Ula Cieplak już od dziecka wyróżniała się nieprzeciętną mądrością. Przez
podstawówkę, gimnazjum i liceum przeszła bez najmniejszych problemów. Życie
rodzinne również układało się jej w miarę dobrze. Miała kochających się
rodziców i młodszego brata, a w domu zawsze panowała miła rodzinna atmosfera. Finansowo źle również nie mieli, bo oboje
rodzice pracowali. Wszystko zaczęło się psuć, gdy jej mama zaszła w trzecią
ciążę. Była już po czterdziestce i dla dobra dziecka i niej samej musiała
zrezygnować z pracy. Dziecko na świat przyszło miesiąc przed terminem, bo pani
Cieplak któregoś dnia źle się poczuła i wzięto ją do szpitala. Tam w ciągu
godziny zrobiono jej cesarskie cięcie i na świat przyszła Beatka nazywana przez
wszystkich Betti. Mama z nią jednak nie wróciła do domu, bo zmarła na
zatorowość płucną. Ula w tym czasie była tuż przed maturą i zamiast uczyć się,
to musiała zająć się siostrą, bratem i całym domem. Mimo to maturę zdała z
najlepszymi ocenami, a dostanie się na SGH było formalnością. Wybrała również
dwa kierunki. Oba były związane z finansami, bo matematyka i cyferki tajemnic
przed nią nie miały. Tak jak nauka języków obcych. Znała niemiecki, angielski i
podstawy rosyjskiego. Wraz ze śmiercią mamy sytuacja się znacznie pogorszyła.
Tato musiał pracować dłużej i ciężej, aby zarobić na czteroosobową rodzinę. Wysiłek
przypłacił jednak zawałem i Uli po raz drugi świat się zawalił. Po miesiącu
pobytu w szpitalu przeszedł na rentę, ale było to znacznie mniej niż z pensji.
Bardzo źle nie było, bo wraz ze stypendium Uli i tym, co zarobiła na korepetycjach,
to starczało im na bieżące wydatki, ale na odłożenie już nie. Ula liczyła, że
jak skończy studia znajdzie dobrą pracę i wtedy będzie im żyło się znacznie
lepiej. Studia skończyła z wyróżnieniem, a z kursów językowych miała
certyfikaty. Inne kursy również miała porobione. Jej CV było więc bardzo
pokaźne, a z pracą jak myślała nie będzie miała problemów. Tu się jednak
myliła, bo albo nie miała doświadczenia, albo przyjęto kogoś po znajomości, lub
miejsce było już zajęte. Główny problem tkwił jedna w jej wyglądzie, bo urodą
nie powalała, a ubrania kupowała na targu bądź przerabiała po mamie.
Szanse na zatrudnienie dopiero dostała po niemal roku poszukiwań w firmie
modowej F& D. Z jej zatrudnieniem tak łatwo nie było, bo kadrowy krzywo
patrzył na nią. W dodatku, gdy z nią rozmawiał, to przyszły dwie eleganckie
kobiety i jedna z nich brunetka kazała zatrudnić jej towarzyszkę blondynkę
dokładnie na to stanowisko, o które ona się starała.
Współpraca z Markiem jej szefem rozpoczęła się niefortunnie, bo na pokazie
wykrzyczała przez megafon, że nie kocha narzeczonej, której właśnie się
oświadczył. Później wyciągnęła go z płonącego auta, a on zamiast jej
podziękować wręczył zwolnienie z pracy. Cały splendor spadł na Wiolettę i ona
dostała etat sekretarki. Kiedy sprawa wyjaśniła się i wszystko wskazywało, że
współpraca będzie się już układać pomyślnie, to oskarżył ją o zmowę i knucia z
Aleksem jego największym wrogiem. Ta sprawa również wyjaśniła się i Ula szybko
awansowała z sekretarki na asystentkę. Od tej pory ich współpraca układała się
pomyślnie, a ich relacje szef - podwładna szybko zamieniły się na
przyjacielskie. Ula niejednokrotnie
ratowała go z różnych opresji. Również z tych z kobietami. Znali także swoje
niektóre tajemnice. Jednak tej największej tajemnicy Uli Marek nie znał. Była
nią zaś miłość do niego. Już pierwszego dnia wpadła na niego całkiem
przypadkiem i się zakochała. Nawet koleżanki z firmy prawdy nie wiedziały i
uznały, że zakochana jest w Maćku swoim przyjacielu.
-Mogę spytać cię o coś Ula? -zagadnął któregoś dnia Marek, gdy Ula przyszła
do niego z papierami do podpisu.
-Pewnie.
-Maciek, jest tą twoją słabością i tajemnicą? -pytał, mając na myśli niedawną
ich rozmowę, kiedy to opowiadali o swoich tajemnicach i słabościach, a Ula
jedną rzecz zachowała dla siebie.
-On? Dlaczego tak myślisz? -pytała zdziwiona.
-Gdy byłem w bufecie, to słyszałem, jak mówią o tym twoje przyjaciółki i że
muszą pomóc wam.
-Niby w czym chcą mi pomóc? Związać się z Maćkiem?
-Na to wygląda.
-To będę musiała wybić im to z głowy. Zanim nie zrobią niczego głupiego. Maciek to mój przyjaciel.
-To, kim jest ten ktoś, że tak go ukrywasz?
To ktoś z firmy? -dopytywał.
-Nie jest z firmy. Widuję go czasami w autobusie. Wsiada za Rysiowem i
wysiadamy na tym samym przystanku -skłamała na doczekaniu. —Tylko parę razy z
nim rozmawiała.
-A jest wart zainteresowania? Przystojny chociaż?
-Jest blondynem z brązowymi oczami, średniego wzrostu i dobrze zbudowany -opisała
go całkowitym przeciwieństwem Marka. —I pracuje w sklepie zoologicznym.
-Całkiem fajna praca i pasuje do dobrego uosobienia.
-Tylko że to miłość platoniczna.
-To znaczy, że się w nim podkochujesz, a on nic nie wie?
-Inaczej tego nie da się określić.
-Fakt. Głupie pytanie zadałem. Dlaczego nic z tym nie zrobisz?
-A co mogę zrobić Marek? Nie jestem
atrakcyjna, a on jest zabójczo przystojny.
-Ula, jesteś zabawną, fajną, inteligentną, sympatyczną, uczynną dziewczyną. Czego chcieć więcej?
Miłości Marek?
-Serio tak myślisz?
-Ula, jesteś zabawną, fajną, inteligentną, sympatyczną, uczynną dziewczyną. Czego chcieć więcej?
Miłości Marek?
-Serio tak myślisz?
-Tak Ula. Z żadną dziewczyną tak miło mi się nie rozmawiało, jak z tobą i z żadną nie czułem takiej swobody. Nawet nie wiedziałem, że istnieją takie typy dziewczyn jak ty.
- Tylko że to nie zmienia nic w mojej sprawie Marek -stwierdziła posępnie.
-Jeśli się czegoś naprawdę chce, to się osiągnie. To mniej więcej twoje słowa.
- Tylko że to nie zmienia nic w mojej sprawie Marek -stwierdziła posępnie.
-Jeśli się czegoś naprawdę chce, to się osiągnie. To mniej więcej twoje słowa.
-Nie w tym przypadku Marek. Taki facet na pewno jest zajęty.
-Ma obrączkę albo narzeczoną?
Narzeczoną od tygodnia. Nawet byłam zaproszona, ale nie poszłam. W ostatniej chwili zrezygnowałam.
-Nie ma obrączki. A o narzeczonej nic mi nie wiadomo. Podpisałeś już wszystko? -zmieniła gładko
temat. —Odniosę do kadr.
Tak sprawy Marek nie zamierzał zostawić. Ula tyle razy pomagała mu, że
postanowił teraz odwdzięczyć się Uli. Musiał tylko porozmawiać z paroma osobami
i znaleźć odpowiedni czas.
-Chyba żartujesz Marek -odparł mu Pshemko na jego pomysł.
-Masz przecież znajomości, a twoje motto to nie ma kobiet brzydkich, tylko
są zaniedbane.
-Ale ta osoba uosabia sobą negatywne dla mnie wrażenia.
-Pshemko nie myślałem, że kiedyś będę musiał to powiedzieć, ale znam twoją
skrywaną tajemnicę.
-Dobrze -odparł momentalnie.
-Dzięki Wieńczysławie -rzekł cicho.
-Zobaczę, co da się zrobić, ale nie oczekuj cudów. Cudotwórcą nie jestem. Najwyżej czarodziejem.
-Dzięki Wieńczysławie -rzekł cicho.
-Zobaczę, co da się zrobić, ale nie oczekuj cudów. Cudotwórcą nie jestem. Najwyżej czarodziejem.
Dwa dni później, kiedy Ula przyszła do pracy, to Marek kazał się jej nie
rozbierać tylko oznajmił, że wychodzą gdzieś.
-Dokąd idziemy?
-Ula nie powiem, bo to niespodzianka. Ty tyle razy pomagałaś mi w pracy, wyciągałaś
z kłopotów, że czas się odwdzięczyć.
-Ale mieliśmy pomyśleć, skąd weźmiemy pieniądze na drugą ratę.
-Praca poczeka do popołudnia. Myślisz, że zapomniałem, jak uratowałaś mnie w
sprawie Mirabeli i kolczyków albo od Klaudii. Nie wspominając, o uratowaniu mi
życia i wzięciu kredytu. Wezmę tylko coś i możemy iść.
-A co jest w tej torbie? -pytała na widok kolorowej i papierowej torby na
prezenty.
-To jest druga, a raczej trzecia część niespodzianki.
Półgodziny później Ula siedziała u optyka i przymierzała okulary oraz
dopasowywała szkła kontaktowe. Kiedy wyszli od optyka, to Marek wsadził ją w
samochód, ale zamiast jechać w stronę firmy pomknął w przeciwnym kierunku. Po
kwadransie znaleźli się przed salonem fryzjerskim. Chwilę później siedziała na
fotelu i patrzyła w lustro, a trzy osoby biegały przy niej, jakby była królową.
Kiedy po godzinie miała nową fryzurę i makijaż dostała w końcu tajemniczą
torbę. Tam znalazła sukienkę. Marek tymczasem wyskoczył na godzinę do firmy, bo
zostawił tylko Wiolettę na posterunku. Wrócił
w samą porę, bo Ula akurat przebierała się i miała pokazać w całkiem nowej
odsłonie.
-Robiłem, co mogłem -rzekł mu Pshemko. —Więcej się nie dało -dodał, rozkładając bezradnie ręce.
-Wystarczy jak tej koszmarnej grzywki… -zaczął, ale nie dokończył, bo w drzwiach ukazała
się im Ula.
Na wdzięki kobiet podatny był zawsze, ale teraz było to całkiem co innego. Teraz
poczuł podziw i dziwne mrowienie w okolicach serca. Nie mógł też oderwać od
niej oczu.
-I jak -zapytała Ula, okręcając się.
-Pięknie Ula -odparł z podziwem. —Teraz ten ktoś zauważy cię na pewno.
-Tylko pięknie Mareczku -odezwał się mistrz. —Urszula wygląda jak Afrodyta bogini piękna i miłości. Teraz od adoratorów się nie odpędzi.
-Tylko pięknie Mareczku -odezwał się mistrz. —Urszula wygląda jak Afrodyta bogini piękna i miłości. Teraz od adoratorów się nie odpędzi.
Zmieniona Ula w firmie pojawiła się jeszcze tego samego dnia. Nie było
również osoby, na której nie zrobiłaby wrażenia. Nawet Paulina, choć oschle musiała
przyznać, że wygląda pięknie.
Widziała również błysk w oczach narzeczonego, gdy patrzył za Cieplak.
-Nawet nie myśl o niej w ten sposób -mówiła przez zęby, gdy byli sami.
-W jaki sposób Paula?
-Pożerałeś ją wzrokiem. Myślisz, że tego nie zauważyłam?
-Ula jest moją przyjaciółką. Zresztą ona nie jest z tych dziewczyn, które idą
do łóżka z każdym.
-Dla ciebie to nie problem. W omamieniu kobiet jesteś mistrzem świata. Nie masz
żadnych za hamowań. Gdybyś miał okazję, to nawet w dniu ślubu byś mnie zdradził.
-Oczywiście Paula. W dniu oświadczyn całowałem się z Klaudią, po zaręczynach byłem
z Domi, a w noc poślubną prześpię się z jeszcze inną -odparł nie mijając się w pierwszym przypadku z prawdą.
Gdy parę godzin później kładł się spać, to ciągle miał przed oczami Ulę.
Podobnie był w nocy, bo śniła się mu. Rano, gdy szykował się do pracy, to
postanowił nie myśleć o swojej asystentce jak o kobiecie tylko jak o przyjaciółce
i asystentce. Nawet udawało się mu to do czasu, gdy nie przyszedł do pracy. Ula
wyglądała jeszcze piękniej niż wczoraj i w dodatku słyszał, jak Adam próbował
ją poderwać.
-Uleńko wyglądasz jak bogini -mówił, podając jej jakiś dokument. —Po prostu
cud natury.
-Adam nie lubię zdrobnienia Uleńka to po pierwsze, a po drugie nie lubię takich
przesłodzonych komplementów. To dla idiotek.
-Może wyjdziemy gdzieś razem. Jutro sobota przyjechałbym po ciebie do
Rysiowa. Chociaż nie jutro. Do mamy przyjeżdża jej siostra z wnukami na dwa dni
i będę musiał szkrabów po Warszawie oprowadzić. Może dzisiaj wyskoczymy do
kina. Grają „Strażnika porządku Las Vegas”.
- Nie jestem zainteresowana. Zresztą nie lubię filmów, gdzie strzelają, biją
się i rozbijają samochody.
-Możesz wybrać co innego -nalegał.
-Nie Adam. Po pracy jestem zmęczona i najchętniej wracam do domu. Mam tam
obowiązki. Twoje papiery -dodała, podając jakąś teczkę i tym samym kończąc rozmowę z nim.
-Wypiękniałaś i wybredna się stałaś -odparł, ale Ula nic mu nie
odpowiedziała, bo nie chciała wdawać się w dyskusję.
Godzinę później na biurku Uli Marek zauważył bukiet kwiatów. Nawet nie
zastanawiał się i szukał bileciku, ale go nie znalazł. Od kogo to dowiedział
się od Wioletty. Kubasińska powiedział mu, że był tu ten chłopak od znajomego Eli,
który źle potraktował ją na bankiecie i przyniósł kwiaty w ramach przeprosin.
Nadmieniła również, że próbował umówić się z nią, ale Ulka dała mu kosza.
Weekend miał przynieść mu spokój w sercu i myślach, ale nie stało się tak,
bo Ula uparcie tkwiła w jego głowie. W
dodatku był w domu sam, bo Paulina razem z Aleksem poleciała na weekend do
babci.
W poniedziałek do firmy przyszedł Terlecki z Lwem Korzyńskim biznesmenem z
Rosji. Rosjanin miał rozpocząć współpracę z F&D i dzisiaj mieli wstępnie
porozmawiać o współpracy. W holu powitał ich Marek w towarzystwie Uli i
Pauliny.
-Miło ponownie przekroczyć progi F&D -zagadnął Terlecki. —Przyprowadziłem
kontrahenta, tak jak obiecałem.
-Panie są siostrami? -pytał tymczasem Lew, patrząc na Ulę i Paulinę. —Obie piękne
-mówił do obu, ale patrząc na Paulinę. —Lew Korzyński -dodał, przedstawiając się i całując najpierw
w rękę Paulinę a później Ulę. Na końcu przywitał się uściskiem dłoni z Markiem. —Siostry -ponowił pytanie?
-W żadnym wypadku – odparła mu wyniośle Paulina. —Jestem Paulina Febo, a to
tylko asystentka Marka.
-W końcu zmieniłeś asystentkę -rzekł Terlecki. —Ta poprzednia może i była
inteligentna i rozeznana, ale urodą nie grzeszyła, delikatnie mówiąc.
-Nie panie Dariuszu, nie zmieniłem. To jest Urszula Cieplak. Nikt jej nie
poznaje- wyjaśniał trochę ostro. —Skoro wszyscy się poznaliśmy, to zapraszam do
konferencyjnej.
Współpraca z Korzyńskim
nie układała się tak, jakby chciał to Marek z Ulą. On stawiał warunki, na które
oni nie chcieli się zgodzić. W dodatku bardziej zainteresowany był Pauliną
Febo. Dlatego też po tygodniu rozmów Ula z Markiem zmuszeni byli wziąć drugi
kredyt dla ratowania kolekcji F&D Sportivo.
-Będzie dobrze Marek. Nie potrzebujemy wkładu pieniężnego Lwa -pocieszała,
gdy siedzieli w banku przed gabinetem jednego z dyrektorów. — PRO -es rozwija
się z każdym dniem.
-Tylko jak ja się ci odwdzięczę Ula?
-Nie musisz się odwdzięczać. Wystarczy, że dałeś mi pracę, awans, podwyżkę, zmieniłeś wygląd.
-Mimo to pomyślę, jak się odwdzięczyć. A na początek zapraszam cię dzisiaj na
kolację.
-Kolacja może być Marek, a reszta nie jest ważna.
Kredy udało się im uzyskać i od razy poszli uczcić sukces do małej restauracji
wybranej przez Ulę. Siedząc razem w nią przy stoliku Marek miał satysfakcję, bo
widział zazdrosne spojrzenia innych klientów. Panowie mu zazdrościli Uli, a
panie jej urody.
-Jak ten twój tajemniczy ukochany Ula? -zagadnął.
-Nijak. Już go nie widuję. Albo przeprowadził się, albo jeździ samochodem,
albo innym autobusem.
-Jak nie ten to inny się znajdzie Ula.
-Możemy rozmawiać o rozplanowaniu kredytu, a nie o moich sprawach. Na jutro
popołudniu musimy mieć coś uzgodnione.
Przez resztę kolacji i w czasie jazdy do Rysiowa o tym właśnie rozmawiali. Gdy
zaś podjechali pod jej dom, to spotkał ich niemiła niespodzianka.
-Uleńka -zawołał jakiś chłopak. —Ty naprawdę wypiękniałaś. Słyszałem
jeszcze, że robisz karierę.
-Bartek odczep się ode mnie -odparła jeszcze spokojnie.
- Tak witasz się ze mną. Trzy lata się nie widzieliśmy.
-Ula mówiła, że masz ją zostawić -odezwał się Marek.
-Marek nie ma sensu rozmawiać z nim. Jest pijany.
-Uleńka -nie ustępował Dąbrowski. —Nie stęskniłaś się za mną? -pytał, próbując ją
objąć, ale Ula zdecydowanie unikała jego ramion. —Nic a nic? Bo ja myślałem o
nas i o…
-Ula chyba jasno się wyraziła -wtrącił zdecydowanie Marek. —Masz zostawić
ją w spokoju.
- Lepiej chodźmy do domu Marek
- Lepiej chodźmy do domu Marek
Zanim jednak doszli do furtki i nie zorientowali się, co planuje Bartek, to rzucił się
na Marka z pięściami. Marek nie zamierzał stać bezczynnie i oddał mu. Bójka
pewnie rozwinęłaby się, ale na szczęście na ulicy pojawił się Jasiek brat Uli, jego
kolega i Maciek i rozdzielili ich. Chwilę później Ula wraz z Markiem poszła do
domu i opatrzyła mu ranę.
-Dziękuję Marek -mówiła, przecierając policzek.
-Był nachalny i nie mogłem stać biernie -odparł lekko sycząc na wodę utlenioną.
-Tylko że teraz będziesz miał problemy z Pauliną.
-Nie myśl o tym. Umiem radzić sobie z Paulą.
Do domu wrócił później, niż zamierzał. W dodatku musiał znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dla Pauli na podbite oko i rozciętą wargę. Narzeczonej powiedział, że ktoś napadł go w parku i ukradł telefon.
-Dziękuję Marek -mówiła, przecierając policzek.
-Był nachalny i nie mogłem stać biernie -odparł lekko sycząc na wodę utlenioną.
-Tylko że teraz będziesz miał problemy z Pauliną.
-Nie myśl o tym. Umiem radzić sobie z Paulą.
Do domu wrócił później, niż zamierzał. W dodatku musiał znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dla Pauli na podbite oko i rozciętą wargę. Narzeczonej powiedział, że ktoś napadł go w parku i ukradł telefon.
Następnego dnia Paulina postanowiła wypytać Wiolettę czy nie wie, co jej
narzeczony miał w planach po pracy. Kubasińska jednak wyprzedziła ją innym pytaniem.
-Kto tak urządził Marka? Jakiś zazdrosny chłopak?
-Nie wiem Wiola, ale zamierzam dowiedzieć się, kim był ten ktoś. Możesz
powiedzieć mi co miał wczoraj w planach po pracy? Ostatnio dziwnie się
zachowywał. Jest jakiś nieobecny.
-Może się zakochał -wywnioskowała.
-Wiola o coś innego cię pytałam -odparła kategorycznie. —Co miał w planach po
pracy.
-Nie wiem. Z Ulą wyszedł. Może ten Regan czy tak jakoś się zemścił Paulinko?
-Jaki znowu Regan Wiola? -pytała zmęczona już rozmową z Kubasińską.
-Ze dwa tygodnie temu, jak rozmawiał z Ulą, to słyszałam, że muszą załatwić na
Woli Regana, bo inaczej nic z firmy.
-Chyba regon Wiola.
-Dokładnie tak Paulinko. Skąd wiedziałaś? Może to ten regon?
-Wiola regon to numer identyfikacyjny firmy. A ty jak zwykle na nic się nie przydajesz. Nie
wiem, za co ci płacimy.
Febo oczywiście sama wiedziała, że za pobiciem narzeczonego może stać
kobieta. Znała go kilka lat i wiedziała, kiedy pojawiał się ktoś nowy. Z tym że
teraz było gorzej. Teraz był i rozdrażniony i czasami jakby nieobecny. Czując
zagrożenie zadzwoniła do Dobrzańskich i opowiedziała o swoich przypuszczeniach.
Marek u rodziców pojawił się jeszcze tego samego dnia. Oczywiście musiał wysłuchać żalów matki, że
znowu zaniedbuje Paulinę. Rodzicielka powiedziała mu jednak ważne słowa o
szczęściu, a które wziął sobie mocno do serca.
-Synku dajesz poznanym kobietom szczęści przez chwilę w łóżku, a szczęście między kobietami a mężczyznami na tym nie polega -mówiła mama, siadając obok niego. —Powinieneś zrozumieć to przez te wszystkie lata z Pauliną. Szczęście w domu z kim bliskim jest najważniejsze, a nie z obcą kobietą.
-A jeśli jedno z nich nie jest szczęśliwe i dusi się, to co ma zrobić?
-Wtedy trzeba porozmawiać szczerze Marek. Tam, gdzie nie ma szczęścia nie ma i miłości. Miłość i szczęście są najważniejsze w związku synku -przekonywała rodzicielka.
Siedząc u rodziców, zdał sobie również sprawę, że nie tylko urodą Uli jest zafascynowany, ale i jej wnętrzem. Przy niej czuł się szczęśliwy i spokojny. Dokładnie tak jak jej kiedyś powiedział i jak mówiła mu matka. Całkiem inaczej było z Pauliną, bo przy niej ciągle czuł stres i rozpacz.
-Synku dajesz poznanym kobietom szczęści przez chwilę w łóżku, a szczęście między kobietami a mężczyznami na tym nie polega -mówiła mama, siadając obok niego. —Powinieneś zrozumieć to przez te wszystkie lata z Pauliną. Szczęście w domu z kim bliskim jest najważniejsze, a nie z obcą kobietą.
-A jeśli jedno z nich nie jest szczęśliwe i dusi się, to co ma zrobić?
-Wtedy trzeba porozmawiać szczerze Marek. Tam, gdzie nie ma szczęścia nie ma i miłości. Miłość i szczęście są najważniejsze w związku synku -przekonywała rodzicielka.
Siedząc u rodziców, zdał sobie również sprawę, że nie tylko urodą Uli jest zafascynowany, ale i jej wnętrzem. Przy niej czuł się szczęśliwy i spokojny. Dokładnie tak jak jej kiedyś powiedział i jak mówiła mu matka. Całkiem inaczej było z Pauliną, bo przy niej ciągle czuł stres i rozpacz.
-Paula mogę zadać ci jedno pytanie -rzekł wieczorem, gdy znaleźli się już w
domu. —Jesteś ze mną szczęśliwa? Tak naprawdę szczęśliwa?
-Jest, więc inna kobieta -ni stwierdziła, ni zapytała. —Inaczej nie
zadawałbyś idiotycznych pytań.
-Nie są idiotyczne i nie o to cię pytałem -mówił, cedząc słowa. —Mama
dzisiaj mi uprzytomniła pewne sprawy, a ja cię o nie pytam.
-Nie o tym mieliście rozmawiać -mówiła z pretensją.
-Zadałem ci proste pytanie -wtrącił. —Tak czy nie?
-Jestem szczęśliwa. Przecież zgodziłam się wyjść za ciebie. Tylko ty robisz
wszystko, aby je zepsuć.
-Przyjęcie oświadczyn nie ma nic wspólnego ze szczęściem. Było to tak oczywiste,
że nawet nie pomyślałaś, aby nie przyjąć.
-To przez brzydulę -rzuciła wymowie. —Tylko ona mogła zawrócić ci w głowie. Przejdzie ci. Prędzej
czy później, ale przejdzie. Zawsze przechodziło ci romansowanie z podwładnymi.
-Paula w naszym związku nie ma szczęścia, bo gdyby było, to nie byłoby
Lidki, Asi -mówił spokojnie. —I nie widzę szans na udany związek.
-Chcesz powiedzieć, że powinniśmy się rozstać?
-Tak byłoby najlepiej Paulino.
-Nigdy nie pozwolę ci odejść -odparła kategorycznie. —Jesteśmy siedem lat
razem.
-Szczęścia nie liczy się w latach. Można miesiąc się znać i być szczęśliwym. Kiedyś
sama zrozumiesz. Możesz zostać tutaj do czasu, jak czegoś sobie nie znajdziesz.
-Nigdzie nie zamierzam odchodzić -odparła z groźbą w głosie, gdy Marek był
w drzwiach.
Kiedy opuścił ich sypialnię, to zadzwonił do rodziców. Chciał uprzedzić w
tym Paulinę, bo w to, że zadzwoni do nich, to nie wątpił. Rozmowa z rodzicami
była krótka, bo powiedział im, tylko że rozmawiał z Pauliną i że postanowił
jednak zakończyć toksyczny związek. Febo oczywiście zadzwoniła, ale ku jej
zdziwieniu Dobrzańscy o wszystkim już wiedzieli, a ich próby przekonania syna
do zastanowienia się, nic nie dały.
Następnego dnia po kolejnej kłótni z Pauliną, Marek postanowił przenieść się na kilka dni do Sebastiana.
Przyjaciel oczywiście powiedział mu, jakim to jest kretynem zadzierając z Pauliną
i że już na pewno niedługo pożegna się z posadą prezesa, bo Febo teraz będzie
swój głos oddawać na brata. Uli również powiedział o rozstaniu z Pauliną. Ona w
przeciwieństwie do Olszańskiego powiedziała mu, że skoro miałby być
nieszczęśliwy, to postąpił racjonalnie. Dla siebie jednak szansy nie widziała,
bo Marek nawet słowem się nie zdradził, że coś czuje do niej. Podobnie było z Markiem, bo on nie myślał, że Ula jest w nim zakochana od paru
miesięcy.
Marek uczucia Uli postanowił zdobywać pomału, bo to, że teraz zakochał się
naprawdę, to już wiedział. Sprawę ułatwiła mu sama Paulina, bo pojawiła się w
firmie i zrobiła Uli awanturę. Cieplak była akurat w biurze u Marka.
-Jesteś zwykłą zdzirą -mówiła na tyle cicho, aby nie było słychać jej na
korytarzu i głośno, aby wypaść groźnie.
-Może pani mnie nie obrażać -odparła odważnie.
-Pani sama siebie obraża, zabierając cudzych narzeczonych.
-Nic mnie nie łączy z Markiem i nie moja wina, że się rozstaliście -mówiła
bez strachu.
-I może powiesz mi, że nie podoba ci się albo że nie jesteś w nim zakochana
-kpiła jawnie ze słów Uli. —Wszystkie jego sekretarki zakochiwały się w nim.
-To prawda kocham Marka, ale nigdy nie zrobiłam nic, aby was rozdzielić.
-Paula można wiedzieć, co tu robisz? -usłyszały znienacka głos Marka. Marek
usłyszał również słowa Uli.
-Nie wiesz? Rozmawiam z twoją kochanką. Sama mi to powiedziała.
-Powiedziałam, że kocham Marka, a nie że jestem jego kochanką -wytłumaczyła
momentalnie Ula.
-Słyszałaś? Ula, nie jest moją kochanką -odparł spokojnie Paulinie.
-To, kim jest?
- Ula już ci powiedziała.
-Nie wyjdę, dopóki nie dowiem się prawdy, co was łączy -mówiła
nieustępliwie.
-Kocham Ulę ona mnie i nic i nikt tego nie zmieni. Teraz, jak znasz prawdę,
to opuść moje biuro.
-Więc jest twoją kochanką -odparła mu z satysfakcją.
-Paula zajrzyj do słownika i znajdź sobie sama różnicę między kochanką a
kobietą, która się kocha -stwierdził z niecierpliwieniem na przedłużającą się
rozmowę. —Ja nie mam na to czasu -dodał, odprowadzając do drzwi.
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz -mówiła, wyrywając się z uścisku byłego
narzeczonego. —Musimy porozmawiać.
-Wszystko powiedzieliśmy sobie rano -wtrącił. —Nas już nie ma i nie będzie.
-Pożałujecie jeszcze -wygrażała się tuż przed wyjściem.
-Powiedziałeś kochasz? -zapytała Ula z niedowierzaniem, gdy Febo opuściła gabinet
Marka.
-Tak Ula pokochałem cię -odparł, przybliżając ją do siebie. —Kocham cię tak
jak ty mnie. Słyszałem już, jak mówiłaś, o tym Paulinie.
-Tak trudno uwierzyć -wyszeptała.
-Wiem, jak to wygląda i że dopiero uczucie pojawiło się wraz z twoją
przemianą. Ale jest szczere. Wpadłem we własne sidła. Jednak twoja osobowość
podobała mi się od zawsze.
-O tym to ja wiem, bo powiedziałeś mi o tym, jak rozmawialiśmy o tym kimś z
autobusu.
-Byłem wtedy absolutnie szczery Ula -mówił, głaszcząc po policzku. Odważył się
również i delikatnie pocałował w usta.
-Cudownie -wyszeptała.
-Myślisz o nim jeszcze? -zapytał, przywracając Ulę na ziemię.
-Nie, bo go nie ma i nie było. Musiałam coś wymyślić, aby się nie zdradzić,
że ty jesteś moją jedyną miłością. Zakochałam się w tobie, gdy dawałeś mi
dziesięć złotych.
-Czyli byłem zazdrosny o nikogo?
-Mała zazdrość nikomu jeszcze nie zaszkodziła -odparła.
Chwilę później Marek pocałował ją po raz drugi.
W kolejnych tygodniach pogłębiali swoje uczucie, a po miesiącu w Nowy Rok Marek
poprosił Ulę o rękę. Dzień przypadkowy nie był, bo wraz Nowym Rokiem chciał rozpocząć nowy rozdział swojego życia. Ze ślubem nie czekali długo i udało się im zorganizować
wszystko na koniec kwietnia.
Paulina swoich gróźb nigdy nie spełniła, bo szybko wpadła w ramiona Lwa Korzyńskiego i tam odnalazła szczęście. Choć w jej przypadku szczęście oznaczało niebotyczne bogactwo Lwa, z którego mogła korzystać.
Z byciem rodzicami Ula z Markiem również nie zwlekali, bo dziesięć miesięcy po ślubie na świat przyszły dwie bliźniaczki. Karolina i Ewelina. Gdy córki miały trzy latka, to na świat przyszedł Jakub.
Z byciem rodzicami Ula z Markiem również nie zwlekali, bo dziesięć miesięcy po ślubie na świat przyszły dwie bliźniaczki. Karolina i Ewelina. Gdy córki miały trzy latka, to na świat przyszedł Jakub.
-Kochanie dałaś mi trzy szczęścia, a ty jesteś czwartym moim szczęściem
-szeptał jej do ucha, gdy tuliła ich synka.
-Kochanie ty do tych szczęść się dołożyłeś. I oby szczęście nas nie
opuszczało Marek.
-Nie pozwolę na to Ula. Będę dbał o nie codziennie. Będzie trwało do końca
świata i jeden dzień dłużej -zapewniał.
Świetna zabawa i długa mini. Czytałam czytałam i końca nie było widać. Dialogi jak zawsze zabawne a Wiola wymiata. Piękna końcówka. Ślub dzieci i słowa że będą dbać o swoje szczęście.
OdpowiedzUsuńTak na koniec RanczUlo to chciałam o zdjęciu ślubnym napisać. Kończę swoje opowiadanie i dokładnie to samo chciałam dodać. Niedawno natrafiłam na nie na fb i ściągłam. Nie będziesz mieć mi za złe jeśli się i u mnie pojawi. Zresztą często korzystam z grafiki Ranczuli
Pozdrawiam serdecznie i miłej nocy.
Dziękuję za miłe słowa. Staram się, aby było zabawnie.
UsuńCo do zdjęcia nie jest moją własnością i każdy może je publikować. Ja FB nie mam a zdjęcie mam od siostry. Na jakimś profilu o brzyduli je znalazła. Pozostałe zdjęcia na grafice nie są również moje, więc można korzystać do woli.
Dziękuję za wpis pozdrawiam miło i również życzę miłej nocy.
Mini jak zawsze świetna.
OdpowiedzUsuńVioletta nie była by sobą gdyby nie przekręciła czegoś. Faktycznie Marek wpadł we własne sidła, pomagając Uli się zmienić. Ale dzięki temu i rozmowie z matką zrozumiał kilka istotnych rzeczy.
Dziękuję Ci bardzo za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam późną sobotnią porą.
Julita
Taki był plan, aby wpaść we własne sidła. I były to przyjemne sidła.
UsuńPomysł z regonem usłyszałam w Ranczu kiedy Duda każe Pietrkowi i innym panom z ławeczki załatwić regon w Radzyniu, a pan Pręgowski pyta kogo mają załatwić.
pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Cudowna mini. Uwielbiam gdy po perypetiach wszystko dobrze się kończy. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze żyli długo i szczęśliwie.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.
Baaardzo długa mini, ale przynajmniej było o czym czytać. Zaczęłaś o początkach relacji Markowo-Ulowych, które nie były najlepsze i przeszłaś właściwie przez całą ich metamorfozę pokazując jak te relacje ewoluowały w oczekiwanym przez nas kierunku. Dla mnie najbardziej satysfakcjonujące było oczywiście utarcie nosa Paulinie. Do tej pory to ona upokarzała wszystkich dookoła a teraz to ją upokorzono. Mściwe z niej babsko, a jednak nie zrobiła nic, bo nowy związek pewnie za bardzo ją pochłonął. Smutne jest tylko to, że Marek poczuł coś do swojej asystentki dopiero wówczas gdy uległa przemianie i stała się piękną kobietą. To dowodzi tylko, że Marek nie odbiega od standardów zwykłego samca kierującego się zazwyczaj bodźcami zewnętrznymi odbieranymi wzrokiem. Chyba każdy facet tak ma, że ocenia wszystko zbyt powierzchownie. Pozytywne jest to, że uczucie, które w nim się zrodziło okazało się na tyle mocne, że poślubił swoją wybrankę i spłodził z nią trójkę dzieci. Pełnia szczęścia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
To prawda, że Marek dopiero po tym jak Ula wyładniała zakochał się w niej na zabój i wszystkie inne kobiety przestały istnieć. Prędzej widział w niej tylko duchowe zalety. Ale miał i tyle odwagi, aby powiedzieć o tym Uli. Postawił na szczęście a tylko przy Uli mógł jej zyskać. Paulina zaś za szczęście uważała całkiem coś innego, ale i ona nie narzekała.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za wpis.