Po
pięciodniowym pobycie w szpitalu Marek wrócił do domu, a Ula tak jak obiecała
mu, wprowadziła się do niego. Dzień przed jego wyjściem zaś wszystko
przygotowała na jego powrót. Przewietrzyła pokoje, zaopatrzyła lodówkę i szafki
kuchenne w produkty spożywcze i sprzęty oraz z pomocą Maćka przewiozła swoje i
Piotrusia rzeczy. Ze szpitala natomiast odebrał go i przywiózł do domu
Sebastian.
-Ula
oddaję ci go z zaleceniami lekarza unikania stresu, odpowiedniego odżywiania i z dużą dawką wypoczynku-
oznajmił kadrowy.
-Obiecuję,
że do pracy wróci jak nowo narodzony Seba.
-Ula to
najlepsze ręce, w jakie mogę trafić- stwierdził i Marek. —Lepsze nawet od
lekarza.
-Musisz
tylko stosować się do tego, co ja mówię i lekarz- odparła mu Ula. —Dla własnego
dobra. Dobre odżywianie i wypoczynek to podstawa.
-To ja
spadam- wtrącił Olszański. —Ktoś musi
pracować, aby inni odpoczywali.
-Dobrze
jest w końcu być w domu z wami Ula- rzekł Marek, gdy Sebastian pożegnał się i
wyszedł.
-A ja postaram się na czas twojej
rekonwalescencji zrobić wszystko, aby było miło i mieszkało się nam dobrze.
-Na pewno
wszystko będzie się układać- odparł z radością na samą już myśl o przyszłości.
- To, co
Marek może na dobry początek odświeżysz się i położysz, a ja przygotuję obiad w tym czasie- ni stwierdziła, ni zapytała. —Czasami sam pobyt w szpitalu
jest bardziej męczący niż choroba.
-Ula nie musisz biegać od razu koło mnie. Wystarczy, jak odświeżę się i przebiorę.
-Ula nie musisz biegać od razu koło mnie. Wystarczy, jak odświeżę się i przebiorę.
- Ok. Nie
zamierzam być nadopiekuńcza- odparła ugodowo.
Niecałe pół
godziny później przebrany w biały podkoszulek i dżinsy pojawił się w kuchni. Usiadł
przy stole ze szklaneczką soku i z przyjemnością patrzył, jak Ula robi surówkę
i klopsiki. Widać też było, że ma opanowany rozkład kuchni.
-Jest
jedna sprawa Ula, którą muszę uregulować- zaczął z wahaniem. —Teraz wiem, jak
szybko życie mija i postanowiłem pozałatwiać ziemskie sprawy. Dokładnie mówiąc,
to zamierzam formalnie spisać testament. Dom jest i tak już twój, ale …
-Marek, nie
zamierzam tego słuchać- przerwała mu. —Nie pozwolę przenieść ci się na tamten świat.
-To tylko
mała przymiarka. Oprócz rodziców jesteście mi najbliżsi i chcę zabezpieczyć
was.
-Nie
musisz. Mam wykształcenie, ośrodek, gdzie mieszkać. Damy sobie radę.
-W to nie
wątpię, ale po co później po sądach się włóczyć.
-Nie
Marek. To, co mówisz jest niedorzeczne. I jeśli będziesz wracać do tematu, to
się wyprowadzę.
-Nie będę
Ula- odparł, postanawiając dać na razie spokój z testamentem. —Ty i Piotruś tu
jesteście dla mnie ważniejsi.
Przez
kolejny tydzień Marek był również na zwolnieniu lekarskim, a obowiązki prezesa
pełnił z domu. Seba przywiózł mu firmowego laptopa, dowoził potrzebne dokument,
a w nagłych sytuacjach Ula jeździła do firmy. Kolejną sprawą a na którą
nalegała Ula, było powołanie na stałe kierownika ośrodka Zacisze. Nim zaś
został Maciek, a jego miejsce jako asystenta Marka miała zajmować pomału Ula. Ich synek Piotruś miał już ponad cztery
miesiące, to mogli zabierać go czasami ze sobą do firmy. Wspólne mieszkanie
układało się im znakomicie i nigdy nie dochodziło do sprzeczek. Marek nie
wiedział, że może być tak spokojnie i miło. Z Pauliną nigdy nie było tak
rodzinnie i przyjemnie. Ula codziennie przygotowywała śniadania, obiady,
kolacje, pamiętała o jego lekach i wizytach u lekarza. Miał też zawsze
wyprasowane koszule, posprzątane i zrobione zakupy. Do tego popołudniami
chodzili na wspólne spacery i zajmowali się synkiem. W weekendy Marek starał
się jak najbardziej odciążać Ulę i przejmować część obowiązków. Na początku nie
wszystko wychodziło mu i czasami robił w innej kolejności, ale Ula tłumaczyła
mu i uczyła, co i jak. Tak więc po miesiącu wspólnego mieszkania opanował programy
pralki automatycznej, żelazka, sprzętów kuchennych. Do tego nauczył się sortować
pranie, prasowania koszul w odpowiedniej kolejności i robienie zakupów z
umiarem. Ze starego życia zostały mu zaś tylko spotkania z Sebastianem. Te na
porannym joggingu i czasami na wyjście do klubu 69. W tym drugim przypadku
tylko sposób spędzenia tam czasu się zmienił, bo wypili po piwie albo drinku i
wracali do swoich domów.
-Jak ja
ci się odwdzięczę za te wszystkie dobrodziejstwa Ula? -pytał przy kolacji po
jednym z takich wyjść.
-Ale za
co? Ty zwykłe obowiązki.
-Dla mnie
nie są to zwykłe obowiązki Ula. Robisz
więcej, niż musisz.
-Ty w
swoim czasie również zrobiłeś wiele. Przyjąłeś do pracy pomimo tego, że byłam
protegowaną Pauliny.
-Ale i szybko
zrozumiałem, jak bardzo jesteś mi oddana. Tym bardziej mi głupio, że nie byłem
uczciwy wobec ciebie, nie ufałem i że oskarżałem, że trzymasz z Pauliną.
-Było
minęło Marek- wtrąciła. —Nie warto wracać.
- Ale źle
się z tym czuję. Zarówno sprawą Pauliny, jak i później ośrodka i Maćka.
- A ja ci
już dawno temu wybaczyłam. Obie sprawy. Koniec kolacji Marek i zamykam temat.
Piotruś na pewno zaraz obudzi się, to trzeba go wykapać- zmieniła gładko temat. —Musimy
zmienić mu oliwkę. Na tę starą wypróbowaną. Po tych próbkach ma krostki i
zaczerwienioną skórę.
Dwa dni później w piątkowe popołudnie na Ulę czekała spora niespodzianka, bo, gdy wróciła ze spaceru z Piotrusiem na podjeździe dojrzała auto z kokardą.
-Nie ma sprawy.
Zdrowie i komfort Piotrusia najważniejsze- odparł, a w głowie zrodził się
pomysł na odwdzięczenie.
- Mógłbyś
w sobotę pojechać ze mną na większe zakupy, a później zawieźć je do Rysiowa? -zapytała, wyrywając go z myśli.
—Dzwoniłam dzisiaj do ojca i zaczyna brakować im sporo rzeczy.
-Pewnie
Ula- przytaknął bez protestu, a w głowie zrodził mu się drugi pomysł na wynagrodzenie się
Uli.
Jeszcze
tego samego dnia wieczorem Marek zajął się pierwszą ze spraw. Przejrzał kilka
miejsc i wybrał jedne, najbardziej interesujące go. Dzień później porozmawiał z
Wiolettą i zaproponował jej towarzyszenie Uli w wyjeździe do SPA z opcją dla
młodych mam. Od niej dowiedział się też, że Uli brakuje kontaktu z koleżankami,
zwykłych babskich rozmów i tym bardziej cieszył go pomysł wysłania na
wypoczynek. Wieczorem pozostało mu tylko przekonać Ulę.
-Ula wiem
już, jak mogę podziękować ci za zajmowanie się mną, Piotrusiem i domem-
zagadnął tajemniczo, gdy Ula zajmowała się przygotowaniem sałatki na kolację.
-A ja
mówiłam ci, że nie oczekuję odwdzięczenia- wymruczała pod nosem.
-Może
najpierw dowiesz się co to, a później zaczniesz marudzić- odparła, podając wydrukowany
z Internetu folder SPA. —Proponuję ci cztery dni w SPA z Piotrusiem i Wiolą do
towarzystwa. Znalazłem przyjemne miejsce z opcją dla młodych mam i niedaleko
Warszawy, bo w Józefowie. Przyda ci się odpoczynek i chwila relaksu.
-Czyli wyglądam
aż tak źle, że potrzebuję zmian? -pytała, próbując obejrzeć swoją sylwetkę.
-Nie to chciałem
powiedzieć Ula- wtrącił. —Wyglądasz świetnie. Tak jak mówiłem potrzebujesz tylko relaksu i odpoczynku. Pomyśl tylko basen, masaż relaksacyjny, ćwiczenia dla mam po porodzie. Nawet Wiola uważa, że to bardzo dobry pomysł i powiedziała, to zanim ja zaproponowałem jej towarzyszenie ci. Od niej wiem też, że brakuje ci towarzystwa innej kobiety i chwili odskoczni od obowiązków.
-Wiola mówi czasami, to co się chce usłyszeć Marek- rzuciła w odpowiedzi.
-A ty zachowujesz się, jak dziecko. Inna dziewczyna byłaby szczęśliwa móc wyjechać w takie miejsce. Zrób to, chociaż dla Piotrusia. Wypoczęta mama to coś, co jest mu potrzebne. Po takim wyjeździe będziesz miała również więcej energii do działania.
-To kiedy miałabym jechać?- pytała, przeglądając folder. —Piotruś ma w najbliższy czasie szczepienia. Nie chcę też, żeby się pochorował i wszystko przekładać.
-Spokojnie Ula. Pamiętam terminy i zarezerwowałem pierwszy wolny termin, który nie pokrywa się z wizytą u lekarza. Wyjazd byłby za dwa tygodnie od najbliższego poniedziałku.
-A ty poradzisz sobie beze mnie?- pytała jeszcze.
-Wiola mówi czasami, to co się chce usłyszeć Marek- rzuciła w odpowiedzi.
-A ty zachowujesz się, jak dziecko. Inna dziewczyna byłaby szczęśliwa móc wyjechać w takie miejsce. Zrób to, chociaż dla Piotrusia. Wypoczęta mama to coś, co jest mu potrzebne. Po takim wyjeździe będziesz miała również więcej energii do działania.
-To kiedy miałabym jechać?- pytała, przeglądając folder. —Piotruś ma w najbliższy czasie szczepienia. Nie chcę też, żeby się pochorował i wszystko przekładać.
-Spokojnie Ula. Pamiętam terminy i zarezerwowałem pierwszy wolny termin, który nie pokrywa się z wizytą u lekarza. Wyjazd byłby za dwa tygodnie od najbliższego poniedziałku.
-A ty poradzisz sobie beze mnie?- pytała jeszcze.
-Dzieckiem nie jestem i to tylko cztery dni.
-OK
Marek wyjadę. Zadowolony?
-Tak i to
bardzo mądra decyzja- odparł.
Dwa dni później w piątkowe popołudnie na Ulę czekała spora niespodzianka, bo, gdy wróciła ze spaceru z Piotrusiem na podjeździe dojrzała auto z kokardą.
-I jak ci
się podoba? - zagadnął z zadowoleniem Marek. —Mam nadzieję, że trafiłem z kolorem.
-To
znaczy, że to dla mnie? -spytała zaskoczona.
-Tak Ula. Przyda ci się samochód przy małym dziecku. Zwłaszcza że ja nie zawsze mam
wolny czas, żeby podwieźć cię gdzieś.
-Nie Marek. Nie mogę przyjąć takiego prezentu- zaprotestowała z miejsca. —Dopiero, co mi SPA zafundowałeś.
-Nie Marek. Nie mogę przyjąć takiego prezentu- zaprotestowała z miejsca. —Dopiero, co mi SPA zafundowałeś.
- Oczywiście,
że możesz. Ty dałaś i dajesz mi o wiele więcej.
-Marek tu chodzi o pieniądze. Zapominałeś, że mamy kredyty do spłacenia za ośrodek.
-Marek tu chodzi o pieniądze. Zapominałeś, że mamy kredyty do spłacenia za ośrodek.
-Miałem trochę zaskórniaków- wtrącił. —Nie odmawiaj Ula. Sama kiedyś przyznasz mi
rację. Masz prawo jazdy i o każdej porze będziesz mogła wyjechać sama, nie czekając na mnie.
-Może i
masz po części rację, ale wystarczyłoby mi coś tańszego, używanego i
mniejszego.
-Żeby
ciągle stało u mechanika. Poza tym bezpieczeństwo twoje i Piotrusia jest
najważniejsze i nie zamierzam oszczędzać na tym. Proszę Ula to dla ciebie- dodał,
podając kluczyki. —Od razu możesz spróbować, jak się siedzi za kierownicą i
przejechać się kawałek.
-Lepiej nie- odparła zdecydowanie. —Nie jeździłam ponad dwa lata. Zaliczę jeszcze jakąś stłuczkę.
-W takim razie zaczniesz powoli przyzwyczaja się do jeżdżenia. Jutro jedziemy do Rysiowa a pojutrze do pani Więcek (wychowawczyni Marka
obecnie przebywająca w domu pogodnej starości) to sobie na lokalnych drogach
przypomnisz. Tego nie zapomina się, jak jazdy na rowerze. Zawsze można
wykupić sobie lekcje u instruktora.
-Na
wszystko masz rozwiązanie, jak widzę. No dobrze Marek niech jest ten samochód,
ale będę starała się ci go spłacić.
-Czyli
podoba ci się? -zapytał, nie drążąc na razie tematu spłaty.
-Bardzo
mi się podoba i dziękuję- odparła, całując w policzek.
Pocałunek
Uli wywarł na nim wrażenie, bo nie było między nim od miesięcy takich czułości.
Czasami tylko obejmowali się, ale bardziej w kontekście przyjacielskim.
Tej nocy
Ula długo nie mogła zasnąć, bo ciągle rozmyślała o wydarzeniach z ostatnich dni
i niespodziankach Marka. Sama również chciała coś dla niego przygotować, ale
trudno było jej coś wymyślić, bo Marek miał wszystko i stać było na wszystko. Na
początku myślała o podarowaniu mu psa, bo jeszcze, gdy był z Pauliną, to wspominał, że chciałby mieć jakiegoś czworonoga. Problem tkwił tylko w Febo, bo nie zgadzała się, na trzymanie psa w domu, który by brudził, niszczył rzeczy i trzeba by było poświęcić mu zbyt wiele uwagi. Z tego ostatniego powodu też i ona zrezygnowała z tego pomysłu. W końcu przypomniało się jej, że w czasie
pobytu u niej w Rysiowie Marek podziwiał akwarium Jaśka i postanowiła
sprezentować mu zestaw kuli z filtrem, oświetleniem i dwiema złotymi rybkami. Drugą rzeczą, która spędzała jej sen z powiek,
była kwestia tego, kim jest dla Marka i co widzi w niej. Kobietę, matkę ich
dziecka, przyjaciółkę, czy kogoś z kim tylko mieszka. Po głębszej analizie i
ostatnich wydarzeniach doszła do wniosku, że chyba matką jego syna. Inaczej nie
mówiłby jej, że ona dała mu o wiele więcej. Odrębną rzeczą było to, że sama do
końca nie wiedziała, kim chciałaby być. Gdzieś tam w głębi serca było jej jednak
żal, że nie interesuje się nią jako kobietą.
Marek miał
podobne dylematy i zastanawiał się nad sprawą ich relacji i co widzi w nim Ula.
Faceta, ojca ich syna, przyjaciela czy współlokatora, którym zobowiązała się
zaopiekować. Sam również zastanawiał się, kim jest dla niego i kim miałaby być
w przyszłości. Tym bardziej że we wszystkim się sprawdzała i trudno było mu coś
wybrać. Była wspaniałą matką, z oddaniem zajmowała się domem i nim samym oraz
świetnie się im rozmawiało. Jako kobieta również robiła na nim wrażenie, ale
bał się cokolwiek zrobić w tym kierunku. Na pierwsze pytanie, jaką rolę odgrywa
w życiu Uli, mógł odpowiedzieć sobie już następnego dnia popołudniem, gdy
wrócił z pracy do domu. Wtedy właśnie w salonie dostrzegł nowy element.
-A to, co
to Ula? -spytał, spostrzegając kulę.
-Kupiłam
dla ciebie Marek- wyjaśniła z obawą. — Kiedyś, gdy byłeś w Rysiowie i oglądałeś
akwarium Jaśka, to mówiłeś, że chciałbyś mieć coś podobnego, a ja chciałam się
czymś zrewanżować za SPA i samochód. Nie wiedziałam tylko czym i wybór padł na
rybki. Zadzwoniłam więc po Jaśka, dałam mu pieniądze
i pojechał kupić, co trzeba. Później wszystko zainstalował i dał kilka
wskazówek. Na początku co prawda myślałam
o psie, bo można z nim pobawić się, ale mógłby to być zbyt wielki kłopot.
-Rybki są
OK Ula i dziękuję- wtrącił, podchodząc bliżej. —Pięknie to wygląda- doda,
pukając w szybę kuli. —Dwie rybki to w sumie mamy sześć życzeń.
-Ty masz, bo to twoje, złote rybki Marek- sprecyzowała.
-Podzielę
się Ula. A jedno życzenie już mam.
Chciałbym, żeby nic nie popsuło się między nami. Jest mi dobrze tu z
tobą.
-To masz
jak w banku- odparła klarownie. —Na razie nigdzie się nie wybieram i dalej będę
zajmować się tobą i Piotrusiem.
-Dziękuję
Ula. Poznanie ciebie i nasz syn to najlepsze rzeczy, jakie mnie spotkały- mówił
z głębi serca.
-I ja mam
za co ci dziękować. Piotruś to mój i twój skarb.
Wieczorek
kładąc się spać, oboje myśleli, że wiedzą, na czym stoją i za kogo uważają.
Ula była przekonana, że Marek uważa ją za matkę swojego syna, a Marek
utwierdził się w tym, że Ula widzi ich tylko we wspólnym mieszkaniu i
opiekowaniu się nim.
Całkiem
inne relacje i bardziej przejrzyste łączyły Paulinę i Bartka, bo
Dąbrowski dla Febo był tylko zastępczym ojcem Agnieszki, a ona dla niego
wygodnym i beztroskim życiem. Za swoją przysługę mógł mieszkać w luksusach, nie
płacić za nic, a po zarejestrowaniu dziecka i wpisaniu go jako ojca na jego
konto wpłynęła także spora kwota pieniężna. Z nich na razie wolał za dużo nie
korzystać i żyć głównie z faktu mieszkania pod jednym dachem z Febo. Przez dłuższy
czas odpowiadał mu również, taki układ, ale w końcu i on zaczął mieć dość
humorów Pauli, słuchania jej narzekań albo tego, jak kłóci się z opiekunkami
Agnieszki. Od uwolnienia się od napiętej atmosfery w domu pomógł mu awans w
pracy z ochroniarza na recepcjonistę. Z samej pracy w F&D z przezorności
bowiem nie zrezygnował i teraz chodził tam codziennie, a nie na dyżury i przez
większość dnia nie widywał Pauliny. Gdy zaś wracał do domu, to zazwyczaj jej
nie było. Sam również popołudnia najczęściej spędzał poza domem.
Z kolejnymi dniami i tygodniami sytuacja komplikowała się coraz bardziej, bo Paulina coraz częściej i na dłużej pozostawiała dom i dziecko pod pieczą Bartka i opiekunki i przepadała na całe dnie. Tak więc cała odpowiedzialność prawna za małą spadała na niego. Agnieszka w końcu była bardziej przyzwyczajona do obecności przybranego ojca niż matki. Febo w tym czasie zaś zajmowała się rozwojem nowej znajomości z właścicielem włoskiej restauracji. Matteo tak bogaty, jak Dobrzańscy nie był, ale ostatnie problemy finansowe, a związane z Aleksem, wziętym kredytem, zapłatą Dąbrowskiemu oraz jej drogim hobby polegającym na kupowaniu obrazów i antyków, zmusiły ją do znalezienia sobie sponsora na własne zachcianki.
Z kolejnymi dniami i tygodniami sytuacja komplikowała się coraz bardziej, bo Paulina coraz częściej i na dłużej pozostawiała dom i dziecko pod pieczą Bartka i opiekunki i przepadała na całe dnie. Tak więc cała odpowiedzialność prawna za małą spadała na niego. Agnieszka w końcu była bardziej przyzwyczajona do obecności przybranego ojca niż matki. Febo w tym czasie zaś zajmowała się rozwojem nowej znajomości z właścicielem włoskiej restauracji. Matteo tak bogaty, jak Dobrzańscy nie był, ale ostatnie problemy finansowe, a związane z Aleksem, wziętym kredytem, zapłatą Dąbrowskiemu oraz jej drogim hobby polegającym na kupowaniu obrazów i antyków, zmusiły ją do znalezienia sobie sponsora na własne zachcianki.
Och ta Ula i ten Marek chodzą koło siebie jak pies koło jeża. Dwoje dorosłych ludzi, a nie umieją wyjaśnić sobie takich kwestii jak kim są dla siebie samych. Sądzę, że gdyby nie to dziecko ich dawno by nie było.
OdpowiedzUsuńZachowanie Febo w ogóle mnie nie dziwi.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w majowy długi weekend.
Julita
Czasami tak bywa, że dorośli i wykształceni ludzie nie umieją porozmawiać i przypadek sprawia, że zaczynają działać. Jeden czyli choroba Marka już był ale oni najwyraźniej potrzebują mocniejszych emocji.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuje za wpis.
Świetna część. Życie pod jednym dachem Uli i Markowi wychodzi wspaniale. Ula z racji tego, że jest bardzo pracowita i opiekuńcza sprawdza się doskonale w roli pani domu, znakomitej matki i opiekunki Marka dbającej o jego dom i posiłki. To wszystko wygląda jak idylla, bo i Marek bardzo docenia starania Uli, bezustannie ją chwali i odwdzięcza się drogimi prezentami. Ktoś przyglądając się tej sielance z boku na pewno nie miałby wątpliwości, że są bardzo zgodną, nie kłócącą się parą. Tymczasem to tylko wierzchnia warstwa prawdziwych dylematów, które dotyczą ich obojga. Ula nadal nie wie kim jest dla Marka, a Marek, chociaż kocha ją i pragnie, by była dla niego prawdziwą partnerką też odnosi wrażenie, że Ula traktuje go bardziej jak przyjaciela a nie chłopaka. Jeśli nie porozmawiają ze sobą szczerze i nie dotkną sedna problemu, nie sądzę, żeby popchnęli sprawę do przodu. Po prostu zatrzymają się na tym etapie jak w tej chwili i postępów nie będzie. To wygląda trochę jak życie w zawieszeniu. Koniecznie muszą coś z tym zrobić. Może wyznać sobie, co tak naprawdę do siebie czują?
OdpowiedzUsuńPaulina wmanewrowała Bartka w ojcostwo. Oboje są po prostu naiwni i głupi. Bartek podpisał dokument z czystej chciwości a także sądząc, że będzie miał wygodne, bezproblemowe życie przy Paulinie, a ona sądziła, że jest tak bardzo cwana znajdując zastępczego tatusia dla swojej córki. Naprawdę żal mi małej, bo za chwilę okaże się, że będzie płakać na widok własnej matki nie wiedząc kim ona jest. Jak piszesz, bardziej oswojona jest z Bartkiem i opiekunkami niż z nią. Trudno się dziwić, skoro mamusia znika po całych dniach ciesząc się nową zdobyczą. Naprawdę żal mi tego dziecka, które ma małe szanse na doświadczenie matczynej miłości.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Nie mogło być inaczej we wspólnym mieszkaniu,skoro zawsze się rozumieli, mieli ze sobą tajemniczą nić porozumienia. Teraz, choć oboje gdzieś tam w głębi kochają się to i boją się stracić tego co jest. Po prostu wbili sobie coś w głowę i tego się trzymają. Będzie o tym w kolejnej części.
UsuńPaulina to typ kobiety dla której liczy się życie bez odpowiedzialności i w dobrobycie,a Agnieszka to kłopot który zaczął się wraz poznaniem przez Marka prawdy, że nie jest jego dzieckiem.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Witaj, Julita i Małgosia doskonale opisały to co i ja mogłabym powiedzieć po przeczytaniu tego rozdziału. Nie dobrze jak za dobrze. Oboje chcieliby a boją się. Marek podziwia Ulę za to jaką jest matką i zaradną kobietą, podoba mu się fizycznie ale nie wie jak jej to powiedzieć. Ula z kolei chciałaby być kimś więcej niż matką ich dziecka i ma żal, że Marek nie widzi w niej kobiety. Chyba jakiś przypadek musi spowodować, że odważą się wyznać swoje uczucia.
OdpowiedzUsuńPaulina wyzuta z wszelkich matczynych uczuć, samolubnie szuka nowego frajera. Oj, czarno to widzę. Pozdrawiam gorąco, Agata
Trochę będzie przypadku,trochę rozmów i trochę własnych przemyśleń. Reasumując będzie dobrze.
UsuńLosy Pauliny również widzę czarno, bo nie mam na nią pomysłu. Nie wiem czy gdzieś ją wysłać, ma wszystko stracić, czy ma wrócić na" łono rodziny."
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Uwielbiam tą parę sa świetnie dobrani
OdpowiedzUsuń