Po dwóch miesiącach prezesury Aleks miło zaskoczył, bo wszyscy pracownicy dostali podwyżkę o dwieście złotych. W tym samym czasie Ula dostała awans na asystentkę Aleksa. To zaś nie tylko zaskoczyło Ulę, ale jeszcze bardziej wzbudziło wątpliwości, czy ma pomagać Markowi i szpiegować swojego szefa.
Lojalność do szefa czy miłość do Marka. Oto jest pytanie.
Na to pytanie miała poniekąd okazję odpowiedzieć sobie już następnego dnia.
-Słyszałem, że dzisiaj Adamowi się oberwało -zagadnął Marek, gdy przyszła do niego z dokumentami. — Aleks dorwał go na korytarzu i zagroził mu, że zdegraduje go do głównego księgowego. Nie wiesz, czym Turek zawinił.
-Słyszałam, ale nie wiem, dlaczego -odparła zgodnie z prawdą.
-Szkoda. A coś nowego jest -zapytał niezrażony pierwszą odpowiedzią.
-Nie. Raczej nie. Poza tym, że Aleks razem z Pauliną idzie na spotkanie z Leszkiem Łukasikiem. Ale chyba wiesz?
-Tak. Wiem.
-Ula tym awansem chyba się zacięła. Pytałem dzisiaj o awanturę z Turkiem, ale nic nie wie albo kłamie, że nie wie -mówił przyjacielowi niedługo później.
-To się postaraj. Zaproś znowu na lody, daj kwiatki albo czekoladki. Przecież radzisz sobie z kobietami.
-Ale ja ją naprawdę lubię i nie chcę jej w głowie mieszać.
-Coś wybrać musisz.
Zajęcia przypadały dzień później i Marek miał okazję, aby porozmawiać z Ulą poza pracą.
-Idziemy, gdzieś czy do domu się spieszysz?
-Autobus mam za niecałą godzinę. Chciałam pójść na giełdę kwiatów.
-Mogę się dołączyć?
-Możesz. Tylko czy Paulina nie będzie zła.
-Nie będzie, bo do wieczora jest na masażu i u kosmetyczki.
Na plac daleko nie było, bo tyle, co przejść z pięćset metrów i szybko byli na miejscu. Już na jednym z pierwszych stanowisk Ula przystanęła.
-Zobacz, jakie piękne storczyki -mówiła, patrząc na niebieskie trzy pędowe kwiaty. — Ale i cena piękna.
-Kolor jak twoje oczy -zaskoczył ją komplementem.
-Co?
-Masz bardzo ładne oczy. Nie wiedziałaś? A storczyk mogę ci kupić, jeśli są dla ciebie za drogie.
-Storczyk i autobus pełen ludzi to nie jest dobry pomysł Marek. Paulinie kup. Ja szukam sadzonek do doniczek.
-Paula woli bukiety.
-To inaczej niż ja. Wolę patrzeć jak kwiaty rosną, a nie jak więdną w tydzień.
-Szkoda, że nie ma twojego charakteru i podejścia do życia. Moje życie byłoby piękniejsze. Ty jesteś taka naturalna, szczera i w ogóle lubię z tobą spędzać czas.
-Dzięki -odparła skołowana. —Nie rozumiem tego Marek. Wszyscy wiedzą, jak jest między wami, a dalej jesteście razem. Ja bym tak nie mogła.
- Ja sam coraz bardziej się duszę. I muszę coś z tym zrobić. My tyle lat jesteśmy razem i jesteśmy jakby małżeństwem, które zmierza do rozwodu, a nie do ślubu.
-Ja bym tak nie mogła. Wy nawet pozorów nie zachowujecie, bo wszyscy wiedzą, że jest źle.
-I, dlatego coraz częściej myślę, żeby wymiksować się z tego związku.
-Serio?
-Serio Ula. Coś się skończyło między nami. Nie kocham Pauliny i muszę coś wymyślić, żeby się z nią rozstać.
-A, co później?
-Co później? Później znajdę swoją miłość. Jeśli istnieje -mówił, patrząc na nią, jak dla Uli podejrzliwym wzrokiem.
-Ja w miłość wierzę Marek. Tylko musisz znaleźć tę odpowiednią kobietę, która będzie szczerze ciebie kochać, rozumieć i być przy tobie, a nie przy bracie, siostrze czy rodzicach.
-Tylko jak jej nie przegapić?
- Wiesz, Prosiaczku. Miłość jest wtedy, kiedy kogoś lubimy za bardzo.
-Nie rozumiem?
-To z Kubusia Puchatka. Z Beatką czytamy.
Sadzonek było więcej, niż myślała, dlatego skorzystała z propozycji Marka podwiezienia jej do domu. Tym samym poznał jej adres. Po godzinie pojawił się u niej posłaniec z niebieskim storczykiem.
Z podziękowaniami za miło spędzony czas i za to, co dla mnie robiłaś -wyczytała na bileciku.
Do Marka tymczasem zadzwonił Sebastian, aby dowiedzieć się, jak poszło mu z Ulą. Marek opowiedział mu pokrótce, ale pominął, że myśli o rozstaniu w Pauliną.
-Tak trzymaj Marek, a Ula będzie dla ciebie robić dużo.
-Seba, ale ja naprawdę spędziłem miło czas z Ulą. I nie miało to nic wspólnego z pracą.
-Dobra Marek. Efekt się liczy.
Czas spędzony z Markiem znowu zmienił nieco jej myślenie. Jednak dopiero po tym jak Aleks podniósł Eli czynsz za wynajem bufetu i zablokował darmowe kursy dokształcające pracowników, postanowiła, że dalej będzie mówiła mu, co porabia Aleks.
Na premię kwartalną pracownicy czekali i planowali, na co wydadzą. Ta jednak była mniejsza o połowę niż ostatnia. Dlatego pracownicy nic nie zyskali z podwyżki pensji, a większość nawet straciła. Dla Marka był już to powód do zaalarmowania ojca.
-Jak mi to wytłumaczysz Aleks -pytał Dobrzański, kiedy wybrał się z wizytą do firmy.
-Spokojnie Krzysztof. Po pokazie wszystko wyrównam pracownikom. Będą zyski, będą większe premie. Musiałem mniej wypłacić, bo zainwestowałem w dwa nowe magazyny. Stare kolekcje już się nie mieszczą w te małe, co mamy. Teraz dojdą z nowej kolekcji. Lepiej mieć dwa duże magazyny blisko siebie niż cztery małe i daleko od siebie.
-To powinno się przedyskutować na radzie, a nie samemu podejmować decyzje.
-Przepraszam. Będę informował cię o moich posunięciach i planach.
-Oby Aleks.
Po wyjściu Krzysztofa był sam na siebie zły, że wspomniał o magazynach, ale nic lepszego nie przyszło mu do głowy, a coś musiał powiedzieć. Liczył, że Krzysztof nie zainteresuje się magazynami.
Marka nowe magazyny zainteresowały. Zwłaszcza że Ula nic nie słyszała na ten temat prędzej. Udało się jej za to odnaleźć adres. Jeden z nich mieścił się trzydzieści kilometrów od Warszawy. Magazyn pod wskazanym adresem był, ale na pewno nie był to skład ubrań. Przed magazynem stały jakieś panie i z tego, co słyszał, rozmawiały po rosyjsku czy ukraińsku. Kiedy skończyły palić i weszły do środka, podszedł bliżej i przez otwarte okno słyszał odgłosy maszyn do szycia. Dalej wolał nic nie sprawdzić tylko spokojnie pomyśleć, co dalej i sprawdzić drugi magazyn. Ten był po drugiej stronie Warszawy i pojechał następnego dnia rano w sobotę wraz z Sebastianem. Magazyn jakiś był, ale w rozbiórce. Od panów dowiedział się, że faktycznie ma być tu jakiś magazyn, ale przeładunkowy i dopiero po remoncie.
Przeglądanie kosza na śmieci Aleksa okazało się strzałem w dziesiątkę. Marek wpadł na ten pomysł po tym jak Ula zdobyła w ten sposób pewien list. Kosz w gabinecie prezesa usytuowany był tak, że widziała go, jak i to, że z jednego listu zrobił kulkę i rzucił w kosz, a nigdy tak nie robił. Kwadrans później oznajmił Uli, że idzie na lunch. Ula odczekała trochę i wyciągnęła to, co wyrzuciła Aleks. List był w języku włoskim, więc zrobiła ksero, a z oryginału ponownie zrobiła kulkę i wyrzuciła do kosza. Kiedy Febo wrócił, wyciągnął to co wyrzucił i schował do swojej szuflady.
Ula tymczasem kopię zaniosła Markowi. Włoskiego trochę znał, resztę przetłumaczył przy pomocy Internetu. Z listu wynikało, że ktoś mu grozi i że ma czas do końca tygodnia na wywiązanie się z umowy.
Kiedy wiedział, co zawiera, ściągnął Ulę do swojego biura.
-Dzięki Ula -mówił, zrywając się energicznie zza biurka.
-Ten papier to coś ważnego?
-Powiedzmy. Ktoś odgraża się Aleksowi. Chce wywiązania się z umowy za wpędzenie w kłopoty firmy Valentina. To firma modowa z Hiszpanii i ostatnio mieli problemy, z jakością tkanin. O konkretach nie pisze ten ktoś.
- Nieźle. Aleksowi coraz więcej się zbiera na sumieniu. Jeśli chcesz, będę przeglądać kosz Aleksa.
-Ja się tym zajmę. Nie możesz tyle ryzykować. Będziesz mówić mi tylko, gdy wychodzi.
-To nie byłby kłopot, ale jeśli tak chcesz.
-Wiesz Ula, przez cztery miesiące zrobiłaś dla mnie więcej, niż Paulina przez te wszystkie lata, które spędziliśmy razem -rzekł, wpatrując się w nią.
Później stało się coś nieoczekiwanego i niesamowitego, bo Marek pocałował ją w usta.
-Przepraszam Ula -szybko się ogarnął. — Zagalopowałem się.
-Nie, Marek. To było bardzo przyjemne.
Przełomowy w ich relacjach był wyjazd z innymi uczestnikami warsztatów malarskich na długi sierpniowy weekend. Z grupą innych piętnastu osób wyjechali 14 w środę popołudniu, a wrócili w niedzielę wieczorem. Tam pośród uroków Mazur mieli czas nie tylko na malowanie, ale i na rozmowy i spacery.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy, że mogłem tu przyjechać i odpocząć.
-Cztery dni bez Pauliny.
- Dokładnie. Oni Paulinę i Aleksa uważają się za ideały. A tacy nie są. Są fałszywi i że gdy trzeba, to będą ci świadczyć, a za chwilę cię obsmarują od najgorszych i zwyzywają. Muszę tylko poczekać jeszcze chwilę. Rodzice, a zwłaszcza mama może nie zrozumieć. Chcę jej udowodnić, że dla Pauli najważniejsza jest pozycja i brat.
-A jak chcesz to zrobić?
- Muszę poczekać do tej rady. Nie chcę być tym najgorszym, co robi najgorsze rzeczy. Jeśli ja na radzie udowodnię, że Aleks prowadzi podejrzane interesy z Scacchi i działa na niekorzyść firmy, to będę się domagał odwołania Aleksa, a Paulina, jeśli będzie go broniła, będzie oznaczało, że jest murem za bratem. Muszę poczekać do tej rady. Nie chcę być tym najgorszym, co robi najgorsze rzeczy. Rodzice łatwiej przełkną rozstanie z Pauliną, jak dowiedzą się, jaki jest Aleks i Paulina.
-Rozumiem Marek.
Najpiękniejsze chwile były dopiero przed nimi.
- Cudze chwalicie, swego nie znacie Ula -mówił w piątkowe popołudnie, patrząc na polskie jeziora. — Jak się z tym nie zgodzić. Od dawna nie spędzałem tak miło czasu.
-To mamy podobnie. Ja nie pamiętam, kiedy miałam tyle czasu wolnego. Do pracy nie muszę iść ani nie muszę zajmować się domem.
-Za to cię podziwiam. Tyle czasu poświęcasz rodzinie.
-Po prostu kocham ich i nie powiedziałam tego w sensie narzekania. Zobacz Marek, on się jej oświadcza -mówił, patrząc na parę na pomoście. —Bardzo romantycznie.
-Albo dlatego wybrał takie miejsce, że nie ma zbytnio drogi ucieczki -odparł zabawnie.
-Wiesz co Marek, żadna kobieta by się nie oparła takim oświadczynom. Widzisz, cieszy się.
-Kolejna para, która wyjedzie stąd szczęśliwa -usłyszeli zza pleców głos mężczyzny. — Jestem właścicielem tego hotelu i tu trzydzieści lat temu poznałem swoją żonę. Po ślubie kupiliśmy upadający ośrodek i wyremontowaliśmy. Mieliśmy tu trzy śluby, parę przyjęć zaręczynowych i kilkanaście sesji ślubnych. Ile było zwykłych oświadczyn, nikt nie wie.
-Nic dziwnego, bo miejsce bardzo piękne -odparła Ula. — Nazwa też przyciąga uwagę. Pensjonat liliowy.
- Dlatego taka, bo żona uwielbia te kwiaty.
-Dziadku ten chłopiec w żółtej koszulce powiedział, że nie będzie grał w piłkę, bo nie chce dostać w wacka, jak tata, bo będzie go boleć -przerwała im około sześcioletnia dziewczynka. — To, gdzie jest wacek, bo ja też nie chcę dostać.
- W -zaczął dziadek, ale nie bardzo wiedział, co powiedzieć.
-W kolano z plastrem -Ula i Marek odparli równo, bo widzieli owego chłopca.
-To idę grać, bo nie mam wacka -odparła z zadowoleniem i poszła w stronę innych dzieci. ( Pytanie pięcioletniej córki do męża i spokojna odpowiedź pana Jakuba z domku obok. Wojtek ma plaster ze strażakiem na kolanie i Wacek mówimy do niego)
-Dziękuję państwu. Nie wiedziałem, jak wytłumaczyć to Basi.
-Drobnostka -odparła Ula.
-Dzieci i ich pytania -rzekła Ula, kiedy dziadek Basi odszedł. — Znajdź tu dobrą i szybką odpowiedź.
-Nam się udało -odparł. — Chyba dobrze nam to wróży na przyszłość.
- Dokładnie -roześmiali się, spojrzeli na siebie i po raz drugi się pocałowali. Tym razem dłużej i nie z wdzięczności, jak parę dni wcześniej. Całe otoczenie, aura i czas spędzony ze sobą temu sprzyjało.
-Ula, chyba przeczytam Kubusia Puchatka -rzekł, żeby coś powiedzieć.
-Dużo czytania nie ma.
Kolejne dwa dni były pełne szczęścia dla Uli, bo spacerowali po plaży, całowali się, gdy byli sami i rozmawiali. Ula też każdą chwilę chciała zapamiętać i marzyła, żeby po powrocie było tak samo jak teraz. Najpierw, jak Marek jej mówił musi pozałatwiać sprawy z Aleksem i radą.
Po powrocie Marek ponownie zajął się sprawą magazynów. Tym razem dowiedział się dużo więcej. Okazało się, że w pierwszym magazynie szyta jest podróbka markowej bielizny, a w drugim ma być sortownia i przeładownia. Sprawa była o tyle ważna, że od razu opowiedział ojcu. Oboje chcieli jak najszybciej porozmawiać z Aleksem, jednak prawdziwe kłopoty miały dopiero ich dopaść.
Marek jeszcze tego nie wie, ale on już znalazł tę z opisu Uli. A pobyt na Mazurach może mu pomóc w zrozumieniu tego.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Aleks będzie się teraz tłumaczył z tych magazynów.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
Julita
Skoro chce poczytać Kubusia Puchatka, to coś czuje.
UsuńCo do Aleksa to nie będzie miał dużo na swoje usprawiedliwienie.
Pozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Ups, to jeszcze mogą być większe kłopoty. 🙆♀️ Ale Aleks i tak się zdziwi gdy Krzysztof wywali mu sprawę magazynów. Marek jest już trafiony zatopiony tylko sam jeszcze o tym nie wie, że Ula to jest właśnie ta jedyna.❤️❤️ pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. 🌺
OdpowiedzUsuńBędzie jeden duży kłopot związany z listem poniekąd, który Ula wyciągnęła z kosza. Nic więcej nie zdradzę.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
to sie zdziwi jak alex w padnie we wlasne sidla a i marek pomalu cos czuje do uli
OdpowiedzUsuńOj tak. Aleks jest przekonany, że nikt nic nie wie o jego nieuczciwych posunięciach, a tu taka niespodzianka będzie go czekać.
UsuńPozdrawiam milutko i dziękuję za komentarz.
Ostatnie zdanie rozdziału brzmi groźnie i mam nadzieję, że ten nadęty Włoch nie przysporzy im już więcej kłopotów. Najwyraźniej Alex znalazł możliwość niezłego zasilenia własnego portfela, bo szwalnia szyjąca z lewych materiałów i budynek mający w przyszłości być rampą przeładunkową dają pole do wyobraźni i raczej nie tak trudno się domyślić do czego zmierzają działania Alexa. Dobrze, że Marek wobec niego jest taki nieufny i sprawdza wszystkie jego poczynania. Nawet Ulę trudno ganić za donoszenie, bo działa w dobrej wierze i na korzyść firmy.
OdpowiedzUsuńTen wspólny wyjazd chyba pozwolił im się zbliżyć, a Ula utwierdziła się w przekonaniu po tym, jak Alex właściwie oszukał pracowników, że postępuje słusznie przetrząsając mu nawet kosz na śmieci. Bardzo jestem ciekawa kolejnego rozdziału.
Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Jednak nadęty Włoch kłopotów narobił. Z małą pomocą mało rozgarniętej osoby. Ale najważniejsze, że wszystko da się wyprostować i wszystkie nielegalne poczynania pozamykać.
UsuńWyjazd sierpniowy jak najbardziej Uli i Markowi będzie sprzyjał i nawet będzie miał ciąg dalszy.
Pozdrawiam milutko i dziękuje za komentarz.