sobota, 15 października 2016

Wiosenna burza 3



Sobotni dzień Ula rozpoczęła wcześnie, bo wstała już po piątej. Jej ojciec z Beatką o szóstej musieli wyjechać z Rysiowa, żeby zdążyć na pociąg odjeżdżający z Warszawie. Zrobiła im kanapki na drogę, zapakowała owoce i picie i zawiozła na dworzec. Po powrocie kłaść się jej nie opłacało i wzięła się za sprzątanie. O dziesiątej, jak co dzień w ostatnich trzech tygodniach Marek przyszedł na kawę i na chwilę rozmowy.
-Jest tu tak przyjemnie, że nie mam ochoty wracać do Warszawy i pracy- westchnął siedząc z Ulą w ogrodzie pod parasolem. — Zdecydowanie będzie brakować mi tych wspólnych kaw.
- Rysiów jest tak, blisko, że zawsze możesz tutaj wpadać i zawsze będziesz mile widziany- odparła, choć w jej wypadku to prawda to do końca nie była.
 -Dzięki Ula- uśmiechnął się, bo propozycja Uli wyraźnie się mu spodobała.  — Na pewno przyjadę jeszcze kiedyś odprężyć się, pooddychać świeżym powietrzem.  Czytasz romanse-zapytał widząc leżącą na stole książkę o tytule „Stara miłość nie rdzewieje”.
-To jest akurat kryminał, ale do romansów nic nie mam-odparła.
-I może powiesz mi jeszcze, że wierzysz w miłość?- wyraźnie zakpił z niej.
-A, co w tym złego?- wzburzyła się lekko. —  To piękne uczucie.
-Bo miłość nie istnieje- rzekł  z ironią. — Jest tylko wyobraźnią kobiet.
- I ty to mówisz, który za dwa tygodnie ma zaręczyć się-zdziwiła się. — Chyba, że to, co piszą w gazetach i Internecie o tobie i Paulinie jest prawdą i nie kochasz jej? –zapytała otwarcie.
-To o mnie też czytasz?- zainteresował się.
-Od czasu jak pojawiłeś się tutaj-odparła błaho.
-To, co jeszcze o nas piszą?- zagadnął z tym swoim popisowym uśmiechem.
-Jakby to ująć Marek-zastanawiała się chwilę, aby ująć to w miarę ładnie. —  Ty jesteś niestały w uczuciach, Paulina ma wybuchowy charakter i że jesteście przede wszystkim ze sobą ze względu na firmę.
-To akurat wszystko jest prawdą- odparł bez owijania w bawełnę.  
-Żartujesz? Jesteś z nią tylko, dlatego że macie wspólna firmę?- pytała z niedowierzaniem.
-To tylko jeden powód – oznajmił jej nonszalancko.   Poza tym znamy się od dziecka, ja znam jej słabości ona moje, mamy wspólnych znajomych, moi rodzice również chcieliby żebyśmy byli razem, wybacza mi zdrady, przyzwyczailiśmy się do siebie. Typowy nowoczesny związek Ula. Czego można chcieć więcej? Miłości?
- Marek nie obraź się, ale nic głupszego, jak żyję nie słyszałam-podsumowała go. — Musisz ją, chociaż trochę kochać.
-Nie Ula-rzekł patrząc w dal. — Nawet nie tęsknię za nią.  Gdybym kochał ją, chociaż trochę to nie zdradzałbym jej i nie wychodził do klubu tylko chciał naprawiać nasze życie i być z nią w każdym miejscu, na dobre i na złe.  Teraz też nie byłoby mnie tutaj tylko, byłby z nią w Hiszpanii albo gdzie indziej. A tak ona tam a ja tu- dodał wzdychając i zamyślając się.   Sam nie wiedział, dlaczego ale postanowił, że opowie jej całą prawdę o swoim i Pauliny życiu.   O to pokłóciliśmy się zresztą- kontynuował po chwili.  — Byłaś zresztą tego świadkiem.  Ula rok temu mieliśmy jechać na Mazury do eleganckiego domku ze wszelkimi wygodami, ale ona chciała lecieć na Hawaje to ustąpiłem jej. Aleks jej brat to tam wymyślił sobie wyprawiać trzydzieste urodziny i oczywiście musiała tam być przez  całe dwa tygodnie.W tym roku sytuacja powtórzyła się. Domek pod Mikołajkami był już zarezerwowany a ona wyskoczyła z Hiszpanią.  Od początku powtarzałem jej, że nie polecę, ale ona dalej planowała i mówiła mi, jak to będziemy przyjemnie bawić się tam przez dwa tygodnie. Nic do niej nie docierało to musiałem postawić ją przed faktem dokonanym. W piątek, gdy była na zakupach to spakowałem się, zostawiłem jej list, że ma się zastanowić nad swoim postępowaniem i przyjechałem tutaj. A ona poleciała ze swoim ukochanym braciszkiem Aleksem.
 -To znaczy, że uciekłeś?- zapytała delikatnie.
- Nie uciekłem tylko dałem jej przestrogę, że nie będzie rządzić moim życiem- wyjaśnił spokojnie. —Najgorsze jednak było to, że po Hiszpanii chciała lecieć jeszcze na tydzień do Włoch i kupować niezbędne dodatki na przyjęcie zaręczynowe i nie poinformowała mnie o tym.  Ula skoro ona tak ze mną pogrywała to ja postanowiłem zrobić podobnie i wyjechać zostawiając jej tylko list z krótką wiadomością, że ma się zastanowić nad swoim postępowaniem.
-Odważnie-podsumowała go. 
-Inaczej się nie dało. Paulina oprócz tego, że ma wybuchowy charakter to jest dość zaborczą osobą i na ustępstwa zgoła nie jest.Chyba, że jest to Aleks, bo z nim się świetnie dogaduje i zawsze jest ważniejszy ode mnie.
-Tym bardziej nie rozumiem tego, że chcesz z nią być-stwierdziła kręcąc sceptycznie głową.
- Zapewniam cię, że można się do jej charakteru przyzwyczaić.  Jestem z nią siedem lat to wiem jak z nią postępować.   A jeśli będzie bardzo źle to istnieje coś takiego jak rozwód-dodał na koniec wprawiając Ulę w jeszcze większe osłupienie.
-Teraz to już żartujesz-popatrzyła na niego dokładnie z takim osłupiałym wzrokiem.
-Nie i to tylko ostateczność-oznajmił pewnie. —Paulinie i tak głównie zależy na nazwisku i żeby nie było skandalu, że po tylu latach bycia parą mielibyśmy się rozstać. Później będzie jej wszystko jedno- mówił wzruszając ramionami. —   Ale nie mówmy dłużej o mnie i Pauli-dodał upijając ostatni łyk kawy. —  Możesz pożyczyć mi odkurzacz?- zapytał konkretnie. — Muszę, choć trochę posprzątać w camberze.
-Pewnie, że mogę- odparła skołowanym głosem na ostatnie  rewelacje dotyczące Pauliny . Nie wiedziała nawet, co mogłaby odpowiedzieć mu. —   Bierz, co tam potrzebujesz, bo za chwilę idę do lasu na jagody.  W poniedziałek mam rozpocząć pracę i chcę upiec jagodzianki na wkupienie się- wytłumaczyła mu.  - Dla nas na jutrzejszą kawę też zrobię. Już teraz możesz czuć się zaproszony i na kawę i na obiad. Tak na trzynastą.
-Dzięki Ula-odparł i  wyraźnie ucieszył się propozycją Uli. — Na pewno przyjdę.

 W lesie miał sporo czasu na rozmyślenie o tym, co powiedział jej Marek. Trudno było jej pojąć, że chce brać ślub bez miłości z kimś, z kim się ciągle kłóci, w planach ma ewentualny rozwód, a Paulina prawdopodobnie również go nie kocha i zależy jej tylko na nazwisku.  Głównie to ostatni powód dziwiło ją.  Zdała sobie też sprawę, że nigdy nie słyszała, aby rozmawiali przez telefon.  Nieraz słyszała jego rozmowy telefoniczne, ale był to Sebastian albo rodzice, ale nigdy Paulina.
Wieczorem, choć zbierało się na deszcz i burzę poszła jeszcze na spacer nad jezioro. Tam również myślała o Marku i Paulinie. Wracając spotkała Marka. Szedł za nią chwilę, ale była tak zamyślona, że nawet nie odczuła, że ktoś za nią się czai.
-Grosik za twoje myśli-szepnął jej do ucha.
-Boże, ale mnie przestraszyłeś!- wzdrygnęła się.
-Przepraszam Ula- rzekł ze słodką miną. — Idę chwilę za tobą a ty nic. To, o czym tak myślałaś?
-O naszej rozmowie z rana-odparła z ciągłym zamyśleniem. —Nie rozumiem cię kompletnie Marek. Skoro nie wierzysz w miłość, nie kochasz Pauliny i  jest z nią tak jak jest to równie dobrze mógłbyś ożenić się z pierwszą lepszą kobietą, która będzie mieć lepszy charakter.
-Czyli uważasz, że każda inna byłaby lepsza od Pauliny- stwierdził uśmiechając się z lekką kpiną.
-Dokładnie-odparła pewnie.
-Mógłbym związać się z inną, ale z tak jak mówiłem z Pauliną znamy się od lat, ja znam jej słabości ona moje, mamy wspólną firmę, znajomych a z kimś nowym musiałbym zaczynać od nowa- argumentował znanym Uli już tekstem.
-Czyli lepsza stara i znana narzeczona niż nowa i nieznana?- zapytała obrzucając go bacznym spojrzeniem.
- Dokładnie tak Ula- odparł i pokiwał głową.   — Nie mógłbym mieć też pewności, że z tym kimś nowym nie kłóciłbym się.
-Na to są randki, żeby się poznać- próbowała mu to uzmysłowić.
-I tak jest już za późno- rzekł jakby posępnie. —  Parę tygodni temu z paniki poprosiłem Paulę o rękę na pokazie. Jej brat przyłapał mnie jak całowałem się z Angelą, zrobił mi zdjęcie i chciał pokazać jej. Tylko, że ja uprzedziłem go i oświadczyłem się. Teraz mają to być oświadczyny bardziej oficjalne z pierścionkiem i przyjęciem.  To właśnie wtedy Angela wykrzyczała, przez megafon, że nie kocham jej i łączy nas głównie dobro firmy.  Podobno było to przypadkiem, ale nie wierzę jej.
- Może i przypadek i to znak, że nie powinieneś tego robić. Zresztą to tylko zaręczyny a nie ślub i wszystko jest łatwiej odkręcić– przekonywała go.
-Ula zostały tylko dwa tygodnie-przypomniał jej przytomnie
- Marek nie obraź się, ale ślub bez miłości i z tych powodów, dla którego ty chcesz go brać jest po prostu niedorzecznością, niezależnie od tego ile czasu było się ze sobą-powiedziała mu dokładnie to, co myślała. —  Co będzie, jeśli kiedyś jednak poznasz inną i będziesz chciał z nią być a będziesz już po ślubie? Możesz mocno tego żałować.
-Wezmę rozwód-rzekł wzruszając obojętnie ramionami.
-Racja, zapomniałam planujesz rozwód-mruknęła pod nosem.
-A ty masz kogoś-zapytał, chociaż był pewien, że nie, bo nikogo takiego nie widział ani nikt o kimś takim nie wspomniał słowem.
- Obecnie nie-postanowiła, że i ona opowie o sobie. — W liceum był taki jeden Bartek. Moja pierwsza miłość, ale okazał się nieporozumieniem. Później na czwartym roku poznałam Tomka. Dołączył do mojej grupy po dwóch latach przerwy w studiach. Spotykałam się z nim przez parę miesięcy, ale szybko zrozumiałam, że mamy inne poglądy na życie po studiach.  Było też kilka takich znajomości niezobowiązujących i kończących się na jednej, dwóch góra trzech spotkaniach-zrelacjonowała mu swoje życie damsko-męskie w kilku zdaniach. — Ciągle czekam na tego jedynego-dodała unikając patrzenia na niego.
-I pomimo tego dalej wierzysz w tą swoją miłość?- zapytał spoglądając na nią uważnie.
-Żebyś wiedział, że tak i życzyć ci tego samego- mówiła z przekonaniem. —  Żebyś się kiedyś zakochał i był szczęśliwy, naprawdę szczęśliwi.
-Jesteś niepoprawną romantyczką i optymistką Ula-odparł, a w jego głosie można było usłyszeć uprzejmy ton, a nie jak spodziewała się kpiny. — Teraz lepiej pośpieszmy się z powrotem do domu, bo za chwilę zacznie padać.
Choć oboje spieszyli się to i tak, gdy dotarli na ulicę Różaną zaczęło mocniej kropić. Mijając bramę prowadzącą do hali Marek pociągnął ją w tą stronę tak intensywnie, że nie zdążyła nawet zaprotestować.
-Ula do mnie jest bliżej- wytłumaczył tylko. —  Zanim dobiegniesz do siebie będziesz cała mokra.



W jego camberze znaleźli się chwilę później, ale i tak włosy i ubrania były mokre.  Marek znalazł w zapakowanej już walizce ręczniki i jeden z nich zarzucił Uli na głowę a drugi wziął dla siebie. Przez chwilę sami wycierali sobie włosy, ale Marek zajął się i Uli włosami. Ula całkiem przypadkiem obróciła się i mogli popatrzeć sobie w oczy. Marek w najpiękniejszy błękit a Ula w szarość. Oboje wiedzieli też, że ich usta dzieliły centymetry a oddechy można było odczuć na policzkach i ustach. Patrzyli na siebie chwilę z zachwytem. Marek na te zmysłowe usta, a Ula na jego uśmiech i dołeczki. Na pierwsze delikatne muśnięcie warg zdecydował się Marek. Bał się tego jak zareaguje Ula i że może spoliczkować go, ale nie mógł oprzeć się i zaryzykował. Zdarzało mu się, że Paulina w furii spoliczkowała go i wiedział, że boli przez chwile i jest to warte pocałunku z Ulą. Nic takiego, jednak nie zrobiła a oblizanie przez nią warg po tym muśnięciu spowodowały, że pocałował jeszcze raz dłużej. Ona sama nie mogła nic zrobić, bo skoro ta delikatna pieszczota była tak cudowna to, jaki wspaniały byłoby długi pocałunek i był taki. W dodatku jego zapach wody kolońskiej drażniły zmysły. Uli usta były dokładnie takie jak wyobrażał sobie słodkie i zmysłowe. Czuł jak serce zaczyna bić mu szybciej a w żołądku miał takie przyjemnie łaskotało. Tylko na chwilę oderwał się od jej ust, aby mruknąć z zadowoleniem.  Kolejny pocałunek był jeszcze bardziej intensywny, namiętny i wdarł się w środek ust Uli. Jego dłonie szybko znalazły się w tyle jej głowy a Ula zaplotła swoje na jego szyi. Uznał to za przyzwolenie i jego usta błądzili już po całej twarzy i szyi. Pieszczoty stawały się coraz bardziej namiętne i żadne z nich nie chciało tego przerywać.
-Ula tak bardzo chciałbym kochać się z tobą-wyszeptał prosto w ucho.
-To zrób to-odparła.  — Ja z nikim nie jestem, a dla ciebie to, że jest Paulina nie ma znaczenia. Poza tym chcę przeżyć coś szalonego, taką wakacyjną miłość- dodała tak, aby brzmieć jak najbardziej wiarygodnie i ukryć fakt, że główny powód to zakochanie.
Zaskoczyła go mocno, ale drugiej zachęty nie potrzebował. Pragnął jej każdą cząstką ciała. Przyciągnął i zaczął powoli całować. Postanowił nie spieszyć się jak to było w przypadku tych przypadkowych panienek i szybkiego seksu. Ula zasługiwała na coś więcej i grę wstępną. Ich pocałunki, z każdą chwilą były coraz bardziej namiętne a ciepło rozchodziło się po całym ciele. Kolejne części ich wilgotnych ubrań lądowały na podłodze. Gdy zostali w samej bieliźnie Marek wziął ją na ręce i z miejsca, które było tutaj salonikiem zaniósł na łóżko. Bielizna wkrótce również była zbyteczna, znalazła się na podłodze a Marek mógł bez przeszkód pieścić to, o czym marzył całkiem niedawno. Biust, uda, talię. Ula nie chciała pozostawać mu dłużna i oddawała mu czułości. Efekt pieszczot przyszedł szybko i gdy tylko oboje byli wystarczająco rozpaleni Marek na półce nad łóżkiem wśród szpargałów odnalazł małe pudełeczko z zabezpieczeniem. Wchodził w nią wolno nie przerywając pocałunków a w Uli narastało nieokiełzane podniecenie. Gdy ich ciała złączyły się w jedno ciało uśmiechnął się do niej, pocałował w czoło i zaczął poruszać się. Najpierw powoli dozując sobie i jej rozkosz a później szybciej odnajdując wspólny rytm. Po kilku chwilach Ula doznała niesamowitego uczucia rozkoszy. Wypełniał ją całą i doznała tego, czego nie dał jej Bartek i Tomek. Marek miał podobne uczucia, bo ta przeciętna dziewczyna zawładnęła jego ciałem i umysłem. Dała mu takie zadowolenie jak żadna inna. Kiedy już ich ciała wróciły już z tego niesamowitego uniesienia leżeli wtuleni w siebie chwilę milcząc.


-I jak było-wyszeptał Marek całując ją przy okazji w usta.
-Wspaniale –oparła przewracając się na plecy, aby móc popatrzeć na niego i zachować widok jego ciała na dłużej.  —Nigdy tak się jeszcze nie czułam.
-To dobrze-wyraźnie to, co Ula powiedziała o nim ucieszyło go.
-A ja?- zapytała nieśmiało. —  Dużego doświadczenia nie mam i może wolisz takie kobiety, które są...
-Nie Ula-przerwał jej. — Byłaś cudowna. Taka słodka, świeża, płochliwa. Nawet nie wiem jak to określić.
- To dobrze-odparła jego słowami. — A ty zawsze wozisz ze sobą gumki?- zapytała wprawiając go w zakłopotanie. — Czy może planowałeś pójście ze mną do łóżka już wcześniej?
-Nie Ula, nie planowałem tego-zapewniał.  — To znaczy były kupione z myślą o wyjeździe tym dalszym a nie tym tutaj. A to, co się stało, stało się z przypadku losu. Szczęśliwego przypadku- dodał niepewnie.  — Gdyby nie ten deszcz nic by się nie stało. Nie mógłbym wykorzystać cię w jakiś perfidny sposób, zaciągnąć siła do łóżka i stracić zaufanie. To nie mój sposób zresztą. Nigdy siłą fizyczną i wbrew woli kobiety niczego nie zrobiłem. To jest zawsze za obopólną zgodą- nie wiadomo, dlaczego ale zaczął tłumaczyć się.
- To dobrze, że tak myślisz, bo nie ma nic gorszego właśnie niż zaciągnięcie do łóżka kobiety siłą-odparła ze wzgardą.  — Nie mówiąc już o innej przemocy.
-Ula czy to znaczy, że ty- bał się dokończyć zdanie.
-Nie, nie – szybko rozwiała jego wątpliwości. — U mnie było tak normalnie.  Za obopólną zgodą jak to ująłeś.  Mówię tak, bo koleżanka ze studiów była ofiarą gwałtu.  Do dzisiaj się nie otrząsnęła, chociaż minęły trzy lata, chodziła na terapię, a sprawcy siedzą w więzieniu.
-Smutne Ula- tylko tyle potrafił powiedzieć.
-Ale prawdziwe niestety.  Pójdę już-dodała wstając z łóżka i zbierając swoją bieliznę.    Nie chcę, żeby któryś z sąsiadów zauważyć, że wychodzę od ciebie zbyt późno. Mogą być plotki.
-Oczywiście- odparł, chociaż wolałby, aby została jeszcze, ale wiedział też, że ma rację. — Nie chcę narażać twojej reputacji.
Przed wyjściem Ula nie mogła oprzeć się, aby nie pożegnać go pocałunkiem w usta. Takim ostatnim na pamiątkę o nim. Schyliła się i namiętnie pocałowała. Zanim wróciła do pionu to on odwzajemnił pocałunek.
-Cześć i do jutra Marek– rzekła, gdy wyprostowała się.
-Cześć- odparł, gdy była przy drzwiach.
Gdy wyszła na dwór było już ciemno i niepostrzeżona przez nikogo pomknęła do siebie. Tej nocy oczywiście oboje niewiele spali. Trudno było im zasnąć wiedząc, że tuż za płotem jest ktoś, z kim chciałoby się teraz leżeć w łóżku i kochać się. Marek w pościeli, która ciągle nosiła ślady kochania się zastanawiał się, co Ula ma w sobie, że było mu z nią tak dobrze. Ona natomiast rozmyślała nad tym jakby to było móc jeszcze raz przeżyć z Markiem coś tak wspaniałego. I nie żałowała, bo była to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie ją spotkały i nikt jej tego nie odbierze.

Następnego dnia Marek wpadł do niej dopiero przed trzynastą, bo Ula rano była w kościele i na małym spacerze.  Na tą godzinę byli umówieni również na obiad. Chociaż po tym, co zaszło nie był pewny czy zaproszenie jest ciągle aktualne. Odjechać bez pożegnania też nie wypadało. Przyniósł jej również bukiet czerwonych róż.
-Proszę to dla ciebie Ula - rzekł z uprzejmością.  — Tylko nie myśl, że to za wczorajszy wieczór. Już prędzej planowałem kupić ci kwiaty za wszystkie te dni, które spędziłem tutaj z tobą i twoją rodziną. Mam nadzieję, że lubisz róże.
- Tak-zapewnił wąchając róże.   — Chociaż najbardziej lubię małe różyczki z margaretkami. Ale te też są piękne i dziękuję. Wejdź proszę- zaprosiła go do środka.
-Ula poczekaj- zatrzymał ją. — Muszę ci o czymś powiedzieć.  Ja wczoraj nie byłem do końca z tobą szczery- zaczął z zakłopotaniem.  — Chciałem tego od czasu wyjazdu nad zalew. Tak pięknie wyglądałaś w bikini, że trudno było mi wzrok oderwać.  I dziękuję Ula. Pierwszy raz dziękuję kobiecie, za pójście do łóżka.
 Marek do końca, jednak szczery z nią i teraz nie był, bo miał i drugi powód. Nie był z nikim od ponad miesiąca i brakowało mu kobiecego ciała. Paulina miała to do siebie, że gdy była obrażona to od łóżka go odseparowywała, a na inne panienki nie miał czasu, bo przygotowywał projekt.  Ula tymczasem nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć, bo przyznać się, że też go okłamała nie chciał, bo musiałaby się też przyznać, że zakochała się w nim i dlatego zgodziła się na łóżko.  
-No to teraz chyba powinnam powiedzieć drobnostka, nie ma sprawy, polecam się na przyszłość albo coś w tym stylu-próbowała obrócić to w żart.
- Tak –zaśmiał się. —Chociaż w całym kontekście sytuacji brzmi to dziwnie.
- Nawet bardzo dziwnie-sprecyzowała.   — Teraz siadaj a ja dam ci obiad tak jak obiecałam.
W czasie obiadu nie wracali już do tego i rozmawiali na temat jego projektu na kolekcję i o ewentualnej współpracy z Maćkiem. Ula wymyśliła nawet nazwę na kolekcję College Collection, bo projekt ciągle nosił roboczą nazwę młodzieżówka. Na nazwę firmy Maćka również miała pomysł MADS-on.
 Po obiedzie oboje wzięli się za sprzątanie a później Ula zrobiła jeszcze kawę i poczęstowała go jagodziankami. Pożegnali się po dwóch godzinach.
-Facet, który się z tobą ożeni będzie prawdziwym szczęściarzem- rzekł tuż przed wyjściem. —  Jesteś nie tylko rodzinna i smacznie gotujesz to jeszcze jesteś mądra i błyskotliwa.
- Jest wiele takich kobiet tylko trzeba się rozejrzeć- stwierdziła rzeczowo, ale i w głębi serca komplementy Marka ucieszyły ją.
-Możliwe, ale dla mnie jesteś pierwszą taką dziewczyną-odparł spoglądając jej w oczy.   — Dzięki za wszystko Ula.  To były naprawdę bardzo udane wakacje-mówił stojąc już przy drzwiach wyjściowych. — Miło było poznać ciebie i twoją rodzinę lepiej.
-A nam było miło ciebie poznać-zapewniła szczerze. — I nie mówię tego, że tak wypada, ale tak jest.  
- Dzięki i do miłego zobaczenia- rzekł już na sam koniec.  Pa- dodał i na pożegnanie cmoknął jeszcze w policzek.
-Pa-odpowiedziała mu i odprowadziła wzrokiem do furtki.

