Święta Bożego Narodzenia nieuchronnie zbliżały się. Jeszcze niedawno półki w sklepach były pełne świątecznych ozdób, a teraz stawały się puste. Również w sklepach było słychać świąteczne piosenki i oglądać reklamy produktów odpowiednich na prezenty. Sami klienci wyglądali na szczęśliwych na zbliżające się dni. Ula Dobrzańska jednak do tej grupy nie należała i najchętniej przespałaby te święta. Po raz czwarty w jej życiu nie cieszyła się na nie ani nie miały być radosne. Pierwsza taka sytuacja miała miejsce przed laty, gdy po raz pierwszy zasiadali do stołu bez mamy Uli. Sześć lat później święta ponownie nie były dla Uli radosne. Tym razem z własnej winy. Wszystko przez to, że we wigilię pocałowała własnego szefa. Byli przed jej domem w samochodzie, żegnali i składali sobie życzenia, kiedy ich usta spotkały się na krótką chwilę. Trzeci raz na święta nie czekała z radością rok temu, gdy po zdradzie męża byli już skłóceni. Teraz było jeszcze gorzej, bo byli po rozwodzie, a Marek mieszkał oddzielnie. Moc kamienia księżycowego chyba się wyczerpała -myślała, oglądając upominek, który przed laty dostała właśnie od Marka. Mimo to, że byli po rozwodzie zaprosiła go na święta i kupiła mu nawet prezent. Była to elegancka koszula z krawatem.
Starsze dzieci Kuba i Julka również nie dali jej o tym zapomnieć, bo mieli do napisania opowiadania o świętach i Ula musiała się tym zająć. Rodzeństwo jednego wieczora przyszło do jej sypialni, aby pomogła im w wypracowaniach.
-Mamy napisać opowiadanie o świętach z czasów rodziców mamo -rzekła córka.
-Julcia nie mogłaś sobie prędzej przypomnieć -odparła z reprymendą.
-To na po świętach. Opowiesz mi, jakie były święta u ciebie. Jutro pogadam jeszcze z tatą.
-A ja mam napisać opowiadanie o historii świątecznej -wtrącił Kuba. — Też na po świętach.
- To jakie były święta jak byłaś mała? -dopytywała córka.
- Jak ja byłam mała, nie było tyle takich bajerów co teraz. Ulice nie były tak przyozdobione ani witryny sklepów. Nawet za pomarańczami trzeba było czekać w długich kolejkach, a o bananach można było pomarzyć. Czekolada była też rarytasem. Wszystko było to w specjalnych sklepach.
-To, co jedliście na wigilię? -pytała Julcia i notując w notesiku.
-To co sami zrobiliśmy. Tak jak teraz. Zabawki też nie były takie odlotowe jak teraz. Pamiętam, że gdy miałam sześć lat, dostałam pod choinkę dużą lalkę typu bobas. I to było coś na te czasy. Na świecie był już wtedy wasz wujek Jasiek i podobnie jak moja mama a wasza babci zajmowała synkiem, ja zajmowałam się swoją Zuzią. Całymi dniami mogłam się nią bawić. Mam nawet zdjęcie z Zuzią.
-Dziadek powiedział, że nie było komputerów i tylu programów co teraz -przerwał matce Kuba.
-Bo nie było i dzieci dlatego dzieci więcej wychodziły na dwór, żeby się pobawić.
-A w domu jak było w czasie świąt? -zapytała córka.
- Święta w Rysiowie zawsze były ciepłe i rodzinne. A przynajmniej ja takie pamiętam. Robiłam ozdoby z papieru kolorowego, szyszek i innych rzeczy. Dwa dni przed świętami ubierałam choinkę z ojcem, a później również z ojcem i bratem. Podobnie jak ty Julcia pomagałam również mamie w kuchni. Zaczynałam od prostych rzeczy, czyli wycinania z ciasta pierniczków czy klejenia pierogów. Z każdym rokiem nabierałam też większego doświadczenia w kuchni i już jako trzynastolatka sama upiekłam swoje pierniczki. W czasie samych świąt nigdzie daleko nie wyjeżdżaliśmy. Nawet cała rodzina mieszkała w promieniu dwudziestu kilometrów i mogliśmy w jeden dzień odwiedzić ich i wrócić. Czasami w odwiedziny przychodzili do nas Szymczykowie albo my chodzili do nich. Rodzice za pieniędzmi nie gonili i dlatego nie mieliśmy luksusów ani na co dzień, ani na święta. Mieli za to dużo czasu dla siebie i dla mnie i Jaśka. Czasami marzyłam o świętach jak u bogatych, gdzieś na wyjeździe i z wystawnością. Pierwsze święta, które nie były dla nas radosne, to te, gdy zabrakło przy wigilijnym stole waszej babci.
-A co z tatą mamo -przerwała Julka.
-A co ma być? -zapytała, bo w pierwszej chwili nie wiedziała, o co chodzi córce.
-Sam będzie w czasie świąt. Dziadkowie nie żyją, a rodziny nie ma.
-Nie będzie sam. Będzie z nami. Cały czas jest częścią naszej rodziny -wyjaśniła dzieciom.
Kiedy dzieci poszły do swojego pokoju i uśpiła Antosia, wróciła myślami do świąt spędzonych z Markiem.
Następnego dnia Kuba i Julka tak jak już prędzej było ustalone, poszli do ojca ubierać jego choinkę. On podobnie jak była żona nie czekał na okres świąteczny. Już teraz było mu źle w czasie długich i samotnych wieczorów w mieszkaniu. Czuł się prawie tak samo samotny jak przed laty, gdy był dzieckiem, a jego rodzice byli ciągle poza domem. Trudno było mu mówić i myśleć o szczęśliwych, spokojnych i rodzinnych świętach, gdy wszystko było przygotowywane na szybko i bez wkładu jego i rodziców. Kiedy więc dorósł i zamieszkał z Pauliną, wyobrażał sobie, że święta od tej pory będą takie jak w innych rodzinach i że razem będą je przygotowywać. Szybko okazało się jednak, że Paulina woli pójść na gotowe do seniorów albo wyjechać w ciepłe kraje. Dlatego wieczorami marzyło się mu, aby mieć święta przygotowane od A do Z przez siebie i czuć prawdziwą rodzinną, świąteczną atmosferę. Dlatego teraz cały czas wracał do wspomnień, gdy był z Ulą i dziećmi. W czasie całego życia najwięcej radosnych świąt przeżył, właśnie, gdy był z Ulą. To przy Uli poczuł smak prawdziwych świąt, bo to co najlepsze wyniosła z domu przeniosła do swojej rodziny. Kamień księżycowy stracił chyba termin ważności -myślał, oglądając upominek, który dostał od przyszłej żony na święta. Cieszył się jednak, że dzisiaj zaprosiła go na wigilię i święta. Choć mogło wydawać się to dziwne, kupił Uli również prezent. Był to komplet biżuterii składający się z niebieskiego koralu z dodatkami srebra. W skład wchodziły korale, kolczyki i bransoletka.
-Dlaczego sztuczna? -zapytała Julka, zawieszając pierwszą bombkę na choince ojca. —Mama mówi, że już żywa choinka pachnie świętami. Tak jak pieczone pierniczki.
-Tak jakoś wyszło, że kupiłem sztuczną i nie za dużą -odparł, choć kupił taką choinkę, bo nie był w świątecznym nastroju, a choinka miała być adekwatna do nastroju. — Wyrosłem z choinek.
-Na święta nie zostawimy cię samego -poinformował Kuba. — Mama mówiła, że z nami będziesz.
-Wiem. Mama powiedziała mi o tym jakiś czas temu.
-Spać też jest, gdzie -dodała Julka. —Nie będziesz musiał tu wracać i sam siedzieć po wigilii ani w same święta.
-Jakie dziwne lampki -rzekł Kuba, zakładając sobie klips lampki na nos.
-Żadne dziwne. Takie były, gdy byłem w waszym wieku. Kupiło się raz i działały przez kolejne dwadzieścia. Czasami tylko żaróweczkę trzeba było wymienić, bo się przepaliła.
-Mama powiedziała nam, że wtedy biednie było -odezwała się ponownie córka.
-Nie było Internetu ani pomarańczy, czekolady, ładnych zabawek -sprecyzował brat.
-Bo tak było. Ja miałem o tyle dobrze, że moi rodzice pracowali na kierowniczych stanowiskach i często jeździli za granicę i przywozili to czego brakowało w sklepach. Pamiętam, że gdy miałem siedem lat, to pod choinkę dostałem samochód sterowany kablem. To było coś w tych czasach. Coś w rodzaju obecnych zdalnych sterowań.
-Mama lalkę dostała -poinformowała Julka.
-Wiem. Zuzia miała na imię.
-Ja bym nie mógł bez komputera żyć -oznajmił Kuba. — Nudziłbym się cały dzień.
-Ale chodziło się na ślizgawkę albo w piłkę pograć. Były też gry planszowe. Te same, w które teraz gramy. A je lubisz.
-A jak było u ciebie w czasie świąt? -dopytywała Julka. — Mama opowiadała, że u nich bardzo rodzinnie.
-Jak byłem w waszym wieku, było jeszcze całkiem przyjemnie. Żyła jeszcze moja babci Halinka i ona ogarniała całe święta i przygotowywała potrawy. Mama głównie dbała o wystrój, ale jak dla mnie był za poważny, bo taki katalogowy. Kiedy zmarła babcia miałem dwanaście lat i mama zatrudniła gosposię i ona przygotowywała wigilię, a ja z rodzicami schodziliśmy na dół, jak wszystko było gotowe. Rodzice wtedy nawiązali współpracę z rodzicami cioci Pauliny i wujka Aleksa i mieli coraz mniej czasu na dom. Ciągle byli poza domem, zajęci swoją pracą, dorabianiem się i pogonią za pieniędzmi. Zazdrościł nawet kolegom rodziców, którzy spędzali ze swoimi dziećmi sporo czasu, a ja miałem nianię. Czasami wyjeżdżaliśmy na święta gdzieś we trójkę. Niby wszystko miałem na święta, ale jakoś brakowało atmosfery. Nawet stół w salonie jak na cztery osoby a później po śmierci babci na trzy był za duży.
Zastanawiał się jeszcze czy nie opowiedzieć dzieciom o wigiliach, gdy był już dorosły i spędzał je z rodzeństwem Febo. Stwierdził jednak, że nie warto do tych wspomnień wracać. Zresztą nie były to czasy jego dzieciństwa.
-To smutno trochę miałeś -podsumowała Julka. — Mama miała wesoło.
-To prawda. Święta z mamą są bardzo wesołe i niepowtarzalne -odparł z uśmiechem na minione lata.
Pierwsze wspólne święta obchodzili jako narzeczeni. Mieszkali już wtedy razem, na Siennej, ale na wigilię pojechali zarówno do Cieplaków do Rysiowa jak i do Dobrzańskich. Kiedy byli w Rysiowie oboje wrócili wspomnieniami do poprzedniego roku, kiedy doszło do nieoczekiwanego i pierwszego pocałunku. Ula cały czas uważała, że tylko ona jest winna, bo pierwsza pocałowała Maraka. Marek również tak uważał, bo chciał odsunąć od siebie winę. Teraz jednak przeanalizowali sytuację i doszli do wniosku, że oboje się pocałowali. Przed wyjazdem do Rysiowa powiedziała jeszcze Markowi, że za siedem miesięcy będzie ojcem. Dlatego też mieli drugi powód do świętowania. W kolejnym roku już jako Dobrzańscy z małym Kubą wigilię urządzili w swoim nowym domu i zaprosili swoje rodziny. Markowi po raz pierwszy przyszło robić duże przedświąteczne porządki. Pomagał również Uli w kuchni i zawiesił lampki przed domem. Mimo że miał sporo obowiązków, podobały się mu takie święta. W następne, gdy Ula była krótko po porodzie i na święta pojechali do Dobrzańskich. Były to jednak ostatnie święta z rodzicami Marka. W miarę upływu lat i gdy dzieci rosły, to dla Marka najprzyjemniejszymi momentami było ubieranie z nimi choinki. We czwórkę robili ozdoby na choinkę i łańcuchy. Był oczywiście gwiazdorem, ale dzieci za drugim razem go rozgryzły. Zabawy na śniegu i zabieranie Kuby i Julki na sanki były kolejną rzeczą, która całej rodzinie sprawiała radość. Były i wesołe oraz wzruszające historie związane ze świętami. Było tak, gdy Kuba miał siedem lat, a Julka sześć i gdy kupili rodzicom pierwszy wspólny prezent. Oboje dostali kubki z odpowiednimi napisami dla najlepszej mamy i taty. Ula dodatkowo dostała ciepłe skarpetki z choinkami a Marek małą świecącą choineczkę, aby mógł zabrać do pracy i położyć sobie na biurku. Wszystko to mieli do teraz i ku uciesze dzieci używali. Rok prędzej Ula miała powody do wzruszeń, bo Marek wraz z dziećmi nagrali krótki filmik i wysłali do regionalnej telewizji do programu „Złóż życzenia ukochanej osobie.” Cała trójka składała jej życzenia i dziękowała za wszystko, co robi. Innego roku mieli chwilę grozy, gdy okazało się, że trzyletnia Julka włożyła sobie do nosa koralik. Jej brat na szczęście widział wszystko, powiedział rodzicom i mogli pojechać od razu na pogotowie. Marek, kiedy pierwszy raz zakładał firanki i gdy już skończył i pokazał swoje dzieło, okazało się, że założył całkiem ładnie, tylko że na złą stronę, bo szewki widać było od salonu i musiał przewieszać. Gdy robił zakupy i miał kupić masło klarowane kupił orzechowe i czekoladowe, bo karmelowego nie mieli. Innym razem miał listę z zakupami spożywczymi i przemysłowymi. Z tym że na osobnych stronach i kupił tylko spożywcze, bo na drugą stronę nie zajrzał. Ula również miała swoje świąteczne wpadki. Jednego roku, gdy włożyła już ciasto do piekarnika, okazało się, że zapomniała dodać przygotowanego proszku do pieczenia i ciasto nie wyrosło. Innym razem zapatrzona ma małego Kubę i Julkę wylała do zlewu barszczyk zamiast wodę od ziemniaków.
Zanim miały nadejść święta Ula i Marek ponownie znaleźli się w sądzie. Tym razem po jednej stronie, a nie po przeciwnych.
- Co będzie, jeśli nie wygramy z panem Hu i Aleksem -pytała Ula przed wejściem na salę sądową. — Firma tyle lat była na rynku.
- Zniszczyłem to co budował ojciec -mówił z pretensjami do siebie. — Miał rację mówiąc, że jestem nieudacznikiem.
-Nie Marek. Nie myśl tak i nie mów. Damy sobie radę. I nie to miałam na myśli. Ani nie mam do ciebie pretensji. Najwyżej pójdziemy do pracy gdzieś. Albo stworzymy własną firmę.
-Lamur pamiętasz Ula -rzekł z uczuciem.
-Pamiętam. Pamiętam wszystko z tamtych czasów -pomyślała.
Zdrowych, wesołych świąt oraz Szczęśliwego Nowego roku. Opowiadanie niby o świętach ale nie podoba mi się. Ula wybielona ,bo przecież zdradzona przez męża. Są po rozwodzie. Każdy poszedł w swoją stronę.Trudno teraz są jeszcze dzieci i muszą o nich pamiętać. Ula zaprosiła byłego już męża na święta z litości. Po świętach wróci rzeczywistość, a on wróci do siebie. Nie wiem o czym ma być drugą część bo dla mnie to koniec historii. Tak samo w serialu. Zdradzili się oboje , nie umieli rozmawiać , ranili się oboje i oboje zniszczyli to co było między nimi. A słowa mam nadzieję ,że miałeś wypadek powinny nigdy nie paść. Nikomu nie życzy się śmierci.wolę jak nawiązujesz do b1 . B2 mam nadzieje ,ze niedługo ten cyrk z się skończy. Nie oglądam serialu już dość długo. Przerwałam jeszcze przez zdradą Marka I dobrze ,że ona była bo zakończyła całkowicie nieistniejący już związek. Od początku b2 już jedno ten związek funkcjonował. A ich zachowanie , chore obsesję Uli , (Pauliną też podejrzewała Marka o wieczne zdrady tylko nie pamiętam by życzyła śmierci albo zdradzała i spotykała się z kochankiem )Lew był tylko jej adoratorem. Z tego wszystkiego dzieciaki najlepsze i pomysł na mini ,ale wątek Uli i Marka...Wolę przemilczeć.Są święta wolałabym poczytać coś wesołego i miłosnego. Wystarczy dram w b2. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa również nie oglądam od jakiegoś czasu. Co się dzieje, wiem z prasy i tego co siostra wyczyta na FB i mi opowie. Jednak mogę stworzyć własną historię, gdzie nie będzie źle. Ula i Marek są po rozwodzie, ale KOCÓW NIE DRĄ. Są przyjaciółmi i z mojego punktu widzenia z litości go nie zaprosiła na wigilię. Dla dobra dzieci i firmy muszą się spotykać.
UsuńO co chodzi z:" A słowa mam nadzieję, że miałeś wypadek powinny nigdy nie paść. "
Pozdrawiam miło, dziękuję za komentarz i jeszcze raz Wesołych Świąt.
Ula jak widać próbuje całą winą obarczyć samą siebie za to co jest. A jak dla mnie to oboje są temu winni, nie chcę się zagłębiać, które bardziej. To nie miejsce i nie czas. Dobrze, że umieją mimo wszystko ze sobą rozmawiać i chyba nawet są w przyjaznych stosunkach.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci spokojnych, radosnych świąt spędzonych w gronie najbliższych. Mnóstwa prezentów pod choinką.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas.
Julita
Siebie głównie winiła za pocałunek, ale wspólnie ustalili, że było to przeznaczenie. Co do ich relacji jak najbardziej są poprawne wręcz przyjacielskie. Mają dzieci i o nich muszą myśleć. Poza tym Ula nie pozwoliłaby Markowi być samemu w czasie świąt. Chyba że byłby naprawdę ostatnim łotrem.
UsuńPozdrawiam miło i dziękuję za życzenia. Również życzę spokojnych i wesołych.
Pięknie opisany czas świąt. Chyba nikt jeszcze się nie pokusił porównać świąt swojego dzieciństwa z tymi w czasach obecnych. Ja doskonale pamiętam te święta sprzed lat i faktycznie nie należały do najbogatszych, ale za to było więcej naturalnych produktów, z których nasze mamy i babcie wyczarowywały same pyszności. Dzisiaj zatraciliśmy to w zalewie gotowych rzeczy i półproduktów. Myślę jednak, że atmosfera była podobna pod warunkiem, że nikt nie podnosił spraw politycznych, które często doprowadzały do spięć. Święta u Dobrzańskich mimo, że rodzice są po rozwodzie, zapowiadają się rodzinnie. Oboje robią to głównie dla dzieci, ale i dlatego, żeby dorośli w ten czas byli razem. Wszyscy zaczynają się angażować w przygotowania i wszyscy na swój sposób odczuwają podekscytowanie tym wyjątkowym czasem. I tylko na koniec niemiła rzecz dziejąca się w sądzie. Mam nadzieję, że tam pójdzie lepiej zwłaszcza, że jedno u drugiego ma duże wsparcie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj ostatni dzień świąt a ja mam nadzieję, że Wasza rodzinka spędziła je miło i przyjemnie w serdecznej atmosferze. Pozdrowienia dla Was wszystkich. :)
Mi te czasy rodzice opowiadali. Z dzieciństwa początek lat 2000 pamiętam, że źle nie było.
UsuńPostaram się zaskoczyć u Dobrzańskich wigilią i pobytem w sądzie. To przecież magiczny czas.
Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.
Dosiego roku
OdpowiedzUsuń