W czasie, kiedy Marek poleciał do Mediolanu, to Ula wraz z koleżanką Dorotą
zajmowały się nową powstałą firmą Dobrawa. Najpierw poszły do gminy, aby
załatwić resztę formalności z zakupem hali po cukrowni. Przy okazji
dostały dotację, bo stwarzały nowe
miejsca pracy w Rysiowie. Znalazły także ekipę, która miała zrobić remont i
przystosować halę do produkcji soków, pierogów, sałatek i innych artykułów
spożywczych. Kolejnego dnia zajęły się poszukiwaniem lokalu na ich restaurację
oraz uzyskaniem wszystkich pozwoleń na sprzedaż alkoholu. Lokal miał nosić
nazwę jak firma, czyli Dobrawa, to szukały także na wystrój czegoś, co wiązało
się z dawnymi czasami. Samymi dekoracjami miał zająć się Marek, bo ciągle
pracował w Bibeloty i ty, a one szukały odpowiednich ław, stolików i krzeseł. Oprócz
dań dla wegan i wegetarian swoją działalność postanowiły powiększyć o
konsumentów bezglutenowych i diet pudełkowych.
-Dzwonił Marek i Paulina, a raczej jej pasierb daje nam całkiem dobre
warunki -oznajmiła Ula koleżance w czasie spotkania. —Będziemy jedynymi
importerami tych win na Polskę. Teraz tu
musimy wszystko pozałatwiać w urzędach i wrócić do Włoch podpisać ostateczną
umowę.
-Chociaż na to się przydała była Marka -podsumowała Dorota.
-To prawda. Czuję, że wszystko się nam uda Dorotko. Mój teść mówił, że on i
rodzina Febo zaczynali od zera i gdyby nie kryzys i Aleks firma mogłaby dalej
działać. Tworzymy tak jakby drugą historię Dobrzańskich. Mama Marka była
koleżanką matki Pauliny i przez ich znajomość powstała firma F&D tak jak
przez naszą znajomość Dobrawa.
-A Paulina nie ma ukrytego jakiegoś powodu, że jest tak chętna na
współpracę?
-Marek pomyślał o tym samym, ale będzie uważać i jest odporny na jej
gierki. Sam mi to powiedział. A Marek nie jest Markiem sprzed dziesięciu lat.
Nie dał mi nigdy powodów do najmniejszych podejrzeń. Nigdy nic nie kręcił, nie
wyjeżdżał. A wiem, jak kiedyś się zachowywał.
-To dobrze Ula. Zasługujesz na szczęście.
Dwa dni później Ula dostała nieoczekiwaną propozycję dorobienia paruset
złotych. Dorywczo pracowała jako tłumacz przysięgły i teraz mogłaby zarobić
równe dwadzieścia tysięcy, ale musiałaby wyjechać na dwa tygodnie do Szczecina,
aby zajmować się delegacjami z Niemiec. Razem
z Markiem i Dobrzańskimi przedyskutowali wszystkie za i przeciw. Ula bowiem
obawiała się, jak poradzą sobie teściowie z trójką dzieci i prowadzeniem domu.
W dodatku w ostatnich dniach jej nieobecności Helena i Krzysztof wybierali się
na wakacje. W tym pomocna okazała się Beatka, bo były akurat wakacje i zgodziła
się pomagać w opiece nad dziećmi w razie potrzeby. Oprócz wynagrodzenia
dodatkowym plusem dla Uli było to, że miała współpracować z branżą zajmującą
się organizowaniem sympozjów, więc mogła liczyć, że może kiedyś nawiążą
współpracę i będą od nich brać na przykład soki albo wodę na sympozja. Ula
musiała również porozmawiać z Dorotą i spytać czy może zostawić ją ze
wszystkimi sprawami. Koleżanka zapewnił, że poradzi sobie z ekipami remontowymi
hali i lokalu na restaurację. Ula zaś obiecała, że część wynagrodzenia przeznaczy
na wystrój restauracji.
