poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Wielkanoc


Wielkanoc w F&D tak hucznie, jak Boże Narodzenie nie była obchodzona. Nie było prezentów ani wspólnego spotkania i dzielenia się jajeczkiem. W bufecie tylko Ela serwowała zakąski rybne i z jajek. Ula zaś z domu przyniosą babeczki, które według słów Wioletty rozchodziły się jak świeże babeczki.   Świętowanie natomiast Marek pozostawił w kwestii poszczególnych działów i biur i kto chciał, to mógł pójść do bufetu kupić coś i świętować w mniejszym gronie. W Wielki Piątek również pracowali krócej, bo do trzynastej. Tuż przed tą godziną Ula pojawia się w biurze Marka z prezentem. Był średniej wielkości, zapakowany w ozdobny wielkanocny papier i kształtu stożka.
-Marek wiem, że nie mieliśmy dawać sobie prezentów, ale pomyślałam, że będzie ci miło. Proszę to dla ciebie. 
-Jajko strusia, przypadkiem to nie jest? -zapytał, wstając zza biurka.
-Nie, nie jest. Taki mały drobiazg. Koszyczek na święconkę z wyposażeniem. Nie wiem, tylko czy chodzisz jeszcze na święconkę.
-Fakt dawno nie byłem – odparł, odpakowując prezent. —I dziękuję. Tylko głupio mi, bo nic nie mam dla ciebie.
-Nie szkodzi Marek. Wystarczy, że jesteś. 
-Ładny. Brakuje tylko zajączka z dużymi uszami. Zawsze tak w koszyczku kładłem, żeby uszy mu wystawały spod serwety. 



-Darowanej krowie w zęby się nie zagląda Marek, jakby powiedziała Wioletta.  A jakie masz plany świąteczne?
-Jak co roku pojedziemy rano na śniadanie wielkanocne do rodziców i zostaniemy na obiedzie. Później do wieczora czas wolny. Tak jak drugie święto. W poniedziałek zazwyczaj leżę i odpoczywam. A ty co masz w planach?
-Jak co roku będę w domu całe dwa dni.

Sobota dobrze dla Marka się nie rozpoczęła, bo wstając po siódmej, obudził Paulinę, a ta zrobiła mu pierwszą awanturę. Poprzedniego dnia pomimo tego, że sporo osób w tym dniu świętowała jeden z najważniejszych dni roku chrześcijan, ona wraz z ekspertką od ślubów Mirandą dopinała szczegóły. Marek miał również, w tym uczestniczył, ale nie miał ochoty oglądać serwetek do ust różniących się kolorem drobiazgu, czy wyborem kształtu wazoników i wymigał się argumentami Wielkiego Piątku. Do sypialni wróciła po dwunastej i nie bacząc na to, że Marek śpi, paliła światło, zmywała makijaż i brała prysznic. Rano, kiedy on ją obudził, to zrobił mu awanturę o tak wczesną pobudkę. Mimo to poszła po kawę do kuchni, a gdy Marek wyszedł pobiegać, położyła się ponownie spać. Kiedy po dwunastej weszła ponownie do kuchni, to zastała Marka przebranego w garnitur i szykującego się do wyjścia.


-Wychodzisz, gdzieś? -zapytała sennie.
-Do kościoła na święcenie pokarmów i do Grobu Pańskiego.
-Od kiedy chodzisz ze święconką -prychnęła. —I niby jest przygotowana?
-Gdybyś otworzyła od wczorajszego popołudnia lodówkę, to wiedziałabyś, że jest Paulino. Idziesz ze mną? -zapytał retorycznie.
- Zwariowałeś? Muszę przejrzeć wiązanki kwiatów na wystrój kościoła. Obiecałam Mirandzie, że we wtorek dam jej gotowe wzory na wszystko.
-Paula mamy święta.
-Święta są co roku, a ślub raz w życiu się bierze Marco. To dokładnie za pięć tygodni. Czasu mało.

W niedzielę rano Marek wraz z Pauliną pojechał do rodziców. Na miejscu dowiedział się, że Aleksa nie będzie, bo postanowił czas spędzić ze znajomymi, którzy przyjechali do niego z Włoch.
-Będziemy miały więcej czasu Helenko, aby pomówić o ślubie -szczebiotała Paulina. —Aleks znalazłby inny temat do rozmowy.
-Może zjemy najpierw śniadanie Paulinko -zaproponowała Helena.
-Pomyślałam sobie, że w ramach pamiątki naszego ślubu damy wszystkim gościom kule śnieżne z naszymi figurkami – oznajmiła, pomimo to i jak tylko usiedli. —O coś takiego Marco -dodała, pokazując mu bibelot na telefonie.


-Paula wszystkim gościom? Wiesz, ile to pieniędzy?
-Na naszym ślubie nie zamierzam oszczędzać. Ma wszystko być z najwyższej półki.
-Paulinko, Marek ma rację. Wykonanie takich limitowanych figurek to spory koszt -odezwał się Krzysztof.
-Skoro ma być skromnie, to po co Marek zamawiał katedrę?
-Żebyś wiedziała, że żałuję. Wolałbym ślub w małym kościółku i małą ilością gości. Wystarczyłaby rodzina i najbliżsi znajomi.
-Mieliśmy na razie nie rozmawiać o ślubie -wtrąciła z niezadowoleniem Helena. —Jest śniadanie wielkanocne. —Będzie czas później na rozmowę.
-Ja wychodzę Helenko przed obiadem -oświadczyła Paulina. —Aleks czeka na mnie ze znajomymi.
-To porozmawiamy po świętach -oznajmiła Helena tonem oznaczającym, że nie chce słyszeć słowa sprzeciwu. —Czas podzielić się waszą i naszą święconką.
Do domu po spotkaniu z bratem i znajomymi z Mediolanu Paulina wróciła późnym wieczorem, gdy Marek już położył się spać. Tym razem nie obudziła go. Następnego dnia ponownie wstała, kiedy południe już minęło, a kiedy weszła do kuchni, to usłyszała końcówkę rozmowy Marka.
-Może być jutro o siedemnastej (…) Na pewno będę Natalia. (…) Czy ja kiedyś zawiodłem. (…) Cześć i do zobaczenia.
-Można wiedzieć co to za Natalia? -zapytała rozkazująco.
-Znowu podsłuchujesz?
-Tylko pytam. To jakaś dziewczyna chcąca zrobić karierę modelki, czy może kolejna panna z klubu.
-Oczywiście ty tylko o jednym - wymruczał.
-Pytała cię o coś Marek -mówiła coraz bardziej ostrym tonem.
-A mi nie podoba się twój ton. Wychodzę Paula, bo nie zamierzam po raz kolejny przechodzić przez kłótnię. Ty zajmij się swoimi bukiecikami. 
Z domu wyszedł bez planu na popołudnie i zabierając tylko kluczyki, telefon i kurtkę. Kiedy wyjechał z garażu, to chciał pojechać do Sebastiana, ale przypomniało się mu, że miał być dzisiaj u dziadków na rocznicy ich ślubu. Jeżdżąc po bardziej już ruchliwych ulicach Warszawy, niż wczoraj zastanawiał się, co ma ze sobą począć.  W planach miał pójść do jakiejś otwartej już kawiarni, ale wszędzie było pełno, a i samemu nie chciało mu się siedzieć przy stoliku. Rodzice również mieli plany na popołudnie. W dodatku, gdyby pojawił się sam, to musiałby tłumaczyć się z tego, gdzie jest Paulina. To jak znalazł się w pobliżu wylotówki na Rysiów, sam nie wiedział. Im dalej był od centrum Warszawy, to widok spędzenia drugiego dnia świąt zmieniał się na spokojniejszy. Gdzieś w duszy zapragnął również dla siebie takiego życia. Był koniec kwietnia i prawdziwie ciepły wiosenny dzień, to sporo osób spacerowało, a dzieci raz po raz polewały się wodą. Kiedy przejeżdżał obok otwartego sklepiku, to wstąpił, aby kupić trochę słodyczy i pojechał dalej w stronę Rysiowa.




W całkiem w innej atmosferze święta mijały Uli. W sobotę poszła wraz Beatką na święconkę, a następnego dnia przygotowała śniadanie dla rodziny i Ali. Ala też spędziła z nimi cały dzień i pomagał w kuchni.  Ula sporo czasu przeznaczyła na rozmyślania o Marku i tym, co robi.
Od czasu Bożego Narodzenia i pocałunku sporo się zmieniło w ich relacjach. A przynajmniej Ula tak myślała. Marek przekonał ją, aby pozostała w firmie, podarował książkę z piękną dedykacją i zaprosił na kolację. Najważniejsze było jednak to, że spędził z nią walentynki, a nie z Pauliną. Później były jej urodziny i kolejne wyjście. W międzyczasie znowu ją pocałował.  Ostatniej środy znowu wyszli razem i porozmawiali, jak myślała szczerze. Ona odpowiedziała mu o Bartku, a on jej powiedział, że coraz mniej podoba się mu myśl o ślubie z Pauliną. Nie wiedziała, tylko że gdy wrócił do firmy, to Sebastianowi powiedział całkiem coś innego. Z kolejnych myśli o Marku i tym jak mijają mu święta, wyrwał ją dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyła w progu z czekoladkami i owocami w ręku zastała Marka.
-Cześć Ula. Nie przeszkadzam?
-Cześć -odparła jednocześnie z zaskoczeniem, jak i z uradowaniem. —Ty nigdy nie przeszkadzasz. Wejdź.  Jestem tylko z Beatką. Jasiek poszedł do kolegi wkuwać angielski przed maturą, a tato skorzystał z okazji, że Maciek jedzie z rodzicami do Warszawy, pojechał do kolegi z wojska. Proszę, wchodź. Kawy Marek?
-Chętnie się napiję. A to dla ciebie -rzekł, podając dużą bombonierkę.
W salonie Marek zastał Beatkę oglądającą jakiś film dla dzieci. Dla niej miał również mały upominek w postaci jajka niespodzianki. Kiedy Ula zajęta była w kuchni, ona zajęła rozmową z gościem. Z dziećmi dużej styczności Marek nie miał, ale z siostrą Uli, jakoś się dogadywał.


-Lubi pan Chatkę Puchatka?
-Dawno temu czytałem książkę o Kubusiu Puchatku i oglądałem jakiś film i chyba lubiłem. Teraz wyrosłem z bajek.
-Chatka Puchatka to takie ciasto -wyjaśniła. —Ulcia zrobiła. Jest pyszneeee.  
-Nie wiedziałem Betti. Puchatek kojarzy mi się tylko z książkami, kakao i filmem.
-Filmy o Kubusiu są fajne. Tak samo, jak o Shreku i Smerfach.
-Niestety, ale kiedyś nie było ani Shreka, ani Smerfów. Oglądałem Kevina, Akademię Policyjną, Beethovena, Flintstonów.
- O czym rozmawiacie? -zapytała Ula, przynosząc owe ciasto.
-O filmografii -odparł Marek. —Porównujemy, co ja oglądałem w dzieciństwie, a co ogląda teraz twoja siostra.
-Część twoich filmów to i moje dzieciństwo -odparła z uśmiechem na wspomnienia. —Pójdę po kawę i powspominamy trochę Marek.
-A jak pan myśli, co było pierwsze? Kura czy jajko? -zapytała tymczasem Beatka.
-To jedno z tych odwiecznych pytań Beatko, na które się nie odpowie.
Kiedy Ula wróciła z kawą i herbatą, to razem z Markiem wspominali filmy z lat dziewięćdziesiątych i opowiadali Beatce, o czym były.  Na rozmowę sam na sam natomiast czas był, jak Betti poszła na podwórko pobawić się z koleżanką.


-Opowiesz mi, co się stało? I nie mów, że nic, bo znam cię dobrze.
-To co zawsze. Paulina. Jeszcze w piątek miała pretensję, że nie wybierałem z nią serwetek i wazoników. Z zemsty obudziła mnie w nocy. W sobotę pójść ze mną do kościoła czasu oczywiście nie miała, bo wybierała wiązanki do wystroju kościoła. Wczoraj u rodziców wymyślała sobie, że gościom weselnym podarujemy kule śnieżne z naszymi figurkami. Nawet rodzice zwrócili jej uwagę, że są święta i powinna odłożyć przygotowania. Później i na szczęście poszła na spotkanie z bratem i znajomymi. A dzisiaj usłyszała, jak rozmawiałem przez telefon z Natalią. Z góry założyła, że to moja kochanka, a jest koleżanką z liceum i moją dentystką od paru miesięcy.
-A ty jej jak mniemam, nie wyjaśniłeś, kim jest.
-Dentystka czy nie to kobieta.
-Chyba tylko o mnie nie jest zazdrosna.  Nie jestem ani piękna, ani przebojowa.
-Ula rozmawialiśmy już o tym -wtrącił Marek. —Masz inne zalety.
-Tak wiem, jestem piękna wewnątrz.
-Masz jeszcze ładny, szczery uśmiech -rzekł nieoczekiwanie zarówno dla Uli, jak i dla siebie.  I ładnie wykrojone usta- pomyślał.
-Szczerze tak myślisz, bo to pierwszy taki komplement, jaki usłyszałam.  
-Jak najbardziej Ula.   
-A wracając do Pauliny, to od rozmowy nie uciekniesz Marek -rzekła klarownie.
-Wiem i już na samą myśli czuję poirytowanie. Założę się, że jeszcze wszystko opowie rodzicom. Dzisiaj są u znajomych i da im spokój, ale jutro pojedzie wyżalić się, że źle ją traktuję.
-Nie rozumiem Marek, jak możecie być jeszcze ze sobą. W związku powinno być zaufanie, a u was nie ma tego. Do tego ciągle kłócicie się, macie inne podejście do życia. Ona chce błyszczeć, a ty zadowalasz się spokojem.
-Pomijając to, że ją ciągle zdradzam.
-To również. Czasami wydaje się, że jest jakąś desperatką i na siłę chce być z tobą. Inna kobieta już dawno rzuciłaby cię w diabły.
-Bo tak jest Ula.  Ślub ze mną jest jej obsesją.
-Miłość obsesyjna jest najgorsza z najgorszych.
-Ula jaka miłość? -odparł z irytacją. — Ona tylko siebie kocha i Aleksa. Ale możemy już nie mówić o Paulinie. Nie po to tu przyjechałem.
- To o czym chcesz rozmawiać? O pracy?
-Ula są święta. Możemy porozmawiać o dzieciństwie. Pamiętam, że jak miałem sześć lat, razem z ojcem przynieśliśmy z kościoła nie swoją święconkę. Do dzisiaj nie wiem, czy ktoś prędzej wziął naszą, czy my czyjaś. Nasza była bardziej wypasiona, więc nikt nie stracił. I od tej pory mama zawsze chodziła ze mną.
-Dobre Marek. Ja tak typowo zjadłam kiedyś baranka z cukru.
-Zgadnij, kiedy po raz pierwszy poszedłem na wagary.
-Znając ciebie, to w czwartej klasie.
-Nie Ula. W przedszkolu w starszakach. To było tuż przed wakacjami i Aleks mnie namówił. Tato odwiózł nas pod przedszkole i zostawił przed wejściem. Aleks ukucnął i udawał, że zawiązuje buty, a gdy tato odjechał, to poszliśmy na plac zabaw. Po dwóch godzinach jacyś staruszkowie zainteresowali się nami i zawiadomili policję. Odstawili nas do przedszkola i mieliśmy szlaban na dwa tygodnie.
-Nieźle Marek.
Przez kolejne minuty opowiadali o swoim dzieciństwie, o porażkach i sukcesach.
-Wiem Ula, że się powtarzam, ale przy tobie jest tak inaczej. Tak fajnie. Jeśli istnieje reinkarnacja, to w poprzednim życiu musiało łączyć nas coś wyjątkowego. 
-To prawda Marek -odparła poważnie. —Ja byłam Scarlett, a ty Clarkiem.
Z nieuwagi też upuściła łyżeczkę, po którą schylili się razem i razem dosięgnęli. Tym samym ich twarze i usta nalazły się blisko siebie.
Są piękne- myślał Marek, wpatrując się z zachwytem w te miejsce na jej twarzy. Takie naturalne. Z pięknym kolorem.
-Zaraz pocałuje mnie -myślała Ula. Tak naprawdę pocałuje.
Przez chwilę patrzyli sobie jeszcze w oczy, a później Marek bez pośpiechu delikatnie musnął wargi.  Kiedy Ula nie zaprotestowała, to z czasem pozwolił sobie na coś bardziej namiętnego. Wziął w swoje dłonie twarz Uli i z rozkoszą wdzierał się w jej słodkie usta.                
Pocałunek przerwał trzask drzwi, a chwilę później w salonie pojawiła się Beatka z sikawką i dopełniła obowiązku lanego poniedziałku. Po niej do domu wrócił także Jasiek i Ula zajęła się kolacją, a Markiem zajęło się jej rodzeństwo. Po ósmej czas było wracać do domu, a Ula odprowadziła go do samochodu.
-Dzięki Ula za całe popołudnie i wieczór -rzekł na pożegnanie. —Było bardzo miło.
-Nie ma za co. Dla mnie goszczenie cię było przyjemnością. Z Beatką byłoby nudno.
-To oboje pomogliśmy sobie Ula. Miłej nocy i do jutra.
-Do jutra -odparła.
W drodze powrotnej wstąpił do Sebastiana, który zdążył już wrócić do Warszawy i spędził z nim dwie godziny. Po powrocie do domu natomiast zastał Paulinę już w łóżku. Febo chciała wiedzieć, gdzie był tyle czasu, ale jemu odpowiadać się nie chciało. Poszedł tylko do łazienki i patrząc w lustro w swojej łazience, wiedział, że nie poślubi Pauliny i że po zarządzie jej to powie. 
                   
