niedziela, 26 maja 2024

Zaskakująca prawda 3/3

Paulina oczywiście dalej wyrzucała z siebie słowa pogardy, ale on jej nie słuchał. Wziął, tylko kluczyki, telefon,  dokument i pobiegł do windy. Do biura Uli jechał, jak w amoku. Na drzwiach widniała jednak karteczka z informacją, że Ula od wczoraj ma urlop przez kolejne dwa tygodnie. Zadzwonił do niej, ale telefon miała wyłączony. Z braku pomysłu pojechał najpierw sprawdzić park, czy nie ma jej przypadkiem na spacerze. Park był mały i szybko ogarnął go wzrokiem. Uli nigdzie jednak nie zlokalizował. Kiedy ponownie wybrał jej numer, telefon dalej miała wyłączony. Z braku pomysłu pojechał do firmy jej teściów. Ula skoro pomagała im, mogła właśnie tam być. I tu nie miał szczęścia, bo sekretarka powiedziała mu, że była jakiś czas temu, ale pojechała do domu. Poddawać się nie zamierzał i używając swojego uroku nakłamał, że musi porozmawiać o zleceniu, które jej powierzył, a telefonu nie odbiera. Wtedy też dowiedział się, że Ula ma dwa numery telefonu. Ten służbowy, który on posiada i prywatny. Tego drugiego sekretarka nie chciała mu podać, ale zapewniła, że znając Ulę, to w wolnej chwili będzie oddzwaniać. Wracając z firmy Koniczynka, ponownie zahaczył o park. Uli dalej nie było, ale postanowił spytać inne spacerujące panie z wózkami o Ulę Konieczną. Szczęście dopisało mu w połowie, bo jedna z kobiet wiedziała, o kogo chodzi i wskazała pobliskie osiedle. Dokładnego adresu nie znała jednak. Dla Marka było już to coś i pojechał na wskazane miejsce. Sześciopiętrowych bloków było sporo i w każdym z nich mogła mieszkać Ula. W pewnym momencie dostrzegł czerwone Kia z napisem na tylnej szybie Dziecko w aucie i imię Marcelina. Dokładnie takim samym autem jeździła Ula i był pewien, że to jej. Dalej jednak nie wiedział, w którą klatkę wejść. W tym pomógł mu ryzykowny pomysł uszkodzenia samochodu Uli. Obok było miejsce i tak postanowił zaparkować, aby stłuc jej tylne oświetlenie i spytać kogoś z przechodniów o właściciela. Mógł też i bez stłuczki spytać, ale to wydawało się pewniejsze. Kiedy już pechowo zaparkował, wyszedł z auta i popatrzył na szkody. Niedaleko na ławce siedziało trzech jakichś chłopaków i postanowił podejść do nich.

-Znacie może właściciela, albo właścicielkę. Nie chcę uciekać.

-Urszula Konieczna -dostał momentalnie odpowiedź od jednego z młodzieńców. —Klatka B drugie piętro mieszkania 9. Słono pan zapłaci. Zna się na cyferkach. Dawała mi korki z matmy, to wiem.

-Dzięki -odparł i szybko poszedł pod wskazany adres.

 

Ula tymczasem wiedziała już, że Marek ją szuka, bo sekretarka w osobie jej przyjaciółki Agnieszki, zadzwoniła do niej z tą informacją. Również na telefonie miała nieodebrane połączenia. Zastanawiała się, co się takiego stało, ale na oddzwonienie nie miała czasu, bo Marcelina właśnie ząbkowała i próbowała ją uspokoić. Zasnęła właśnie, gdy cisze przerwał gwałtowny dzwonek. Szybko poszła też otworzyć.

-Marek? Co tu robisz?  -zapytała zaskoczona wizytą. —Coś się stało? Agnieszka mówiła, że mnie szukasz.

-Jak mogłaś -wysyczał, nie wysilając się na  jakąkolwiek uprzejmość i przywitanie. — Jak mogłaś okłamywać mnie. Marcelina jest moją córką.

-Wejdź. Jak się dowiedziałeś?

-Paulina wbrew mnie zrobiła badania na ojcostwo. Proszę, masz dowód -dodał, wciskając jej w ręce papierek. 


 

-Marek ciszej. Marcelina ząbkuje, nie spała pół nocy i dopiero co usnęła.

-Nie wiem, co jest gorsze -mówił ciszej, ale prosto w twarz i z miną nienawiści. — Jak teraz mnie okłamywałaś czy prędzej, jak mnie nie szukałaś, jak zorientowałaś się, że jesteś w ciąży. Chyba że było tylu facetów, że nie wiedziałaś do kogo uderzyć.

-Wiedziałam, że jesteś ojcem -postanowiła więcej nie kłamać. — Byłeś tylko ty od czasu śmierci mojego męża. Nie mogłam sobie poradzić ze stratą Tomka i Mareczka i chociaż na dziecko znalazłam sposób. To była perfidia z mojej strony. Prędzej sobie ciebie upatrzyłam.

-Nie, nie wierzę, w to słyszę -mówił, chodząc nerwowo po pokoju.  — Jak można było w ten sposób wykorzystać faceta. To jest tak samo podłe jak złapanie faceta na ciążę.

-Nawet nie wiesz, jak ja cierpiałam –mówiła, z zbierającymi się łzami. —Straciłam dwoje ukochanych ludzi.  Wtedy po tym hałasie z Pauliną, chciałam się z tobą umówić na popołudniu i powiedzieć prawdę. Powiedziałeś wtedy, że nigdy by ci nie wybaczyła dziecka na boku i że gdybyś miał kochankę, zabiłaby ją i ciebie. Bałam się i dlatego zrezygnowałam z zamiaru powiedzenia ci prawdy. I dalej boję się o swoje bezpieczeństwo i Marceliny.

-Nic wam nie grozi. Ale, to co zrobiłaś, jest karalne.

-Marek błagam cię, nie zabieraj mi jej i nie zgłaszaj nigdzie -wtrąciła gwałtownie. —Wiem, co zrobiłam, ale Marcysia jest całym moim światem. Oddam ci wszystko, ale nie ją. Kocham dzieci i mogłabym mieć  ich całą gromadkę. Nie chcę sądu, adwokatów.

-Nie zabiorę ci jej. Nie wiem, co dalej, ale o to możesz być spokojna. Chce być tylko prawowitym ojcem Marcysi, widywać ją regularnie i ponosić koszty utrzymania. Tylko w tym celu mogę skorzystać z prawa i adwokata. Jeśli się nie dogadamy sami.

-Dogadamy się jakoś Marek -momentalnie przytaknęła. —Teraz mam urlop. Przez tydzień będę w Rysiowie u ojca i rodzeństwa, a później tydzień nad morzem w okolicach Kołobrzegu. Jak wrócę, będziesz mógł widywać ją.

-Tylko co z datą urodzenia Marceliny. Nie zgadza się z moimi wyliczeniami.

-Była wcześniakiem. Urodziła się w ósmym miesiącu ciąży.

Marek został u Uli dłużej. Musiał również wytłumaczyć stłuczone światła w jej aucie. Paulina oczywiście wydzwaniała do niego, ale odrzucał połączenia. Mama również dzwoniła. Od niej odebrał i szybko okazało się, że Paulina jest u nich i wszystko im opowiedziała.  

 

Po spotkaniu z Ulą pojechał prosto do rodziców. Paulina ciągle u nich była i tylko, dlatego że była u nich  części hamowała się z wybuchami złości.

-Jesteś w końcu -wysyczała.  

-Witajcie kochani -przywitał się z rodzicami.

-Co to za historia z dzieckiem -dopytywała mama.

-Nie wiedziałem, że mam dziecko. Kiedy spotkałem przypadkiem Ulę  w szwalni, to powiedziała mi, że nie jestem ojcem Marceliny. Jestem w takim samym szoku, co wy.  Wiem, że to ohydne, ale tylko raz się spotkaliśmy i poszliśmy do łóżka.

-I co dalej synu -pytał ojciec. — Będziesz się z nią spotykać. Poznamy ją.

-Tak i poznacie ją wkrótce.

Paulina z wizyty u Dobrzańskich nie była zadowolona. Seniorzy byli zszokowani nowinami, ale z czasem cieszyli się z posiadania wnuczki. Ich znajomi cieszyli się już wnuczętami  i oni marzyli, aby być babcią i dziadkiem. Chcieli też  poznać wnuczkę. 

Kiedy wracał z Pauliną do domu, zamierzał jak najszybciej zamknąć dyskusję z nią.

-Paula tylko jedna sprawa -zaczął, zanim Paulina się odezwała. —Nawet nie próbuj zrobić coś Uli i Marcysi. Dokładnie pamiętam, co mówiłaś o nieślubnych dzieciach i kochankach.

-Bo co -pytała odważnie?

-Bo stracisz wszystko, co masz. Duży dom, utrzymywanie cię i dostęp do wspólnego konta.  Nie wspominając, że sam bym cię oskarżył. I nie odzywaj się teraz z łaski swojej, bo prowadzę i będziesz mnie jeszcze bardziej rozpraszała.

 

Przez kolejne kilka dni Ula przebywała poza Warszawą, a Paulina praktycznie nie rozmawiała z Markiem. Nie oznaczało to, że nie działała za jego plecami.  Przede wszystkim Julia uświadomiła jej, że mała Marcelina może jej pomóc, a nie być przeszkodą.  

-Marek uruchomiłam swoje znajomości i dowiedziałam się sporo na temat tej kobiety -oznajmiła mu  jednego popołudnia. — Po stracie męża i dziecka załamała się, a posiadanie dziecka stało się jej obsesją. Rozmawiałam z Julią i adwokatem i adwokat powiedział nam, że możesz odebrać jej dziecko.  Trzeba tylko udowodnić, że wykorzystała cię świadomie i że jest nadopiekuńcza i to szkodzi dziecku.  

-Zwariowałaś -wtrącił z oburzenie, ale i z niepokojeniem, bo wpadła na prawdziwy trop poczęcia Marceliny. — Jakim prawem rozmawiałaś z adwokatem o moich sprawach? Prosił cię ktoś o radę? Nie. Więc nie mów, co mam robić.

-Przecież marzysz o dziecku.

-Więc o to ci chodzi -wytknął jej prosto w oczy. — Umyśliłaś sobie, że jak uzyskam prawa opieki nad Marceliną i będę miał dziecko przy sobie, to nie będę nalegał na dziecko z tobą. Tobie rodzić się przecież nie chce.

-Chciałam tylko pomóc -odparła wielce obrażona.

-Może jeszcze matkować jej będziesz?  Karmić, bawić się, przewijać. To, co zrobiła Ula, jest podłe, ale co ty planujesz ohydne. Nie zamierzam odbierać jej dziecka. Ona ją kocha i jest najlepszą matką na świecie. Z desperacji postanowiła urodzić dziecko, aby choć po części ukoić swój ból. A ty jesteś egoistyczna. Marcelina będzie pojawiać się w tym domu i będzie mieć swoje miejsce, ale nie będzie tu na stałe. Koniec tematu Paula.

Dzień później w salonie pojawił  się kojec, książeczki i zabawki. Marek oświadczył jej, że popołudniu spotyka się z córką i że jak Ula wróci z Kołobrzegu, córka będzie pojawiać się tu regularnie. To okazało się ponad jej siły i postanowiła za radą Julii  wyjechać na dłużej do Włoch. Oświadczyła też Markowi, że ma się zastanowić, kogo wybiera. Ją czy dziecko. Z takiego obrotu sprawy Marek się tylko ucieszył.

 

Pierwszą osobą z jego otoczenia, która poznała jego córkę, był Sebastian. Przyjaciel poszedł z nim na popołudniowe spotkanie z Ulą i córką. Wtedy też Marek powiedział Uli o swoich warunkach spotykania się z córką.

-Urządziłem mały kącik u mnie w salonie i chciałbym zabierać ją do siebie. Rodzice chcą też ją poznać. Do czasu jak się nie przyzwyczai i nie nauczę się wszystkiego, będziesz nam towarzyszyć.

-Tak Marek. Tylko co z twoją narzeczoną.

-O to się nie martw. Chce lecieć na dłużej do Włoch. A jak wróci, ustawię ją odpowiednio.

Po powrocie Uli i Marcysi z wakacji Marek plan bycia ojcem wprowadził w życie. Jednego popołudnia gościli u niego, a jego rodzice mogli poznać wnuczkę. Ula natomiast jego rodziców. Zapoznanie łatwe nie było, ale Ula miała w sobie tyle dobrej energii, że pierwsze lody szybko zostały złamane. Z kolejnymi codziennymi wizytami Marcelina coraz lepiej się czuła w domu ojca. Ula nawet chwilami znikała, a ona nie czuła się niepewnie. Paulina przez ten czas nie zamierzała wracać, ani słyszeć o córce Marka. Zwłaszcza że prawnie była już Marceliną Dobrzańską.  O wszystkim, co dzieje się u Marka, dowiadywała się od Julii.

Po miesiącu takich wizyt Marek musiał zająć się dzieckiem na dłużej, bo Ula z zapaleniem woreczka żółciowego została skierowana do szpitala i na operację. Przez ten tydzień opieką nad Marceliną dzielił pomiędzy siebie, nianię i Julię. Z pomocy tej ostatniej był mocno zdziwiony, ale i wdzięczny. To też spowodowało, że wróciły wspomnienia, gdy połączył ich gorący romans. Marek chciał zapomnieć, ale Julia ciągle miała w pamięci ten czas i nadzieję na powrót do Marka. W końcu wylądowali razem w łóżku. Marek na chodzenie do klubu czasu nie miał, ani na przypadkowy seks, a na chwilę rozkoszy miał od dawna ochotę. 


 

Od tego czasu ich relację nabrały tempa. Julia też miała całkiem inny charakter niż Paulina. Marek zdawał sobie sprawę, że zdradzanie narzeczonej z jej najlepszą przyjaciółką jest podłe z jego strony jak i z Julii, ale nie potrafił tego zakończyć. W pewnym momencie był gotowy zostawić Paulinę dla Julii. Przez telefon nie chciał rozmawiać i zastanawiał się nad podróżą do Włoch. Przypadkowo usłyszana rozmowa Julii, z kimś przez telefon zmieniła jego plany.  

-Faceci to jednak prymitywne stworzenia kochana. Trochę seksu, porządku w domu i spokoju i jest twój. Mała taka zła też nie jest. Więcej czasu i tak będzie z matką. Taka głupia jak Paulina nie zamierzam być i nie zamierzam być złą macochą. Za dużo można stracić. Będąc z Markiem, będę ustawiona do końca życia. A jak urodzę mu dziecko to już w ogóle.

Przyznawać się do usłyszanej rozmowy nie zamierzał, tylko przy pierwszej nadarzającej się okazji podziękować za pomoc przy dziecku, darmowy seks i wyjaśnieniu, że robienie coś takiego Paulinie jest podłe. Ta z zemsty zadzwoniła do Pauliny. Po tym czego się dowiedziała od Julii, postanowiła wrócić. Według jej słów widok, jaki zastała, któregoś dnia w domu Marka kompletnie ją zaskoczył.  Na komodzie stały zdjęcia Marceliny, na podłodze leżały zabawki i ubranka. Nawet w łazience była wanienka, pieluchy i  kosmetyki dziecięce. Były i kosmetyki Uli i jej płaszcz kąpielowy. To wszystko spowodowało, że Febo postanowiła zadzwonić do Marka.

-Wracam Marek. Dzwoniła Julia i powiedziała mi, że ta ladacznica wprowadziła się do nas.

-Po pierwsze nie ladacznica Paula -wtrącił stanowczo. — Po drugie ja cię nie zostawiłem dla Uli. Ciebie chciałem zostawić dla Julii, a Julię zostawiłem dla córki i Uli -mówił zszokowanej Paulinie. —Przez telefon nie chciałem ci mówić, ale zbliżyliśmy się z Julią do siebie przez te trzy miesiące. Wtedy, gdy Ula wylądowała w szpitalu z woreczkiem żółciowym, była ze mną i pomagała przy dziecku. Julia niby twoja przyjaciółka, a tak ci doradzała, żebyś robiła wszystko po jej myśli. Obie jesteście siebie warte. I lepiej będzie, jak zostaniesz tam, gdzie jesteś. Po co nasze sprawy roztrząsać. Wszyscy uważają, że z klasą się rozstaliśmy i niech tak zostanie. Nawet ciebie w pewnym sensie podziwiają, że przełknęłaś spokojnie moje dziecko. Ja nie będę z tobą ani z Julią.

-Tak tego nie zostawię -wysyczała.  

-Podziękuj swojej przyjaciółce Paula. To ona otwarła mi oczy, jakie jesteście. Tak na marginesie z Ulą nie łączy mnie nic innego jak dziecko. Nie sypiamy ze sobą. Póki co -pomyślał. —I nie wiem, co takiego nagadała ci Julia. Ula sporadycznie śpi u mnie w gościnnym pokoju z dzieckiem. Wrócić możesz, ale tylko po swoje rzeczy.

Paulinie po takim obrocie sprawy nie pozostało nic innego, jak pozostać w Mediolanie. 

Roczek Marceliny był pierwszym wspólnym większym świętowaniem dla Uli i Marka. Z tej okazji Marek w swoim domu wyprawił małe przyjęcie. Wtedy też mieli okazję poznać się dziadkowie z obu stron, a Marek ojca Uli i jej rodzeństwo. 


 

Przez kolejne tygodnie rodzice Marcysi coraz bardziej zbliżali się do siebie. Ula coraz częściej bywała u Marka i zajmowała się domem. Robiła wszystko to, czego nie robiła Paulina. Miał domowe obiadki i wszystko poukładane w szafach.

Rodzące się uczucie do Marka Ula próbowała w sobie zabić, ale łatwo nie było. W dodatku sytuacja podobna była do tej z Tomkiem. On też miał dziewczynę, gdy pojawiła się w jego życiu. Chociaż z Pauliną Marek rozstał się pół roku temu i przez Julię, to początek był związany z nią i Marceliną. Dla Marka, Ula również nie była obojętna. Ze wszystkich dotychczas poznanych dziewczyn była najbardziej rozsądną,  inteligentną i z nią czas mijał mu miło i szybko.

-Marek widzę, jak się miotasz -mówił mu przyjaciel. —Zrób coś z Ulą. Czujesz coś do niej.Wyjdź z nią gdzieś zabawić się.

-Ona mnie okłamywała i wykorzystywała -odparł z pretensją.

-Niejedna babka wchodzi do łóżka facetowi, aby złapać go na dziecko. Julia na dziecko też chciała cię złapać. Ula zrobiła to z depresji. Zaproś ją gdzieś.

Marek jeszcze tego samego dnia postanowił skorzystać z rady przyjaciela. Zaproszenie na randkę zaś mocno zaskoczyło Ulę.

-Poszłabyś ze mną do kina jutro? Trzeba się zrelaksować, a nie tylko praca i dom.

-Musimy zadzwonić po nianię -odparła tylko.

-Zawsze moi rodzice mogą się nią zająć.

Kolejne dni przeplatane były ich wyjściami i opieką nad córką. Po  trzech tygodniach oboje zgodnie zrozumieli, że  łączy ich nie tylko córka, ale uczucie. Bawili się z córką, gdy Marek odważył się na wyznanie swoich uczuć.

-Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że mam was przy sobie Ula -zaczął cicho i rozczuleniem. — Jesteście dla mnie bardzo ważne, bardzo was kocham i chcę spędzać z wami każdą chwilę. Pokochałem cię i nie wyobrażam sobie już życia bez was.

-Ja ciebie również kocham Marek -wyznała z łzami w oczach. — Po śmierci Tomka myślałam, że się nie zakocham i nie będę już tak szczęśliwa. Teraz wiem, że można dwa razy tak samo kochać i być ponownie bardzo, bardzo szczęśliwym.

-A ja zrozumiałem, że można być tak szczęśliwym i naprawdę kochać.

 

Ślub huczny nie była. Rodzina Uli, jej pierwsi teściowie, Agnieszka i parę innych osób. Podobnie było z Markiem. Jego rodzice, bliższa rodzina, Sebastian z dziewczyną i przyjaciele z firmy. Niedługo później Ula ponownie zaszła w ciążę. Zanim dowiedzieli się, że będzie to syn, Marek zaproponował, aby miał na imię Tomek. Synek urodził się dokładnie w czwartą rocznicę tragicznej śmierci pierwszego męża Uli i syna.  Było to i tydzień przed terminem Uli.

-Kochanie tam z nieba, ktoś chyba czuwa nad nami i planuje nasze życie -rzekł do żony.

-Tak. Chyba tak kochanie -odparła, tuląc Tomka.

Dwa lata później ich rodzina powiększyła się jeszcze o syna Piotrusia, a wraz z upływem lat zdjęć w albumie przybywało.


 

Tym razem szczęście małżeńskie Uli trwało znacznie dłużej, bo oboje z Markiem dożyli późnej starości. Doczekali się trójki dzieci, siódemki wnucząt i prawnuka Marka.Imię dostał po pierwszym synku Uli i pradziadku.

czwartek, 23 maja 2024

Zaskakująca prawda2/3

 Następnego dnia po nocy spędzonej na kanapie w salonie Marek poszedł pobiegać.  Przy okazji spotkał się z przyjacielem opowiedział mu wczorajszą kłótnię z Pauliną. Ten poradził mu, aby jak najszybciej wyjaśnił jej, co łączy go z Ulą, bo znając ją, będzie z tego jeszcze większa afera.  Jednak kiedy wrócił do domu, po Paulinie nie było już śladu.

Ten  dzień dla Uli dobrze się nie rozpoczął, bo od wizyty Pauliny u niej w biurze. Była tylko z córką, gdy wtargnęła do jej gabinetu. 


 

-Jest pani nikim innym tylko ladacznicą -usłyszała podniesiony głos.

-Przepraszam, ale kim pani jest, że mnie obraża?

-Paulina Febo. Narzeczona Marka Dobrzańskiego i nie wyjdę, dopóki nie dowiem się prawdy.  Co was łączy i czy to dziecko jest Marka -mówiła, wskazując na Marcelinę.

-Zwariowała pani -odparła jeszcze ze spokojem? — Skąd taki pomysł.

-Mam zdjęci, jak jesteście razem na spacerze. 

-A ja mam zdjęcie z Filipem Bobkiem i Marceliną i on nie jest ojcem mojej córeczki. Da pani temu wiarę.

-Jest pani nie tylko ladacznicą, ale i bezczelna. Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się całej prawdy. Co was łączy?

-Nic szczególnego. Pomagam mu w sprawach dotacji unijnych.

-W parku na spacerze? Proszę nie być śmieszną -fuknęła  pogardliwie.

-Chodzę tam na spacer z dzieckiem i tam się umówiliśmy.

-Marek jest zajęty, a pani się z nim spotyka. Słyszałam, że już raz odbiła pani narzeczonego innej kobiecie. Vanessa Sowa coś pani mówi? Może jest pani złodziejką narzeczonych i chce się ponownie wybić.

-Proszę mnie nie obrażać -gwałtownie i ostro zareagowała na słowa Febo. —I nie zamierzam rozmawiać z panią na temat mojej przeszłości.

-Mnie interesuje tylko przeszłości z Markiem -mówiła rozkazująco.  

-Oczywiście, że Marek jest ojcem Marceliny, bo jak inaczej wyjaśnić nasze kontakty -oświadczyła ironicznie? — Może być pani jednak spokojna, bo nic od niego nie chcę. I skoro już pani usłyszała, co chciała to do widzenia pani. Zajęta jestem.

-Tak tego nie zostawię.

-Co pani jeszcze chce -pytała, tracąc cierpliwość? —Powiedziałam najpierw, że Marek nie jest ojcem, było źle, a jak powiedziałam, że jest też, jest źle. Pani się w końcu zdecyduje na coś. A tak na marginesie powinna pani mieć więcej zaufania do narzeczonego. Zaufanie jest bardzo ważne w związku, a pani jak widać,  tego nie ma w stosunku do narzeczonego.

 

Po tych słowach Febo na szczęście wyszła.  Chwilę później zadzwoniła do Julii.  Po półgodzinie  spotkały się w ulubionej kawiarni. Paulina pokrótce streściła przebieg  rozmowy z Ulą i wczorajszą z Markiem.

- Oboje to samo mówili mniej więcej -mówiła sceptycznie. — Najpierw zaprzeczali, a później potwierdzili, że ten dzieciak jest Marka.

-To na ironie mi wygląda Paulinko, a ty o najgorszym myślisz -uspokajała przyjaciółkę. — Na miejscu tej Koniecznej tak samo bym się zachowała. Wtargnęłaś do jej biura, od najgorszych naubliżałaś i powiedziała w końcu, to co chciałaś usłyszeć.

-Sama już nie wiem. Może się umówili, żeby wglądało na ironię?

-Ponownie wynajmij tego detektywa i niech sprawdzi od kiedy się tak naprawdę znają.

-Tak zrobię. Ten dzieciak ma takie dołki na policzkach, jak Marek.

-Dużo dzieci ma dołeczki w policzkach -argumentowała.  — To o niczym nie świadczy.

-Tylko dlaczego coś mi mówi, że jest coś nie tak.

-Bo jak zwykle jeśli chodzi o Marka, jesteś przeczulona -mówiła z poirytowaniem na ciągnącą się rozmowę. —Wszędzie widzisz jego kochanki.

-To nie moje uronienia.  Marta, Aśka, Klaudia. Czasami myślę, że cały kalendarz imion  przeleciał.

-Wydaje mi się, że sama go nakręcasz. Wraca później, a ty od razu robisz mu hałas. 

-Bronisz go jeszcze?

-Ja na twoim miejscu tym samym się mu odwdzięczyła. Poleciałabym do Włoch na dłużej i niech się pomartwi, co tam robisz i z kim. Pomieszka sam, to zatęskni za tobą.

-Najpierw muszę dowiedzieć się, jaka jest prawda z tym dzieckiem.

- Szkoda, że smoczka nie zabrałaś tej małej. Miałabyś materiał genetyczny do badań.

-To jest pomysł Julia -podchwyciła z entuzjazmem. — Zrobię im badania. Tylko skąd wziąć coś od tego bękarta. 

-Damy radę coś zdobyć Paulinko -mówiła, biorąc ją za rękę, aby dodać otuchy. —Będziesz miała prawdę czarno na białym. Markowi możesz również zaproponować badania. Zobaczymy, jak zareaguje.

-Powiem mu dzisiaj. Szkoda, że nie udało ci się z Aleksem -dodała z żalem.  — Bylibyśmy nie tylko najlepszymi przyjaciółkami, ale i rodziną.

-Tak bywa Paulinko, że ludzie nie potrafią się dogadać i rozstają.

 

W tym samym czasie, kiedy Paulina dzwoniła do Julii, Ula w pierwszym odruchu chciała od razu zadzwonić do Marka i powiedzieć mu o wizycie Pauliny i na nim wyładować złość. Jednak po zastanowieniu się i opanowaniu nerwów postanowiła na spokojnie wszystko przemyśleć. Czuła, że wszystko wymyka się spod kontroli i tylko szczera rozmowa może rozwiązać problemy. Marek nie był też winien wizyty Febo, a z tego co słyszała, ma ona ostry język i charakterek. Z myśli wybiło ją przyjście Marka.

-Cześć Ula. Nie przeszkadzam? Cześć Marcelinka -przywitał się i z małą w łóżeczku. 


 

-Cześć Marek -odparła, zaskoczona jego wizytą.  — Myślałam właśnie o tobie.  Twoja narzeczona niedawno wyszła ode mnie. Oskarżyła mnie, że mamy dziecko i że coś nasz łączy.  Chciałam nawet zadzwonić do ciebie i umówić się  na popołudnie, żeby na spokojnie porozmawiać.

-Właśnie o tym chciałem pogadać. Znając ją, to rozmowa do najmilszych pewnie nie należała.

-Fakt nie była. Musimy poważnie porozmawiać Marek -dodała, zbierając się na odwagę. —Wszystko zaczyna się komplikować.

-Wiem, że się komplikuje i przepraszam za Paulinę -wtrącił nie dając Uli wiele powiedzieć. —Powinienem przewidzieć, że gdy byłem zajęty Mariuszem, to zacznie coś podejrzewać. Ona w tym jest mistrzynią. I przepraszam za to co cokolwiek ci powiedziała, a pewnie sporo powiedziała. Już dawno temu, nie wiedząc czemu powiedziała mi, że dziecka bękarta, jak się wysłowiła nie wybaczyłaby mi. Nie wspominając, o kochance. Oboje was zabiję,  a w najlepszym wypadku umilę tak życie, że popamiętacie  -mówił wyraźnie pewny swoich słów, a w głowie Uli tym samym zapaliła się ostrzegawcza lampka.

-To jak się o nas dowiedziała -zapytała przez gardło i nie wiedząc, co dalej robić.

-Okazało się, że zanim ja znalazłem smoczek Marceliny w teczce, ona pierwsza go znalazła. Dlatego wynajęła detektywa i widział nas w parku. Wszystkie fakty wskazywały, że mam dziecko. Próbowałem wytłumaczyć jej, że Marcelina nie jest moja, ale nic do niej nie docierało i w końcu z ironii powiedziałem jej, że jest moim dzieckiem i że ukrywam jeszcze inne dzieci.

-Ja jej powiedziałam coś w podobnym stylu. Jak mi nie uwierzyła, że nie jesteś ojcem Marcysi, powiedziałam jej w ironii, że jesteś. Nie powinnam się dać wyprowadzić z równowagi.

-Nie twoja wina.  Wiem, jaka jest.

-Nie da mi spokoju -odparła z przygnębieniem.

-Spokojnie Ula. Poodkręcam wszystko. Dzisiaj wieczorem powiem jej o Mariuszu Łasko i że mi pomagasz w sprawach dotacji unijnych.

-Oby Marek, bo nie chcę spotykać się z nią ani wysłuchiwać obraźliwych słów. Ladacznicą mnie nazywała.

-Ula przepraszam i obiecuję, że więcej raz nie obrazi cię. Będzie dobrze Ula.

-No nie wiem. Złość kipiała z niej.

-To kupię jej jakiś kosztowny drobiazg i się uspokoi. Zawsze działa.

Skąd ja to znam -pomyślała. Vanessa prezentami też dawała się udobruchać Tomkowi. W ogóle jest gorsza od Vanessy. Ona przynajmniej nie groziła Tomkowi.

-Skoro tak mówisz- odparła lakonicznie. — Marek lepiej będzie, dla nas i Marcelinki, jak przestaniemy się widywać -dodała stanowczo.

-Chyba tak Ula -odparł, ale bez entuzjazmu.

-To dobrze, że myślisz tak samo. Ja będę miała spokój i ty. Sprawy z Mariuszem są praktycznie zakończone.

- I za to ci dziękuję Ula. Postaram się uspokoić Paulinę i zobaczymy, co będzie później.

 

Febo długo się nie zastawiając, postanowiła zrobić tak, jak powiedziała jej przyjaciółka.  Dlatego Julia jeszcze tego samego dnia poszła do biura Uli i zdobyła chusteczkę po wycieraniu noska Marceliny, a Paula postarała się o szczoteczkę  Marka. Z tymi dwiema rzeczami pojechały do prywatnego laboratorium. Wyniki miały być po tygodniu.

Wieczorem Markowi udało się w końcu porozmawiać z Pauliną. Zastał ją w ich sypialni z lampką wina i przeglądającą jakąś kolorową gazetę.

-Znowu od niej wracasz -wysyczała.

-Nie od niej. Po co poszłaś do Uli. 

-Nietrudno zgadnąć -odburknęła. — Zrób badania tego dziecka –dodała rozkazująco.

-Nie będę robił badań Paula, bo ty tego chcesz -odparł stanowczo.

-Skoro, to nie twoje dziecko nie powinieneś się niczego obawiać i będziemy mieć jasność.

-Ula jest ekonomistką i specem od dotacji unijnych –postanowił, nie wdawać się w dyskusję na temat badań, tylko przejść do sedna sprawy. —Poprosiłem ją, aby sprawdziła mi, czy to co robi Mariusz Łasko, jest dobre dla firmy. Poznaliśmy się dwa tygodnie temu w sekretariacie szwalni. Załatwialiśmy swoje sprawy.  Razem z teściami prowadzi firmę w sektorze dziecięcym i korzystamy z usług tej samej szwalni. Sekretarka szwalni powiedziała mi o jej drugim zajęciu i dlatego zgłosiłem się do niej ze swoimi problemami i to cały sekret naszych spotkań.

-Mam uwierzyć, że w parku  rozmawiasz o pracy -postanowiła wykorzystać tę samą wypowiedź co w czasie rozmowy z Ulą. —Nie bądź śmieszny. 

-Tak spotkaliśmy się w parku, bo chodzi tam na spacery z dzieckiem -odparł tak samo jak rano Ula.

- I na rękach musiałeś ją nosić, jak kochający tatuś? Aż tak bardzo dzieci lubisz?

-To widocznie mnie nie znasz. Tak na marginesie moglibyśmy mieć już takiego malucha -zagadnął z chęci posiadania dziecka, jak i odwrócenia uwagi od Uli.

-Zwariowałeś -oburzyła się. —Na razie nie zamierzam rodzić. Mam dopiero dwadzieścia siedem lat.

-Wiele kobiet w tym wieku jest już matkami -argumentował.

-Porozmawiamy, jak skończę trzydzieści lat.  Teraz chcę cieszyć się zżyciem, a nie znosić trudy ciąży.

-Myślisz, że później będzie lepiej?  Z tego co wiem im szybciej, tym lepiej.

-Powiedziałam nie i zdania nie zmienię -stanowczo zakończyła rozmowę.

Pomyślała również, czy nie czas skorzystać z rady przyjaciółki i nie polecieć do Włoch na dłużej. Przynajmniej myśl o dziecku by mu minęła.

 

Przez tydzień Marek miał w domu w miarę spokój. Paulina uwierzyła w jego tłumaczenia od kiedy zna Ulę i co ich łączy. W dodatku okazało się prawdą wszystko to, co dotyczyło Mariusza Łasko.  Detektyw również nie znalazł dowodów na to, żeby znali się dłużej niż dwa tygodnie. Z nią samą także Marek się nie kontaktowa w ostatnich dniach.

Po  tygodniu Paulina dostała telefon z laboratorium, że są już wyniki.  Choć Marek przekonał ją, że Marcelina nie jest jego dzieckiem, to pojechała z obawy, że jak nie odbierze wyników, mogą wydzwaniać do niej albo wysłać listownie i Marek mógłby dowiedzieć się, że za jego plecami zrobiła jednak badania.  Była też całkowicie pewna, że Marek nie będzie ojcem Marceliny. 

-Co za kanalia -wysyczała do siebie,  kiedy przeczytała notatkę, grubym drukiem. —Podlec pieprzony. Nie daruję mu tego -wylewała potok słów, nie zważając, że jest na korytarzu i są tam inni ludzie. —Tak mnie upokarzać.  Podobno poznali się niedawno. Trzy tygodnie temu.  Kłamca perfidny. 

 

Do firmy pojechała taksówką,  a przez korytarze firmy  przeleciała jak burza gradowa. 


 

-Jesteś świnią, kanalią, perfidnym kłamcą i śmieciem -krzyczała, wpadając do jego gabinetu. — To jednak  twoje dziecko.

-Paula znowu wracasz do tematu -mówił  ze złością.

-Zrobiłam badania na ojcostwo.  Teraz na sto procent wiem, że jesteś ojcem tego bękarta.

- Jakie badania -zapytał, wyrywając jej papierek z rąk. 

     Na podstawie próbek DNA Marceliny Koniecznej i pana Marka Dobrzańskiego stwierdza się prawdopodobieństwo domniemanego ojcostwa  powyżej 99,999 %. W związku z tym biologiczne ojcostwo  w stosunku do dziecka jest praktycznie potwierdzone.

-Niemożliwe -wydusił z siebie.