Rozstanie z Ulą dla Marka i ich dzieci łatwe nie było, ale na szczęście
żyli w epoce telefonów i Internetu i mogli codziennie rozmawiać i się widzieć.
W ostateczności Marek, pomimo że sporo by to kosztowało, to mógł wziąć dzieci i
polecieć do Uli do Szczecina.
W dzień wyjazdu Marek wstał wcześniej i zrobił dla Uli kawę oraz śniadanie
i przyniósł do łóżka. Chciał jeszcze obudzić Ulę pocałunkiem, ale już nie
spała.
-Tego mi potrzeba Marek -rzekła na widok męża z tacą w drzwiach. —Mocnej
kawy. Całą noc nie spałam.
-Niepotrzebnie -odparł, przysiadając na łóżku. —Mówiłem ci, że Szczecin to
nie koniec świata kochanie.
-Dla mnie bez ciebie i naszych dzieci wszędzie jest koniec świata Marek -stwierdziła
ze smutkiem.
-I dlatego mam coś dla ciebie -rzekł, wyciągając z szuflady swojej szafki
nocnej mały upominek. —To coś w rodzaju laurki. Proszę.
-Kochany jesteś ty i nasze dzieci -odparła, spoglądając na kartkę z bloku
rysunkowego, na której były przyklejone zdjęcia całej rodziny, narysowane
serca, odciśnięte usta i wierszyk napisany przez Tosię. Kartka zaś była
oprawiona w ramkę.
Na dworzec PKP pojechali całą rodziną. Najtrudniej było rozstać się jej z najmłodszym
Rafałkiem, bo nic nie rozumiał. Starsze dzieci więcej rozumiały i aby poczuły
się ważne, w tym czasie dała małe obowiązki.
-Pamiętaj Tosiu, aby podlewać moje kwiaty przed domem. Dziadek obiecał ci
pomagać, ale nie wyręczaj się dziadkiem.
-Będę mamusiu. Będą rosły jak grzyby po drożdżach -odparła niczym ciocia
Wioletta.
-A ty Wojtuś baw się z Rafałkiem i biegaj za nim, a nie zostawiaj to babci.
-Tak mamusiu. A przywieziesz nam szumiące muszle, jak pojedziesz do
Międzyzbrojen?
-Międzyzdrojów kochanie. Przywiozę i
muszelki i inne drobiazgi.
-A co masz dla mnie kochanie? -zapytał Marek, kiedy wyściskała dzieci. —W ramach zadań.
-Pilnuj naszych szkrabów i nie przemęczaj się pracą. Kocham cię Marek i
będę tęsknić.
-Ja też skarbie -odparł, a chwilę później Ula weszła do pociągu.
Paulina tymczasem przyleciała do Polski na bankiet w ambasadzie
włoskiej. I choć w planach miała tylko czterodniowy
pobyt w Warszawie, to gdy dowiedziała się, że Marek został właśnie słomianym
wdowcem, a Helena z Krzysztofem wyjeżdżają za trzy dni na wakacje, to postanowiła
zostać dłużej i wykorzystać nadarzającą się okazję, aby zbliżyć się do Marka.
U Dobrzańskich pojawiła się niezapowiedziana tuż po obiedzie i postanowiła
zostać do czasu kolacji, aż seniorzy nie wrócą ze spaceru. Przyniosła również prezenty dla dzieci.
-Ostatnio przyszłam z pustymi rękoma i teraz nadrabiam zaległości -rzekła z uśmiechem do Tosi, Wojtka i Rafałka.
-Ostatnio przyszłam z pustymi rękoma i teraz nadrabiam zaległości -rzekła z uśmiechem do Tosi, Wojtka i Rafałka.
-Mama i tatuś mówią, że nie powinniśmy brać nic od obcych -odparł rezolutnie
Wojtek.
-Nie jestem taka obca. Wasi rodzice i dziadkowie mnie znają.
-My pani nie znamy -dodała Tosia.
- Byłam już tutaj i jestem waszą ciocią. Kiedy moi rodzice zmarli stałam
się przybranym dzieckiem waszych dziadków. Byłam nawet narzeczoną waszego taty.
-Paula odpuść sobie opowieści -przerwał jej ostro Marek. —Są za małe, aby
zrozumieć pewne rzeczy. A wy podziękujcie za prezenty i możecie pójść do swoich
pokoi -dodał do swoich starszych pociech.
-Jak dajesz sobie radę teraz bez Uli? – zapytała, gdy Tosia z Wojtkiem podziękowali
i z zabawkami pobiegli do swoich pokoi. —Trójka dzieci, praca, rodzice.
-Betti nam pomaga. To siostra Uli. Ma siedemnaście lat i mieszka z nami
tymczasowo. Zaraz powinna wrócić z zakupów.
-Taka pomoc to skarb -odparła z uśmiechem, ale obecność w domu siostry Uli skomplikowała
jej plan uwodzenia Marka. —Mam jeszcze dla twoich rodziców zaproszenie na
prywatną audiencję u papieża i wspólną celebrację nabożeństwa.
-Udało się jednak -odparł z uradowaniem.
-Bez problemu. Od wieków do Watykanu z naszych winnic dostarczane są
wina. Połowa września będzie dobra?
-Jak najbardziej. Będę ci winny przysługę Paula. Mamie zależało.
-Chyba wiem, jak możesz mi się odwdzięczyć -odparła momentalnie. —Mógłbyś pójść ze mną na jutrzejsze przyjęcie do ambasady. Samej tak
głupio.
-Niby w jakim charakterze miałbym tam się pojawić?
-Osoby towarzyszącej.
-Zapomniałaś, że mam żonę? - zapytał wymownie. —I dzieci, którymi muszę się
zająć. Rafałek ma dopiero trzy latka.
-I Beatkę do opieki oraz rodziców. Przez jeden wieczór poradzą sobie. Uli i rodzicom nie musisz mówić, że wychodzisz
ze mną.
-Ula mi ufa Paula i jeśli wyjdziemy, to powiem jej prawdę. Tak jak
rodzicom. Obawiam się, jak inni odbiorą nasze wspólne pojawienie się na bankiecie.
-Nie powinno nikogo interesować, z kim będę -argumentowała. —Poza tym mało
kto będzie cię znał. A tobie pójście na bankiet wyjdzie jeszcze na dobre. Zapoznasz
parę wpływowych osób i może zyskasz potencjalnych odbiorców win. Znowu świat usłyszy o Marku Dobrzańskim.
-Może ja nie chcę takiego rozgłosu Paula i jest mi dobrze tak jak teraz. Z
rodziną, w domu.
-Od czasu jak ożeniłeś się, to stałeś się drobnomieszczański -odbruknęła z niezadowoleniem. —Tylko żona i
dzieci ci w głowie.
-To się nazywa wierność Paula -odparł.
Przed Ulą wyjścia z Pauliną nie zamierzał ukrywać. Wieczorem, kiedy połączyli
się przez Skype, opowiedział jej o wizycie.
-Wiem kochanie i dziękuję. A Paula się zmieniła. Nawet rodzice zauważyli, a dzieciom przyniosła
prezenty.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć Marek -odparła sceptycznie. —Nie ten typ
kobiet.
-Minęło dziesięć lat Ula.
I o dziesięć za mało -pomyślała.
-Czas pokaże, jakie ma intencje. Ja byłabym ostrożna.
Przyjęcie w ambasadzie zgromadziło sporo osób. Paulina zaś jak za dawnych
czasów czuła się tam jak ryba w wodzie. Błyszczała, uśmiechała się i chętnie
pozowała do zdjęć.
Marek niestety tak komfortowo się nie czuł, bo nikogo praktycznie nie znał.
Nieliczni znajomi zaś zastanawiali się, co robi tu w towarzystwie byłej
narzeczonej. W stosunku do Marka Febo
zachowywała się bez zarzutów i nie próbowała żadnych sztuczek, a których się
obawiał. Nawet gdy komuś przedstawiała go, to mówiła, że są dobrym znajomym i
kiedyś ich rodziny łączyła firma. Jedną z poznanych przez Febo osób była
początkująca malarka Aldona Morello - Kordon. Kobieta dała Febo również
zaproszenia na swój wernisaż, który miał mieć miejsce nazajutrz.
-Ty nie miałbyś ochoty pójść ze mną Marco? -zapytała po jej odejściu. —Zaproszenie mam
dla dwóch osób.
-Tym razem w jakim charakterze?
-W żadnym. Dla relaksu i abyś kulturalnie się nie zaniedbać.
-Dla relaksu lubię piwo wypić i poleżeć. A malarstwo to twoje hobby.
-Ty po prostu boisz się wyjścia ze mną?
-Paula ja nawet nigdy nie słyszałem o niej i nie wiem, co maluje. Nie lubię
nowoczesnej sztuki. Wolę swojskie klimaty.
-Tak się składa, że Aldona maluje sceny historyczne i czasy sprzed wieków.
Chałupy pod strzechą, chłopów na polu i inne wiejskie życie. Ja zamierzam iść i coś kupić. To dobra
inwestycja. A tobie to chyba Ula nie pozwala nigdzie chodzić samemu. Przy mnie
miałeś i miałbyś więcej swobody. Nie jesteś
przypadkiem pantoflarzem.
- Nie, nie jestem i skoro ci tak zależy, to mogę wyjść z tobą jeszcze ten
jeden raz -odparł, bo przekonała go możliwość zamówienia obrazu. Chciał kupić coś dla Uli na rocznicę ślubu. Pasowałby również do ich restauracji.
Z bankietu wracali razem taksówką. Najpierw taksówka odwiozła Paulinę do
hotelu, a tam na pożegnanie Febo cmoknęła Marka w policzek i podziękowała za
dzisiejsze wyjście i za jutrzejsze. Po jej odejściu Marek musiał przyznać sam
przed sobą, że pomimo tego, że na początku nie bawił się zbytnio dobrze, to z
czasem było lepiej i brakowało mu tego. Obiecał sobie, że razem z Ulą znowu
zaczną udzielać się towarzysko, a nie będą żyli tylko pracą i rodziną.
Kolejne wyjście
z Febo również mógł zaliczyć do udanych, bo Paulina zachowywała się
przyzwoicie, a jemu udało się kupić obraz. Popełnił jednak błąd, bo nie powiedział żonie, gdy rozmawiali przez
telefon, że wychodzi ponownie z Pauliną. Ula zaś tak pechowo w czasie wyjścia
zadzwoniła na domowy telefon i zanim ktoś z dorosłych podszedł, telefon dopadła
Tosia. Po przywitaniu się z córką i chwili rozmowy przeszła do sprawy, w jakiej
dzwoniła.
-Jest tatuś w domu? Dzwonię do niego i nie odbiera.
-Tatuś wyszedł z ciocią Pauliną mamusiu -oznajmiła jej córka.
Znowu -pomyślała ze smutkiem.
-Ciocia? Tak kazała wam mówić do siebie?
-Powiedziała, że jest naszą taką doszywaną ciocią i że kiedyś była
narzeczoną tatusia.
-A wiesz, dokąd wyszli córeczko?
-Na jakąś wystawę mamusiu.
Dzień później Paulina miała opuścić Polskę, ale znalazła sposób, aby
zostać. W dniu jej powrotu do Mediolanu bowiem do Marka zadzwonił ktoś z
zastrzeżonego numeru. Było to dla niego o tyle dziwne, bo zawsze numer albo
osoba dzwoniąca była widoczna. Kiedy zaś
odebrał i usłyszał, że to z policji przeraził się, bo pomyślał o najgorszym i
że stało się coś złego Uli, dzieciom albo rodzicom.
-Dzień dobry. Komisarz Adam Domański i dzwonię w sprawie pani Pauliny Febo.
Została okradziona i jest u nas. Podała pana numer telefonu. Prosi, aby pan
przyjechał tutaj, bo nie ma nawet na taksówkę. Powinna pójść jeszcze na
pogotowie. Ma zadarcia na twarzy i prawdopodobnie rękę zwichniętą.
-Przyjadę po nią -odparł, choć nie miał ochoty spotykać się z nią.
Kiedy dotarł na komisariat, to okazało się, że sprawa kradzieży nie jest
taka prosta, bo nie wiadomo było, czy była to zwykła kradzież, czy ma to
związek z porachunkami z Aleksem Febo.
-Pani Febo opowiadała nam o długach i że mafia pofatygowała się aż tutaj.
Ostatnio również czuła się śledzona.
-To prawda Aleks Febo miał problemy finansowe -odparł policjantowi. —Dlaczego nic nam nie
powiedziałaś? -zapytał Paulinę.
-Nie chciałam was denerwować. Zwłaszcza że twoi rodzice wyjeżdżali i
zepsułabym im wyjazd.
-A co ukradziono? -zapytał policjanta.
-Według zeznań to pięć tysięcy, telefon warty około trzech tysięcy,
biżuterię za dziesięć tysięcy i sama torebka była warta podobno trzy tysiące. Oczywiście
karty i dokumenty. Ale z tego pożytku zwykli złodzieje nie będą mieli.
Prawdopodobnie pani Febo była śledzona, bo półgodziny prędzej z konta wypłaciła
pieniądze.
-Po co były ci pieniądze, skoro wracałaś do Włoch Paula? -zapytał
podejrzliwie Paulinę.
- Na torebkę od Balenciaga. Widziałam elegancką w Złotych Tarasach.
-I okradli cię w centrum?
-Zadajesz te same pytania, co pan policjant Marek. Nie w centrum. Na
Krasickiego, w tym parku, jak wracałam od tego pośrednika nieruchomościami.
Znalazł dla mnie w końcu mieszkanie. Masz jeszcze jakieś pytania, bo ja
podpisałam, co miałam podpisać i chciałabym pójść do tego lekarza. Mam cały
łokieć w sińcach.
Lekarz nic groźnego nie stwierdził i kazał stłuczenie smarować maścią i
robić okłady. Okazało się jednak, że Febo nie ma gdzie się podziać, bo z hotelu
wymeldowała się i nie ma ani pieniędzy, ani dokumentów, aby gdzieś zameldować
się i zanocować. Bała się również tego, że kradzież przypadkiem nie była. W tej
sytuacji Marek zmuszony był wziąć ją do siebie na parę dni. Kiedy dojechali, to Paulina dowiedziała się, że na najbliższe trzy dni
Beatka wraz z siostrzeńcami przeniosła się do Rysiowa.
Witam
OdpowiedzUsuńCzekałam na tą część i że to już będzie koniec, a tu jeszcze jedna część. Paulina jak zwykle namiesza, ale żeby na dobrze na tym nie wyszła. Marek tak wogole powinien pojechać za dziećmi i zostawić ja samą.
Fajnie się czyta twoje teksty, gratuluję talentu.
Pozdrawiam
Witam cię Agnieszka. Dziękuje za miłe słowa. Staram się pisać jak najlepiej, ale przy dwójce dzieci raz wychodzi lepiej a raz gorzej. Do mojej idolki Małgosi nigdy nie dorównam.
UsuńMiał być koniec, ale jak zwykle rozpisałam się, więc będą trzy części. Paulina niestety po to przyjechała do Polski, aby namieszać. Myśli że Ula dalej jest kurą domową i zaniedbaną ostatni. Ona jest piękna i elegancka i w tym widzi swoją szanse.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
A kim jest idolka? Gdzie można ewentualnie poczytać, bo u ciebie już wszystko przeczytałam?
UsuńNie wiesz? Serio? Wariacie na temat....Jest u mnie na pasku bocznym.
UsuńOj coś czuje że to sie dobrze nie skończy tym bardziej że Paula ma świetna okazje zeby uwieść Marka.Tym bardziej że tytuł mowi sam za siebie ale obym sie mylila bo Marek powinien byc przy Uli a nie nadskakiwać Pauli
OdpowiedzUsuńWitaj Miranda.
UsuńTytuł nawiązuje do nowego życia Uli i Marka. Stracili firmę, Marek musiał iść do normalnej pracy a Ula zająć się dziećmi. czy coś wyniknie z sam na sam nie zdradzę.
Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Marek I ula zwycieza bo sie kochaja a jakaś tam fabio niech idzie gdzie pieprz rośnie.
OdpowiedzUsuńMiło pana powitać w tym gronie.
UsuńTaki charakter Febo. Ona nie umie przegrywać.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Coś mi mówi, że dzięki tym intrygom małżeństwo młodych Dobrzańskich może nie przetrwać. Obym się myliła.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w środowe popołudnie.
Julita
Skąd taki pesymizm. Ja do kontynuacji podchodziłabym z rezerwą, bo wiadomo jak jest w tego typu telenowelach. Słodko nie jest.
UsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Mam podobnie złe przeczucia co Julita. Paulina za bardzo kombinuje i wykorzystuje sytuację. Marek powinien być bardziej czujny, przecież dobrze ją zna i wie do czego jest zdolna. Zamiast oferować jej swój dom mógł jej wynająć hotel. Stać ją na to, bo przecież ukradziono jej pieniądze, które miała przy sobie a nie ograbiono jej konta. To brzydko pachnie i z pewnością rozczaruje Ulę. Takie sytuacje mocno nadwątlają zaufanie, jakie pokłada się w kochanej osobie i tu też tak może być.
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej pozdrawiam. :)
Owszem hotel wchodziłby w rachubę, ale wraz z torebką skradziono wszelkie dokumenty. I nie wiem dlaczego wszyscy są tak pesymistycznie nastawieni do poczynań Marka. To kochający mąż i ojciec.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Bez dokumentów też się da. On za nią wyłoży, a ona mu zrobi przelew na konto. Jak to mówią, dla chcącego...
UsuńPozdrawiam. :)
Nie wiem czy można, bo ja zawsze musiałam dawać dowód. No i jakoś musiałam Paulinę ściągnąć do domu Dobrzańskich.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
RanczUla przelew na konto można zrobić z komputera, bez wychodzenia do banku.
UsuńMi głównie chodziło że Paulina nie miała dokumentów aby mogli ją zameldować w hotelu. Pozdrawiam.
UsuńCoś mi się wydaje, że Paulina sama naslala na siebie zbiorów i po to wypłaciła gotówkę. Jest jeszcze w stanie wysłać do Uli SMS, że Marek ma romans z Pauliną i wparowac mu do łóżka. Mam nadzieję, że Marek sam zadzwoni do Uli I powie, że ma nieproszonego gościa. Wierzę, że Ula z Markiem wyjdą z tego jeszcze bardziej zakochani. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w twórczej pracy.
OdpowiedzUsuń2 DO 2 w trafieniach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis i pozdrawiam miło.
Ja tam wierzę w Marka i wiem że on Ulki nie zdradzi, może jego jedynym błędem jest to że jest taki łatwowierny. Paula go wykorzystuje i chce skłócić z żoną a następnie zająć jej miejsce. Ale trzeba pamiętać że M&U łączy prawdziwa miłość a tego Paula tak łatwo nie rozwali. :-)
OdpowiedzUsuńWitam ponownie G.
UsuńChociaż jedna osoba wierzy w Marka i Ulę.Są siły których nie da się rozłączyć.
Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Hej, może wrzucisz swoje opowiadania tutaj:
OdpowiedzUsuńhttps://t3kstura.eu/
To nowy portal dla twórców, można uzyskać feedback i poznać ludzi z pasją :)
Zapraszamy!
Marek I ula sa ssuper a ta baba mnie denerwuje
OdpowiedzUsuń