sobota, 26 marca 2016

Wielkanoc 2016 Cykl mini








- Tatusiu, kiedy pójdziemy do kościoła z kosyckiem –wysepleniła czteroletnia dziewczynka zadzierając głowę do góry i spoglądając swoimi dużymi błękitnymi oczami na ojca.
-Kotku nie ma jeszcze dziewiątej -odparł spoglądając z góry na swoją córeczkę. Dopiero, co zjadłaś śniadanie i jest jeszcze zimno. Może pójdziesz do swojego pokoju i pobawisz się chwilę sama-zaproponował uśmiechając się do córeczki.  Niedługo przyjedzie babcia Helena z dziadkiem Krzysiem to zajmą się tobą.
- Hulaaa- zapiszczała dziewczynka na słowa ojca i bez sprzeciwu i w podskokach pobiegła do swojego pokoju.
Bardzo lubiła swoich dziadków. Zarówno tych od strony taty, co i mamy, bo cała czwórka rozpieszczała ją i spełniała jej zachcianki. Z przyjścia babci Heleny i dziadka Krzysia cieszyła się szczególnie, bo ostatnie dwa tygodnie spędzili na wycieczce z okazji rocznicy ślubu, wrócili we środę i stęskniła się za nimi.  Wczoraj wieczorem natomiast jak odwiedzili ich to dziadek obiecał jej pójście na rowerek. Emilka zresztą od urodzenia była ich oczkiem w głowie i bardzo często zajmowali się wnuczką, bo od czasu przeprowadzki Uli i Marka z Siennej na Miedzianą mieszkali blisko siebie. Pogodzili się też z tym, że to Ula jest ich synową, a nie Paulina i zaakceptowali ją w pełni.
Patrząc na biegnąca córkę uśmiechnął się, że tak łatwo ją przekonał i zajął się swoją pracą. Stał właśnie na aluminiowej drabince i zawieszał firanki w salonie. Dokładnie tak jak mówiła mu wczoraj mama.  Pamiętaj Marek jedna zakładka, jedna żabka i żebyś nic nie opuszczał, bo wszystko jest wyliczone i jak coś opuścisz to będziesz musiał przewieszać.  Musiał jeszcze pójść do sklepu po ostatnie zakupy, naszykować święconkę, ogarnąć salon, odebrać tort dla Betti, a przede wszystkim to odebrać o trzynastej Ulę ze szpitala.  Dlatego też spoglądał, co jakiś czas na podjazd domu i czekał z niecierpliwością na przyjazd rodziców. Miał nadzieję, że pomogą mu w przygotowaniach świątecznych i opiece nad Emilką. 
Rodzice wkrótce przyjechali i odciążyli go nieco. Po przywitaniu się z synem i wnusią mama wzięła się za prace kuchenne, a ojciec zajął się wnuczką i poszedł z nią na jarmark wielkanocny i do sklepu.  On natomiast wszedł z powrotem na drabinę i wrócił do zawieszania firan. Był już w połowie pierwszego okna, ale ręce miał już omdlałe, a okien było aż trzy. Cieszył się w duchu, że nie musi zakładać firanek w pozostałych czterech pokojach ani ich sprzątać, bo zrobiła to wczoraj pani Zosia z pomocą Ali, Beatki i jego mamy. Dwadzieścia minut później firanki były zawieszone i mógł zajął się mniej męczącym, jak stwierdził zajęciem, czyli odkurzaniem mebli i podłogi. Uporał się z tym w po półgodziny i zrobił sobie zasłużoną przerwę na kawę.  Ojciec z Emilką również wrócili z zakupów i wspólnie zajęli się malowaniem jajek i szykowaniem święconki. 
 
W czasie, kiedy dziadkowie poszli z wnuczką do kościoła i na spacer Marek pojechał po Ulę. Była właśnie w siódmym miesiącu ciąży i do tej pory ciąża rozwijała się prawidłowo, ale w ostatnich dniach poziom cukru był zbyt wysoki i ostatnie cztery dni musiała spędzić w szpitalu. Przejęła się tym, bo chciała, aby te święta były wyjątkowe i planowała je od dawna i sama chciała zająć się organizacją. Miały to być, bowiem pierwsze święta w ich nowym domu.  Wprowadzili się tu, na początku roku, gdy kawalerka Marka stała się zbyt mała na trzy osoby.  Rzeczy i zabawki Emilki zajmowały coraz więcej miejsca i nie miała też wystarczająco dużo miejsca na zabawę. W dodatku spanie z Emilką w jednym pokoju stało się uciążliwe.  Miała zwyczaj wychodzić ze swojego łóżeczka i przychodziła spać do ich łóżka albo przypatrywania się im, co zdecydowanie krępowało Marka i pogorszyło ich łóżkowe sprawy.  Rodzice stwierdzili również, że już najwyższy czas, aby ich córeczka miała swój pokój.  Gdy, więc okazało się, że Ula jest w ciąży sprawa kupna nowego domu została przesądzona.  Wkrótce znaleźli coś idealnego dla siebie. Mały domek z ogrodem w pobliżu rodziców Marka i po małym remoncie zajęli się urządzaniem.  Na dole był duży salon, który służył również za jadalnię oraz kuchnia i toaleta. Na górze natomiast były cztery pokoje. W największym z nich mieściła się ich sypialnia, a naprzeciw niej były dwa mniejsze pokoje.  Jeden był przeznaczony dla Emilki, a drugi dla dziecka, które miało im się wkrótce urodzić.  Emi ku ich radości na wiadomość o własnym pokoju, nazwanym pokojem małej księżniczki, zareagowała bardzo entuzjastycznie i nie trzeba było jej przekonywać, aby dzieliła go sama, a jej nocne wędrówki do łóżka rodziców ustały.   Na końcu korytarza zaś mieścił się pokój gościnny. Najczęściej spała tam Beatka, bo często spędzała z nimi weekendy.

Marek zjawił się w szpitalu tuż przed trzynastą z dwoma bukietami tulipanów. Jeden bukiet przeznaczony był dla żony, a drugi dla personelu oddziału za opiekę nad nią.  Przed wyjściem oboje poszli do dyżurki pożegnać się i złożyć świąteczne życzenia.  Ze szpitala Ula wyszła w radosnym nastroju i ulgą, że wraca do domu i że z jej ciążą jest wszystko dobrze. Przez cały wczorajszy dzień i dzisiejszy ranek bała się, bowiem że poziom cukru podniesie się i święta będzie musiała spędzić w szpitalu.  Najbardziej jednak  cieszyła się na spotkanie z córką, bo stęskniła się za Emilką i chciała jak najszybciej  ją przytulić.
Dziewczynka, chociaż tęskniła się za mamą i czekała niecierpliwie na jej powrót, to jak na czterolatkę rozłąkę znosiła dzielnie.  Jeszcze przed pójściem do szpitala we trójkę obejrzeli książeczkę o szpitalu i przygotowali na krótkie rozstanie.  Wiedziała też, że wkrótce urodzi się jej braciszek i aby był zdrowy mama musi parę dni spędzić w szpitalu.  Ula dla złagodzenia tęsknoty obiecała jej również, że będą rozmawiały przez telefon i słowa dotrzymała. Dzwoniła do córki rano i wieczorem i gawędziła z nią chwilę. Za każdym też razem Emilka pytała mamę o powrót do domu.  To jednak zachowali z Markiem w tajemnicy, bo znali córkę i wiedzieli, że będzie zbyt podekscytowana i odbije się to na jedzeniu i spaniu.  Chcieli też, aby w sobotę po przyjściu z kościoła miała niespodziankę.

-Mamusia- zawołała radośnie Emilka na widok siedzącej na sofie Uli, a starannie przygotowany przez nią koszyczek wypadł jej z rączek.
-Cześć kochanie- odparła tuląc córeczkę do siebie. Tak bardzo tęskniłam za tobą i za tatusiem.  Mam nadzieję, że byłaś grzeczna i słuchałaś się taty i dziadków?
- Była grzeczna–odpowiedziała za wnuczkę Helena. Witaj Ula-dodała całując synową w policzek, a chwilę po niej uczynił to również Krzysztof.
-Dzień dobry- odparła. Mama zawsze broni i chwali Emilkę, nawet jak cały dzień rozrabia i z aniołka zmienia się w diabełka-mówiła bez złości.
-Bo to prawda. Emilka to anioł a nie dziecko- zachwalała Helena wnuczkę, dla której Emilka zawsze była grzeczna.  Przy jedzeniu nie marudziła, myła ząbki, razem z Beatką sprzątnęła swój pokój, nie marudziła jak miała iść spać.  A jak się ty czujesz?    
 -Lepiej mamo- odparła. Pani diabetolog zapewniła mnie, że jak będę uważać na dietę to nie powinno być już żadnych komplikacji. I muszę badać regularnie cukier.
-To dobrze- uśmiechnęła się. Twoje zdrowie i dziecka jest najważniejsze. Leż, więc i odpoczywaj a my zajmiemy się wszystkim.
- Tylko jest mi właśnie głupio, że zaprosiłam was i ojca na święta a wyszło na to, że zapędziłam do pracy-rzekła z wyrzutami sumienia.  I jeszcze przez ostatnie dwa dni musieliście zajmować się wnuczką.
- Tym się mnie martw kochanie i nie czuj się winna- odparła przyjaźnie teściowa.  Zapraszając nas na Wielkanoc nie mogłaś przewidzieć, że wylądujesz w szpitalu. Zresztą nawet gdybyś była w domu to i tak razem z Alicją byśmy przyszły pomóc ci w przygotowaniach. Jesteś w ciąży i nie powinnaś brać na swoje barki organizację całych świąt-tłumaczyła racjonalnie.
 -Mama ma rację kochanie- rzekła Marek wracając z kuchni z herbatą dla niej. Najważniejsze jest twoje zdrowie i dziecka.  Leż na sofie i nadrabiaj czas z Beatką.
-Zobacz mamusiu – odezwała się jak na zawołanie Emilka ukazując przy okazji w całej okazałości swój uśmiech odziedziczony po ojcu. Mam czekoladowego zającka i jajka.  A w przedskolu był zajączek i przyniósł plezenty–  mówił  raz po raz sepleniąc. I jeszce jajka malowaliśmy i byliśmy w kościele wszystko to po, po klopić –dodała zapominając słowa poświęcić. A z babcią babkę piekliśmy i ….
Dobrze jest być w domu i mieć taką rodzinę- pomyślała słuchając paplaniny córki.  I może jednak te święta będą udane, chociaż mój wkład będzie równać się z zerem i będę głównie leżeć.  

 Następnego dnia Marek wstał wcześnie i zajął się przygotowaniem wielkanocnego śniadania. Wstawił jajka i białą kiełbasę, pokroił szynkę i pasztet, a na patery wyłożył owoce i wielkanocną babkę oraz sernik. Nakrył również stół w salonie i przystroił baziami, żonkilami i świątecznymi ozdobami. Dopełnieniem całości był koszyczek z święconką. Przed dziewiątą przyjechał ojciec Uli z Alą i Beatką i przywieźli żurek i sałatki, a chwilę po nich dotarli również Dobrzańscy z mazurkiem i pieczonym schabem na danie główne. 


Półgodziny później wszystko było już gotowe i mogli zasiąść do stołu. Zanim zaczęli jeść wszyscy złożyli sobie życzenia a Marek, jako pan domu zabrał głos.
-Kochani dzieląc się jajkiem, w te piękne święta chciałbym złożyć Wam wszystkim życzenia.

 Życzę Wam zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych, pełnych wiary, nadziei, radości, smacznego jajka, radosnego nastroju, serdecznych spotkań z najbliższymi oraz zajączka bogatego i wesołej zabawy w lany poniedziałek.
                                Życzy RanczUla. 

Po śniadaniu przyszedł czas na podarunki. Dorosła część obdarowała się tylko symbolicznie małymi upominkami, a na Emilkę i Beatkę, która obchodziła swoje urodziny, czekały większe prezenty.  Ula zabawiła się z nimi w ciepło - zimno i obie musiały szukać swoich prezentów. Beatka wzięła za rękę siostrzenicę i chodziła z nią po salonie i kuchni według wskazówek Uli i Marka. Wkrótce mogła cieszyć się z leginsów podarowanych jej przez ojca i Alę, z markowych sportowych butów, które dostała od siostry i szwagra oraz z bluzy od Dobrzańskich.  Najszczęśliwsza była Emilka, bo stała się właścicielką pokojowego namiotu- domek podarowanego przez rodzinę Uli oraz z kuchni kupionej przez Dobrzańskich w Hiszpanii. Rodzice natomiast byli bardziej praktyczni i podarowali córce pościel w kolorowe motylki.

Popołudnie spędzili w jeszcze większym gronie, bo do obecnych już gości dołączył Jasiek z Kingą oraz Pszhemko.  Marek wraz z Jaśkiem wyciągnęli z garażu niedawno zakupione meble ogrodowe i kawę wypili w ogrodzie. Kwietniowa pogoda jak najbardziej zachęcała do spędzania czasu na powietrzu i dopiero późnym popołudniem wszyscy wrócili do domu.  Po powrocie z dworu Ala, Helena i Kinga zajęły się przygotowaniem kolacji, a reszta towarzystwa poszła do salonu. Wieczór minął w równie miłej atmosferze, co cały dzień.   To Marek, jak przystało na pana domu, zadbał o tą rodzinną i świąteczną atmosferę. Wszyscy rozmawiali ze sobą, śmiali się, żartowali, jak przyjaciele, którzy znają się od lat i nie dzieli ich różnica wiekowa.   Najwięcej uwagi jednak skupiał na żonie i zaleceniach lekarki, aby Ula odpoczywała i pamiętała o diecie. Przez cały dzień chodził koło niej i opiekował się nią. Okrywał kocem, podawał, owoce, herbatę, masował stopy.   
Czas przy świątecznym stole szybko mijał, nastał wieczór i czas było zbierać się do wyjścia. Zanim goście rozeszli się do swoich domów panie z pomocą Marka sprzątnęły stół, pozmywały i poukładały naczynia w szafkach.  Dopiero, gdy wszystko było już uprzątnięte pożegnali się i odjechali.   Została tylko Beatka, bo do szkoły miała pójść dopiero we środę.  

