Ula na urodziny Marka dotarła jako pierwsza. Co prawda umówiła
się z Karoliną, że razem przyjdą, ale koleżanka utknęła w korku i na szybkie
rozładowanie ulicy nie było szansy. Pogoda również nie dopisywała i wolała
wsiąść w autobus i pojechać niż czekać na przystanku i marznąć. Dom Marka
odnalazła bez trudu i wkrótce z lekkim biciem serca zadzwoniła do drzwi.
-To, co Ula może na dobry początek pokażę ci mój dom?-
zaproponował, gdy Ula rozebrała się już z płaszcza.
-Na dobry początek to chciałam złożyć ci życzenia- rzekła
z lekką tremą, ale i uśmiechem. – Marek z okazji urodzin życzę ci dużo
szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, uśmiechu i żebyś kiedyś mógł zaznać
prawdziwej miłości. I mam nadzieję, że
w spełnieniu tego wszystkiego pomoże ci to- dodała wręczając kolorową małą
torebkę. – Wiem, że miałam nic ci nie kupować i że to,
co kupiłam jest dziecinne i oklepane, ale gdy zobaczyłam go to nie mogłam się
oprzeć- tłumaczyła się w czasie, gdy Marek rozpakowywał prezent.
- Słonik na szczęście – zaśmiał się radośnie chwilę
później oglądając porcelanową figurkę ozdobioną ametystem. – Podniesiona trąba jak dobrze pamiętam
przynosi szczęście.
-Dokładnie tak- uśmiechnęła się. – Ale w tym przypadku to
nie tylko to ma przynieść ci szczęście. Te fioletowe kamyczki i podnóże to
ametyst, szczęśliwy kamień dla zodiakalnych strzelców. Przynosi szczęście w
życiu, wzbudza uczucia miłości, zmienia los na lepsze i ma wiele innych
pozytywnych cechy.
-Nie wiedziałem-zadziwił się. – Tym bardziej dziękuję Ula, że sprawdziłaś i kupiłaś-
dodał cmokając w policzki. – Czuje, że
przyniesie mi szczęście.
Dom Marka był parterowy i dużo oglądania nie było, ale i
tak była ciekawa jak mieszka. Korytarz dobrego wrażenia na niej nie zrobił. Był
ponury i jak dla niej niefunkcjonalny. Z
przedpokoju Marek zaprowadził ją do kuchni. Miała torbę z obiecanymi sałatkami, dodatkowo ciasto czekoladowo-migdałowe i chciała bezpiecznie to gdzieś
położyć. Kuchnia podobnie jak przedpokój
dobrego wrażenia na niej nie zrobiła. Pomijając, że była bardzo nowoczesna to
przede wszystkim brakował jej kolorów i dodatków, które mogły ją rozweselić. Pomalowane na biało ściany aż prosiły się o
kolorową tapetę, a świecące pustkami blaty o zapełnienie kuchennymi
akcesoriami. Nie spodziewała się
zobaczyć na parapetach w doniczkach przypraw, ale nie myślała, że będzie aż tak
pusto. Do lodówki nawet nie próbowała zaglądać. Nic nie wskazywało również na
to, że za niecałą godzinę ma odbyć się przyjęcie.
-Rzadko korzystam z kuchni-tłumaczył się, wyczuwając jej
reakcję. – Głównie przygotowuję sobie tylko
kolacje, bo śniadań zazwyczaj nie jadam a na obiad idę do restauracji, knajpki
albo do rodziców. Paulina również nie gotuje, zresztą nie ma jej teraz i dlatego
kuchnia nie jest jeszcze do końca urządzona i wyposażona.
-Rozumiem, bo myślałam, że ta kawalerska kuchnia to tak na stałe.
-Nie, nie Ula to przejściowy stan-zapewniał. - To, co Ula może pokażę ci teraz resztę domu a do kuchni wrócimy później? Proponuję od salonu zacząć.
-Rozumiem, bo myślałam, że ta kawalerska kuchnia to tak na stałe.
-Nie, nie Ula to przejściowy stan-zapewniał. - To, co Ula może pokażę ci teraz resztę domu a do kuchni wrócimy później? Proponuję od salonu zacząć.
Salon dla odmiany, choć urządzony był nowocześnie to
zaskoczył ją pozytywnie i miała, co oglądać.