Z Rysiowa wyjechał o siedemnastej i prosto stamtąd pojechał oddać samochód i odebrać swojego Lexusa. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu po zakupy i do Sebastiana. Do domu dojechał, gdy na dworze było już szaro. Wjeżdżając na podjazd widział światło w salonie, co oznaczało, że Paulina wróciła również. Nie spiesząc się wyciągnął walizki z bagażnika i poszedł w stronę domu.
-Cześć przywitał się krótko i tylko słownie.
-I jak bawiłeś się- zapytała nie fatygując się na odpowiedź na przywitanie.
-Świetnie- odparł błaho, bo wiedział, że to pytanie zadane jest bardziej z grzeczności niż z ciekawości.— A ty?
-Ja też-odparła równie pobieżnie i nie wchodząc w szczegóły.  — Proszę moja lista gości na przyjęcie - dodała wstając ze sofy. — Jest tak jak chciałeś niecałe dwieście osób. Zrobiłam ją wczoraj. Zadowolony?
Marek rzucił okiem na sam początek, ale prawie żadne nazwisko nic mu nie mówiło i dalej nawet nie czytał.
- Jutro zajmę się wypisywaniem zaproszeń, jeśli ją zaakceptujesz- kontynuowała Paulina.
-Może być- odparł obojętnie.
-Świetnie- rzekła z zadowoleniem wydzierając mu kartkę z rąk. — Aha we środę jadę na tydzień do SPA.  Mówię ci o tym żebyś nie miał pretensji, że coś ukrywam.
-Jedź –odparł krótko.
-Idę spać-oświadczyła równie lakonicznie.—   Rano miałam wcześnie samolot i muszę odespać- mówiła zabierając ze stolika kolorowe pismo i kieliszek z drinkiem. — I na nic nie licz. Jestem w niedyspozycji. Ale pewnie miałeś panienek w bród skoro było tak świetnie i ja nie jestem ci potrzebna.  Znając ciebie to, co noc inna- dodała sarkazmem.
-Jak zwykle Paulino masz racje- rzucił jej tym samym kąśliwym tonem.
Na pójściu do łóżka z Pauliną i tak mu nie zależało, chociaż był to jeden z powodów, że jeszcze z nią był. Miała włoski temperament i umiała zaspokoić go.  Dzisiaj jednak ochoty na seks z nią ani z żadna inna nie miał. W pamięci miał noc spędzoną z Ulą i chciał, aby zostało tak najdłużej.  Ze spokojem wypakował się, zjadł kolację i po szybkim prysznicu również poszedł spać do drugiej sypialni. Leżąc w łóżku pomyślał, że ich rozmowa nie była nawet kurtuazyjna tylko koniecznością. Nie było już ich stać na pokłócenie się nie mówiąc o jakiś wyjaśnieniach czy przeprosinach tylko na uszczypliwości. Przez poniedziałek i wtorek niewiele czasu spędzali razem. Marek w pracy miał zaległości i zostawał tam prawie do wieczora. Musiał też porozmawiać z ojcem na temat starych kolekcji a przede wszystkim do pomysłu Uli i Maćka przekonać Pshemka. Wieczory i część nocy natomiast spędzał z Sebastianem w klubie albo szli na squasha. W Rysiowie pojawił się dwa razy, aby omówić z Maćkiem sprawy biznesowe. Z Cieplakami jednak nie widział się, bo Ula była w pracy a reszta rodziny na wyjazdach.  Z Ulą rozmawiał tylko przez telefon, ale była to typowa rozmowa grzecznościowa.
 Tydzień bez Pauliny minął mu szybko.  Tak jak kolejne dwa przed zaręczynowe dni. Paulina wraz z jego matką była cały czas zajęta przygotowywaniem przyjęcia i nawet nie wracała do domu tylko nocowała u Dobrzańskich. Było mu to też na rękę. Tak samo jak to , że z  tych przygotowań zwolnili go, bo tuż po zaręczynach miał przedstawić projekt rozwoju firmy i musiał dopracować szczegóły.

Salon we willi Dobrzańskich zapełniał się z każdą minutą. Zaręczyny były zaplanowane dopiero na dziewiętnastą, ale już półgodziny przed było tu tłoczno i na pewno było więcej niż dwieście pięćdziesiąt osób.  Marek z niedowierzaniem patrzył na ten ścisk. Trudno było odnaleźć mu nawet Paulinę, ale w końcu udało mu się i odciągnął na bok.
-Możesz mi powiedzieć skąd tyle osób się wzięło? – zapytał ostro. — Nie liczyłem ich, ale jest ich na pewno więcej niż było ustalone.
-Kochanie- uśmiechała się do niego z widoczną satysfakcją i poprawiając mu krawat, który i tak prosto był zawiązany. — Przecież wszystkie zaproszenia były z osobą towarzyszącą. Włączając twoich gości z twojej listy. Chyba wiedziałeś o tym?- zapytała głosem niewiniątka.
- Paula nawet mnie nie denerwuj-odparł ze złością za to, że udało się jej go podejść.  — Dokładnie wiedziałaś, że ja liczyłem pary.
-Możesz mówić ciszej-wzburzyła się. —  Patrzą na nas. 
-Nie interesuje mnie to Paulino- żachnął jej.  — To, co zrobiłaś jest niedopuszczalne.
-Chyba nie będziesz zrobić teraz skandalu i ich nie wyprosisz- mówiła rozglądając się nerwowo po salonie w obawie, że już wzbudzili zainteresowanie.
-Nie, nie zrobię skandalu tylko, dlatego że jest to dom rodziców-wyrzucił jej w twarz. — Ale zapewniam cię, że o ślubie w Mediolanie w katedrze i z tysiącem gości możesz zapomnieć. Odbędzie się tu w naszym nowym kościele z setką osób. Możesz być pewna, bo sam tego dopilnuję. Zresztą już raz przekonałaś się, że nie żartuje.
Tym na razie nie zamierzała przejmować się. Ślub miał odbyć się w czerwcu miała, więc sporo czas na to, aby postawić na swoim.

Kwadrans po dziewiętnastej Marek z Pauliną, Aleksem, Dobrzańskimi i kamerzystą pojawili się na antresoli. To był Pauliny pomysł, aby Marek tam prosił ją o rękę i wszyscy mogli dokładnie widzieć tę chwilę. Febo w sukience w kolorze błękitu królewskiego stała tam dumnie i spoglądała z wyniosłością na gości.


