Pokaz FD Gusto dobiegł do
końca i wszystko wskazywało na to, że kolekcja odniesie sukces a firma zostanie
uratowana. Jeszcze w trakcie gali Pszhemko i Ula odbierali zasłużone gratulacje,
a eksperci mówili o rewolucji modowej. Na twarzy pani prezes jednak uśmiechu z
odniesionego sukcesu trudno było dopatrzeć się. Podobnie było na bankiecie.
Była tam tylko ciałem, bo myślami była bardzo daleko. Nie oddzwonił, nie zostawił wiadomości nie przyjechał, odleciał. Jest już we Włoszech z Pauliną. Będą tam dwa
tygodnie i może wrócą, jako para. To już koniec. Koniec mnie i Marka. Wszystko
się skończyło.
-Ulka uschnie nam z tęsknoty za
Markiem– zagadnęła Wiolka do Sebastiana przypatrując się z dala na wychodzącą z
sali Ulę.
- Widzę właśnie-odparł równie
nostalgicznie. Mówiłem rano Markowi żeby spróbował jeszcze raz, ale ten kretyn
powtarzał tylko przepadło Seba przepadło. Co to da, że pojadę żeby usłyszeć, że
przepadło? Ula już wybrała i leci tylko nie ze mną i nie do Mediolanu.
-Ulka mówiła to samo- odparła posępnie. Przepadło, wyjechał, odleciał, zniknął z mojego życia. Tłumaczyłyśmy jej z dziewczynami żeby
porozmawiała z Markiem, ale było to jak rzucaniem grochem w wiatr. Jak to Ula
jedzie do Bostonu?- zreflektowała się. Ulka przecież nigdzie nie jedzie. Rzuciła
Piotra tuż po wypadku Marka. Przyszła ze szpitala zapłakana i powiedziała nam,
że rozstała się z Piotrem. Nie wiedzieliście o tym z Markiem?
-Nie. Wiolka powinnaś
powiedzieć mi o tym prędzej-mówił z pretensjami. Marek za nic w świecie nie
wyjechałby wiedząc coś takiego.
-To, dlaczego Marek nie chciał
jej widzieć w szpitalu?- pytała z wyrzutami.
Nawet nie miał odwagi sam jej o tym powiedzieć tylko wysłał Paulinę. Marek nie życzy sobie pani widzieć i to do mnie zadzwonił. Dokładnie tak Paulina powiedziała Uli. Sam przyznaj mówienie Ulce czegoś takiego
miłe nie było-dodała z gniewem.
-Co! On nie chciał jej widzieć? –pytał z
niedowierzaniem. Teraz wszystko
rozumiem. Nasza kochana Paulina okłamała ją i nas wszystkich. Wioluś, Marek pytał o Ulę i martwił się, że
jej nie ma. Usprawiedliwiałem ją, że nie przyszła, bo ma nawał pracy.
- Dzwoń do Marka –zadecydowała. Skoro ta cwana harpia okłamała go wtedy to jest
gotowa na wszystko. Zaciągnie go jeszcze
do łóżka, a do tego nie możemy dopuścić.
-Poczta się włączyła-odparł
chwile później. Marek wracaj. Ula….
-Trudno- odparła. Chodź musimy
odnaleźć Ulę i porozmawiać z nią-oznajmiła mu biorąc go pod rękę i ciągnąć w
stronę wyjścia.
Ulę znaleźli w holu. Stała samotnie w kącie z telefonem w ręku zapatrzona
w niebo i dyskretnie ocierała łzy. Teraz może
ląduje już w Mediolanie albo jedzie z Pauliną do jej domu albo hotelu.
-Ula musimy porozmawiać o
Marku- wybił ją z myśli głos Wioletty. To ważne.
-To nie ma sensu-odparła
spoglądając na nich z rezygnacją. Nawet nie oddzwonił- dodała cicho. Odleciał i
zapomniał.
-To jeszcze nic nie znacz, że
nie oddzwoniły- wtrącił racjonalnie Sebastian.
