Dzieci chorują od 5 dni i nie mam czasu napisać kolejnej części Zamiany, więc w ramach rekompensaty zapowiedź. Napisałam jakiś czas temu i czekała na publikację.
Fartowny dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry –usłyszała z głośnika Ula Cieplak w czwartkowy poranek. Robiła właśnie śniadanie dla siebie, brata, siostry i ojca i słuchała jednocześnie rozgłośni. —Mamy dzisiaj trzynastego, ale na szczęście nie piątek tylko czwartek. W ten wrześniowy poranek wita was….
Na koniec krótki horoskop. ….
Ryby. Dla ryb najbliższe dni będą obfitować w samą pomyślność i czeka Was przypływ gotówki. Panny spod ryb natomiast mają szansę poznać miłość życia. Miejcie tylko szeroko otwarte oczy drogie panie.
Gdyby, chociaż w jednym się spełnił –myślała Ula, nalewając do dzbanka herbatę. Gdybym, chociaż dostała pracę w banku.
Słuchanie radia przerwał jej dźwięk smsa. Śniadanie miała już naszykowane, więc odebrała. Wiadomość zaskoczyła ją.
Miło nam poinformować, że zakwalifikowała się pani do finału teleturnieju 50 tysięcy w pół godziny. Jeszcze dzisiaj po czternastej skontaktujemy się z panią telefonicznie.
Kurczę blaszka horoskop się sprawdza?
Tego samego dnia miała rozmowę o pracę w banku, ale mimo pomyślnego horoskopu, szła tam bez optymizmu. Jeszcze poprzedniego dnia dowiedziała się, że również krewna jednego z dyrektorów aspirowała na to stanowisko. Aspirowała było nawet za mocno powiedziane, bo ona praktycznie już je miała. Oprócz znajomości miała i inne atuty. Była ładna, elegancka, zadbana, a ona urodą nie powalała. Ubrania zaś kupowała na bazarku albo przerabiała po mamie. Jedyny atut przemawiający na jej korzyść był taki, że była tu na stażu i były osoby, które doceniały jej wiedzę, kwalifikacje i pracowitość.
Po rozmowie z komisją poszła nad Wisłę. Tam zawsze odnajdywała spokój i mogła pomyśleć na spokojnie. Tym razem również nikogo nie było i usiadła w swoim ulubionym miejscu na kamieniu.
Po co w ogóle są te przesłuchania -myślała, rysując po piachu przypadkowe figury. Chyba tylko po to, aby się nie czepiali. Gdyby w końcu coś się stało i uśmiechnął się do mnie los.
Z tą samą chwilą usłyszała miauczenie kotka w pobliskich krzakach. Kotek był czarny i zaplatał się w bluszcz. Długo nie myśląc, poszła uwolnić go, ale jak tylko schyliła się, to spostrzegła leżący nieopodal duży męski portfel. W środku oprócz dokumentów była spora kwota pieniędzy, zdjęcie przystojnego mężczyzny w towarzystwie pięknej kobiety i wizytówki F&D. Sumka kusiła, ale wychowana była tak, że należało zgubę oddać. Najdłużej przypatrywała się fotografii, bo mężczyzna był wyjątkowo przystojny.
Kot tymczasem jak nagle pojawił się, tak zniknął.
To, gdzie mieści się siedziba firmy wiedziała, bo codziennie w drodze na studia mijała budynek na Lwowskiej. Nie było to też tak daleko stąd i od razu skierowała się do F&D. Przed wejście zamarzyła się jej praca tutaj, ale szybko marzenia porzuciła, bo kopciuszek do firmy modowej nie pasował.
Wnętrze było urządzone z dużym smakiem i rozmachem i rozglądała się z zaciekawieniem.
-Dzień dobry – odezwał się jąkająco ochroniarz. —W czym mogę pani służyć?
-Dzień dobry -odparła, uśmiechając się szeroko. —Ja do pana Marka Dobrzańskiego.
-W jakiej sprawie pani przyszła?
-Byłam na spacerze i znalazłam portfel pana Marka -mówiła, pokazując skórzany przedmiot. —Chciałam oddać.
-Rozumiem. Już dzwonię. Pani godność?
-Urszula Cieplak.
Marek Dobrzański w holu pojawił się po trzech minutach. Był jeszcze daleko, ale Ula już wiedziała, że to on, a zdjęcie odebrało mu sporo uroku. Razem z nim przyszedł jakiś blondyn.
-Dzień dobry -rzekł, pokazując urocze dołeczki w oczach. Pani Urszula? Znalazła pani mój portfel?
-Tak odparła, uśmiechając się i pokazując aparat na zębach. Dobre posunięcie nie było, bo widziała lekkie skrzywienie na twarzy blondyna. Jej ubiór dobrego rażenia również nie zrobił. —Leżał w krzakach nad Wisłą.
-Byłem tam rano i musiałem zgubić, jak biegałem. Później poszedłem poszukać, ale nie znalazłem. Dziękuję pani.
-Ale ja znalazłam. To znaczy, czarny kot znalazł. Proszę -dodała, podając to, co trzymała w dłoni. —Pan sprawdzi zawartość.
-Najważniejsze są dokumenty pani Urszulo -mówił, zaglądając do przegródek. —Zdążyłem już zablokować karty i dowód, ale chyba da się odkręcić wszystko. A to dla pani -mówił, licząc banknoty, które chciał jej dać.
-Nie trzeba -zaprotestowała.
-Naprawdę należy się pani znaleźne -mówił, wciskając jej w rękę plik banknotów.
-Ale to za dużo panie Dobrzański.
-Jest w sam raz -wtrącił. —I jeszcze raz dziękuję. Tak jak mówiłem, musiałbym dowód wyrabiać, nowe karty. Tyle kłopotów miałbym.
-W takim razie dziękuję panu. Zaszaleję w sklepie na zakupach.
-W takim razie życzę udanych zakupów.
-Dziękuję. Pójdę już i do widzenia panom -dodała do obu, ale ciągle patrzyła na Marka.
-Do widzenia-odparł, wyciągając rękę. Kiedy już ich dłonie złączyły się, to poczuła silny uścisk i przyjemne ciepło.
-Ale z niej paszczak –rzekł Olszański, gdy wracali do windy.
-Seba –upomniał do. —Nie oceniaj kogoś po wyglądzie. Widać, że to uczciwa dziewczyna. I oczy miała bardzo ładne.
Za pięćset złotych postanowiła zrobić zakupy spożywcze i kupić małe prezenty dla rodzeństwa i ojca. Stała już w kolejce do kasy, gdy zauważyła na stojakach wstawione kupony lotto i reklamę kumulacji. Choć nigdy nie grała i uważała, że nie ma szczęścia, to postanowiła wysłać jeden zakład Lotto. Nad wyborem liczb długo się nie zastanawiała i skreśliła wiek Betti, Jaśka, swój oraz rodziców. Do tego dodała osiem, bo w adresie zamieszkania była ósemka. Wieczorem jednak nie sprawdziła wyników. Przed zaśnięciem myślała za to o Marku, bo trudno było jej wymazać go z pamięci. Sporo wyczytała o nim i w Internecie.
Krótko po czternastej zadzwoniła do niej pani z telewizji z informacją, że nagranie odcinka teleturnieju z jej udziałem ma mieć miejsce za dwa tygodnie w sobotę.
Zanim poszła spać, to zadzwoniła do niej również pani Anna Kubicka z banku. Była ona sekretarką dyrektora personalnego i jedną z tych osób, które doceniały Ulę.
-Ula prawdopodobnie masz szansę. Po twoim odejściu niezła afera wynikła i Krawczyk z zawałem wylądował w szpitalu, a jak wiesz,to do niego należał ostateczny wybór.
-Ale Kinia to córka kuzynki dyrektora Szczepanika mimo wszystko -odparła pesymistycznie. I co stało się Krawczykowi.
- Podobno wydało się, że Krawczyk po znajomości i za łapówki już prędzej zatrudniał inne osoby. Prezes niezłą jatkę zrobił wszystkim dyrektorom i audytora chce sprowadzić. A decyzję, kogo zatrudnią ma podjąć Szymańska. Ona zawsze była nastawiona życzliwie do ciebie i chwaliła za rzetelność.
-Oby była to prawda pani Aniu. Tak bardzo potrzebuję tej pracy. Z renty ojca nie wyżyjemy.
Następnego dnia Ula z niecierpliwością czekała na jakąś wiadomość z banku. Ta nadeszła w południe. Kolejnego dnia jechała już podpisać umowę, a pensja była spora. Do domu wracała, więc szczęśliwa. Po drodze mijała market, w którym robiła zakupy i wysłała kupon Lotto. Na szybie sklepu widniał wielki napis.
TU PADŁA WYGRANA W KUMULACJI! WARTOŚĆ WYGRANEJ PONAD 60 MLN. SZCZĘŚLIWE NUMERY TO 7-8-19-26-48-49. ZWYCIĘZCY GRATULUJEMY.
Była w autobusie i nie wiedziała, co zrobić. Cieszyła się, że siedziała, bo mogłaby jeszcze z wrażenia zemdleć. Odruchowo przycisnęła do siebie torebkę, bo tam miała wygrany kupon.
-Wygrać taką kasę i człowiek ustawiony na całe życie -usłyszała czyjąś rozmowę.
-Ja robotę rzuciłbym w cholerę -odparł ktoś.