Tajemnica
samochodu zaparkowanego przy hali wyjaśniła się szybko, bo po wejściu na swoją
posesję Ula zastała tam Marka w towarzystwie Beatki. Tego, że to on pewna była
już po zobaczeniu samochodu i zastanawiała się tylko, co robi w Rysiowie i czy
jest to tylko weekendowy przyjazd, czy na dłużej. Siostrę z Markiem znalazła w ogródku
warzywnym jak oglądali króliki. Stojąc
za wysokim płotem przysłuchiwała się przez chwilę ich rozmowie.
-To
jest Pchełka, to Gabi, to Zuzia a to Borys-usłyszała jak Betti przedstawia
cztery futrzaki.
-Miło
mi poznać-odparł po dżentelmeńsku Dobrzański.
-Gabi
to dziecko Pchełki i Borysa, a Zuzia to starsza siostra Borysa- wyjaśniła mu
również pokrewieństwo zwierząt.
-Czyli
to królicza rodzina-stwierdził uśmiechając się do dziecka i królików.
-
Tak- przytaknęła. — My ich nie jemy, bo
to są króliki ozdobne i żyją dopóki nie umrą - kontynuowała temat na swój
dziecinny sposób, ale i poważnie. — Borys zdobył nawet nagrodę na wystawie.
-To znaczy,
że są rasowe – odparł, chcąc dać jednemu z nich listek sałaty do zjedzenia.
-Borys
to Olbrzym Srokacz- oświadczyła mu z zadowoleniem, że to na nią padł obowiązek podzielenia
się tą wiedzą. — Taś, taś, taś- zaczęła przywoływać też króliki, bo do ręki
Marka nie chciał żaden przyjść.
-A,
co wy tu rozbicie- zaskoczyła ich od furtki Ula oskarżycielskim tonem. — Karmi
się zwierzęta, a karmienie zwierząt surowo wzbronione.
-Co ty Ulcia- odezwała się Beatka. — Pokazuję
tylko Markowi króliki.
-
Tak, tak Ula tylko oglądamy i pilnuję Beatkę-przytaknął Marek zasłaniając
Borysa. — Twój tato pojechał prędzej do pracy, bo ma sprawę do załatwienia w
urzędzie i zostawił mnie z Betti na chwilę- wyjaśnił dokładniej. — Ale dzwonił po Jaśka i ma przyjść za chwilę.
-Tak
widziałam, że już idzie-odparła uśmiechając się na ich zakłopotanie, że złapała
ich na gorącym uczynku. — A co cię do
Rysiowa sprowadza?
-Marek
uciekł od wielkiego miasta i ukrywa się tu żeby mieć spokój- oznajmiła jej Beatka
wyręczając od odpowiedzi Marka. — Tylko to jest tajemnica i nie można nikomu o
tym mówić.
-Rozumiem
Betti- odparła siostrze poważnie. — Buzia
na zamek.
- Przyjechał
z domkiem na kółkach- dodała ze zdziwieniem. — Byłam tam z tatą. Wszystko jest tam małe. Mała
kuchenka, łazienka, szafki. Tylko tapczan jest duży a drugi mały do góry, jak
łóżko piętrowe.
-To
prawie jak w domku krasnoludków- zauważyła trafnie.
-No-przytaknęła.
— Marek na pewno też ci pokaże. Prawda
Marek.
-Pewnie
Beatko- rzekł zdecydowanie. — Piękne i zadbane króliki Ula- zwrócił się do
starszej z sióstr. Jak wszystko tutaj zresztą.
-Tato
to ogrodnik z powołania i z dużym doświadczeniem-wyjaśniła mu. — W pracy klienci to o jego radę proszą.
Czasami przywozi zmizerniałą roślinę i wyhoduje na piękny okaz. A króliki to hobby
ojca jeszcze z czasów dzieciństwa i wszyscy ten bakcyl połknęliśmy.
-Całkiem
przyjemne hobby- wyraził swój osąd. — Zwłaszcza w porównaniu z tym, że inni hodują
pająki albo węże. Ja w dzieciństwie miałem świnkę morską.
