęciły z każdej strony.
Trudno było mu skupić uwagę na jednym
obiekcie, jak określił te dziewczyny, i przeskakiwał wzrokiem to z jednej na
drugą. W przeciwieństwie do Marka, który cała uwagę skupiał na tym, co mówił
trener. W piątkowy wieczór i na kolejne treningi chodził już tam z ochotą.
Choć od postanowienia Marka, minęły trzy tygodnie to Sebastian
nieustannie kusił go to Kamilą, która nieoczekiwanie stała się bardziej otwarta
na bliższy kontakt z nim, to znów dziewczynami z siłowni. Marek jednak uparcie trwał
w swojej decyzji. Co więcej był nawet szczęśliwy i jakoś szczególnie nie ciągło
go do dawnego życia. Czas dzielił pomiędzy pracę, Ulę, siłownię, rodziców i
swoje sympozjum. Już po pierwszym spotkaniu wyciągnął pierwsze wnioski dotyczące
swojego życia. Jeden z prowadzących stwierdził, że czasami robi się coś, na co
w ogóle nie ma się ochoty i robi się to z przyzwyczajenia dla szpanu albo,
dlatego że nie chce się po prostu tego nam zmienić. Szybko doszedł do wniosku,
że jego przypadku występowały wszystkie te trzy rzeczy i dochodziło do tego
jeszcze odreagowanie związku z Pauliną. Zdradzał
ją na złość za te wszystkie awantury o inne kobiety, szpiegowanie i ciągłe
wybuchy gniewu o byle drobnostki. Z kolejnego wykładu na temat sukcesy i porażki
wysunął kolejne wnioski. Po
przeanalizowaniu swojego życia stwierdził, że na swoim koncie tak naprawdę nie
ma ani porażek ani sukcesów. Do sukcesów mógłby zaliczyć, co prawda to, że
został prezesem, ale zawdzięczał to wyłącznie Karolinie. Tak jak i to, że
jeszcze nie został odwołany. To jego asystentka odwalała większość roboty za
niego. Porażki natomiast były wyłącznie jego zasługą. Główna to nieudany
związek z Pauliną i to, że ojciec ciągle stawiał mu na wzór swojego przyszłego
szwagra i najgorszego wroga Aleksa. Z posępnością pomyślał też, że jego ojciec,
gdy był w jego wieku rozkręcał właśnie firmę, miał żonę, budował dom a on sam był
już szczęśliwym trzylatkiem. Obiecał
sobie, że w najbliższym czasie uporządkuje swoje życie, a spotkania z młodymi
studentami pomogą mu w tym.
Z Ulą natomiast układało mu się całkiem dobrze. Spotykali
się głównie we środy, bo oboje mieli wtedy wolne popołudnia. Lubił rozmawiać z
nią zarówno poważnie jak i spierać się z nią i wyprowadzać z równowagi swoimi poglądami
a sprzecznymi z jej. Był z nią na
kolejnej kawie i spacerze, na kolacji w jej ulubionej knajpce, a w ostatni
wtorek na otwarciu wystawy obrazów wziętej malarki. Jednak to on zawsze dzwonił i proponował te spotkani
i jej nieoczekiwany telefon zaskoczył go.
Był czwartkowy późny wieczór i leżał już w łóżku z nowo zakupioną
książką pt.” Osobowość trzydziestoletniego faceta”, gdy zadzwoniła.
-Ula stało się coś-spytał z niepokojem?
-Marek mam prośbę-zaczęła niepewnie. W sobotę u mnie w
banku jest zabawa firmowa i nie mam, z kim pójść. To znaczy miałam iść z Maćkiem,
ale biedaczyna rozchorował się i bierze antybiotyki, a kuzyn nie może ze mną
pójść. Samej nie wypada, a z bratem trochę głupio. Chciałam spytać czy nie
mógłbyś pójść ze mną- dodała na koniec jednym tchem.
-Czemu nie Ula. Mogę iść- odparł z zadowoleniem, że Ula
musiała poprosić go o przysługę.
CDN PO MINI PLAN WOLLETTY
Metamorfoza Marka trwa, co go skłoniło do takich radykalnych zmian ? Jednak daje radę bez seksu, zaskoczył mnie, jeszcze Sebulek się nawróci i wyjdą z nich idealni faceci. Intryguje mnie o co chodzi z dziećmi, Marek ma dzieci z Pauliną ? Kiedy kolejna część, chyba nie każesz czekać tak długo jak ostatnio ? Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńPo prostu znudziło mu się ciągłe chodzenie do klubu i uganianie się za kolejnymi pustymi panienkami.Sebastianowi porządnienie trochę dłużej zejdzie, ale w końcu i on zakocha się w Wioli.
UsuńMarek jeszcze nie ma dzieci, ale za jakieś sześć lat będzie mieć czwórkę.
Nie wiem kiedy następna część, bo dopiero zaczynam pisać. Ta publikacja przesunęła się, bo zmarł mi dziadek i na trzy dni wyjechaliśmy. Zresztą i tak trudno było pisać, bo od paru dni było wiadomo, że wkrótce umrze.
Dzięki za wpis i pozdrawiam.
PS. Z góry uprzedzam, że na przełomie maja i czerwca dłuższa przerwa.
no nieźle nieźle Dobrzański sam z siebie chce się zmienić i trwa w swoim postanowieniu, nawet wujek dobra rada go nie sprowadza na złą drogę, super, że Ulka i Marek się ze sobą oswajają i zaprzyjaźniają bo to daje duże możliwości na przyszłość. Czyżby ta impreza będzie przełomem w ich relacjach? czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTrwa i dalej będzie trwać. Dawne czasy minęły i będą tylko niewinne flirty. Na zabawie owszem trochę będzie się działo, ale nie będzie to jeszcze przełomowe w ich relacjach.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
UUUU. Dobrzański chce się zmienić? I to na dodatek sam z siebie. Co za genialny pomysł Panie Dobrzański. Dodać jeszcze Olszańskiego i będą doskonałymi kandydatami na mężów i "kogutów domowych" hahh :d
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy...
Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Będą idealnymi mężami a przynajmniej Marek.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Podoba mi się jedna wypowiedź Marka że nigdy się nie zakocha się ,żeby nie cierpieć i nie być rozczarowanym. Ze wstępu wydaję się jednak, że będzie cierpiał i rozczaruje się.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBędzie cierpiał , ale nie rozczaruje się miłością.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Te długaśne rozdziały chyba weszły Ci w krew. Niestety trochę tracą przez literówki i czasem niezbyt trafione sformułowania np. "dawał mu za wzór swojego..." - "stawiał mu za wzór swojego..." lub: "Chyba ci, bo ja problemów nie mam" - Chyba tobie, bo ja..." No i permanentny brak znaków zapytania. Tego mi trochę brakuje i dziwnie mi się czyta. Niezależnie od tego rozdział myślę pozytywny. Pozytywny dla Marka, bo właśnie rozpoczął swoją przemianę. Czy wytrwa? Czas pokaże. W dodatku namówił na zmianę Sebastiana. Tu też może być ciekawie, bo Olszański jest raczej dość prymitywny i nie za bardzo błyskotliwy. To co Markowi wydaje się zupełnie oczywiste i zrozumiałe, u Olszańskiego już budzi wątpliwości i setki pytań. Oj nie lubi się przemęczać myśleniem Seba, bo chyba za bardzo go to boli. Najważniejsze jednak, że mimo wszystko wspierają się i dopingują.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się też, dlaczego Marek powiedział Uli, że on nigdy się nie zakocha. Zdecydowanie skłamał. A może to było celowe, żeby wzbudzić w niej zazdrość lub niepokój, bo i on nie jest jej już chyba obojętny tak jak ona jemu? On chce ją traktować w kategoriach koleżanki, ale wkrótce będzie musiał to zapewne zweryfikować, gdyż zrozumie, że jednak czuje do niej coś znacznie więcej niż tylko sympatię.
Wygląda na to, że przemiana Marka nastąpi niejako dwutorowo. Siłownia i seminaria swoją drogą, a rozmowy z Ulą o jej wyobrażeniach o zgodnej rodzinie i małżeństwie w ogóle, swoją. Wszystkie te czynniki wywrą na pewno pozytywny wpływ na charakter Dobrzańskiego. Już jestem ciekawa w jakim kierunku to dalej pociągniesz. Czy zrobisz z Marka anioła, czy jednak on nie wytrzyma i podda się.
Czekam na kolejną, intrygującą część. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Próbuję krócej ale nie wychodzi.
UsuńO przemianie Seby będzie mało. Po prostu kiedyś tam zrezygnuje z Patrycji i innych panienek na rzecz Wioli.
Marek powiedział, że nie zakocha się, bo tak właśnie myśli. Do tej pory nikogo nie pokochał, ale wkrótce się to zmieni. Na razie z Ulą są na etapie koleżeństwa i w dodatku oboje uważają, że się nie lubią.
Na przemianę Marka głównie będzie mieć wpływ te seminarium i Ula. Jeszcze nie raz będzie wspominać mu o swoich marzeniach i zapragnie być częścią ich. Żadnego wielkiego przełomu nie będzie. Po prostu któregoś dnia wyzna, że kocha. A później będzie chodziło o dzieci i ... .
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Marek zaczyna powoli się zmieniać i to z własnej nie przymuszonej woli. Myśli ,że się nie zakocha a nie wie jak się myli ;) . Ludzie mówią ,że nie wierzą w miłość a gdy spotykają ją na swojej drodze zaczynają wierzyć. Kolegują się. Potem pewnie przemieni się to w przyjaźń a potem w miłość. Marek idealny mąż?Ula ma zupełnie inne chyba marzenia niż on. O jakie dzieci chodzi? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńStworzyłam nowego bloga z opowiadaniami.
Zapraszam :)
http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/