Na półkach i za witryną stała cała masa figurek z brązu i porcelany,
ikona, kilka książek i albumów, wazony, miniaturki, zdjęcia w ozdobnych ramkach
i inne drobiazgi.
Mój zwykły porcelanowy słonik ni jak tu pasuje-
pomyślała oglądając stare porcelanowe figurki.
Dawanie go było jednak głupie.
-I jak Ula? Podoba ci się?
- Tak- wyznała szczerze. – Myślałam, że będzie całkiem
inny. Bardziej nowoczesny i antyków nie spodziewałam się zobaczyć.
- Tak myślałem- zaśmiał się. – Większa część z tych
rzeczy to pamiątki po rodzicach Pauliny- zaczął wyjaśniać jej. – Czasami dokupuje coś w Desie albo na aukcjach
staroci. Postanowiła inwestować w
antyki-dodał na koniec chyba dla popsucia wizerunku Pauliny.
Ze salonu przeszli do sypialni i w przeciwieństwie do
salonu nie spodobała się jej. Choć była duża i z dużym oknem to ciepła w niej
nie odczuła i zdecydowanie nie była w jej guście. Wszystko jak dla nie było za
duże. Łóżko, stoliki nocne i toaletka. Nawet dwa zdjęcia-portrety były za duże.
Pierwsze przedstawiało uśmiechniętego
Marka a drugie poważną Paulinę. Poznała ją, bo już prędzej sprawdziła w
Internecie jak wygląda sławna panna Febo. Sypialnia mogłaby również uchodzić za
nieużywaną gdyby nie lekki bałagan w postaci niezasłanego łóżka z jednej strony
i leżących na nim koszuli, krawata i swetra. Największą jej uwagę i zachwyt przykuła
makieta z żołnierzykami, armatami i czołgami.
-To takie moje hobby z czasów dzieciństwa- wyjaśnił jej. –
Już dwadzieścia lat zbieram te militaria. Drugą i większą makietę mam w pracy. Jest z drzewami, domkami, okopami-mówił z
błyskiem w oczach. – Najwięcej radości
sprawiają mi te machiny, które sam sklejałem. Gotowe repliki już mniej. Mam tego kilkanaście modeli. Samoloty,
samochody, czołgi- mówił z coraz większa pasją. – Od najdawniejszych modeli do współczesnych. Może
wpadniesz kiedyś do mnie do firmy to pokażę ci całą kolekcję?-zaproponował ze swoim popisowym uśmiechem.
-Czemu nie- odparła z uśmiechem. A za tymi drzwiami jest garderoba?
-Tak-odparł rozsuwając małe przeszklone drzwi.
-Rozumiem, że to
kiedyś będzie pokój dla dziecka? –zagadnęła rozglądając się.
-Nie – odparł zdziwiony. – Dlaczego tak myślisz?
- B0 jest przy waszej sypialni i nadawałby się na pokój
dla noworodka-tłumaczyła swoje racje. - W sypialni miejsca na łóżeczko nie ma, a tu jest nawet okno,
aby dziecko mogło mieć trochę słońca.
-Ula- zastanowił się. – Fantazjujesz.
Po przeciwnej stronie korytarza znajdowała się natomiast łazienka
i była drugim pomieszczeniem, które spodobało się jej. Utrzymana była w tonacji
jasnego brązu i beżu z ozdobnymi paskami na płytkach. Najwięcej miejsca zajmowała narożna wanna z
hydromasażem i jacuzzi. Całości dopełniała umywalka i szafki.
- Ładna prawda Ula – rzekł czytając w jej myślach. – Cała terakota pozostała po poprzednich
właścicielach. Spodobała mi się i szkoda
było mi skuwać ją i kłaść nowe płytki. Wymieniłem tylko sanitaria i dokupiłem
szafki, a ekipa remontowa dopasował wszystko tak żeby nie było śladu po
przeróbkach i poprawiła fugę. Wyszło
lepiej niż myślałem.
- I tu nasuwa się powiedzenie- rzekła racjonalnie. – Po co zmieniać coś na nowe skoro stare jest
dobre.
- To prawda- odparł zadowolony. – To, co Ula pokaże ci ostatni pokój. Jest na
końcu korytarza.
- To tu będzie pokój dziecinny?- zapytała żartobliwie chwilę
później rozglądając się po kolejnym katalogowym wystroju. – Trochę daleko od waszej sypialni.
-Nie Ula-rzekł lekko zirytowany. To pokój gościnny i druga sypialnia. Co ty masz z tym pokojem dziecinnym?- Dopiero za rok mam brać ślub i na planowanie
gdzie ma spać dziecko jest chyba za wcześni.
-Nic nie mam z pokojem dziecinnym- wzruszyła ramionami.
– Ja jestem po prostu przewidująca i
kupując dom pomyślałabym też o dzieciach.
Temat dzieci przerwał dzwonek do drzwi i nadejście Sebastiana.
Wkrótce dołączyła do nich również Karolina. Przywiozła kolejną sałatkę,
koreczki oraz sernik. Natomiast resztę jedzenia i tort Marek zamówił, ale i tak
trzeba było to jakoś estetycznie wyłożyć na talerzyki. Porozkładały również sztućce, szklanki,
talerzyki, serwetki i soki. Marek z
Sebastianem natomiast zajęli się barkiem.
Tuż przed osiemnastą wszystko było gotowe i pierwsi goście
zaczęli się schodzić. Byli to głównie koledzy Marka z klubu i pracy. Marek od
razu przedstawiał wszystkim Ulę, bo była jedną z nielicznych osób nieznających
się. Poznała też rodziców Marka. Do tej pory urodziny syna świętowali uroczystym obiadem w
restauracji albo w ich własnej posiadłości wraz z Pauliną, ale ze względu, że
nie było jej skorzystali z zaproszenia i pojawili się na przyjęciu. Ula miała nawet okazję porozmawiać z panem
Krzysztofem na interesujące go sprawy bankowe. Dobrzański był pod wielkim
wrażeniem jej wiedzy i wróżył jej karierę.
Z matką Marka natomiast rozmawiała głównie grzecznościowo i takiego
dobrego wrażenia jak jej mąż na niej nie zrobiła. Wyglądała zdecydowanie mniej
przystępnie niż ojciec Marka.
Zabawa rozkręcała się z godziny na godzinę a Ula czuła
się coraz swobodniej i bawiła się
świetnie.
Szybko stała się też oficjalną partnerką
Karoliny. To Wioletta rozpowiadała o ich
związku, a one nie wyprowadzały nikogo z błędu.
Zwłaszcza, że spędzały ze sobą najwięcej czasu, rozmawiając i krążąc
pomiędzy kuchnią a salonem. Czasami dołączała do nich Wioletta, ale bardziej z
wścibstwa niż z chęci pomocy. Chodziła za nimi i wypytywała je o sprawy łóżkowe,
podział ról i inne aspekty życia w związku lesbijskim. Do tej pory Karolina
uchodziła za lesbijkę- singielkę, ale teraz, gdy pojawiła się Ula życie Karoliny
zaczęło być dla niej interesujące. Obie ze spokojem tłumaczyły jej, że muszą
być pewne swoich uczuć i wszystko to, o co je pyta jest przed nimi. Pozostała
część gości na szczęście nachalna nie była i o nic nie pytali. Byli też tolerancyjni
i nikt ich nie krytykował, nie przypatrywał się im z uśmiechem, ani nie unikał.
Tylko Pshemko nie uwierzył w tę
mistyfikację i ucieszył się z kolejnego spotkania z Ulą.
- Nie wiem, dlaczego osoba Wioletta chodzi i rozpuszcza
te pogłoski 0 Urszuli i Karolinie – rzekł patrząc z daleka z naganą na
Wiolettę. – I nie będę wnikał, bo to nie moja sprawa. Mogę jedynie domyślać się, że chodzi o
Paulinę i jej wybuchy zazdrości. Dobrze myślę, prawda Urszulo- rzekł tak
życzliwie, że zdecydowała zaufać mu i powiedzieć prawdę.
- Tak. Sebastian powiedział Wioli, że jestem jej dobrą
znajomą, co jest poniekąd prawdą, a ona dopowiedziała sobie całą resztę.
- Całkiem sprytnie to wymyślił –pochwalił Olszańskiego. – Możesz być pewna, że zachowam to dla siebie
Urszulo. Muszę jednak uprzedzić cię,
żebyś uważała na Marka, bo to pożeracz niewieścich serc i do końca nie można mu
nie wierzyć- dodał spoglądając na nią przyjaźnie. – Łamie kobiece serca jak wiatr młode drzewka.
A później jest płacz i rwanie włosów. Nie chcę żeby Urszula przechodziła przez
to.
-Wiem Pshemko- uśmiechnęła się na słowa mistrza. – Karolina już mnie uprzedziła i nie raz
mówiła jak prowadzi się Marek i żebym uważała na niego. Ale, dzięki że martwisz
się o mnie. Zwłaszcza, że widzimy się
dopiero drugi raz.
-Cała Karola- rozczulił się. – Serce ma ze złota- dodał odciągając ją na
bok na małą pogawędkę.
Urodziny Marka udały się znakomicie,
trwały do późnych godzin nocnych a ostatni goście wyszli przed północą. Została
tylko Ula z Karoliną i Sebastian, aby pomóc w sprzątaniu. We czwórkę poznosili naczynia, resztki
jedzenia i pozbierali śmieci. Niespełna
pół godziny później wszystko było już uprzątnięte, pochowane do szafek i
lodówki a naczynia w zmywarce.
Dziewczyny wkrótce pożegnały się i wyszły. Przed wyjściem Ula umówiła się jeszcze z
Markiem na wtorek na zwiedzanie F&D.
Marek z Sebastianem natomiast zajęli się jeszcze porządkowaniem
i oglądaniem prezentów, a dokładnie przeglądaniem trunków.
-Zobacz, co dostałem od Mateusza- rzekł Marek pokazując
Sebastianowi jedną z butelek Whisky.
-Nie- nieźle zająknął się. – Jak będziesz 0twierał butelkę to nie zapomnij
o swoim przy- przyjacielu. A ten słowik to od Uli?- sklepił
całe zdanie.
-Słonik jak już- odparł uśmiechając się. – Tak od Uli a ten kamień to ametyst mój
szczęśliwy kamyk. Ma mi przynieść ponoć szczęście w miłości i otwiera serca na
miłość.
-To musiałaby kupić ci chyba całą kopalnię, a nie dać tylko
mały od-odłamek- zakpił. – Ale pomysł bar- bardzo ciekawy. Nie to, co
Paulina, która daje ci na prze-przemian koszule, krawat albo sweter- dodał dopijając
drinka. – Wiesz Marek z Uli to w sumie całkiem fajna
dziewczyna. Szkoda, że urodą nie grzeszy, bo mo-mogłaby być z was całkiem udana
para.
-Seba nie pij więcej, bo nie tylko bełkoczesz, ale
zaczynasz bredzić –przerwał mu.
-Nic nie bre, bredzę tylko widziałem jak świetnie
czuliście się w swoim to-towarzystwie- tłumaczył mu. – Dajecie na tych samych fa-lach.
-To za mało-rzekł sarkastycznie. – Ja i
Ula żyjemy w całkiem innych światach. I
nie chodzi mi o to, że ja jestem bogaty a ona biedna, ale mamy inne poglądy na
życie. Ona szuka domatora kogoś, z kim
mogłaby mieć gromadkę dzieci i domek z ogródkiem. A ja się na kogoś takiego kompletnie nie
nadaję. Chociaż muszę przyznać, że czasami, gdy tak pięknie mówiła o swoim
przyszłym życiu, to pozazdrościć temu komuś, kto z nią będzie.
-A, a wi-dzisz- wybełkotał.
- Nic nie widzę –odparł
opryskliwie. – Z Ulą byłoby gorzej niż z
Pauliną. Ona przynajmniej o gromadce dzieci nie marzy.
- G0-gorzej niż z Pauliną to już nie, nie może być Marek-
zaśmiał się. – To jest po prostu nie-mo-żli-we
– przesylabizował.
-Seba powtarzasz się- upomniał go. Idź już lepiej spać.
-Ma-rek moja babcia zawsze mówiła, że prezenty da-wane
szczerz są najpiękniejsze i najcenniejsze, a życzenia się spelniają. I wiesz,
co- rzekł uwieszając się na nim. – Wierze, że w twoim przy-przypadku tak będzie i ot-odtworzy ci to oczy na prawdziwą miłość.
Sebastian został u niego nie tylko noc, ale i na całą sobotę
i razem leczyli kaca. Do rozmowy o Uli i
o ewentualnym związku z nią nie wracali. Marek uznał, że rozmowa ta była
skutkiem wypitego alkoholu. Olszański natomiast
przez noc wyszedł z założenia, że może to nie jest taki głupi pomysł i może
warto spróbować i wprowadzić to w życie. Musi tylko jakoś delikatnie to przeprowadzić,
aby Paulina znowu nie zaczęła węszyć a Marek nie zorientował się. Zastanawiał
się nawet, czy w swoje plany nie wtajemniczyć Karoliny. Po namyśle stwierdził, jednak że to
koleżanka Uli i nie będzie chciała widzieć ją w ramionach Marka.
Ula tak jak obiecywała
we firmie zjawiła się we wtorek przed dwunastą. Marek uprzedził już prędzej
ochronę, że on i Karolina będą mieli gościa i mają ją wpuścić, ale i tak wolała
zadzwoniła do Dobrzańskiego, aby mógł zejść do niej. Tuż po wejściu stwierdziła, że firma tętni
życiem i w przeciwieństwie do banku gdzie ruch jest tylko na parterze w
obsłudze klienta a na jej trzecim piętrze jest spokój tu panował gwar zarówno w
holu jak i na piętrach. Idąc za nim oglądała wiszące na ścianach fotografie
właścicieli, niektórych pracowników i co sławniejszych modelek. Były też dyplom dla firmy roku w branży
odzieżowej i za inne osiągnięcia oraz podziękowania za wsparcie różnych
fundacji charytatywnych.
Wystój biura Marka zaskoczył ją i był przeciwieństwem
domu. Na półkach oprócz segregatorów
widniały wspomniane militaria, pamiątki z podróży, nagrody dla firmy i inne
gadżety. Na parapecie stały nawet
storczyki i anturium a na dużym specjalnym stoliku makieta wojny. Był też jej słonik. Nie mogła mieć pewności
czy zawsze będzie stał przy Statule Wolności albo w innym widocznym miejscu czy
jest tylko tak dzisiaj, aby zrobić jej przyjemność.
-Bardzo tu ładnie- odezwała się w końcu. Tak przytulnie.
-Gabinet odziedziczyłem po ojcu i praktycznie nic nie
zmieniałem z wystroju- odparł opierając się o biurko i zakładając ręce. Mój dom
do końca ci się nie spodobał. Prawda Ula.
-Nie żeby mi się nie podobał- próbowała coś powiedzieć,
bo zaskoczył ją tym pytaniem. Po prostu część z niego jest nie moim guście.
-Tak myślałem- odparł niezrażony. – Siadaj Ula- rzekł wskazując obszerną
kanapę. Napijemy się teraz kawy, a później
pokażę ci resztę firmy. Pshemko obraziłby się gdyby dowiedział się, że byłaś a
do niego nie zaszłaś.
Przez kolejne minuty razem z Karoliną pili kawę i
wspominali urodziny. Na chwilę z papierami do podpisania wpadł również
Sebastian. Widok Uli ucieszył go.
-Mam zarezerwowany stolik w restauracji ”Kwinto” na trzynastą – oznajmił spoglądając na cała
rójkę.
– Miałem iść z Patką, ale zawalony
jestem robotą na wczoraj i nie dam rady wyrwać się. Jakby ktoś był zainteresowany
to śmiało może korzystać.
-Ja i Karolina nie bardzo możemy -odezwał się Marek za
ich oboje. – Po trzynastej mamy z Pshemko omawiać kosztorys wiosennej kolekcji.
Przełożyliśmy to z wczoraj i już wczoraj był zły.
-„Kwinto”?- zastanowiła się chwilę Ula. – To nie jest ta nowa restauracja dwie ulice
stąd. Słyszałam, że jest zaaranżowana na czasy
międzyw0jenne.
- Dokładnie ta- odparł jej Sebastian.–
Jeśli
jesteś chętna to możesz iść.
- Chętnie Seba, ale samej to trochę głupio- mówiła
spoglądając z nadzieją na przyjaciółkę.
-Marek-zadecydowała Karolina. – Ty idź z Ulą, a ja z Pshemkiem zajmiemy się
kosztorysem. Mam go praktycznie w głowie i zaczniemy bez ciebie a ty dołączysz do
nas później.
-To dobry pomysł-podchwycił Sebastian. – Pshemko lubi Ulę
to zły może nie będzie, że ciebie nie będzie. I nie będziesz musiał wysłuchiwać
jego marudzenia a marudzić na pewno będzie- przekonywał przyjaciela jak mógł.
- Może macie rację- odparł po chwili zastanowienia. – Chyba,
że moje towarzystwo ci nie odpowiada?-zapytał jeszcze Ulę.
-Nie Marek-zaprzeczyła kręcąc głowa. – Pasuje mi.
Sebastian z biura Marka wyszedł zadowolony, bo całkiem
przypadkiem udało mu się wysłać ich na lunch i w dodatku pomogła mu w tym nic
nieświadoma Karolina.
Zanim wyszli na obiad odwiedzili pracownię mistrza. Na
dobry moment nie trafili, bo miał jeden ze swoich ataków histerii i swoją furię
wyładowywał na modelce, fotografie i asystencie. Uspokoiło go nadejście Uli i
Marka. Ucieszył się z wizyty dziewczyny
i nie był nawet zły na Marka, że nie będzie go na ich spotkaniu. Wziął Ulę pod
rękę i sam oprowadził po swoich włościach. Pokazał jej salę pokazową, swoją
pracownię, główną szwalnię oraz magazyn z projektami. Podarował jej również jedną z swoich sukienek.
-Ula chyba zatrudnię cię we firmie- rzekł Marek po
wyjściu z pracowni mistrza. – Działasz
cuda z Pshemko. Już dawno nie był w takim dobrym humorze.
-Na stanowisko pocieszyciela?-zagadnęła żartobliwie.
-Nie głupie Ula, ale jest to chyba poniżej twoich
kwalifikacji.
-To możemy zacząć negocjacje z moim
kwalifikacjami, a etat pocieszyciela czy raczej uspokajacza będzie na czarno- rzekła bardzo poważnie. –
Pensja minimum taka jak w banku, stanowisko nie gorsze niż asystentki oraz możliwości
rozwoju i awansu.
-Duże wymagania to nie są-odparł po
namyśle. – Mogłaś równie dobrze zażądać
stanowiska dyrektora, własnego gabinetu i pensji prezesa.
-Aha, mile widziane byłyby jeszcze
szkolenia zagranicą.
-To akurat w naszej firmie nie jest
praktykowane. Kursy w Polsce to tak, ale zagranica to nie. A skąd ten warunek?
Wyjeżdżasz gdzieś?-zapytał spoglądając na nią.
- Tak- pochwaliła się. – Na początku marca na dziesięć tygodni lecę do
Anglii. Pan Jarecki ciągle powtarza, że marnuję się, jako jego sekretarka i zaproponował
bankowi moją kandydaturę na bezpłatne szkolenie. Mogę zdobyci Europejski Certyfikat Bankowca a
później ubiegać się o kwalifikacje Corporate Finance. To duża szansa dla mnie, bo nie tylko
ustabilizuje pozycję zawodową, ale przede wszystkim ułatwi znalezienie pracy w
bankowości we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Nie mogłam przecież takiej
okazji przegapić.
- To prawda Ula i głupi by nie
skorzystał- odparł będąc pod wrażeniem planów Uli. – To,
co Ula na chwilę zajrzymy do mojego biura i idziemy na obiad. Daleko nie jest
to pójdziemy pieszo. O której musisz być w banku?
-Nie muszę. Mam dzisiaj wolne na
pozałatwianie swoich spraw.
-Rzeczywiście
sceneria i atmosfera jak z przed wielu lat-
zachwycała
się parę minut później rozglądając po sali. Tylko, że
bardziej pasuje na randkę, a nie na spotkanie koleżeńskie- pomyślała, gdy podeszła do nich kelnerka ubrana w biały
fartuszek z falbankami. Randka z Markiem musiałaby
być cudna.
-Od piątku do
niedzieli wieczorami gra tu prawdziwa orkiestra a nie szafa grająca. I to same międzywojenne szlagiery. To, co
jest teraz to jest tylko namiastka tamtej atmosfery. Warto tu kiedyś przyjść w
te dni. A na razie mogę polecić ci kaczkę w sosie śliwkowym. Na deser natomiast
owoce pod kruszonką albo herbatniki z kremem malinowym i bitą śmietaną.
- Kaczka w sosie śliwkowym,
powiadasz?-zastanawiała się przeglądając kartę dań. – Brzmi
smakowicie i nigdy jeszcze nie jadłam kaczki w takiej wersji. Zdam się, więc na ciebie i zamówię z ryżem i
warzywami. A na deser niech będą te owoce
z kruszonką.
- Nie powiedziałaś mi jeszcze, co
sądzisz o mojej firmie-zagadnął po odejściu kelnerki. Podobała ci się?
- Tak-uśmiechnęła się szczerze. – I to pod względem wystroju jak i atmosfery tam
panującej. Widać, że świetnie idzie ci kierowanie nią.
-Dzięki i przekażę Karolinie- rzekł . – To
ona jest praktycznie głową i szyją całej firmy. Bystra z niej dziewczyna- dodał
z błyskiem w oczach. – Szkoda, że taka świetna, ładna i mądra
dziewczyna jest innej orientacji. Sam byłem zainteresowany nią na początku
naszej znajomości i nie mogłem przeboleć, że nic z tego nie będzie.
-Nie ty pierwszy- odparła lekko
zazdrosna. – Kilka chłopaków ze studiów miało to samo i też nie mogli przeboleć,
że woli dziewczyny. Słyszała nawet
głupie żarty na swój temat, ale zaczęła udzielać się w komitecie studenckim i społecznie
i dowcipnisie dali jej spokój. Ja poszłam w jej ślady i również od pierwszego
roku jak najwięcej czasu poświęcałam się pracy na rzecz uczelni. Czuć się
odrzucony miłe nie jest a jak tak właśnie się czułam. Brakowało mi urody,
ładnych ubrań.
- Na pewno miłe nie jest-odparł
zmieszany jej wyznaniem. – Choć nigdy
tego nie odczułem na własnej skórze. Ula, co
robisz jutro po pracy?-spytał nieoczekiwanie.
-Ja?- zdziwiła się. Nic szczególnego. Ale skoro pytasz to musisz mieć jakąś propozycję.
-Ja?- zdziwiła się. Nic szczególnego. Ale skoro pytasz to musisz mieć jakąś propozycję.
- Tak Ula. Chciałby żebyś poszła ze mną w pewne miejsce-
dodał tajemniczo.
Wyjść
razem? Chyba nie na randkę? - przeleciało jej przez myśl, gdy
podeszła do nich kelnerka przynosząc sok.
Do tej pory pytał mnie, co byś
powiedziała na lunch, kawę a nie pytał o wolny czas? Nie Ula, gdyby to była randka to powiedziałby zaprosić a nie żebym z
nim gdzieś poszła? O czym ty w ogóle
myślisz?-zganiła się w myślach.
Dlaczego miałby zapraszać mnie na randkę? I dlaczego mnie zaprasza a nie Karolinę? To
ona podoba mu się a nie ja. Chyba, że mu przeszkadza to, że Karolina jest
lesbijką i wstydzi się pokazywania z nią.
- Tak dla dodania otuchy-dodał po chwili przerywając jej
myśli.
Chyba
nie chce iść do dentysty a ja nie będę trzymać go za rękę.
Bardzo długa cześć ale podobsła mi się.Sebastian najbardziej.Dobry z niego kumpel. Teraz pora na spotkanie. Szkoda że koniec jest w najciekawszym momencie.Jak nie randka to co.bOby kolejna część była szybko.Może być nawet krótsza.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiem, że się rozpisałam zwłaszcza z tym opisem domu Marka i urodzinami,ale skoro już miałam napisane to dodałam. Sebastian od początku był w porządku i od początku był za tym żeby Marek rzucił Paulinę.I w przeciwieństwie do serialu, gdzie nie był za związkiem Uli i Marka tu będzie jak najbardziej za.
OdpowiedzUsuńNajczęściej części kończą się w najciekawszych momentach. A gdzie będzie te spotkanie to niespodzianka.Zaskoczenie powinno być.
Pozdrawiam miło.
Dzięki za pogrubienie czcionki. Lepiej się czyta.Jeśli można o więcej pogrubień to poprosiłabym w opowiadaniu Historia pewnej znajomości bo zaczynam czytać. I tak na koniec fajne opowiadania, nieskomplikowane, lekko się czyta. :)Eliza.
OdpowiedzUsuńMam dzisiaj i jutro wolne to pogrubię.Dzięki za wpis i pozdrawiam.
Usuńno do dentysty to raczej chyba nie pójdą ;P no przerywać w takim momencie, już mnie ciekawość zżera gdzie pójdą. Uwielbiam opowiadania, gdzie Seba jest za związkiem Ula-Marek. Chociaż tu to bardziej jest przeciw Pauli niż za Ulą, a może jednak dostrzegł w niej coś, co Marek musi jeszcze odkryć. Co do Ulki, to oczywiście marzycielka, ale od tego są marzenia, żeby je mieć. Z tą pracą Ulki w firmie, to tylko takie przekomarzanie się czy faktycznie będzie tam pracować? Mam nadzieje, że nie będę musiała czekać bardzo długo, żeby się do wiedzieć, gdzie Ulka ma dodawać Markowi otuchy, czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuńDo dentysty nie pójdą. Rzadko kiedy Seba jest jest za Ulą, ale zdarzają się takie opowiadania.Masz rację z pracą na serio nie było. Ula będzie robić karierę w bankowości to mogę zdradzić. Co do tego kiedy następna część to nie wiem. Może w tygodniu się zmieszczę. Rozdział będzie krótszy i przełomowy.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
No,to mam doła...wynika z tego,że nie planujesz zatrudnienia Uli u Marka ? Coś mi się zdaje,że pod pod ją zaciągnie....a wtedy....buzi,buzi i randka będzie,a Palina w odstawkę.Ulcia zrobi się na bóstwo i .....Maruniowi kopara opadnie.Ha.
OdpowiedzUsuńWstawiaj szybko,bo już mnie korci z niewiedzy... Pozdro..mt
Buzi, buzi będzie na końcu części a randka dwa tygodnie później. Z bóstwem również będzie stopniowo. Od aparatu się zacznie i podobnie jak w serialu pokocha ją nieurodziwą.
UsuńWAŻNE: Wspomniany wyjazd Uli pojawił się nieprzypadkowo i ma związek z dziećmi.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
No to ciekawe gdzie Dobrzański zabierze Ulkę . Dobrze ,że Olszański jest za Ulą a nie Pauliną. Szczerze powiedziawszy myślałam ,że on zakocha się w niej dopiero po metamorfozie. Bardzo fajnie mi się czytało ten rozdział. Czekam na więcej. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJuż niedługo się dowiesz, gdzie pójdą. Fajnie, że się fajnie czytało.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam.
Ależ spłodziłaś długaśny rozdział. Mieszkanie Marka opisałaś tak szczegółowo, że wcale nie było trudno wyobrazić je sobie. Ula uznała chyba, że jest zbyt sterylne, brakuje mu gadżetów, które uczyniły by z niego przytulniejsze miejsce. Z drugiej strony nie ma się co dziwić, bo przecież taki wystrój mieszkania jest bardzo w stylu zimnej i pozbawionej jakichkolwiek emocji Pauliny.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się jeszcze, kiedy wreszcie Marek zrozumie, że to Ula jest dla niego najważniejsza. Mamy już 9 część, a oni nadal na stopie właściwie koleżeńskiej i nie bardzo się zanosi na jakąkolwiek zażyłość, bo jak twierdzi Marek oni zupełnie do siebie nie pasują i gust mają też kompletnie rozbieżny. Ula odczuwa wielką potrzebę stabilizacji, posiadania domu i rodziny. Marek w ogóle o tym nie myśli. Ma jeszcze rok do ślubu więc nie zawraca sobie nim głowy.
Ciekawa jestem w jakim kierunku to wszystko pójdzie, bo jak do tej pory nie potrafię go przewidzieć.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wiem, że długi i mogę obiecać, że kolejny będzie krótszy i przełomowy a kolejne części przybliżać do dzieci. Na razie będą wychodzić regularnie w pewne miejsce związane z ich rozmową a Marek zacznie widzieć w Uli kobietę.
UsuńFakt dom Marka jest nieprzytulny, ale przynajmniej w swoim czasie Ula będzie mieć co zmieniać.
Dzięki za wpis i pozdrawiam.
Ooo, to świetna zapowiedź. Jest nadzieja, że Mareczek jednak ulegnie wizji Ulowego szczęścia rodzinnego. Już zacieram łapki. :)
UsuńTo kiedy ta zapowiadana część?
OdpowiedzUsuńJak napiszę fragment z buzi, buzi i wszystko to zredaguję. Siedem i pół strony juz jest.
Usuń