-Paula - zaczął bardzo uroczyście Marek klękając przed nią.
-Chwila, ale mała awaria sprzętu- przerwał mu kamerzysta ku niezadowoleniu Pauliny. Marek stał obok i dokładnie słyszał, że syknęła i po włosku nazwała to bezczelnością. Miał  też czas, aby spojrzeć na salon zapełniony nieznanymi mu ludźmi.  Dopiero teraz widział dokładnie, jaką elitę Paulina sprowadziła tutaj.  Rewia mody i szpanu z nadętymi minami albo sztucznymi uśmiechami. — Już można- dodał po chwili operator przerywając jego obserwacje.
-Paula- zaczął ponownie otwierając ozdobne  pudełeczko.
-Jest piękny Marco-westchnęła teatralnie,  zanim Marek wypowiedział tę najważniejszą kwestię.  — Si wyjdę za ciebie-dodała kładąc rękę na piersi.
-Nie to jest przecież jakaś farsa- orzekł stanowczo i z poirytowaniem, zamykając energicznie pudełko i wstając z kolan. — Małe głosowanie- zwrócił się głośno do zebranych. — Rączka do góry, kto jest moim znajomym albo przynajmniej raz mieliśmy okazję porozmawiać i poznać się. Stał na półpiętrze to było łatwo mu liczyć. — Raz, dwa, trzy...
-Marek, co to ma znaczyć- warknęła mu Paulina do ucha, ale uwagi na jej słowa nie zwrócił. — Możesz przestać. Robisz przedstawienie. Będzie skandal- wyrzucała z oburzeniem kolejne zdania. Dwadzieścia trzy, Dwadzieścia cztery. — Słyszysz, co do ciebie mówię. Są dziennikarze z prasy, telewizji. Wszyscy będą to komentować.
-Ja ich nie zapraszałem- tylko na tą krótką chwilę przerwał liczenie. —Czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt...
-Co ci da, że ich policzysz-spytała po chwili.
-Siedemdziesiąt, siedemdziesiąt jeden, siedemdziesiąt dwa- skończył liczenie na Sebastianie. — Jak łatwo policzyć Paulino moja lista zawierała sześćdziesiąt osób, czyli dwanaście osób znam z twojej listy a pozostałe jakieś czterysta są to dla mnie całkiem obce osoby-mówił na tyle cicho, że słyszeli to tylko osoby z najbliżej stojące.
-Jeśli chcesz to wrócimy do tego i porozmawiamy jeszcze raz o tym, ale teraz nie jest to ani odpowiednie miejsce ani czas- próbowała ratować sytuację.
-Nie, nie będę do tego wracać- zezłościł się. — I nie tylko o gości chodzi. Powiedziałaś tak zanim ja cokolwiek zdążyłem powiedzieć- wytknął jej.  — W kościele też wyskoczyłabyś z falstartem i wyprzedziła księdza?
-Możemy to powtórzyć, jeśli chcesz-wysyczała przez zęby.
-Niczego nie będę powtarzać- odparł pewnie.
-Marek –wtrąciła się jego matka. —To miał być jeden z ważniejszych waszych dni. Nie ma sensu psuć go ilością gości, czy pospieszeniem się Pauliny. Jest w nerwach.
-Mamo to już nie o to mi chodzi- próbował rodzicielce wytłumaczyć swoje powody. — Zrozumiałem, że nie pasujemy do siebie i tyle.
-I dopiero dzisiaj to zrozumiałeś –stwierdziła z kpiną. — Marek nie rozśmieszaj mnie, ale to największa bzdura, jaką usłyszałam.
- To nie są żadne bzdury- oparł z opanowaniem. —I całe szczęście, że to tylko zaręczyny.  Równie dobrze mogłem oprzytomnieć na ślubie. Nie kocham jej- dodał też po chwili. — Zresztą ona również mnie nie kocha. My nawet w ostatnich czasie nie kłócimy się tylko unikamy albo docinamy sobie.  Przez ostatni miesiąc to na palcach jednej ręki można policzyć nasze rozmowy. A od jej powrotu ze SPA to tylko raz rozmawialiśmy i to przez telefon. Cały czas była zajęta przyjęciem. Chciałem porozmawiać, ale ważniejsze były dla niej papierowe serwetki.
-Łaskawie zwolniłam cię z organizacji to nie miej, więc teraz pretensji, że nie rozmawialiśmy- wtrąciła, a z tonu wyraźnym było słychać, że traciła panowanie nad sobą.
-Właśnie Paula przyjęcie zaręczynowego- mówił cedząc każde słowo. — To ty się uparłaś na nie, ja nie. Mi w zupełności wystarczyłaby kolacja w gronie rodziny.
-Co ty myślisz, że ja jestem jakaś zwykła Kowalska-wyrzuciła głośno nie zważając już na gości.
-Naprawdę mamo chcesz, aby tak wyglądało moje? – pytał ją dobitnie i z niedowierzaniem. — Firma, znajomi, przyzwyczajenie to wybacz, ale nie jest wystarczający powód do zaręczyn i ślubu. Przykro mi, ale... . Chociaż nie- zreflektował się.  — Nie jest mi przykro. Zaręczyn nie będzie.
-Marek dwa miesiące temu dałeś Paulinie słowo i powinieneś je dotrzymać-odezwał się milczący dotąd Dobrzański.
- Nie tato, zdania nie zmienię- odparł mu minął Paulinę, rodziców, Aleksa i lekko zbiegł po schodach.  Zbiegając ze schodów rzucił okiem na salon i widział po części zdezorientowanych i rozbawionych tą sytuacja gości.  Ci stojący w tyle dopiero dowiadywali się, co znaczyło to liczenie. Do pewnego momentu rozmawiali w miarę cicho i cała ta sytuacja była dla nich niezrozumiała. Do głównego wyjścia było daleko i musiałby przebijać się przez te tłumy to, gdy był już na parterze skręcił w przeciwną stronę i wyszedł przez kuchnię. Odchodząc słyszał odgłos szybkich kroków i głos Aleksa jak mówi Paula poczekaj. Kluczyki od samochodu miał w kieszeni to mógł pojechać gdziekolwiek. Siedząc w aucie pomyślał sobie, że w jednym udało się zrealizować plan Pauliny. Będą o tym wydarzeniu pisać gazety i mówić w telewizji. O konsekwencjach na razie nie zamierzał myśleć. Chciał odjechać jak najdalej od tego miejsca.

Miała to być ostatnia część, ale będzie jeszcze jedna, bo ta ma już ponad 13 stron i jest już zbyt długa.
Dodaje część bez korekty i nie do końca sprawdzaną to mogą być błędy i niedociągnięcia. W dodatku dopiero za trzecim razem udało mi się dodać.
Na ewentualne komentarze odpowiem w połowie następnego tygodnia.
Kolejna część ok. 25.

18 komentarzy:

  1. Super! Więcej napiszę jak już będę wyspana.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ktoś jest tu nocnym markiem sądząc po godzinie dodania komentarza.
      Dzięki za ten wpis i ten obiecany.

      Usuń
    2. Tak teraz dość często leżąc już buszuje po necie bo w dzień mam na to za mało czasu. Zastanawiałam się nawet kiedy dodasz kolejną część i byłam na blogu i nic jeszcze nie było, ale potem sprawdzam i jest. Co do opowiadania te oświadczyny były naprawdę komedią ale dobrze że Marek się z tego wycofał. Ulka go kocha więc zgodziła się na zbliżenie, niech on też szybko się w niej zakocha lub zrozumie to. Czekam na 4 część tylko niech będzie długa.;)

      Usuń
    3. Wróciłam z podróży i kolejna część już się pisze. Aż tak długa nie będzie, ale miłość jak najbardziej.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Zaręczyny bomba. Paulina już była w ogródku i już witała się z gąską.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona już czuła ten ciężar pierścionka i czuła zimno metalu.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Fakt zaręczyny super opisałaś. Tak jaki i scenę intymną i pierwszy dialog Marka z Pauliną. Boję się, że teraz Marek może mieć kłopoty za porzucenie Pauliny. Dam sobie rękę uciąć, że pojedzie teraz do Uli.
    Mariola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręki obcinać nie musisz , bo pojedzie do Uli to zdradzę. Co do kłopotow to cierpliwości.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Zdjęcie jak całują się to z jakiego serialu, bo to jak dobrze sobie przypominam nie SPA i nie Ula, bo pościel była biała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Było pod hasłem Ula nie i Marek w Spa. To samo pomyślałam że nie oni. Może ktoś wie to odpisze.

      Usuń
    2. Mega mi sie podoba pomysł z tym, że Marek zrywa z Paula na zaręczynach ;) a to zdjęcie jest z serialu Kopciuszek i z tego co wiem ta dziewczyna to Ola Kisio, ale nie jestem pewna :)

      Usuń
    3. Dzięki za odpowiedź. Zdjęcie bardzo podobało mi się i dlatego dodałam, chociaż wiedziałam, że to nie Ula.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Jak dla mnie części bardzo udana a króluje przyjęcie zaręczynowe. Załatwił Febo na amen. Właściwie tylko co na to jego rodzice. Już raz niedawno chcieli go wydziedziczyć u Amicus. Czekam z niecierpliwością na odpowiedź i
    ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że poniżanie Pauliny niektórzy bardzo lubią i ja należę do nich.Co do wydziedziczenia to w kolejnej części.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. HAH, no zaręczyny pierwsza klasa :)
    Ale dla mnie to nie ta scena gra pierwsze skrzypce w tej części. Chwila zbliżenia Marka i Uli najbardziej utkwiła mi w pamięci. Ula bardzo starała się ukryć prawdziwe powody pójscia z Markiem do łóżka. Niby cos tam, ale tak naprawdę jest w nim zakochana po uszy, a on nie dostrzegł tego. Czekam na dalszą część.
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie dostrzega, ale wkrótce to się zmieni.Scen intymnych raczej już nie będzie tylko buzi buzi.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. Zaręczyny mega. Dobrze ,że Marek w porę się opamiętał i Paulina nie została jednak jego narzeczoną. Nie wierzy w miłość ,ale niedługo (mam nadzieję) przekona się ,że coś takiego istnieje.Na razie jest ślepy i nie zauważył ,że Ulka się w nim zakochała .Ciekawa jestem czy nie będzie miał kłopotów ze strony Pauliny i rodziców...Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak przekona się. I to w dwóch miesiącach, bo Uli zajmie to tylko tyle aby zawróci mu w głowie. Reszta w kolejnej części.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń