W drodze do Rysiowa Ula
jeszcze raz przeanalizowała przebieg rozmowy z 7, czyli Sebastianem i 8 z Markiem,
a którego to imię dowiedziała się od Wioletty. Gdzieś tam w środku zaczęła
nawet żałowała, że nie wybrała jednak 8, bo przecież, gdy z rozmawiała z nim,
to czuła adrenalinę. Chłopak z siódemką jak zaczęła myśleć, był zbyt idealny. Doszła
jednak do wniosku, że nie ma co żałować, bo i tak by jej na pewno ósemka nie
wybrał.
Marek tymczasem dowiedział
się trochę od Sebastiana o numerze trzynaście, czyli nie jakiej Uli. W drodze
powrotnej próbował również odtworzyć całą swoją rozmowę. Gdy dojechał już do
domu, to z ulgą stwierdził, że Paulina śpi. Wziął tylko prysznic i z myślami o
tym, jak może wyglądać Ula zasnął.
Następnego dnia rano
natomiast zajął się zapłatą rachunków przez Internet. Po zalogowaniu się na
wspólne konto z Febo odkrył, że w ostatnich dwóch tygodniach ich konto
uszczupliło się o trzydzieści tysięcy. Jej samej w domu już nie było to i nie
mógł zapytać, co stało się z pieniędzmi. Telefonicznie zaś sprawy nie chciał
załatwiać. Nieobecnością Pauliny nie przejmował się, bo mógł ze spokojem
szykować się na dwa spotkania oraz na wieczorną urodzinową kolację.
Uroczysta urodzinowa kolacja to był jej pomysł, chociaż do tej pory tego nie
praktykowali. Zwłaszcza że nie były to żadne okrągłe urodziny, tylko
trzydzieste trzecie.
Pierwsze randkowe spotkanie
Wioli i Marka miało mieć miejsce o trzynastej a kolejne, czyli Uli i Sebastiana
o piętnastej. Również na trzynastą Marek umówił się z drugą dziewczyną, która
go wybrała i on ją niejaką Moniką. Po wejściu do lokalu stwierdzili, że przy
stolikach siedzą dwie samotne blondynki. Po szybkich oględzinach Markowi żadna
się nie spodobała a Sebastianowi, który lubował się w blondynkach do gustu przypadła
dziewczyna ubrana w panterkę i uczesana w kok.
-Marek ta przy ścianie jest
boska. Ma wszystko, co powinna mieć kobieta.
-Czyli nogi do pasa i biust-
odparł.
Ona sama również dokonała
szybkiego wyboru i jeśli miałby to być któryś z nich Markiem, to stawiała na
blondyna. Sebastian również do niej podszedł.
-Cześć. Ty jesteś Wioletta? -
pytał z nadzieją.
-Tak. Marek ze Szybkiej
Randki?
-Dokładnie ja.
-Muszę przyznać, że jesteś
całkiem interesujący.
-Podzielam zdanie- mówił,
wpatrując się w dekolt.
W czasie ich spotkania dużo
się działo, bo Marek, który mógł widzieć ich stolik, spoglądał tam i widział
zadowolenie przyjaciela i słyszał ciągłą rozmowę. Inaczej sprawa miała się przy
ich stoliku, bo rozmowa z Moniką się nie kleiła. Pomimo to dziewczyna liczyła
na kolejne spotkanie, ale Marek zainteresowany nią nie był.
Dwie godziny później miało
miejsce drugie spotkanie. Z tą różnicą, że to oni musieli czekać na Ulę, bo
stała w korku. Usiedli przy barze i obserwując drzwi wejściowe, rozmawiali o swoich
pierwszych spotkaniach. Kilka samotnie wchodzących dziewczyn większego wrażenia
na nich nie zrobiło. Dopiero gdy
pojawiła się w nich brunetka, Markowi oczy zabłysły z wrażenia.
-To musi być ona Seba- rzekł
do przyjaciela.
-Też niezła. Moja Wiola
jednak lepsza.
-Chyba moja Seba.
Ula po wejściu rozejrzała się
po sali w poszukiwaniu samotnego pana, ale żaden nie był sam. W końcu jej uwagę
zwróciło dwóch panów przy barze. Jeden z nich z ciemnymi włosami przykuł jej większą
uwagę. Gdy zauważyła, że wstał ze stołka i idzie w jej stronę, to poczuła, że
serce zaczęło bić mocniej.
-Cześć. Ty jesteś Ula.
-Tak. Sebastian jak mniemam.
-We własnej osobie.
-Miło cię poznać Ula- mówił,
wpatrując się w jej błękitne oczy. —To, co zapraszam do stolika.
-A twój znajomy, czy tam
kolega?
-On już idzie do domu. Co dla ciebie? -zapytał, gdy
usiedli, a kelner podał im kartę dań. —Polecam owoce morza.
-Nie bardzo. Mam uczulenie na
ryby i owoce morza. Zamówię sobie coś z drobiu.
-Powiesz mi, co skłoniło tak
piękną dziewczynę do wzięcia udziału w Szybkiej Randce? -zapytał, gdy złożyli
zamówienie. —Wczoraj nie zdążyłem zapytać.
-Przypadek. Spóźniłam się na
autobus, przeczytałam ogłoszenie i się zapisałam. A ciebie?
-Ja postanowiłem poszukać
swojego szczęścia. Tak jak napisane jest
na plakacie.
-Jak tu się
nie uda, to zawsze możesz napisać do pan pozna panią -zagadnęła nieoczekiwanie. —Odzew będzie
gwarantowany. Sąsiadka napisała i codziennie dostaje kilkanaście listów.
Pomijając to, że z takich listów można sporo dowiedzieć się o autorze.
-Forma piękna i romantyczna,
ale wolę kontakt bezpośredni. Widać
przynajmniej czy ktoś się męczy rozmową, czy idzie jak z płatka -mówił,
nawiązując do ich rozmowy z wczoraj. —Przy pierwszym spotkaniu musi również zaiskrzyć.
-To znaczy, że nie jesteś z
tych, co patrzą na CPN albo ABC?
-To znaczy na, co? -zapytał
zaskoczony i próbując przetłumaczyć skróty.
-To znaczy, że na górną
partię ciała, powab lub tylną część i nogi oraz na atrakcyjną budowę ciała.
-W ogóle na to nie patrzę.
Tylko na uśmiech i oczy. Z nich można wiele wyczytać.
-Muszę powiedzieć
Sebastianie, że zaskoczyłeś mnie bardzo pozytywnie. A co wyczytałeś z moich
oczu i ust.
-Widać, że jesteś radosną,
szczerą, miłą i wrażliwą dziewczyną.
-Miłe- mówiła z uśmiechem. —Ale
jak zachodzi potrzeba, to umiem pokazać pazurki.
Wiem Ula -pomyślał.
Czas przy kawie a później na
spacerze mijał błyskawicznie i dwie godziny później, tuż po siedemnastej
odprowadzał Ulę na przystanek autobusowy.
-Miło spędziłem czas Ula
-zaczął. —Jesteś dokładnie taka jak z wczoraj.
Błyskotliwa i z ripostą- pomyślał.
Błyskotliwa i z ripostą- pomyślał.
-A ty trochę inny.
-Inny to znaczy co? -pytał z
niepokojem. —Jesteś rozczarowana.
-Nie o to chodzi Sebastian. Inaczej
rozmawiało mi się z tobą. Te inaczej nie
oznacza też, że gorzej. Po prostu trudno mi to wytłumaczyć.
-To dobrze, że o to chodzi. Bałem się, że się nudziłaś.
-Ani przez chwilę nie czułam się znudzona- wtrąciła. —Mój autobus jedzie -dodała usprawiedliwiająco.
-Zobaczymy się jeszcze? -zapytał
jeszcze z nadzieją.
-Pewnie, że możemy się
spotkać -odparła z pięknym szczery uśmiechem. —Mamy swoje numery telefonów.
O dziewiętnastej Marek
wstawił się w jednej z restauracji hotelu Westin, w której umówiony był na kolację
urodzinową. Spodziewał się zobaczyć tylko Paulinę i rodziców a okazało się, że
Febo zaprosiła około pięćdziesięciu osób, z czego połowy praktycznie nie znał
albo nie lubił.
-Co oni tu robią? -zapytał
cicho.
-Świętujemy twoje urodziny
Marco. Nie cieszysz się?
-Jestem po prostu zaskoczony-
mówił, rozglądając się po sali i szukając Sebastiana. —Brakuje chyba Sebastiana
-dodał.
-On by ci wszystko wygadał i
nie byłoby niespodzianki- odparła Febo.
Szybko też skojarzył fakty i
zrozumiał na, co poszło te trzydzieści tysięcy złotych. Tematu przy gościach
nie chciał podejmować, to postanowił, że porozmawia o tym z Pauliną na
osobności i po powrocie do domu. Kolejna sprawa, która była podejrzana dla
niego to prezent Pauliny w postaci drogiego zegarka marki Rolex. Znał się na
tych sprawach i przypuszczał, że kosztował około dziesięciu tysięcy i że sam
zapłacił za niego.
Po niecałej godzinie i po
przyjęciu wszystkich życzeń Marek wyszedł, aby zadzwonić do Sebastiana i
ściągnąć go tutaj. Paulina natomiast wyszła chwilę po nim. Zanim zdążył
zadzwonić, to przy windzie spotkał dawną znajomą ze szkoły z dzieckiem na
rękach.
-Daria Jędraszek? -zapytał niepewnie.
-Marek Dobrzański- odparła.
—Sporo lat się nie widzieliśmy.
-Tata, tata- odezwało się
tymczasem dziecko, pokazując palcem na Marka.
-Nauczył się mówić tata i
teraz tak mówi do wszystkich facetów. Jesteś nawet podobny do mojego męża-
wytłumaczyła. —A ty masz dzieci? Ja mam
jeszcze pięcioletnią córeczkę.
-Jeszcze nie. Nie mam nawet
żony.
-To na co czekasz. W tym roku
stuknie ci trzydzieści trzy lata.
-Dokładnie to dzisiaj mam
urodziny.
-To wszystkiego najlepszego
Marek- mówiła, cmokając w policzek. —Słyszałam, że ta twoja narzeczona jest
dość wybuchowa.
-Mówiąc łagodnie wybuchowa.
-Tata, tata- powtarzał tymczasem
malec, wyciągając do niego rączki i zanosząc się płaczem.
-Mogę go wziąć na ręce?
-zapytał, nie wiedząc, że Paulina idzie w jego stronę.
-Pewnie- odparła Daria,
podając mu dziecko. Z tą samą chwilą maluszek przestał płakać i przytulił się
do niego.
-Najwidoczniej za tatusiem
tęskniłeś szkrabie- mówił, całując w policzek.
-Tata- odezwał się ponownie z
zadowoleniem malec.
-Marek co to ma znaczyć-
wtrąciła Febo przez zęby, widząc całą sytuację z pocałunkiem i dzieckiem oraz
słysząc, co mówił Marek. —Co to za dziecko, dlaczego mówisz do niego, że za
tatusiem tęsknił i kim jest ta kobieta?
- Co tu dużo mówić Paula-
odparł, nie widząc sensu tłumaczenia teraz cokolwiek. —Wszystko jest przecież
jasne. To jest moja kochanka i moje dziecko.
-Jesteś bezczelny, a pani
jest zwykłą ladacznicą.
-Paula hamuj się- wtrącił
Marek. —Daria jest…
-Może i jestem ladacznicą,
ale przynajmniej niewybuchowa- weszła mu w słowo sama zainteresowana.
-W dodatku jest pani bezczelna.
-Paula Daria jest moją koleżanką
z liceum i ostatni raz widzieliśmy się na zjeździe klasowym z okazji piątej
rocznicy matury.
-I ja mam w te bajki uwierzyć -odparła,
odchodząc.
-Nie musiałaś odpowiadać jej-
rzekł do swojej znajomej. —Tylko cię obraziła.
-Nie musiałam, ale naszła
mnie taka dziwna ochota, aby jej dopiec. Tylko ty będziesz miał teraz problemy.
Mogłeś od razu jej wytłumaczyć, kim jestem.
-Jakoś dam sobie radę. Tyle
razy dawałem to i teraz dam.
Gdy już pożegnał się ze
znajomą, to zadzwonił po Sebastiana. Później, choć nie miała ochoty, to wrócił
do gości. Zanim dotarł do Sali, to
jeszcze na korytarzu natknął się na swoich rodziców. Po minie ojca mógł
przypuszczać, że Paulina zdążyła wyżalić się Dobrzańskim i że będzie musiał
tłumaczyć się przed nimi.
-Można wiedzieć co to za
dziecko, o którym mówi Paulinka? - pytał Krzysztof. —Nie zrozumieliśmy jej. Raz
mówi, że twoje później, że nie.
-To dziecko Darii Jędraszek
koleżanki z liceum. Spotkałem ją przypadkiem w korytarzu. Jej synek mówił do
mnie tata, bo jestem podobny do jej męża, a tak małe dziecko może pomylić
osoby.
-Tylko że ty mówiłeś do
niego, że za tatusiem tęsknił- nie ustępowała Febo.
-Z żartów. Gdybym miał
dziecko, to nie ukrywałbym je przed światem, tylko wszystkim ujawnił. Daria ma
w tym hotelu pokój, to możemy iść i spytać.
-Nie trzeba- odparła obrażona
Febo.
-No i sprawa się wyjaśniła-
mówiła Dobrzańska. —Teraz pogódźcie się
i wracajcie na salę. Goście czekają.
-Mam jeszcze z Pauliną do
pomówienie mamo- odparł rodzicielce.
-Zadowolona jesteś z siebie
Paulino? -pytał, gdy rodzice odeszli. —Zrobiłaś
awanturę w korytarzu, a teraz nagadałaś bzdur rodzicom.
-A co miałam myśleć, widząc
ciebie z dzieckiem, które mówi do ciebie tata.
-Pomyśleć rozsądnie.
-Znając twój tryb życia,
tylko jedno przychodzi na myśl. Na
szczęście nie jesteś tatusiem. Nie potrafiłabym zaakceptować twojego dziecka.
-Dziękuję, że mnie oświeciłaś.
Wiem przynajmniej, co myślisz o takiej ewentualnej sytuacji.
-Możemy porozmawiać później. Nasi
goście czekają.
-Nie, nie możemy. Paula nie
chodzi tylko o ten incydent z Darią, ale i o to z czyich pieniędzy zapłaciłaś
za to wszystko. Z naszego konta wyparowało trzydzieści tysięcy i teraz wiem na,
co poszło. Ten zegarek to również z tego, co ja zarobiłem? Nie zaprosiłaś nawet
Sebastiana.
-Gdy będziemy już po ślubie,
to również będziesz rozliczał mnie z każdego grosza- mówiła obrażonym tonem.
-Zrobię nawet więcej Paulino.
Podpiszesz mi intercyzę.
-Poważnie nie mówisz.
-Bardzo poważnie. Nic nie
wniosłaś do naszego związku i nic nie wyniesiesz.
-To lepiej będzie, jak w
ogóle nie będziemy brać ślubu.
-Bardzo proszę. Mnie na
ślubie nie zależy- odparł, odchodząc i pozostawiając zszokowaną Paulinę.
Po tych słowach poszła od
razu do Dobrzańskich, ale ci uznali, że to kolejna ich sprzeczka i tematu
rozmowy z synem nie podjęli. Paulina również zaczęła myśleć, że były to tylko
nieistotne słowa.
Półgodziny później na
urodzinach pojawił się Sebastian i Marek miał w końcu okazję z kim napić się i
porozmawiać.
-Seba ktoś kiedyś powiedział,
że jak mężczyzna kończy wiek chrystusowy, to jest gotowy do podejmowania
fundamentalnych decyzji i ja taką właśnie podjąłem. Zerwałem z Pauliną.
-Serio mówisz?
-A wyglądam, żebym żartował.
Nazbierało się jej dzisiaj. Choćby za to, że nie zaprosiła cię na moje
urodziny. Pomijając, że ja za to zapłaciłem i za zegarek jej prezent dla mnie.
-Cała Paula- zakpił. —A co na
to twoi rodzice? Wiedzą już.
-Widziałem, jak Paula rozmawiała
z rodzicami, ale nic nie mówili, to chyba uznali, że to tylko słowa. Tak samo
ona nie wracała do tematu. Ale jutro powiem jej to samo.
-Odważnie Marek- mówił z
respektem. —Może to jakiś znak, że właśnie poznałeś Ulę. A co było, jak odszedłem?
-Seba to było jak powrót do
lat liceum -mówił z błyskiem w oczach. —Wszystko takie lekkie i przyjemne. Ula ma ciągle cięty język. W sensie pozytywnym,
bo z celną ripostą. Nie to, co jadowity język Pauli. Boję się, tylko co będzie,
jak dowie się prawdy.
-Pewnie obie puszczą nas
kantem- podsumował Olszański.
Po północy, gdy goście
zaczęli rozchodzić się, to Marek zadzwonił po taksówkę i razem z Febo opuścili
hotel Westin i wrócił do domu.
-Idę spać do gościnnego-
rzekł jej tylko, gdy zamknął drzwi domu.
-Czy to jakaś demonstracja za
to, że powiedziałam, że ślubu możemy nie brać? -pytała wzburzona.
-Nie Paulino. Ja mówiłem bardzo poważnie. Nie ożenię się z
tobą. Jutro zaczniesz się pakować.
-Jeśli chodzi ci o te
pieniądze, to ci oddam- wysyczała.
-Oczywiście, że mi
oddasz. Co do grosza. A ślubu nie będzie z masy innych powodów.
-Ślub odbędzie się tak, jak
planowaliśmy- mówiła stanowczo. —Nie wystawisz mnie na pośmiewisko znajomych.
-Nie Paula- odparł spokojnie.
—Zdania nie zmienię. Dobranoc -pożegna się i zamknął w gościnnym pokoju.
Spać kładł się szczęśliwy, a
w śnie ciągle widział błękitne oczy Uli i jej uśmiech. Ranek natomiast
szczęśliwy nie był, bo tuż po dziewiątej w progu drzwi zastał swoich rodziców.
-Co was sprowadza do nas tak
wcześnie? -zapytał, gdy weszli do salonu.
-Tylko jedna rzecz -zaczął
Krzysztof. —Macie w końcu przestać obarczać nas swoimi problemami. Jeśli nie
umiecie żyć razem ani rozwiązywać problemów to może naprawdę będzie lepiej, jak
się rozstaniecie. Paula obudziła nas dzisiaj o siódmej, aby się wyżalić.
-Jak rozstańcie? -zapytała
Febo, która również pojawiła się w salonie. —Myślałam, że mi pomożecie.
-Już wystarczająco dużo wam
pomagaliśmy- odezwała się Helena. —Jesteście
wystarczająco duzi, aby samemu rozwiązywać problemy. Teraz wybaczcie, ale idziemy
na dziesiątą do kościoła.
-Słyszałaś, co powiedzieli
moi rodzice- rzekł, gdy zamknął za nimi drzwi. —Nie będą już twoimi
sprzymierzeńcami. Możesz iść się teraz pakować.
Mina panny Febo po słowach Dobrzańskich seniorów musi być bezcenna. Szkoda, że Marek już na początku nie przyznał się Uli jaka jest prawda. Co może rzeczywiście skutkować tym, że obie dziewczyny mogą więcej nie chcieć ich widzieć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam obie dziewczyny, a starszej udanego wypoczynku życzę.
Julita
Minę można sobie wyobrazić. To ta jak po raz pierwszy Paulina widzi piękną Ule. Co do Marka i Sebastiana to az tak źle nie będzie. Większe błędy się wybacza.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Świetna część. Jak ja lubię kiedy Marek jest taki stanowczy i spuszcza Paulę na szczaw. Informacja, że ślubu nie będzie zabrzmiała mi w uszach jak najpiękniejsza muzyka. Bardzo mile zaskoczyli mnie seniorzy. Nie dziwię się, że mają po dziurki w nosie jęczenia swojej niedoszłej synowej i sami doszli do jedynie słusznego wniosku, że ten ślub nie powinien się odbyć. A swoją drogą to niezłe ziółko z Paulinki. Nie ma to jak urządzić wystawne urodziny i kupić drogi prezent nie za swoją kasę. Wspólne konto, to poważny błąd ze strony Marka.
OdpowiedzUsuńWracam jeszcze do randki Uli i Marka. Ona określa go Sebastianem. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie poznała go po głosie. Nie widziała ani jednego, ani drugiego, bo siedzieli do siebie tyłem, ale tembr głosu jednak każdy z nich ma inny. Chyba, że mówili przyciszonymi głosami to wówczas trudno jest odróżnić. Jakby na to nie patrzeć intryga znakomita i czyta się z dużą przyjemnością.
Serdecznie pozdrawiam Was obie a Tobie RanczUla życzę miłego pobytu w pięknych okolicznościach przyrody. Rozdziałami się nie przejmuj. Przecież wiesz, że cierpliwie poczekamy. Buziole. :)
Tak od końca to w klubie był gwar i musiała przeprowadzić piętnaście rozmów, to mogła głosów nie skojarzyć.
UsuńCo do Pauliny to zbierało się jej od dawna. Sama również wyskoczyła z tym odwołaniem ślubu. A cierpliwość Dobrzańskich również miała swoje granice.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Wspaniała część. Paulinie to chyba oczy z orbit wyszły gdy usłyszała, że ślubu nie będzie no i jeszcze seniorzy się wycofali. Szkoda, że trzeba czekać na ciąg dalszy randki, no i nie ukrywam skazani na miłość też czekają na finał. Ale wypoczynek rzecz święta więc czekam cierpliwie i życzę udanego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńPaulina na pewno czegoś takiego się nie spodziewała. Przyzwyczajona była do tego, że Dobrzańscy zawsze stawali za nią murem a Marek pomimo zdrad tkwił przy niej.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Wspaniale napisane chciałabym widzieć minę panny Febo musiała być bezcenna i godna sfotografowania jej po kryjomu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tak jak pisałam u Julity to mina Pauliny pasuje ta z chwili, gdy widzi piękną Ule.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
RanczUla, to Ci się siostra rozkręciła, ale idzie jej świetnie, bo ta część jest równie świetna jak poprzednia. Jedynie niepokoi mnie fakt, że Marek z Sebastianem nie przyznają się do zamiany, znajomość zaczynać od intrygi, to nie wróży dobrze. Z kolei Ula nie skojarzyła choćby po głosie, że nie rozmawia z Sebastianem?
OdpowiedzUsuńPaulina to jednak niezła jest, urządzić wystawną kolację urodzinową dla jakiś darmozjadów, pomijając rodziców, za Marka pieniądze i do tego kosztowny prezent, trzeba mieć tupet. Do tego zupełnie jest osóbką bez ogłady, zrobić awanturę przy obcej osobie, do tego ją obrażając. Informowanie Dobrzańskich o każdej kłótni z Markiem to już dziecinada, ci ostatni mają dużego plusa. Wreszcie powiedzieli dość.
Ciekawe jak to się wszystko potoczy, czekam na cd. Pozdrawiam, Agata
Tak jak tłumaczyłam Małgosi Ula po głosie nie poznała Marka, bo słyszała ich 15 a w klubie był gwar. Co do tego, że marek naigra sobie to prawda, ale na szczęście Ula jet z tych co długo urazy nie trzyma to w końcu wybaczy Markowi.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.