poniedziałek, 13 czerwca 2022

Testament cz. 15

W poniedziałek Aleksander Febo o dziewiątej pojawił się na komisariacie w sprawie włamania  do kancelarii pana Moniuszko. Na przesłuchanie  przyszedł bardzo pewny siebie. Porucznik Minko szybko jednak jego pewność zburzył. 


 

-Pan Moniuszko uporządkował papiery i z jego słów wynika, że  znikły tylko dokumenty dotyczące pani Cieplak -mówił, przyglądając się uważnie Febo, bo z twarzy i zachowania można było wiele wyczytać. — A tylko pan miał interes w tym, aby dokumenty zaginęły.

- Jestem o coś podejrzany -odparł po chwili. Słowa te jednak wypowiadał nie z oburzeniem, ale jakby z zaskoczeniem.

-Owszem. Z paragrafu 101, 289. Włamanie, nękanie tak w skrócie.

-Absurd jakiś. Do niczego się nie przyznaję.

-Dziwnym zbiegiem okoliczności w piątek pani Cieplak miała  podpisać papiery, a w czwartek ktoś się włamał do kancelarii.

- Nie mam nic z tym wspólnego -odparł odzyskując pewność. — Cały dzień byłem we firmie. Widziało mnie sporo osób. Mam alibi na ten czas.

-To nie oznacza, że nie  jest pan winny.  Mógł pan zlecić włamanie.  To jest zresztą najbardziej prawdopodobne.

-Nikomu nic nie zlecałem -mówił kategorycznie.

-Druga sprawa panie Febo -kontynuował porucznik, przeglądając teczkę z papierami. — W piątek pani Cieplak dostała list. Konkretnie samo zdjęcie pana Marka Dobrzańskiego. Niby nic takiego, ale jeśli zagłębić się w słowa napisane na odwrocie można śmiało wyczytać ze słów szantaż -mówił, pokazując mu dowód w sprawie.  Jeśli się kogoś naprawdę kocha, można zrobić dla tego kogoś wiele. Pomyśl nad tym. Emocjonalnie chce pan zmusić panią Cieplak do zrzeczenie się mieszkania.  

-Do niczego nie chcę jej zmuszać. I już raz oskarżali mnie o jakiś list. Proszę dokładnie wypytać o to panią Cieplak i Marka Dobrzańskiego. Może to ich gra i wszystkie winy chcą na mnie zrzucić za to, że nie zamierzam oddawać mieszkania, które należało przez lata do mojej rodziny.

-Dziwi nas ta pana zawziętość panie Febo -mówił Minko prowokacyjnie. — Przecież w testamencie wyraźnie jest napisane, że w razie problemów pan i pana siostra tracicie pozostałą część spadku. Dom w Rembertowie, samochód, biżuteria i oszczędności znacznie przewyższają wartością koszt mieszkania.

-Może mam sentyment do tego mieszkania.

-Wracając do zdjęcia, to proszę skontaktować nas z siostrą. Z nią również musimy porozmawiać. Była kiedyś narzeczoną pana Dobrzańskiego i może chcieć się zemścić.  A pan na razie nie opuszcza Warszawy.

Tuż po jego wyjściu porucznik Minko przekazał swojemu zwierzchnikowi, że zrobił tak, jak mu mówiono, minął się prawdą o zaginionych dokumentach i że Febo ma ogon. Febo tymczasem w kiosku rozmienił pieniądze i poszedł zadzwonić z jednej z budek telefonicznych.

 

Dwie godziny później na komisariacie pojawiła się Ula wraz z Markiem, aby złożyć zeznania w sprawie listu, jaki Ula dostała w piątek.  Porucznik Minko musiał spytać ich również o poprzedni list.

-Fakt już raz oskarżaliśmy  go z Markiem o wysłanie listu, ale okazało się, że się myliliśmy -wyjaśniła Ula. — To mój sąsiad i koleżanka liczyli na łatwy zarobek. Już im powiedziałam, że wiem, że to oni i że w każdej chwili mogę donieść na nich na milicję.

-Mimo to musimy sprawdzić również i te osoby czy nie stoją za tym listem. 

 

Po wizycie na Komisariacie Milicji Obywatelskiej oboje pojechali odebrać ze szpitala Cieplaka.  Kiedy weszli do jego sali, Józef był już gotowy do wyjścia. Torba była spakowana, a w dłoniach trzymał wypis i recepty. Pozostało mu tylko pożegnać się z dwoma pacjentami z sali.

-W końcu do domu wracam -rzekł z nieukrywaną radością, kiedy wychodzili na korytarz. — Ponad tydzień leżenia i nudy. Nie jestem nauczony. W domu zawsze coś się znajdzie do roboty -mówił, patrząc na Marka.  

-Tato nawet nie myśl, że będziesz coś ciężkiego w domu robić - wtrąciła momentalnie Ula. — I torbę mi oddaj.  

-Ja torbę wezmę  -odezwał się Marek. —Ula ma rację. Powinien pan odpoczywać.

-Rąbać drzewa przecież nie będę -odparł obojgu.  — To sam wiem. Jak ja się panu odwdzięczę panie Marku  -zmienił temat rozmowy. — Tyle pan robi dla nas. Dla Uli dla mnie dla Jaśka i Betti. Wozi pan swoim samochodem, chowa drzewo, chce ziemniaki zbierać, jakbyśmy mieli zasadzone.

-Wystarczy Marek panie Józefie. I nie liczę na wdzięczność. Wystarczy, że nie przepędził mnie pan i pozwala na spotkania z Ulą.

-Taki chłopak dla Uli to prawdziwy sklep -mówił do uśmiechającego się Marka. Marek wiedział, że jest mile widziany, ale co innego wiedzieć od kogoś, niż usłyszeć na własne uszy.

-Dziękuję i postaram się nie zawieść pana panie Józefie.

 

Jeszcze tego samego dnia na późne południem Marek umówił się na mieście na spotkanie z Sebastianem. Ostatnio nie mieli okazji się widzieć ani rozmawiać nawet przez telefon i nazbierało się trochę nowinek. Klub Non stop nie był zatłoczony jeszcze o tej porze i tam udali się na małe piwo. 


 

-Jednak miałem rację co do Uli i Pauliny -rzekł, kiedy Marek opowiedział mu o ostatnich wydarzeniach ze swojego życia.

-Całkowitą. Teraz zastanawiam się, jak mogłem tyle czasu wytrzymać z Pauliną. A jak twoje sprawy z Wiolą?

-Bardzo dobrze -wyraźnie zaczął się uśmiechać. — Jest urocza pomimo swoich wad i cudownie całuje. Zmęczyło mnie tylko jeżdżenie tu na randki. Oprócz soboty i niedzieli przyjeżdżam jeszcze we wtorki i czwartki. Jeśli jestem PKS-em albo koleją muszę czas pilnować, a na motor to benzyny brakuje. Najchętniej wynająłbym, jakąś kawalerkę albo pokój i znalazł tu pracę.

-Chyba będę mógł ci pomóc w tym  pierwszym już teraz Seba. Ula odziedziczyła mieszkanie i zamierza je wynająć. Cztery pokoje, kuchnia, łazienka, wszystkie media, ładna okolica.

-Dzięki Marek, ale dyrektorem nie jestem i nie stać mnie na tak duże mieszkanie. Muszę jeszcze pracę znaleźć.

-Ale na spółkę zamieszkać ze mną byłoby cię stać?

-Przecież masz gdzie mieszkać.

- Nie lubię tego apartamentowca. Paulina się uparła, a tamte mieszkanko podobało mi się.

-Chyba że tak Marek.

-W środę porozmawiam z Ulą. Co do pracy to może uda mi się ciebie wkręcić do F&D. Z tego co się orientuję, kadra umysłowa jest po pięćdziesiątce i pomału będą odchodzić na emeryturę i będzie potrzebny ktoś młody i zdolny. W środę rano idę do rodziców, to spytam ojca.

-Marek jesteś super gość -rzekł z szacunkiem i poklepując po przyjacielsku. — Tak naprawdę dopiero się poznajemy, a ty tyle dla mnie robisz.

-Ciągnie mnie do ciebie tak jakoś Seba. Nadajemy na tych samych falach. Pogadamy w czwartek, jak przyjedziesz na randkę do Wioletty. Przy okazji będziesz mógł obejrzeć mieszkanie.

-Mi pasuje. Czuję, że jak razem zamieszkamy, będzie całkiem miło.

 

Następnego dnia Marek musiał pójść do pracy. Ula natomiast tego dnia mogła podpisać ostateczne papiery i stać się  już jedyną właścicielką mieszkania. Pan Moniuszko postanowił na temat włamania długo się nie roztaczać. Zwłaszcza że milicjant powiedział mu, aby nic nie mówić o tym, że papiery dotyczące Cieplak były a zaginęły inne i że najprawdopodobniej Febo chciał zyskać na czasie.

-Już od początku sprawy czułem droga pani, że będą problemy z rodzeństwem, ale nie aż takie.

-Marek po tym włamaniu do pana kancelarii nawet blefował Aleksowi, że papiery są już podpisane. Ale nic to nie dało, bo dzień później w skrzynce znalazłam kolejny podejrzany list. Byliśmy już z tym na policji.

-Na szczęście testament był w sejfie,  a reszta była mniej ważna i do odtworzenia pani Urszulo. W tych miejscach, gdzie zaznaczyłem, proszę o czytelne podpisy i datę.

-Czyli to już koniec pana sprawy? -pytała, składając podpisy. 

-Koniec i pozostaje mi tylko życzyć pani mniej kłopotów i miłego mieszkania, jeśli się pani zdecyduje tam zamieszkać. Gdyby potrzebowała pani prawnika polecam się na przyszłość.

 

Dancing, na który wybrała się Paulina z Vito, skończył się nad ranem. Dla nich koniec jednak to nie był, bo skończył się na upojnych chwilach w pokoju Vito. Oboje byli siebie spragnieni, więc w łóżku było gorąco. Głównie Paulina robiła, co tylko mogła, aby jak najbardziej zaspokoić Włocha. Śniadanie również zjedli w łóżku.

-Co byś powiedziała na propozycję wyjazdu do Krakowa? -zapytał, kiedy kończyli jeść. — Nie samolotem, tylko limuzyną.

-Chętnie ci potowarzyszę Vito -odparła bez zastanowienia. — I tak nie mam nic lepszego w planach -dodała, siadając tak na łóżku, aby Vito widział jej twarz i uwodzicielskie spojrzenie.

-W takim razie po obiedzie wyjeżdżamy -mówił, skupiając wzrok na jej piersiach okrytych jedynie przez delikatny i prześwitujący peniuar. — Limuzyna z szampanem i kawiorem będzie na nas czekać. 

-Jesteś cudowny Vito -mówiła słodko i głaszcząc po policzku. — Wiesz, jak dogodzić kobiecie.

-To ty wiesz, jak dogodzić mężczyźnie i to ty jesteś wspaniałą kochanką -mówił, przyciągając ją do siebie. — Taka chętna na wszystko, drapieżna. Ten twój Marek rozum musiał stracić, że cię rzucił.

-Z tym gnojkiem nigdy nie było mi tak dobrze, jak z tobą -szeptała do ucha i przygryzając je. — Nie był tak hojnie przez naturę obdarzony jak ty.

Po tych słowach Vito przyssał się do jej ust. Szybko jednak przeniósł się na dekolt i piersi. Z tym, aby drugi raz oddać się mu, Paulina problemów nie miała.  Sama nawet przejęła inicjatywę, usiadła na nim i sprawnie zajęła się jego męskością.

Po tych wszystkich uniesieniach Vito przygotował Paulinie relaksującą kąpiel, umówił się na obiad i wyszedł ze swojego apartamentu hotelowego.

 


W Warszawie tymczasem Ula z pomocą Marka sprzątała mieszkanie. Tym razem Marek po Ulę do Rysiowa nie przyjechał, tylko umówili się na dziesiątą na miejscu. Nie musieli nawet nic do sprzątania przywozić, bo wszystko było na miejscu. Marek na Ulę musiał jednak chwilę poczekać. Ze względu na to, że pogoda była deszczowa nie stał przed kamienicą, tylko wszedł na piętro. Czekając na Ulę, napotkał eleganckiego mężczyznę, wychodzącego z mieszkania obok, który spytał go czy on do nich. To samo zrobiła dziewczyna, która wyszła chwilę po nim. Przypomniało się mu wtedy, że pomieszkiwał tu jakiś wdowiec, bo większość czasu spędzał u dzieci i że mieszkanie było mniejsze, bo trzypokojowe. Chciał nawet spytać dziewczynę o te pan do nas, ale szybko zamknęła drzwi i zbiegła na dół. Z góry tymczasem zeszła jego dawna sąsiadka pani Modrzejewska. Przywitał się z nią uprzejmym dzień dobry, ale kobieta chyba tylko z uprzejmości mu odpowiedziała i szybko zeszła na dół.

Coś jest nie tak –pomyślał. Jutro pojadę do firmy i spytam Alicję Majewską, co tu teraz jest. Uli na razie nie będę nic mówić.

Wkrótce na schodach usłyszał kroki i była to Ula.

-Jeszcze nie rozpoczęłaś roku akademickiego, a kwadrans akademicki już u ciebie funkcjonuje -zagadnął żartobliwie i spoglądając na zegarek.

-Wiesz, jak to jest z autobusami.

Kiedy weszli do mieszkania, Marek nie omieszkał przywitać się z Ulą, jak należy, czyli namiętnym pocałunkiem.

-Kochanie tęskniłem przez cały wczorajszy dzień -mówił, obejmując  w pasie i patrząc w twarz.

-Ja też i ciągle trudno jest mi się przyzwyczaić do tego kochanie -rzekła, oblizując delikatnie usta po pocałunku. 

-Do pocałunków chyba również, bo znowu jesteś taka zakłopotana -odparł po części złośliwie. — A całuję cię już od dobrych dwóch miesięcy. Co prawda pocałunki nie były tak namiętnie jak teraz, ale były.  To, od czego zaczynamy szefowo, a nie kochanie? -dodał, podwijając rękawy i zmieniając temat. — I jakie masz zadania dla mnie.

-Od kuchni. Później salon i ten pokój bez mebli. Możesz dywan odkurzyć w salonie. Nie wygląda na bardzo zabrudzony, to trzepak sobie odpuścimy, tylko odkurzacz się włączy. Zwłaszcza że pada.

-Tak jest szefowo?

-Chyba że chcesz swój dawny pokój uprzątnąć? Nie zabronię ci.

-Nie muszę. Dalej masz w planach wynajem pokoi? -zapytał, zanim zaczęli sprzątanie. —Pytam, bo miałbym dla ciebie dwóch kandydatów na lokatorów. Konkretnie to siebie i Sebastiana. On chce wyprowadzić się z Brwinowa, tu zamieszkać i  pracować, a ja zamierzam sprzedać apartament i musiałbym wrócić do rodziców, a wolę być usamodzielniony. Mogę z góry cię zapewnić, że nie będziemy zalegać z zapłatami, jesteśmy spokojni, nie palimy nałogowo, jak coś nawali sami naprawimy, jesteśmy porządni i nie szlajamy się po mieście z panienkami. Ja mogę nawet zapłacić za siebie z góry za parę miesięcy.

-Interesujące argumenty. Powiem nawet więcej.  Nie do odrzucenia. Zwłaszcza ten o dziewczynach i porządności.

-Czyli się zgadzasz? Jutro dałbym Sebie odpowiedź.

-Zawsze jest lepiej wynająć komuś, kogo się zna.

Przez kolejne dwie godziny sumiennie pracowali. Marek odkurzył dywany, poodsuwał również meble, które się dało i wytarł kurze z żyrandoli i górnych partiach mebli. Ula natomiast zajmowała się głównie kuchnią. Umyła kafelki  i półki w szafkach. Przy okazji zrobiła przegląd produktów spożywczych, które pozostawili poprzedni lokatorzy, czyli sam Marek i Paulina. W planach miała również umyć okna, ale ciągle padało i zostawiła mycie na inny dzień.

-To byłoby na tyle Marek -rzekła, kiedy podłoga w małym pokoju była umyta. — Czas na kawę i małe co nieco. Wczoraj upiekłam placek ze śliwkami.

Kawę postanowili wypić w salonie.  Oboje usiedli na sofie obok siebie i raczyli się tym, co Ula przygotowała. Atmosfera między nimi była napięta, bo Ula ciągle czuła wzrok Marka na sobie. Kiedy dopili kawę, Marek zrobił to, na co miał ochotę i zaczął całować Ulę.  Tym razem nie tylko usta, ale wtulił się w szyję.

-Marek co robisz? -zapytała, kiedy przygryzał jej ucho.

-Ula spokojnie. Nie zrobię nic, czego ty nie będziesz chciała. Będą tylko pieszczoty. Sofa to nie miejsce na takie rzeczy dla ciebie. Będziesz miała tylko przedsmak, tego co może kiedyś się stanie.

Zanim zdążyła coś odpowiedzieć,  położył Ulę na sofie, odpiął parę guzików od bluzki Uli i wtulił się w zagłębienie między piersiami. Stanik miała biały w połowie z koronki i widział więcej, niż przypuszczał.

-Kurczę blaszka -wyjąkała.  

-Mogę zdjąć ci bluzkę? -zapytał, patrząc w twarz. — Więcej z ciebie nie ściągnę. Obiecuję.  Chcę uczyć cię miłości fizycznej stopniowa.   

Każda przyzwoita dziewczyna powiedziałaby stanowcze nie, ale wzrok Marka był tak magnetyczny, że nie potrafiła mu odmówić.

-Ale musi być sprawiedliwie. Ty również zdejmiesz koszulę.

- Ok -odparł z błyskiem w oczach i bez najmniejszego protestu. — Poznamy trochę nasze ciała.

Chwilę później oboje siedzieli bez górnych części garderoby. Marek posadził sobie Ulę również na kolana i ty sposobem mógł swobodniej pieścić, to co odsłonił sobie i dostał w prezencie. Oczywiście wszystko to wykorzystał w pełni. Piersi Uli nie były za duże, ale pod wpływem dotyku stawały się cudownie pełen. Ssał je, drażnił palcami, całował i masował. Czasami ustami wracał do ust i szyi. Ula tymczasem głównie wzrokiem pochłaniała tors Marka. Czasami przeczesywała włosy albo dłońmi przesuwała po jego plecach. Podniecenie oczywiście czuła nie tylko w tych miejscach, które Marek tak zawzięcie pieścił, ale znacznie niżej.      

-Koniec lekcji na dzisiaj -rzekł, kiedy zaczął czuć coraz większe podniecenie. — Umowa to umowa, a jeszcze chwila a zerwę.

-Było całkiem przyjemnie Marek -odparła nieśmiało.  

-To dobrze -odparł z tym swoim popisowym uśmiechem. — Kiedyś wszystko to i więcej powtórzymy kochanie.

Chciała powiedzieć mu jeszcze, że jest ciekawa, jak jest tak w pełni, skoro już jest tak cudownie, ale stwierdziła, że nie wypada.

Choć Ula do Warszawy przyjechała autobusem, to Marek postanowił odwieźć ją do Rysiowa. Długo z Cieplakami jednak nie został, bo musiał pójść na nocną zmianę, a chciał się jeszcze przespać w domu. Kiedy był na prawie pustej drodze, ktoś próbował w niego wjechać. W ostatniej jednak chwili Audi wykręciło na swój pas. Numeru rejestracyjnego nie zdążył zauważyć, ale zauważył,  że za kierownicą siedziała kobieta w blond włosach. Sam nie wiedział czy to przypadek i kobieta poprawiał coś w lusterku, bo do takich zdarzeń jako strażak jeździł, wina śliskiej jezdni, czy faktycznie było to celowe i ostrzeżenie dla niego i Uli.

 

10 komentarzy:

  1. Zaczyna robić się coraz bardziej niebezpiecznie czytając końcówkę.
    Czekam jak Febo zniknie ten durny uśmieszek, a pewność zastąpi strach i obawa. Między Ulą a Markiem dochodzi do bliższych relacji.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie nic markowi nie będzie. To przypadek i zła pogoda. Co do strachu Febo Aleks już zaczyna się obawiać po wizycie na milicji skoro poszedł zadzwonić od razu.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. No robi się coraz ciekawiej i to nie tylko między Ulą i Markiem ale akcja się rozkręca niczym u Hitchcocka. I jak tu spokojnie dotrwać do następnej części. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko 2 części, a przynajmniej tak myślę, że się wyrobię, chociaż miało być 15.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Vito doskonale wie co robić aby Paulina była nim zachwycona. Jaki plan względem Febo ma Włoch tego jestem bardzo ciekawa. Alex nawet nie jest świadomy w jakim towarzystwie obraca się jego siostra. Jego zeznania na policji jego zdaniem nic nie dały, bo wszystkiego się wyparł jak zawsze. Policja i tak do wszystkiego dojdzie i Febo będzie miał dużo problemów na tylko z policją, ale także z jego nowymi kolegami bandziorami. Ula po podpisaniu dokumentów stała się jedyną właścicielką pięknego domu, który bardzo jej się należy. Dobre nowiny u Józefa, który opuszcza szpital i wreszcie może poczuć klimaty domowego zacisza. Cieplak jest zadowolony tym co Dobrzański robi dla jego rodziny, oraz cieszy go relacja, która łączy go z Ulą. Miło, że Marek chce pomóc Sebie w rozwinięciu jego kariery, oraz zapewnieniu dachu nad głową. Jak to mówią prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i tak trafił się Dobrzański Olszańskiemu. Czas, który Marek spędzał z Ulą podczas robienia porządków w mieszkaniu okazał się wyjątkowy dla ich obojga. Coś między tą dwójką zaiskrzyło, ale to nie jest to czego oczekiwał Marek względem Uli. Obiecał jej, że nic nie zrobi bez jej wiedzy i umowę postanowił dotrzymać. Cieplak była pod wrażeniem torsu Dobrzańskiego. Mam ogromną nadzieję, że w kolejnej części spotkają się w takim miejscu gdzie w końcu spełni się marzenie ich obojga. Końcówka bardzo mnie zszokowała co mogło wydarzyć się w drodze powrotnej Marka do domu. Oby okazało się, że to był zwykły przypadek i blondyneczka z Audi przez przypadek za sprawą złej pogody wjechała Dobrzańskiemu na pas.
    Dziękuję Ci bardzo za kolejne emocje wokół Uli i Marka
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno Paulinie bardziej zależy na nim niż ona jemu. Ale taki był plan. Aleks owszem nic konkretnego nie powiedział milicji, ale im chodziło o coś całkiem innego, bo o prowokację. A to się powiodło.
      Miłość fizyczna między Ulą i Marka rozkwita, ale na bardzo dużo musisz poczekać do ostatniej części, czyli chyba do 16. Dla Marka nie jest to aż tak ważne. Bardziej się cieszy, że Józef jest mu przychylny.
      O Audi jak pisałam wyżej przypadek. Dlatego tego dnia padało.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam miło.

      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Mam nadzieję że Markowi nic nie bedzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie. Obiecuję. Uli też.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Wszystko zaczyna się robić jakieś mroczne. Niby Ula przejęła mieszkanie i robi w nim porządki, ale sasiedzi jacyś dziwni, co stwierdził Marek i właściwie nie wiadomo, jak właściwie odczytać ich reakcje na widok Dobrzańskiego. Sam pomysł, żeby zamieszkał w mieszkaniu wraz z Olszańskim, wydaje się dobry. Co dwóch facetów, to nie słaba kobieta i gdyby doszło do jakichś niemiłych incydentów, to oni na pewno się obronią.
    Przesłuchanie Alexa też było dziwaczne i moim zdaniem nic do sprawy nie wniosło, bo on przecież wszystkiego się wyparł. Zastanawiam się, jak milicja chce przesłuchać Paulinę, skoro ona wybiera się do Krakowa? No i końcówka rozdziału nie wróżąca nic dobrego. Poza tym dziwne jest to parcie obojga Febo na to mieszkanie. Oni faktycznie mają sporo do stracenia, jeśli uparcie będą się starać je odzyskać. Czy to im się opłaca? Co takiego jest w tym lokalu, że warte jest poświęcenia całkiem sporego majątku?
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dwie części i wszystko się wyjaśni. Również z sąsiadami. Oni nie wiedzą, że jest Markiem Dobrzańskim. Myśleli, że przyszedł do nich w określonej sprawie. Na niektóre pytanie chwilę temu. Tak w skrócie. Audi i próba wjechania w Marka to przypadek, a milicji chodziło o prowokację.
      Tajemnicą pozostaje tylko jak milicja dojdzie do Pauliny. Ale tak jest raz tu raz tam i znowu tu. Prędzej czy później wróci wróci.
      Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.

      Usuń