sobota, 6 kwietnia 2019

Dwie zapowiedzi publikacji.


1 Dziewczyna z klubu

Józef Cieplak rzadko jeździł do Warszawy i jeśli już wyrywał się do stolicy to do lekarza albo na zakupy. Tym razem w lipcowe popołudnie wraz z najmłodszą córką Beatką wybrał się na wycieczkę na Bródno. Tam urodził się, dorastał i chciał wrócić na chwilę do tych czasów. Zwłaszcza że po ślubie przeniósł się do żony do Rysiowa, a po śmierci rodziców i wyprowadzce rodzeństwa nie miał tam nikogo bliskiego i powodów do odwiedzin. Po pokazaniu córce czteropiętrowego bloku, gdzie mieszkał, poszedł z nią na plac zabaw, gdzie często chodził bawić się z kolegami. Na miejscu pod jednym z drzew zauważyła siwego mężczyznę siedzącego na ławce i coś szkicującego. To zaś przypominało mu kolegę z podwórka Wieńka, który często tam siadał i coś szkicował. Gdy podszedł, to rozpoznał, że to Wieńczysława Wycior. Znał go również z prasy.
-Wieńek? -zapytał mimo to.
-A kto pyta? -zapytał zdziwiony, bo niewiele osób tak zwracało się do niego.
-Józek Cieplak. Mieszkaliśmy razem w tamtym bloku- odparł, pokazując ręką blok z pięcioma klatkami. —Ja w klatce B a ty w D.
-Józek? Józek Cieplak. Oczywiście, że pamiętam. Najlepsze bazy budowałeś na nasze zabawy.
-I zostałem stolarzem, jak przystało budowniczego podwórka.
-Kto to tatusiu? -zapytała Beatka.
-Kolega z podwórka Beatko. Pan Wieńczysław.
-Wieńczy co? - zapytała Beatka.
-Pshemko dziewczynko- wtrącił sam zainteresowany. —Tak do mnie teraz mówią. A co u ciebie słychać Józek?
-Mieszkam teraz w Rysiowie- odparł, siadając obok. —Razem z trójką dzieciaków. Oprócz tej tutaj Beatki mam osiemnastoletniego syna Jasia i dwudziestopięcioletnią córkę Ulę. Moja żona niestety, ale krótko po urodzeniu Betti zginęła we wypadku samochodowym. A ja, jak to w moim wieku na zdrowiu podupadam. Miałem zawał i czekam w kolejce na zabieg czyszczenia żył.
-Taki nasz wiek- odparł smutno. Nikt młodszy się nie robi.
-Niestety. Ale ty narzekać nie możesz. Sławny jesteś i w gazetach można o tobie poczytać i zobaczyć. Dlatego też poznałem cię. Od zawsze siedziałeś w tym miejscu i szkicowałeś. 
-I sentyment pozostał.  A jak radzisz sobie z taką gromadką dzieci? -pytał, patrząc na Betkę?
-Jakoś trzeba sobie radzić. To głównie Ula zajmuje się domem. Jest dla rodzeństwa mamą i siostrą. To moja chluba. Niedawno skończyła dwa kierunki na SGH. Zarządzanie i marketing oraz ekonomię. Była najlepszą studentką. Tylko co z tego, że ma papierki, skoro pracy nie może znaleźć. Chyba ze względu na urodę. Nosi okulary, aparat na zębach, nie dba o makijaż, ubiór. Taka szara, spokojna myszka. Nie umie o siebie zawalczyć.
-Rynek pracy to dżungla i tylko najmocniejsi umieją poradzić sobie- mówił wymownie. Wróć Józek. Twoja córka szuka pracy? Ja potrzebuję akurat kogoś do pomocy w mojej pracowni. 
-Tylko że szyć umie tyle, co poprzerabia rzeczy po Magdzie.
-Do szycia to ja mam krawcową Izabellę- wtrącił. —Ja potrzebuję kogoś, kto się zna na ekonomii. Tak się złożyło, że muszę sam zająć się zaplanowaniem wydatków na zimowy pokaz.
-Byłbym wdzięczny za danie jej choćby szansy Wieńek -odparł z wyraźnym szczęściem w oczach.
-Pshemko- rzekł z uwydatnieniem. —Możemy pojechać od razu do ciebie i porozmawiam z córką.
Do Rysiowa dojechali po godzinie, a w kuchni przywitała ich sama zainteresowana. Józef dużo nie pomylił się co do córki, bo przy stole zastał przeciętną dziewczynę. Nie zraziło go to jednak.
-Córuś to pan Wie- zaczął, ale przerwał. — Pshemko. Kolega z lat dzieciństwa. Ma dla ciebie propozycje pracy.
-Dokładnie. Słyszałaś o firmie Febo Dobrzańscy?
-Tak. Proszę usiąść. Kawy?
-Chętnie. Jestem projektantem w tejże firmie- mówił, siadając za stołem. —Kiedyś kierował nią Krzysztof Dobrzański i wszystko było uczciwe i proste. Teraz młodzi wzięli firmę w swoje ręce. Konkretnie mówiąc, to Marek Dobrzański został na razie prezesem, a Aleks Febo dyrektorem finansowym. I w tym cały szkopuł, bo nie umieją dogadać się w żaden sposób. W dodatku jeden drugiemu utrudnia pracę w przygotowaniu własnego kosztorysu na całą kolekcję. Aleks na przykład stał za podsunięciem Markowi dobrej jakości tkaniny, ale bez akcyzy na Polskę i Marek w ostatniej chwil zorientował się, że to bomba ze spóźnionym zapłonem. W odwecie Marek sprawdził, to co sprowadził Febo. Próbki tkanin dostarczone mi były całkiem dobrej jakości, ale Marek kierując się, jakimś instynktem pojechał na granice, tam sprawdził tkaniny i okazało się, że to całkiem inna jakoś. W końcu powiedziałem im, że znajdę jakiegoś ekonomistę, sprawdzę ich kosztorysy, to co proponują i wybiorę z ekspertem. Najzabawniejsze jest to, że oficjalnie jeszcze nic nie ogłosiłem, a już znaleźli się chętni do współpracy ze mną. Uważają chyba mnie za idiotę i że nie domyślę się, że to ich ludzie.  Ale to ta oficjalna wersja Urszulo. Nieoficjalna to, to że sam zajmę się znalezieniem dobrych dostawców i przygotuję kosztorys kolekcji. Do tego właśnie potrzebuję kogoś z ekonomii. Umiałabyś podołać zadaniu w jednym i drugim.
-Pewnie tak panie Przemysławie. Mieliśmy coś takiego na wykładach.
-W takim razie zapraszam w poniedziałek do firmy F&D- odparł z zadowoleniem. —W recepcji powołaj się na mnie. We wtorek jest pierwszy i dobry czas na rozpoczęcie pracy. Tylko będziesz musiała uważać na Marka i Aleksa. Znając ich, to Aleks będzie szpiegował, a Marek próbował rozkochać albo coś w tym stylu.
-Spokojnie. Nie dam się szpiegować ani poderwać. Poza tym mam chłopaka od liceum.
-Co to za chłopak- wtrącił Cieplak. —Od ponad pięciu lat siedzi w Gdyni.
-Łukasz studiuje na akademii morskiej tato, jakbyś zapomniał.
-Marynarz to nie jest dobry materiał na męża. Co port to dziecko- mruczał Cieplak. 
 
 
        
         


2 Hańba
Swój debiut na salonach Ula nie tak sobie wyobrażała. Pomijając, to że miał mieć miejsce rok temu, to teraz ojciec tuż po balu szykował jej o dwadzieścia lat starszego męża.
-Lekarz to najlepsza partia, jaka może się trafić- mówił na jej protesty.
-Nie dla mnie. I nie potrzebujemy ich pieniędzy. Z naszego młyna i piekarni pół Warszawy je chleb, bułki i rogale.
-Nie chodzi o pieniądze córciu tylko o prestiż. Byłabyś panią doktorową, mieszkała w Warszawie w wielkim domu.
-Na wsi jest mi dobrze. Lubię swoje łąki, las, konie- argumentowała.
Piotra Sosnowskiego poznali ponad rok temu, gdy matka Uli rodziła swoje trzecie dziecko. Nastąpiły wtedy komplikacje i to on zajął się pacjentką. Mama Uli niestety zmarła przy porodzie pozostawiając przy życiu najmłodsze dziecko, a znajomość z lekarzem pozostała. Z racji żałoby też Ula nie uczestniczyła w balu osiemnastolatek rok temu jak jej dwie przyjaciółki Wioletta i Paulina. Obie również wspierały ją w kłopocie. Głównie, dlatego że obie miały błogosławieństwa rodziców na swoje związki.
-Ty masz się najlepiej Wiola- mówiła Ula, gdy we trójkę spotkały się na przechadzce. —Twój Cebulek jest akceptowany przez twoich rodziców.
-Mama zawsze mówi, że przyszły zięć musi zgadzać się z matką panny w wierze, a z ojcem w polityce. U mnie tak jest- odparła panna Kubasińska.
-Mój Fabian ostatnio ma tylko u matki względy- odezwała się Paulina Febo. —Tato najchętniej widziałby mnie u boku Marka Dobrzańskiego.
-A kto to? -pytała Ula. —Nazwisko jakby było mi znajome.
-To kolega Sebastiana ze szkół- wyjaśniła Wioletta. —Wrócił właśnie ze studiów w Anglii.
-I syn nowych wspólników ojca przy okazji- dodała Febo. —Mają tkalnię pod Łodzią. Będą u nas zresztą na balu.
-Słyszałam Ula, jak plotkowali w służbówce o Sosnowskich, że niezbyt dobrze traktują służbę- odezwała się ponownie Wioletta. —Ich synowa od starszego syna żaliła się swojej pokojówce, a z naszą kucharką są kuzynkami, to wiem. Sama też nie ma za wesoło. Oni wielkie państwo  na niżej urodzonych statusem źle patrzą.
- I tylko bogatych by leczył- stwierdziła Febo. —Bardzo materialiści z nich. Ciągle im mało.
-Musiałabyś znaleźć sposób na zniechęcenie go do siebie- dumała Wiola. —Mogłabyś na przykład udawać, że zmysły ci się pomieszały.
-Tak nagle Wiola? -pytała Ula.
-Zawsze możesz powiedzieć, że z konia spadłaś- dodała Paulina. — Słyszałam o takim wypadku z opowiadań babci. Trzeba byłoby ci tylko siniaków narobić tak dla wiarygodności.
-I myślicie, że udałoby mi się tak udawać? - pytała z wątpliwościami. Piotr to lekarz.
-Jest jeszcze inny sposób. Czytałam w jednej z książek Ula. Tylko jest to niemoralne -mówiła Wiola. —Musiałabyś się zhańbić albo udawać, że się tak stało.
-To już chyba wolę ten pierwszy sposób dziewczyny. Nie chciałabym być wytykana palcami jak Władka i Agnieszka.
-Władkę, to Adam upił i uwiódł. Panna z posagiem to niezły kąsek- rzuciła wymownie Paulina.
-Fakt, ale swoje przeszła.
-To, co Ulka? Narwany konik? -ni pytała, ni stwierdziła Wiola.
-Tak. Może się uda, chociaż na jakiś czas zniechęcić Sosnowskiego. Tylko po balu. Mam sukienkę z odsłoniętymi ramionami i nie chcę z siniakami pokazywać się na zabawie.
W kolejnych dniach Ula jeszcze bardziej przekonywała się, że Piotr to najgorsza rzecz, jaka może ją spotkać. Od kucharki rodziny Kubasińskich bowiem dowiedziała się, że kobiety w mniemaniu panów Sosnowskich są jak dzieci i głosu w ważnych sprawach nie mają. Najlepiej też, aby nie umiały czytać, liczyć, rodziły tylko dzieci i dawały przyjemność mężczyzną.

Czerwcowy bal maskowy u Pauliny miał miejsce tydzień później i zgromadził sporo osób z pobliskich majątków, tych odleglejszych, Warszawy i innych miast. Muzyka, dobre jedzenie, ciepła czerwcowa noc powodowały też, że wszyscy goście bawili się dobrze. Do północy Ula również bawiła się całkiem dobrze. Później natomiast usłyszała, że jeszcze dzisiaj ojciec chce ogłosić jej zaręczyny z Piotrem. W panice uciekła więc daleko za stodołę. Tam w blasku księżyca dojrzała uciekającą ze stodoły panią Ludmiłę Kalinowską. Kobietę znała trochę i wiedziała, że ma około czterdziestu lat i męża starszego od jej ojca, czyli około sześćdziesięcioletniego.  Jej uwadze nie umknął również fakt, że pani Kalinowska uciekając, upuściła swoją maskę z balu. Podniosła ją i poszła w stronę stodoły. Ciekawa była bowiem z kim zabawiała się na sianie. Tam zastała młodego mężczyznę, który zapadał akurat w sen po baraszkowaniu i wypitym alkoholu. Druga butelka leżała nietknięta obok. Długo nie myśląc i dla swojej odwagi oraz argumentów dla ojca i innych, że ktoś musiał spoić ją, upiła się połową wina, resztą pokropiła sukienkę i położyła obok mężczyzny. Wiedziała też, że wkrótce zaczną jej szukać. Na to długo nie musiała czekać, bo zanim koguty zaczęły piać, usłyszała, że ktoś się zbliża. Mężczyzna leżący obok również się obudził.
-Co ja tu robię? -pytała sennie. —Nie pamiętam nic. W głowie mi się tak kręci.
-Kim pani jest- odrzucił odpowiedzią mężczyzna leżący obok i w chwili, gdy w stodole pojawił się jej ojciec w towarzystwie pana Febo i Sebastiana Olszańskiego.
- Nie pamiętam nic. W głowie mi się tak kręci- powtórzyła głośno Ula. —Co ja tu robię?

13 komentarzy:

  1. Obie historie sa ciekawe, bedziesz pisala je rownoczesnie, pozdrawiam. Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Prędzej nie będzie jak w okolicach lata.Ta druga będzie również krótsza.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Kochana Ty jesteś niemożliwa dwie zapowiedzi jednocześnie przy dwójce maluchów.
    Z tego co zorientowałam się to pierwsza toczy się współcześnie, a druga chyba w czasie kiedy małżeństwa były aranżowane. W jednej Cieplakowie są jak w serialu biedni i pomocną dłoń wyciąga do nich Pshemko. A dwaj odwieczni rywale ciągnął firmę w dół. W drugiej rodzina Uli jest majętna i ma przyjaciółkę w samej Paulinie.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Gorąco pozdrawiam wieczorem.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisanie wiele czasu mi nie zabrało. Iga bawiła się na podwórku, Kamil spał na dworze a ja po ogarnięciu domu odpoczywałam na podwórku i mogłam wyskrobać wpis. Pisanie odpręża mnie po obowiązkach.
      Jak najbardziej czasy są różne. Do historycznych opowiadań mam jakiś sentyment. Paulina również nie może ciągle być zła tak jak Cieplaki biedni.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Obie zapowiedzi bardzo intrygujące. Czekam na ciag dalszy. Powodzenia 👍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak około wakacji może zacznę publikować.
      Jeszcze raz pozdrawiam.

      Usuń
  4. Pierwsza zapowiedź jest dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Pshemko i Józef kolegami z jednego bloku? Tego chyba jeszcze nie było. I Ula ma zostać asystentką Pshemko do spraw ekonomicznych? Nigdy bym go o coś takiego nie posądzała, bo on jest artystą i raczej nie zajmuje się sprawami ekonomicznymi. Tu jest to niejako wymóg chwili i rozwiązanie sytuacji dwóch skonfliktowanych wspólników.
    Druga zapowiedź historii osadzonej chyba w dziewiętnastym wieku lub na początku dwudziestego. Ciekawy początek. Dwa świetne pomysły na opowiadania. Gratuluje i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz trudniej wymyślić coś czego nie było. Ja zresztą też nie wiem czy był taki przypadek.Ale
      Co do drugiej zapowiedzi to początek xx wieku , bo chcę zdjęciami z serialu Stulecie Winnych się podpierać.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  5. Jakże ciekawe pomysły na opowiadania. Ciekawe jak się potoczy praca Uli w FD, czy równie podobnie jak serialu wszyscy będą ją wyśmiewać, ale myślę, że Przemko na to nie pozwoli.
    Natomiast historie osadzone w "pańskich" czasach jak to mówią,osobiście bardzo lubię. Na dodatek Ula nie jest w nim osobą z niższej klasy społecznej, ma przyjaciółki w osobie Pauliny i Violi i jest traktowana na równi z nimi. Dziewczyno, podziwiam Cię za umiejętność skupienia się na pisaniu i opieką nad dwójką dzieci. Dziękuję i pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula będzie tu mniej więcej jak ze środka serialu i nikt nie będzie jej dokuczał.
    Do tych z zamierzchłych czasów mam też sentyment, bo można coś wymyślić całkiem nowego.
    Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż miło poczytać takie super opowiadania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy będą super, to się okaże za jakiś czas.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  8. Świetna część, fajnie się czyta. Pamiętaj że kochamy niespodzianki:D może jakaś mini z okazji świąt? Pozdrawiam


    Wszystkiego Najlepszego z okazji świąt Wielkanocnych ❤

    OdpowiedzUsuń