Część 13
Choć od zaginięcia Marka minął niemal tydzień, to
śledztwo w tej sprawie stało w miejscu. Do środowego popołudnia policja zdążyła
tylko potwierdzić przypuszczenia, że za zniknięciem Marka stoi prawd0podobnie
Paulina. Z logowania jej telefonu, gdy kontaktowała się z Wiolettą wynikało, że
przynajmniej od dwóch miesięcy była w Polsce. Również nagrania monitoringu
zainstalowanego w podziemnym garażu potwierdziły, że rudowłosa kobieta
widniejąca na zdjęciach to Paulina Febo. Krzysztof i Helena nie mieli, co do tego żadnych
wątpliwości, a Michał mógł zarządzić oficjalne jej poszukiwanie.
W czwartkowy ranek Ula jechała do pracy z nadzieją, że
może dzisiaj Sokołowski będzie mieć dla niej i dla Dobrzańskich jakieś nowe i
optymistyczne wiadomości. Miał sprawdzić
kilka tropów i poinformować ich o rezultacie śledztwa. Do F&D zawitał dopiero popołudniu, ale
dobrych wieści nie miał. Policja
sprawdziła wszystko, co mogło pomóc w odnalezieniu Marka, ale na nic
konkretnego nie natrafili, a ślad po Paulinie zaginął. W rejestrach lotniska osób przylatujących do
Polski nikt o nazwisku Febo nie figurował.
Oznaczało to, że przyleciała tu z fałszywym paszportem i nie wiedzieli,
kogo tak naprawdę mają szukać, a to jak tłumaczył Michał, znacznie komplikowało
sprawę. Zwłaszcza w sprawdzaniu agencji
nieruchomości, bo nie wiedzieli, jakim nazwiskiem posługuje się Paulina. Policja
zdołała tylko ustalić, że pod swoim prawdziwym nazwiskiem Paulina nic nie
wynajmowała ani nie kupowała. Ale, jak
im wyjaśnił Sokołowski, równie dobrze mogła kupić coś bez pośrednika jak i
poprzez podstawioną osobę. Obserwacja Wioletty i Aleksa, jak i ich
telefony na podsłuchu też nie przyniosły do tej pory żadnych rezultatów. Podobnie było z jej telefonami, które ciągle
były nieaktywne. Sprawdzenie banków również nie przyniosło spodziewanego
rezultatu. Z żadnych oficjalnych kont Paulina nie korzystała. Pod uwagę brano również możliwość, że Paulina
jest już poza Warszawą albo zagranicą. Od Włoskiej policji i detektywa
wynajętego przez Aleksa, natomiast dowiedział się, że Paulina tuż przed wylotem
z Włoch spotkała się z dwoma podejrzanymi mężczyznami i wypłaciła im pewną sumę
pieniędzy. Jedynym małym kroczkiem w śledztwie było to, że na jednym z
parkingów odnaleziono porzucony samochód, którym posługiwali się porywacze. Znaleźli
tam sporo odciski palców, co pozwoliło na ustalenie tożsamości wspólników
Pauliny. W bazie danych znaleźli ich
prawdziwe nazwiska, zdjęcia i numery telefonów, co mogło pomóc w namierzeniu
ich. Na pocieszenie Michał powiedział
tylko, że policyjny psychologa po utworzeniu profilu psychologicznego Pauliny stwierdził,
że nie jest w stanie zrobić Markowi dużej krzywdy. Na tym jednak dobre wiadomości kończyły się.
Po tych wszystkich mało pomyślnych informacjach do domu
Ula wracała niepocieszona i zła. Dobrzańscy również byli oburzeni opieszałością
policji i tym, że czekają aż Paulina albo jej wspólnicy popełnią jakiś błąd. W
dodatku sprawą zainteresowali się dziennikarze. Już wczoraj pierwsi z nich
pojawili się przed firmą a wieczorem w telewizji pojawiły się zdjęcia młodego
Dobrzańskiego z informacja o uprowadzeniu i żądanym okupie. Wychodząc z firmy zauważyła, że jeden z
ochroniarzy próbował zrobić z nimi porządek, ale on był jeden a ich
kilkudziesięciu. Nie chciała spotkać się z nimi. Zawróciła i wyszła tylnym
wyjściem. Sępy dziennikarze- pomyślała
ze złością. Czy oni nie mają za grosz
współczucia i zrozumienia? Teraz będą roztrząsać to na każdej stacji i
robić niepotrzebną sensację.
Późnym wieczorem Ula
z niedowierzaniem oglądała jeden z magazynów reporterów. Dziennikarz z
uśmiechem na twarzy donosił, że rodzice Marka dostali nagranie od porywaczy, na
którym ich syn jest torturowany, sprawcy są bezwzględni i przetrzymują go w
nieludzkich warunkach, aby tym sposobem wynegocjować jak największy i jak
najszybszy okup, który wynosi teraz 1 mln. Udokumentowane to wszystko było zdjęciami
Dobrzańskich, którzy pospiesznie i smutni wychodzili z firmy oraz ich krótkimi
i wyciętymi z kontekstu wypowiedziami. Dziennikarz był tak przekonujący, że
gdyby ona sama nie znała prawdy uwierzyłaby w ten stek bzdur. Michał
natomiast zapewniał, że policja robi wszystko, aby odnaleźć Marka. Nie
potwierdzał jednak ani nie zaprzeczał doniesieniom dziennikarzy głównie,
dlatego aby zmylić Paulinę. Parę przecznic dalej Marek również oglądał
telewizję. Już wczoraj widział siebie w TV i dowiedział się o swoim zaginięciu
i nawet bawiła go ta cała sytuacja. Dzisiaj jednak po obejrzeniu reportażu jego
nastrój zmienił się. Wieki miną zanim
dojdą, że to Paulina- myślał z niepokojem. Bał się też o Ulę i swoich rodziców, że
przysparza im strapień i o to jak to wszystko znoszą.
Oboje niemal
równocześnie wyłączyli swoje odbiorniki i poszli spać, chociaż żadnemu z nich
sen łatwo nie przychodził. Ula była za bardzo oburzona na dziennikarzy a Marek
przerażony faktem, że policja jest daleka od prawdy.
Obudził się dość wcześnie, bo ledwie świtało. Wstawać jednak nie miał ochoty, bo i tak nie
miał, po co. Chwilę później jego oczy z okna przeniosły się na drzwi. Była w
nich szpara. Długo nie myśląc zerwał się na nogi, naciągnął spodnie, ubrał buty
i koszulę. Na oparciu wisiała też jego marynarka a, której wczoraj wieczorem tu
nie było. W jednej z kieszeni znalazł również swój wyładowany telefon i
pierścionek zaręczynowy, który kupił dla Uli. Nie zastanawiał się, jednak zbyt
długo, co oznaczało to wszystko. Chciał jak najszybciej wyjść z pokoju. Korytarz był pusty tak samo jak i salon i kuchnia
połączona z nim. Drzwi wejściowe również
były otwarte i mógł po raz pierwszy od tygodnia odetchnąć świeżym powietrzem.
Obudziła się dość wcześnie, bo była dopiero czwarta. Coś
nie dawało jej spać. Wstawać też nie było sensu. Włączyła nocna lampkę i wzięła
się za czytanie ulubionych fragmentów ” Niewdzięcznego lorda”.
Emma
od czasu zaginięcia Artura miała niezwykle lekki sen i budził ją najcichszy
szelest czy hałas. Teraz leżąc w swojej sypialni w ciszy świtu już z daleka
usłyszała odgłosy szczekających we wsi psów.
Nie budząc domowników wyszła na dziedziniec plebani. Wkrótce do jej uszu
dobiegł tętent końskich kopyt na wybrukowanym podjeździe. Jakaś podświadomość
mówiła jej, że to jej ukochany jedzie. Chwilę później Emma z niedowierzaniem
patrzyła jak Artur wjechał na podwórko. Zgrabnie zeskoczył z konia, pobiegł do
ukochanej i wziął w ramiona. Zapłakana i szczęśliwa wpadła w jego ramiona, a łzy
radości spływały jej po policzkach.
Z czytania wybił ją hałas dobiegający z korytarza. To
ojciec wstał z łóżka, a do drzwi ktoś pukał.
Rysiów był ciągle
uśpiony i nie miał, kogo spytać o drogę do domu Uli. Z daleka dostrzegł wieżę kościelną i zegar na
niej, który wskazywał piętnaście po czwartej. Kierował się w jej stronę, bo
wiedział, że stamtąd do Uli już trafi. Piętnaście minut później stał przy
drzwiach Cieplaków. Choć wiedział, że to ciągle noc, zapukał. Chwilę później w domu rozbłysło światło a zza
drzwi dobiegł go hałas. Cieplak pierwszy pojawił się przy drzwiach, ale nie
otwierał, bo bał się, że może to być ktoś niepożądany. Ula i Jasiek również
wstali z łóżek. Spoglądając przez szybę w kuchni Ula nie mogła uwierzyć własnym
oczom. Na progu stał Marek, a Józef otworzył drzwi.
-Marek kochanie jesteś-wyszeptała ze łzami rzucając się w
jego ramionach.
- Jestem skarbie-odparł równie wzruszony, całując
spływające łzy. Tak bardzo tęskniłem i bałem się, że mogę już cię nie zobaczyć.
Część 14
-Ale skąd się tu wziąłeś? Wszyscy szukają cię i martwią.
Co się z tobą działo? Gdzie byłeś?
Jesteś cały i zdrowy- zasypała go chwilę później krótkimi urywanymi pytaniami? I wejdź do środka. Nie będziemy tak stać w
progu.
- To Paulina mnie uprowadziła-tłumaczył Cieplakom. Razem
z dwoma jakiś Włochami i byłem gdzieś tu w Rysiowie pod lasem. Przez trzy dni
odurzali mnie narkotykami i prawie nie odzyskiwałem świadomości. W poniedziałek Paulina wyjechała, a dzisiaj,
gdy obudziłem się drzwi były otwarte. Wszystko wskazuje na to, że jej wspólnicy
okradli ją i uciekli.
-Wiedziałam, że to ona-odrzekła wściekle Ula. Wszystko
było jak w tej książce, którą mi dałeś. Tylko policja na początku nie chciała mi
za bardzo wierzyć. Uprowadzenie z zawiedzionej miłości i egoizmu wydawało im
się mało prawdopodobne.
- Dokładnie tak Ula. Zrobiła to z bezduszności, a nie z
miłości- rzekł krytycznie. Porwała mnie tylko, dlatego żebym nie mógł być z
tobą.
-Coś okropnego–oburzył się również Cieplak. Jak można być
aż tak podłym człowiekiem- pytał rozkładając z niedowierzaniem ręce? Ja tego
nie rozumiem?
-Jak widać można panie Józefie-odparł. Znaliśmy się od
dziecka, przez jakiś czas niemal wychowywaliśmy się razem, a rodzice traktowali
ją jak córkę. Właśnie muszę zadzwonić do nich. Mogę skorzystać z telefonu-
spytał widząc leżący na stole telefon. Mój jest wyładowany.
- Oczywiście panie
Marku- odparł Cieplak. Oni umierają z
niepokoju o pana. A ja z Jaśkiem tymczasem pójdziemy ubrać się. Nie wypada
przyjmować gości w piżamach. A ty córciu zrób nam kawy- dodał jeszcze wychodząc
z kuchni.
W czasie, gdy Ula nalewała wodę do czajnika i sypała kawę
do kubków Marek czekał na połączenie. Nie chciała przeszkadzać w rozmowie
poszła, więc do swojego pokoju ogarnąć się. Ciągle była w koszulce nocnej i
rozczochrana. Wychodząc z kuchni słyszała początek rozmowy. Chwilę później Marek
zapukał do drzwi jej sypialni z pytaniem czy rodzice mogą tu przyjechać.
-To, co Marek idziemy na kawę- spytała, gdy skończył rozmawiać.
- Zaraz pójdziemy. Daj mi coś powiedzieć- poprosił patrząc
na nią z wahaniem i aby zebrać myśli. To
było straszne- zaczął. Być tak blisko
ciebie a jednocześnie tak daleko. Tylko myśli o tobie dodawały mi siły i to
żeby móc wytłumaczyć ci, że to, co usłyszałaś mogłaś źle zrozumieć. Ja i Sebastian rozmawialiśmy o…
-Marek spokojnie- przerwała mu. Sebastian już mi wszystko
wytłumaczył i nie wracajmy do tego. Najważniejsze,
że jesteś cały i zdrowy.
-Ale chcę Ula- upierał się. Jest to dla mnie ważne.
-Dobrze porozmawiamy, ale jak będziemy sami- zaproponowała.
Zaraz ojciec i Jasiek wrócą, a przy nich nie chcę rozmawiać. Nie wiedzą, co
stało się tydzień temu.
-Zgoda, ale dzisiaj Ula- zastrzegł. Zapraszam cię na
obiad albo raczej na kolację, bo z obiadem może się nie udać. Znając tempo pracy naszej policji to przesłuchanie
i te wszystkie procedury policyjne mogą trochę potrwać. Wczoraj widziałem
reportaż o swoim rzekomym uprowadzeniu, okupie, taśmach i torturach. Policja
daleka była od prawdy.
- Nie prawda- wyjaśniała mu. Od początku było wiadomo, że
to Paulina za tym stoi, a dziennikarze szukali tylko sensacji.
-Tylko, że tydzień czekałem na uwolnienie i się nie
doczekałem. Gdyby ci porywacze nie uciekli to nie wiadomo jak długo jeszcze bym
tam siedział-mówił z ironią.
- Marek- próbowała przekonywać. Nieważne, w jaki sposób, ale najważniejsze
jest to, że jesteś.
-Masz rację- odparł ugodowo. Tylko jestem zły na
bezradność i ospałość policji. Ale nie mówmy o tym dłużej. Tak bardzo cię kocham-
szepną i wziął jej dłoń do swojej i przyciągnął. Kocham ponad życie- dodał i
zaczął delikatnie muskać jej usta.
To była chwila, na
którą tak długo czekała i nie mogła myśleć już o niczym innym tylko o tym, aby czuć
w pełni jego pocałunki. Nie zawiodła się. Marek całował coraz bardziej
namiętnie. Pragnęła, aby nie przestawał, ale ojciec i Jasiek wrócili do kuchni.
-Ja też cię kocham- odparła chwilę później. Ale chodźmy
już na kawę.
Pół
godziny później do Cieplaków przyjechali Dobrzańscy. Rodzice
Marka ze łzami w oczach witali się z synem. Po kolejnej półgodzinie
dotarł także Michał, a Marek złożył krótkie wyjaśnienia. Od czasu
porwania w garażu
poprzez to, że przez trzy dni był odurzany do tego, że w poniedziałek
Paulina
wyjechała, porywacze przestali podawać mu narkotyki, miał nawet
telewizję, a
dzisiaj rano, gdy obudził się drzwi były otwarte. Po dotarciu reszty ekipy z policji pojechali
również na miejsce gdzie był przetrzymywany. Już prędzej razem z Cieplakami
udało określić się to miejsce. Tak jak przypuszczał Marek po Włochach nie było
śladu, a dom wyglądał na splądrowany. Skontaktowali
się też z właścicielem domu i okazało się, że Paulina Febo spotkała go
całkiem przypadkiem w agencji nieruchomości i dokonała transakcji wynajmu bez
pośrednika. Pan Kowalik powiedział im też, że Paulina to teraz Francesca Capone. Znając nowe nazwisko Febo policja szybko
ustaliła, że tak jak wspominał Marek ma na dzisiejszy wieczór zarezerwowany
bilet powrotny z Włoch do Polski. Po skończonych czynnościach w Rysiowie Marek pojechał
jeszcze na komisariat złożyć obszerniejsze zeznania. Chciał jeszcze pojechać do
firmy i przywitać się z Sebastianem i pracownikami, ale Michał odradził mu.
Wolał, aby jak najmniej osób wiedziało, że jest już wolny. Bał się, że Wioletta albo Aleks mogą jednak
skontaktować się z Pauliną i uprzedzić, że Marek odnalazł się, a ona ma być
zatrzymana pod zarzutem uprowadzenia. Zamiast tego pojechał do szpitala na
badania. To Ula i jego rodzice uparli
się, aby przebadał się, bo nie wiadomo, co tak naprawdę podawali mu w
narkotykach.
Wbrew jego przypuszczeniom, że sprawy na policji mogą
potrwać nie wiadomo jak długo o trzynastej było już po wszystkim i mógł ten
czas poświęcić najbliższym. Helena chciała spędzić go z synem, ale Krzysztof
przekonał ją, aby pozwoliła na nacieszenie się młodym sobą i dał Uli na
popołudnie wolne. Marek był wdzięczny ojcu za obie te rzeczy i zaprosił Ulę do
restauracji na obiad. Michał, jednak znowu musiał odwieść go od tego pomysłu z
obawy, że może zobaczyć go ktoś znajomy albo dziennikarze. Wzięli, więc
jedzenie na wynos i pojechali na Sienną. Ula rozłożyła talerze i jedzenie, a Marek
otworzył wino.
-Za szczęśliwy powrót –wzniósł toast winem.
- Za powrót- odparła Ula. I smacznego.
- Nawzajem skarbie. Nawet nie masz pojęcia jak cudownie jest zjeść
z tobą ten smaczny posiłek.
-A mówiłeś, że ci włosi dobrze gotowali- rzekła
zabierając się za jedzenie.
-Bo tak było. Ja tak ogólnie mówię, o tym tygodniu
spędzonym tam. Ula to było straszne. Gdy obudziłem się nad ranem w sobotę
czułem się okropnie. Wszystko we mnie gotowało się, nie wiedziałem gdzie
jestem, co się stało- mówił z przygnębieniem.
- Ja to czułam Marek- wtrąciła.
-Co?
- Czułam, że dzieje się z tobą coś złego –mówiła z
przejęciem. Właśnie tej pierwszej nocy
nad ranem ogarnął mnie taki dziwny niepokój. Byłam cała zlana potem, czułam
kołatanie serca i taki ciężar w głowie. Tak samo było kolejnej nocy. Ale
wzięłam to za koszmary nocne.
Marek był mocno zdumiony tym, co powiedziała mu Ula. Czy
to możliwe, żeby Ula usłyszała moje wołanie i myśli?
-Właśnie wtedy myślałem o tobie – odrzekł równie
zaskoczony. Nad ranem, gdy ocknąłem się próbowałem przywołać cię myślami.
-I udało ci się.
Tylko, że ja źle to odebrałam. Myślałam, że to zły sen. Wtedy jeszcze
nie wiedziałam, że coś ci się stało. Dopiero w poniedziałek okazało się, że cię
nie ma- usprawiedliwiała się. To znaczy Sebastian
pierwszy zorientował się, że musiało coś się stać- wyznała szczerze. Przez cały
weekend próbował skontaktować się z tobą, ale w końcu stwierdził, że godzimy
się i nie chciał nam przeszkadzać. Do mnie nie dzwonił, bo wiedział, że telefon
zostawiłam w pracy. A ja byłam za bardzo
zła na ciebie, żeby zastanawiać się, dlaczego nie przyjechałeś za mną. W końcu
doszłam do wniosku, że nic dla ciebie nie znaczyłam i zamiast działać przez
całe dwa dni dręczyłam się swoja głupotą, że zaufałam ci ponownie.
-Ula przepraszam, że musiałaś przez to przechodzić-rzekł
ze skruchą.
-Nie masz, za co Marek. To ja nie powinnam nigdy w ciebie
zwątpić. Powinnam poczekać na wyjaśnienia, a nie uciekać.
- Właśnie Ula wracając do naszej porannej rozmowy- zaczął
niepewnie. Obiecałaś mi, że porozmawiamy. Chcę wszystko wyjaśnić, żeby nie było
między nami więcej nieporozumień i tajemnic.
-Dobrze Marek, mów- zgodziła się wiedząc, jakie jest to
dla niego ważne.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w klubie-zapytał, a
gdy skinęła głową kontynuował. - Seba już wtedy namówił mnie żebym podszedł do
ciebie i zagadnął. Wiem, że było to żałosne, bo chciałem zabawić się tylko
twoim kosztem. I sam nie wiem, dlaczego zgodziłem się na to. Później ojciec zatrudnił cię we firmie i
temat wrócił. Założyłem się z Sebastianem, że dam radę uwieść cię i rozkochać.
Dlatego robiłem te wszystkie dziwne rzeczy. Szukałem wspólnych wyjść, próbowałem różnych
sztuczek. Nawet zepsułem kopiarkę tylko po to, aby naprawić ją, a w zamian
zaprosić na kawę. Był to mój popisowy i niezawodny sposób na kolejne sekretarki. Wszystkie na to się łapały, aż do
ciebie-zaśmiał się.
-Bo to było dziecinnie proste- wtrąciła.
-To prawda- przytaknął. Ale jednego możesz być pewna Ula-
kontynuował. Zawsze uważałem, że jesteś
inteligentna i każde nasze wspólne wyjście, spotkanie, czy rozmowa nie były dla
mnie jakąś wielką męczarnią. Od początku lubiłem cię i podziwiałem za to, że
jesteś taka zaradna, inteligentna i taka dobra.
W końcu zacząłem poznawać cię lepiej i patrzeć na ciebie jak na kobietę.
W dniu naszych urodzin wszystko się
zmieniło. Pamiętasz wtedy w parku po raz pierwszy pocałowałem cię. Było to
takie słodkie i niewinne, ale ważne. Nie mogłem już obojętnie przechodzić obok
ciebie. Chciałem, żeby było jak z innymi kobietami. Spotykać się z tobą i
całować bez zobowiązań. A później ojciec
wysłał nas do Krakowa. Wiedziałem, że nie powinienem jechać, ale musiałem. Nie
mogłem zawieść ojca. Gdy sama zaproponowałaś mi łóżko byłem szczęśliwy. Tak
bardzo pragnąłem kochać się z tobą i móc pokazać ci jak może być przyjemnie
między kobietą a mężczyzną. I było Ula.
Do tego stopnia, że zapragnąłem znów kochać się z tobą. Za drugim razem było równie cudownie. Z tego
wszystkiego zaproponowałem ci samo łóżko, ale na szczęście odmówiłaś mi. Od tego czasu chodziłem zły, inne kobiety nie
interesowały mnie. Sam nie wiedziałem, co się ze mną działo. W końcu
zrozumiałem, że zakochałem się. To było w tę sobotę, kiedy ojciec kazał nam
przyjść do pracy. Stałaś na korytarzu z Adamem i krzyczałaś na niego. Na mnie
również spojrzałaś wrogo a wieczorem dopadł mnie twój srogi wzrok. A później to
już wiesz jak było. Próbowałem odkochać się. Na szczęście z małymi skutkami-
dodał z ulgą. Ula udało ci się w pięć
miesięcy zrobić to, co Paulinie nie udało się w ponad sześć lat. Pokazałaś mi,
co to jest miłość i nauczyłaś kochać. Zawróciłaś
mi w głowie do tego stopnia, że przez te pięć miesięcy nie byłem z żadną inną-
zapewniał.
- Miło to słyszeć-odparła zadowolona. I chyba nie pozostaje mi jak wybaczyć ci tą
małą rysę na naszym związku. I wiesz co,
też cię kocham cię- dodała po chwili.
Na dowód tego podeszła do niego wzięła jego twarz w swoje dłonie i delikatnie
pocałowała. Po pierwszym delikatnym pocałunku nastąpiły kolejne
bardziej namiętne i coraz śmielsze. Markowi spodobały się te poczynania i nie
zamierzał przeszkadzać jej ani narzucać swojej inicjatywy. A przynajmniej na
razie nie zamierzał. Ula sama nie wiedziała, kiedy jej dłonie
zaczęły rozpinać guziki koszuli i gładzić plecy. Każdy jej
pocałunek i dotyk sprawiał, że coraz bardziej należała do niego i coraz
bardziej pragnął kochać się z nią właśnie teraz.
- Wiesz Marek jeszcze nigdy jeszcze tego nie
robiłam-rzekła nieśmiało pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
-Jak to- spytał z szelmowskim uśmiechem. Przecież
kochaliśmy się już. Chyba, że to był sen. Bardzo piękny sen.
-Ja mówię o uwodzeniu, a nie o kochaniu- wyjaśniła. Nie
wiem czy potrafię.
-To nic trudnego Ula i idzie ci całkiem dobrze- zapewnił.
Uśmiechnęła się
na jego wyznanie i zachęcona tym zaczęła całować jego usta, szyję, ramiona,
tors a ręce schodziły coraz niżej i niżej aż do paska od spodni. Pieszczoty te przerwał natarczywy dzwonek do
drzwi. Marek z niechęcią skierował się w stronę drzwi. To Sebastian przyszedł i chciał przywitać się
z przyjacielem. Dobrzańscy tylko jemu powiedzieli, że Marek wrócił cały i
zdrowy.
- Cześć stary - zaczął, ale przerwał widząc, że Marek
umazany jest pomadką i ma porozpinaną koszulę. Chyba nie w porę- spytał drapiąc
się po głowie. Ale fajnie, że jesteś. Wpadnę
jutro około południa. No to część Marek-
dodał i odszedł.
- Sebastian – wytłumaczył. To, na czym skończyliśmy? To
znaczy, na czym ty skończyłaś?
-Na pasku do spodni i koszuli- odparła dosięgając jego
ust.
Dłużej już nie
mógł być obojętny na jej gesty i prowadząc ją na kanapę oddawał pocałunki z
taką samą siłą. Przypomniała mu się scena z przed paru tygodni, kiedy to w ten
sposób całował Ulę na firmowej kanapie. Była wtedy taka niewinna i słodka. Ula tymczasem dokończyła rozpinać koszule i zrzuciła
zbędną garderobę na ziemię. Wsunęła mu palce we włosy i przeczesywała je, a ustami
pieściła jego nagi tors doprowadzając do nieopisanej rozkoszy. Jej dotyk był
tak elektryzujący, że w myślach błagał, aby nie przestawała. Drżał przy każdym jej muśnięciem i dotykiem. On
również nie pozostawał dłużny. Pieścił jej piersi, całował
ramiona, szyję i dekolt. Całował coraz bardziej namiętniej
znacząc pocałunkami gorący szlak od jej ust poprzez policzka, wgłębienie szyi. Rozpiął
bluzkę i rzucił na ziemię. Przesuwał
dłonie po każdym kawałku jej ciała pozbywając kolejnych części garderoby. Bawił
się jej ciałem a ona cichutko pomrukiwała. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy z
miłością i pożądaniem. Ich wzrok mówił wszystko. Wziął Ulę na ręce,
zniósł do sypialni i położył na łóżku.
Ich usta spotkały się w namiętnym
pocałunku. Uwielbiała jego pieszczoty i pocałunki. Gdy jego dłonie zmierzały ku kobiecości, zadrżała. Delikatnie rozsunęła nogi i pozwoliła na te
najintymniejsze pieszczoty. Na efekt swoich poczynań długo nie musiał czekać. Całe
jej wnętrze wypełniały uczucia, które już tak dobrze znała i tak jak i on gotowa była na spełnieni. Spojrzał
jeszcze na nią i jednym szybkim ruchem wszedł w jej ciało a z jej ust wydobył
się cichy dźwięk rozkoszy. Wygięła się w łuk by czuć go w pełni a ich ciała
stały się jednością. Na początku poruszał się z lekkością. Chciał pomału
stopniować swoje ruchy. Wkrótce poruszali się wspólnym rytmie, oddając
się niesamowitej rozkoszy, całkowitemu zapomnieniu, a intensywność doznań doprowadzały ich ciało do granic
wytrzymałości. Po chwili wypełnił ją swoją dawką męskości i
doprowadził na szczyt rozkoszy. Tylko na
chwilę opadł z sił, aby chwilę później przeturlać się na plecy i oddać Uli
inicjatywę. Poruszała się z wprawą, zmysłowo odchylając głowę w tył. Było mu bezlitośnie
dobrze i chciał, aby trwało to jak najdłużej. Ale i na to przyszedł koniec. Po tych uniesieniach Ula leżała wyczerpana,
ale szczęśliwa w ramionach Marka.
-Marek te poprzednie trzy razy były wspaniałe, ale
dopiero teraz wiem, co to znaczy naprawdę kochać się-rzekła z rozpromienioną
twarzą.
-To prawda skarbie- westchnął. To było niesamowite. I
obiecuję ci, że już tak zawsze będzie. Słowo druha Marka. Ula zostaniesz u mnie
na noc-spytał całując jej czubek głowy? Nie chcę zostawać sam po tym wszystkim.
-Zostanę Marek, zostanę – odparła z marzycielskim głosem.
Późnym wieczorem Emma w objęciach Artura
spacerowała po ogrodzie i rozkoszowała się jego bliskością. Raz po raz
spoglądała też na swoją dłoń, na której widniał pierścionek zaręczynowy. To w czasie kolacji Artur poprosił jej
rodziców o jej rękę. Nie chciał dłużej zwlekać z małżeństwem. Teraz przechadzając się alejkami czuła się
taka szczęśliwa w ramionach narzeczonego. A jeszcze rano przecież nie wiadomo było
gdzie jest.
A z nami jak będzie Marek? Zapytała
sama siebie w myślach.
Część 15 ostatnia
Wieczorem według planów Paulina wróciła do Polski. Michał nie chciał robić zbędnego zamieszania
na lotnisku i pozwolił, aby wróciła do Rysiowa. Na lotnisku wszystko przebiegło sprawnie i nie
przewidując już żadnych komplikacji wsiadła do taksówki i pojechała w stronę
Rysiowa. Drzwi wejściowe były otwarte i prosto z dworu skierowała się do
salonu. Już w korytarzu dobiegł ją
dźwięk włoskiego kanału. Spodziewała się zastać tam swoich wspólników albo
jednego z nich. Zamiast nich na kanapie siedział Marek. Sam zaproponował
Michałowi żeby w taki sposób powitać Paulinę. Chciał zobaczyć jej reakcję i minę.
-Co, co ty tu robisz- wydukała po pierwszym szoku.
-Witaj Paulino- rzekł z nieukrywaną satysfakcją do
zdziwionej kobiety. Albo raczej Francesco- dodał. Jestem wolny jak widzisz. Z
twojego planu nic nie wyszło. Co więcej twoi wspólnicy wydoili cię i zwiali. Tego
po nich chyba się nie spodziewałaś- zakpił?
Za sobą w części kuchennej usłyszała ciche kroki. Bała
się, że to policja, ale to Ula przechadzała się wolno.
-Ale plan muszę przyznać, miałaś sprytny- kontynuował
tymczasem Marek. Ślad po tobie zaginął.
Zastanawiam się tylko jak można być tak podłym człowiekiem- pytał rozgoryczonym
głosem? Myślałaś, że uda ci się rozłączyć mnie z Ulą?
- Jest zwykłą puszczalską- wysyczała patrząc w stronę Uli.
-Licz się ze słowami- zareagował ostro.
-Marek nie ma sensu-uspakajała Ula. Jest rozgoryczona i niech sobie mówi, co chce.
-Nie będzie cię obrażać-mówił z coraz większym
wzburzeniem. Kocham cię i nie pozwolę na to.
Słowa Marka rozwścieczyły ją jeszcze bardziej. Z furią doskoczyła
do Uli i ścisnęła jej szyję. Marek
zareagował szybko i próbował uwolnić Ulę z szponów Pauliny. Z małym jednak
skutkiem. Febo miała w sobie tyle siły,
że musiał interweniować Michał. Był w
pokoju obok i widział, co się dzieje. Wiedział też, w jaki sposób obezwładnić
kobietę. Chwilę później zakuwał leżąca
na podłodze Paulinę w kajdanki, a Ula bezpiecznie schroniła się w ramionach
Marka.
-Kochanie nic ci nie jest-pytał tuląc roztrzęsioną Ulę.
-Nie, nie- odparła
dygocząc i łapiąc dech. Wszystko już dobrze.
-Powinnaś się leczyć-wrzasnął do Pauliny hamując się, aby
jej nie uderzyć.
- Jest pani aresztowana
pod zarzutem uprowadzenia i uwięzienia Marka Dobrzańskiego oraz za napaść na
Urszulę Cieplak-oficjalnie poinformował Sokołowski.
-Nic nie powiem dopóki nie skontaktuje się z adwokatem-
wyrecytowała dumnie formułkę.
-Oczywiście. Ma pani prawo- odparł oficjalnie. Ale na zbyt
dużo bym nie liczył. Dowody na to wszystko są bardzo mocne.
- Chciałem, ci nawet pomóc, ale po tym, co zrobiłaś Uli w
niczym ci nie pomogę- wysyczał jej jeszcze w twarz Marek, gdy przechodziła obok.
Pójdziesz siedzieć na długie lata.
-Marek daj spokój- przekonywał Michał. Ona tobie, ani Uli
już nic złego nie zrobi i złością wyżywać się nie musisz.
Sokołowski miał rację, bo widok wściekłej wyprowadzanej Pauliny
w kajdankach całkowicie rekompensował mu to, co przed chwilą próbowała zrobić
Uli. Tak jak i cały ten czas uwięzienia i lata spędzone z nią.
Michał oddał Paulinę w ręce podwładnych i został z nimi
jeszcze chwilę. Spisał krótkie zeznania
i poinformował o dalszych czynnościach. Wkrótce
jednak pożegnał się i odszedł. Po wyjściu kolegi Marek wziął Ule za rękę i
przytulił.
-Kochanie to już koniec naszych kłopotów– rzekł troskliwie.
Michał mówił, że za porwanie można dostać nawet dziesięć lat więzienia, a teraz
dochodzi jeszcze napaść na ciebie.
- Trudno sobie wyobrazić Paulinę w więzieniu-odparła cicho.
Dnia tam nie przeżyje.
- To już nie nasza sprawa i nie interesuje mnie to -odrzekł
zdecydowanie. Zasłużyła sobie i może nawet tam zgnić. I nie myśl już o niej- poprosił. Chodźmy stąd. Rano obiecałem ci coś i teraz obietnicy zamierzam
dotrzymać.
-Nie chcę jechać do Warszawy-przerwała mu. Nie teraz. Zabierz
mnie na spacer do lasu. Las zawsze działał na mnie kojąco.
- Powiesz mi, co było w tej powieści- zagadnął, gdy
wyszli na dwór. Chcę być przygotowany na wszystko. Były jeszcze jakieś
niespodzianki.
- Nie, nie było- zapewniła uśmiechając się. Znajomi i służba Artura odnaleźli go i
uwolnili, a później było już jak w bajkach.
Żyli długo i szczęśliwie. Specjalnie uniknęła słów oświadczyny i ślub,
aby nie wywierać na nim presji. - A Aleksandra
trafiła do zakładu dla obłąkanych- dodała.
-To dobrze. To
znaczy nie życzę tego Paulinie- szybko wytłumaczył się. Po prostu kolejnych niespodzianek
bym nie zniósł.
-Chociaż jedna była- weszła mu w zdanie. Okazało się, że
Emma również pochodzi z arystokrackiej rodziny i mezaliansu między nimi nie
było. Przed laty jej rodzice uciekli, bo
zakochali się w sobie, a jej mama przeznaczona była dla starszego brata ojca.
- A mezalians. Czyli
mam przez to rozumieć, że czujesz się gorsza- spytał podejrzliwie? To mogę
zapewnić cię, że pochodzę ze zwykłej rodzin tak jak ty Ula. Tylko, że moim
rodzicom poszczęściło się i spotkali Febo. Gdyby nie oni mama do dzisiaj
pracowałaby być może w biurze, a ojciec dalej uczyłby w technikum mechanicznym,
nauki zawodu.
-Nie wiedziałam, że jest z zawodu nauczycielem- rzekła ze
zdziwieniem. Myślałam, że zawsze zajmował się modą. Ale przynajmniej wiadomo skąd u ciebie
zainteresowania samochodami. Masz to po prostu w genach. Zobacz Marek jak tu
jest pięknie- zachwyciła się chwilę później. To moje ulubione miejsce.
Miejsce rzeczywiście wyglądał bardzo ładnie. Naokoło wysokie
mieszane drzewa a środek porośnięty był trawą, mchem i paprotkami. Uroku
dodatkowo dodawało słońce, które opierało się na polanie. Marek sam z siebie zdjął
marynarkę i rozłożył na ziemi, aby Ula mogła usiąść. Sam tymczasem zajął się
zrywaniem resztek kwiatów z niewielkiej łączki. Ula z przyjemnością patrzyła na
ten widok, zerwała małe źdźbło i żując je położyła się wygodnie na boku, ale
coś uwierało ją w ramię. Myślała, że to kamyk, ale na ziemi nic nie było. Sięgnęła do kieszeni marynarki i wyciągnęła
małe ozdobne mosiężne pudełeczko w kształcie serca.
-A to, co-spytała.
- I po niespodziance- mruknął do siebie. - Kochanie
mogłaś poczekać ze znalezieniem tego troszkę- dodał głośniej podchodząc do
niej. Chciałem zebrać do końca te
stokrotki i fiołki. Ula – zaczął
niepewnie siadając obok niej. -Ja wiem, że nie są to ani róże, ani lilie czy
frezje i nie jest to żaden piękny bukiet, ale mały skromny bukiecik leśnych
kwiatów dany szczerze i z serca. Wyjdziesz
za mnie- spytał klęcząc tuż przy niej otwierając wieczko. Na bordowej aksamitce
leżał mały, ale gustowny pierścionek z niebieskim oczkiem.
-O Boże Marek- wyszeptała z zachwytem i zaskoczeniem patrząc
to na drobiazg to na Marka. – Jest piękny. Taki subtelny, ale i zarazem elegancki.
I kocham cię.
-Ja też cię kocham, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie-zniecierpliwił
się.
- Pewnie, że wyjdę za ciebie-odpowiedziała w końcu
jednocześnie śmiejąc się i płacząc z radości, a Mare wsunął na jej palec
pierścionek i delikatnie pocałował w usta.
-Już tydzień temu chciałem oświadczyć ci się-szeptał tuż
przy jej twarzy. To właśnie po pierścionek poszedłem do domu. Chciałem wziąć
go, przyjechać do Rysiowa i poprosić o rękę. Ale ...
-Ale najważniejsze, że wszystko dobrze skończyło się-wtrąciła.
-To prawda. Zobaczysz będziemy bardzo szczęśliwi- mówił
ocierając ustami spływające łzy po policzkach. Zrobię wszystko żeby było tak
jak w tej powieści. Będziesz tak samo szczęśliwa jak ta twoja Emma.
Uśmiechnęła się na te oryginalne wyznanie Marka i
spojrzała mu z miłością głęboko w oczy. On jakby czekał na to i przybliżył się
do narzeczonej. Poprzedni pocałunek był delikatny i symboliczny teraz namiętny
i długi. Zaplotła jeszcze ręce na jego
szyi i poddała się całkiem jego słodkim ustom.
Jest
dokładnie tak jak z Emmą i z Arturem. Po tych wszystkich przeszkodach i
trudnościach jesteśmy razem szczęśliwi i zaręczeni. A jeszcze wczoraj wszystko
wyglądało tak źle. Nikt nie wiedział,
gdzie jesteś i co się z tobą dzieje?
Miłość i wiara jednak wszystko przezwycięży.
-Już jestem szczęśliwa – wyszeptała drżącym głosem, gdy
na chwilę oderwali się od siebie. Nawet nie wiesz jak bardzo- dodała i w dowód
tego musnęła jego usta.
Siedzieli jeszcze chwilę na polanie wtuleni w siebie. W ramionach Marka było jej dobrze, czuła się
bezpiecznie i chciała, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Dobrzański miał podobne odczucia i
rozkoszował się bliskością Uli. Czas jednak
szybko mijał, robiło się coraz ciemniej i musieli wracać. Objęci i szczęśliwi
wyszli z lasu i ruszyli w stronę domu Uli. Tam jeszcze raz w obecności jej ojca
i Jaśka poprosił ją i Cieplaka o rękę. Po gratulacjach Ula zajęła się kolacją.
Nie była przygotowana na uroczystą kolację i zrobiła im jajecznicę na kurkach,
a późnym wieczorem wrócili do mieszkania Marka. Nie włączając nawet światła w
korytarzu Dobrzański od razu pociągnął Ulę w stronę sypialni i położył na łóżku.
Uwielbiał jej miękkie i ponętne ciało i miał ochotę na powtórkę z popołudnia. Nie spiesząc się delikatnie pieścił i całował
każdy centymetr jej ciała. Przez jej
ciało przechodziły przyjemne dreszcze rozkoszy, a oddech stawał się coraz
bardziej szybki. Czuła, że czas stanął w miejscu i liczył się tyko Marek. Jej
ręce błądziły po ciele Marka rozbudzając w nim pożądanie, a serce biło jak
oszalałe. Pragnął mieć ją przy sobie już
na zawsze, przy niej budzić się i zasypiać. Pocałunki stawały się coraz
bardziej namiętniejsze, gesty śmielsze, a od spełnienia dzieliły ich minuty.
Był środek nocy, a
ona ciągle nie spała. W przeciwieństwie do Marka, bo on spał w najlepsze robiąc
z jej piersi poduszkę. Nie przeszkadzało jej to, bo miała czas na swoje myśli.
Pocałowała czubek jego głowy i z rozczuleniem oddała się wspomnieniom. Od czasu
poznania się do dnia dzisiejszego.
A
może napiszę opowiadanie o nas i wyślę do tygodnika „Romantyczna dziewczyna” –pomyślała
zasypiając. Tytuł już mam „Historia
pewnej znajomości”
Dwa dni później do Marka zadzwonił Michał i poinformował
go, że śledztwo zostało praktycznie zakończone. Paulina w amoku wyznała, że
zamierzała zniszczyć życie Marka tak jak on zniszczył jej. Chciała, aby cierpiał psychicznie i uzależnić
go od narkotyków. Jej wspólnicy również
zostali złapani i zeznali, że Paulina zleciła im porwanie Marka dla okupu. Dopiero na miejscu okazało się, że okłamała
ich i nie zamierzała uwalniać Dobrzańskiego. Przestraszyli się konsekwencji jak
i jej niezrównoważenia, to wzięli resztę obiecanej kwoty, biżuterię i uciekli.
Paulina od tygodnia przebywała w areszcie oczekując na
proces. Tak jak i jej wspólnicy. Oni jednak mogli liczyć na łagodniejszy wyrok,
bo policja wzięła pod uwagę to, że uwolnili Marka i obchodzili się z nim w
miarę łagodnie. Zeznania Marka również miały
na to duży wpływ. To głównie Paulina oskarżyła ich o kradzież.
Tymczasem
szczęści i miłość Uli i Marka miały się dobrze.
Rano przyjeżdżał po nią do Rysiowa i jechali razem do pracy a popołudniu
odwoził do domu. Z czasem zaczęło być to męczące i po dwóch tygodniach Ula wprowadziła
się na Sienną i rozpoczęli wspólne życie.
Marek szybko polubił i zrozumiał, że życie obok Uli jest wspaniałe i
różni się w każdym aspekcie od tego, co miał z Pauliną. Zamiast jadać w eleganckich restauracjach, co
preferowała Paulina wspólnie gotowali, a spotkania towarzyskie, na które nieraz
zmuszany był chodzić z byłą narzeczoną i to do jej znajomych zamienione były na
spacery we dwoje albo kino. Nawet takie codzienne czynności jak zakupy,
gotowali, czy sprzątanie sprawiały mu radość. Nie było między nimi żadnych spięć czy
niedomówień. Marek po raz pierwszy był wierny,
uczciwy, szczery i przychodziło mu to z łatwością. Ula natomiast nie miewała
humorów, nie miała zwyczaju robić mu awantur o nic, nie obrażała się i zawsze
chodziła uśmiechnięta i zadowolona.
Najważniejsze jednak było to, że ufała mu i pozwalała nawet wychodzić z
Sebastianem do klubu.
Sprawami „ spadkowymi „ po Paulinie jak i formalnościami
związanymi z jej obroną zajął się Aleks. Chociaż miał ogromny żal do siostry za
wszystkie jej okrucieństwa była to jednak ciągle jego siostra. Policja to jemu oddała
klucze do wynajętego przez nią domu. Wynajęła go na dwa lata i teraz na niego
spadły związane z tym sprawy. Część jej rzeczy osobistych, biżuterii i sprzętu,
który zakupiła zachował, a resztę zostawił kolejnemu lokatorowi. Odzyskał nawet
część paniątek po rodzicach, które jak myślał zostały sprzedane. Z biżuterią zaś
uczciwie podzielił się z Markiem, bo to on w większości i tak ją kupił. Zwrócił
również Markowi dom, w który kiedyś wraz z Pauliną mieszał. Febo doskonale
wiedział, że siostra wyrządziła mu i Uli wiele złego i należy im się jakaś
rekompensata. Ula jednak biżuterii nie
zamierzała ani przyjmować a tym bardziej nosić. Jak dla niej była za droga i za
ekstrawagancka a nawet, jeśli byłaby skromna to i tak nie przyjęłaby jej, bo
nie chciała mieć czegoś, co nosiła Paulina. Miała zresztą już najpiękniejszy pierścionek
zaręczynowy i więcej błyskotek nie potrzebowała. Za namową Uli, Marek wystawił ją
na aukcji, a pieniądze oddał na fundację mamy. Dom natomiast postanowili zostawić.
Był obszerny położony w ładnej i spokojnej okolicy i szkoda byłby go sprzedawać.
Zwłaszcza, że planowali w niedługim czasie coś nabyć. Taniej było im odnowić go i urządzić po
swojemu niż kupować. Wynajęli ekipę remontową i ustalili zmiany, które miały
zajść. Oni tymczasem zajęli się przygotowaniami
do ślubu.
Marek
zapragnął ożenić się najszybciej jak się da, czyli za tradycyjne trzy miesiące,
co wypadało na przełomie grudnia i stycznia. Ze względu jednak na Beatkę, która według
lekarzy nie byłaby jeszcze w pełni sił, a chciałaby bawić się na weselu siostry,
ślub przenieśli na wiosnę i Wielkanoc. Wkrótce okazało się, że Ula jest w ciąży
i ze ślubem musieli poczekać, bo nie chciała stawać przed ołtarzem będąc w
siódmym miesiącu ciąży. Błogosławiony stan zaskoczył ją i bała się, że Marek
może nie być zadowolony faktem, że zostanie ojcem. Zwłaszcza, że nigdy nie
rozmawiali na ten temat. Jej obawy jednak nie sprawdziły się. Któregoś
popołudnia w czasie spaceru po ich ulubionym parku Ula niczym kieszonkowiec
wsunęła mu do kieszeni małe pudełeczko i czekała cierpliwie, aż Marek znajdzie
je. Dopiero pod koniec spaceru, gdy zadzwonił telefon sięgnął do kieszeni i natrafił
na paczuszkę. Rozwiązał wstążkę a w środku znalazł breloczek w kształcie
bociana. Radość Marka była ogromna i nie zważając na innych spacerujących wziął
Ulę w ramiona i śmiejąc się jak wariat zaczął razem z nią wirować.
Po dwóch miesiącach śledztwa,
przesłuchań i zbierania akt proces Pauliny rozpoczął się. Przeszła też badania
psychologiczne, ale nie wykazały niczego, co mogłoby przeszkodzić w procesie i
osądzić ją. Sprawa w sądzie trwała pół roku i za wszystkie swoje czyny sąd
skazał ją na piętnaście lat pozbawienia wolności. Adwokat domagał się
mniejszego wyroku i próbował przedstawić Paulinę, jako ofiarę nieszczęśliwej
miłości i to, że działała w afekcie, ale sędzina nie znalazła żadnych
okoliczności łagodzących. Tym bardziej,
że Febo nie okazała skruchy, a na sali sądowej odgrażała się.
W międzyczasie i z nowym rokiem pan Krzysztof odszedł na
zasłużoną emeryturę a jego przepowiednia z przed paru miesięcy, że może Marek dostanie
Ulę w spadku stała się faktem. Długo jednak razem nie popracowali, bo z
początkiem maja Ula poszła na zwolnienie lekarskie, a koło zatoczyło historie i
po porodzie do firmy wróciła jej poprzedniczka Ewa.
Dziecko
przyszło na świat tydzień przed planowanym porodem i urodziło się wieczorem równo
w rok po tym jak poznali się w klubie. Dokładnie pamiętali tę datę, bo wtedy
Beatka uległa wypadkowi. Marek w czasie porodu cały czas dzielnie trwał przy
Uli, a po paru godzinach zniecierpliwienia, że wszystko to tak długo trwa, ale
i szczęśliwy przeciął pępowinę. Urodził
im się śliczny i zdrowy synek Wojtek i po trzech dniach mogli wyjść do domu. Marek już prędzej wszystko przygotował na ich
powrót. Razem z Sebastianem urządził w ich obszernej sypialni kącik dla
dziecka. Wojtuś rósł zdrowo i był oczkiem w głowie zarówno rodziców, dziadków
jak i rodzeństwa Uli. Był też ku radości Uli do podobny do ojca.
Beatka po ponad półrocznym leczeniu i
rehabilitacji wróciła, do jako takiej sprawności. A przynajmniej do takiej, że mogła
chodzić bez kul. Lekarz jednak uprzedził, że już zawsze będzie odczuwać
dolegliwości w złamanej nodze, a być może za parę lat jak będzie już dorosła to
czeka ją operacja stawu biodrowego.
Mijały
kolejne dni i tygodnie ich wspólnego życia w oczekiwaniu na ślub. Nie chcieli, aby to była jakaś przypadkowa
data i postanowili pobrać się w rok po oświadczynach i uwolnieniu Marka.
Uroczystość była skromna w gronie najbliższej rodziny, przyjaciół z firmy i
połączona z chrztem ich synka. Ula stosownie do faktu, że jest już mamą ubrała
prostą długą kremową sukienkę ozdobioną tylko wstawką z koronki. Stojąc przed
ołtarzem oboje promienieli szczęściem, bo był to dzień przypieczętowania ich
wspólnego życia i miłości.
Parę
lat później Emma i Artur ciągle zakochani jak w dniu ślubu wędrowali po swoim
ogrodzie. Przed nimi biegła trójka ich pociech. Pierworodny syn i dwie młodsze
córeczki. Dzień ich ślubu był początkiem tego
szczęścia, które trwało długie lata. Złe wspomnienia odeszły w zapomnienie i od
czasu historii z Aleksandrą
już nic ich szczęścia nie zmąciło.
Czy
z nami też tak będzie- myślała leżąc w noc poślubną w ramionach
męża o epilogu powieści ? Czy będziesz mnie kochać za parę
lat tak samo mocno jak teraz? A może spotkają nas jakieś przeciwieństwa losu?
Same pytania bez odpowiedzi. A do odpowiedzi tak daleko.
Dochodziła dziesiąta rano, gdy Ula obudziła się. Jej mąż
ciągle spał. Nie budząc go delikatnie wyswobodziła się z objęć, założyła
szlafroczek, wyszła ze sypialni i zeszła na dół. Ich salon ciągle nosił ślady przyjęcia. Wczoraj,
gdy wróciła z Markiem z pięciodniowego wyjazdu w salonie zastali rodzinę i
przyjaciół. To ich dzieci urządzili im małe przyjęcie niespodzianka z okazji
dwudziestej rocznicy ślubu. Zła jednak na nich za coś takiego nie mogła być. Mieli
taką samą romantyczną duszę jak rodzice.
Z uśmiechem popatrzyła na stolik, na który stał wazon z kwiatami od męża.
Marek od zawsze dawał jej bukiet kwiatów w rocznicę ślubu. Tylko ilości kwiatów
zmieniała się i z każdym rokiem było ich więcej. Teraz stosownie do
porcelanowej rocznicy było w nim dwadzieścia czerwonych róż. Do tego dokupił
ulubione perfumy Uli. Ona natomiast podarowała mu posrebrzaną ramkę na zdjęcia
z fotografią jej samej i dzieci.
Z nudów zaczęła
zbierać kieliszki i talerze i odnosić do kuchni. Nie usłyszała, kiedy Marek dołączył do niej.
-Kochanie nie musiałaś tego sprzątać sama- usłyszała za
sobą. Mogłaś poczekać na mnie albo jak
wstaną dzieci- dodał obejmując w pasie żonę.
-Wiem, że nie musiałam, ale wiesz, że nie lubię bałaganu
w salonie-tłumaczyła jak dziecku. A
znając Wojtka i Zuzię to przed dwunastą nie wstaną. Do zorganizowania przyjęcie
i zabawy to chętni są pierwsi, ale do sprzątania już nie są-mówiła udając, że
narzeka na swoje pociechy. Ale i tak bardzo mocno je kocham. I pana panie Dobrzański również kocham-dodała
spoglądając na niego.
-A ja panią pani Dobrzańska-odparł czule. Obrócił w swoją
stronę i namiętnie pocałował.