Drugi dzień świąt Marek rozpoczął od małego śmigusa-dyngusa na wszystkich trzech dziewczynach. One nie były mu dłużne i całą trójką ku uciesze Emilki naskoczyły na niego z małymi sikawkami- jajo.  Nie protestował i dał się zmoczyć, bo widział jak wiele radości ma z tego Emilka. Później zrobił dla wszystkich śniadanie i poszedł z córką i Beatką do kościoła.
Popołudniem natomiast spędzili z Olszańskimi i ich córką Natalką. Ich pociecha była tylko parę miesięcy młodsza od Emilki i obie dziewczynki często się spotykały na zabawie. Dzisiaj było podobnie i pod czujnym okiem Beatki bawiły się nowymi prezentami Emilki, a ich rodzice mieli czas dla siebie.  Ula wraz z Wiolettą siedziała na tarasie i wygrzewając się słuchała paplaniny przyjaciółki. Jej dawne podłości już dawno zostały zapomniane i podobnie jak ich mężowie często spędzały  ze sobą czas.  Panowie natomiast siedząc w salonie i oglądając powtórkę meczu wspominali dawne kawalerskie czasy. Oboje od czasu, kiedy zrozumieli, że Ula i Wioletta są tymi jedynymi kobietami stali się porządnymi mężami i ojcami.
Od Dobrzańskich odjechali dopiero po kolacji. Ula po ich wyjściu poszła od razu położyć się, a Marek wziął się za usypianie córki i małe sprzątanie. Do sypialni wrócił dopiero, gdy Emilka już zasnęła naczynia były w zmywarce a reszta jedzenia schowana do lodówki.
-Mocno zmęczona?- zapytał podając jej herbatę. Wioletta potrafi człowieka zamęczyć samym mówieniem.
- Nie-odparła uśmiechając się.  Już dawno przyzwyczaiłam się do jej gadaniny.  Wiesz, że to były pierwsze święta od niepamiętnych czasów w czasie, których leniuchowałam-stwierdziła tuląc się do męża w sypialni.
-Skarbie w końcu należał ci się wypoczynek -odparł. Tato nieraz opowiadał mi jak dzielnie zastępowałaś mamę w czasie świąt.  Zresztą sam widziałem ile serca wkładałaś w organizację świąt w poprzednich latach naszego małżeństwa. Byłaś gospodynią na medal i raz mogłaś organizację świat powierzyć innym. Zwłaszcza, że jesteś w ciąży.  A za parę miesięcy, kiedy będzie Boże Narodzenie to znowu będziesz tą gospodynią na medal.  A później znowu będzie Wielkanoc i znowu Boże Narodzenia i tak dalej kochanie i tak dalej.  
 -To prawda- odparła radośnie. Przed nami jeszcze wiele świąt i wiele okazji do organizowania ich.
 
Taka mała miniaturka na Zajączka napisana w naprędce w trzy wieczory i dzisiejsze przedpołudnie. I jeszcze raz Wesołego Alleluja. 


7 komentarzy:

  1. wesołych świat , mokrego dyngusa i smacznego jajka. B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały zajączkowy prezent. Wielkanoc u Dobrzańskich. Cudna atmosfera, zrozumienie, akceptacja i miłość. Ciepła, rodzinna historia z narodzinami w tle, bo czyż wiosna nie jest symbolem narodzin nowego życia?
    Zrobiłaś nam wyjątkowy i piękny świąteczny prezent.
    A ja życzę Ci samych przyjemnych i szczęśliwych chwil w te święta.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ula Ciepłych i udanych świąt wielkanocnych oraz wszelkiej pomyślności i radości w życiu zawodowym jak i prywatnym.Życzy Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnóstwo miłości ,prezentów ,radości w te święta. Dużo nowych pomysłów,zdrowia i dużo uśmiechu. Mokrego śminguda dyngusa .

    Ps. Bardzo fajna świąteczna mini. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarze i życzenia.Również życzę Wesołych Świąt.
    Pomysł na miniaturkę narodził się we środę rano i była pisana dosłownie wieczorami gdy leżałam już w łóżku i trochę wczoraj rano. Wiem, że dialogi nie są ambitne i niektóre łączenia zdań również, ale czas gonił i na poprawki nie było czasu. Zabrakło mi jednego-dwóch dni.
    Pozdrawiam miło i świątecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejna część? Miała być po świętach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero co była miniaturka. I nie napisałam po których świętach. A tak na poważnie to czas który miał być przeznaczony na opowiadanie poświęciłam na pisanie miniaturki. Teraz mamy w domu remont i wszystko jest podporządkowane właśnie temu i pisze się wolniej.
      Pozdrawiam miło

      Usuń