1 Dziewczyna z klubu
Józef
Cieplak rzadko jeździł do Warszawy i jeśli już wyrywał się do stolicy to do
lekarza albo na zakupy. Tym razem w lipcowe popołudnie wraz z najmłodszą córką
Beatką wybrał się na wycieczkę na Bródno. Tam urodził się, dorastał i chciał
wrócić na chwilę do tych czasów. Zwłaszcza że po ślubie przeniósł się do żony
do Rysiowa, a po śmierci rodziców i wyprowadzce rodzeństwa nie miał tam nikogo
bliskiego i powodów do odwiedzin. Po pokazaniu córce czteropiętrowego bloku,
gdzie mieszkał, poszedł z nią na plac zabaw, gdzie często chodził bawić się z
kolegami. Na miejscu pod jednym z drzew zauważyła siwego mężczyznę siedzącego na
ławce i coś szkicującego. To zaś przypominało mu kolegę z podwórka Wieńka,
który często tam siadał i coś szkicował. Gdy podszedł, to rozpoznał, że to
Wieńczysława Wycior. Znał go również z prasy.
-Wieńek?
-zapytał mimo to.
-A kto
pyta? -zapytał zdziwiony, bo niewiele osób tak zwracało się do niego.
-Józek
Cieplak. Mieszkaliśmy razem w tamtym bloku- odparł, pokazując ręką blok z pięcioma klatkami. —Ja w klatce B a ty w D.
-Józek?
Józek Cieplak. Oczywiście, że pamiętam. Najlepsze bazy budowałeś na nasze
zabawy.
-I
zostałem stolarzem, jak przystało budowniczego podwórka.
-Kto to
tatusiu? -zapytała Beatka.
-Kolega z
podwórka Beatko. Pan Wieńczysław.
-Wieńczy
co? - zapytała Beatka.
-Pshemko
dziewczynko- wtrącił sam zainteresowany. —Tak do mnie teraz mówią. A co u
ciebie słychać Józek?
-Mieszkam
teraz w Rysiowie- odparł, siadając obok. —Razem z trójką dzieciaków. Oprócz tej
tutaj Beatki mam osiemnastoletniego syna Jasia i dwudziestopięcioletnią córkę
Ulę. Moja żona niestety, ale krótko po urodzeniu Betti zginęła we wypadku
samochodowym. A ja, jak to w moim wieku na zdrowiu podupadam. Miałem zawał i
czekam w kolejce na zabieg czyszczenia żył.
-Taki nasz wiek- odparł smutno. —Nikt młodszy się nie robi.
-Niestety.
Ale ty narzekać nie możesz. Sławny jesteś i w gazetach można o tobie poczytać i
zobaczyć. Dlatego też poznałem cię. Od zawsze siedziałeś w tym miejscu i szkicowałeś.
-I sentyment pozostał. A jak radzisz sobie z taką gromadką dzieci?
-pytał, patrząc na Betkę?
-Jakoś trzeba
sobie radzić. To głównie Ula zajmuje się domem. Jest dla rodzeństwa mamą i
siostrą. To moja chluba. Niedawno skończyła dwa kierunki na SGH. Zarządzanie i
marketing oraz ekonomię. Była najlepszą studentką. Tylko co z tego, że ma
papierki, skoro pracy nie może znaleźć. Chyba ze względu na urodę. Nosi
okulary, aparat na zębach, nie dba o makijaż, ubiór. Taka szara, spokojna myszka. Nie umie o siebie
zawalczyć.
-Rynek
pracy to dżungla i tylko najmocniejsi umieją poradzić sobie- mówił wymownie. —Wróć Józek. Twoja
córka szuka pracy? Ja potrzebuję akurat kogoś do pomocy w mojej pracowni.
-Tylko że
szyć umie tyle, co poprzerabia rzeczy po Magdzie.
-Do
szycia to ja mam krawcową Izabellę- wtrącił. —Ja potrzebuję kogoś, kto się zna
na ekonomii. Tak się złożyło, że muszę sam zająć się zaplanowaniem wydatków na
zimowy pokaz.
-Byłbym wdzięczny
za danie jej choćby szansy Wieńek -odparł z wyraźnym szczęściem w oczach.
-Pshemko-
rzekł z uwydatnieniem. —Możemy pojechać od razu do ciebie i porozmawiam z
córką.
Do
Rysiowa dojechali po godzinie, a w kuchni przywitała ich sama zainteresowana.
Józef dużo nie pomylił się co do córki, bo przy stole zastał przeciętną dziewczynę. Nie
zraziło go to jednak.
-Córuś to
pan Wie- zaczął, ale przerwał. — Pshemko. Kolega z lat dzieciństwa. Ma dla
ciebie propozycje pracy.
-Dokładnie.
Słyszałaś o firmie Febo Dobrzańscy?
-Tak.
Proszę usiąść. Kawy?
-Chętnie.
Jestem projektantem w tejże firmie- mówił, siadając za stołem. —Kiedyś kierował
nią Krzysztof Dobrzański i wszystko było uczciwe i proste. Teraz młodzi wzięli
firmę w swoje ręce. Konkretnie mówiąc, to Marek Dobrzański został na razie prezesem,
a Aleks Febo dyrektorem finansowym. I w tym cały szkopuł, bo nie umieją dogadać
się w żaden sposób. W dodatku jeden drugiemu utrudnia pracę w przygotowaniu
własnego kosztorysu na całą kolekcję. Aleks na przykład stał za podsunięciem Markowi
dobrej jakości tkaniny, ale bez akcyzy na Polskę i Marek w ostatniej chwil
zorientował się, że to bomba ze spóźnionym zapłonem. W odwecie Marek sprawdził,
to co sprowadził Febo. Próbki tkanin dostarczone mi były całkiem dobrej
jakości, ale Marek kierując się, jakimś instynktem pojechał na granice, tam sprawdził
tkaniny i okazało się, że to całkiem inna jakoś. W końcu powiedziałem im, że
znajdę jakiegoś ekonomistę, sprawdzę ich kosztorysy, to co proponują i wybiorę
z ekspertem. Najzabawniejsze jest to, że oficjalnie jeszcze nic nie ogłosiłem,
a już znaleźli się chętni do współpracy ze mną. Uważają chyba mnie za idiotę i że nie domyślę się, że
to ich ludzie. Ale to ta oficjalna
wersja Urszulo. Nieoficjalna to, to że sam zajmę się znalezieniem dobrych
dostawców i przygotuję kosztorys kolekcji. Do tego właśnie potrzebuję kogoś z
ekonomii. Umiałabyś podołać zadaniu w jednym i drugim.
-Pewnie
tak panie Przemysławie. Mieliśmy coś takiego na wykładach.
-W takim
razie zapraszam w poniedziałek do firmy F&D- odparł z zadowoleniem. —W
recepcji powołaj się na mnie. We wtorek jest pierwszy i dobry czas na
rozpoczęcie pracy. Tylko będziesz musiała uważać na Marka i Aleksa. Znając ich,
to Aleks będzie szpiegował, a Marek próbował rozkochać albo coś w tym stylu.
-Spokojnie.
Nie dam się szpiegować ani poderwać. Poza tym mam chłopaka od liceum.
-Co to za
chłopak- wtrącił Cieplak. —Od ponad pięciu lat siedzi w Gdyni.
-Łukasz studiuje
na akademii morskiej tato, jakbyś zapomniał.
-Marynarz
to nie jest dobry materiał na męża. Co port to dziecko- mruczał Cieplak.
2 Hańba
Swój
debiut na salonach Ula nie tak sobie wyobrażała. Pomijając, to że miał mieć
miejsce rok temu, to teraz ojciec tuż po balu szykował jej o dwadzieścia lat
starszego męża.
-Lekarz
to najlepsza partia, jaka może się trafić- mówił na jej protesty.
-Nie dla
mnie. I nie potrzebujemy ich pieniędzy. Z naszego młyna i piekarni pół Warszawy
je chleb, bułki i rogale.
-Nie
chodzi o pieniądze córciu tylko o prestiż. Byłabyś panią doktorową, mieszkała
w Warszawie w wielkim domu.
-Na wsi
jest mi dobrze. Lubię swoje łąki, las, konie- argumentowała.
Piotra Sosnowskiego
poznali ponad rok temu, gdy matka Uli rodziła swoje trzecie dziecko. Nastąpiły
wtedy komplikacje i to on zajął się pacjentką. Mama Uli niestety zmarła przy
porodzie pozostawiając przy życiu najmłodsze dziecko, a znajomość z lekarzem
pozostała. Z racji żałoby też Ula nie uczestniczyła w balu osiemnastolatek rok
temu jak jej dwie przyjaciółki Wioletta i Paulina. Obie również wspierały ją w
kłopocie. Głównie, dlatego że obie miały błogosławieństwa rodziców na swoje
związki.
-Ty masz
się najlepiej Wiola- mówiła Ula, gdy we trójkę spotkały się na przechadzce.
—Twój Cebulek jest akceptowany przez twoich rodziców.
-Mama
zawsze mówi, że przyszły zięć musi zgadzać się z matką panny w wierze, a z
ojcem w polityce. U mnie tak jest- odparła panna Kubasińska.
-Mój
Fabian ostatnio ma tylko u matki względy- odezwała się Paulina Febo. —Tato najchętniej
widziałby mnie u boku Marka Dobrzańskiego.
-A kto
to? -pytała Ula. —Nazwisko jakby było mi znajome.
-To
kolega Sebastiana ze szkół- wyjaśniła Wioletta. —Wrócił właśnie ze studiów w Anglii.
-I syn
nowych wspólników ojca przy okazji- dodała Febo. —Mają tkalnię pod Łodzią. Będą
u nas zresztą na balu.
-Słyszałam
Ula, jak plotkowali w służbówce o Sosnowskich, że niezbyt dobrze traktują
służbę- odezwała się ponownie Wioletta. —Ich synowa od starszego syna żaliła
się swojej pokojówce, a z naszą kucharką są kuzynkami, to wiem. Sama też nie ma
za wesoło. Oni wielkie państwo na niżej urodzonych statusem źle patrzą.
- I tylko
bogatych by leczył- stwierdziła Febo. —Bardzo materialiści z nich. Ciągle im mało.
-Musiałabyś
znaleźć sposób na zniechęcenie go do siebie- dumała Wiola. —Mogłabyś na przykład
udawać, że zmysły ci się pomieszały.
-Tak
nagle Wiola? -pytała Ula.
-Zawsze
możesz powiedzieć, że z konia spadłaś- dodała Paulina. — Słyszałam o takim
wypadku z opowiadań babci. Trzeba byłoby ci tylko siniaków narobić tak dla
wiarygodności.
-I
myślicie, że udałoby mi się tak udawać? - pytała z wątpliwościami. —Piotr to lekarz.
-Jest
jeszcze inny sposób. Czytałam w jednej z książek Ula. Tylko jest to niemoralne -mówiła
Wiola. —Musiałabyś się zhańbić albo udawać, że się tak stało.
-To już
chyba wolę ten pierwszy sposób dziewczyny. Nie chciałabym być wytykana palcami
jak Władka i Agnieszka.
-Władkę,
to Adam upił i uwiódł. Panna z posagiem to niezły kąsek- rzuciła wymownie
Paulina.
-Fakt,
ale swoje przeszła.
-To, co Ulka? Narwany konik? -ni pytała, ni stwierdziła Wiola.
-Tak.
Może się uda, chociaż na jakiś czas zniechęcić Sosnowskiego. Tylko po balu. Mam
sukienkę z odsłoniętymi ramionami i nie chcę z siniakami pokazywać się na zabawie.
W
kolejnych dniach Ula jeszcze bardziej przekonywała się, że Piotr to najgorsza
rzecz, jaka może ją spotkać. Od kucharki rodziny Kubasińskich bowiem dowiedziała
się, że kobiety w mniemaniu panów Sosnowskich są jak dzieci i głosu w ważnych sprawach
nie mają. Najlepiej też, aby nie umiały czytać, liczyć, rodziły tylko dzieci i dawały
przyjemność mężczyzną.
Czerwcowy
bal maskowy u Pauliny miał miejsce tydzień później i zgromadził sporo osób z
pobliskich majątków, tych odleglejszych, Warszawy i innych miast. Muzyka, dobre
jedzenie, ciepła czerwcowa noc powodowały też, że wszyscy goście bawili się
dobrze. Do północy Ula również bawiła się całkiem dobrze. Później natomiast
usłyszała, że jeszcze dzisiaj ojciec chce ogłosić jej zaręczyny z Piotrem. W
panice uciekła więc daleko za stodołę. Tam w blasku księżyca dojrzała
uciekającą ze stodoły panią Ludmiłę Kalinowską. Kobietę znała trochę i wiedziała,
że ma około czterdziestu lat i męża starszego od jej ojca, czyli około
sześćdziesięcioletniego. Jej uwadze nie
umknął również fakt, że pani Kalinowska uciekając, upuściła swoją maskę z balu.
Podniosła ją i poszła w stronę stodoły. Ciekawa była bowiem z kim zabawiała się
na sianie. Tam zastała młodego mężczyznę, który zapadał akurat w sen po
baraszkowaniu i wypitym alkoholu. Druga butelka leżała nietknięta obok. Długo
nie myśląc i dla swojej odwagi oraz argumentów dla ojca i innych, że ktoś musiał
spoić ją, upiła się połową wina, resztą pokropiła sukienkę i położyła obok
mężczyzny. Wiedziała też, że wkrótce zaczną jej szukać. Na to długo nie
musiała czekać, bo zanim koguty zaczęły piać, usłyszała, że ktoś się zbliża. Mężczyzna
leżący obok również się obudził.
-Co ja tu
robię? -pytała sennie. —Nie pamiętam nic. W głowie mi się
tak kręci.
-Kim pani
jest- odrzucił odpowiedzią mężczyzna leżący obok i w chwili, gdy w stodole
pojawił się jej ojciec w towarzystwie pana Febo i Sebastiana Olszańskiego.
- Nie
pamiętam nic. W głowie mi się tak kręci- powtórzyła głośno Ula. —Co ja tu
robię?
Obie historie sa ciekawe, bedziesz pisala je rownoczesnie, pozdrawiam. Karolina
OdpowiedzUsuńNie. Prędzej nie będzie jak w okolicach lata.Ta druga będzie również krótsza.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Kochana Ty jesteś niemożliwa dwie zapowiedzi jednocześnie przy dwójce maluchów.
OdpowiedzUsuńZ tego co zorientowałam się to pierwsza toczy się współcześnie, a druga chyba w czasie kiedy małżeństwa były aranżowane. W jednej Cieplakowie są jak w serialu biedni i pomocną dłoń wyciąga do nich Pshemko. A dwaj odwieczni rywale ciągnął firmę w dół. W drugiej rodzina Uli jest majętna i ma przyjaciółkę w samej Paulinie.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Gorąco pozdrawiam wieczorem.
Julita
Napisanie wiele czasu mi nie zabrało. Iga bawiła się na podwórku, Kamil spał na dworze a ja po ogarnięciu domu odpoczywałam na podwórku i mogłam wyskrobać wpis. Pisanie odpręża mnie po obowiązkach.
UsuńJak najbardziej czasy są różne. Do historycznych opowiadań mam jakiś sentyment. Paulina również nie może ciągle być zła tak jak Cieplaki biedni.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Obie zapowiedzi bardzo intrygujące. Czekam na ciag dalszy. Powodzenia 👍
OdpowiedzUsuńTak około wakacji może zacznę publikować.
UsuńJeszcze raz pozdrawiam.
Pierwsza zapowiedź jest dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Pshemko i Józef kolegami z jednego bloku? Tego chyba jeszcze nie było. I Ula ma zostać asystentką Pshemko do spraw ekonomicznych? Nigdy bym go o coś takiego nie posądzała, bo on jest artystą i raczej nie zajmuje się sprawami ekonomicznymi. Tu jest to niejako wymóg chwili i rozwiązanie sytuacji dwóch skonfliktowanych wspólników.
OdpowiedzUsuńDruga zapowiedź historii osadzonej chyba w dziewiętnastym wieku lub na początku dwudziestego. Ciekawy początek. Dwa świetne pomysły na opowiadania. Gratuluje i pozdrawiam. :)
Coraz trudniej wymyślić coś czego nie było. Ja zresztą też nie wiem czy był taki przypadek.Ale
UsuńCo do drugiej zapowiedzi to początek xx wieku , bo chcę zdjęciami z serialu Stulecie Winnych się podpierać.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Jakże ciekawe pomysły na opowiadania. Ciekawe jak się potoczy praca Uli w FD, czy równie podobnie jak serialu wszyscy będą ją wyśmiewać, ale myślę, że Przemko na to nie pozwoli.
OdpowiedzUsuńNatomiast historie osadzone w "pańskich" czasach jak to mówią,osobiście bardzo lubię. Na dodatek Ula nie jest w nim osobą z niższej klasy społecznej, ma przyjaciółki w osobie Pauliny i Violi i jest traktowana na równi z nimi. Dziewczyno, podziwiam Cię za umiejętność skupienia się na pisaniu i opieką nad dwójką dzieci. Dziękuję i pozdrawiam Agata
Ula będzie tu mniej więcej jak ze środka serialu i nikt nie będzie jej dokuczał.
OdpowiedzUsuńDo tych z zamierzchłych czasów mam też sentyment, bo można coś wymyślić całkiem nowego.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Aż miło poczytać takie super opowiadania
OdpowiedzUsuńCzy będą super, to się okaże za jakiś czas.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Świetna część, fajnie się czyta. Pamiętaj że kochamy niespodzianki:D może jakaś mini z okazji świąt? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego z okazji świąt Wielkanocnych ❤