Też do niego dzwoniłem i ma wyłączony telefon albo wyładował mu się. Mówię
ci Ulka on cię kocha jak nikogo innego- zapewniał Sebastian. Znam go od liceum i nigdy nie był tak
zakochany. Nawet na początku swojego związku z Pauliną tak się nie zachowywał i
nie był jej wierny.
-Gdyby tak było, byłby teraz
ze mną tu na pokazie a nie z Pauliną w Mediolanie-odparła z żałością. Nie
chciał nawet widzieć mnie jak był w szpitalu.
-Właśnie, że nie-rzekła pośpiesznie
Wioletta. Marek czekał na ciebie. Tylko
Paulina zatrzymała cię.
-Jak to czekał- wyszeptała z
niedowierzaniem ocierając resztę łez.
-Paulina wymyślała tą
bajeczkę, że nie chce spotkać się z tobą-wyjaśniła jej. Spytaj Sebastiana jak mi nie wierzysz.
-To prawda Ula-odparł pewnie. Usprawiedliwiałem cię nawet, że masz dużo
pracy.
-Jak ona mogła?- spytała
patrząc to na Wiolettę to na Sebastiana jakby szukała u nich odpowiedzi.
- Jak widać mogła-warknęła
Wiola. Teraz to powinnaś polecieć do Mediolanu i pokazać jej czyje miejsce jest
przy Marku.
-Wiola –przerwał jej
Sebastian. To nie jest rozsądne.
-Dlaczego?-przerwała mu Ula podejmując
decyzję w jednym momencie. Tak właśnie
zrobię, polecę do Mediolanu. Tam jest
moje szczęście i miłość i nie mogę pozwolić, aby Paulina na dobre sprzątnęła mi
Marka. Zresztą zawsze chciałam zwiedzić Włochy. Seba zawieziesz mnie na lotnisko-poprosiła zdecydowanie.
Muszę zarezerwować sobie bilet na
najbliższy lot. A i jeszcze muszę znaleźć ojca i powiedzieć mu o planach.
Szczęście było jak najbardziej
po stronie Uli, bo bilet dostała na poranny lot. Nie wracała nawet do Rysiowa
tylko została u Sebastiana i Wioletty, ale zasnąć nie potrafiła. Z pomocą
przyjaciółki zrobiła również małe zakupy a Sebastiana pożyczył jej walizkę. Dał
jej też adres małego przytulnego pensjonatu, w którym miał zatrzymać się Marek.
Nazajutrz tuż przed szóstą oboje odwieźli ją na lotnisko.
Lot do Mediolanu przebiegł bez
zakłóceń i tuż po dwudziestej Paulina i Marek wylądowali na tamtejszym
lotnisku. Wychodząc z hali przylotów kobieta wzięła go pod ramię i zadowolona z
tego, że już tu są i nic już nie grozi jej planom odzyskania byłego
narzeczonego, skierowali się do wyjścia a następnie na postój taksówek. W
czasie, kiedy Paulina opowiadała mu o planach na najbliższe dwa tygodnie, Marek
uruchamiał swój telefon.
- Marko nie musisz mieszkać w
tym podrzędnym pensjonaciku. Mój dom jest wystarczająco duży żeby pomieścić nas
dwoje- przekonywała go, gdy polecił taksówkarzowi zawieźć Paulinę do jej domu, a siebie do pensjonatu.
-Paula to zły pomysł- pozbył
ją szybko złudzeń. Przepraszam cię, ale muszę
odsłuchać wiadomości.
Hej Marek. Dzwonię żeby powiedzieć ci. Nie odlatuj błagam cię nie odlatuj. To tyle
Marek. Pa
-Proszę zostawić tą walizkę
–zwrócił się do taksówkarza, gdy pakował ich walizki do bagażnika. Zmiana planów nie jadę do pensjonatu.
-Chyba nie zamierzasz teraz wracać
–furknęła mu do ucha. Jeden jej telefon i wszystkie nasze plany rzucasz.
Zapomniałeś już, że związana jest z tym lekarzem.
- Twoje plany jak już Paulino-przerwał
jej odsłuchując drugą wiadomość. Ja zamierzam wracać i to pierwszym wolnym lotem.
Marek wracaj. Ula nigdzie nie zamierza wyjeżdżać
i kocha cię. Rzuciła tego doktorka, gdy leżałeś w szpitalu. Aha była u ciebie,
ale Paulina nagadała jej jakiś bzdur, że rzekomo nie chcesz jej widzieć.
-Paulino jak mogłaś- krzyknął
na nią.
-Dla twojego dobra-odparła
równie krzykliwie. Ona nie jest dla ciebie odpowiednią partią. Wiesz, jaki
mezalians popełniasz wiążąc się z nią? Jak będą traktować cię nasi znajomi? Jak
twoja rodzice będą czuli się w towarzystwie jej rodziny?
-Dość Paula-przerwał jej ostro.
Nie chce mi się nawet ciebie dłużej słuchać. I zejdź mi z oczu zanim mnie poniesie.
Odjechała wściekła i odgrażała
się, ale dla niego nie miało to znaczenia. Chciał jak najszybciej zadzwonić do Uli i
wszystko jej wyjaśnić. Widział, że na wyświetlaczu bateria świeci się na czerwono
i ma cieniutką kreskę, ale miał nadzieję, że zdąży wykonać te jedne połączenie.
Szybko odszukał jej numer, jednak telefon zamrugał i wyłączył się. Żałował, że
nie pamięta numeru telefonu do Uli, Sebastiana, czy Wioli, a notes z telefonami
zostawił w domu. Wziął walizkę i
niepocieszony wrócił do hali odlotów. Szczęście
jednak było jak najbardziej po jego stronie, bo dostał bilet na poranny lot do
Warszawy. Nie jechał nawet do hotelu
tylko noc spędził na lotnisku. Jeśli
wszystko dobrze pójdzie to jutro o dziewiątej będę już z Ulą.
Samolot relacji
Mediolan-Warszawa wystartował kwadrans przed piątą i tuż po siódmej wylądował w
stolicy. Odebrał z parkingu swoje auto, kupił bukiet kwiatów i pomknął w stronę
Rysiowa szczęśliwy, że z każdym kolejnym kilometrem jest bliżej ukochanej. O
wpół do dziewiątej był już na miejscu i zadzwonił do drzwi. Chwilę później przywitał się z mocno
zdziwionym ojcem Uli. Mina Cieplaka na jego widok do najmilszych nie należała i
została źle odczytana, ale nie poddawał się.
-Panie Józefie ja wiem, że
zraniłem Ulę swoim wyjazdem, ale proszę pozwolić mi na chwile rozmowy z nią. To
ważne. Ktoś chciał rozdzielić nas.
- Tylko, że Uli nie ma panie
Marku -odparł zmieszany całą tą sytuacją.
Ula poleciała do Mediolanu do pana.
-Co?
-Wczoraj na tym bankiecie
zdecydowała się polecieć i dzisiaj rano miała samolot. Ma dzwonić jak doleci.
Do Mediolanu Ula doleciała tuż
przed dziewiątą. Zadzwoniła od razu do Marka, ale jego telefon ciągle był wyłączony.
Tak jak wczoraj wieczorem i dziś wcześnie rano.
Zaczęła nawet niepokoić się i wątpić w sens przylot tutaj. A jeśli Wioletta i Seba mylili się i oni są razem -myślała z
niepokojem. Zobaczymy czy będzie w tym pensjonacie i wtedy zacznę się martwić, co
dalej. Zanim wyszła z lotniska na
poszukiwania taksówki zadzwoniła jeszcze do domu, bo obiecała ojcu, że zadzwoni
od razu jak doleci. Widziała również trzy nieodebrane połączenia.
- Cześć tato. Doleciałam cała
i zdrowa- wysiliła się na uprzejmość.
- To dobrze córciu- odparł jak
dla Uli pośpiesznie i ogólnikowo. Ula, Marek tu jest.
- Co!? Marek jest w Rysiowie? –pytała
z niedowierzaniem. Marek jest przecież
gdzieś w Mediolanie-dodała w myślach, ale wyraźnie słyszała w słuchawce
śmiech Jasia i Marka. Tato możesz mi go dać.
Chwilę to trwało i była nawet
zła, że Marek od razu nie przybiegł do telefonu tylko ciągle rozmawia z Jasiem. W końcu, jednak usłyszała jego głos.
-Ula to jest jakieś koszmarne
zrządzenie losu- rzekł śmiejąc się. Ja tu a ty tam. Musieliśmy się gdzieś w chmurach
mijać.
-To prawda-roześmiała się
również, bo chociaż jej ukochany był o ponad tysiąc kilometrów od niej to odnalazł się.
- Słuchaj Ula przylecę do Mediolanu
najszybciej jak się da- zapewniał.
-Przylecisz?-spytała uszczęśliwiona.
- Tak Ula. Pierwszym wolnym
lotem, najlepszym połączeniem. Jeśli nie dzisiaj to najpóźniej jutro rano, ale
będę i czekaj na mnie. Należy nam się kilka dni tylko dla siebie i urlopu. Weź teraz taksówkę, jedź do hotelu Roma i wynajmij
dla nas na tydzień dwuosobowy pokój. Ula i najważniejsze-zaczął cicho. Ja naprawdę cię kocham.
- Wiem. A ja ciebie-odparła
szczęśliwa. Będę czekać na ciebie
niecierpliwie.
Z Rysiowa pojechał prosto na
lotnisko i po raz kolejny poszczęściło się mu. Znalazł wolne miejsce na samolot
do Rzymu a stamtąd do Mediolanu samoloty latały praktycznie non stop. Kupił
bilet i zadzwonił do Uli z informacją, że będzie już dzisiaj około szesnastej. Na rzymskim lotnisku był w planowanym czasie
a samolot do Mediolanu miał za ponad godzinę. Zadzwonił jeszcze raz do Uli, aby
potwierdzić godzinę przylotu i poszedł coś zjeść. A jednak Ula to ze mną będzie na wyjeździe- pomyślał wchodząc do restauracji. I to nie w Bostonie tylko w Mediolanie.
Ula tymczasem tak jak
powiedział jej Marek pojechała do hotel Roma i zarezerwowała dla nich dwuosobowy
pokój na tydzień. Rozpakowała walizkę i z nudów wyszła zwiedzić pobliską
okolicę. Zrobiła również zakupy, bo wiele ze sobą nie wzięła. Kupiła gustowną sukienkę, perfumy i bardzo
elegancką i pobudzającą zmysły bieliznę.
Przy jednym ze sklepów znalazła nawet polską knajpkę i tam wśród rodaków
zjadła obiad. Po obiedzie odwiozła zakupy do hotelu, wzięła prysznic, przebrała
się w nowo zakupione rzeczy, delikatnie spryskała ciało perfumami i pojechała
na lotnisko.
Z niecierpliwością patrzyła na rozsuwające się
drzwi i wychodzących pasażerów. Marek wyszedł, jako jeden z pierwszych i szybko
dojrzał oczekującą na niego w umówionym miejscu Ulę. Ubrana była w błękitną sukienkę
i już z daleka wyglądała zmysłowo i patrzył na nią z zachwytem. Tylko przez
chwilę spoglądali na siebie z uwielbieniem, aby w końcu ruszyć naprzeciw siebie
i móc przytulić się i pocałować.
-Kocham cię Ula- wyszeptał Marek,
gdy trzymał ją w ramionach. Kocham jak nikogo innego do tej pory.
-A ja ciebie mój ty
królewiczu-odparła uśmiechając się najpiękniej jak potrafiła.
Resztę popołudnia i wieczór
spędzili w łóżku. Włączając w to kolację, którą Marek zamówił do pokoju. Marek od wielu miesięcy spragniony był jej
ciała i chciał kochać się z nią jak najszybciej nie czekając na wieczór. Tuż po
przyjeździe do hotelu i wyjściu hotelowego boya pociągnął w ogóle
nieprotestującą Ulę w stronę łóżka, a szykowna sukienka tak jak i jego ubiór
szybko znalazły się na podłodze. Z
zachwytem patrzył na ukochaną w nowo zakupionej bieliźnie. Ula doskonale
widziała te spojrzenie i nie żałowała, że jadąc na lotnisko założyła ją. Widok
prawie nagiej Uli podziałał na niego natychmiast i całując położył na łóżku, a
kolejne części ich garderoby zrzucane były w szale namiętności po pokoju. Ula ciągle w sprawach łóżkowych była mało
doświadczona i nie przypuszczała, że można tak szybko doprowadzić kobietę to
takiego szczęścia i spełnienia. Marek rozpalał ją całą i chciała tego więcej,
choć i tak pieścić już jej piersi, brzuch i każdy nawet ten
najintymniejszy zakątek jej ciała. Ona
nie pozostała dłużna i dotykała Marka w te miejsca, gdzie kiedyś nie śmiał
nawet pomyśleć. Z każdą chwilą przyciskał
ją coraz mocno do siebie i czuła jak pulsuje namiętnością. W końcu uniósł się
nad nią, wszedł w jej ciało jednym szybkim ruchem i równie gwałtownie dawał
rozkosz. Zawładnął jej ciałem i umysłem
a dreszcze wywołane orgazmem doprowadzały do szaleństwa. Turlał się z nią po
łóżku, zmieniał pozycje i chyba tylko cudem nie znaleźli się na podłodze. Dla niej to było jak wiosenna burza. Gwałtowne
z piorunami namiętności i całkiem inaczej niż w SPA.
-Kochanie to było niesamowite, niepowtarzalne i nie do
opisania słowami-szeptał jej do ucha, gdy wrócili z tej niesamowitej euforii i
leżeli wtuleni w siebie. Z żadna inną tak
dobrze mi nie było-dodał całując w usta.
-Serio-spytała gładząc jego tors. Bo ja ciągle jestem na etapie odkrywania
tego. Ale to, co teraz robiliśmy podobało
mi się –dodała czerwieniąc się.
- Podobało ci się- powtórzył z zadowoleniem bawiąc się
jej włosami. To nawet dobrze, bo mi
również i jeśli chcesz to od dzisiaj może być już tak zawsze. Będziemy kochać
się namiętnie ze wszystkimi tymi
pięknymi doznaniami.
-I nauczysz mnie wszystkiego?-spytała sennie. Chcę być dla
ciebie idealna w łóżku.
-Nauczę, kochanie nauczę- szepnął w ucho od niechcenia,
bo nauki nie potrzebowała, ale jej propozycja była bardzo interesująca.
Wkrótce zmęczeni miłością, podróżą i
nieprzespaną ostatnią nocą zasnęli spokojnym snem. Wieczorem po kolacji kochali
się po raz drugi. Tym razem rozkoszując się sobą i nie spiesząc się. Całowali się i pieścili. Każdy dotyk Uli sprawiał Markowi przyjemność i
chciał więcej i więcej. Ula odczuwała to
samo i oboje rozpływali się w tym, co robili i oboje byli w pełni szczęśliwi.
Kolejny tydzień był
szaleństwem ich miłości i namiętności. Kochali się każdego ranka i wieczora i nie
mieli siebie dość. Ale na zwiedzanie
również mieli czas. Tuż po śniadaniu wychodzili na miasto i wracali wieczorem.
Marek doskonale znał Mediolan i trzymając Ulę za rękę albo obejmując oprowadzał
po najpiękniejszych zakątkach i najlepszych restauracjach. Pokazał jej Katedrę
Mediolańską i Muzeum Katedralne, Operę La Scala, Zamek Sforzów, mediolański Łuk
Triumfalny, Kościół Najświętszej Marii Panny Łaskawej i Ostatnią Wieczerzę, Galerię Wiktora Emmanuela, oraz inne i mniej znane parki,
muzea, kościoły i uliczki. Wszystko też
uwieczniali na zdjęciach i kupowali całą masę pamiątek. Marek nieustannie
też rozpieszczał ją i odsypywał komplementami, pocałunkami i prezentami.
Dostała kolejną parę bielizny, kwiaty, czekoladki, biżuterię i włoskie markowe
buty. Wydał na tą wycieczkę i na nią majątek, ale w przeciwieństwie do Uli nie
przejmował się tym w ogóle. Najpiękniejsze
jednak chwile były przed nią. Marek
będąc jeszcze na Okęciu czekając na samolot zaplanował ostatni wieczór, a
kupiony tam drobiazg ukrył głęboko w walizce.
Czas pobytu w Mediolanie skrócili o jeden
dzień i w czwartek wieczorem polecieli do Rzymu na dodatkowe dwa dni urlopu. To
Ula, skoro byłe już we Włoszech, chciała zwiedzić również Wieczne Miasto, a
Marek nie potrafił jej odmówić. Spędzili
tam trzy dni i zwiedzili to, co najważniejsze Bazylikę i Plac Św. Piotra, Groty
Watykańskie, Plac Wenecki, Kapitol, Panteon, Schody Hiszpański, i inne
kościoły, muzea, parki.
Ostatni dzień pobytu w Rzymie tak
jak większość turystów czy pielgrzymów rozpoczęli od wizyty na Placu Św. Piotra
i na spotkaniu z papieżem. Na wieczór natomiast Marek zaplanował pożegnalną
kolację i obejrzenie kilku fontann. To właśnie przy Fontannie di Trevi, Marek poprosił Ulę o rękę. Zapatrzona
była w budowlę, gdy nagle padł przed nią na kolana z pierścionkiem i pytaniem.
- Skarbie wyjdziesz za mnie?- usłyszała
jego głos wśród gwaru innych głosów.
Zaskoczył ją tym. Ją i innych
turystów, bo stali się na ten moment obiektem zainteresowania i to bardziej niż
fontanna.
- Marek nie rób widowiska-upomniała
go rozglądając się na boki.
-To się zgódź Ula. Nie wstanę
z kolan dopóki nie zgodzisz się-zaszantażował, ale w zbożnym celu.
-Dobrze wyjdę za ciebie-odparła.
Tylko wstań z tych kolan.
Bez pośpiechu wsunął
pierścionek na jej palec i dopiero wstał z kolan i pocałował narzeczoną. Reakcja
turystów była natychmiastowa i usłyszeli oklaski i gratulacje. Jeden Francuz uwiecznił nawet to na zdjęciach
i przesłał im na pamiątkę.
Po powrocie do hotelu kochali się po raz
kolejny w czasie tego wyjazdu. Ula przez tydzień mocno podszkoliła się w tych
sprawach, jak miała zwyczaj nazywać sprawy łóżkowe i sama uwiodła Marka. Tuż po wejściu do pokoju przylgnęła do niego i
zaczęła prowokacyjnie całować go i bawić jego krawatem, włosami i rozpinać
koszulę. Całowała go w szyję, usta, i tors. Gdy pchnęła go na łóżko wiedział, że dzisiaj
to do niej będzie należeć inicjatywa.
Zamknął oczy i całkowicie oddal się przyjemnością, jakie dawała mu Ula. Siedziała na mim, pieściła, całowała i
rozbierała. Gdy poczuł dłonie Uli na swojej męskości krew zaczęła pulsować jeszcze szybciej i z trudem
łapał oddech. Na szczęście Ula długo nie zwlekała z połączeniem ich
ciał. Leżał na plecach a ona dawała mu rozkosz nie do opisania. Uwielbiał być
tak blisko jej i ich połączone ciała. Wiedział też, że będzie z niej idealna
żona.
W poniedziałek rano wrócili do
Polski i prosto z lotniska pojechali do firmy. W recepcji przywitali się z
ochroniarzem i Danielem i pojechali na górę. Marek skierował się prosto do Sebastiana a Ula
do siebie. Sekretariat jednak był pusty a jej biuro zamknięte. Biurko Ani było
uprzątnięte i chyba nie było jej w pracy a Wioletta musiała gdzieś wyjść. Znalazła ją w bufecie a nie jak myślała u
Sebastiana. Jej przyjaciółki, a teraz i Wioletty, obściskiwały ją i gratulowali
zaręczyn.
- Zaręczyłaś się?- spytała od
drzwi.
-Ula- wrzasnęła radośnie i
cztery kobiety rzuciły się na jej powitanie.
-Ulka kochana czy to nie
cudownie- wróciła Wioletta do tematu swoich oświadczy, gdy skończyły witać się
z Ulą. Cebulek wczoraj przyjechał do moich rodziców i poprosił o moją rękę.
Jestem taka szczęśliwa-westchnęła. I to dzięki tobie, bo powiedziałaś mi, że
miłość jest najważniejsza. A co u was?-zmieniła temat. Udany wyjazd?
-Udany i to bardzo-odparła
tajemniczo. Marek oświadczył mi się wczoraj wieczorem-dodała radośnie.
-C0?-spytały chórem i tak jak
chwilę wcześniej Wiolettę teraz wyściskały Ulę.
- I to poniekąd zasługa
Wioletty i Sebastiana- rzekła po wszystkich okazanych serdeczności i patrząc na
Kubasińską. Zakręcili się koło nas bardzo
skutecznie. Gdyby nie oni nie wiadomo jak długo jeszcze mijalibyśmy się i nie
wiadomo, czy byłoby nas stać na rozmowę i wyjaśnienie wszystkiego. Dzięki Wiola-dodała
do koleżanki.
-Kochana- rzekła poważnie.
Musiałam odkupić wszystkie te świństwa, które zrobiłam kiedyś. Chciałabym zostać twoją taką prawdziwą przyjaciółką.
-Jesteś nią Wiola-odparła
obejmując ją. Tak jak i Ala, Ela i Iza. Dobrze was mieć.
-To może urządzimy podwójny
ślub jak w tej telenoweli „ Zamiana ról”-wypaliła z pomysłem Wiola.
Tymczasem w kadrach Marek odbywał
podobną rozmowę z Sebastianem.
-Seba możesz mi
pogratulować-zawołał uradowany od drzwi. Ula przyjęła moje oświadczyny.
-Super- odparł klepiąc
przyjaciela po ramieniu.
-I jeszcze raz, dzięki że
pomogliście nam się zejść. A co u ciebie i Wiolki?
-Wszystko ok. Tak jak mówiłem
ci pojechałem wczoraj do Pomiechówka i poprosiłem jej rodziców o rękę. Zgodzili
się, a Wiolka do dzisiaj jeszcze nie może w to uwierzyć. To, co Marek wieczni kawalerowie to już przeszłość-
rzekł na koniec. Czas na pieluszki, zupki, kupki i nieprzespane noce.
-Na to wygląda Seba- odparł bez
żalu. Na to wygląda.
Genialna mini! Rozmarzyłam się i rozpłynęłam. Świetnie wymyślona ta mijanka zakochanych na lotniskach. Tak naprawdę to niewiele brakowało, żeby ich ponowne spotkanie w serialu tak właśnie wyglądało. Ty w dodatku wymyśliłaś o wiele ciekawsze rozstanie z Pauliną. Z pewnością bardziej ją to zabolało, niż niepojawienie się Marka w jej domu przed wylotem. Ona uważała, że odniosła zwycięstwo kiedy poleciał z nią do Mediolanu i sądziła pewnie, że szybko zaciągnie go do ołtarza. Jego powrót na lotnisko był dla niej bolesnym prztyczkiem w nos i dobrze.
OdpowiedzUsuńKolejny raz para Kubasińska i Olszański okazała się bardzo skuteczna i właściwie doprowadziła do szczęśliwego finału nie tylko siebie, ale i swoich przyjaciół.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Dzięki za pochwały.Chciałam zrobić z tej miniaturki coś zabawnego i stąd wątek o mijaniu. Fakt, że Marek w ciągu doby trochę nalatał się tu i z powrotem ale opłacało się. W końcu przed nimi całe życie. Paulinę to jednym można określić już była w ogródku i witała się z gąską. A tu niespodzianka i musiała obejść się smakiem. I też jej nie żałuję.
UsuńCo do Wioli i Sebastiana to zawsze uważałam , że jak chcą to potrafią być usłużni. Po to są przecież przyjaciele.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Bardzo mi się podobała ta miniaturka. Aż chce się tam lecieć i zobaczyć te wszystkie zabytki. I w dodatku dowiedziałam się, że Ostatnia Wieczerza to Mediolan a nie Rzym. Wiola i Sebastian to naprawdę dobrzy przyjaciele Uli i Marka. Wspólny ich ślub to może dobry pomysł na miniaturkę.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i czekam na opowiadanie albo kolejne mini.
Szczerze i bez bicia. Również myślałam, że Ostatnia Wieczerza to Rzym. Dopiero niedawno odkryłam, że myliłam się.
UsuńMoże w wolnej chwili pomyślę o miniaturce ślub.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Ale piękna miniaturka! To jakiś cud. Zrządzenie losu, że minęli się w chmurach. Oboje baardzo szczęśliwi. Marek nie zwlekał i poprosił o rękę. W sumie nie ma się co dziwić. Tyle na nią czekał.
OdpowiedzUsuńSeba i Viola są prawdziwymi przyjaciółmi i pomogli im w zrozumieniu, że ta cała sytuacja była tylko intrygą Pauliny.
Pozdrawiam,Andziok :)
W seriali brakowało mi tego, że nie została wyjaśniona sprawa szpitala.A powinna.Tak samo jak należała się Paulinie jakaś kara za to.
UsuńPozdrawiam milo i dzięki za wpis.
Rzucaniem grochem we wiatr. DOBRE. Uwielbiam wszystkie powiedzenia Uli.
OdpowiedzUsuńmiało być rzucać fasolą o ścianę, ale to jest chyba lepsze.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Violka z Sebą tworzą zgrany team, prawdziwi przyjaciele.Ula w końcu zrozumiała, że Marek ją kocha. Urlop w Mediolanie piękny, ironia losu że to nie z Pauliną Marek spędza czas w ukochanym mieście tej włoskiej harpii. Czekam na "W ostatniej...".Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńW ostatniej chwili piszę równocześnie z miniaturką na 50 000 wejść i nie wiem co prędzej będzie.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Szkoda, że w Mediolanie nie trafili na Febo. Chyba by ją trafił szlag ;) pozdrawiam Amicus
OdpowiedzUsuńMyślałam o tym ale byłoby to przegięcie. Wie przynajmniej , że Marek po raz drugi rzucił ją dla Uli.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Świetne, świetne i jeszcze raz świetne, wszystko mi się w tej miniaturce podoba ;) Paula porzucona (znów ;) ), Marek i Ula wszystko sobie wyjaśnili i cieszą się szczęściem, Seba i Violka udowodnili jakimi są świetnymi przyjaciółmi Marka i Uli i jak dobrze zgrywają się jako para, dwie pary zaręczone, lepszego happy endu nie mogłoby być, czekam na kolejną część "w ostatniej...", pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki.Opowiadanie piszę pomału. Z góry uprzedzam, że w kolejnej części jeszcze nie będzie nic wyjaśnione o co chodzi z tymi dziećmi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
To mijanie się w chmurach było fajnie. Ula odnalazła szczęście ,które zgubiła . Nie miała już nadziei a Viola i Seba ją przywrócili i postanowiła walczyć o swoją miłość. Odnaleźli się i jest happy end. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że spodobało się wyrażenie mijanie w chmurach i wszystko to , dlatego że wyładował mu się telefon. Inaczej byłaby Warszawa i coś tam jeszcze a tak wspaniały urlop.
OdpowiedzUsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.