środa, 25 sierpnia 2021

Ula z Rysiowa 9

 

-Żartujesz Domi?  -zapytał z przerażeniem po chwili milczenia. —Byłaś u lekarza? -dodał, wpuszczając do środka. 

-Nie -odparła z napływającymi łzami. —Mam siedemnaście lat i nie mogę iść sama do lekarza. Nie mam okresu, więc wszystko wskazuje, że jestem. Boję się, co teraz będzie. Urodzę dziecko, będąc w liceum -dodała z paniką.

-Skoro chodzisz do łóżka z facetami, powinnaś wiedzieć, kiedy jest bezpiecznie -odparł podniesionym głosem, złością i oskarżycielsko.

-Więc to moja wina? - oburzała się, siadając na kanapie.  

-Skąd mam pewność, że to moje? -pytał, chodząc nerwowo po salonie. —Skoro był ktoś przede mną, równie dobrze mógł być po.

-Teraz mnie jeszcze bardziej obraziłeś -odparła odważnie, nie dając, aby miał nad nią górę.  —Zrobisz sobie test na ojcostwo. Nawet w ciąży można.

-Najpierw lekarz powinien cię zbadać -rzekł, siadając obok i próbując się uspokoić.

-Państwowo tylko z rodzicami albo opiekunami, jak mówiłam -mówiła, miętoląc w dłoni chusteczkę.  —Może prywatnie uda mi się gdzieś dostać. Ale to kosztuje.

-Dam ci te pieniądze i postaraj się, jak najszybciej iść -mówił, wyciągając portfel. —Wiesz, ile może kosztować taka wizyta.

-Z USG pięćset złotych powinno, wystarczy -odparła, ciągle dławiącym ze zdenerwowania głosem. 

-Tyle mam przy sobie -odparł, odliczając odpowiednią kwotę. —Załatw to jak najszybciej -dodał, wręczając plik banknotów.

-Co będzie, jak będę? -pytała, patrząc ze strachem.

-Tym później będziemy się martwić -odparł przez gardło. —Na razie nic nikomu nie mów.

Po odejściu dziewczyny oparł się o ścianę domu, a w głowie miał sam mętlik. 


 

Kolejne dwa dni były najdłuższe w życiu Marak. Cały czas chodził podminowany i wyrzucał sobie, że nie umiał się wtedy pohamować. Odechciało się mu nawet seksu, i gdy zadzwoniła do niego Oliwka z propozycją spotkania, zdecydowanie odmówił.  Najchętniej porozmawiałby o tym z Sebą, ale doszedł do wniosku, że nie powinien wyjawiać tak osobistej tajemnicy. Unikał nawet spotkania z przyjacielem, bo ten znał go za dobrze i zauważyłby, że coś go gnębi.

Dwa dni później Dominika ponownie pojawiła się u niego z potwierdzeniem ciąży i wydrukiem USG.

-Nie ma wątpliwości -rzekła grobowym głosem i podając mu jakieś papierki.

-Niech to -wymruczał pod nosem. —Musimy pomyśleć co teraz -dodał z wyraźnym zawiedzeniem i złością.

-Jeśli myślisz o aborcji to nie -wtrąciła zdecydowanie. —Nie mogłabym zabić własnego dziecka. Naszego dziecka. Aż tak podła nie jestem.  Nie ja pierwsza urodzę w tak młodym wieku.

-Nie myślałem. Po co mi to było -dodał do siebie.

-Chwila przyjemności kosztuje.

-Będę w miarę swoich możliwości pomagać wam -zapewnił. —Na więcej na razie nie licz. Nie rzucę szkoły. W domu jeszcze nie mówiłaś, jak myślę?

-Mój tato wraca w środę wieczorem z delegacji i wtedy powiem rodzicom. Nie zdziw się, jak tu wparuje ojciec. Nigdy cię nie lubił. Nie wiem, jak ja zniosę jego gniew -dodała ze wzbierającymi się łzami.

-Poradzę sobie z twoim ojcem -odparł, patrząc przed siebie. — Wezmę odpowiedzialność za swoje błędy.

Po odejściu dziewczyny miał czas, aby pomyśleć na spokojnie co dalej. Jednego był pewny, że nigdy się nie ożeni z Domi. Nawet jakby jej rodzice i jego naciskali na ślub.  Nie chciał za jeden błąd unieszczęśliwiać siebie.  Da tylko dziecku swoje nazwisko i będzie płacił za wychowanie. Nie był nawet pewny czy byłby w stanie zajmować się nim na co dzień. Głównie to nie chciał rezygnować ze swojego dotychczasowego życia. Był młody i chciał nocami bawić się, a nie wysłuchiwać płaczu dziecka. Musiał też skończyć studia, skoro w przyszłości miał zostać prezesem F&D.

Wszystko to popsuło mu humor do tego stopnia, że zakradł się do barku ojca i nalał sobie spoty kieliszek czystej wódki. Niedługo potem pojawiła się u niego Ula i dał upust nerwom. Przyszła na spotkanie z Heleną, ale rodziców jeszcze nie było i on musiał zająć się koleżanką. Na domiar złego była z siostrą i mógł zasmakować tego co go czeka. Zaczął też w myślach Ulę oskarżać o to co się stało, bo po podsłuchaniu rozmowy Uli z koleżankami na połowinkach dał się namówić Dominice na wspólny powrót i wizytę u niej.

-Co tu robisz? -zapytał z wyczuwalną niechęcią na jej widok.

-Ciebie również miło widzieć. Ja do twojej mamy. Miała dać mi voucher dla Jasia do szkółki piłki nożnej. Jestem za wcześnie.

-Rodziców jeszcze nie ma. Będą nie wcześniej jak za półgodziny -wyjaśnił i, pomimo że zadowolony z wizyty nie był, wpuścił do środka.

-Pijesz? -zapytała, gdy zauważyła na stole, że obok jego telefonu w charakterystycznym etui stał kieliszek i butelka wódki.

-Mogę. Pełnoletni jestem -mówił, chowając alkohol i kieliszek do barku.

-Możesz, ale jest po dwunastej dopiero.

-No i co z tego, że po dwunastej?

-Marek jak masz problemy, alkohol nie rozwiąże problemu -zaczęła delikatnie.

-Nie twój interes -wtrącił ostro. —Mogłabyś ją pilnować -dodał, gdy Betti wzięła jego telefon i upuściła na podłogę. 


 

-Przepraszam za siostrę -odparła, biorąc ją za rękę. —Poczekam na dworze na twoją mamę. Widzę, że nie jesteś w humorze.  

-Nie ma potrzeby, żebyś wychodziła. Jest ponad trzydzieści stopni. Będziecie się tylko prażyły -rzekł pojednawczo.

-Dzięki. Mogę jeszcze przebrać tu Betti. Pampers jest mokry.

-Tak. Jak dawałaś sobie radę z siostrą, jak była całkiem mała?  -zapytał ku zdziwieniu Uli, bo rozmowy na temat dzieci się nie spodziewała.

-Tato wiedział, jak się opiekować i była babcia. A zmiana pampersa nie jest aż tak trudna.

-Na pewno -rzekł, patrząc krzywo na pieluchę i butelkę Beatki z sokiem.

-Marek zdaje mi się tylko czy jesteś dla mnie oschły. I to od trzech miesięcy. Wiem, że są wakacje i kontakty ograniczone, ale ewidentnie jest coś nie tak.  

-Wszystko jest nie tak -wymruczał. —Ty nie masz nic z tym wspólnego -dodał, kłamiąc po części.

-Ty nie jesteś typem, który się załamuje. Znam cię już trochę.  Nie jestem Sebą, ale jeśli chcesz pogadać, wysłucham cię Marek. Nieudana randka? -zapytała zachęcająco. —Dla facetów może być tak samo ciężkie do zniesienia, jak dla kobiet.

-Możesz zejść ze mnie -rzucił ze złością.

-Chciałam pomóc. Nie musisz od razu na mnie krzyczeć.

-Bo wtykasz nos, gdzie nie musisz.

-OK. Nie umiesz rozmawiać o problemach to nie. Chociaż jeśli chodzi o relacje damsko- męskie może mogłabym być pomocna.

-A ty na Noelu i Michale zdobywałaś doświadczenie w dziedzinie natury facetów? -zapytał dosadnie i patrząc w twarz. Przez wypity alkohol źle też dobierał słowa.

-Jesteś bezczelny Marek. Bezczelny, opryskliwy i okrutny -odparła, hamując łzy głównie na słowa doświadczenia natury chłopaków.

-Za to wy jesteście wszystkie takie same. Moralność już dawno wyszła z mody -wyrzucał ze złością raniące Ulę słowa.

-Obrażasz mnie Marek. I to ty notorycznie podrywasz w tym swoim klubie dziewczyny.  U mnie byłeś z Agatką, a słyszałam o Marcie i Oliwii.

-Trzymaj się swojego życia, a od mojego trzymaj się z daleka Ula. 


 

Dalej niedane było im rozmawiać, bo w domu wrócili Dobrzańscy. Dla Uli było to nawet na rękę, bo cała rozmowa była dla niej ciężka i niezrozumiała. Rozumiała jednak to, że znalazła się w złym momencie i czasie u Dobrzańskich. To tylko usprawiedliwiało Marka w jej oczach. Co będzie dalej z ich znajomością, jak wrócą do szkoły, nie miała pojęcia. Marek tymczasem jak tylko rodzice pojawili się w salonie, pognał do swojego pokoju. Wiedział, że źle się zachował wobec Uli, ale musiał wyładować na kimś złość i padło na nią.

 

Z rozmową ze swoimi rodzicami czekał do ostatniego dnia wakacji, czyli dwa dni. Zastanawiał się tylko nad porą dnia i czy lepiej taką wiadomość zaserwować rodzicom rano, czy wieczorem. Wybrał w końcu śniadanie.

-Dominika jest ze mną w ciąży -rzekł prosto i jednym tchem. —I nie jest to żart.

-Marek, jak w ciąży -odezwała się po chwili Helena.  —Chodzicie przecież do szkoły.  Nie czas na dzieci -mówiła bez osłonek.

-Chciałbym, żeby było inaczej mamo, ale się stało.

-Nie uczą was w szkole jak się zabezpieczać -zaczął tyradę i ojciec. —Tyle się o tym mówi i pisze, a wy ładujecie się w dzieci! Jesteście niedojrzali do bycia rodzicami! -mówił z coraz większym zdenerwowaniem. —Myślałem, że jesteś rozsądniejszy.

-Nie my pierwsi jesteśmy w takiej sytuacji. Inni sobie radzą, to i my sobie poradzimy.

-Dziecko to dar, ale są granice Marek. Myślałeś, że będziemy z radości skakać? -pytała rodzicielka.

-Nie mamo, nie liczyłem na gratulacje, ale na trochę zrozumienia i rady.

-Niezłą niespodziankę nam naszykowałeś -kontynuował Krzysztof. —I to od rana. Ciśnienie już mi podskoczyło.

-Żaden moment nie byłby dobry tato. Wieczorem nie mógłbyś spać.

-Jak je będziecie wychowywać? Razem? -pytała matka. —Jeśli dobrze myślę, nic szczególnego nie łączyło cię z Dominiką.

-Bo nie łączyło i nie łączy. To był tylko seks i typowa wpadka. Chwila przyjemności, a konsekwencji na całe życie.

-Wychowanie dziecka kosztuje. Popławscy nie odpuszczą ci tego płazem -mówił ojciec to, co sam wiedział. —Przed wami jeszcze dwa lata nauki. Skąd weźmiesz pieniądze? Od nas?

-Jeszcze nie wiem, ale nie od was. Najwyżej dalej będę pracować w klubie. Dobrze płacą. A szkołę skończę. Będę musiał pogodzić jedno z drugim.

Po rozmowie z rodzicami musiał jeszcze pojawić się u Popławskich i sprawdzić jak Domi sobie radzi. Jej ojciec powinien już być w domu i wolał sam pójść do nich, niż ktoś od nich miałby przyjść do nich. Drzwi otwarła mu mama Dominiki i nie wyglądała na zdruzgotaną. Wpuściła go nawet do środka. Chwilę później pojawiła się w holu jej córka. Marek widział jeszcze w jadalni pana Popławskiego, czytającego spokojnie jakąś gazetę.

 -Lepiej jak wyjdziemy na dwór Marek -rzekła Domi, zanim Marek się odezwał.

-Jeszcze nie wiedzą, jak wnioskuję. Moi wiedzą. Łatwo nie było, ale jakoś przełknęli.

-Jesteś kretynem Marek -wtrąciła z satysfakcją. —Nie jestem w ciąży. Myślisz, że poszłabym z tobą do łóżka, nie będąc pewna, że to moje bezpieczne dni?  Jestem po prostu świetną aktorką. Nawet lepszą niż Ula. Chyba zapiszę się do tego kółka teatralnego. Umiem nawet na zawołanie się popłakać, wpaść w histerię. Wystarczy, jak przypomnę sobie scenę z Titanica i płaczę. Chciałam się tylko zemścić i mi się udało. Bez trudu udało mi się załatwić czyjeś tam wyniki. Pięć dych mnie to kosztowało. Za które ty zresztą zapłaciłeś.

-Jesteś szalona Domi -rzekł przeszywającym tonem prosto w twarz, ale i z ulgą.  —Nie pokazuj mi się na oczy.

-Zemsta jest jednak słodka Mareczku -odparła dla odmiany, śmiejąc się mu w twarz. —Mnie się tak łatwo nie porzuca.

 

11 komentarzy:

  1. Halina25 sierpnia 2021 21:00

    No to się Mareczkowi upiekło, ale trochę stresu mu się należało. Szkoda mi tylko Uli. No cóż muszę poczekać na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie.

    DO PANI HALINY. ( przypadkiem jak edytowałam, usunął mi się tekst i od nowa opublikowałam.)
    Przed Markiem jeszcze długa droga, aby w przyszłości odzyskać w oczach Marka. Po tym jak uratował Betti od wypadku był bohaterem a teraz mocno stracił w jej oczach.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.


    OdpowiedzUsuń
  2. Uff. Nie ma dziecka. Ale to co Ulce powiedział było chamstwem. Po raz kolejny alkohol był powodem do wyrządzenia krzywdy. Jak on teraz wyprostuje relacje z Ile.
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że będziecie zadowolone z faktu, że jednak dzidziusia nie będzie. Teraz Marek swoje geny będzie trzymał dla bardziej odpowiedniej kobiety.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  3. Ta dziewucha działa mi na nerwy. Jej kreatywność jak widać jest godna podziwu.
    Jednak nie będę ukrywać, że Mareczkowi należała się nauczka. Trochę nerwów i stresu, a jak dużo do przemyślenia.
    Postawa seniorów jak najbardziej na plus.
    Żal mi tylko Uli, zachowanie Marka w tej sprawie poniżej jakiejkolwiek krytyki. Zamiast porozmawiać z dziewczyną i wyjaśnić co zaszło to ten robi jej wyrzuty.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domi musiała naprawdę trochę wysiłku włożyć, aby wszystko wyglądało na prawdziwe. A Marek będzie miał na dłuższy czas nauczkę i zanim coś zrobi, pomyśli.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Wstrętna jest ta Dominika. Uff...dobrze ,że jednak w tej ciąży nie jest. Nie podoba mi się zachowanie Marka. Mam nadzieję, że jakoś to wyjaśni i przeprosi za bycie hamem. Niech Marek tyle nie pije bo tona dobre mu nie wyjdzie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś musiał być tym negatywnym bohaterem. Pod uwagę brałam jeszcze Klaudię. W poprzednich częściach miała również akcję łóżkową. Ula już rozumie, że chamskie zachowanie to wypita wódka. Jeszcze nie wiem, czy będzie ich rozmowa wyjaśniająca szczegółowo zachowanie Marka.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za wpis.

      Usuń
  5. Całe szczęście, że nie będzie tego dziecka , które Domi sobie wymyśliła. Mareczkowi się upiekło tak jak zawsze zresztą. Rozmowa z rodzicami była dla niego taka trudna i słusznie, bo za błędy trzeba płacić. To jak potraktował Ulę to bardzo nie ładnie z jego strony. Jak się okazuje po alkoholu to mu się w głowie przewraca i nie we co mówi. Teraz po tym wszystkim co mu Domi nagadała nie chce ją znać i słusznie. W sunie dobrze, że nie było tej rozmowy z rodzicami tej dziewuchy. Jestem bardzo ciekawa w jaki sposób Marek będzie przepraszał Ulę za to wszystko co jej nagadał oraz za te obraźliwe słowa w jej kierunku. Do rodziców przyjdzie na pewno bardzo szczęśliwy i powie im, że dziecka nie będzie bo to była zemsta Domi. Co będzie dalej to już się nie mogę doczekać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje nie byli dojrzali do bycia rodzicami. Tak jak mówili Dobrzańscy. Ale teraz będzie już tylko lepiej.
      Na sposób odzyskiwania względów Uli trzeba będzie chwilę poczekać. Na razie planuję dwuczęściową mini. Ten rozdział dałam, aby nie trzymać was w napięciu.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  6. Domi jest głupsza od puszki z farbą. Co trzeba mieć we łbie, żeby wymyślić ciążę i wmówić chłopakowi jej autorstwo? Ta dziewucha nie jest małym dzieckiem. Za rok osiągnie pełnoletniość. Skoro potrafi puszczać się z połową szkoły to i myśleć powinna kategoriami kobiety. Marek miał prawo się zdenerwować, ale nie miał już prawa wylewać swoich frustracji na głowę biednej Uli, która nawet nie domyśla się o co Markowi chodzi. Zachował się bardzo po chamsku traktując ją wręcz wulgarnie i obcesowo. Może przyjdzie wreszcie jakieś opamiętanie i żal za grzechy, skoro dowiedział się, że Domi nabiła go w butelkę.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzenia głupszy niż puszka farby jeszcze nie słyszałam. A Domi kierowała się zemstą. Ta pierwsza z wysłaniem anonsów była tylko przedsmakiem. A Marek na pewno te lekcje odrobi.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń