niedziela, 3 stycznia 2021

Terapia małżeńska 1/3 -mini

W poczekalni rejonowej przychodni siedziały dwie osoby. Młoda kobieta i mężczyzna. Oboje mieli problemy i przyszli na terapię do doktor Jakubowicz. Była ona specjalistką nie tylko w radzeniu sobie z problemami małżeńskimi i par nieformalnych, ale i udzielała rad osobom samotnym. Usiedli z dala od siebie i zajęci swoimi myślami nie rozmawiali.  Tylko czasami spoglądali na siebie. Miała to być dla nich pierwsza wizyta i dlatego skupili się na sobie. Mężczyzna myślał nad swoim paroletnim związkiem. Nie tak to sobie wyobrażał i że się tak to skończy. Zwłaszcza nie myślał, że zostanie zdradzony po tym jak dla partnerki tyle robił. Sobie mógł jedynie zarzucić, że chciał ją od niektórych problemów uchronić i wszystkiego nie mówił.   Kobieta natomiast miała dość siedzenia w domu i robienia wszystkiego. Czasami nie miała czasu zająć się sobą i wyjść gdziekolwiek. W dodatku odkryła, że była oszukiwana przez jedną z osób, którą kochała i w odwecie zrobiła błąd.

Myśli ich czasami przerywały podniesione głosy zza drzwi gabinetu, ale konkretne słowa już nie. Oboje niecierpliwili się również, bo minuty mijały i był czas ich wizyt.

-Proszę się nie zrażać -rzekła im kobieta za pulpitem na ostrą wymianę zdań. —Tak bywa, że na pierwszych wizytach jest ostro.  Pani doktor Jakubowska stara się załagodzić sytuację między małżonkami.

-Nie szkodzi -odparła kobieta.

-Dokładnie tak -dodał mężczyzna.

Kwadrans później z gabinetu wyszła jakaś para, a za nimi lekarka i zaprosiła ich do środka.

-Razem? -zapytała ze zdziwieniem kobieta.

-Jeśli chcą państwo, najpierw porozmawiać na osobności nie ma problemu.

-Raczej wolałbym rozmawiać o swoich problemach bez świadków -dodał mężczyzna. —Zwłaszcza przy obcych.

- Żona nie jest chyba obca dla pana -stwierdziła lekarka.

-Jaka żona? Ta kobieta nie jest moją żoną.

-A on moim mężem.

-To państwo nie są państwem Lerskim i nie przyszli na terapię małżeńską?

-Bynajmniej -odparli równo.

Pięć minut później zaistniała sytuacja wyjaśniła się, bo pomiędzy nazwiskami Jakubowicz i Jakubowska była różnica, a oni mieli wizytę u tej pierwszej i pomylili piętra. Obojgu nim niestety, ale wizyta przepadła.

-Niezła historia -rzekł mężczyzna, gdy wyszli na dwór. —Tylko czas straciłem. Moja wizyta przepadła.

-Moja się właśnie kończy -stwierdziła kobieta.

-Marek Dobrzański -przedstawił się mężczyzna, uśmiechając się i pokazując dwa dołeczki w policzkach, od których trudno było jej oderwać wzrok. Marka uwagę zaś przykuły oczy dziewczyny, bo były piękniejsze niż dzisiejsze lipcowe niebo.  Co do reszty mógł mieć zastrzeżenia. Modnie i elegancko ubrana nie była i miała nietwarzowe okulary.

-Urszula Cieplak. Miło cię poznać.  Jak się pospieszę, to zdążę jeszcze na autobus o siedemnastej -rzekła, patrząc na zegarek. —Muszę wsiąść w 125 i pojechać na dworzec główny.

-Mogę cię podwieźć Ula. Jadę tamtędy.

-Byłoby mi miło. Wtedy na pewno zdążę.

-W takim razie zapraszam -odparł, prowadząc w stronę parkingu. 


 

Chwilę później siedziała już w kabriolecie. Był lipiec, więc mogli sobie pozwolić na taki luksus.

-Nie boisz się, że gdzieś cię uprowadzę Ula? -zapytał, kiedy usiadł obok.

-Z oczu ci za dobrze patrzy -odparła zgodnie z prawdą. 

-Tacy są najgorsi podobno -stwierdził, gdy włączał się do ruchu.

-To uważaj, bo mam paralizator w torebce, jakby co i skończyłam kurs samoobrony.

-Kobieta niebezpieczna -odparł, spoglądając na nią z iskierkami w oczach.

-Jak już zabezpieczona na wypadek natrętów i typków.

-A ja, to ten typek czy natręt?

-Ty to na razie jesteś kierowcą.

Ula na autobus nie zdążyła, bo natrafili na wypadek i utknęli w korku. Mieli za to okazję porozmawiać i poznać się trochę.

-Tylko tego brakowało -wymruczał Marek. —Czeka nas półgodziny stania. Prędzej byś dojechała jednak autobusem.

-Autobus stoi za nami, więc nic nie tracę. Pojadę do domu tym o osiemnastej. Dzieci w domu nie płaczą.

-Daleko mieszkasz? Ja jestem stąd.

-Z Rysiowa. Dwadzieścia kilometrów od Warszawy.

-Przepraszam Marek, ale to z domu -rzekła Ula chwilę później, gdy zadzwonił jej telefon. —Odbiorę. Co się stało Jasiek? (…) Por cały pokrajany w miarę drobno. (…) Daj mi Betti do telefonu. Sama jej wytłumaczę.

-Mąż i córka -stwierdził Marek, gdy skończyła rozmawiać.

-Nie mam męża. Beatka to młodsza siostra o osiemnaście lat, a Jasiek to brat. Ma dziewiętnaście lat. Nie ma mnie jeden raz popołudniem w domu i już jest problem. Dzwonił, żeby spytać czy ma dodać do przekładanej sałatki pora, czy selera.

-Jest i tak dobrze, bo obawiam się, że moja narzeczona nie odróżnia selera od pory.

-To gotowaniem się nie zajmuje?

-Paula gotuje tylko wodę na kawę albo herbatę. Głównie jadamy na mieście. Pracuję od ósmej do szesnastej, siedemnastej czasami dłużej i nie ma czasu na posiłki w domu.

-Czyli pracoholik z ciebie Marek. Ja o tyle mam dobrze, że prowadzę małe biuro rachunkowe. Zrobię swoje i mam wolne.  Chociaż szczyt marzeń to nie jest.  Gdy kończyłam SGH, to marzyła mi się praca w banku albo w dużej firmie, gdzie naprawdę jest co liczyć.

-Serio? Kończyłaś SGH? Nie wyglądasz mi na -zaczął, ale zorientował się, że palnie głupotę. — Na osobę po studiach -dodał.

-Po studiach, czy po SGH? -zapytała wprost.

-Czyli na rachunkach znasz się dobrze?  -odparł pytaniem. —Pytam, bo miałbym coś do sprawdzenia.

-Znam. Jeden wykładowca powiedział, że rachunki lepiej prześwietlę niż rentgen.   

-O coś takiego mi właśnie chodzi Ula -odparł z widoczną radością. —Prześwietlenie prowadzenia księgowości.  Tylko mi zależy na czasie. Musiałbym mieć wszystko do końca miesiąca sprawdzone. Podwójnie zapłacę.

-Nie ma sprawy. Dam radę. Na jutro możemy się umówić. Wszystko mi wytłumaczysz.

-Mam lepszy pomysł. Podjedziemy pod moją firmę po dokumenty, a później odwiozę do domu i wszystko opowiem.

-Ok. Czym się zajmujesz?

-Jestem prezesem firmy F&D. To firma modowa.

-Żartujesz? I ja mam pomóc potentatowi modowemu.

-Mi Ula. Nie firmie. Muszę sprawdzić przyszłego szwagra oraz jego znajomych z Włoch braci Scacci. Od jakiegoś czasu często przewijają się w rozmowach Pauliny i Aleksa i mowa jest o jakichś ich inwestycjach.  Wiem, że drogo będzie to Aleksa kosztować i że Aleks chce zainwestować oszczędności życia. Jest dyrektorem finansowym firmy F&D i ja jako prezes boję się, że i firma będzie związana z nowym biznesem Aleksa. Zwłaszcza że w ostatnim półroczu Aleks był wyjątkowo miły dla mnie i nie skąpił wydatków na pensje i premie dla pracowników oraz na ostatni pokaz. Taka rozrzutność nigdy nie była w jego charakterze i jest to dla mnie podejrzane. Co prawda ostatnie dwa pokazy przyniosły spore zyski, chociaż nie wiem czy faktycznie takie duże. Aleks mógł zyski naciągnąć. Zawsze oszczędzał na wszystkim, na czym się dało Ula, a tu taka rozrzutność. Myślę, że zaszalał, aby na koniec roku okazało się, że firma jest na minusie. Ty miałabyś pomóc przejrzeć mi finanse.

-Jeśli będę miała dane, to nie powinnam mieć problemów. Tylko taka praca zdalna wszystkiego może nie wykryć.

-Będę starał się podrzucać ci wszystkie możliwe papiery do domu. Systematycznie, żeby nie było to podejrzane, że coś wynoszę z firmy. Sam też będę starał się pomóc.

-Byłoby najlepiej Marek.

-Mam inny pomysł -rzekł z namysłem. —Od przyszłego tygodnia moja sekretarka odchodzi i mogłabyś czasowo zająć jej miejsce. 

-Dobry pomysł. Przynajmniej wyrwę się z tego domowego marazmu.

-Będziesz musiała tylko uważać na Aleksa i Adama Turka. Ten drugi to główny księgowy i jego sprzymierzeniec. Najlepiej jakbyś udawała taką nie do końca kompetentną, niewybijającą się i mało lotną sekretarkę.

-Rozumiem Marek. Mam być typową szarą gąską i siedzieć, jak miś pod miotłą.

-Mówi się szara myszka i mysz pod miotłą -rzekł ze zdezorientowaniem.

-Wiem Marek. Wchodzę w rolę. Taka jedna dziewczyna ze szkoły na okrągło coś przekręcała i brana była za niespełna rozumu.  Nie boisz się, że cię oszukam? –zapytała.

-Za dobrze ci z oczu patrzy Ula -odparł jej niedawną odpowiedzią.

Tuż przed firmą, choć było już po siedemnastej, Marek podniósł dach i przyciemnione szyby. To z obawy, że ktoś mógłby zobaczyć Ulę. Wziął niektóre dokumenty i wrócił do samochodu. Później odwiózł do Rysiowa.

 

Ula pierwsze nieścisłości znalazła dwa dni później, a po kolejnych pięciu pojawiła się w firmie. Jej skromny wygląd i jej ciągłe gafy od razu wzięte były za brak większych kwalifikacji i nikomu nawet nie przyszło do głowy, że to jej gra.

- Czyli mam to wszystko przefaksować? -zapytała drugiego dnia, patrząć na dokumenty przyniesione przez głównego księgowego.

-Czy ja niejasno mówię -rzekł z wyraźnym zniechęceniem Turek.

-Jasno, ale kto pyta, nie gubi się panie Tatar.

-Turek Adam Turek. Nie Tatar.

-Tatar, Turek, Arab jedna nać -odparła, podśmiewując się.

Praca zdecydowanie pomogła Uli od oderwania się od domowych obowiązków.  Zaczęła również malować się delikatnie, lepiej ubierać i nosić szkła kontaktowe. Również jej psychika była w lepszym stanie i porzuciła myśli o terapii. Pensję, jaką zaoferował jej Marek przeznaczyła zaś na leczenie ojca. Cieplak zataił przed nią faktyczny stan swojego zdrowia i że powinien mieć operację, która tania nie była, a z funduszu zdrowia mogła dopiero być przeprowadzona za dwa -trzy lata. Ojciec również zmniejszył sobie dawkę leków, bo drogo kosztowały i pracował dorywczo, a czego zabronił mu lekarz. Po ty właśnie jak pomalował płot u sąsiadki, zasłabł na oczach Beatki i cała prawda wyszła na jaw. O to właśnie miała do ojca żal i czuła się oszukana. Jej mama zmarła sześć lat temu i nie chciała, aby ona i rodzeństwo straciło również ojca. Największą radość z pracy w stolicy sprawiał jej fakt ze spotkania z innymi osobami i nowe znajomości. Głównie chodziło jej o Marka, bo chociaż znali się dwa tygodnie czuła, jakby znali się od dawna.

-W końcu czuję, że żyję Marek i robię to co lubię -mówiła, gdy pracowali razem u niej w domu. —Jeszcze parę tygodni w domu, a zwariowałabym.

-A ja w końcu mam jakieś pojęcie o poczynaniach Aleksa Ula.

-Mi nie tylko o pracę chodzi. Jestem wśród ludzi, wyjeżdżam z domu, odprężam się i może wydawać się dziwne, ale odpoczywam. I to dzięki tobie.

-Polecam się na przyszłość Ula. I mówię całkiem serio. Jak uporamy się z tymi problemami dam ci stałą pracę. Co byś powiedziała na etat mojej asystentki.

-Serio mówisz?

-Bardzo. Nigdy nie spotkałem tak kompetentnej osoby. Jak to się stało, że do tej pory pracy nie znalazłaś?

-Ze względu na brak doświadczenia i wygląd. Po śmierci mamy zajęłam się domem i rodzeństwem i zapomniałam o swoich potrzebach i poświęcałam czas na naukę i rodzinę. W końcu przyzwyczaiłam ich, że ja robię śniadanie, obiady, zmywam, piorę.

-Brak matki zły, a matka nadopiekuńcza również zła. Moja jeszcze w liceum pakowała mi kanapki do szkoły z inicjałami F&D. 

-Kiepsko Marek. Ale pamiętaj, że masz ich jedynych.

-Wiem Ula, ale ty masz z ojcem lepsze relacje niż ja ze swoim. Aleksa ciągle faworyzuje.

-Ostatnio nie takie dobre. Ojciec ukrywał przede mną faktyczny stan zdrowia, a ja myślałam, że   wrócił do hazardu i gra w lotto, zdrapki i inne gry.  Rano, gdy szykował się do lekarza, to dosypałam mu do kawy środków przeczyszczających. Chciałam, żeby został w domu, bo myślałam, że jedzie obstawiać do Warszawy mecze. Okazało się, że jechał do lekarza umówić termin operacji i przez odwołaną wizytę w kolejce spadł o trzy miesiące.

- Ty? -pytał z niedowierzaniem. —Nabierasz mnie z tymi środkami.

-Nie Marek. Popełniłam błąd i w końcu stwierdziłam, że czas powiedzieć o swoich problemach komuś i dlatego umówiłam się na terapię.

 

Marek miał podobne odczucia i przy niej mógł wyżalić się jak najlepszemu przyjacielowi albo barmanowi. Ula wiedziała już, że jego związek z Pauliną nie jest oparty na miłości, tylko niezrozumiałym dla niej relacjach. Najbardziej dziwiły ją osobne sypialnie. 


 

-Kompletnie nie rozumiem waszego postępowania Marek -rzekła w czasie ich jednego ze spotkań. —Słyszałam, jak mówiłeś do niej kochanie. Czyli kłamałeś.

-To zwykłe zdrobnienie, jak skarbie czy kotku Ula. Już dawno ustaliliśmy, że będziemy żyć nowocześnie. W miłość mogą bawić się dzieci. Ja i Paula jesteśmy po trzydziestce i mamy ten czas za sobą. Firma nas łączy.

-Mój tato dalej kocha mamę, choć od sześciu lat nie żyje. Brakuje mu jej dotyku, słów, spania obok. Nie masz ochoty przytulić jej przed snem.

-Jak jednemu z nas przyjdzie ochota na seks, to przyjdzie do drugiej osoby i robimy swoje -wypalił z odpowiedzią.  

-Nie o to pytałam Marek. Masz brać ślub z kobietą, a nie z firmą.

-Przynajmniej jak się nam nie uda, to przy rozwodzie będzie mniej rozpaczy i wylewania na siebie pomyj. Rozstaniemy się w przyjaźni.

-To może w ogóle nie warto brać ślubu Marek.

-Pauli zależy. Chyba każda kobieta marzy o welonie, białej sukni i kościele.

Marek, choć dużo mówił Uli, ale i część zataił. Tak jak to, że ma kochanki i że Paula od czasu do czasu ma skok w bok i taki układ im nie przeszkadzał.  Do czasu jak Febo nie zaczęła jego pieniędzy wydawać na kochanka. Mieli wspólne konto i znalazł rachunki za hotel, za Smartwacht i paliwo. On również płacił za swoje wyskoki, ale były to znacznie mniejsze kwoty niż trzy tysięcy za zegarek, kolejny tysiąc za paliwo, jakaś gra i zakupy w galerii. Po zliczeniu wszystkiego wyszło na miesiąc ponad pięć tysięcy przy jego tysiącu albo i mniej. Nie przyprowadzał również panienek do ich domu pod nieobecność Pauliny, a jak ona robiła, gdy wyjeżdżał.  To dla niej właśnie pół roku temu kupił dom w tej okolicy i wyprowadzili się z mieszkania na Siennej. Teraz okazało się, że Pauli zależało, aby być bliżej dwudziestoczteroletniego kochanka. On bez winy nie był, bo nie mówił Paulinie o wszystkim i taki układ przestał mu się podobać. Co konkretnie nie wiedział. To, że ma stałego kochanka, żyją niby razem a obok siebie, czy brak uczucia. Porozmawiać jednak z nią nie zamierzał. W dodatku w ostatnich miesiącach żył coraz szybciej i musiał sięgać po używki psychoaktywne. Po tym wszystkim uznał, że przyszedł czas, aby porozmawiać ze specjalistą.

 

10 komentarzy:

  1. Zachowanie Marka jest jakieś dziwne. Jak on robi skoki w bok i wydaje na to pieniądze z ich wspólnego konta to jest ok. Ale jak to samo robi Paula to już nie.
    Ta pomyłka jest dla nich takim szczęściem w nieszczęściu. Każde z nich jak widać dużo skorzysta na tym. Zwłaszcza Ula, bo zyskała pracę w wyuczonym zawodzie i to za dobrą pensję.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mało sprecyzowałam, ale Paulina wydaje zdecydowanie więcej. On nie kupuje drogich prezentów.
      Tu los zdecydowanie im pomógł, że się spotkali przypadkiem.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Część Ranczulo. Tatar przebił Arabka Wioletty. Świetny mini. Byłam przekonana że Ula z Markiem są w poczekalni. Tak poprowadziłaś akcję ich rozmyślania i tytuł sugerował.
    Pozdrawiam�� Eliza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemami Uli i Marka kierowałam się. Miło, że się podobała, bo pisana była dzisiaj rano i nie jest do końca dopracowana.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Ależ Ty masz tempo! Dopiero komentowałam ostatnią część "Wigilii..." a już mam przed sobą nową mini. Intrygujące miejsce poznania się Uli i Marka. Ja także początkowo sądziłam, że przyszli do poradni małżeńskiej. Okazuje się, że to miała być wizyta u psychologa, bo każde z nich ma problemy, z którymi nie bardzo sobie radzi. To, że Marek zaproponował podwózkę okazało się prawdziwym zrządzeniem losu, bo mogli pogadać i wzajemnie sobie pomóc. Zatrudnienie Uli okazało się strzałem w dziesiątkę, bo nie dość, że jest świetnym pracownikiem to w dodatku potrafi słuchać a Marek ma sporo do opowiedzenia i problemy chyba większe od Uli. Ona jakoś zarobi na operację ojca, ale Marek za chwilę może zostać oskubany z kasy, bo Paulinka lubi wydawać nieswoje. To szczyt bezczelności, że za Marka pieniądze utrzymuje kochanka. Mam nadzieję, że szybko się to zmieni i Paulina zniknie z życia Dobrzańskiego podobnie jak Alex. Jestem pewna, że robi wałki ze Scacci a Ula to odkryje.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świąteczna przerwa zaraz ferie jest więc pomoc w domu do dzieci, a ja mogę coś napisać.
      Problemy mają oboje i razem będą je eliminować ze swojego życia. Ula dla Marka będzie terapeutką a on dla niej. Fakt Marek ma więcej do zmiany, bo styl życia jak z Pauliną kiedyś tam uzgodnili, to przestał się mu podobać.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. Fatalna pomyłka i zbieżność nazwisk doprowadziła do tego iż tych dwoje się poznało i dzięki sobie już je będą, mam nadzieję potrzebowali terapii u specjalisty. Oboje przecież mogą sobie wzajemnie pomóc. Pomysł na to aby Ula udawało mało rozgarniętą moim zdaniem genialny, a przekręcone nazwisko Turka spowodowało u mnie wybuch śmiechu. Genialne!
    Twoje tempo pisania jest zawrotne, rozumiem, że to dzięki temu iż masz obecnie pomoc przy dzieciach ale ja nie wyrabiam się z komentowaniem kolejnych postów, bo ja na czas przebywania w domu rodzinnym zrobiłam przerwę od komputera. Oczywiście nie proszę cię abyś zwolniła z pisaniem bo na czytanie zawsze znajdę czas ale mam nadzieję, że wybaczysz mi brak regularnych komentarzy pod twoimi postami.
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że jeden pomoże drugiemu, bo nic nie pomaga na duszę jak rozmowa z odpowiednią osobą. Zwłaszcza jak jest to ktoś z tych pokrewnych dusz rozumiejących się bez słowa.
      Ostatnio tempo mam, ale dopiero dzisiaj zabieram się za pisanie drugiej części, więc nie wiem, jak z czasem się wyrobię. Rodzice z bliźniakami(siostra i brat) wybierają się w odwiedziny do rodziny ojca, więc pomoc ubędzie. Tatar również mi się spodobał i postaram się wymyślić jeszcze coś fajnego, a nie spisywać powiedzonka Wioletty.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Intrygujący początek. Oboje potrzebują pomocy i nawzajem sobie pomogą. Chyba obejdzie się bez specjalisty ,że Marek ma jakieś ukryte poważne problemy. Czekam na ciag dalszej tej historii. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marka problem to Paulina, ale klin klinem i Ula już w poczekalni.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń