sobota, 30 czerwca 2018

Panicz Marek cz. 12


                            Drogi Marku.

             Marek piszę ten list, bo nie wiedziałabym jak ci, to wszystko powiedzieć a tak jest łatwiej i nie będziesz mi przerywał.  To, co piszę może wydać Ci się dziwne, ale to prawda, sama prawda i cała prawda. Nie jestem żadną Janką Kowal tylko Ulą Cieplak dziewczyną zakochaną w tobie od lat. Zakochałam się w tobie już dziesięć lat temu i nie potrafiłam odkochać. Mój i Twój wyjazd również niczego nie zmienił. Teraz gdy oboje wróciliśmy na stałe do Polski, to czekałam na dzień, kiedy spotkamy się ponownie. Ty jednak nie pojawiałeś się w cukierni ani w rodzinnej firmie. Nie było cię również u Ciebie w domu, gdy ja tam bywałam u Twojego ojca i przy okazji na obiedzie. W końcu szczęście uśmiechnęło się do mnie i trafiła się okazja do zobaczenia Ciebie. Nie przeszkadzało mi nawet to że miałam pomagać na przyjęciu. Dla mnie najważniejsze było to, że Cię zobaczę i może porozmawiam. Los jednak sprawił, że nasze pierwsze spotkanie po latach nie było takie, jak wyobrażałam sobie. Zaskoczyłeś mnie i trochę bez przemyślenia powiedziałam imię Janka. Później wszystko, co się działo, działo się bardzo szybko. Zacząłeś kolejną rozmowę, uwodziłeś, spoglądałeś na mnie, zaprosiłeś na spotkanie, a ja nie potrafiłam odmówić sobie tego. Dlatego też nie sprostowałam tego, kim jestem. Bałam się, że się rozmyślisz i odwołasz spotkanie. Później pomyślałam, że tylko dlatego zaproponowałeś mi spotkanie, bo wziąłeś mnie za służkę. Zostałam w końcu zwykłą dziewczyną, bo zrozumiałam, że tylko taką dziewczyną jesteś w stanie zainteresować się na dłużej, choć niekoniecznie na poważnie. Chciałam, żebyś najpierw polubił mnie bardziej, zobaczył interesującą kobietę i dopiero powiedzieć prawdę. I chyba nie pomyliłam się, bo czułam, że w moim towarzystwie bawiłeś się i czułeś równie dobrze, jak ja w Twoim. Ja pamiętam każde nasze spotkanie, rozmowę, twoje spojrzenia i chciałabym, żeby dalej tak było. Wiem, jednak że po tym, co się stało, może nie być już tak jak dawniej i że możesz nie chcieć mnie w ogóle widzieć.
Mimo wszystko Marek będę jutro czekać na Ciebie w parku o szesnastej, tak jak się umawialiśmy.
                                       Z poważaniem Ula Cieplak.

Jestem Janka psze pana. Pana matka mnie najęła- przypominał sobie z uśmiechem chwilę poznania i to jak Ula nieudolnie udawała służącą. Już wtedy spodobała mi się z urody i przeczucie mnie nie zawiodło po raz kolejny. Wydawała się tajemnicza i taka była. Nawet jej policzek był zajmujący. Żadna do tej pory mnie nie uderzyła i nie nakrzyczała na mnie. Byłaby z niej dobra aktoreczka. Niczym się nie zdradziła i grała jak Pola Negri albo Jadwiga Smosarska. Ma do tego iście szatańskie pomysły. Nawet ja nie wpadłbym na tak szatański pomysł zamiany swojej tożsamości- myślał, składając list.  Ktoś kiedyś nie będzie się przy niej nudził.
Z myśli wybiło go pukanie do drzwi i pojawienie się kamerdynera Fabiana, który oznajmił mu, że rodzice wrócili do domu, a kolacja będzie za piętnaście minut. Na dole zaś pojawił się, gdy rodzice w oczekiwaniu na posiłek siedzieli jeszcze w saloniku.


-Dobrze, że jesteś Marek- rzekł mu ojciec po wejściu do salonu. —Mógłbyś pójść do Sebastiana po moje leki. Mam tylko do środy.
-Zajmę się tym jutro- obiecał. — A co nowego na wsi? Jak przygotowania do dożynek? – pytał, siadając na sofie.
-Dobrze. Jakub dowiedział się od Henia szofera Febo, że Bartek Dąbrowski wrócił do wsi- oznajmił mu również ojciec.  —Uważaj na niego, bo nie chcę więcej kłopotów i wyciągania cię z posterunku. Przodownik zrobił to po znajomości.
-To było dawno temu tato- odparł spokojnie, a mając na myśli zatargi i bijatykę z synem jednego z zamożniejszych chłopów. —I nie przeze mnie wyjechał. Dostał majątek, to zamarzył za wielkim światem.
-Podobno przetrwonił te pieniądze za ojcowiznę i wrócił z kolanami do matki- dodała Helena.  — Ja na miejscu pani Adeli wyrzuciłabym go z domu. Prawie dwa lata go tu nie było. Nie wiadomo po co w ogóle wyjeżdżał. Miał ziemię, pieniądze z napiwków za rozwożenie ciast i pomoc w cukierni. Tyle słyszało się, że widywali go w dużym i wesołym towarzystwie, a teraz sam wrócił.
-Miał pieniądze to miał koleżków- odparł Marek. —A Febo wrócili już? – zapytał również. —Pan Henio jak dobrze orientuję się, miał być z nimi na wyjeździe przez cały czas.
-Nie synu. Zostają na dużej- wyjaśniła mu matka. —Agnieszka przyjechała sama na trzy dni po więcej ubiorów dla Pauliny. Paulina poznała pana Gawina.
- Gawin- zastanawiał się chwilę. —Wacław Gawin, jak się nie mylę. Coś mówi mi to nazwisko.
-To właściciel hotelu w Krakowie- wyjaśni ojciec —Zatrzymywaliśmy się tam czasami.
-Agnieszka ma nadzieję, że z tej znajomości coś będzie- odezwała się ponownie Helena. —Pan Gawin podobno od Paulinki oczu nie może oderwać.
-Tylko że on dobiega pięćdziesiątki- odparł, przypominając sobie krępego i łysiejącego pana. Ale ma jeden z najlepszych hoteli w mieście- pomyślał też ironicznie. I co teraz z moimi planami? Co wybierze Paulina? Niebotycznie bogatego i brzydkiego mężczyznę, czy przystojnego hrabiego z małą restauracją i posiadłością za miastem?
-Dlaczego nie powiedzieliście mi, że wiecie, że Janka to Ula i skąd w ogóle wiecie? – zapytał nieoczekiwanie i czym wprowadził rodziców w zadziwienie.
-Ty o restauracji również nie powiedziałeś tak od razu- odparł mu ojciec. —A martwiliśmy się w swoim czasie z matką, po co były ci pieniądze z lokaty.
-To nie była odpowiedź na moje pytanie tato- odparł trochę opryskliwie.
-Wynajęliśmy detektywa, żeby sprawdził na kogo albo na co chcesz wydać pieniądze i przy okazji wyszła sprawa z Janką- wyjaśniał mu matka.  
-Wszystkiego mogłem spodziewać się, ale nie śledzenia mnie- mówił wyraźnie zły na rodziców. —Zasługuję na zaufanie.
-Zrozum Marek- mówiła łagodnie Helena. —To było dla twojego dobra.
-Oczywiście mamo- rzekł zarozumiale. —Moje dobro najważniejsze.  Dlatego też byliście tak od początku przychylni Jance. A jeszcze niedawno marzył się wam mój związek z Pauliną.
-Gdy planowaliśmy wasz mariaż, Ula miała z dziesięć lat i nie myśleliśmy, że w wieku chrystusowym ciągle będziesz stanu wolnego- odparł mu ojciec. —I jak widać, ona dorosła a ty nie.
-Tak wiem to. Znam to na pamięć. Ciągle bawię się, a mam wystarczająco dużo lat, aby zacząć myśleć poważnie o przyszłości, a ty tato w moim wieku byłeś dawno po ślubie, a ja byłem na świecie- wyrecytował na jednym tchu.  
-Właśnie synku- orzekła matka. —A Ula to miła, dobra, mądra dziewczyna. W sam raz dla ciebie.
- Z Ulą to koniec- wtrącił. — Pomijając to, że okłamała mnie, to ona szuka romantyka, domatora, kogoś opiekuńczego a ja daleki jestem od tych cech.  Zresztą jestem za stary do niej- mówił szybko, aby żadne z rodziców nie przerwało mu. 
-Czy ty musisz robić nam zawsze na złość? – zapytał ostro ojciec, kiedy wraz z żoną przetrawili, to co usłyszeli. —Paulina miała zły charakter, Ula ma za dobry i jest za młoda, a Marysie skreśliłeś, bo podobno ci chichotała. A w to, że Urszuli kłamstwa mają dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, nie uwierzymy. Zbyt dobrze znamy cię Marek, żeby nie wiedzieć, że jest to dla ciebie zabawne. 
-Pomyśl, chociaż o tym, co ci mówimy- dodała spokojnie mama.
-A jak nie posłucham was, to mnie wydziedziczycie? – zapytał z wyrzutem.
-Liczymy tylko na to, że rozum sam wróci ci do głowy- odparł dyplomatycznie ojciec.
-Rozum to odzyskałem, kiedy rozstałem się z Ulą- stwierdził twardo.
-Nie myślałam, że to powiem, ale po raz pierwszy żałuję, że zachowałeś się porządnie-  odparła Helena. —Bo jak mniemam, tak jest.
-Mama jak zawsze posądza mnie o najgorsze- wymruczał w odpowiedzi z sarkazmem.
Dalszą dyskusję przerwało pojawienie się kamerdynera Fabiana i zaproszenie na kolację. W jadalni zaś ciągle ktoś kręcił się ze służby, to tematu nie kontynuowali.



Tymczasem w mieszkaniu Uli za przyczyną brukowca Skandaliki Warszawy spokojnie również nie było. Gazeta dostarczał coraz to nowszych informacji na temat elity stolicy i nie było to nic miłego ani wiarygodnego. Tym razem jeden z artykułów numeru był opatrzony tytułem Panicz Marek i dziewczyna ze Złotej był powodem do wymiany zdań między córką a matką. Swoje narzekanie zaś Cieplakowa rozpoczęła tuż po wejściu Uli do mieszkania.
-Pora kolacji a nikogo oprócz mnie i Beatki nie ma- rzekła tonem, który Ula znała i nic dobrego nie wróżył.
-Jestem przecież mamo- rzekła mimo to miło. — Ojca i Jaśka zaś widziałam przed bramą rozmawiających z panem Karolem i zaraz na pewno przyjdą- dodała dla uspokojenia.  —Siódma jeszcze nie wybiła. A stało się coś, że mama jest taka poddenerwowana?
-A stało- przytaknęła. —W gazetach o tobie i tym Marku Dobrzańskim piszą. Ta wścibska Lucynka spod ósemki dała mi gazetę i już pewnie cała ulica wie o waszym romansie.
-Jakim znów romansie? – pytała z lękiem.
-Znany stąd i owąd hrabia Marek Dobrzański – zaczęła sylabizować Beatka.
-Kupiłam ci Płomyczek Betti, to sobie poczytaj, a to mi oddaj- rzekła, wydzierając jej niemal z rąk czasopismo.
Znany stąd i owąd hrabia Marek Dobrzański czasu nie marnuję i po ostatnich spotkaniach z Adą aktorką kabaretową przyszedł czas na spotkania z córką właścicieli cukierni i kamienicy na ulicy Złotej. A jak wiadomo cukiernia Szarlotka to jedna z wielu, w której wypieki serwuje Febo& Dobrzański. Czyżby, więc był to kolejny mariaż państwa Dobrzańskich po nieudanym mariażu z panną Pauliną Febo? Sądząc jednak po zachowaniu hrabiego Dobrzańskiego i pannie Cieplak na zwykłą znajomość ani na spotkanie spółki to nie wyglądało.  Oboje widziani byli niedawno na spacerze, jak chodzą pod rękę, a bystre oko naszego literaka dostrzegło to, że patrzą sobie czule w oczy.  Przystojny panicz zresztą nie od dziś jest sławny z podbojów i z tego, że otoczony jest wianuszkiem pięknych kobiet, a niejedna dzierlatka marzy o zainteresowaniu swoją osobą.  
-On nie jest dla ciebie- mówił Magda, gdy ona czytała artykuł opatrzony również zdjęciem z jednego ze spacerów. —Takich dziewczyn ma pełno obok siebie. Dostanie, to co chce i rzuci jak inne. Pan Dobrzański nie raz żalił się na niego. Ciebie nie było, to nie wiesz wszystkiego.
-Mamo tu piszą, że dwa tygodnie temu w Rzymie na Placu Świętego Piotra widziano Rudolfa Valentino, a on zmarł dwa lata temu w Stanach, więc nie bierz wszystkiego tak dosłownie.
-Nie mydl mi oczu- odrzekła tonem nieuznającym sprzeciwu. —W każdej plotce jest trochę prawdy. Widziałam, jak zachowywałaś się w ostatnich dniach.  Chodziłaś jak zaczadzona.
-To mama może przestać się martwić, bo z Markiem nic ważnego mnie nie łączy. Tylko zwykła znajomość.
-Szkoda, bo chciałabym pójść na wesele- odezwała się Betti.  —Tak ładnie wyglądacie na zdjęciu razem. Jak księżniczka i książę.
-Za młoda jesteś na takie rozmowy- zbeształa ją mama.
-Jeszcze się doczekasz niejednego ślubu i wesela siostrzyczko- rzekła Ula, gładząc siostrę po główce.
-Oby to, co mówisz było prawdą Ula- zwróciła się Cieplakowa na powrót do starszej córki. —Marek dobrym materiałem na męża nie jest i nie chciałabym mieć takiego zięcia. 
W przeciwieństwie do rodziców Marka, którzy chcą mnie za synową- pomyślała. I wiem przynajmniej, na czym stoję i co matka myśli o Marku.
- Nie ubliżając nic Dobrzańskim, bo to porządni ludzie, ale Marek w nich się nie wrodził- kontynuowała Magda. —Powinnaś znaleźć kogoś porządnego, spokojnego, którego można byłoby podporządkować sobie.
-To mama ma poglądy podobne do Marka- stwierdziła wymownie. —Tylko że on szuka potulnej żony, a ja mam inne poglądy na życie i przekładam równość nad dominację. To nas zresztą poróżniło.
-I bardzo dobrze, że tak myśli- odparła z satysfakcją. —Nie będzie ci przynajmniej głowy zawracać.

Następnego dnia Marek, tak jak obiecał ojcu, pojawił się w pracy u Sebastiana. Prędzej nie był u niego to i rozglądał się ciekawie po oddziale.


-Całkiem ładne masz tu siostrzyczki- rzekł, idąc z nim po korytarzu. —Ciemne, rude, jasnowłose
-Tak myślałem, że to powiesz Marek- odparł kpiąco. —A co poza tym sprowadza cię w moje skromne progi szpitalne?
-Tato prosił mnie, abym podrzucił ci spis jego leków. Kończą mu się i gdybyś wypisał mu do jutra.
-Nie ma sprawy Marek- odparł, odbierając od niego kartkę.
- A temu, co się stało, że chodzi jakby bolało go coś między nogami? – zapytał cicho Dobrzański, kłaniając się dyskretnie jakiemuś mężczyźnie.
-Nie mogę udzielać informacji obcym- odrzekł zdecydowanie Olszański.
-Pytam, bo dzielę się z nim Sonią- wytłumaczył mu swoje zainteresowanie.
-To niedobrze- stwierdził medyk, wpadając na szatański pomysł. —Powinieneś zbadać się i zaprzestać kontaktów na jakiś czas z Sonią i innymi kobietami- dodał poważnie.
- Dlaczego?
-Jest taka jedna choroba Marek przenosząca tą drogą. Syfilis. Wykwit, swąd i takie tam. Nie chcesz więcej wiedzieć.
-Nabierasz mnie- rzekł podejrzliwie, bo obiło mu się o uszy to słowo.
-Nie. Jak mi nie wierzysz, to idź do szpitalnej czytelni i poczytaj sobie- odparł z nadzieją, że nie pójdzie i tematu nie będzie drążył.
-To, co mam teraz zrobić? – zapytał zaniepokojony.
-Jak nic ci tam na dole nie dolega to nic? I najlepiej zaprzestań kontaktów na jakiś czas z Sonią i innymi kobietami. Tak na miesiąc.
-Wymagasz niemożliwego Seba- mówił żałosnym głosem. —A ze Sonią nie powinienem porozmawiać przypadkiem- dodał przytomnie. —Dla bezpieczeństwa innych.
-Jak coś jej dolega, to sama się zajmie sobą- wtrącił szybko. —Pomijając, że mógłbyś obrazić ją i oberwać od niej za coś takiego. I tak na przyszłość to najlepiej trzymać się jednej kobiety Marek. Porządnej i uczciwej żony- sprecyzował. —Sonia i Rozalia nie mają niczego, czego nie mogłaby dać ci żona.
-Ale da się to jakoś leczyć? – zapytał, pomijając jego przytyki.
-Da się, ale to długo trwa. To, co Marek widzimy się pojutrze u mnie na urodzinach- dodał, zmieniając gładko temat, gdy ten jeszcze analizował, co powiedział mu przyjaciel.
-Widzimy- odparł.

W planach oczywiście miał pójście do Sonii jeszcze dzisiejszego dnia i chciał nawet poradzić się przyjaciela na swoją ostatnią niemoc, ale po tym co usłyszał ochota na wizytę u kochanki mu przeszła. Zamiast do niej poszedł załatwić sprawy z robotnikami zajmującymi się przeróbką mieszkania na restaurację. Formalności urzędowe miał już załatwione, bo koleżanki z urzędu za jeden uśmiech sprawę przyspieszyły i teraz nic nie stało na przeszkodzie, aby przyspieszyć również pracę robotników i restaurację otworzyć na 11 listopada.
Sebastian tymczasem z zadowoleniem wrócił do swoich obowiązków. Lewatywa pana Kruszyńskiego jak widać nie tylko jemu była przydatna- myślał. Oby tylko Marek przestraszył się na poważnie i odpuścił sobie Sonię i inne kobiety na jakiś czas. I może sprawę przemyśli i miną mu te swoje niedorzeczne pomysły i zapatrywania na swoją przyszłość.
Plan na swoje urodziny miał również i nazywały się Sosnowski. Swojego jednego z przełożonych nie lubił za bardzo, ale musiał trzymać się go i dlatego zaprosił na urodziny. Miał też to do siebie, że podrywał najładniejsze kobiety a Ulę łatwo będzie mu podsunąć. Markowi łatwo też będzie powiedzieć, jaki jest Piotr Sosnowski i nastawić odpowiednio. Zresztą mała zazdrość też nie zaszkodzi- pomyślał.

16 komentarzy:

  1. Brawo Sebastian. Jego plan jest całkiem niezły. Tylko, że obawiam się czy z tym Sosnowskim może się sytuacja skomplikować. Chociaż nie koniecznie.
    Miłego urlopowania się.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś w opowiadaniu musi być rozsądny i padło na Sebastiana. Ta ostatnia sprawa to przypadek jak napisałam i tylko ma w planach Sosnowskiego.
      Dzięki za wpis i życzenia. Pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Dobrzański to łajdak ,którym Ula nie powinna się interesować i posłać go w diabły ,ale serce nie sługa. I tak niebawem wojna ich rozdzieli i nie ma tu mowy o ,,żyli długo i szczęśliwie'' Czasy wojny będziesz opisywać czy ta historia kończy się tuz przed nią? I na domiar złego jeszcze ten Sosnowski.Dobrze ,że chociaż Sebastian ma trochę oleju w głowie.I zgadzam się z Cieplakową Marek nie jest dobrym materiałem na męża to człowiek hulaj dusza piekła nie ma i z dochowaniem wierności Urszuli miałby spory problem. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam w jednym z komentarzy pod jednym z poprzednich części, że drugą wojnę odpuszczę i słowo podtrzymuję. Nie mogłabym ich skazać na rozłąkę albo wojenną tułaczkę. Zwłaszcza że Ula z Warszawy a Marek z szlacheckiego rodu to fakt trudno byłoby im przeżyć.Będą więc żyć długo i szczęśliwie i doczekają czasów telewizorów Rubin. Nawet Marek poprawi się jak w serialu a Sosnowskiego da się jakoś przeżyć.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Ostatnim urywkiem po prostu rozwaliłaś mnie a Seba sam siebie przeszedł. Nie ma to jak siła argumentów. Oby tylko na dłużej zadziałały a nie na jeden raz. Sebastian w ogóle podoba mi się w zachowaniu. Tylko po jakie licho chce wplątać w życie Uli Sosne. Zaczyna kombinować i może przekombinować.
    Pozdrawiam serdecznie Kama☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po to zrobiłam go lekarzem aby to napisać. I gdzieś tam miałam nadzieję, że komuś się spodoba ten urywek.
      Nie wiem dlaczego wszyscy uwzięli się na Piotra. W serialu jakoś go przetrawiliśmy to tu może będzie podobnie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Mnie zaniepokoiło jedno zdanie, które wypowiedział w myślach Marek po przeczytaniu listu od Uli a mianowicie: "Ktoś kiedyś nie będzie się przy niej nudził". To zdanie świadczy o tym, że Marek przestał o niej myśleć na poważnie. Nie wiąże z nią żadnych życiowych planów, choć ona najwyraźniej bardzo na to liczy. List, który napisała jest jednym pasmem tłumaczenia się z tego niewinnego kłamstewka i uważam, że Ula niepotrzebnie go wysłała, bo w ten sposób kolejny raz jednak upokarza się prosząc o wybaczenie i spotkanie.
    Pauliną ktoś jednak się zainteresował, co trochę krzyżuje plany Marka. To był plan "B", a planu "C" nie ma. W dodatku Sebastian wymyślił iście szatański fortel i niewykluczone, że jednak Marek się przestraszył. Lepiej zachować wstrzemięźliwość niż leczyć się tygodniami z choroby wenerycznej. To świetny hamulec na jego seksoholizm. No i pojawi się jeszcze rywal starający się o względy Uli Cieplak. Mam nadzieję, że u Marka honor dojdzie do głosu i nie pozwoli na adorację Uli przez Sosnowskiego. Brawo dla Sebastiana. Najwyraźniej poczynania Marka można przyhamować tylko fortelem. Oby skutecznie.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula ten list napisała zanim Jakub przypadkiem wyjawił kim jest.Marek po prostu nie zdążył go przeczytać. Ula wsunęła mu go do kieszeni a on nie zauważył. Jest o tym w dwóch poprzednich częściach. Co do zdania to Marek dalej kocha się w Uli , ale fakt na razie nie myśli aby związać się z nią. I fakt planu C nie ma( to znaczy ja nie mam).
      Takie plany z przypadku czasami lepiej działają niż plany zaplanowane a dowodem jest to że Marek odpuścił sobie Sonię i zabrał się za pracę.
      Co będzie z Sosnowskim to po 15 lipca.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Sebastian to mistrz manipulacji. Najpierw ta choroba, która nie istnieje a teraz jeszcze próba wzbudzenia zazdrości w Marku. Taki plan nie może się nie udać. Oczywiście boję się że sprawy z Sosnowskim pójdą za daleko albo że coś pokrzyżuje plany Sebastiana.
    Nastawienie rodziców Uli jest jak najbardziej zrozumiałe, wiedzą jak żyje Dobrzański i skoro nawet jego rodzice się na niego skarżą to nie dziwne że matka Uli nie chce takiego zięcia.
    Życzę dobrego wypoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Plany mają to do siebie, że czasem nie wychodzą. Mam nadzieję, że zaskoczę w jednym punkcie w kolejnej części albo w następnej. I nie muszą to być urodziny Seby.
    Co do Cieplaków to tylko matka jest sroga i ma poniekąd rację. Kocha córkę, chce jak najlepiej dla niej i jest przekonana, że to co robi i mówi jest słuszne. Cieplak natomiast będzie mieć zgoła inne zdanie na temat Marka.
    Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sebastian dobrze znając Dobrzańskiego super plan wymyślił.To powinno przystopować trochę Marka hulaszczy tryb życia. Szkoda mi tylko Uli gdyby jednak i to nie pomogło.Cześć intrygująca i z niecierpliwością czekam na rozwój sytuacji.Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwój sytuacji dopiero jak wrócę z urlopu. Zdradzę że pomysł zadziałał.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis. ☺

      Usuń
  8. Rzeczywiście plan Seby jest naprawdę dobry ;) Ale jak dobrze że Paula poznała tego Gawina. Przynajmniej plan Marka nie wypali :) W sumie nie dziwię się mamie Uli że ma taką opinię o Marku. Dobrze że Dobrzańscy nadal lubią Ulkę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedne plany powiodą się a inne nie jak to bywa w życiu. Ale i tak przypadek zadziała.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis ☺

      Usuń
  9. Kiedy się odezwiesz? Codziennie zaglądam i nic. Marcysia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro wracam z wakacji, to trzeba trochę poprać, dom ogarnąć itp. Napisana większa część jest to może piątek- niedziela coś będzie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń