Mistrz cukiernictwa Pshemko miał to do siebie,
że wszystkie nowości testował w mieście w jednej z ich cukierni. Był też zazwyczaj obecny przy degustacjach,
aby móc zobaczyć pierwsze reakcje klientów. Tym razem wybrał cukiernię Marcinek nieopodal parku
spotkania Uli i Marka i gdy tylko Jakub powiedział mu o nich, to podszedł.
-Urszula mi z nieba spada- zaczął z radością i z
daleka idąc parkową alejką. —Ula skosztuje i powie co myśli- dodał, podając jej
wafelka z jakąś pianką i polewą.
-Znasz Ulę? – zapytał tymczasem Marek.
-Dlaczego cię to dziwi- odparł pytaniem. —Znam
Urszulę od ponad dwudziestu lat. Już
jako dziecko próbowała moich nowości i zawsze trafiała z oceną. Nawet gdy nie
umiała jeszcze dobrze mówić, to można było wywnioskować po minie, czy jej
smakuje, czy nie. A to są ciepłe lody
Urszulo. Najpierw nazwałem je Fantazją dziecięcą, ale
fantazje trudno byłoby dzieciakom zapamiętać, a słowo lody to zawsze respekt
dla nich.
-I w sam raz na zapobieganie wszelkim anginom,
katarom i bólom gardła- dodała Ula.
- Urszula zawsze trafi w sedno sprawy- rzekł mistrz.
—A Krzysiu chwaląc Urszulę słów na wiatr nie rzuca. Pomijając, to że razem z
Heleną są zachwyceni tym, że się spotykacie. Po tych wszystkich kłopotach,
jakie im przysporzyłeś Marek, to teraz sporą i miłą niespodziankę sprawiłeś
rodzicom.
-Czyli ty i rodzice wiecie, że Ula to Janka? – wtrącił
z wyrzutem.
-Coś mi napomknęli po tym, gdy widziałem was na
paradzie i spytałem o was- tłumaczył unikowo. —Chciałem nawet wtedy dołączyć do
was, ale staliście po drugiej stronie ulicy, a później rozpłynęliście się w
tłumie. I muszę przyznać, że tworzycie bardzo ładną parę. Chociaż udawanie
kogoś innego mądre nie było Urszulo.
-Teraz to i ja wiem- odparła smętnie. —Marek
właśnie powiedział mi, że odwołuje nasze spotkania.
-A co mogę innego zrobić, skoro znajomość
rozpoczęłaś od kłamstwa- w zamian mistrza odezwał się Marek. Co mogę myśleć o takiej dziewczynie Ula? Tylko
chyba to że poważnie mnie nie traktowała.
- Pan uczciwy się znalazł- rzuciła mu w
odpowiedzi. —Widzisz źdźbło w oku cudzym, a w swoim belki nie widzisz. -Oszczędź sobie kazań, bo wystarczy, że mama mi je
prawi- wtrącił gwałtownie.
- Nie dajesz nawet wytłumaczyć się, tylko od
razu gniewem wybuchasz- kontynuowała, nie zważając na jego słowa. — Zachowujesz
się, jakbym Bóg wie, co zrobiła. Jakbym wymordowała ci rodzinę albo byłabym
zakałą rodziny. A ludzie robią znacznie gorsze rzeczy niż udawanie. Sam uczciwy
wobec mnie też nie jesteś. Mydlisz mi oczy czułymi słówkami, a prowadzisz życie
hulaszcze i rozpustnika. W dodatku upatrzyłeś sobie mnie na kandydatkę na żonę, a małżeństwo i miłość traktujesz jak, jakiś dopust boży.
-Z taką żoną jak ty to na pewno miałbym tylko to Ulijanko – wyraził się złośliwie. — Skaranie boskie i nic więcej. Daleko ci do pokory i posłuszeństwa żony. Do tego, co powinna posiadać żona. Zadziorna żona nie jest nikomu potrzebna. I nie pasujemy do siebie charakterami w żadnym punkcie.
-Z taką żoną jak ty to na pewno miałbym tylko to Ulijanko – wyraził się złośliwie. — Skaranie boskie i nic więcej. Daleko ci do pokory i posłuszeństwa żony. Do tego, co powinna posiadać żona. Zadziorna żona nie jest nikomu potrzebna. I nie pasujemy do siebie charakterami w żadnym punkcie.
- Przynajmniej teraz dokładnie wiem, na czym
stoję i co myślisz- prychnęła w odpowiedzi. —I nie myśl sobie, że jestem jakąś
desperatką i będę sobie włosy z głowy wyrywać po stracie panicza Marka. Nie
jesteś jedyną dobrą partią na męża w moim otoczeniu. Nie wiem nawet, czy
chciałabym kogoś za męża z takimi poglądami. Pokora i posłuszeństwo żony wobec
męża to daleka przeszłość. Zatrzymałeś się na poprzednim wieku w poglądach. I
może dobrze się stało, jak się stało, bo nie wiem czy byłabym zdolna żyć, z
kimś kto mówił, że cię kocha, a ja nie byłabym pewna czy mówi prawdę, czy
kłamie.
-Nawet z kłótnią wam do twarzy- odezwał się
Pshemko, gdy skończyła swój monolog. — Kto się czubi, ten się lubi. Wiecie o
tym? A ty Mareczku mógłbyś do sprawy podejść bardziej pojednawczo i bez emocji.
Nerwy nic tu nie pomogą.
- Tam idzie jakaś grupa dzieci, to może wujek
zajmie się nimi i poczęstuje lodami, a nas zostawisz samych i da nam
porozmawiać na osobności – odparł mu, pokazując kierunek na prawo. —My sobie usiądziemy
i porozmawiamy jak dorośli.
-Pójdę, ale dla Urszuli to robię- odparł mu
spokojnie. —Zasługuje na rozmowę i
wytłumaczenie. Pamiętaj tylko, nie daj
ponieść się emocjom Marek. Emocje to zły doradca.
-Wygląda na to, że wszyscy cię znają Ula- rzekł,
jak tylko mistrz odszedł we wskazanym kierunku, a oni usiedli na ławce. —Rodzice,
Pshemko, Jakub. Wiedzą, że Ula i Janka to ta sama osoba, tylko nie ja. Wiolettę również wplatałaś w te swoje
kłamstewka- dodał ze wzburzeniem. —Nie powiedziałaś prawdy nawet wtedy, gdy
przypadkiem rozmawialiśmy na temat Uli Cieplak.
-Zrobiłam tak, bo od dawna cię kocham- zaczęła
momentalnie wyjaśniać. —Zakochałam się w tobie, jak miałam trzynaście lat i
przez te dziesięć lat byłeś dla mnie księciem z bajki. Kochałam cię pomimo
tego, że nie widzieliśmy się przez dekadę i tylko czasami coś słyszałam o tobie
od rodziców. I to dla ciebie, żeby
zobaczyć cię ponownie, zgodziłam się pomóc na przyjęciu. Jadąc tam, wiele nawet
nie planowałam. Tylko to że zobaczę cię i może będzie okazja porozmawiać jako
Ula i Marek. Wszystko potoczyło się
jednak inaczej. Nie poznałeś mnie i nie
było okazji do przypomnienia o istnieniu Uli Cieplak. Później, gdy zainteresowałeś się mną, to
poczułam jednocześnie szczęście i rozczarowanie, bo nie tak wyobrażałam sobie
nasze pierwsze spotkanie po latach. Pomyliłeś
mnie z Rozalią, zacząłeś obściskiwać i całować. Wszystko się tak szybko działo,
że nie myślałam rozsądnie i powiedziałam, że jestem Janka. Miałam być Janką
tylko chwilowo na samo przyjęcie, bo nie przypuszczałam, że jeszcze tego samego
popołudnia zaproponujesz spotkanie. Dalej było tak, jak już ci mówiłam. Zostałam Janką, bo doszłam do wniosku, że
zainteresujesz się mną na dłużej, gdy będę prostą dziewczyną. Chciałam, żebyś
poznał mnie lepie, poczuł coś, a później dopiero powiedzieć prawdę.
- To dziwny sposób znalazłaś sobie na zdobywanie
moich uczuć Ulijanko- odparł po chwili ciszy, spowodowanej całą wypowiedzią i
wyznaniem. —Nikt nie nauczył cię, że najlepiej być sobą.
-Nauczył. Tak jak tego to że kłamstwo ma krótkie
nogi i opierając się na nim, daleko nie zajdę. Teraz wiem, jak było głupie i
nieetyczne było moje postępowanie. Mam tylko nadzieję, że dasz mi szansę
naprawić błędy. Jeśli nie od razu to kiedyś tam- mówiła, patrząc na niego
błagalnie.
-Kiedyś to dobre określenie- wtrącił. —Nie wiem tylko, jak będzie wyglądać nasza
znajomość.
-Rozumiem i dzięki, że nie skreśliłeś mnie na
zawsze- odparła nieco pocieszona.
-Teraz lepiej będzie, jak się rozejdziemy Ula-
dodał bez jakichkolwiek uczuć —Powiedzieliśmy sobie wszystko i nie ma sensu
dłużej przedłużać spotkania.
-Masz rację Marek. Nie ma sensu- powtórzyła
ponuro.
Po rozstaniu poszli w dwie przeciwne strony. Ula
wsiadła w tramwaj i pojechała do Wioletty, Marek zaś pojechał motorem dwie
ulice dalej na ulicę Młyńską do Sebastiana.
-Masz za przyjaciela ostatniego szuję, manipulanta,
człowieka bez honoru i zasad Seba- rzekł w ramach przywitania.
-Ciebie też miło widzieć po tygodniu mojej
nieobecności- odparł mu ironicznie. —To, co się stało, że się tak ostro
oceniłeś?
-Skończyłem właśnie swój związek z Janką- odparł,
nalewając sobie koniak z barku Sebastiana. —To znaczy z Ulą, bo Janka to tak
naprawdę Ula Cieplak. Wymyśliła sobie tylko swoją tożsamość. Możesz sobie to
wyobrazić? - zapytał, ale nie dał szansy odpowiedzieć. —W dodatku rodzice i
Pshemko wiedzieli o całej tej maskaradzie.
-Fakt głupia sprawa- stwierdził, nie przyznając
się, że i on znał prawdę od początku. —A nie mogłeś potraktować tego jej udawania
jako dobry żart? -zapytał, zakładając z góry, że to był powód ich rozstania. —Jak byliśmy w Londynie, to nie takie kawały
wywijaliśmy i było dobrze. A wam się tak dobrze układało.
-Tylko że ja nie rozstałem się z nią, dlatego że
udawała Jankę, ale dlatego że zakochałem się w niej i nie chcę jej skrzywdzić-
oznajmił nieoczekiwanie. —Nie nadaję się do związku w miłości. Sam wiesz, jak
żyje. Mam kochanki, chodzę do klubu i
nie chcę rezygnować z Sonii, Rozalii i innych przyjemności. Od dobrych
piętnastu lat tak żyję i nie zmienię się z dnia na dzień. Nie chcę też, żeby
Ula z tego powodu cierpiała. Wykorzystałem tylko fakt jej udawania jako
pretekst do rozstania.
- Czy ja dobrze rozumiem Marek? - zapytał
niepewnie i oburzeniem. — Zostawiłeś Ulę nie dlatego że okłamywała cię przez trzy
tygodnie, ale dlatego że zakochałeś się w niej i nie chcesz jej skrzywdzić.
-Inaczej tego nie da się zrozumieć Seba. Nie
potrafię być wierny jednej kobiecie i nie chcę, żeby cierpiała wiedząc, że mam
kochanki. A te całe jej udawanie jest nawet zabawne- dodał z uśmiechem.
-Nie wierzę w to słyszę- mówił, kręcą głową. —A
najgorsze w tym wszystkim nie jest to, że zostawiłeś Ulę, ale sposób, w jaki to
zrobiłeś. Nie masz honoru Marek. Wpędziłeś Ulę w poczucie winy, że to przez jej
kłamstwa rzuciłeś ją.
- Wiem i nie chciałem, żeby tak wyszło. Chciałem
powiedzieć jej, że między nami się nie uda, ale pojawił się Jakub i oświecił mnie,
że Janka to Ula i tego się trzymałem. Później jeszcze zaczęliśmy się kłócić i
powiedziałem jej, że jak dla mnie jest za bardzo zadziorna i ma za mało pokory.
Może teraz kiedy zachowałem się tak okrutnie, to znajdzie innego i zakocha się
w nim. Kogoś, kto będzie jej wierny Seba.
- Większych bredni nie słyszałem Marek- zbeształ
go. —A co ty teraz zrobisz? Kiedyś
powinieneś się ożenić.
-Może ożenię się z Pauliną i będę żył dalej, jak
żyję. Jej nie będzie przeszkadzało, że mam kochanki, a ja nie będę czuł się
winny zdradzając ją ani nie będę miał skrupułów. Najważniejsza będzie tylko
dyskrecja, a to umiem dochować. Dla innych też będziemy uchodzić za
szczęśliwych małżonków.
-Serio nie mówisz-? – zapytał, choć odpowiedzi
mógł być pewny. —Robisz głupstwo stulecia.
-Mówię- odparł zdecydowanie. —Za tydzień wracają
z wyjazdu, to zacznę spotykać się z nią, a za parę tygodni się oświadczę. Paula
jest załamana, że jest ostatnią panną w okolicy w swoim wieku, to przysługę jej
tylko wyświadczę i na moje romanse będzie przymykać oczy.
-Jak cię słucham, to naprawdę myślę, że jesteś
szują, jak się określiłeś- mówił z potępieniem. —Szują i ostatnim kretynem. Jak
nie Ulę to Paulinę będziesz krzywdził. Zresztą Ulę już skrzywdziłeś.
- Tak będzie lepiej Seba- wtrącił. —Zwłaszcza że
Ula wyznała mi miłość. Kocha mnie od długich lat, widzi we mnie księcia z bajki
i nie chcę jej rozczarować życiem nie z bajki.
-A ty swoje- rzekł zirytowany niedorzecznymi
wypowiedziami przyjaciela. —Powinieneś się raczej cieszyć, że cię kocha. Taka
miłość od dziecka jest szczera a twój tytuł hrabiowski i pozycja nie mają
znaczenia dla niej- przekonywał.
-Już postanowiłem. Ula będzie dla mnie tylko
znajomą.
-Jak chcesz- odparł, ale nie zamierzał
pozostawić tak sprawy i zamierzał zająć się tym jeszcze tego samego dnia.
Marek wkrótce pożegnał się i pojechał do domu, a
on skierował się swoim autem w stronę domu Wioletty. Miał bliżej od Uli to
dojechał chwilę po niej.
Droga zaś była wystarczająco długa,
aby zająć się myślami.
To była jednak ta ostatnia niedziela. I wszystko
skończyło się zanim się rozpoczęło. Za głupotę trzeba płacić Ula. I jak mam wierzyć w słowa wczorajszej wróżby.
Miłość jest blisko, marzenia się spełnią i jesteście sobie przeznaczeni. Słonik
szczęścia też mi nie przyniósł. A słowa cioci, że jeśli się czegoś naprawdę pragnie, jeśli się dąży do tego, to laur
zwycięstwa musi należeć do nas nie mają racji bytu. Chociaż Marek dziwnie
się ze mną kłócił. I jeszcze te Ulijanka. To jest takie pieszczotliwe.
Wizyta u Wioletty przyniosła jej trochę ulgi i nieoczekiwane
wydarzenia.
-Stało się coś Ulka? - zapytała, widząc
niewyraźną minę koleżanki.
-Wszystko się wydało Wiola- odparła. —W dodatku Marek
nie ode mnie się dowiedział tylko przypadkiem od Jakuba ich szofera. Na to wszystko przyszedł Pshemko i powiedział
Markowi, że wie, że ja to Ula. Później zaczęliśmy kłócić się, powiedział mi, że
jak dla niego to jestem za mało pokorna, a koniec powiedzieliśmy sobie cześć i
każde z nas poszło w inną stronę. To tak w skrócie.
-To kiepsko Ula- rzekła z przejęciem, gdy Ula
skończyła opowiadać przebieg spotkania z Markiem. —Może jednak ułoży się
jeszcze wszystko dobrze. Mężczyźni dłużej dorastają, może przemyśli, zatęskni-
pocieszała.
-No nie wiem Wiola- odparła dla odmiany z
pesymizmem. —Nie wyglądał na takiego, gdy się żegnaliśmy.
-Przecież zawsze byłaś optymistką, umiałaś
innych podnieść na duchu-argumentowała.
-Widocznie sama na siebie nie działam- wymruczała w odpowiedzi.
-Cześć dziewczyny. Miło obie was tu widzieć- usłyszały
znienacka miłe powitanie w wykonaniu Sebastiana.
-Kogo miło to miło- rzekła złośliwie Wioletta. — Twój przyjaciel Marek to łajdak, jakiego daleko szukać.
-Wiola nie ma sensu wyżywać się na Sebastianie-
wtrąciła Ula. —Nie jego wina, tylko moja.
-Sam wiem, że to łajdak i kretyn- odrzekł bez
urazy na zachowanie Kubasińskiej. —Był właśnie u mnie i opowiedział mi o
wydarzeniach z popołudnia. Po to też przyjechałem do ciebie. Ciebie Ula też dobrze tu widzieć.
-To już wiesz, że jestem Ula- zagadnęła cicho.
-Tak. Marek opowiedział mi pokrótce- odparł, nie
drążąc tematu, że wiedział znacznie prędzej. —Ale do rzeczy dziewczyny. Musimy
sprowadzić go na drogę rozsądku.
-A co można zrobić? - spytała pesymistycznie Ula.
— Wypić rozlanego mleka się nie da.
-Fakt nie da się, ale możemy co innego zrobić. Marek co prawda to mój najlepszy
przyjaciel i nie powinienem zdradzać go, ale nie mogę patrzeć, jak marnuje
swoje życie. On cię kocha, tylko ubzdurał sobie, że nie zasługuje na twoją miłość
i może cię tylko skrzywdzić, swoim stylem życia.
-Naprawdę tak powiedział? – pytała z wahaniem.
—Kocha i nie chce mnie skrzywdzić?
- Jak Boga kocham Ula- zarzekał. —Trzeba tylko wyperswadować mu z głowy jego głupie wyobrażenia.
Może jednak wróżba spełni się- pomyślała
z uśmiechem i optymizmem. Była mowa o tym, że mój ukochany boryka się z
uczuciami i muszę być cierpliwa. I będę.
U Wioletty długo nie zabawiła, bo miała takt i zostawiła
zakochanych samych. Zwłaszcza że wiedziała prędzej o wizycie Seby, Wiola
czekała na niego z utęsknieniem i nie widzieli się tydzień. Do domu zaś wracała
szczęśliwa, ale humor popsułby się jej, gdyby słyszała dalszy ciąg rozmowy.
-Cały Marek- westchnęła Wiola. —Słodko-gorzki.
-Tylko że nie powiedziałem całej prawdy przy Uli-
odparł jej poważnie. —Wszystko jest
bardziej skomplikowane i nie chciałem jej przytłaczać. Marek nie chce jej
skrzywdzić, bo nie chce zrezygnować ze swoich uciech. A najgorsze jest to że chce ożenić się z
Pauliną Febo. Ją jak mówi, będzie zdradzał bez skrupułów, a ona sama będzie
przymykać na to oczy. Febo na razie są na wyjeździe, ale wracają za tydzień i mamy
tydzień Wiola, aby wybić Markowi ożenek z nią. Powiedział mi, że zaraz po ich
powrocie zacznie umawiać się z Pauliną, a za niedługo oświadczy się jej.
-A jak oświadczy, to będzie koniec- odparła
posępnie. —I nawet jakby później mu się odmieniło, to będzie za późno na
cokolwiek.
-Dokładnie. Zerwane zaręczyny to skandal na całą
okolicę Wioluś. Nie jest nawet to do przyjęcia.
Marek tymczasem nieświadomy tego, co się dzieje
w domu Wioletty, wrócił do domu. Od lokaja Fabiana dowiedział się, że rodzice ciągle
są na zebraniu przed dożynkowym i wrócą za jakieś półgodziny, to wtedy poda
kolację. Korzystając zaś z wolnego czasu, poszedł do swojego pokoju po list od
Uli. Po pozostawionej rano na krześle marynarce śladu jednak nie było. Ozdobną
kopertę natomiast znalazł na swoim sekretarzyku.
Od 2- 14 lipca mam urlop i wyjeżdżam.
Czy coś uda mi się dodać przed wyjazdem, to nie wiem. Ale będę się starała.
Ja się nie zgadzam na takie zakończenie tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńMarek jest jakiś nienormalny. Twierdzi, że kocha ale nie chce skończyć z tym swoim łajdaczeniem.
Mam tylko nadzieję, że Sebastian wraz z Violą przywołają go do porządku.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Owszem Seba i Wioletta zadziałają, dopisze również szczęście, a Markowi wróci rozum.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Ależ oni słodko się kłócą. Iskry lecą ze wszystkich stron. Zastanawiam się jak Marek będzie żył bez jej ciętego języka,bo to oprócz urody podobało się mu w Uli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Kama.
Będzie mu trudno i będzie tęsknił.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
A ja po raz pierwszy jestem rozczarowana Ulą. Zawsze taka dyskretna obnażyła się przed Markiem i wręcz odarła się ze swoich uczuć do niego. To wyglądało tak, jakby żebrała o jego miłość. To nie było fajne i postawiło go na pozycji dominanta i decydenta. To on ma zadecydować, co począć z uczuciami Uli i to właśnie robi. Tłumaczenie, że nie chce Uli skrzywdzić to pic na wodę fotomontaż. Takie mydlenie oczu, żeby nie wyjść na ostatniego łotra. Ani to dobre, ani szlachetne i ja na miejscu Uli uciekałabym od niego gdzie pieprz rośnie a nie karmiła się złudną nadzieją, że jak mu złość na nią przejdzie, to rzuci jej się w ramiona i będą żyli długo i szczęśliwie. Rysuje się za to duża szansa na małżeństwo Pauliny. Chciałabym, żeby okazała się o niebo mądrzejsza niż ocenia ją Marek i przewidziała, że wspólne z nim życie może się okazać dla niej pasmem porażek towarzyskich, bo łajdackie życie takiego męża nie utrzyma się długo w tajemnicy. Życzę jej by była mądra i mimo groźby staropanieństwa spuściła go na szczaw.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
PS.
Życzę udanego, słonecznego urlopu. :)
Człowiek myśli Pan Bóg kryśli jak to mówią i niektóre plany bohaterów runą. Do tego małe kłamstewka i intrygi też namieszają. A Ula jak to zakochana kobieta powiedziała to co myśli i czuje i daleka była aby to Marek decydował co dalej. Było to coś w rodzaju wytłumaczenia i wiele nadziei z tym wyznaniem nie wiązała. Przewidywała nawet, że może źle się skończyć. Marek zaś to fakt szlachetnie nie postępuje, ale tak myśli. Nie chce zmienić swojego życia i woli rozstać się z ukochaną niż ją skrzywdzić . Chociaż już i tak ją skrzywdził. Zły zaś za to że okłamywała go nie jest. Nawet bawi go jak napisałam w rozmowie z Sebą.
UsuńDzięki za życzenia. Może słońce pojawi się za tydzień.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Ech. Takiego obrotu akcji się nie spodziewałam. Ula w końcu wyznała swoje uczucia. Marek w końcu się dowiedział. Dobrzański chyba zwariował. Co to za pomysł? Fajnie że zrozumiał że Ula jest dla niego kimś więcej i że ją kocha. Ale ten pomysł z poślubieniem Pauli jest jeszcze gorszy. Moim zdaniem jeszcze bardziej takim czymś krzywdzi Ulę.
OdpowiedzUsuńMiłego wypoczynku ;)
Pozdrawiam :)
Zaskoczenie jakieś musiało być. A o Ulę możesz być spokojna, bo o planach ślubnych nie dowie się nigdy.
UsuńPozdrawiam miło.