- To
też miłe zwierzątko- stwierdziła Ula. —
I jakby na to nie patrzeć to też futrzak i gryzoń.
-Tak myślałem, że tą furgonetką przyjechał
Marek-odezwał się od płotu Jasiek, który dotarł do domu. — Weekend za miastem
czy dłuższe wakacje?- zapytała o to, co i Ulę interesowało.
- Chcę
tu zostać do połowy przyszłego tygodnia, a później pojadę, gdzieś na dwa
tygodnie nad jezioro albo nad morze- przedstawił im pokrótce swoje plany. — Muszę
tylko znaleźć w Internecie jakieś przyjemne miejsce.
-Super
będziesz mieć- odparł mu Jasiek. — Byłem kiedyś w takim camperze to luksusy będziesz
mieć, jak w hotelu. Ja jadę na tydzień pod namiot z kolegą. Jeśli będzie padać
i tak zimno, jak rok temu to będzie kiepsko.
-Nie
marudź Jasiu, bo też jeździłem pod namiot i też nie zawsze pogoda dopisywała-próbował
dodać otuchy. — A mam z tych wakacji same miłe wspomnienia. Ognisko, pieczone ziemniaki, kiełbaski na
kiju, jajecznice, siedzenie do rana, czytanie przy latarce, karty, pierwsze
wakacyjne miłości, pierwsze piwo, papierosy- wyraźnie rozmarzył się.
-Tylko
nie piwo Jasiu-przerwała ostro Ula wspomnienia Marka.— Pójdziesz później kąpać się i tragedia
gotowa. A ty nie sprowadzaj go na złą
drogę- zwróciła się i do Marka.
-Spokojnie
siostra-wtrącił pośpiesznie Jasiek, aby jego siostra złości nie wyładowała na
gościu. — Wiem, że po piwie do wody się
nie wchodzi i nie będę wchodził- zapewniał gorliwie. — Ale młodość ma swoje
prawa i reszta jest chyba do zaakceptowania?- zapytał prowokująco.
-Jasiek-
wyraźnie rozgniewała się i popatrzyła wrogo na mężczyzn. — Masz Kingę a palenie szkodzi.
-Robią
się dziury w płucach- sprecyzowała Beatka. — W telewizji pokazywali.
-Właśnie-
poparła siostrę Ula. — Nawet Beatka o
tym wie.
Marka
od uczestniczenia w dalszej rozmowie i od ewentualnych oskarżeń wybawił telefon
dzwoniący w jego kieszeni. Po dzwonku,
który był ustawiony tylko na numer Pauliny wiedział, że to ona dzwoni. Domyślił się też, że wróciła z zakupów do domu
i przeczytała list, który zostawił jej. Ochoty
rozmawiać z nią nie miał, ale wiedział, że i tak musi przez to przejść.
- Pójdę
już- zwrócił się do rodzeństwa odrzucając połączenie. — Muszę oddzwonić, wypakować się i poukładać rzeczy
do szafek-wytłumaczył się. — Ale chętnie
wpadnę później, jeśli można.
-Pewnie,
że możesz-odparł za całe rodzeństwo Jasiek. — Prawda Ula.
-Tak-
zapewniła, bo nie miała też powodu, aby zabronić mu przyjścia.
Zanim
zdążył dojść do samochodu Paulina ponownie zadzwoniła, ale i tym razem nie
odebrał. Kolejne dwa telefony również zignorował. Po paru minutach telefon odezwał się
ponownie. Tym razem był od mamy. Domyślił się, że przerwa z telefonami do niego
była spowodowana telefonowaniem do jego matki, co oznaczało, że zdążyła
poskarżyć się. Z rodzicami na razie również nie chciał rozmawiać.
Plan
na swoje wakacje miał już przygotowany od tygodnia i nie przejmował się nawet tym,
że Paulina wścieknie się. Musiał postawić ją przed faktem dokonanym, skoro nie
docierały do niej żadne jego słowa, że nie leci do Hiszpanii. Dzisiaj rano, gdy
była na ostatnich przedwyjazdowych zakupach spakował się i pojechał po
wypożyczony samochód. Zostawił jej tylko list, że wyjeżdża i ma zastanowić się
nad swoim postępowaniem i ich wspólnym życiem.
Do
Pauliny zadzwonił po piętnastu minutach od jej pierwszego telefonu. Kobieta
musiał być przy telefonie, bo odebrała po pierwszym sygnale.
- Można
wiedzieć, co to znaczy, że wyjeżdżasz i jest to pierwsze ostrzeżenie-fuknęła
ostro. — I dlaczego nie odbierasz telefonów jak dzwonię?
- Nie
mogłem odebrać, bo jestem na ruchliwej drodze i musiałem znaleźć parking-
odparł jej bardzo spokojnie na ostatnie pytanie. — Co do wyjazdu to mówiłem ci
już od dawna, że nie zamierzam lecieć do Hiszpanii. Ale ty jak zwykle mnie nie
słuchałaś i nie liczyłaś się z moim zdaniem. I to jest właśnie te pierwsze
ostrzeżenie Paulino.
-Masz wracać i lecimy jutro tak jak było
ustalone- wysyczała jak dało się łatwo usłyszeć i niczego chyba nie rozumiejąc,
co mówił. — Wszystko jest opłacone.
Bilety, hotel, atrakcje.
-Nie
Paulino-dalej mówił z opanowaniem. — Ja zdania nie zmienię i nie dam sobą rządzić. Jestem
już zresztą ponad sto kilometrów za Warszawą. Zamierzam spędzić trzy tygodnie tam gdzie
jadę, a ty możesz dzwonić sobie do moich rodziców, wściekać się, rzucać
kieliszkami- mówił na całkowitym luzie. —
To na mnie już nie działa.
-To,
co robisz jest bezczelne- wyskoczyła z oskarżycielskim tonem i nie mając chyba
sobie nic do zarzucenia. — Masz wracać-
rozkazała.
-
Nie- nie dawał wyprowadzić się z równowagi. — A tak na marginesie Paulino to, kiedy
zamierzałaś powiedzieć mi o swoich planach na wyjazd do Włoch?- zapytał dobitnie.
Wiedział też, że zaskoczył ją tym i miał
przewagę, bo znał jej charakter i takich sytuacji nie lubiła. Tak samo jak nie
lubiła, gdy wytykało się jej jakieś karygodności, a co kończyło się obrażaniem.
— Nie mów mi, więc o mojej podłości, gdy
postępujesz tak samo- kontynuował pewnym głosem, wiedząc, że Paulina już jest
obrażona, bo milczała chwilę i wkrótce obrazi go i sama zakończy rozmowę. — Pomyśl o swoim zachowaniu Paulino. Będziesz
mieć na to całe trzy tygodnie- zakończył swój wywód mocnym akcentem.
-Wiesz,
co jesteś żałosny– rzuciła z pogardą i usłyszał trzask prawdopodobnie rzuconego
telefonu a połączenie zostało przerwane.
Do rodziców również zadzwonił. O ich
rozbieżnych planach wakacyjnych wiedzieli, ale nie chcieli stawać po żadnej ze
stron. Marek był ich synem a Paulinę traktowali również jak córkę, bo po
śmierci jej rodziców mieli duży wpływ na wychowywanie jej i starszego brata
Aleksa.
Z rodzicami poszło mu łatwiej niż z Pauliną.
Rozumieli go, że chce spędzić wakacje po swojemu, ale nie pochwalali, w jaki
sposób to zrobił. Woleliby, aby Marek poczekał na Paulinę i powiedział jej
wyraźnie, że wyjeżdża a nie uciekał, jak złodziej i zostawiając tylko list. O
swoim wyjeździe chciał jej powiedzieć, ale trzy dni temu we wtorek przypadkiem
usłyszał jej rozmowę z Wiolettą jego sekretarką i przyjaciółką Pauliny
jednocześnie. Z rozmowy jasno wynikało, że prosto z Hiszpanii mają lecieć
jeszcze na tydzień do Włoch kupować niezbędne dodatki na przyjęcie zaręczynowe.
Czekał dwa dni na to, żeby Paulina coś o tym wspomniała, ale skoro ona nie
powiedziała mu o swoich planach to on nie zamierzał mówić jej o swoich. Rodzice zrozumieli go, bo przedstawił
wszystkie fakty włącznie z tym, że poprzedniego roku ustąpił jej namową na
wakacje i tymi najnowszymi związanymi z wyjazdem do Włoch. Nie zamierzał też
pierwszy do niej dzwonić i przepraszać ją. Nie interesowało go również to czy
wyjedzie do Hiszpanii, czy zostanie w Polsce. On zamierzał cieszyć się
wolnością i swoimi wakacjami.
U
Cieplaków pojawił się ponowie dwie godziny później. Chciał zrobić sobie na
obiad spaghetti i potrzebował bazylii do sosu a zapomniał kupić. Rano, gdy był
u nich to widział doniczki z ziołami i liczył, że dostanie kilka gałązek
przyprawy. Drzwi do domu były otwarte to wszedł nie pukając ani nie dzwoniąc.
Już w korytarzu poczuł zapach podsmażanej cebulki. Ule zastał w kuchni jak wrzucała do wrzątku
pierogi. Część była już wyciągnięta a jeszcze inne czekały na swoją kolej na
ugotowanie na stolnicy. Beatka tymczasem rozkładała talerze.
-Puk,
puk-zaanonsował swoje nadejście i dodatkowo zapukał we framugę drzwi. — Można?
- Pewnie
Marek, wchodź-zaprosiła szczerze Ula. — Beatka
miała właśnie pójść do ciebie i zapytać się, czy nie masz ochoty przyłączyć się
do nas. Czasu na gotowanie obiadu pewnie dzisiaj nie masz a ja uwzględniłam cię
w porcjach. Jeśli lubisz pierogi
oczywiście. Są ruskie i z jagodami.
-Z
przyjemnością zjem Ula, lubię pierogi, bardzo dziękuję, że pomyślałaś o mnie, a
do mojego obiadu faktycznie daleka droga- odparł jej kompleksowo. —
Przyszedłem właśnie spytać czy masz bazylie, bo chciałem zrobić sobie sos do
spaghetti.
-Jest
w tej różowej doniczce- odparła mu. —Ale na razie siadaj a ja nałożę ci porcję
ruskich. Te z jagodami zapakuję ci na
później.
Dwie
minuty później leżał przed nim talerz z dużą porcją pachnących, pulchniutkich i
polanych okrasą z cebulki i boczku, pierogów.
- Są
pyszne Ula- przyznał po pierwszym kęsie. — Lepsze niż te, które pamiętam
z dzieciństwa.
-Ulcia
robi najlepsze pierogi i krokiety na świecie- zachwaliła Beatka zdolności
kulinarne siostry. — I jeszcze biszkopt
z truskawkami albo jagodami z galaretką i kremem. Jutro upiecze to poczęstujemy
cię.
- Z
przyjemnością skosztuję- odparł jej. — Widzę, że przyjazd tu był strzałem w
dziesiątkę. Warto było, chociaż dla samych pierogów.
-
Dzięki-tym razem to Ula sama podziękowała za uznanie.— A co z
Hiszpanią?- zapytała siadając na przeciwko niego. — Nie jedziesz jednak?
-Nie-
odparł krótko a z tonu można było wywnioskować, że pytanie go o wyjazd to dobry
pomył nie był i że nie chce o tym rozmawiać. Nie dziwiła mu się nawet, bo była przecież
obcą osobą. — Byłem w tym kurorcie trzy razy i to mi wystarczy-dodał mimo
wszystko. — Sama powiedz ile razy można oglądać to samo.
-Fakt
znudzi się w końcu- przyznała mu rację. Chciała zrobić też jakieś
zadośćuczynienie za pytanie o jego wyjazd.
-Masz
trochę wolnego czasu popołudniu?- zapytał zmieniając temat. —Potrzebuję kogoś, kto pokaże mi okolicę i
drogę do sklepu.
-
Możesz liczyć na mnie i Beatkę-zapewniła.
— Prawda Betti- zwróciła się do siostry, na co dziewczynka ochoczo
przytaknęła.
Po
obiedzie i sprzątnięciu Ula i Beatka zajęły się oprowadzaniem go po ich
niewielkiej gminie. Zaprowadziły do delikatesów, zieleniaka i do sklepu z
dobrym pieczywem. Pokazały niewielki park, zabytkowy młyn i miejsce gdzie może
pobiegać, bo o to również zapytał. W drodze powrotnej wstąpili do jego domku na
kółkach, a Ula mogła obejrzeć wnętrze samochodu. Nigdy w takim miejscu nie była
i przyznała, że jest tam całkiem przytulnie.
Następne
dwa dni Marek spędził również w większości z Cieplakami albo częścią z nich. W
sobotę wcześnie rano pożyczył od Jasia rower i wybrał się z Ulą do lasu na
jagody. Pojechał pomimo tego, że Ula z góry uprzedziła go, że będzie tam
przynajmniej do południa, bo chce zebrać przynajmniej cztery litry. Marek uparł
się jednak, bo nigdy na jagodach nie był. Chociaż w lesie szybko zaczęły boleć
go plecy i kolana od zginania się to nie żałował wyjazdu i mógł pochwalić się dwoma
litrami zebranych jagód przy czterech Uli. Na zachowanie lata i na pamiątkę
swojej pracy Ula zaprawiła mu je w małe słoiczki. Marek w tym czasie zajął się
obiadem. Chciał odwdzięczyć się za pierogi i ciasto, które Ula miała mu dać oraz za
niedzielny obiad, na który był już zaproszony. Popołudniem natomiast pomagał
przy naprawie płotu. Cieplak z pracy wrócił firmowym samochodem „Piękne Ogrody”
i przywiózł dwa przęsła płotu. Przy okazji poznał ich sąsiada Maćka Szymczyka
przyjaciela Uli i kolegę po fachu. Wieczorem natomiast Jasiek rozłożył
przenośny kosz do koszykówki i mógł zagrać z nim mecz. Leżąc już w łóżku
pomyślał, że ostatnie dwa dni z Cieplakami były bardzo udane i cieszył się na
spędzenie z nimi niedzieli. Plany były już gotowe w sobotę. Najpierw szybszy
obiad, a później razem z Ulą, Jasiem i Beatką miał pojechać do pobliskiej
miejscowości nad zalew Dębina.
Kolejne
dni w Rysiowie mijał mu równie spokojnie i przyjemnie. Większość czasu spędzał
z rodzeństwem, bo pan Cieplak pracował we Warszawie. Rano przychodził
na poranną kawę, popołudniu na podwieczorek, szedł z Ulą na zakupy, czy przychodził
skorzystać z dobrodziejstwa ciepłej wody. Oprócz tego z Jasiem grał w
koszykówkę, z Beatką w gry planszowe a z Ulą dużo rozmawiał, chociaż nigdy nie
były to tematy osobiste. Umiał też odwdzięczyć
się za te wszystkie życzliwości i pomagał w miarę swoich możliwości. Za
Warszawą i Pauliną nie tęsknił. Nawet nie rozmawiał z nią. Od rodziców dowiedział
się tylko, że do Hiszpanii wyjechała razem z bratem.
Uli
wystarczyły trzy dni w pobliżu Marka, aby zakochać się w nim. Nic takiego nawet
nie musiał robić. Wystarczyło, że
widywała go, patrzył na nią, uśmiechał się i rozmawiał z nią. Rozmawiali głównie
na temat F&D, bo Marek był w trakcie opracowywania pomysłu na rozwój firmy,
a Ula z Maćkiem mieli pomóc mu w sprawach finansowych. Jego ojciec wkrótce
zamierzał odejść na emeryturę a jego miejsce miał zająć on albo Aleks brat
Pauliny. Uzależnione to było od tego, który z nich wygra konkurs ogłoszony
przez ojca Marka. Pomysł na rozwój firmy już miał i opierał się głównie na
kolekcji skierowanej do młodzieży. Był tylko bardzo rewolucyjny i potrzebował
dobrych i zaufanych ekonomistów do zrobienia wyliczeń całego projektu. Z pomocy
tych z pracy nie chciał korzystać, bo bał się, że któryś z nich może sprzedać
go Aleksowi. Ula z Maćkiem znaleźli
również pomysł na zalegające w magazynach stare kolekcje projektanta Pshemka, a
co było bolączką pana Krzysztofa. Maciek, który miał mniej szczęścia niż Ula i
pracował w miejscowym barze postanowił za przykładem jednego z bohaterów
reportażu z niemieckiej telewizji rozwinąć swój biznes i odkupić stare kolekcje
F&D oraz inne ubrania z hurtowni i sklepów i sprzedawać je na aukcjach
internetowych. Markowi pomysł bardzo spodobał się i obiecał nawet pożyczyć mu
pieniądze na rozkręcenie firmy i porozmawiać z ojcem o wynajęciu hali.
Ula
z jednej strony cieszyła się, że Maćkowi również lepiej będzie powodzić się,
ale i liczyła się z tym, że Marek będzie prawdopodobnie tutaj czasami gościł a
chciała z wiadomych względów zapomnieć o nim i unikać widywania się z nim. Od
czasu ich wyjazdu nad Zalew Dębina zaczęła nawet liczyć dni do jego wyjazdu z
Rysiowa.
Wspólny
wypad nad wodę dobrym pomysłem, bowiem nie był i udany był tylko dla Jaśka, Marka i
Beatki. Ona szczęśliwa nie była, bo tam zrozumiała, że zakochała się w nim.
Wiedziała też, że musi się jak najszybciej odkochać, bo miał przecież
narzeczoną. Trudno jednak było, bo ciągle widziała Marka ubranego tylko w
spodenki i pluskającego się we wodzie z Beatka i nią. Marek może i nie był
najbardziej muskularnym ciałem na plaży, ale uwagę przykuwał nie tylko jej. Lekko opalony, szczupły, wysportowany ale bez
muskułów, z jednodniowym zarostem i niekwestionowanym urokiem wzbudził zainteresowanie, jak zauważyła Ula i innych dziewczyn, które spoglądały na niego z zachwytem. Nie działo się to też bez przyczyny,
bo Marek rzucał swoim uśmiechem we wszystkie strony. Czuła też ciągle dotyk
jego rąk, gdy rozsmarowywał jej olejek po plecach i ramionach. Robił to bardzo
delikatnie i starannie i gdyby mogła przedłużyłaby tę chwile na wieczność.
Nie przypuszczała nawet, że Marek miał podobne odczucia i dlatego nie spieszył
się z rozsmarowywaniem. Plecy Uli były gładkie a skóra taka przyjemna w dotyku.
Widział ją już raz w stroju kąpielowym, ale z daleka i przez krótką chwilę a
teraz mógł podziwiać ją w całej okazałości. I choć Ula nie była największą pięknością na
plaży i widział tu dziewczyny bardziej kształtne i ładniejsze, to miała w sobie
coś, że wzrok sam najczęściej wędrował do niej i chciał nie tylko w plecy
wmasować jej olejek.
Nadchodzące dni dla Uli okazały się niełatwe i wymyślała powody, aby kontakty z Markiem
ograniczyć. Liczyła, że będą to trzy –cztery dni, bo Marek już w dniu przyjazdu
wspominał, że chce zostać tu do połowy tygodnia, czyli do środy, góra czwartku.
Jej złe samopoczucie dało się już odczuć w poniedziałek, gdy skryła się w swoim
pokoju. Miała na to , jednak zręczną wymówkę, ból głowy od nadmiaru słońca. Następnego
dnia, aby nie widzieć Marka przynajmniej przez część dnia pojechała ponownie na
jagody. Na środę natomiast zaplanowała sobie wyjazd z Beatką na zakupy do
Warszawy. W czwartek niestety Marek ciągle był i nic nie wskazywało na to, aby
wybierał się gdzieś. W piątek rano przy porannej kawie oświadczył, że nigdzie
nie jedzie i zostaje tutaj do końca swojego urlopu. Popołudniu przyjechał do niego również Sebastian
i został do poniedziałku rano. Przez ten czas ich kontakty nieco zelżały. W piątkowy wieczór tylko na chwilę wpadli do
nich, aby Sebastian mógł poznać resztę Cieplaków. Sobotę natomiast obaj panowie spędzili sami. Po śniadaniu pojechali nad zalew a wieczorem
jak domyśliła się Ula do jednego z klubów na dyskotekę. Rano w niedzielę widziała ich jak wychodzili pobiegać,
a później na dworze jedli obiad. Popołudniu zaś pojawili się u nich na grillu i
zostali do wieczora. Dzień później Sebastian odjechał i wszystko wróciło do
dawnego schematu, czyli większą część czasu Marek spędzał z Cieplakami. Ula
dzielnie znosiła jego towarzystwo i nie dała poznać po sobie, że jest zakochana.
Dwa tygodnie mijały, jednak wolno. Żałowała nawet, że do pracy idzie dokładnie
dzień po wyjeździe Marka, a nie teraz, bo wychodziłaby przed ósmą rano a
wracało po osiemnastej i tyle czasu ze sobą by nie spędzali. Marek takich
rozterek nie miał i korzystał w pełni z gościnności Cieplaków i wakacji. Z tymi obcymi dla niego osobami i w małej
mieścinie odnalazł spokój i harmonię. Było u nich całkiem inaczej niż w jego
domu i życiu z Pauliną. Życie z Febo, bowiem łatwe nie było, bo była osobą o
wybuchowym charakterze z ciągłymi pretensjami, śledzeniem go i nie umiejącą a
raczej nie uznającą kompromisu i zawsze musiało być tak jak ona zadecydowała. U
Cieplaków było całkiem inaczej, bo mieli czas na rozmowę i na wspólne spędzenie
czasu. Podziwiał ich też za to, że pomimo nieszczęścia, jakie spotkało ich parę
lat temu potrafią cieszyć się życiem. Nie raz zasypiając rozpamiętywał miniony
dzień i cieszył się, że tu trafił i miał okazję poznać tą rodzinę. Z nimi czuł
się dobrze na luzie, niczego mu nie brakowało i nie musiał niczego udawać. Gdyby
ktoś obcy zobaczył go to mógłby pomyśleć nawet, że jest dobrym i starym znajomy a
nie kimś, kto pojawił się w ich życiu nagle dwa tygodnie temu. Ula oczywiście
podobała mu się dalej, ale wiedział, że nie może stracić zaufania rodziny i
robił wszystko, aby nie myśleć o niej w kategorii panienki do łóżka.
W
ostatnią środę pobytu Marka w Rysiowie Cieplakowie urządzili pożegnalnego
grilla. We czwartek Jasiek miał, bowiem wyjechać pod namiot a dwa dni później z
samego rana Józef z Beatką na wczasy nad morze. Nawet Maciek z rodzicami miał
wyjechał na wesele. Ona najchętniej również wyjechałaby, aby nie zostawać z
Markiem sam na sam przez cały weekend. Wyjechać jednak nie mogła, bo były
króliki, pies i kot do karmienia a i ogródek wymagał regularnego podlewania.
Samotny weekend. Oj będzie się działo.Marek nie odpuści takiego kąska.Juz się cieszę.:)Eliza
OdpowiedzUsuńNie odpuści. Ale rozmowa też będzie a nie tylko przyjemności.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Wygląda na to, że Marek na dobre zadomowił się w Rysiowie. Dla niego, wychuchanego panicza z miasta takie warunki mogą wydawać się nieco egzotyczne, bo przecież pewnie nigdy nie spędzał wakacji na polskiej wsi i pewnie nigdy nie poznał takich ludzi pokroju Cieplaków. Ewidentnie ciągnie go do nich i dobrze czuje się w ich towarzystwie. Oni też go polubili a Ula nawet pokochała. Póki co nie sądzę, żeby on czuł coś podobnego w stosunku do niej, ale zakładam, że szybko to się zmieni zwłaszcza, że relacje między nim i Pauliną zdecydowanie nie są najlepsze. Nie pamiętam, czy pisałaś coś na temat ich narzeczeństwa w poprzednim rozdziale, ale w tym doczytałam, że oni właściwie narzeczeństwem jeszcze nie są, skoro ona organizuje przyjęcie zaręczynowe. A skoro tak, to piłka jest krótka. Pani FE odchodzi w niebyt, bo jest tylko dziewczyną Marka i daje mu wreszcie święty spokój, który chyba jest mu potrzebny. I tak go podziwiam, że przy tych wszystkich złośliwych i pełnych jadu słowach potrafi jeszcze zachować stoicki spokój.
OdpowiedzUsuńOczywiście to, że wszyscy wyjeżdżają a Ula zostaje sama w domu brzmi bardzo obiecująco i wcale nie liczę tu na jakiś spektakularny wybuch uczucia ze strony Dobrzańskiego, ale na rozmowę na przykład, dzięki której poczynią krok do przodu.
Czekam na dalszy ciąg, bo zaczyna się robić intrygująco i coraz więcej pytań ciśnie mi się na jęzor.
Pozdrawiam najpiękniej. :)
Paulina jest jego nieoficjalną narzeczoną. Jest tak jak w serialu.Oświadczył się z przypadku a teraz ma być tak oficjalne. Będzie wyjaśnione to w kolejnej części.
UsuńFakt kontaktu z taką małą mieściną Marek nie miał z wyjątkiem wyjazdów pod namiot. Ale teraz to co innego i odkrywa wszystkie plusy takich miejsc.
Dwa dni to sporo czasu i na rozmowę i na coś więcej jak pisałam wyżej.Powinna być jeszcze jedna część i wszystko wyjaśni się. Chyba, że sie znowu rozpiszę.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Zabawna część;) Zastanawiam się czy Marek specjalnie to robi, czy też osaczanie Uli wychodzi mu totalnie przypadkiem? Z zainteresowaniem będę czekać na ciąg dalszy i na to jak Ula mu jednak ulegnie. Pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńJak najbardziej przypadkiem bo traktuje ją jak koleżankę.Ale ma swój urok któremu żadna się nie oprze.Nawet Ula.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Hej Pomysł i realizacja super. Panna F jak zwykle zieje furią. Marek potrafił się postawić, chyba pierwszy raz? Co to będzie jak wybierze Rysiów zamiast Milano? Czekam na next i na Życie na niby. Pozdrowienia Nina
OdpowiedzUsuńWybierze jak najbardziej Rysiów.
UsuńWszystko po kolei. Najpierw to a później wracam do opowiadania i może do miniaturki tej z cyklu jeśli wiesz o co mi chodzi.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Marek spędził całkiem miło czas w towarzystwie Uli i z pewnością jeszcze wiele przed nimi miłych chwil(namiętnych również). Niech po Paulinie zostanie wspomnienie. Ula już się zakochała ,teraz kolej na Marka.Ciekawa jestem cd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
We wszystkim masz rację. Namiętne chwile i rzucenie Pauliny w części kolejnej a zakochanie się w 4, bo tyle części będzie.
UsuńDziękują za wpis i pozdrawiam miło.
No, no, no dzieje się! A mnie taki rozwój akcji jak najbardziej odpowiada. Jestem ciekawa co przyniesie kolejna część... mam nadzieję, że będzie.gorąco między Markiem a Ula -liczę na to :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie :)
PS u mnie kolejna część
Będzie gorąco i burzliwie. Twoją notkę czytałam
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Rysiów dla Marka to trochę taki inny świat, ale jak widać bardzo mu on odpowiada. Zakochana Ulka za to zaczyna się w tym świecie czuć źle (a przynajmniej niezręcznie). Mam nadzieję, że wspólny weekend przyniesie niespodzianki i zmiany w ich relacjach. Czekam na cd, pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuń