czwartek, 4 lutego 2016

W ostatniej chwili 4



- Seba- znalazłem coś w sam raz dla nas- zawołał Marek w poniedziałkowe popołudnie wpadając do biura przyjaciela. Coś, co jest nam potrzebne- dodał i rzucił na biurko kolorowe foldery. Wykupiłem dla nas miesięczny karnet na siłownię z osobistym trenerem.
- NFZC, czyli Najlepsza Fabryka Zdrowego Ciała we Warszawie. Fitness klub, siłownia sauna…-zaczął czytać od niechcenia.
-Czas na polepszenie kondycji fizycznej- kontynuował tymczasem Dobrzański.  Same bieganie nie wystarczy.
- Chyba tobie, bo ja problemów nie mam- zadrwił.
- Nie drwij –odparł nerwowo obrzucając dodatkowo przyjaciela wrogim spojrzeniem.  Trochę wysiłku i ruchu ci też nie zaszkodzi ci. Wzmocnisz i wyrobisz sobie mięsie. Kobiety lubią takie wyrzeźbione ciała.
-Może masz i rację- mówił z większym entuzjazmem oglądając kolorowe zdjęcia w broszurze przedstawiające skąpo ubrane dziewczyny z fitness klubu.
-Takie dziewczyny też tam chodzą- zagadnął Marek widząc, jakim zdjęciem zainteresowany był Sebastian. Sala fitness, co prawda jest, obok ale na siłowni kobiety ćwiczą razem z mężczyznami.
-Trzeba było tak od razu mówić, a nie zasłaniać się złą kondycją-rzekł z nieukrywanym zadowoleniem.
-Seba ja naprawdę zamierzam chodzić tam, żeby poćwiczyć, a nie żeby pooglądać sobie panienki.
- Dobra, dobra- zaśmiał się ironicznie.  To, kiedy zaczynamy?
 - Jutro po pracy mam pierwsze takie wstępne spotkanie z trenerem. Opracuje nam indywidualny plan treningów, rozejrzymy się, trochę poćwiczymy, a kolejne w piątek wieczorem.
-Jak to w piątek wieczorem- zapytał ni to ze zdziwieniem, ni z niedowierzaniem?  W piątki to my chodzimy do klubu. Zapomniałeś?
- Nie zapomniałem- odparł krążąc po biurze.  Do klubu będziemy chodzić w sobotę i może w piątki po siłowni, jeśli będziemy mieć jeszcze siłę.
-Nie poznaję cię Marek-mówił i patrzył z osłupieniem.  Najpierw rezygnujesz z seksu a teraz z naszego ulubionego klubu.
- Nie rezygnuje tylko ograniczam- tłumaczył mu.  Mówiłem ci, że się zmieniam, a chodzenie na siłownię to pierwszy krok.
- Jak to pierwszy krok- spytał i obrzucił przyjaciela podejrzliwym spojrzeniem? To znaczy, że będzie coś więcej?
 - Tak-odparł krótko, ale nerwowo.  Dzisiaj zapisałem się na seminarium na temat „Poznaj samego siebie”. To o psychologii człowieka- dodał nieco zmieszany spodziewając się drwiącej reakcji przyjaciela.
-Żartujesz-spytał z rozbawioną miną.
- Nie-odparł już pewnie. Zawsze mnie to interesowało. Może w końcu pomoże mi to zrozumie siebie i wszystko to, co się wokół mnie dzieje. Związek z Pauliną i te wszystkie modelki i dziewczyny przerastają mnie i czas coś z tym zrobić-mówił emocjonalnie. Mają to prowadzić studenci z ostatniego roku w ramach praktyk, więc współczesne problemy damsko-męskie i szybkie życie będą rozumieć lepiej niż ci starsi psychologowie.
-W sumie może i masz racje-odparł Olszański już bez drwiny w głosie.  To, kiedy masz te wykłady czy tam pogawędki.
-W czwartki od osiemnastej do dwudziestej. Wtorki i piątki siłownia, a niedziele rezerwuję dla rodziców.  I to jest kolejna rzecz, którą zamierzam zmienić- stwierdził gestykulując rękoma. W ostatnim czasie nasze kontakty głównie ograniczały się do telefonów, przypadkowych spotkań we firmie albo jak zaprosili mnie do siebie. Wczoraj jak byłem u nich to tak byli zaskoczeni, że bali się, że coś się stało.
- Faktycznie Marek zmieniasz się-zaśmiał się na ostatnią wypowiedź. Z moimi byłoby pewnie tak samo i dlatego zawsze się zapowiadam.  A poniedziałki i środy to dla Uli rezerwujesz, czy masz inne plany –zapytał, ale szansy na odpowiedź nie dał.  Właśnie Marek, a pro po Uli to możesz zadzwonić do niej i powiedzieć, że zdecydowałem się jednak kupić te mieszkanie i potrzebuję kredytu. Wspominała mi w teatrze, że jej bank ma kilka ciekawych ofert i jakby, co to umówi się ze mną i doradzi.
-Na, kiedy mam cię umówić- zapytał szukając jej numeru telefonu?
- Najszybciej. Może być nawet na dzisiaj. A ty nie chcesz się przyłączyć-zagadnął.
- Lepiej będzie jak nie-odparł czekając na połączenie.  Nie chcę, żeby pomyślała sobie, że się jej narzucam albo wykorzystuję okazję. Zresztą w środę będę w banku to może zaproszę ją na kawę.
- To tak sobie to wykombinowałeś-stwierdził Olszański uśmiechając się z zadowoleniem, że przyjaciel jednak nie zamierza zmieniać się. Myślisz, że jak zobaczy, że ci nie zależy to będzie jej zależało.
- Nic sobie nie wykombinowałem- odparł na odczepne.  -Cześć Ula- rzekł po usłyszeniu miłego, tak Marek.  Słuchaj Sebastian pyta czy miałabyś czas spotkać się z nim i porozmawiać o kredycie.(….) Dzisiaj po pracy, pasuje ci?(….) No to cześć Ula.
 - A nie boisz się, że jak sam się z nią spotkam to ci ją odbiję- zagadnął prowokująco Sebastian, gdy Marek  rozłącz się.
-Nie bądź śmieszny- odparł lekceważąco. Ona nawet nie zainteresowałaby się  tobą.
- Nic nie wiadomo Marek- podpuszczał dalej. Może i jest przeciętna i nie w moim typie, ale usta i figurę ma interesującą.
- Próbuj-odparł błaho. Zresztą Ula nie jest moją dziewczyną tylko koleżanką i w dodatku chyba za bardzo mnie nie lubi. Może, więc umawiać się, z kim chce.
- Koleżanka, dobre-zaśmiał się. Marek nie ściemniaj mi. Ty nie masz koleżanek z wyjątkiem Karoli.
- To Ula będzie tą drugą-odparł idąc w stronę drzwi. Jeśli mnie polubi.

Tymczasem parę przecznic dalej. 
-A jak udała się premiera- zagadnęła Karolina.
-Tak właśnie zastanawiałam się, kiedy przejdziesz do sedna sprawy- stwierdziła z westchnieniem Ula.
 Od półgodziny była z Karoliną na kawie i obie kończyły ją pić, a z ust koleżanki nie padło ani razu imię Marek.  Idąc na te spotkanie Ula przekonana była, że zaproszenie na kawę, aby powspominać dawne studenckie czasy było tylko pretekstem i tak naprawdę będą rozmawiać na temat Dobrzańskiego.
-Ula ty mi tu nie wzdychaj- odparła.  Już raz powiedziałam ci, co miałam powiedzieć na temat Marka i powtarzać się nie będę. Zresztą dopiero dzisiaj całkiem przypadkiem dowiedziałam się, że byliście w teatrze i umawiając się z tobą o Marku nie zamierzałam rozmawiać. Pytam z czystej ciekawości.
- Było bardzo miło. Obejrzeliśmy spektakl, później poszliśmy na bankiet i odwiózł do Rysiowa. To było typowe koleżeńskie wyjście-mówiła wzruszając ramionami.
-Ula, Marek nie ma koleżanek chyba, że mnie-odparła z lekkim sarkazmem. On ma wyłącznie kochanki albo koleżanki w perspektywie przyszłej kochanki.  Założę się, że wkrótce coś wymyśli i zadzwoni.
-I tu się mylisz.  Dzwonił w sobotę i nic mi nie proponował. Chyba mnie nie lubi- dodała niepewnie? Ciągle drwi z moich przekonań, co do rodziny, dzieci i miłości.
- Cały Marek-rzekła i westchnęła. Zobaczysz odczeka i jeszcze raz zadzwoni- mówiła ze stuprocentowym przekonaniem. Marek jest jak pająk czyhający cierpliwie na swoja ofiarę. Może nie dziś czy jutro, ale zadzwoni.
-Pożyjemy zobaczymy jak to mówią.  A nawet, jeśli zadzwoniłby to i tak dalej będzie tylko moim znajomym.  Przepraszam Karola odbiorę- rzekła, gdy zadzwonił jej telefon. – Marek- rzekła do koleżanki, na co ta parsknęła krótkim, ha. – Tak Marek(…) Pewnie, że mogę. (…) Ok może być dzisiaj.(…) Po siedemnastej w tej kawiarence przy banku.(…) Na pewno przyjdę. (….) Cześć.
-Sebastian chce kupić mieszkanie i prosi o spotkanie-wytłumaczyła koleżance wychodząc z nią z lokalu.  Rozmawiałam z nim o tym w teatrze i zaproponowałam pomoc w doborze odpowiedniego dla niego kredytu. I nie rób takiej miny jakbyś chciała powiedzieć mi, a nie mówiłam- dodała widząc jak koleżanka uśmiechnęła się pod nosem.  Marek nie wspominał, że też będzie.
-Założę się, że będzie-rzuciła na pożegnanie z pewnością w głosie.
-Zobaczymy-odparła tak, aby zabrzmiało to obojętnie, ale sama zastawiała się czy Marek również będzie.
Wbrew oczekiwaniom Karoliny i ku własnemu rozczarowaniu Sebastian pojawił się sam. Dopiero dwa dni później miała okazję widzieć się z Markiem. Dochodziła siedemnasta i zbierała się do wyjścia, gdy zadzwonił do niej z prośbą o przysługę. Wracał właśnie z Łodzi i utknął w kolejnym dzisiaj korku, a miał jeszcze do wysłania przelew dla La Presencja.  Od rana zresztą miał pecha. W drodze do Łodzi złapał gumę, wracając stamtąd stał w powypadkowy korku, a na koniec chcąc ominąć korki w centrum skierował się w boczne ulice, ale one również były zatłoczone. Przebijając się, więc powoli przez ogrom samochodów bał się, że nie zdąży dotrzeć do banku przed jego zamknięciem.  Nie pozostało mu nic innego jak telefon do koleżanki z tego właśnie banku. Po krótkim zrelacjonowaniu swojego problemu i konsekwencji nie wpłynięcia na konto włoskiej firmy stu tysięcy złotych, Ula obiecała mu, że jeśli spóźni się i bank będzie już zamknięty to mu pomoże.

- Znowu mi pomogłaś Ula- rzekł półgodziny później, gdy wychodzili z banku.  Dobrze jednak mieć znajomości w banku- dodał z uśmiechem. Może w ramach podziękowań pójdziesz ze mną coś zjeść.  Od rana jestem praktycznie tylko na kawie.
-To może zrobimy inaczej.  Skoro jesteś taki głodny to ja zapraszam cię na szybszą kolację.  Przy tym parku jest mały lokal gastronomiczny oferujący coś w sam raz na zaspokojenie głodu.  W restauracji musiałbyś czekać na jedzenie długo za długo a tam dostaniesz jedzenie od ręki. Chyba, że takie zwykłe jedzenie ci nie odpowiada to możemy iść do restauracji- spytała spoglądając na niego z wahaniem?
- Nie Ula. Jak najbardziej mi odpowiada- odparł wiedząc, że Ula ma rację z tym czekaniem.  Jestem tak głodny, że zjem cokolwiek.  Długo pracujesz w banku- zagadnął idąc w stronę parku. Pytam, bo widać, że jesteś tam lubiana. Ten ochroniarz i pani Iwona byli bardzo uprzejmi dla ciebie.
-Pół roku. Gdy pan Jarecji zaproponował mi pracę po stażu to poczułam się tak jakbym trafiła szóstkę w totolotka- mówiła z nieukrywaną radością. W domu nie przelewało się i długo żyliśmy z ojca renty i mojego stypendium. Tato czasami dorabiał, a ja dawałam korepetycje i wiązało się koniec z końcem.  Przepraszam Marek odbiorę- rzekła, gdy rozmowę przerwał dzwonek telefonu. Chcąc nie chcąc przysłuchiwał się urywkom rozmowy.
-Co tam Maciek- rzekła z uśmiechem.(….)  Pewnie, że możesz wpaść. (…) Tak cały wieczór będę w domu. No to Pa i do jutra.
-Maciek to ten twój sąsiada-zagadnął.
- Przede wszystkim najlepszy przyjaciel- odparła chowając telefon do torebki. Zawsze mogę liczyć na niego i czuć się przy nim bezpiecznie. On i jego rodzice dużo nam pomogli po śmierci mamy.
-Musiało to być bardzo smutne i trudne dla was. Taka nagle- rzekł nie bardzo wiedząc, co można w takiej sytuacji powiedzieć.
-To prawda-westchnęła ze smutkiem.  Musieliśmy zrobić wszystko, żeby Betti, jak najmniej odczuwała brak matki i czuła się, że wychowuje się w kochającej rodzinie.
- I udało się wam – mówił łagodnie.  I mówi ci to całkowicie postronna osoba. Co prawda Beatkę widziałem tylko raz, ale wyglądała na szczęśliwą.
-To prawda-uśmiechnęła się. Chyba taka jest.  W poniedziałki rano, gdy jadę do Warszawy to już tęsknię za nią i rodziną i chciałabym, żeby był piątek. Do niedawna codziennie wracałam do domu, ale było to trochę bezsensowne, bo do domu wracałam praktycznie tylko po to, aby przespać się. Autobus do pracy miałam 0 siódmej, a później godzina przerwy do rozpoczęcia pracy, a po pracy było odwrotnie i na autobus musiałam czekać godzinę i w Rysiowie byłam około dziewiętnastej. Jedna z sąsiadek miała mieszkanie do wynajęcia, a raczej do zajęcia się nim i mieszkam tam płacąc tylko rachunki i czynsz. Nie mogłam nie skorzystać, prawda- spytała go jakby z wyrzutami, że nie robi nic złego.
-To prawda jest daleko i nie warto było codziennie dojeżdżać-odparł zgodnie ze swoim przekonaniem i tym, co Ula chciała usłyszeć.
 - Tato mówi to samo, chociaż według mnie najważniejszy jest czas spędzony z rodziną-usprawiedliwiała się dalej.  Ale ojciec przekonał mnie, że nie liczy się ilość czasu spędzony z rodziną tylko, jakość.
-Bo ma rację-rzekł racjonalnie.  A twoja rodzina może być z ciebie naprawdę dumna. Trudno znaleźć taką drugą Ulę- dodał patrząc na nią z podziwem.
-Robię, co mogę, żeby przez te dwa dni podtrzymać ognisko domowe- odparła czerwieniąc się na ten niewinny komplement. Na szczęście mama zdążyła wpoić we mnie te wszystkie najważniejsze wartości ważne do tego, aby stworzyć kochającą się rodzinę. Można siedzieć całe dnie tuż obok a tak naprawdę być daleko od siebie- mówiła ze strapieniem, że i takie sytuacje się zdarzają.  Sama kiedyś chciałabym stworzyć taką rodzinę, jaką mam teraz, w której najważniejsza jest właśnie miłość i to, że możemy liczyć na siebie, pomagać i okazywać to wszystko nie tylko w słowach, ale i w czynach. Zresztą ja nie wyobrażam sobie, że w mojej rodzinie mogłoby zabraknąć miłości, życzliwości, szacunku czy szczerości. Chciałabym zestarzeć się ze świadomością, że zrobiłam wszystko i że moja rodzina jest szczęśliwa. Dzieci też w takich rodzinach mają większe poczucie bezpieczeństwa i wiedzą, że są kochane.
 -Wszystko pięknie Ula, tylko jak to mówią, że do tanga trzeba dwojga- rzekł pesymistycznie. Zawsze możesz jednak trafić na drania, który na przykład zdradza i rani.
- Gdyby ten ktoś naprawdę kochał nie szukałby miłości i zaspokojenia w ramionach innej kobiety-odparła logicznie.
- To prawda Ula, ale może mieć już taka naturę, że uwodzi i nie potrafi zaprzestać.  Mogłabyś pokochać kogoś takiego i być z kimś takim – spytał nie spuszczając z niej wzroku.
-Taką osobę też można kochać tylko trzeba wierzyć, że ta osoba może zmienić się –odparła lekko skrępowana jego dociekliwością i przyglądaniem się.  Nigdzie nie jest przecież napisane, że miłość to tylko sama ambrozja. Czasami też boli.
-I, dlatego nie zamierzam nigdy zakochać się Ula- rzekł z pewnością w głosie. Żeby nigdy nie cierpieć ani nie być rozczarowanym.
- Jesteśmy na miejscu Marek-tylko tyle odpowiedziała na jego stwierdzenie. Ja sobie wezmę pitę a ci radzę coś bardziej pożywnego- dodała, gdy Marek otwierał przed nią drzwi. Zapiekanka albo hamburger będzie dla ciebie w sam raz.  A później zapraszam cię na spacer. Trochę ruchu po podróży dobrze ci zrobi.
Godzinę później po odwiezieniu Uli na Wolę i jadąc do swojego domu przyznał, że w tym, co mówiła Ula o rodzinie jest dużo prawdy i sam miał kiedyś taką rodzinę w, której była zgoda i miła atmosfera, ale wszystko skończyło się wraz z pojawieniem się w ich domu Pauliny i Aleksa.

Minęły kolejne dwa dni i nastał weekend. Ula jak zwykle pojechała do domu, a Marek z Sebastianem rozpoczęli go od wizyty na siłowni. Byli już tam we wtorek na pierwszych wprowadzających zajęciach. Olszański z zadowoleniem stwierdził, że przyjaciel miał rację i w klubie roi się od pięknych i skąpo ubranych kobiet. Dziewczyny paradowały w obcisłych szortach i półkoszulkach a zgrabne uda, płaskie brzuszki i dekolty nęciły z każdej strony.  Trudno było mu skupić uwagę na jednym obiekcie, jak określił te dziewczyny, i przeskakiwał wzrokiem to z jednej na drugą. W przeciwieństwie do Marka, który cała uwagę skupiał na tym, co mówił trener. W piątkowy wieczór i na kolejne treningi chodził już tam z ochotą.

Choć od postanowienia Marka, minęły trzy tygodnie to Sebastian nieustannie kusił go to Kamilą, która nieoczekiwanie stała się bardziej otwarta na bliższy kontakt z nim, to znów dziewczynami z siłowni. Marek jednak uparcie trwał w swojej decyzji. Co więcej był nawet szczęśliwy i jakoś szczególnie nie ciągło go do dawnego życia. Czas dzielił pomiędzy pracę, Ulę, siłownię, rodziców i swoje sympozjum. Już po pierwszym spotkaniu wyciągnął pierwsze wnioski dotyczące swojego życia. Jeden z prowadzących stwierdził, że czasami robi się coś, na co w ogóle nie ma się ochoty i robi się to z przyzwyczajenia dla szpanu albo, dlatego że nie chce się po prostu tego nam zmienić. Szybko doszedł do wniosku, że jego przypadku występowały wszystkie te trzy rzeczy i dochodziło do tego jeszcze odreagowanie związku z Pauliną.  Zdradzał ją na złość za te wszystkie awantury o inne kobiety, szpiegowanie i ciągłe wybuchy gniewu o byle drobnostki.   Z kolejnego wykładu na temat sukcesy i porażki wysunął kolejne wnioski.  Po przeanalizowaniu swojego życia stwierdził, że na swoim koncie tak naprawdę nie ma ani porażek ani sukcesów. Do sukcesów mógłby zaliczyć, co prawda to, że został prezesem, ale zawdzięczał to wyłącznie Karolinie. Tak jak i to, że jeszcze nie został odwołany. To jego asystentka odwalała większość roboty za niego. Porażki natomiast były wyłącznie jego zasługą. Główna to nieudany związek z Pauliną i to, że ojciec ciągle stawiał  mu na wzór swojego przyszłego szwagra i najgorszego wroga Aleksa. Z posępnością pomyślał też, że jego ojciec, gdy był w jego wieku rozkręcał właśnie firmę, miał żonę, budował dom a on sam był już szczęśliwym trzylatkiem.  Obiecał sobie, że w najbliższym czasie uporządkuje swoje życie, a spotkania z młodymi studentami pomogą mu w tym.
Z Ulą natomiast układało mu się całkiem dobrze. Spotykali się głównie we środy, bo oboje mieli wtedy wolne popołudnia. Lubił rozmawiać z nią zarówno poważnie jak i spierać się z nią i wyprowadzać z równowagi swoimi poglądami a sprzecznymi z jej.  Był z nią na kolejnej kawie i spacerze, na kolacji w jej ulubionej knajpce, a w ostatni wtorek na otwarciu wystawy obrazów wziętej malarki.  Jednak to on zawsze dzwonił i proponował te spotkani i jej nieoczekiwany telefon zaskoczył go.  Był czwartkowy późny wieczór i leżał już w łóżku z nowo zakupioną książką pt.” Osobowość trzydziestoletniego faceta”, gdy zadzwoniła.
-Ula stało się coś-spytał z niepokojem?
-Marek mam prośbę-zaczęła niepewnie. W sobotę u mnie w banku jest zabawa firmowa i nie mam, z kim pójść. To znaczy miałam iść z Maćkiem, ale biedaczyna rozchorował się i bierze antybiotyki, a kuzyn nie może ze mną pójść. Samej nie wypada, a z bratem trochę głupio. Chciałam spytać czy nie mógłbyś pójść ze mną- dodała na koniec jednym tchem.
-Czemu nie Ula. Mogę iść- odparł z zadowoleniem, że Ula musiała poprosić go o przysługę.
 
CDN PO MINI PLAN WOLLETTY

12 komentarzy:

  1. Metamorfoza Marka trwa, co go skłoniło do takich radykalnych zmian ? Jednak daje radę bez seksu, zaskoczył mnie, jeszcze Sebulek się nawróci i wyjdą z nich idealni faceci. Intryguje mnie o co chodzi z dziećmi, Marek ma dzieci z Pauliną ? Kiedy kolejna część, chyba nie każesz czekać tak długo jak ostatnio ? Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu znudziło mu się ciągłe chodzenie do klubu i uganianie się za kolejnymi pustymi panienkami.Sebastianowi porządnienie trochę dłużej zejdzie, ale w końcu i on zakocha się w Wioli.
      Marek jeszcze nie ma dzieci, ale za jakieś sześć lat będzie mieć czwórkę.
      Nie wiem kiedy następna część, bo dopiero zaczynam pisać. Ta publikacja przesunęła się, bo zmarł mi dziadek i na trzy dni wyjechaliśmy. Zresztą i tak trudno było pisać, bo od paru dni było wiadomo, że wkrótce umrze.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.
      PS. Z góry uprzedzam, że na przełomie maja i czerwca dłuższa przerwa.

      Usuń
  2. no nieźle nieźle Dobrzański sam z siebie chce się zmienić i trwa w swoim postanowieniu, nawet wujek dobra rada go nie sprowadza na złą drogę, super, że Ulka i Marek się ze sobą oswajają i zaprzyjaźniają bo to daje duże możliwości na przyszłość. Czyżby ta impreza będzie przełomem w ich relacjach? czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trwa i dalej będzie trwać. Dawne czasy minęły i będą tylko niewinne flirty. Na zabawie owszem trochę będzie się działo, ale nie będzie to jeszcze przełomowe w ich relacjach.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. UUUU. Dobrzański chce się zmienić? I to na dodatek sam z siebie. Co za genialny pomysł Panie Dobrzański. Dodać jeszcze Olszańskiego i będą doskonałymi kandydatami na mężów i "kogutów domowych" hahh :d
    Czekam na ciąg dalszy...
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą idealnymi mężami a przynajmniej Marek.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Podoba mi się jedna wypowiedź Marka że nigdy się nie zakocha się ,żeby nie cierpieć i nie być rozczarowanym. Ze wstępu wydaję się jednak, że będzie cierpiał i rozczaruje się.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie cierpiał , ale nie rozczaruje się miłością.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Te długaśne rozdziały chyba weszły Ci w krew. Niestety trochę tracą przez literówki i czasem niezbyt trafione sformułowania np. "dawał mu za wzór swojego..." - "stawiał mu za wzór swojego..." lub: "Chyba ci, bo ja problemów nie mam" - Chyba tobie, bo ja..." No i permanentny brak znaków zapytania. Tego mi trochę brakuje i dziwnie mi się czyta. Niezależnie od tego rozdział myślę pozytywny. Pozytywny dla Marka, bo właśnie rozpoczął swoją przemianę. Czy wytrwa? Czas pokaże. W dodatku namówił na zmianę Sebastiana. Tu też może być ciekawie, bo Olszański jest raczej dość prymitywny i nie za bardzo błyskotliwy. To co Markowi wydaje się zupełnie oczywiste i zrozumiałe, u Olszańskiego już budzi wątpliwości i setki pytań. Oj nie lubi się przemęczać myśleniem Seba, bo chyba za bardzo go to boli. Najważniejsze jednak, że mimo wszystko wspierają się i dopingują.
    Zastanawiam się też, dlaczego Marek powiedział Uli, że on nigdy się nie zakocha. Zdecydowanie skłamał. A może to było celowe, żeby wzbudzić w niej zazdrość lub niepokój, bo i on nie jest jej już chyba obojętny tak jak ona jemu? On chce ją traktować w kategoriach koleżanki, ale wkrótce będzie musiał to zapewne zweryfikować, gdyż zrozumie, że jednak czuje do niej coś znacznie więcej niż tylko sympatię.
    Wygląda na to, że przemiana Marka nastąpi niejako dwutorowo. Siłownia i seminaria swoją drogą, a rozmowy z Ulą o jej wyobrażeniach o zgodnej rodzinie i małżeństwie w ogóle, swoją. Wszystkie te czynniki wywrą na pewno pozytywny wpływ na charakter Dobrzańskiego. Już jestem ciekawa w jakim kierunku to dalej pociągniesz. Czy zrobisz z Marka anioła, czy jednak on nie wytrzyma i podda się.
    Czekam na kolejną, intrygującą część. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuję krócej ale nie wychodzi.
      O przemianie Seby będzie mało. Po prostu kiedyś tam zrezygnuje z Patrycji i innych panienek na rzecz Wioli.
      Marek powiedział, że nie zakocha się, bo tak właśnie myśli. Do tej pory nikogo nie pokochał, ale wkrótce się to zmieni. Na razie z Ulą są na etapie koleżeństwa i w dodatku oboje uważają, że się nie lubią.
      Na przemianę Marka głównie będzie mieć wpływ te seminarium i Ula. Jeszcze nie raz będzie wspominać mu o swoich marzeniach i zapragnie być częścią ich. Żadnego wielkiego przełomu nie będzie. Po prostu któregoś dnia wyzna, że kocha. A później będzie chodziło o dzieci i ... .
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  6. Marek zaczyna powoli się zmieniać i to z własnej nie przymuszonej woli. Myśli ,że się nie zakocha a nie wie jak się myli ;) . Ludzie mówią ,że nie wierzą w miłość a gdy spotykają ją na swojej drodze zaczynają wierzyć. Kolegują się. Potem pewnie przemieni się to w przyjaźń a potem w miłość. Marek idealny mąż?Ula ma zupełnie inne chyba marzenia niż on. O jakie dzieci chodzi? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Stworzyłam nowego bloga z opowiadaniami.
    Zapraszam :)
    http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń