niedziela, 24 czerwca 2018

Panicz Marek cz. 11


Mistrz cukiernictwa Pshemko miał to do siebie, że wszystkie nowości testował w mieście w jednej z ich cukierni.  Był też zazwyczaj obecny przy degustacjach, aby móc zobaczyć pierwsze reakcje klientów. Tym razem wybrał cukiernię Marcinek nieopodal parku spotkania Uli i Marka i gdy tylko Jakub powiedział mu o nich, to podszedł.


-Urszula mi z nieba spada- zaczął z radością i z daleka idąc parkową alejką. —Ula skosztuje i powie co myśli- dodał, podając jej wafelka z jakąś pianką i polewą.
-Znasz Ulę? – zapytał tymczasem Marek.
-Dlaczego cię to dziwi- odparł pytaniem. —Znam Urszulę od ponad dwudziestu lat.  Już jako dziecko próbowała moich nowości i zawsze trafiała z oceną. Nawet gdy nie umiała jeszcze dobrze mówić, to można było wywnioskować po minie, czy jej smakuje, czy nie.  A to są ciepłe lody Urszulo. Najpierw nazwałem je Fantazją dziecięcą, ale fantazje trudno byłoby dzieciakom zapamiętać, a słowo lody to zawsze respekt dla nich.
-I w sam raz na zapobieganie wszelkim anginom, katarom i bólom gardła- dodała Ula. 
- Urszula zawsze trafi w sedno sprawy- rzekł mistrz. —A Krzysiu chwaląc Urszulę słów na wiatr nie rzuca. Pomijając, to że razem z Heleną są zachwyceni tym, że się spotykacie. Po tych wszystkich kłopotach, jakie im przysporzyłeś Marek, to teraz sporą i miłą niespodziankę sprawiłeś rodzicom.
-Czyli ty i rodzice wiecie, że Ula to Janka? – wtrącił z wyrzutem.
-Coś mi napomknęli po tym, gdy widziałem was na paradzie i spytałem o was- tłumaczył unikowo. —Chciałem nawet wtedy dołączyć do was, ale staliście po drugiej stronie ulicy, a później rozpłynęliście się w tłumie. I muszę przyznać, że tworzycie bardzo ładną parę. Chociaż udawanie kogoś innego mądre nie było Urszulo.
-Teraz to i ja wiem- odparła smętnie. —Marek właśnie powiedział mi, że odwołuje nasze spotkania.
-A co mogę innego zrobić, skoro znajomość rozpoczęłaś od kłamstwa- w zamian mistrza odezwał się Marek.  Co mogę myśleć o takiej dziewczynie Ula? Tylko chyba to że poważnie mnie nie traktowała.  
- Pan uczciwy się znalazł- rzuciła mu w odpowiedzi. —Widzisz źdźbło w oku cudzym, a w swoim belki nie widzisz.  -Oszczędź sobie kazań, bo wystarczy, że mama mi je prawi- wtrącił gwałtownie.
- Nie dajesz nawet wytłumaczyć się, tylko od razu gniewem wybuchasz- kontynuowała, nie zważając na jego słowa. — Zachowujesz się, jakbym Bóg wie, co zrobiła. Jakbym wymordowała ci rodzinę albo byłabym zakałą rodziny. A ludzie robią znacznie gorsze rzeczy niż udawanie. Sam uczciwy wobec mnie też nie jesteś. Mydlisz mi oczy czułymi słówkami, a prowadzisz życie hulaszcze i rozpustnika. W dodatku upatrzyłeś sobie mnie na kandydatkę na żonę, a małżeństwo i miłość traktujesz jak, jakiś dopust boży.
-Z taką żoną jak ty to na pewno miałbym tylko to Ulijanko – wyraził się złośliwie. — Skaranie boskie i nic więcej. Daleko ci do pokory i posłuszeństwa żony. Do tego, co powinna posiadać żona. Zadziorna żona nie jest nikomu potrzebna. I nie pasujemy do siebie charakterami w żadnym punkcie.
- Przynajmniej teraz dokładnie wiem, na czym stoję i co myślisz- prychnęła w odpowiedzi. —I nie myśl sobie, że jestem jakąś desperatką i będę sobie włosy z głowy wyrywać po stracie panicza Marka. Nie jesteś jedyną dobrą partią na męża w moim otoczeniu. Nie wiem nawet, czy chciałabym kogoś za męża z takimi poglądami. Pokora i posłuszeństwo żony wobec męża to daleka przeszłość. Zatrzymałeś się na poprzednim wieku w poglądach. I może dobrze się stało, jak się stało, bo nie wiem czy byłabym zdolna żyć, z kimś kto mówił, że cię kocha, a ja nie byłabym pewna czy mówi prawdę, czy kłamie.
-Nawet z kłótnią wam do twarzy- odezwał się Pshemko, gdy skończyła swój monolog. — Kto się czubi, ten się lubi. Wiecie o tym? A ty Mareczku mógłbyś do sprawy podejść bardziej pojednawczo i bez emocji. Nerwy nic tu nie pomogą.
- Tam idzie jakaś grupa dzieci, to może wujek zajmie się nimi i poczęstuje lodami, a nas zostawisz samych i da nam porozmawiać na osobności – odparł mu, pokazując kierunek na prawo. —My sobie usiądziemy i porozmawiamy jak dorośli.
-Pójdę, ale dla Urszuli to robię- odparł mu spokojnie.  —Zasługuje na rozmowę i wytłumaczenie.  Pamiętaj tylko, nie daj ponieść się emocjom Marek. Emocje to zły doradca.
-Wygląda na to, że wszyscy cię znają Ula- rzekł, jak tylko mistrz odszedł we wskazanym kierunku, a oni usiedli na ławce. —Rodzice, Pshemko, Jakub. Wiedzą, że Ula i Janka to ta sama osoba, tylko nie ja.  Wiolettę również wplatałaś w te swoje kłamstewka- dodał ze wzburzeniem. —Nie powiedziałaś prawdy nawet wtedy, gdy przypadkiem rozmawialiśmy na temat Uli Cieplak.
 -Zrobiłam tak, bo od dawna cię kocham- zaczęła momentalnie wyjaśniać. —Zakochałam się w tobie, jak miałam trzynaście lat i przez te dziesięć lat byłeś dla mnie księciem z bajki. Kochałam cię pomimo tego, że nie widzieliśmy się przez dekadę i tylko czasami coś słyszałam o tobie od rodziców.  I to dla ciebie, żeby zobaczyć cię ponownie, zgodziłam się pomóc na przyjęciu. Jadąc tam, wiele nawet nie planowałam. Tylko to że zobaczę cię i może będzie okazja porozmawiać jako Ula i Marek.  Wszystko potoczyło się jednak inaczej.  Nie poznałeś mnie i nie było okazji do przypomnienia o istnieniu Uli Cieplak.  Później, gdy zainteresowałeś się mną, to poczułam jednocześnie szczęście i rozczarowanie, bo nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie po latach.  Pomyliłeś mnie z Rozalią, zacząłeś obściskiwać i całować. Wszystko się tak szybko działo, że nie myślałam rozsądnie i powiedziałam, że jestem Janka. Miałam być Janką tylko chwilowo na samo przyjęcie, bo nie przypuszczałam, że jeszcze tego samego popołudnia zaproponujesz spotkanie. Dalej było tak, jak już ci mówiłam.  Zostałam Janką, bo doszłam do wniosku, że zainteresujesz się mną na dłużej, gdy będę prostą dziewczyną. Chciałam, żebyś poznał mnie lepie, poczuł coś, a później dopiero powiedzieć prawdę.
- To dziwny sposób znalazłaś sobie na zdobywanie moich uczuć Ulijanko- odparł po chwili ciszy, spowodowanej całą wypowiedzią i wyznaniem. —Nikt nie nauczył cię, że najlepiej być sobą.
-Nauczył. Tak jak tego to że kłamstwo ma krótkie nogi i opierając się na nim, daleko nie zajdę. Teraz wiem, jak było głupie i nieetyczne było moje postępowanie. Mam tylko nadzieję, że dasz mi szansę naprawić błędy. Jeśli nie od razu to kiedyś tam- mówiła, patrząc na niego błagalnie.  
-Kiedyś to dobre określenie- wtrącił.  —Nie wiem tylko, jak będzie wyglądać nasza znajomość.
-Rozumiem i dzięki, że nie skreśliłeś mnie na zawsze- odparła nieco pocieszona.
-Teraz lepiej będzie, jak się rozejdziemy Ula- dodał bez jakichkolwiek uczuć —Powiedzieliśmy sobie wszystko i nie ma sensu dłużej przedłużać spotkania.
-Masz rację Marek. Nie ma sensu- powtórzyła ponuro.

Po rozstaniu poszli w dwie przeciwne strony. Ula wsiadła w tramwaj i pojechała do Wioletty, Marek zaś pojechał motorem dwie ulice dalej na ulicę Młyńską do Sebastiana.


-Masz za przyjaciela ostatniego szuję, manipulanta, człowieka bez honoru i zasad Seba- rzekł w ramach przywitania.
-Ciebie też miło widzieć po tygodniu mojej nieobecności- odparł mu ironicznie. —To, co się stało, że się tak ostro oceniłeś?
-Skończyłem właśnie swój związek z Janką- odparł, nalewając sobie koniak z barku Sebastiana. —To znaczy z Ulą, bo Janka to tak naprawdę Ula Cieplak. Wymyśliła sobie tylko swoją tożsamość. Możesz sobie to wyobrazić? - zapytał, ale nie dał szansy odpowiedzieć. —W dodatku rodzice i Pshemko wiedzieli o całej tej maskaradzie.
-Fakt głupia sprawa- stwierdził, nie przyznając się, że i on znał prawdę od początku. —A nie mogłeś potraktować tego jej udawania jako dobry żart? -zapytał, zakładając z góry, że to był powód ich rozstania.  —Jak byliśmy w Londynie, to nie takie kawały wywijaliśmy i było dobrze. A wam się tak dobrze układało.
-Tylko że ja nie rozstałem się z nią, dlatego że udawała Jankę, ale dlatego że zakochałem się w niej i nie chcę jej skrzywdzić- oznajmił nieoczekiwanie. —Nie nadaję się do związku w miłości. Sam wiesz, jak żyje.  Mam kochanki, chodzę do klubu i nie chcę rezygnować z Sonii, Rozalii i innych przyjemności. Od dobrych piętnastu lat tak żyję i nie zmienię się z dnia na dzień. Nie chcę też, żeby Ula z tego powodu cierpiała. Wykorzystałem tylko fakt jej udawania jako pretekst do rozstania.
- Czy ja dobrze rozumiem Marek? - zapytał niepewnie i oburzeniem. — Zostawiłeś Ulę nie dlatego że okłamywała cię przez trzy tygodnie, ale dlatego że zakochałeś się w niej i nie chcesz jej skrzywdzić.  
-Inaczej tego nie da się zrozumieć Seba. Nie potrafię być wierny jednej kobiecie i nie chcę, żeby cierpiała wiedząc, że mam kochanki. A te całe jej udawanie jest nawet zabawne- dodał z uśmiechem.
-Nie wierzę w to słyszę- mówił, kręcą głową. —A najgorsze w tym wszystkim nie jest to, że zostawiłeś Ulę, ale sposób, w jaki to zrobiłeś. Nie masz honoru Marek. Wpędziłeś Ulę w poczucie winy, że to przez jej kłamstwa rzuciłeś ją.
- Wiem i nie chciałem, żeby tak wyszło. Chciałem powiedzieć jej, że między nami się nie uda, ale pojawił się Jakub i oświecił mnie, że Janka to Ula i tego się trzymałem. Później jeszcze zaczęliśmy się kłócić i powiedziałem jej, że jak dla mnie jest za bardzo zadziorna i ma za mało pokory. Może teraz kiedy zachowałem się tak okrutnie, to znajdzie innego i zakocha się w nim. Kogoś, kto będzie jej wierny Seba.
- Większych bredni nie słyszałem Marek- zbeształ go.  —A co ty teraz zrobisz? Kiedyś powinieneś się ożenić.
-Może ożenię się z Pauliną i będę żył dalej, jak żyję. Jej nie będzie przeszkadzało, że mam kochanki, a ja nie będę czuł się winny zdradzając ją ani nie będę miał skrupułów. Najważniejsza będzie tylko dyskrecja, a to umiem dochować. Dla innych też będziemy uchodzić za szczęśliwych małżonków.
-Serio nie mówisz-? – zapytał, choć odpowiedzi mógł być pewny. —Robisz głupstwo stulecia.
-Mówię- odparł zdecydowanie. —Za tydzień wracają z wyjazdu, to zacznę spotykać się z nią, a za parę tygodni się oświadczę. Paula jest załamana, że jest ostatnią panną w okolicy w swoim wieku, to przysługę jej tylko wyświadczę i na moje romanse będzie przymykać oczy.
-Jak cię słucham, to naprawdę myślę, że jesteś szują, jak się określiłeś- mówił z potępieniem. —Szują i ostatnim kretynem. Jak nie Ulę to Paulinę będziesz krzywdził. Zresztą Ulę już skrzywdziłeś.
- Tak będzie lepiej Seba- wtrącił. —Zwłaszcza że Ula wyznała mi miłość. Kocha mnie od długich lat, widzi we mnie księcia z bajki i nie chcę jej rozczarować życiem nie z bajki.
-A ty swoje- rzekł zirytowany niedorzecznymi wypowiedziami przyjaciela. —Powinieneś się raczej cieszyć, że cię kocha. Taka miłość od dziecka jest szczera a twój tytuł hrabiowski i pozycja nie mają znaczenia dla niej- przekonywał.
-Już postanowiłem. Ula będzie dla mnie tylko znajomą.
-Jak chcesz- odparł, ale nie zamierzał pozostawić tak sprawy i zamierzał zająć się tym jeszcze tego samego dnia.
Marek wkrótce pożegnał się i pojechał do domu, a on skierował się swoim autem w stronę domu Wioletty. Miał bliżej od Uli to dojechał chwilę po niej.

 Ula po rozstaniu z Markiem wsiadła w tramwaj i Alejami Jerozolimskimi podążyła do Wioletty. 


Droga zaś była wystarczająco długa, aby zająć się myślami.
To była jednak ta ostatnia niedziela. I wszystko skończyło się zanim się rozpoczęło. Za głupotę trzeba płacić Ula.  I jak mam wierzyć w słowa wczorajszej wróżby. Miłość jest blisko, marzenia się spełnią i jesteście sobie przeznaczeni. Słonik szczęścia też mi nie przyniósł. A słowa cioci, że jeśli się czegoś naprawdę pragnie, jeśli się dąży do tego, to laur zwycięstwa musi należeć do nas nie mają racji bytu. Chociaż Marek dziwnie się ze mną kłócił. I jeszcze te Ulijanka. To jest takie pieszczotliwe.

Wizyta u Wioletty przyniosła jej trochę ulgi i nieoczekiwane wydarzenia.
-Stało się coś Ulka? - zapytała, widząc niewyraźną minę koleżanki.
-Wszystko się wydało Wiola- odparła. —W dodatku Marek nie ode mnie się dowiedział tylko przypadkiem od Jakuba ich szofera.  Na to wszystko przyszedł Pshemko i powiedział Markowi, że wie, że ja to Ula. Później zaczęliśmy kłócić się, powiedział mi, że jak dla niego to jestem za mało pokorna, a koniec powiedzieliśmy sobie cześć i każde z nas poszło w inną stronę. To tak w skrócie.
-To kiepsko Ula- rzekła z przejęciem, gdy Ula skończyła opowiadać przebieg spotkania z Markiem. —Może jednak ułoży się jeszcze wszystko dobrze. Mężczyźni dłużej dorastają, może przemyśli, zatęskni- pocieszała.
-No nie wiem Wiola- odparła dla odmiany z pesymizmem. —Nie wyglądał na takiego, gdy się żegnaliśmy.
-Przecież zawsze byłaś optymistką, umiałaś innych podnieść na duchu-argumentowała.
-Widocznie sama na siebie nie działam- wymruczała w odpowiedzi.
-Cześć dziewczyny. Miło obie was tu widzieć- usłyszały znienacka miłe powitanie w wykonaniu Sebastiana.
-Kogo miło to miło- rzekła złośliwie Wioletta. — Twój przyjaciel Marek to łajdak, jakiego daleko szukać.
-Wiola nie ma sensu wyżywać się na Sebastianie- wtrąciła Ula. —Nie jego wina, tylko moja.
-Sam wiem, że to łajdak i kretyn- odrzekł bez urazy na zachowanie Kubasińskiej. —Był właśnie u mnie i opowiedział mi o wydarzeniach z popołudnia. Po to też przyjechałem do ciebie.  Ciebie Ula też dobrze tu widzieć.
-To już wiesz, że jestem Ula-  zagadnęła cicho.
-Tak. Marek opowiedział mi pokrótce- odparł, nie drążąc tematu, że wiedział znacznie prędzej. —Ale do rzeczy dziewczyny. Musimy sprowadzić go na drogę rozsądku.
-A co można zrobić? - spytała pesymistycznie Ula. — Wypić rozlanego mleka się nie da.
-Fakt nie da się, ale możemy co innego zrobić.  Marek co prawda to mój najlepszy przyjaciel i nie powinienem zdradzać go, ale nie mogę patrzeć, jak marnuje swoje życie. On cię kocha, tylko ubzdurał sobie, że nie zasługuje na twoją miłość i może cię tylko skrzywdzić, swoim stylem życia.  
-Naprawdę tak powiedział? – pytała z wahaniem. —Kocha i nie chce mnie skrzywdzić?
- Jak Boga kocham Ula- zarzekał. —Trzeba tylko wyperswadować mu z głowy jego głupie wyobrażenia. 
Może jednak wróżba spełni się- pomyślała z uśmiechem i optymizmem. Była mowa o tym, że mój ukochany boryka się z uczuciami i muszę być cierpliwa. I będę.

U Wioletty długo nie zabawiła, bo miała takt i zostawiła zakochanych samych. Zwłaszcza że wiedziała prędzej o wizycie Seby, Wiola czekała na niego z utęsknieniem i nie widzieli się tydzień. Do domu zaś wracała szczęśliwa, ale humor popsułby się jej, gdyby słyszała dalszy ciąg rozmowy.
-Cały Marek- westchnęła Wiola. —Słodko-gorzki.
-Tylko że nie powiedziałem całej prawdy przy Uli- odparł jej poważnie.  —Wszystko jest bardziej skomplikowane i nie chciałem jej przytłaczać. Marek nie chce jej skrzywdzić, bo nie chce zrezygnować ze swoich uciech.  A najgorsze jest to że chce ożenić się z Pauliną Febo. Ją jak mówi, będzie zdradzał bez skrupułów, a ona sama będzie przymykać na to oczy. Febo na razie są na wyjeździe, ale wracają za tydzień i mamy tydzień Wiola, aby wybić Markowi ożenek z nią. Powiedział mi, że zaraz po ich powrocie zacznie umawiać się z Pauliną, a za niedługo oświadczy się jej.
-A jak oświadczy, to będzie koniec- odparła posępnie. —I nawet jakby później mu się odmieniło, to będzie za późno na cokolwiek.
-Dokładnie. Zerwane zaręczyny to skandal na całą okolicę Wioluś. Nie jest nawet to do przyjęcia.

Marek tymczasem nieświadomy tego, co się dzieje w domu Wioletty, wrócił do domu. Od lokaja Fabiana dowiedział się, że rodzice ciągle są na zebraniu przed dożynkowym i wrócą za jakieś półgodziny, to wtedy poda kolację. Korzystając zaś z wolnego czasu, poszedł do swojego pokoju po list od Uli. Po pozostawionej rano na krześle marynarce śladu jednak nie było. Ozdobną kopertę natomiast znalazł na swoim sekretarzyku.



Od 2- 14 lipca mam urlop i wyjeżdżam. Czy coś uda mi się dodać przed wyjazdem, to nie wiem. Ale będę się starała.

8 komentarzy:

  1. Ja się nie zgadzam na takie zakończenie tego rozdziału.
    Marek jest jakiś nienormalny. Twierdzi, że kocha ale nie chce skończyć z tym swoim łajdaczeniem.
    Mam tylko nadzieję, że Sebastian wraz z Violą przywołają go do porządku.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem Seba i Wioletta zadziałają, dopisze również szczęście, a Markowi wróci rozum.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Ależ oni słodko się kłócą. Iskry lecą ze wszystkich stron. Zastanawiam się jak Marek będzie żył bez jej ciętego języka,bo to oprócz urody podobało się mu w Uli.
    Pozdrawiam serdecznie. Kama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie mu trudno i będzie tęsknił.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. A ja po raz pierwszy jestem rozczarowana Ulą. Zawsze taka dyskretna obnażyła się przed Markiem i wręcz odarła się ze swoich uczuć do niego. To wyglądało tak, jakby żebrała o jego miłość. To nie było fajne i postawiło go na pozycji dominanta i decydenta. To on ma zadecydować, co począć z uczuciami Uli i to właśnie robi. Tłumaczenie, że nie chce Uli skrzywdzić to pic na wodę fotomontaż. Takie mydlenie oczu, żeby nie wyjść na ostatniego łotra. Ani to dobre, ani szlachetne i ja na miejscu Uli uciekałabym od niego gdzie pieprz rośnie a nie karmiła się złudną nadzieją, że jak mu złość na nią przejdzie, to rzuci jej się w ramiona i będą żyli długo i szczęśliwie. Rysuje się za to duża szansa na małżeństwo Pauliny. Chciałabym, żeby okazała się o niebo mądrzejsza niż ocenia ją Marek i przewidziała, że wspólne z nim życie może się okazać dla niej pasmem porażek towarzyskich, bo łajdackie życie takiego męża nie utrzyma się długo w tajemnicy. Życzę jej by była mądra i mimo groźby staropanieństwa spuściła go na szczaw.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    PS.
    Życzę udanego, słonecznego urlopu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek myśli Pan Bóg kryśli jak to mówią i niektóre plany bohaterów runą. Do tego małe kłamstewka i intrygi też namieszają. A Ula jak to zakochana kobieta powiedziała to co myśli i czuje i daleka była aby to Marek decydował co dalej. Było to coś w rodzaju wytłumaczenia i wiele nadziei z tym wyznaniem nie wiązała. Przewidywała nawet, że może źle się skończyć. Marek zaś to fakt szlachetnie nie postępuje, ale tak myśli. Nie chce zmienić swojego życia i woli rozstać się z ukochaną niż ją skrzywdzić . Chociaż już i tak ją skrzywdził. Zły zaś za to że okłamywała go nie jest. Nawet bawi go jak napisałam w rozmowie z Sebą.
      Dzięki za życzenia. Może słońce pojawi się za tydzień.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Ech. Takiego obrotu akcji się nie spodziewałam. Ula w końcu wyznała swoje uczucia. Marek w końcu się dowiedział. Dobrzański chyba zwariował. Co to za pomysł? Fajnie że zrozumiał że Ula jest dla niego kimś więcej i że ją kocha. Ale ten pomysł z poślubieniem Pauli jest jeszcze gorszy. Moim zdaniem jeszcze bardziej takim czymś krzywdzi Ulę.
    Miłego wypoczynku ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczenie jakieś musiało być. A o Ulę możesz być spokojna, bo o planach ślubnych nie dowie się nigdy.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń