sobota, 31 grudnia 2016

Do siego roku.










Życzę Wam, abyście w ten Nowy Rok weszli z radością w sercu. Aby nigdy nie odstępowała Was nadzieja na lepsze jutro i wiara w to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dużo uśmiechu, siły i wytrwałości w dążeniu do celu, sukcesów w pracy w szkole, tylko słonecznych dni, przyjaźni, miłości i wielu słodkich buziaków od ukochanego.



Życzy RanczUla.



                                              

środa, 21 grudnia 2016

Boże Narodzenie. Cykl Miniaturek



Kontynuacja mini 16 z życzeniami świątecznymi.


 -Tatusiu to, kiedy przyjdzie ten na niby Mikołaj- zapytała czteroipółletnia Emilka patrząc na ojca i podając mu bombki.
-Kotku, jaki na niby?- zapytał i spojrzał na nią z góry. Stał właśnie na drabince w salonie i poprawiał bombki na ich dużej żywej choince a córeczka pomagała mu. — To będzie prawdziwy Mikołaj.
-Czyli dziadek, albo wuja.
-Kochanie- odparł zakładając łańcuch zrobiony przez Emilkę w przedszkolu. — Jeden i drugi dziadek będą przy stole, wujek Jasiek z Kingą jest w górach, a wuja Sebastian będzie u siebie w domu z Natalką, Sarą i ciocią Wiolettą. Po świętach jedziemy tam na chrzest Sary to sama spytasz Natalkę, czy był. To będzie prawdziwy Mikołaj, jak mówiłem.
-To, kiedy przyjdzie ten prawdziwy Mikołaj?- dopytywała niecierpliwym głosem.
-Wieczorem kotku, jak będzie już ciemno i jak będziemy po kolacji. — Ale będziesz musiała za prezenty zaśpiewać piosenkę albo wierszyk powiedzieć.
-Umiem tatusiu-odparła podskakując.
Mikołaju, Mikołaju,
dużo paczek masz.
Jak cię ładnie pocałuję
To mi jedną dasz- wyrecytowała jednym tchem.  I co ładny?- zapytała sugestywnie.
-Tak córeczko- odparł schodząc z drabinki.  — Ale ja jeszcze na koniec dodałbym proszę. Dasz to tak za bardzo rozkazująco brzmi.
- Dobrze tatusiu-przytaknęła. —  A ty, jaki masz wierszyk dla Mikołaja- zapytała rezolutnie.
-Ja? –zastanowił się, co ma powiedzieć. —  Ja i mamy byliśmy po prostu grzeczni kotku. Ale wigilia to nie tylko Mikołaj i prezenty kochanie. Tego dnia radujemy się, bo narodził się Jezus. Każdy jest życzliwy dla siebie i miły. Będziemy dzielić się opłatkiem, składać życzenia, jeść uroczystą kolację razem z babcią Heleną i Alicją oraz dziadkiem Krzysiem i Józefem. Przyjdzie również wujek Pshemko. I jeszcze ktoś, ale to tajemnica.
-To znaczy, że dostanę więcej prezentów- wyciągnęła wniosek, ale nie ten, o jaki chodziło Markowi. — Super tatusiu-dodała zanim ojciec zdążyła zwrócić jej uwagę.



Przygotowania do świąt w domu Dobrzańskich szły pełną parą i już kilka dni wcześniej można było odczuć świąteczną atmosferę. Ula chciał, aby wypadły jak najpiękniej, bo miało to być też pierwsze Boże Narodzenie w nowym domu. Wielkanoc już tu przeżyli, ale nie te święta. Mąż i córeczka dzielnie pomagali jej w tych pracach. Marek zajął się typowymi męskimi zajęciami, czyli zawieszeniem lampek przed domem, odśnieżaniem, dywanem, strojeniem choinki, zawieszaniem jemioły, a Emilka pomagała w kuchni i razem z mamą piekła pierniki. Dostała kilka foremek i wycinała gwiazdki, księżyce, serduszka i inne kształty, a później ozdabiała je polewą, lukrem i kolorową posypką.


W wigilijny poranek natomiast Marek z córeczką kończyli ubierać choinkę, a Ula w tym czasie była w kuchni i zajęła się lepieniem pierogów, robieniem krokietów, makiełków oraz barszczem.  Potrawy z ryb zostawiła Ali i teściowej, bo ze względu na uczulenie i tak nie mogłaby ich próbować.
Po jedenastej przyszli do nich seniorzy Dobrzańscy, aby zająć się wnukami a oni pojechali do Rysiowa zawieść stroik na grób mamy Uli i przy okazji pocałować się. Był to ich rytuał od sześciu lat. Jeździli do Rysiowa we wigilię i przed rodzinnym domem Uli całowali się i obdarowywali symbolicznymi prezentami. Do domu również weszli na chwilę przywitać się i wypić coś ciepłego. Wracając wzięli ze sobą Beatkę, bo była bardziej potrzebna Uli we Warszawie niż w Rysiowie.
Po powrocie Marek wraz ze swoim ojcem wzięli dwie pary sanek i poszli na spacer z Emilką i Tomkiem oraz obejrzeć szopkę do kościoła.



 Ula, Helena i Beatka natomiast zajęły się przygotowywaniem stołu i potrawami. Miało być ich wedle tradycji dwanaście. O szesnastej dojechała Ala z ojcem Uli, a przed samą siedemnastą przyszedł również Pshemko. Mistrz skorzystał z zaproszenia Marka i Uli, bo Wojtek jego syn pojechał z Jasiem i innymi przyjaciółmi do jego domku w górach. Czuł się tutaj tak samo dobrze jak niegdyś u Dobrzańskich seniorów. Miał też okazję do spotkania z Józefem, bo oboje od dawna byli przyjaciółmi i chętnie spotykali się. Projektant skradł również serce Emilce i była to miłość z wzajemnością. Dziewczyna lubiła wujka, bo projektował i szył dla niej sukienki oraz stroje na zabawy karnawałowe i przedstawienia do przedszkola. Krótko po przyjściu mistrza seniorzy Dobrzańscy gdzieś wyszli i wrócili z dwójką sześcioletnich chłopców. Kacper i Kamil chorowali od urodzenia i byli pod opieką fundacji Heleny.  Pech chciał, że ich mama trafiła dwa dni przed świętami  do szpitala z zapaleniem wyrostka, a ojciec musiał iść do pracy, bo dopiero, co ją dostał  a była intratna i nie mógł odmówić. Rodziny we Warszawie nie mieli to Dobrzańscy zobowiązali zająć się nimi przez noc. Chłopcy na początku czuli się nieswojo w dużym domu, bo sami mieszkali w dwupokojowym mieszkaniu w blokach, ale w towarzystwie Emilki szybko oswoili się i po kolacji bawili się zgodnie.


O siedemnastej wszystko było już gotowe do wieczerzy a Marek, jako pan domu przeczytał fragment z Pisma Świętego. Później po krótkiej modlitwie wszyscy podzielili się opłatkiem i złożyli sobie życzenia. Kolacja mijała w radosnej atmosferze, przy blasku lampek i kolęd płynących z radia. Po kolacji przyszedł czas na śpiew kolęd i rozmowę.  W między czasie przyszedł do nich Święty Mikołaj z workiem prezentów a swoje nadejście ogłosił głośnym i tradycyjnym ho, ho, ho, czy są tu grzeczne dzieci.


Emilka na widok gościa oniemiała, bo był to Mikołaj dokładnie taki, jakiego widywała na ilustracjach i w ulubionym filmie. Ale nie tylko na Emilce i bliźniętach sąsiad pan Karol zrobił wrażenie, bo wszyscy obecni przy stole byli wzruszeni jego rolą.  Prezenty wyciągał na chybił trafił i każdemu, któremu coś wręczał to o coś poprosił, zapytał albo miał dla niego zadanie. Nie zawsze były to pytania proste a czasami nawet podchwytliwe. Marek musiał nawet powiedzieć wiersz i jedyne, co mu do głowy przyszło to inwokacja z „Pana Tadeusza”. Tematu o stosunki sąsiedzkie również nie unikniono.  To Emilka na koniec wizyty zaczęła opowiadać o nich. Na szczęście rodziców nie było to nic złego, bo dziewczynka zgodnie z prawdą z tego, co słyszała od nich i ze swoich kontaktów powiedziała, że pana Karola lubi, bo jest wesoły, a mama i tata mówią, że to porządny pan. Z rozpakowaniem prezentów Emilka i chłopcy długo nie czekali.  Emi dostała dokładnie to, co chciała dostać. Od rodziców małego lekarza, od dziadków Dobrzańskich łyżwy, bo była na lodowisku i kręcenie piruetów spodobało się jej, od drugich dziadków gry planszowo- edukacyjne, a od Pshemka małą dziecięcą maszynę do szycia. Dla bliźniąt przygotowana była kolejka, wóz strażacki, słodycze i ubrania. Reszta również była zadowolona z książek, kosmetyków, biżuterii i innych drobiazgów. Ula dla Marka miała koszulę koloru bordo podobną do tej, jaką kupiła mu parę lat temu a on dla niej elegancką torebkę. Marek oczywiście te wszystkie chwile nagrywał, bo śmiechu była, co nie miara a inni robili zdjęcia na pamiątkę. Na koniec wizyty Mikołaja, Emilka podarowała mu paczuszkę ze swoimi piernikami i odprowadziła z Kacprem i Kamilem do drzwi.
Po kolacji, sprzątnięciu i położeniu Emilki i Tomka spać Ula i Marek mieli czas tylko dla siebie. Ala z Józefem i Beatką poszli na pasterkę, Dobrzańscy seniorzy z bliźniętami do siebie, a oni musieli zostać w domu i przypilnować dzieci. Siedzieli razem przytuleni na podłodze przed kominkiem i zajęli się sobą i własnymi myślami. Mężczyzna po raz kolejny, jak od lat rozmyślał i porównywał wigilię spędzoną z Febo a Ulą.  Teraz było tak prawdziwie, tak jak mówił to rano córeczce, bo nie musiał udawać do nikogo miłości, czy życzliwości. Ula natomiast cieszyła się, że pierwsza wigilia w ich domu udała się i planowała już jutrzejszy dzień. Jej rodzina miała zostać u nich na pierwszy dzień świąt i chciała zadbać o nich jak najlepiej.
- Kochanie mamy w końcu trochę czasu dla siebie - rzekł Marek. — Na wigilii było bardzo miło, ale chciałem pobyć tylko z tobą.
-To prawda-odparła. —Takie chwile sam na sam są najpiękniejsze. Pan Karol świetnie się spisał, prawda. Sama nawet uwierzyłam, że jest prawdziwy. Tak świetnie nawiązał kontakt z Emilką, chłopcami i nami. Nawet Tomek nie płakał.  A, gdy usłyszałam pierwsze pytanie do Ali i twojej mamy z typu śmieszne pytania i odpowiedzi to wiedziałam, że będzie wesoło i ciężko. Tylko jakimś cudem znały odpowiedzi na wszystkie trzy pytania.
-Tak-zaśmiał się. Co to jest żona i teściowa w samochodzie?  Zestaw głośno mówiący- odpowiedział sam sobie. Muszę Sebastianowi opowiedzieć. To coś o Wioli i pani Ani.
-Bardzo śmieszne Marek. Zwłaszcza, że ty masz przyszywaną teściową.  Poza tym jest stare. 
- Ale z tym samochodem było niezłe i nie znałem. Jak to leciało? Kierowca Fiata ma brata, który nie ma brata. Kim jest kierowca Fiata?   W pierwszej chwili sam nie wiedziałem, kto. Ja z tym wierszem z porównaniem do nich, mojego i twojego ojca i Pshemka miałem szczęście. Tylko nauczyciel historii mógł wymyślić test z historii Polski- zaśmiał się na wspomnienia. —  Polegli na całego. Nawet ze współczesną i z ich młodości mieli problemy.  Trójka dorosłych mężczyzn a tak prostych rzeczy nie wiedzą. Wstyd- zacytował sąsiada. —  Ty i Beatka miałyście najprościej, bo tylko przyszło wam pocałować go w brodę i ładnie poprosić.
-A miał go mężczyzna całować?- zapytała wesoło i lekko kpiarsko. —Całe szczęście, że Emilka niczego głupiego nie palnęła.  Gdy powiedział jej, że musi już iść, bo idzie jeszcze do sąsiadów, a ona zaczęła opowiadać o nich to szczerze przestraszyłam się. Dziecko przecież zawsze prawdę powie a zwłaszcza Mikołajowi. Dosłownie w jednej sekundzie przez głowę przeleciało mi wszystko to, co mówiliśmy o Michalakach. Nic złego sobie na szczęście nie przypomniałam.
- Fakt mogło zrobić się bardzo nieprzyjemnie- przytaknął bezspornie.    Ale mamy całkiem rezolutną i mądrą córeczkę Ula.
-Tak- rzekła ciepło. — Chyba, że zorientowała się, że to pan Karol.
- Nie sądzę. Był tak przekonujący i nie do podrobienia. A mówiłem ci już, że jej mamę bardzo, bardzo kocham-rzekł tuż przy uchu.
-Kiedyś tam- odparła błaho. — Ale dobrze się składa, bo ja jej ojca również bardzo, bardzo mocno kocham- dodała i delikatnie pocałowała męża w usta. — To, co idziemy do łóżka? Mam na sobie tą bieliznę, którą podarowałeś mi w Rysiowie. Jest tak skąpa, że w garści zmieściła mi się.
-Tak?- zapytał szelmowsko, a oczy rozbłysły.

Następny dzień szczęśliwie nie rozpoczął się, bo Emilka postanowiła ukradkiem spróbować rybę a alergię na nią odziedziczyła po mamie. Rodzice już od dawna wiedzieli o tym i nie dawali jej.  Przestrzegali też, że jeśli spróbuje to będzie chora, ale dziewczynka i tak postanowiła spróbować czegoś, co rodzice zabronili jej. Zwłaszcza, że jej małemu braciszkowi mama w czasie wigilii dała parę kęsów. Na pierwsze objawy uczulenia długo nie musieli czekać. Oczy zaczerwieniły się, dostała pokrzywkę i katar. Do szpitala daleko nie było to pojechali sami a tam zajęli się małą odpowiednio.  Dostała kroplówkę z lekiem i musiała zostać parę godzin na obserwacji. Jej przymusowa hospitalizacja pokrzyżowała nieco plany Uli, bo na ten dzień miała w planach uroczysty obiad z teściami i swoją rodziną.  Również Emilka musiała swoje łakomstwo odpokutować, bo południu miała pójść na lodowisko wypróbować łyżwy a tak musiała leżeć w szpitalu.
Następnego dni dziewczynka była na tyle zdrowa, aby pojechać z rodzicami, bratem, Beatką i dziadkami Dobrzyńskimi do fundacji babci Heleny na Jasełka. Ula od dawna pomagała teściowej w prowadzeniu jej i obie chciały też, aby Emilka od najmłodszych lat była uczona tego, że nie wszystkie dzieci mają takie szczęści jak ona, są biedne albo chore i trzeba czasami tym dzieciom pomagać. Szopka przedstawiona była na wesoło i z małymi potknięciami, ale zaproszeni goście i mali aktorzy i tak bawili doskonale. Po zakończeniu Jasełek dla wszystkich przewidziany był poczęstunek a dla wychowanków Mikołaj przyniósł prezenty. Kwesta przeprowadzona natomiast zasiliła konto fundacji.



Dwa dni po świętach w niedzielę Ula z Markiem i dziećmi pojechali do Pomiechówka do Olszańskich ze spóźnionymi prezentami i na małą uroczystość.  Ich córeczka Sara tego dnia miała mieć chrzest a Ula była matką chrzestną. Obiecała to już Wioli prawie dwa miesiące temu po wypadku, który wydarzył się w Dzień Wszystkich Świętych. Przez ten okres cała czwórka wracała do zdrowia i próbowała zapomnieć o tych przykrych wydarzeniach. Najdłużej sprawa miała się z Sebastianem, ale i on w końcu wrócił do zdrowia, sprawności, domu, żony i córeczek.
Po przyjeździe do przyjaciół Wiola zajęła się Ulą i Tomkiem, Sebastian Markiem, a dziewczynki sobą.
-Wiesz, dlaczego małe dzieci murzynki jedzą białą czekoladę- zapytała poważnie Emilka, Natalkę tuż po przywitaniu się.
- No, czemu? -zapytała mała Olszańska, bo oczywiście nie wiedziała
-Bo też chcą ubrudzić sobie buzię- odparła z zadowoleniem mała Dobrzańska, że to ona może jej o tym powiedzieć.
-Emilka opowiada o niezwykłym Mikołaju, który nas odwiedził i zadał podobne pytanie Ali i teściowej w zamian za prezenty- wyjaśniła Ula zdziwionej Wioli. — Później opowiem ci więcej.
-Przyniósł mi dużo prezentów- poinformowała jeszcze swoją przyszywaną ciocię Emilka. Był jeszcze u nas Kacper i Kamil. Tacy dwaj chłopcy.
-Tak wiem - rzekła schylając się nad dziewczynką. —Twoja mama mówiła mi.   Ale słyszałam też, że na rybę skusiłaś się i trochę strachu narobiłaś rodzicom.
-Tak- odpowiedziała grzecznie. — Ale już więcej razy nie skuszę się, bo jestem po niej chora, robią mi zastrzyki i dają tabletki w szpitalu i nie mogłam iść na lodowisko- wyjaśniła kompleksowo. — Mogę zobaczyć prezenty Natalki ciociu?
-Pewnie, że możesz-odparła głaszcząc ją po główce. — A ja z twoją mamą pójdziemy do Sary.
Chwilę później znaleźli się w sypialni Olszańskich a Wioletta wyciągnęła z łóżeczka ubraną już do chrztu córeczkę.
-Ależ ona urosła przez te dwa tygodnie jak jej nie widziałam- rzekła Ula biorąc Sarę z rąk Wioli na swoje.
-Bo też mnie ssie ile się da Ula. Czuję się jak ta wydojona krowa.
- Tak jak mój Tomek. Ale nie odmawiam mu piersi, bo też wiem, że mleko od matki jest dla niego najlepsze.
-Dokładnie.  Wiesz Ula, gdy siedzieliśmy przy wigilii i gdy pomyślałam, że mogłoby...
-Wiola przestań – przerwała jej Ula namolnie. — Ciągle mamy okres świąteczny, dzisiaj dodatkowo chrzest i nie ma sensu psuć sobie tego złymi wspomnieniami. Było minęło, jesteście wszyscy razem zdrowi.
-Wiem, że masz rację, ale trudno wyrzucić to z pamięci. Wraca to do mnie jak bumelant. Chociaż ciągle powtarzam sobie, że pomimo tego to był szczęśliwy rok dla mnie, Sebastiana i dzieci.
-I tego się trzymaj Wiola. Myśl pozytywnie a wszystko ułoży się.
Marek w tym czasie z Sebastianem w salonie mieli swoje sprawy.
-Koniec leniuchowania Marek- oznajmił mu. — Po nowym roku wracam do pracy. Złamane żebra zrosły się i lekarz nie widzi przeciwwskazań. Zwłaszcza, że to praca umysłowa.
-Świetnie Seba, bo nie mam, z kim chodzić na lunch.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę- odparł z widocznym zadowoleniem. —Wiolka zamęczyłaby mnie na śmierć tą swoją troskliwością. Ciągle pyta mnie czy czegoś nie potrzebuję, poprawia poduszkę, sprawdza czy się nie przemęczam. Gdyby mogła to jadłaby za mnie i załatwiała się.
-Jest ci wdzięczna-stwierdził z rozbawieniem, chociaż wiedział, jakie może mieć życie przy troskliwej Wioletcie.
-Tylko jak długo można coś takiego znosić- mówił z poirytowaniem. —  Mówiłem jej, żeby trochę przestała, bo jestem już zdrowy a to, że wtedy uderzenie wziąłem na siebie było oczywiste i nie musi odwdzięczać się, ale nic do niej nie dociera. Ja zrozumiałem, gdy powiedziałeś mi przy trzecim razem jak ci dziękowałem za pomoc, żebym skończył z podziękowaniami to skończyłam. A tak na marginesie Marek i przy świętach to dzięki za wszystko.
-Seba- pogroził mu.—  Uważaj, bo jeszcze raz a wyślę cię na urlop zdrowotny.
Wkrótce dojechała reszta gości i wszyscy pojechali do kościoła. Później przyszedł czas na mały poczęstunek. Marek w czasie przyjęcia i obserwując Wiolettę doszedł do wniosku, że przyjaciel nie przesadza i czas, aby wrócił do pracy.

Ostatni dzień roku Ula z Markiem, seniorzy Dobrzańscy oraz Ala z Józefem spędzili na pierwszym firmowym sylwestrowym balu. Emilkę podrzucili na dwa dni Olszańskim, którzy byli w domu, a Tomka zostawili z Mikołajem, czyli panem Karolem i jego żoną, bo i oni mieli maluszka w domu. Oni natomiast mogli tę noc spędzić razem z rodziną i pracownikami. Zabawa od pierwszych chwil była bardzo udana i zarówno zwykłe szwaczki jak i osoby z dyrekcji bawili się razem i harmonijnie. Północ w tak miłej atmosferze nadeszła szybko i wzniesiono toast a Marek na tą okoliczność przygotował małą mowę. Później odbył się pokaz rac i fajerwerków. Po pokazie, gdy większa część bawiących się tam osób wróciła na salę, Marek i Ula zostali jeszcze na chwilę na zewnątrz.
-Kochanie- rzekł do żony obejmując ją. —  Czas na moje życzenia dla ciebie. Życzę ci, aby ten rok nie był gorszy od zeszłego. Abyś była tak samo szczęśliwa jak teraz jesteś albo i bardziej. Abyś była zawsze taka radosna jak teraz i uśmiechnięta. Abyś dalej mnie kochał i nasze dzieci. Abyś mogła spełnić swoje marzenia. Aby smutki cię omijały a los samo dobro ci zsyłał.
-Dziękuję ci Marek-rzeka ze wzruszeniem. — A ja ci życzę, żebyś pozostał taki, jaki jesteś. Kochany i troskliwy. I, aby w naszym życiu nic się nie zmieniło, bo jest teraz dobrze i nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. Tylko zdrowie.
-To ja mogę obiecać ci, że się nie zmienię i dziękuję- odparł, a życzenia przypieczętowane zostały pocałunkiem.
 - To był wspaniały rok dla nas-rzekł, gdy oderwał się od jej ust. —Przeprowadziliśmy się do nowego domu, dałaś mi syna, obchodziliśmy piątą rocznice ślubu, zaczęliśmy budować domek letniskowy, spędziliśmy wspaniałe wakacje. We firmie wszystko się też dobrze się działo.  Mógłbym tak długo jeszcze mówić.
-Tak –przytaknęła. — Oby ten nowy był tak samo pomyślny.
- I tego tobie i sobie życzę Ula. Jeszcze raz szczęśliwego Nowego Roku kochanie.