                  
                  
Sprawę Natalii Paula tak jak przewidywał Marek, nie zostawiła, ale w tym samym czasie wybuchła afera Aleksa i nagrania Wioletty i to się stało ważniejsze dla niej.

CD -patrz serial.

6 komentarzy:

  1. Fajny pomysł na mini. Ale kończąc czytać poczułam jakiś nie dosyt, czegoś mi brakło.
    Wracając do samej fabuły to oczywiście Paulina nie była by sobą, gdyby nie próbowała postawić na swoim. Za to Dobrzańscy a zwłaszcza Helena mnie zaskoczyła nie była po stronie przyszłej synowej. A tym pomysłem z figurkami w kuli rozłożyła mnie na łopatki.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w drugi dzień świąt.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy mini to serial, a to taki dodatkowy odcinek, który mógł pojawić się w serialu. Chciałam też chociaż raz pokazać, że i Helena z Krzysztofem potrafią stanąć po stronie syna. Nad wyborem bibelotu trochę miałam kłopotu, bo pierwotnie miała być kula śnieżna z katedrą, ale odpowiedniego zdjęcia nie znalazłam. Padło więc na kulę z parą młodą i pozytywką.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Nie przestajesz mnie zadziwiać. Przy dwojgu maluchach, nawale świątecznych obowiązków Ty wstawiasz w krótkim czasie dwa długie teksty. Jestem w szoku. Przyzwyczaiłaś nas do tych świątecznych miniaturek i stały się już niejako tradycją. Paulina przechodzi sama siebie. Raczej nikt nie mógł się spodziewać, że spędzi wspólne, rodzinne święta, gdy we łbie ma tylko ślub. Nawet w taki wyjątkowy czas nie może przestać i zatruwa ślubnym tematem życie Markowi i Dobrzańskim. No i ta jej zazdrość. Jest nieodłączną cechą jej charakteru i zawsze dobrym pretekstem do wywołania awantury. Trochę przez przypadek Marek trafił w drugi dzień świąt do Rysiowa i chyba doszedł do wniosku, że taki dzień i takie towarzystwo było mu potrzebne, żeby ukoić nerwy. U Cieplaków mógł się wygadać, znaleźć zrozumienie i oderwać myśli od Pauliny i ślubu. Po raz pierwszy docenił urodę Uli i te spostrzeżenia, które poczynił na pewno nie dadzą mu spokoju, bo wreszcie dostrzegł w niej kobietę.
    Podobnie jak Julita i ja poczułam niedosyt, bo zakończyłaś w takim momencie, który aż się prosi o pociągnięcie akcji dalej. Pomyśl o tym.
    Bardzo dziękuję za tyle lektury. Sprawiłaś nam naprawdę świąteczny prezent. Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yle czasu to ja nie mam. Między Hańbą a mini Cztery miesiące minęły dwa tygodnie. Ta mini po prostu czekała ze dwa miesiące na dzisiejszy dzień. Co do CDN to serial jest ciągiem dalszym. Z tym czasem jest więc kiepsko. Siostra ani rodzice praktycznie nie przychodzą i tylko czasami teściowa wpadnie. Mąż chodzi do pracy i ja całe dnie jestem sama w domu z dziećmi a potrafią cały czas zająć. Synek jeszcze jest grzeczny, ale córka chciałaby iść do koleżanek i muszę wymyślać zajęcie.
      Paulina to taki typ który nie zważając na nic brnie do swojego celu. Tu trochę straciła w oczach Dobrzańskich. Szkoda, że w serialu nic takiego się nie stało i od początku do końca była Paulinką.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Chatka Puchatka robiło się w latach 90. Do tego kawa Cappuccino i podwieczorek niedzielny jak marzenie. Co do mini miło było poczytać o czułościach. Mało ich było wszystko serialu. Pozdrawiam Mariola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama robiła i ja ostatnio zrobiłam z nudów. Córce smakowało. Co do czułości to faktycznie mogło być więcej.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń