poniedziałek, 13 grudnia 2021

Druga żona cz. 8 ostatnia.

-To ty -wysyczała Febo. — To ty byłaś kochanką Antonio. Oczywiście, że ty. Wróciłaś, bo zginął i nie miał cię kto utrzymywać.

-Zbzikowałaś? -odparła z oburzeniem. —Jak można mnie o coś takiego posądzić. Po tylu latach znajomości.

- Wiem, co mówię -wtrąciła brutalnie. — Jakiś czas temu widziałam ten pierścionek w szufladzie Antonio -dodała, szarpiąc za dłoń. — Myślałam, że był dla mnie, ale wraz z jego wyjazdem do Mediolanu pierścionek zniknął. Jesteś podłą suką -dodała, szarpiąc za włosy.

-Możesz mnie nie obrażać i się uspokoić -mówiła, zasłaniając się rękoma. — Jesteś wariatką.

-A ty hipokrytką, intrygantka i złodziejką cudzych mężów -fuknęła obrazami. — Byłaś moją najlepszą przyjaciółką -dodała, a długie paznokcie powędrowały w stronę twarzy Klaudii.

-Ty lepsza nie byłaś -zawtórowała, broniąc się przed atakami Pauliny. — Gziłaś się z Markiem.

-Więc się przyznajesz do bycia kochanką mojego męża. Jesteś ladacznicą i nikim innym -mówiła, szarpiąc się z Klaudią już na dobre. — Ja chciałam ci jeszcze pomóc z Markiem. Teraz rozumiem, dlaczego Marek mnie przestrzegał przed tobą. 

-Gdybym nie ja, byłyby inne -mówiła odważnie i odważnie się broniła i atakowała Paulinię.   — Chodziłby pod czerwone latarnie.

- Sama powinnaś tam trafić.

Kolejne wydarzenia działy się bardzo szybko. Obie jeszcze przez chwilę szarpały się, ale Klaudii udało się uciec z pokoju i skierować się w stronę schodów.  Pech chciał, że tam Fabio synek Pauliny siedział i puszczał samolociki z papieru do stojącej na dole siostry Izabeli. Obok niego natomiast leżał samochodzik.  

-Nie skończyłam jeszcze z tobą ty szmato -wołała za nią Paulina. — Nigdzie się nie ukryjesz. Spod ziemi cię wykopię.

Klaudia, będąc już na schodach i obracając się za siebie, nie patrzyła pod nogi i w jednej chwili straciła równowagę.  Przez kolejne sekundy turlała się na sam dół, uderzając co chwila o stopnie schodów. Na koniec uderzyła głową o podłogę z kamienia. Chwilę później ze skroni poleciała jej krew.

Głosy Pauliny sprowadziły jej służbę i prawnika do holu. Kiedy przybiegli zastali Paulinę na połowie schodów oraz nieprzytomną Klaudię leżącą na podłodze i Fabio z  siostrą kucających przy niej. Kiedy służba i prawnik podeszli bliżej zauważyli, że się nie ruszała.

-Czy ona umarła? -pytał Fabio, zanosząc się płaczem. — Nie chciałem, żeby spadła. Samochodu nie zostawiłem specjalnie. Ona weszła na niego i upadła. 

-Nie słuchajcie go -odezwała się Paulina. — Ona sama potknęła się na tych schodach. — Proszę wziąć stąd dzieci -dodała do niani Halinki.

-Trzeba zadzwonić po medyka i na policję -odezwał się prawnik, gdy niania wyprowadziła, płaczącego chłopca i Izę.

-Nikt nie słyszał, co mówił Fabio, ani nie widział, co się stało -rozkazała obecnym i nie zważając na słowa prawnika. —Mojej kłótni z nią też nie słyszeliście.

-Jestem prawnikiem. Nie mogę kłamać. To był nieszczęśliwy wypadek.

-To powie pan, że nie było jeszcze pana tu, gdy wydarzył się wypadek -odparła rozkazująco.

-Fabio jest dzieckiem i nic mu nie zrobią -tłumaczył. —I co będzie, jak Fabio komuś powie prawdę. Albo jak pani Dobrzańska przeżyje? Może winę na panią zrzucić.

-Tym później będę się martwiła. Była w nerwach i może nie pamiętać, co się działo. A z Fabio sama porozmawiam i przekonam go, że wszystko z góry widziałam i że potknęła się, zanim weszła w ten nieszczęsny samochodzik.

-Nie powinna pani składać fałszywych zeznań -próbował dalej przekonywać prawnik. — Ma pani dzieci. Może pani do więzienia trafić.

- Nie zamierzam narażać Fabio na spotkania z policją -odparła stanowczo. — Macie wszyscy mówić, że dopiero, gdy upadła pojawiliście się w holu. To jest zresztą prawdą. Nikt nie widział, jak upadała.

Lekarz dotarł dopiero po półgodzinie i nieprzytomną zabrał do szpitala. Tam okazało się, że oprócz rany na głowie, siniaków miała również złamane żebra.

 


Tymczasem w domu Pauliny pojawiła się policja, aby dokładnie wyjaśnić, co się stało i przesłuchać świadków. Służba, bojąc się Pauliny, nie wspomniała nic o Fabio, tylko zeznała, że nie widzieli zajścia.  Prawnik natomiast, że nie było go jeszcze w posiadłości Febo -Gotti, gdy wydarzył się wypadek. Sama Paulina zeznała, że gdy schodziła upadła nagle i stoczyła się na dół.

Wieści o nieszczęściu szybko się rozchodziły po okolicy. Dotarły również zarówno do Dobrzańskich seniorów jak i młodych. Ci drudzy pojawili się u Pauliny. Im również opowiedziała swoją wersję wydarzeń.

-Klaudia zrobiła mi wiele złego, ale nie życzyłem jej takiego losu -rzekł refleksyjnie Marek. — Chciałem, żeby znikła z mojego życia, gdzieś wyjechała, ale nie żeby nieszczęście się stało.  

-Cały ty -rzekła Paulina z przekąse i powetowaniem w duchu. — Cokolwiek by się nie stało, umiesz podejść z dystansem do sprawy. 

-Możesz jaśniej?

-Sprawiedliwość ją dosięgła, a ty miły. 

-Nie jestem od wymierzania sprawiedliwości -odparł wymownie.

- Ale masz problemy przez nią. 

-A ty w końcu jesteś jej przyjaciółką czy nie? Zachowujesz się jakbyś nie była. 

- Co dokładnie powiedział lekarz? -zapytała Ula, przerywając dyskusję męża z Pauliną. — Mówił, jakie są rokowania? Wyjdzie z tego?

-Jeszcze nic nie jest przesądzone -odparła nieświadoma tego, że jej syn wszystko słyszy. — Może nie odzyskać przytomności w ogóle. Jest na granicy śmierci i życia.

 

Nazajutrz rano, kiedy niania przyszła do pokoju Fabio okazało się, że chłopca nie ma. Cała służba z miejsca wzięła się za przeszukiwanie domu i podwórza, ale nigdzie go nie było. Dlatego poszukiwania rozszerzono na pobliską okolicę. Chłopiec miał swoje ulubione miejsca, ale tam również go nie było.  Nic nie wskazywało również, że mógł być w ostatnich godzinach. W poszukiwania włączyła się także policja.  Paulina ze względu na zaistniałą sytuację powiedziała w końcu prawdę policji o tym co się wydarzyło poprzedniego dnia i że syn przez cały czas był przestraszony i przygaszony.

- Jeśli coś mu się stanie, nie wybaczę sobie -mówiła do Uli i Marka, którzy również przyszli z pomocą.  — Chciałam go chronić, a wyszło gorzej.

-Znajdzie się, zobaczysz -pocieszała Ula. — Przed kolacją będzie w domu.

-Oby Ula -odparła, chodząc nerwowo po pokoju. — Czuję się taka winna

- Nikt nie mógł przewidzieć, co się stanie -odezwał się i Marek. — Równie dobrze mogłem Klaudii tutaj w ogóle nie sprowadzać, a ty nie przyjeżdżać na wieś na wakacje z dziećmi.

-Przede wszystkim powinnam posłuchać ciebie i się z nią nie spoufalać.  Jest gorsza, niż myślicie - mówiła z goryczą. To ona była kochanką Antonio. Zauważyłam pierścionek na palcu Klaudii, a który kiedyś widziałam schowanego w szufladzie Antonio.

-Wiem, że była -odparł Marek z poczuciem winy.  Dwa lata temu Mateusz Sabotko powiedział mi prawdę. Powinienem powiedzieć i tobie prawdę, ale wystarczyło, że Klaudia moje małżeństwo zniszczyła. Chciałem, chociaż twoje uratować.

-Byli sobie warci -odparła gorzko Febo.

Wieczór niestety, ale nic nie zmienił i dalej nie było wiadomo, gdzie jest Fabio. Lepsze wieści nadeszły ze szpitala, bo wieczorem Klaudia zaczęła odzyskiwać przytomność. Nie pamiętała jednak co się stało, ani to jak się nazywa. To ostatnie było dość podejrzane, bo już raz całkiem niedawno próbowała takiego posunięcia. Lekarze przypuszczali jednak, że faktycznie nic nie pamięta i że utrata pamięci jest czasowa.

 

Następnego dnia Fabio na szczęście odnalazł się w lesie.  Drwale znaleźli go pięć kilometrów od domu śpiącego w ich szopie, gdzie mieli narzędzia i miejsce do odpoczynku i na jedzenie.   

-Wszyscy cię szukają chłopcze -rzekł jeden z nich, gdy się obudził i dali mu jeść i pić. — Mama od zmysłów odchodzi, a policja i mieszkańcy wszędzie cię szukają. Dlaczego w ogóle uciekłeś? W domu masz wszystko.

-Uciekłem, bo to przeze mnie ciocia Klaudia spadła ze schodów -odparł z ciągłym strachem.  — Poślizgnęła się na moim samochodziku. Nie chcę iść do więzienia -dodał, obcierając napływające łzy rękawem. — Pójdę do Warszawy. Tam ludzie mieszkają na ulicy. Zamieszkam z dala od naszego warszawskiego domu.  Dziecku na chleb przechodnie chyba pieniędzy nie odmówią. Albo poszukam pracy. Mogę być chłopcem na posyłki. Umiem pisać i czytać. Wymyśliłem sobie nawet nowe imię i nazwisko. Będę Frankiem Szwarcem z Łodzi.

-Plan jak z powieści przygodowej -rzekł poważnie jeden z drwali, choć to, co mówił Fabio, rozbawiło go.  — Jednak sam na ulicy to nie jest dobry pomysł. Za mały jesteś. Zabijają za parę groszy. Nie patrzą, czy dorosły, czy dziecko, bogaty, czy żebrak.

-Ale do więzienia też nie chcę iść -mówił uparcie.

-Na więzienie też jesteś za mały -wyjaśniał inny.  — Brakuje ci ze siedem lat.  A z tego co mówisz, to był nieszczęśliwy wypadek. Ludzie robią gorsze rzeczy i są na wolności. Uwierz staremu i doświadczonemu drwalowi, że nic ci nie grozi ze strony policji. Bardziej ze strony mamy. Zresztą przyznanie się do winy i skrucha też są ważne. Sądy biorą pod uwagę, to jak kto się zachowuje po tym co zrobił. Ty żałujesz. Sama ucieczka na to wskazuje.

-Myśli pan? -pytał, patrząc na drwala z ożywieniem.

-Ja to wiem -odparł pewnie. — To, co Fabio -dodał, aby chłopiec nie zaczął zbytnio długo myśleć, nad tym co mu powiedział, ani nie zmienił zdania. — Jedziemy za godzinę z drzewem do wsi, to cię zabierzemy do mamy.

Po powrocie do domu oszczędzono Fabio spotkania z policją i jego zeznań. Jego ucieczka i to, co wiedziała Paulina oraz drwale wystarczyło, aby zakończyć postępowanie bez orzekania o winie. Lekarz tylko zasugerował Febo, aby gdzieś wyjechać z synem i poświęcić mu jak najwięcej czasu.  Dla Fabio ważne było również to, że Klaudia żyła.

 



Fizyczny stan zdrowia Klaudii poprawiał się z każdym dniem, ale dalej nic nie pamiętała i zachowywała się otępiale.  Badali ją również różni lekarze, ale tylko bezradnie rozkładali ręce. Uraz głowy musiał być tak śliny, że spowodował nieodwracalne skutki. Dlatego trafiła pod opiekę zakonnic, które prowadziły dom opieki dla takich osób. To mogło zaś skomplikować sprawę unieważnienia małżeństwa z Klaudią.  Na korzyść Marka przemawiało jednak to, że już prędzej skierował prośbę do sądu kanonicznego. Wkrótce biskup Antoni mógł Uli i Markowi przekazać dobre wieści. Wraz z dziesiątym sierpnia jego pierwsze małżeństwo zostało unieważnione. Kiedy natomiast decyzja nabrała mocy prawnej i miał papiery na unieważnienie małżeństwa z Klaudią, mógł razem z Ulą pomyśleć o odnowieniu własnego ślubu. Znaleźli się jednak i tacy co uważali, że postępowanie Marka jest haniebne, bo porzucił chorą żonę. Tym jednak nie zamierzali się przejmować, tylko cieszyć się swoim szczęściem.

W czasie swojego drugiego ślubu Ula i Marek mogli już z pełną uczciwością składać przysięgę małżeńską o miłości, wierności, uczciwości i że nie opuszczą się aż do śmierci. Trudno było nie myśleć im o ich pierwszym ślubie, kiedy to słowa przysięgi nie pokrywały się z prawdą, bo ślub brali z rozsądku, a nie z miłości. Po małym rodzinnym przyjęciu był czas na drugą noc poślubną. Trochę minęło również czasu od kiedy po raz ostatni razem dzielili łóżko i dlatego nie mogli doczekać się chwili, kiedy będą mogli oddać się fizycznej miłości. 

 -Pięknie wyglądasz -rzekł Marek, patrząc z pożądaniem żonę i rzucając marynarkę na bok. — I pragnę do bólu. 

-To kochaj się ze mną -odparła Ula, odgarniając włosy.





Dalsza rozmowa sensu nie miała, bo oddali się namiętnym pocałunkom, a ich ubrania w szale pragnienia porozrzucane były po całej sypialni. Pieszcząc się i całując, z każdą sekundą ich pragnienie rosło i chcieli jak najszybciej zaspokoić pierwsze pożądanie. Kiedy byli już nadzy rzucili się na łóżko i tam mogli już w pełni zająć się sobą. Chwilę później po sypialni rozbrzmiały charakterystyczne dźwięki skrzypienia sprężyn.

-To jeszcze nie koniec kochanie -wyszeptał do ucha żony, kiedy złapali spokojny oddech.   — Chwile odpoczniemy i wszystko powtórzymy na spokojnie.

-Liczę na to mężu -odparła, gładząc męża po torsie. — To był intensywne, ale zdecydowanie za krótkie.

Od tej pory życie młodych Dobrzańskich ponownie układało się w kolorowych barwach. Cieszyli się każdym wspólnym dniem i swoimi synami. Oczywiście pamiętali o ostatnich miesiącach, bo wspomnień nie dało się wymazać. Jeździli również do Klaudii w odwiedziny i przywozili przy okazji produkty spożywcze i przemysłowe, bo w ośrodku, choć nie głodowali, dobrobytu nie było. Każda taka wizyta była do siebie podobna. Ula z Markiem zabierali ją na spacer albo szli do pokoju rekreacyjnego. Klaudia za każdym razem na początku była dla nich nieufna, ale Ula postępowała z nią jak ze swoimi dziećmi i potrafiła zaskarbić zaufanie. Było tak przez wiele lat, bo u zakonnic mieszkała do samej starości i w swoim bezpiecznym i beztroskim świecie  czuła się dobrze.

W niecały rok po ślubie rodzina Dobrzańskich ponownie się powiększyła. Tym razem po dwóch synach na świecie pojawiła się córka Marianna i stała się oczkiem w głowie rodziców, braci i dziadków.

-Teraz mam wszystko, co potrzebne mi do szczęścia -mówił żonie krótko po porodzie. — Cudowną żonę, wspaniałych synów i wisienkę na torcie w postaci córeczki.

-To prawda Marek. Oprócz zdrowia nie jest nam już nic więcej potrzebne do szczęścia -odparła z miłością. 

 

KONIEC

 

8 komentarzy:

  1. Tak jak myślałam, że między Pauliną a Klaudią rozpęta się prawdziwa burza, która zniszczy ich przyjaźń. Dziewczyny powiedziały sobie wszystko co leżało im na sumieniu. Przyszła i kara na Klaudię, która zniszczyła życie kilkom osobą. Wypadek, który wydarzył się w domu Pauliny był dobrym pomysłem, aby Klaudia poniosła jakieś konsekwencje swoich czynów. Biedny Fabio myślał, że to jego wina dlatego ukrył się przed policją. Całe szczęście trafił na drwali, którzy mu wszystko wytłumaczyli i chłopiec poczuł się bezpiecznie oraz spokojnie wrócił do domu. Podczas drugiej przysięgi małżeńskiej Ula i Marek powiedzieli co tak naprawdę znaczy miłość i kochać drugą osobą całym sercem. Podczas gdy brali pierwszy ślub praktycznie z rozsądku nie było między nimi tych uczuć. Po całym bagażu doświadczeń tych dobrych oraz złych, mogą w komu żyć szczęśliwie. Rodzinę, którą stworzyli przez te wszystkie lata jest jak z malowanego obrazka. Dziękuję Ci bardzo za koleją wspaniałą historię z życia Uli i Marka oraz ich rodzin. Czekam z niecierpliwością na kolejne tak cudowne historię naszych wspaniałych bohaterów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku w planach miałam uśmiercić Klaudię, ale pomieszanie zmysłów wydawało mi się ciekawsze. Dla Fabio byłoby to zresztą ciężkie do zniesienia, że przez niego ktoś umarł. Dla Uli i Marka to czy żyje, czy nie nie miało dużego znaczenia, bo i tak już prędzej byli niemal pewni, że pierwsze małżeństwo zostanie unieważnione.
      Na razie planuję dwie mini. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Zajęć przed świętami dużo.
      Dziękuje za komentarz i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. No i los sam wymierzył Klaudii sprawiedliwość. A Marek z Ulą cieszyli się rodzinnym szczęściem i swoją miłością. Dziękuję i czekam na dalsze ciekawe historie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Los okazał się niestety, ale nieszczęśliwy. Chociaż w tym swoim nowym życiu Klaudia była szczęśliwa.
      Pozdrawiam miło i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  3. Klaudia za swoje czyny została ukarana i to dość mocno. Dzięki temu Marek wraz z Ulą mogli wieść szczęśliwe życie.
    Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
    Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy późny wieczór. Miło tak wrócić z pracy i móc przeczytać coś dla relaksu.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wyżej, chciałam Klaudię uśmiercić, a u zakonnic była szczęśliwa. Los tak więc oszczędził ją. Nawet kaleką na wózku nie była tylko na umyśle.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. Aż dziw, że Klaudia przy okazji upadku nie złamała sobie karku a jedynie żebra. Mimo to doznała poważnego uszczerbku na umyśle i chyba już nigdy nie funkcjonowała normalnie. U Pauliny zawrzała gorąca, włoska krew i nic dziwnego, że zareagowała tak agresywnie. W końcu jej mąż przez wiele lat zdradzał ją z jej najlepszą przyjaciółką. Generalnie sprawy się rozwiązały. Paulina owdowiała, ale przynajmniej nie musi się już czuć zdradzaną żoną, a Marek wreszcie uwolnił się od Klaudii dostając rozwód kościelny. Nawiasem mówiąc młodzi Dobrzańscy zachowali się wobec Klaudii bardzo szlachetnie, choć wcale na to nie zasługiwała. Stwórca odebrał jej rozum, ale wciąż miała ludzi, na których mogła liczyć.
    Dziękuję za tę wspaniałą historię i czekam z ciekawością na następną. Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam jej i fizycznie i psychicznie okaleczać. Co do Pauli to z jednej strony z Klaudią nieźle się szarpała, ale zatroszczyła się o Fabio i nie chciała, aby miał problemy z policją. Ula z Markiem tak naprawdę mieli ze co dziękować Klaudii, bo gdyby ona nie uciekła nie mieliby szansy na małżeństwo i trójkę dzieci.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń