niedziela, 30 sierpnia 2015

Historia pewnej znajomości. Część 13-15


  Część 13
 
Choć od zaginięcia Marka minął niemal tydzień, to śledztwo w tej sprawie stało w miejscu. Do środowego popołudnia policja zdążyła tylko potwierdzić przypuszczenia, że za zniknięciem Marka stoi prawd0podobnie Paulina. Z logowania jej telefonu, gdy kontaktowała się z Wiolettą wynikało, że przynajmniej od dwóch miesięcy była w Polsce. Również nagrania monitoringu zainstalowanego w podziemnym garażu potwierdziły, że rudowłosa kobieta widniejąca na zdjęciach to Paulina Febo.  Krzysztof i Helena nie mieli, co do tego żadnych wątpliwości, a Michał mógł zarządzić oficjalne jej poszukiwanie. 
W czwartkowy ranek Ula jechała do pracy z nadzieją, że może dzisiaj Sokołowski będzie mieć dla niej i dla Dobrzańskich jakieś nowe i optymistyczne wiadomości.  Miał sprawdzić kilka tropów i poinformować ich o rezultacie śledztwa.  Do F&D zawitał dopiero popołudniu, ale dobrych wieści nie miał.  Policja sprawdziła wszystko, co mogło pomóc w odnalezieniu Marka, ale na nic konkretnego nie natrafili, a ślad po Paulinie zaginął.  W rejestrach lotniska osób przylatujących do Polski nikt o nazwisku Febo nie figurował.  Oznaczało to, że przyleciała tu z fałszywym paszportem i nie wiedzieli, kogo tak naprawdę mają szukać, a to jak tłumaczył Michał, znacznie komplikowało sprawę.  Zwłaszcza w sprawdzaniu agencji nieruchomości, bo nie wiedzieli, jakim nazwiskiem posługuje się Paulina. Policja zdołała tylko ustalić, że pod swoim prawdziwym nazwiskiem Paulina nic nie wynajmowała ani nie kupowała.   Ale, jak im wyjaśnił Sokołowski, równie dobrze mogła kupić coś bez pośrednika jak i poprzez podstawioną osobę.   Obserwacja Wioletty i Aleksa, jak i ich telefony na podsłuchu też nie przyniosły do tej pory żadnych rezultatów.  Podobnie było z jej telefonami, które ciągle były nieaktywne. Sprawdzenie banków również nie przyniosło spodziewanego rezultatu. Z żadnych oficjalnych kont Paulina nie korzystała.  Pod uwagę brano również możliwość, że Paulina jest już poza Warszawą albo zagranicą. Od Włoskiej policji i detektywa wynajętego przez Aleksa, natomiast dowiedział się, że Paulina tuż przed wylotem z Włoch spotkała się z dwoma podejrzanymi mężczyznami i wypłaciła im pewną sumę pieniędzy. Jedynym małym kroczkiem w śledztwie było to, że na jednym z parkingów odnaleziono porzucony samochód, którym posługiwali się porywacze. Znaleźli tam sporo odciski palców, co pozwoliło na ustalenie tożsamości wspólników Pauliny.  W bazie danych znaleźli ich prawdziwe nazwiska, zdjęcia i numery telefonów, co mogło pomóc w namierzeniu ich.  Na pocieszenie Michał powiedział tylko, że policyjny psychologa po utworzeniu profilu psychologicznego Pauliny stwierdził, że nie jest w stanie zrobić Markowi dużej krzywdy.  Na tym jednak dobre wiadomości kończyły się.
Po tych wszystkich mało pomyślnych informacjach do domu Ula wracała niepocieszona i zła. Dobrzańscy również byli oburzeni opieszałością policji i tym, że czekają aż Paulina albo jej wspólnicy popełnią jakiś błąd. W dodatku sprawą zainteresowali się dziennikarze. Już wczoraj pierwsi z nich pojawili się przed firmą a wieczorem w telewizji pojawiły się zdjęcia młodego Dobrzańskiego z informacja o uprowadzeniu i żądanym okupie.  Wychodząc z firmy zauważyła, że jeden z ochroniarzy próbował zrobić z nimi porządek, ale on był jeden a ich kilkudziesięciu. Nie chciała spotkać się z nimi. Zawróciła i wyszła tylnym wyjściem. Sępy dziennikarze- pomyślała ze złością. Czy oni nie mają za grosz współczucia i zrozumienia? Teraz będą roztrząsać to na każdej stacji i robić niepotrzebną sensację.
Późnym wieczorem Ula z niedowierzaniem oglądała jeden z magazynów reporterów. Dziennikarz z uśmiechem na twarzy donosił, że rodzice Marka dostali nagranie od porywaczy, na którym ich syn jest torturowany, sprawcy są bezwzględni i przetrzymują go w nieludzkich warunkach, aby tym sposobem wynegocjować jak największy i jak najszybszy okup, który wynosi teraz 1 mln. Udokumentowane to wszystko było zdjęciami Dobrzańskich, którzy pospiesznie i smutni wychodzili z firmy oraz ich krótkimi i wyciętymi z kontekstu wypowiedziami. Dziennikarz był tak przekonujący, że gdyby ona sama nie znała prawdy uwierzyłaby w ten stek bzdur.   Michał natomiast zapewniał, że policja robi wszystko, aby odnaleźć Marka. Nie potwierdzał jednak ani nie zaprzeczał doniesieniom dziennikarzy głównie, dlatego aby zmylić Paulinę. Parę przecznic dalej Marek również oglądał telewizję. Już wczoraj widział siebie w TV i dowiedział się o swoim zaginięciu i nawet bawiła go ta cała sytuacja. Dzisiaj jednak po obejrzeniu reportażu jego nastrój zmienił się. Wieki miną zanim dojdą, że to Paulina- myślał z niepokojem.  Bał się też o Ulę i swoich rodziców, że przysparza im strapień i o to jak to wszystko znoszą.
 Oboje niemal równocześnie wyłączyli swoje odbiorniki i poszli spać, chociaż żadnemu z nich sen łatwo nie przychodził. Ula była za bardzo oburzona na dziennikarzy a Marek przerażony faktem, że policja jest daleka od prawdy.

Obudził się dość wcześnie, bo ledwie świtało.  Wstawać jednak nie miał ochoty, bo i tak nie miał, po co. Chwilę później jego oczy z okna przeniosły się na drzwi. Była w nich szpara. Długo nie myśląc zerwał się na nogi, naciągnął spodnie, ubrał buty i koszulę. Na oparciu wisiała też jego marynarka a, której wczoraj wieczorem tu nie było. W jednej z kieszeni znalazł również swój wyładowany telefon i pierścionek zaręczynowy, który kupił dla Uli. Nie zastanawiał się, jednak zbyt długo, co oznaczało to wszystko. Chciał jak najszybciej wyjść z pokoju.  Korytarz był pusty tak samo jak i salon i kuchnia połączona z nim.  Drzwi wejściowe również były otwarte i mógł po raz pierwszy od tygodnia odetchnąć świeżym powietrzem.
Obudziła się dość wcześnie, bo była dopiero czwarta. Coś nie dawało jej spać. Wstawać też nie było sensu. Włączyła nocna lampkę i wzięła się za czytanie ulubionych fragmentów ” Niewdzięcznego lorda”.
Emma od czasu zaginięcia Artura miała niezwykle lekki sen i budził ją najcichszy szelest czy hałas. Teraz leżąc w swojej sypialni w ciszy świtu już z daleka usłyszała odgłosy szczekających we wsi psów.  Nie budząc domowników wyszła na dziedziniec plebani. Wkrótce do jej uszu dobiegł tętent końskich kopyt na wybrukowanym podjeździe. Jakaś podświadomość mówiła jej, że to jej ukochany jedzie. Chwilę później Emma z niedowierzaniem patrzyła jak Artur wjechał na podwórko. Zgrabnie zeskoczył z konia, pobiegł do ukochanej i wziął w ramiona. Zapłakana i szczęśliwa wpadła w jego ramiona, a łzy radości spływały jej po policzkach.
Z czytania wybił ją hałas dobiegający z korytarza. To ojciec wstał z łóżka, a do drzwi ktoś pukał.
 Rysiów był ciągle uśpiony i nie miał, kogo spytać o drogę do domu Uli.  Z daleka dostrzegł wieżę kościelną i zegar na niej, który wskazywał piętnaście po czwartej. Kierował się w jej stronę, bo wiedział, że stamtąd do Uli już trafi. Piętnaście minut później stał przy drzwiach Cieplaków. Choć wiedział, że to ciągle noc, zapukał.  Chwilę później w domu rozbłysło światło a zza drzwi dobiegł go hałas. Cieplak pierwszy pojawił się przy drzwiach, ale nie otwierał, bo bał się, że może to być ktoś niepożądany. Ula i Jasiek również wstali z łóżek. Spoglądając przez szybę w kuchni Ula nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na progu stał Marek, a Józef otworzył drzwi.
-Marek kochanie jesteś-wyszeptała ze łzami rzucając się w jego ramionach.
- Jestem skarbie-odparł równie wzruszony, całując spływające łzy. Tak bardzo tęskniłem i bałem się, że mogę już cię nie zobaczyć. 
 
 

Część 14

+ 18
-Ale skąd się tu wziąłeś? Wszyscy szukają cię i martwią. Co się z tobą działo?  Gdzie byłeś? Jesteś cały i zdrowy- zasypała go chwilę później krótkimi urywanymi pytaniami?  I wejdź do środka. Nie będziemy tak stać w progu.
- To Paulina mnie uprowadziła-tłumaczył Cieplakom. Razem z dwoma jakiś Włochami i byłem gdzieś tu w Rysiowie pod lasem. Przez trzy dni odurzali mnie narkotykami i prawie nie odzyskiwałem świadomości.  W poniedziałek Paulina wyjechała, a dzisiaj, gdy obudziłem się drzwi były otwarte. Wszystko wskazuje na to, że jej wspólnicy okradli ją i uciekli.
-Wiedziałam, że to ona-odrzekła wściekle Ula. Wszystko było jak w tej książce, którą mi dałeś. Tylko policja na początku nie chciała mi za bardzo wierzyć. Uprowadzenie z zawiedzionej miłości i egoizmu wydawało im się mało prawdopodobne.
- Dokładnie tak Ula. Zrobiła to z bezduszności, a nie z miłości- rzekł krytycznie. Porwała mnie tylko, dlatego żebym nie mógł być z tobą.   
-Coś okropnego–oburzył się również Cieplak. Jak można być aż tak podłym człowiekiem- pytał rozkładając z niedowierzaniem ręce? Ja tego nie rozumiem?
-Jak widać można panie Józefie-odparł. Znaliśmy się od dziecka, przez jakiś czas niemal wychowywaliśmy się razem, a rodzice traktowali ją jak córkę. Właśnie muszę zadzwonić do nich. Mogę skorzystać z telefonu- spytał widząc leżący na stole telefon. Mój jest wyładowany.
 - Oczywiście panie Marku- odparł Cieplak.  Oni umierają z niepokoju o pana. A ja z Jaśkiem tymczasem pójdziemy ubrać się. Nie wypada przyjmować gości w piżamach. A ty córciu zrób nam kawy- dodał jeszcze wychodząc z kuchni.
W czasie, gdy Ula nalewała wodę do czajnika i sypała kawę do kubków Marek czekał na połączenie. Nie chciała przeszkadzać w rozmowie poszła, więc do swojego pokoju ogarnąć się. Ciągle była w koszulce nocnej i rozczochrana. Wychodząc z kuchni słyszała początek rozmowy. Chwilę później Marek zapukał do drzwi jej sypialni z pytaniem czy rodzice mogą tu przyjechać.

-To, co Marek idziemy na kawę- spytała, gdy skończył rozmawiać.
- Zaraz pójdziemy. Daj mi coś powiedzieć- poprosił patrząc na nią z wahaniem i aby zebrać myśli.  To było straszne- zaczął.  Być tak blisko ciebie a jednocześnie tak daleko. Tylko myśli o tobie dodawały mi siły i to żeby móc wytłumaczyć ci, że to, co usłyszałaś mogłaś źle zrozumieć.  Ja i Sebastian rozmawialiśmy o…
-Marek spokojnie- przerwała mu. Sebastian już mi wszystko wytłumaczył i nie wracajmy do tego.  Najważniejsze, że jesteś cały i zdrowy.
-Ale chcę Ula- upierał się. Jest to dla mnie ważne.
-Dobrze porozmawiamy, ale jak będziemy sami- zaproponowała. Zaraz ojciec i Jasiek wrócą, a przy nich nie chcę rozmawiać. Nie wiedzą, co stało się tydzień temu.
-Zgoda, ale dzisiaj Ula- zastrzegł. Zapraszam cię na obiad albo raczej na kolację, bo z obiadem może się nie udać.  Znając tempo pracy naszej policji to przesłuchanie i te wszystkie procedury policyjne mogą trochę potrwać. Wczoraj widziałem reportaż o swoim rzekomym uprowadzeniu, okupie, taśmach i torturach. Policja daleka była od prawdy.
- Nie prawda- wyjaśniała mu. Od początku było wiadomo, że to Paulina za tym stoi, a dziennikarze szukali tylko sensacji.  
-Tylko, że tydzień czekałem na uwolnienie i się nie doczekałem. Gdyby ci porywacze nie uciekli to nie wiadomo jak długo jeszcze bym tam siedział-mówił z ironią.
- Marek- próbowała przekonywać.  Nieważne, w jaki sposób, ale najważniejsze jest to, że jesteś.
-Masz rację- odparł ugodowo. Tylko jestem zły na bezradność i ospałość policji. Ale nie mówmy o tym dłużej. Tak bardzo cię kocham- szepną i wziął jej dłoń do swojej i przyciągnął. Kocham ponad życie- dodał i zaczął delikatnie muskać jej usta.
 To była chwila, na którą tak długo czekała i nie mogła myśleć już o niczym innym tylko o tym, aby czuć w pełni jego pocałunki. Nie zawiodła się. Marek całował coraz bardziej namiętnie. Pragnęła, aby nie przestawał, ale ojciec i Jasiek wrócili do kuchni.
-Ja też cię kocham- odparła chwilę później. Ale chodźmy już na kawę.

Pół godziny później do Cieplaków przyjechali Dobrzańscy. Rodzice Marka ze łzami w oczach witali się z synem. Po kolejnej półgodzinie dotarł także Michał, a Marek złożył krótkie wyjaśnienia. Od czasu porwania w garażu poprzez to, że przez trzy dni był odurzany do tego, że w poniedziałek Paulina wyjechała, porywacze przestali podawać mu narkotyki, miał nawet telewizję, a dzisiaj rano, gdy obudził się drzwi były otwarte.  Po dotarciu reszty ekipy z policji pojechali również na miejsce gdzie był przetrzymywany. Już prędzej razem z Cieplakami udało określić się to miejsce. Tak jak przypuszczał Marek po Włochach nie było śladu, a dom wyglądał na splądrowany.  Skontaktowali się też z właścicielem domu i okazało się, że Paulina Febo spotkała go całkiem przypadkiem w agencji nieruchomości i dokonała transakcji wynajmu bez pośrednika. Pan Kowalik powiedział im też, że Paulina to teraz Francesca Capone.  Znając nowe nazwisko Febo policja szybko ustaliła, że tak jak wspominał Marek ma na dzisiejszy wieczór zarezerwowany bilet powrotny z Włoch do Polski. Po skończonych czynnościach w Rysiowie Marek pojechał jeszcze na komisariat złożyć obszerniejsze zeznania. Chciał jeszcze pojechać do firmy i przywitać się z Sebastianem i pracownikami, ale Michał odradził mu. Wolał, aby jak najmniej osób wiedziało, że jest już wolny.  Bał się, że Wioletta albo Aleks mogą jednak skontaktować się z Pauliną i uprzedzić, że Marek odnalazł się, a ona ma być zatrzymana pod zarzutem uprowadzenia. Zamiast tego pojechał do szpitala na badania.  To Ula i jego rodzice uparli się, aby przebadał się, bo nie wiadomo, co tak naprawdę podawali mu w narkotykach.

Wbrew jego przypuszczeniom, że sprawy na policji mogą potrwać nie wiadomo jak długo o trzynastej było już po wszystkim i mógł ten czas poświęcić najbliższym. Helena chciała spędzić go z synem, ale Krzysztof przekonał ją, aby pozwoliła na nacieszenie się młodym sobą i dał Uli na popołudnie wolne. Marek był wdzięczny ojcu za obie te rzeczy i zaprosił Ulę do restauracji na obiad. Michał, jednak znowu musiał odwieść go od tego pomysłu z obawy, że może zobaczyć go ktoś znajomy albo dziennikarze. Wzięli, więc jedzenie na wynos i pojechali na Sienną.  Ula rozłożyła talerze i jedzenie, a Marek otworzył wino.
-Za szczęśliwy powrót –wzniósł toast winem.
- Za powrót- odparła Ula. I smacznego.
- Nawzajem skarbie.  Nawet nie masz pojęcia jak cudownie jest zjeść z tobą ten smaczny posiłek.
-A mówiłeś, że ci włosi dobrze gotowali- rzekła zabierając się za jedzenie.
-Bo tak było. Ja tak ogólnie mówię, o tym tygodniu spędzonym tam. Ula to było straszne. Gdy obudziłem się nad ranem w sobotę czułem się okropnie. Wszystko we mnie gotowało się, nie wiedziałem gdzie jestem, co się stało- mówił z przygnębieniem.
- Ja to czułam Marek- wtrąciła.
-Co?
- Czułam, że dzieje się z tobą coś złego –mówiła z przejęciem.  Właśnie tej pierwszej nocy nad ranem ogarnął mnie taki dziwny niepokój. Byłam cała zlana potem, czułam kołatanie serca i taki ciężar w głowie. Tak samo było kolejnej nocy. Ale wzięłam to za koszmary nocne.
Marek był mocno zdumiony tym, co powiedziała mu Ula.  Czy to możliwe, żeby Ula usłyszała moje wołanie i myśli?
-Właśnie wtedy myślałem o tobie – odrzekł równie zaskoczony. Nad ranem, gdy ocknąłem się próbowałem przywołać cię myślami.
-I udało ci się.  Tylko, że ja źle to odebrałam. Myślałam, że to zły sen. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że coś ci się stało. Dopiero w poniedziałek okazało się, że cię nie ma- usprawiedliwiała się.  To znaczy Sebastian pierwszy zorientował się, że musiało coś się stać- wyznała szczerze. Przez cały weekend próbował skontaktować się z tobą, ale w końcu stwierdził, że godzimy się i nie chciał nam przeszkadzać. Do mnie nie dzwonił, bo wiedział, że telefon zostawiłam w pracy.  A ja byłam za bardzo zła na ciebie, żeby zastanawiać się, dlaczego nie przyjechałeś za mną. W końcu doszłam do wniosku, że nic dla ciebie nie znaczyłam i zamiast działać przez całe dwa dni dręczyłam się swoja głupotą, że zaufałam ci ponownie.
-Ula przepraszam, że musiałaś przez to przechodzić-rzekł ze skruchą.
-Nie masz, za co Marek. To ja nie powinnam nigdy w ciebie zwątpić. Powinnam poczekać na wyjaśnienia, a nie uciekać.
- Właśnie Ula wracając do naszej porannej rozmowy- zaczął niepewnie. Obiecałaś mi, że porozmawiamy. Chcę wszystko wyjaśnić, żeby nie było między nami więcej nieporozumień i tajemnic.
-Dobrze Marek, mów- zgodziła się wiedząc, jakie jest to dla niego ważne.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w klubie-zapytał, a gdy skinęła głową kontynuował. - Seba już wtedy namówił mnie żebym podszedł do ciebie i zagadnął. Wiem, że było to żałosne, bo chciałem zabawić się tylko twoim kosztem. I sam nie wiem, dlaczego zgodziłem się na to.  Później ojciec zatrudnił cię we firmie i temat wrócił. Założyłem się z Sebastianem, że dam radę uwieść cię i rozkochać. Dlatego robiłem te wszystkie dziwne rzeczy.  Szukałem wspólnych wyjść, próbowałem różnych sztuczek. Nawet zepsułem kopiarkę tylko po to, aby naprawić ją, a w zamian zaprosić na kawę. Był to mój popisowy i niezawodny sposób na kolejne sekretarki.  Wszystkie na to się łapały, aż do ciebie-zaśmiał się.
-Bo to było dziecinnie proste- wtrąciła. 
-To prawda- przytaknął. Ale jednego możesz być pewna Ula- kontynuował.  Zawsze uważałem, że jesteś inteligentna i każde nasze wspólne wyjście, spotkanie, czy rozmowa nie były dla mnie jakąś wielką męczarnią. Od początku lubiłem cię i podziwiałem za to, że jesteś taka zaradna, inteligentna i taka dobra.  W końcu zacząłem poznawać cię lepiej i patrzeć na ciebie jak na kobietę.  W dniu naszych urodzin wszystko się zmieniło. Pamiętasz wtedy w parku po raz pierwszy pocałowałem cię. Było to takie słodkie i niewinne, ale ważne. Nie mogłem już obojętnie przechodzić obok ciebie. Chciałem, żeby było jak z innymi kobietami. Spotykać się z tobą i całować bez zobowiązań.  A później ojciec wysłał nas do Krakowa. Wiedziałem, że nie powinienem jechać, ale musiałem. Nie mogłem zawieść ojca. Gdy sama zaproponowałaś mi łóżko byłem szczęśliwy. Tak bardzo pragnąłem kochać się z tobą i móc pokazać ci jak może być przyjemnie między kobietą a mężczyzną.  I było Ula. Do tego stopnia, że zapragnąłem znów kochać się z tobą.  Za drugim razem było równie cudownie. Z tego wszystkiego zaproponowałem ci samo łóżko, ale na szczęście odmówiłaś mi.  Od tego czasu chodziłem zły, inne kobiety nie interesowały mnie. Sam nie wiedziałem, co się ze mną działo. W końcu zrozumiałem, że zakochałem się. To było w tę sobotę, kiedy ojciec kazał nam przyjść do pracy. Stałaś na korytarzu z Adamem i krzyczałaś na niego. Na mnie również spojrzałaś wrogo a wieczorem dopadł mnie twój srogi wzrok. A później to już wiesz jak było. Próbowałem odkochać się. Na szczęście z małymi skutkami- dodał z ulgą.  Ula udało ci się w pięć miesięcy zrobić to, co Paulinie nie udało się w ponad sześć lat. Pokazałaś mi, co to jest miłość i nauczyłaś kochać.  Zawróciłaś mi w głowie do tego stopnia, że przez te pięć miesięcy nie byłem z żadną inną- zapewniał.
- Miło to słyszeć-odparła zadowolona.  I chyba nie pozostaje mi jak wybaczyć ci tą małą rysę na naszym związku.  I wiesz co, też cię kocham cię- dodała po chwili.
Na dowód tego podeszła do niego wzięła jego twarz w swoje dłonie i delikatnie pocałowała. Po pierwszym delikatnym pocałunku nastąpiły kolejne bardziej namiętne i coraz śmielsze. Markowi spodobały się te poczynania i nie zamierzał przeszkadzać jej ani narzucać swojej inicjatywy. A przynajmniej na razie nie zamierzał.  Ula sama nie wiedziała, kiedy jej dłonie zaczęły rozpinać guziki koszuli i gładzić plecy.  Każdy jej pocałunek i dotyk sprawiał, że coraz bardziej należała do niego i coraz bardziej pragnął kochać się z nią właśnie teraz.
- Wiesz Marek jeszcze nigdy jeszcze tego nie robiłam-rzekła nieśmiało pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
-Jak to- spytał z szelmowskim uśmiechem. Przecież kochaliśmy się już. Chyba, że to był sen. Bardzo piękny sen.
-Ja mówię o uwodzeniu, a nie o kochaniu- wyjaśniła. Nie wiem czy potrafię.
-To nic trudnego Ula i idzie ci całkiem dobrze- zapewnił.
Uśmiechnęła się na jego wyznanie i zachęcona tym zaczęła całować jego usta, szyję, ramiona, tors a ręce schodziły coraz niżej i niżej aż do paska od spodni.  Pieszczoty te przerwał natarczywy dzwonek do drzwi. Marek z niechęcią skierował się w stronę drzwi.  To Sebastian przyszedł i chciał przywitać się z przyjacielem. Dobrzańscy tylko jemu powiedzieli, że Marek wrócił cały i zdrowy.
- Cześć stary - zaczął, ale przerwał widząc, że Marek umazany jest pomadką i ma porozpinaną koszulę. Chyba nie w porę- spytał drapiąc się po głowie.  Ale fajnie, że jesteś. Wpadnę jutro około południa.  No to część Marek- dodał i odszedł.
- Sebastian – wytłumaczył. To, na czym skończyliśmy? To znaczy, na czym ty skończyłaś?
-Na pasku do spodni i koszuli- odparła dosięgając jego ust.
 Dłużej już nie mógł być obojętny na jej gesty i prowadząc ją na kanapę oddawał pocałunki z taką samą siłą. Przypomniała mu się scena z przed paru tygodni, kiedy to w ten sposób całował Ulę na firmowej kanapie. Była wtedy taka niewinna i słodka.  Ula tymczasem dokończyła rozpinać koszule i zrzuciła zbędną garderobę na ziemię. Wsunęła mu palce we włosy i przeczesywała je, a ustami pieściła jego nagi tors doprowadzając do nieopisanej rozkoszy. Jej dotyk był tak elektryzujący, że w myślach błagał, aby nie przestawała.  Drżał przy każdym jej muśnięciem i dotykiem. On również nie pozostawał dłużny.  Pieścił jej piersi, całował ramiona, szyję i dekolt. Całował coraz bardziej namiętniej znacząc pocałunkami gorący szlak od jej ust poprzez policzka, wgłębienie szyi. Rozpiął bluzkę i rzucił na ziemię. Przesuwał  dłonie po każdym kawałku jej ciała pozbywając kolejnych części garderoby. Bawił się jej ciałem a ona cichutko pomrukiwała. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy z miłością i pożądaniem. Ich wzrok mówił wszystko. Wziął Ulę na ręce, zniósł do sypialni i położył na łóżku.
Ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Uwielbiała jego pieszczoty i pocałunki. Gdy jego dłonie  zmierzały ku kobiecości, zadrżała.  Delikatnie rozsunęła nogi i pozwoliła na te najintymniejsze pieszczoty. Na efekt swoich poczynań długo nie musiał czekać. Całe jej wnętrze wypełniały uczucia, które już tak dobrze znała i tak jak i on gotowa była na spełnieni. Spojrzał jeszcze na nią i jednym szybkim ruchem wszedł w jej ciało a z jej ust wydobył się cichy dźwięk rozkoszy. Wygięła się w łuk by czuć go w pełni a ich ciała stały się jednością. Na początku poruszał się z lekkością. Chciał pomału stopniować swoje ruchy. Wkrótce poruszali się wspólnym rytmie, oddając się niesamowitej rozkoszy, całkowitemu zapomnieniu, a intensywność doznań doprowadzały ich ciało do granic wytrzymałości. Po chwili wypełnił ją swoją dawką męskości i doprowadził na szczyt rozkoszy. Tylko na chwilę opadł z sił, aby chwilę później przeturlać się na plecy i oddać Uli inicjatywę. Poruszała się z wprawą, zmysłowo odchylając głowę w tył. Było mu bezlitośnie dobrze i chciał, aby trwało to jak najdłużej. Ale i na to przyszedł koniec.  Po tych uniesieniach Ula leżała wyczerpana, ale szczęśliwa w ramionach Marka.
-Marek te poprzednie trzy razy były wspaniałe, ale dopiero teraz wiem, co to znaczy naprawdę kochać się-rzekła z rozpromienioną twarzą.
-To prawda skarbie- westchnął. To było niesamowite. I obiecuję ci, że już tak zawsze będzie. Słowo druha Marka. Ula zostaniesz u mnie na noc-spytał całując jej czubek głowy? Nie chcę zostawać sam po tym wszystkim.
-Zostanę Marek, zostanę – odparła z marzycielskim głosem.
 Późnym wieczorem Emma w objęciach Artura spacerowała po ogrodzie i rozkoszowała się jego bliskością. Raz po raz spoglądała też na swoją dłoń, na której widniał pierścionek zaręczynowy.  To w czasie kolacji Artur poprosił jej rodziców o jej rękę. Nie chciał dłużej zwlekać z małżeństwem.  Teraz przechadzając się alejkami czuła się taka szczęśliwa w ramionach narzeczonego. A jeszcze rano przecież nie wiadomo było gdzie jest.
 A z nami jak będzie Marek? Zapytała sama siebie w myślach.
 
Część 15 ostatnia
 


Wieczorem według planów Paulina wróciła do Polski.  Michał nie chciał robić zbędnego zamieszania na lotnisku i pozwolił, aby wróciła do Rysiowa.  Na lotnisku wszystko przebiegło sprawnie i nie przewidując już żadnych komplikacji wsiadła do taksówki i pojechała w stronę Rysiowa. Drzwi wejściowe były otwarte i prosto z dworu skierowała się do salonu.  Już w korytarzu dobiegł ją dźwięk włoskiego kanału. Spodziewała się zastać tam swoich wspólników albo jednego z nich. Zamiast nich na kanapie siedział Marek. Sam zaproponował Michałowi żeby w taki sposób powitać Paulinę. Chciał zobaczyć jej reakcję i minę.
-Co, co ty tu robisz- wydukała po pierwszym szoku.
-Witaj Paulino- rzekł z nieukrywaną satysfakcją do zdziwionej kobiety. Albo raczej Francesco- dodał. Jestem wolny jak widzisz. Z twojego planu nic nie wyszło. Co więcej twoi wspólnicy wydoili cię i zwiali. Tego po nich chyba się nie spodziewałaś- zakpił?
Za sobą w części kuchennej usłyszała ciche kroki. Bała się, że to policja, ale to Ula przechadzała się wolno.
-Ale plan muszę przyznać, miałaś sprytny- kontynuował tymczasem Marek.  Ślad po tobie zaginął. Zastanawiam się tylko jak można być tak podłym człowiekiem- pytał rozgoryczonym głosem?   Myślałaś, że uda ci się rozłączyć mnie z Ulą?
- Jest zwykłą puszczalską- wysyczała patrząc w stronę Uli.   
-Licz się ze słowami- zareagował ostro.
-Marek nie ma sensu-uspakajała Ula.  Jest rozgoryczona i niech sobie mówi, co chce.
-Nie będzie cię obrażać-mówił z coraz większym wzburzeniem. Kocham cię i nie pozwolę na to.
Słowa Marka rozwścieczyły ją jeszcze bardziej. Z furią doskoczyła do Uli i ścisnęła jej szyję.  Marek zareagował szybko i próbował uwolnić Ulę z szponów Pauliny. Z małym jednak skutkiem.  Febo miała w sobie tyle siły, że musiał interweniować Michał.  Był w pokoju obok i widział, co się dzieje. Wiedział też, w jaki sposób obezwładnić kobietę.  Chwilę później zakuwał leżąca na podłodze Paulinę w kajdanki, a Ula bezpiecznie schroniła się w ramionach Marka.
-Kochanie nic ci nie jest-pytał tuląc roztrzęsioną Ulę.
 -Nie, nie- odparła dygocząc i łapiąc dech. Wszystko już dobrze.
-Powinnaś się leczyć-wrzasnął do Pauliny hamując się, aby jej nie uderzyć.
 - Jest pani aresztowana pod zarzutem uprowadzenia i uwięzienia Marka Dobrzańskiego oraz za napaść na Urszulę Cieplak-oficjalnie poinformował Sokołowski.
-Nic nie powiem dopóki nie skontaktuje się z adwokatem- wyrecytowała dumnie formułkę.
-Oczywiście. Ma pani prawo- odparł oficjalnie. Ale na zbyt dużo bym nie liczył. Dowody na to wszystko są bardzo mocne.
- Chciałem, ci nawet pomóc, ale po tym, co zrobiłaś Uli w niczym ci nie pomogę- wysyczał jej jeszcze w twarz Marek, gdy przechodziła obok. Pójdziesz siedzieć na długie lata.
-Marek daj spokój- przekonywał Michał. Ona tobie, ani Uli już nic złego nie zrobi i złością wyżywać się nie musisz.
Sokołowski miał rację, bo widok wściekłej wyprowadzanej Pauliny w kajdankach całkowicie rekompensował mu to, co przed chwilą próbowała zrobić Uli. Tak jak i cały ten czas uwięzienia i lata spędzone z nią.
Michał oddał Paulinę w ręce podwładnych i został z nimi jeszcze chwilę.  Spisał krótkie zeznania i poinformował o dalszych czynnościach.  Wkrótce jednak pożegnał się i odszedł. Po wyjściu kolegi Marek wziął Ule za rękę i przytulił.
-Kochanie to już koniec naszych kłopotów– rzekł troskliwie. Michał mówił, że za porwanie można dostać nawet dziesięć lat więzienia, a teraz dochodzi jeszcze napaść na ciebie.
- Trudno sobie wyobrazić Paulinę w więzieniu-odparła cicho. Dnia tam nie przeżyje.
- To już nie nasza sprawa i nie interesuje mnie to -odrzekł zdecydowanie. Zasłużyła sobie i może nawet tam zgnić.  I nie myśl już o niej- poprosił.  Chodźmy stąd.  Rano obiecałem ci coś i teraz obietnicy zamierzam dotrzymać.
-Nie chcę jechać do Warszawy-przerwała mu. Nie teraz. Zabierz mnie na spacer do lasu. Las zawsze działał na mnie kojąco.

- Powiesz mi, co było w tej powieści- zagadnął, gdy wyszli na dwór. Chcę być przygotowany na wszystko. Były jeszcze jakieś niespodzianki.
- Nie, nie było- zapewniła uśmiechając się.  Znajomi i służba Artura odnaleźli go i uwolnili, a później było już jak w bajkach.  Żyli długo i szczęśliwie.  Specjalnie uniknęła słów oświadczyny i ślub, aby nie wywierać na nim presji. -  A Aleksandra trafiła do zakładu dla obłąkanych- dodała.
-To dobrze.  To znaczy nie życzę tego Paulinie- szybko wytłumaczył się. Po prostu kolejnych niespodzianek bym nie zniósł.
-Chociaż jedna była- weszła mu w zdanie. Okazało się, że Emma również pochodzi z arystokrackiej rodziny i mezaliansu między nimi nie było.  Przed laty jej rodzice uciekli, bo zakochali się w sobie, a jej mama przeznaczona była dla starszego brata ojca.
- A mezalians.  Czyli mam przez to rozumieć, że czujesz się gorsza- spytał podejrzliwie? To mogę zapewnić cię, że pochodzę ze zwykłej rodzin tak jak ty Ula. Tylko, że moim rodzicom poszczęściło się i spotkali Febo. Gdyby nie oni mama do dzisiaj pracowałaby być może w biurze, a ojciec dalej uczyłby w technikum mechanicznym, nauki zawodu.
-Nie wiedziałam, że jest z zawodu nauczycielem- rzekła ze zdziwieniem. Myślałam, że zawsze zajmował się modą.  Ale przynajmniej wiadomo skąd u ciebie zainteresowania samochodami. Masz to po prostu w genach. Zobacz Marek jak tu jest pięknie- zachwyciła się chwilę później. To moje ulubione miejsce.
Miejsce rzeczywiście wyglądał bardzo ładnie. Naokoło wysokie mieszane drzewa a środek porośnięty był trawą, mchem i paprotkami. Uroku dodatkowo dodawało słońce, które opierało się na polanie. Marek sam z siebie zdjął marynarkę i rozłożył na ziemi, aby Ula mogła usiąść. Sam tymczasem zajął się zrywaniem resztek kwiatów z niewielkiej łączki. Ula z przyjemnością patrzyła na ten widok, zerwała małe źdźbło i żując je położyła się wygodnie na boku, ale coś uwierało ją w ramię. Myślała, że to kamyk, ale na ziemi nic nie było.  Sięgnęła do kieszeni marynarki i wyciągnęła małe ozdobne mosiężne pudełeczko w kształcie serca.
-A to, co-spytała.
- I po niespodziance- mruknął do siebie. - Kochanie mogłaś poczekać ze znalezieniem tego troszkę- dodał głośniej podchodząc do niej.  Chciałem zebrać do końca te stokrotki i fiołki.  Ula – zaczął niepewnie siadając obok niej. -Ja wiem, że nie są to ani róże, ani lilie czy frezje i nie jest to żaden piękny bukiet, ale mały skromny bukiecik leśnych kwiatów dany szczerze i z serca.  Wyjdziesz za mnie- spytał klęcząc tuż przy niej otwierając wieczko. Na bordowej aksamitce leżał mały, ale gustowny pierścionek z niebieskim oczkiem.
-O Boże Marek- wyszeptała z zachwytem i zaskoczeniem patrząc to na drobiazg to na Marka. – Jest piękny. Taki subtelny, ale i zarazem elegancki.  I kocham cię.
-Ja też cię kocham, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie-zniecierpliwił się.
- Pewnie, że wyjdę za ciebie-odpowiedziała w końcu jednocześnie śmiejąc się i płacząc z radości, a Mare wsunął na jej palec pierścionek i delikatnie pocałował w usta.
-Już tydzień temu chciałem oświadczyć ci się-szeptał tuż przy jej twarzy. To właśnie po pierścionek poszedłem do domu. Chciałem wziąć go, przyjechać do Rysiowa i poprosić o rękę. Ale ...
-Ale najważniejsze, że wszystko dobrze skończyło się-wtrąciła.
-To prawda. Zobaczysz będziemy bardzo szczęśliwi- mówił ocierając ustami spływające łzy po policzkach. Zrobię wszystko żeby było tak jak w tej powieści. Będziesz tak samo szczęśliwa jak ta twoja Emma.
Uśmiechnęła się na te oryginalne wyznanie Marka i spojrzała mu z miłością głęboko w oczy. On jakby czekał na to i przybliżył się do narzeczonej. Poprzedni pocałunek był delikatny i symboliczny teraz namiętny i długi.  Zaplotła jeszcze ręce na jego szyi i poddała się całkiem jego słodkim ustom.  
Jest dokładnie tak jak z Emmą i z Arturem. Po tych wszystkich przeszkodach i trudnościach jesteśmy razem szczęśliwi i zaręczeni. A jeszcze wczoraj wszystko wyglądało tak źle.  Nikt nie wiedział, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje?  Miłość i wiara jednak wszystko przezwycięży.
-Już jestem szczęśliwa – wyszeptała drżącym głosem, gdy na chwilę oderwali się od siebie. Nawet nie wiesz jak bardzo- dodała i w dowód tego musnęła jego usta.

Siedzieli jeszcze chwilę na polanie wtuleni w siebie.  W ramionach Marka było jej dobrze, czuła się bezpiecznie i chciała, aby ta chwila trwała jak najdłużej.  Dobrzański miał podobne odczucia i rozkoszował się bliskością Uli.  Czas jednak szybko mijał, robiło się coraz ciemniej i musieli wracać. Objęci i szczęśliwi wyszli z lasu i ruszyli w stronę domu Uli. Tam jeszcze raz w obecności jej ojca i Jaśka poprosił ją i Cieplaka o rękę. Po gratulacjach Ula zajęła się kolacją. Nie była przygotowana na uroczystą kolację i zrobiła im jajecznicę na kurkach, a późnym wieczorem wrócili do mieszkania Marka. Nie włączając nawet światła w korytarzu Dobrzański od razu pociągnął Ulę w stronę sypialni i położył na łóżku. Uwielbiał jej miękkie i ponętne ciało i miał ochotę na powtórkę z popołudnia.  Nie spiesząc się delikatnie pieścił i całował każdy centymetr jej ciała.  Przez jej ciało przechodziły przyjemne dreszcze rozkoszy, a oddech stawał się coraz bardziej szybki. Czuła, że czas stanął w miejscu i liczył się tyko Marek. Jej ręce błądziły po ciele Marka rozbudzając w nim pożądanie, a serce biło jak oszalałe.  Pragnął mieć ją przy sobie już na zawsze, przy niej budzić się i zasypiać. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętniejsze, gesty śmielsze, a od spełnienia dzieliły ich minuty.
 Był środek nocy, a ona ciągle nie spała. W przeciwieństwie do Marka, bo on spał w najlepsze robiąc z jej piersi poduszkę. Nie przeszkadzało jej to, bo miała czas na swoje myśli. Pocałowała czubek jego głowy i z rozczuleniem oddała się wspomnieniom. Od czasu poznania się do dnia dzisiejszego.
A może napiszę opowiadanie o nas i wyślę do tygodnika „Romantyczna dziewczyna” –pomyślała zasypiając. Tytuł już mam „Historia pewnej znajomości”

Dwa dni później do Marka zadzwonił Michał i poinformował go, że śledztwo zostało praktycznie zakończone. Paulina w amoku wyznała, że zamierzała zniszczyć życie Marka tak jak on zniszczył jej.  Chciała, aby cierpiał psychicznie i uzależnić go od narkotyków.  Jej wspólnicy również zostali złapani i zeznali, że Paulina zleciła im porwanie Marka dla okupu.  Dopiero na miejscu okazało się, że okłamała ich i nie zamierzała uwalniać Dobrzańskiego. Przestraszyli się konsekwencji jak i jej niezrównoważenia, to wzięli resztę obiecanej kwoty, biżuterię i uciekli.

Paulina od tygodnia przebywała w areszcie oczekując na proces. Tak jak i jej wspólnicy. Oni jednak mogli liczyć na łagodniejszy wyrok, bo policja wzięła pod uwagę to, że uwolnili Marka i obchodzili się z nim w miarę łagodnie.  Zeznania Marka również miały na to duży wpływ. To głównie Paulina oskarżyła ich o kradzież. 

Tymczasem szczęści i miłość Uli i Marka miały się dobrze.  Rano przyjeżdżał po nią do Rysiowa i jechali razem do pracy a popołudniu odwoził do domu. Z czasem zaczęło być to męczące i po dwóch tygodniach Ula wprowadziła się na Sienną i rozpoczęli wspólne życie.  Marek szybko polubił i zrozumiał, że życie obok Uli jest wspaniałe i różni się w każdym aspekcie od tego, co miał z Pauliną.  Zamiast jadać w eleganckich restauracjach, co preferowała Paulina wspólnie gotowali, a spotkania towarzyskie, na które nieraz zmuszany był chodzić z byłą narzeczoną i to do jej znajomych zamienione były na spacery we dwoje albo kino. Nawet takie codzienne czynności jak zakupy, gotowali, czy sprzątanie sprawiały mu radość.  Nie było między nimi żadnych spięć czy niedomówień.  Marek po raz pierwszy był wierny, uczciwy, szczery i przychodziło mu to z łatwością. Ula natomiast nie miewała humorów, nie miała zwyczaju robić mu awantur o nic, nie obrażała się i zawsze chodziła uśmiechnięta i zadowolona.  Najważniejsze jednak było to, że ufała mu i pozwalała nawet wychodzić z Sebastianem do klubu. 

Sprawami „ spadkowymi „ po Paulinie jak i formalnościami związanymi z jej obroną zajął się Aleks. Chociaż miał ogromny żal do siostry za wszystkie jej okrucieństwa była to jednak ciągle jego siostra. Policja to jemu oddała klucze do wynajętego przez nią domu. Wynajęła go na dwa lata i teraz na niego spadły związane z tym sprawy. Część jej rzeczy osobistych, biżuterii i sprzętu, który zakupiła zachował, a resztę zostawił kolejnemu lokatorowi. Odzyskał nawet część paniątek po rodzicach, które jak myślał zostały sprzedane. Z biżuterią zaś uczciwie podzielił się z Markiem, bo to on w większości i tak ją kupił. Zwrócił również Markowi dom, w który kiedyś wraz z Pauliną mieszał. Febo doskonale wiedział, że siostra wyrządziła mu i Uli wiele złego i należy im się jakaś rekompensata.  Ula jednak biżuterii nie zamierzała ani przyjmować a tym bardziej nosić. Jak dla niej była za droga i za ekstrawagancka a nawet, jeśli byłaby skromna to i tak nie przyjęłaby jej, bo nie chciała mieć czegoś, co nosiła Paulina.  Miała zresztą już najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy i więcej błyskotek nie potrzebowała. Za namową Uli, Marek wystawił ją na aukcji, a pieniądze oddał na fundację mamy. Dom natomiast postanowili zostawić. Był obszerny położony w ładnej i spokojnej okolicy i szkoda byłby go sprzedawać. Zwłaszcza, że planowali w niedługim czasie coś nabyć.  Taniej było im odnowić go i urządzić po swojemu niż kupować. Wynajęli ekipę remontową i ustalili zmiany, które miały zajść.  Oni tymczasem zajęli się przygotowaniami do ślubu.

Marek zapragnął ożenić się najszybciej jak się da, czyli za tradycyjne trzy miesiące, co wypadało na przełomie grudnia i stycznia.  Ze względu jednak na Beatkę, która według lekarzy nie byłaby jeszcze w pełni sił, a chciałaby bawić się na weselu siostry, ślub przenieśli na wiosnę i Wielkanoc. Wkrótce okazało się, że Ula jest w ciąży i ze ślubem musieli poczekać, bo nie chciała stawać przed ołtarzem będąc w siódmym miesiącu ciąży. Błogosławiony stan zaskoczył ją i bała się, że Marek może nie być zadowolony faktem, że zostanie ojcem. Zwłaszcza, że nigdy nie rozmawiali na ten temat. Jej obawy jednak nie sprawdziły się. Któregoś popołudnia w czasie spaceru po ich ulubionym parku Ula niczym kieszonkowiec wsunęła mu do kieszeni małe pudełeczko i czekała cierpliwie, aż Marek znajdzie je. Dopiero pod koniec spaceru, gdy zadzwonił telefon sięgnął do kieszeni i natrafił na paczuszkę. Rozwiązał wstążkę a w środku znalazł breloczek w kształcie bociana. Radość Marka była ogromna i nie zważając na innych spacerujących wziął Ulę w ramiona i śmiejąc się jak wariat zaczął razem z nią wirować.

 Po dwóch miesiącach śledztwa, przesłuchań i zbierania akt proces Pauliny rozpoczął się. Przeszła też badania psychologiczne, ale nie wykazały niczego, co mogłoby przeszkodzić w procesie i osądzić ją. Sprawa w sądzie trwała pół roku i za wszystkie swoje czyny sąd skazał ją na piętnaście lat pozbawienia wolności. Adwokat domagał się mniejszego wyroku i próbował przedstawić Paulinę, jako ofiarę nieszczęśliwej miłości i to, że działała w afekcie, ale sędzina nie znalazła żadnych okoliczności łagodzących.  Tym bardziej, że Febo nie okazała skruchy, a na sali sądowej odgrażała się.
W międzyczasie i z nowym rokiem pan Krzysztof odszedł na zasłużoną emeryturę a jego przepowiednia z przed paru miesięcy, że może Marek dostanie Ulę w spadku stała się faktem. Długo jednak razem nie popracowali, bo z początkiem maja Ula poszła na zwolnienie lekarskie, a koło zatoczyło historie i po porodzie do firmy wróciła jej poprzedniczka Ewa.

Dziecko przyszło na świat tydzień przed planowanym porodem i urodziło się wieczorem równo w rok po tym jak poznali się w klubie. Dokładnie pamiętali tę datę, bo wtedy Beatka uległa wypadkowi. Marek w czasie porodu cały czas dzielnie trwał przy Uli, a po paru godzinach zniecierpliwienia, że wszystko to tak długo trwa, ale i szczęśliwy przeciął pępowinę.  Urodził im się śliczny i zdrowy synek Wojtek i po trzech dniach mogli wyjść do domu.  Marek już prędzej wszystko przygotował na ich powrót. Razem z Sebastianem urządził w ich obszernej sypialni kącik dla dziecka. Wojtuś rósł zdrowo i był oczkiem w głowie zarówno rodziców, dziadków jak i rodzeństwa Uli. Był też ku radości Uli do podobny do ojca. 
 Beatka po ponad półrocznym leczeniu i rehabilitacji wróciła, do jako takiej sprawności. A przynajmniej do takiej, że mogła chodzić bez kul. Lekarz jednak uprzedził, że już zawsze będzie odczuwać dolegliwości w złamanej nodze, a być może za parę lat jak będzie już dorosła to czeka ją operacja stawu biodrowego.
Mijały kolejne dni i tygodnie ich wspólnego życia w oczekiwaniu na ślub.  Nie chcieli, aby to była jakaś przypadkowa data i postanowili pobrać się w rok po oświadczynach i uwolnieniu Marka. Uroczystość była skromna w gronie najbliższej rodziny, przyjaciół z firmy i połączona z chrztem ich synka. Ula stosownie do faktu, że jest już mamą ubrała prostą długą kremową sukienkę ozdobioną tylko wstawką z koronki. Stojąc przed ołtarzem oboje promienieli szczęściem, bo był to dzień przypieczętowania ich wspólnego życia i miłości.

Parę lat później Emma i Artur ciągle zakochani jak w dniu ślubu wędrowali po swoim ogrodzie. Przed nimi biegła trójka ich pociech. Pierworodny syn i dwie młodsze córeczki.  Dzień ich ślubu był początkiem tego szczęścia, które trwało długie lata. Złe wspomnienia odeszły w zapomnienie i od czasu historii z Aleksandrą już nic ich szczęścia nie zmąciło.
Czy z nami też tak będzie- myślała leżąc w noc poślubną w ramionach męża o epilogu powieści ? Czy będziesz mnie kochać za parę lat tak samo mocno jak teraz? A może spotkają nas jakieś przeciwieństwa losu? Same pytania bez odpowiedzi. A do odpowiedzi tak daleko.

Dochodziła dziesiąta rano, gdy Ula obudziła się. Jej mąż ciągle spał. Nie budząc go delikatnie wyswobodziła się z objęć, założyła szlafroczek, wyszła ze sypialni i zeszła na dół.  Ich salon ciągle nosił ślady przyjęcia. Wczoraj, gdy wróciła z Markiem z pięciodniowego wyjazdu w salonie zastali rodzinę i przyjaciół. To ich dzieci urządzili im małe przyjęcie niespodzianka z okazji dwudziestej rocznicy ślubu. Zła jednak na nich za coś takiego nie mogła być. Mieli taką samą romantyczną duszę jak rodzice.  Z uśmiechem popatrzyła na stolik, na który stał wazon z kwiatami od męża. Marek od zawsze dawał jej bukiet kwiatów w rocznicę ślubu. Tylko ilości kwiatów zmieniała się i z każdym rokiem było ich więcej. Teraz stosownie do porcelanowej rocznicy było w nim dwadzieścia czerwonych róż. Do tego dokupił ulubione perfumy Uli. Ona natomiast podarowała mu posrebrzaną ramkę na zdjęcia z fotografią jej samej i dzieci.
 Z nudów zaczęła zbierać kieliszki i talerze i odnosić do kuchni.  Nie usłyszała, kiedy Marek dołączył do niej.
-Kochanie nie musiałaś tego sprzątać sama- usłyszała za sobą.  Mogłaś poczekać na mnie albo jak wstaną dzieci- dodał obejmując w pasie żonę.
-Wiem, że nie musiałam, ale wiesz, że nie lubię bałaganu w salonie-tłumaczyła jak dziecku.   A znając Wojtka i Zuzię to przed dwunastą nie wstaną. Do zorganizowania przyjęcie i zabawy to chętni są pierwsi, ale do sprzątania już nie są-mówiła udając, że narzeka na swoje pociechy. Ale i tak bardzo mocno je kocham.  I pana panie Dobrzański również kocham-dodała spoglądając na niego.
-A ja panią pani Dobrzańska-odparł czule. Obrócił w swoją stronę i namiętnie pocałował.
KONIEC 

sobota, 15 sierpnia 2015

Historia pewnej znajomości. Część 10-12



Historia pewnej znajomości. Część 10


          


Był zły na siebie, na Ulę i na ojca. Na siebie najbardziej, bo zakochał się jak ten ostatni kretyn. Leżał w swojej sypialni i próbował zasnąć, ale sen jak na złość nie przychodził.   Miłość jest dla głupców-próbował sam siebie przekonać. Po co ojciec kazał przyjść nam w sobotę do pracy. Gdybym nie musiał przychodzić nic by się nie stało. A tak jedno spojrzenie i zakochałeś się.  I to, w kim? W zwykłej dziewczynie z Rysiowa. Co ona ma w sobie, bo przecież żadna z niej piękność, kocica czy elegantka. I nigdy cię takie kobiety jak Ula nie interesowały. Zawsze wolałeś imprezowe panienki i wolne związki, a nie domatorki.  Muszę coś z tą miłością zrobić zanim nie będzie za późno. Po pierwsze nie pasujemy do siebie, po drugie nie zasłużyłem na nią, a po trzecie Ula pewnie i tak tego, co zrobiłem nigdy mi nie wybaczy. Dała mi to do zrozumienia swoim zachowaniem i spojrzeniami. Przepadło Marek, przepadło. Agata miała racje mówiąc, że kiedyś będę cierpiał z miłości.
Tymczasem w Rysiowie Ula również nie mogła zasnąć. Z apteczki wyjęła tabletkę nasenną i zażyła ją. Czekając aż zacznie działać próbowała nie myśleć o Marku, ale to było silniejsze od niej. W dzień jakoś się trzymała. Zrobiła kolejną porcję pierogów, starła kurze z szaf, zaprawiła śliwki i brzoskwinie a na koniec posprzątała łazienkę.  Gorzej było wieczorem i w nocy. Prawie od trzech dni nie przespała nocy.  Przez jej głowę ciągle przechodził nawał myśli.  Jak on mógł mi coś takiego zrobić -myślała po raz kolejny? Wolałabym żeby powiedział mi Ula to koniec, a nie zaproponował seks. Nie tak miało być. Artur wyznał Emmie miłość.  I choć ich dalsze losy usłane były łzami, skończyły się jednak szczęśliwie. Był ślub i dzieci, a mi pozostaną tylko łzy. Inna dawno by się odkochała, ale nie ty. Ty ciągle kochasz Marka jak ta ostatnia kretynka. Ale sama jesteś sobie winna, bo zgodziłaś się iść z nim do łóżka. Musisz się odkochać i to szybko.
 W końcu tabletka Uli zaczęła działać, a Marka znużył wypity alkohol i oboje zasnęli.  Zgodną kwestią odkochania się postanowili zając się niezwłocznie i wdrożyć w życie już następnego dnia.   
W niedzielny poranek Ula obudziła się z bólem głowy. Tabletka, choć pozwoliła jej szybko zasnąć zostawiła po sobie i skutki uboczne. Zrobiła sobie śniadanie i kawę, włączyła laptopa i wpisała w wyszukiwarkę hasło ” Jak odkochać się w chłopaku”. Znalazła ku swojej radości kilka pozycji.
* Po pierwsze-uświadom sobie, że ten związek nie ma szans- to ja wiem i bez tego.  Powtarzaj to i zapisz- radziła niejaka psycholożka Irmina.
*Po drugie- unikaj spotkań, nie wypytuj o niego. Łatwo powiedzieć unikaj spotkań jak my pracujemy w jednej firmie- myślała pesymistycznie. Rozstanie stało się faktem, nie rób, więc sobie większej krzywdy i wyrzuć pamiątki po nim.  Z bólem serca wrzucała do kartonu wycinki i prezenty od niego. Wyrzuć pamiątki, spal wspomnienia, i w nowy strumień życia wstąp.
*Po trzecie- znajdź w nim wady i zapisz.  Proste pomyślała-jest kobieciarzem, łajdakiem, kłamcą, erotoman, egoistą, bezczelnym dupkiem, szpanerem, arogantem ITP!
*Po czwarte- myśl optymistycznie o przyszłości, znajdź sobie nowy cel, doceń i zajmij się sobą. Wolny czas spędzaj na przyjemnościach, rozmowach z przyjaciółkami. Kino, kawiarnia, fryzjer, kurs szycia. Zawsze chciałam nauczyć się szyć na maszynie.
*Po piąte- obdaruj miłością innych. Rodzinę, znajomych, kota, psa.            Nie zamykaj też serca na ich miłość. Już ich kocham i to bardzo. Rodzina to wszystko, co się dla mnie liczy. I w nich mogę znaleźć oparcie.
*Po szóste-uświadom sobie, że jest gdzieś ten, który zasługuje na twoją miłość i wkrótce na niego przelejesz uczucia. Pozwoli to uwolnić ci się od myśli kierowanym w stronę obecnego obiektu westchnień.  Szukajcie a znajdziecie, jak to mówią. Tylko gdzie go szukać i jak? Ze świecą? Może wtedy nie zbłądzę- pomyślała z nadzieją.
*Po siódme pozwól sobie na przejście wszystkich etapów następujących po rozstaniu – gniew, ból, tęsknota, zawiedzione nadzieje, rozpacz, poczucie krzywdy, złość. Jak przetrwasz te emocje to uporasz się z rozstaniem.  Po deszczu zawsze wychodzi słońce
a koniec cierpień jest radości początkiem.
 
 

Marek tymczasem obudziła się i był w podobnym stanie. Wypity alkohol dał mu się we znaki. Posilił się tabletką przeciwbólową, wziął orzeźwiający prysznic i zasiadł do laptopa. W Internecie znalazł idealnie rozwiązanie dla siebie.”  Jak odkochać się w dziewczynie w trzech krokach?”
* Krok pierwszy -znajdź jej wady i zapisuj je. Nie ma kobiety idealnej- radził niejaki Damian.
 Wziął kartkę papieru i po chwili namysłu zaczął pisać. Za bystra, za porządna, domatorka, dziewczęca uroda, chociaż ciało ma piękne. Szczera, wrażliwa, pracowita.
*Krok drugi- Klin klinem, czyli nowa miłość.
 To, że nie wyszło mi z Klaudią nie znaczy, że już tak zawsze będzie. Jak nie Ula i Klaudia to znajdzie się jakaś inna Basia albo Kasia. Pół światu tego kwiatu jak mówi Przemek-pomyślał z nadzieją.
* Krok trzeci-co z serca to i z oczu. Wyrzuć wszystko, co o niej przypomina i unikaj wspólnych spotkań.
Łatwo powiedzieć unikaj. Jak mam się z nią nie spotykać jak pracujemy razem-zapytał sam siebie?  
 Reszta niedzieli ciągnęła im się niemiłosiernie długo. Zwłaszcza, że oboje spędzali ją samotnie. Marek z wyboru, bo z pójścia do rodziców na obiad zrezygnował, a Ula niejako z przymusu, bo jej rodzina rozjechał się. Nie narzekali jednak na brak towarzystwa i takowego nie pragnęli. Chcieli w osamotnieniu powspominać wspólnie spędzone chwile i pocierpieć.
 Jak ciągle będę o nim myślała to nigdy o nim nie zapomnę-próbowała przetłumaczyć sobie Ula. Tylko jak mogę nie myśleć jak on jest moim pragnieniem, słabością i miłością. Podobno czas goi rany, ale ile go potrzeba żeby zapomnieć. Miesiąc, rok. A jeszcze trzy tygodnie temu było tak wspaniale. Ja Marek i Kraków. Byłam taka szczęśliwa. Wystarczało mi, że był obok i, że ja go kochałam.
 Tak trudno nie myśleć i nie tęsknić- myślał tymczasem Marek leżąc w swojej sypialni. A to dopiero pierwszy dzień. Czy to kiedyś w ogóle minie? Tak bardzo chciałbym cofnąć czas. Byłem tak blisko szczęścia, a teraz pozostają tylko wspomnienia wspólnie spędzonych chwil. Ula tak niewiele ode mnie wymagała, a ja nie potrafiłem nawet tego docenić i dostrzec.

Dochodziła północ, gdy w końcu poszli spać z mocnym postanowieniem, że od jutra zaczną realizować swój plan odkochiwania się. Jadąc do pracy oboje byli bardzo pozytywnie nastawieni do tego zamiaru.  Stosując się do zaleceń wyczytanych w Internecie próbowali unikać się i dopatrywać kolejnych wad i niedoskonałości. Przez trzy dni ich lista wydłużała się o bardziej lub mniej rzeczywiste słabostki, które wynikały z przypadkowych sytuacji. Ula już pierwszego dnia miała trzy pierwsze. Uważała, że Marek jest ofermą, bezczelnym cwaniakiem i bałaganiarzem. Szybko dopatrzyła się kolejnych. Cynik, zarozumialec, impertynent, egocentryk, prostak, zawistny i perfidny kłamca. Dobrzański nie pozostał dłużnym i według jego mniemania Ula była zarozumiałą i zadufaną w sobie idealistką i wścibską manipulantką. Kolejne pojawiały się równie szybko, co w jego przypadku. Zazdrosna, naiwna, opryskliwa, wybuchowa, złośliwa, pazerna i lizuska.  Najtrudniej, jednak było z unikaniem się. Próbowali ograniczyć je, ale w żaden sposób nie mogli temu zapobiec. Zwłaszcza teraz, gdy pan Krzysztof z pomocą Uli zaczął wdrażać Marka w obowiązki prezesa.  Na szczęście wzajemne wytykanie wad nie miały wpływu na ich spotkania i nie odzwierciedlały ich odczuć. Były w miarę miłe i przebiegały bezkonfliktowo.
Czwartek jednak zmienił wszystko i emocje wzięły górą. Rano po tym, gdy Marek źle potraktował Wiolettę Ula, choć nie lubiła jej stanęła w obronie. Tym bardziej, że Dobrzański swoją złość za tępotę Kubasinskiej przelał również na inne kobiety. Otwarcie i z przyjemnością powiedziała mu, że jest bezdusznym draniem. Reszta ranka nie była dla lepsza.  Na firmowym zebraniu ojciec zaczął wychwalać Ulę za jej operatywność w negocjacjach z Nowackim i dawał za przykład Markowi i Aleksowi. Febo przyjął to na spokojnie, ale Marek był zazdrosny i zły.  Po wyjściu z konferencyjnej z sarkazmem odniósł się do Uli mówiąc jej, że chyba pominęła się z powołaniem i powinna zostać adwokatem albo mediatorem. W czasie przerwy na kawę znowu było nieprzyjemnie. Dosiadł się do niej i jej koleżanek i wdał w dyskusję na temat moralności i łóżka z podtekstem firmowym. Ula bała się, że z zemsty za rano i zebrania powie wszystkim, co ich łączyło. Zwłaszcza, że dziewczyny próbowały coś wyciągnąć z niego, ale na jej szczęście Marek milczał. Popołudniem ich wrogie nastawienie do siebie spotęgowało się jeszcze bardziej. Była właśnie w ksero, kiedy usłyszała rozmowę Dobrzańskiego z Olszańskim. Oboje drwili i śmiali się z naiwności i uczuć jakiejś dziewczyny z klubu. Nie zamierzała milczeć i podeszła do nich.
-Czy liczą się dla was w ogóle jakieś uczucie-spytała obojga, ale patrząc na Marka.
- Tak Ula. Uczucie cielesne-oznajmił z ironią Marek za siebie i przyjaciela, który zdążył odejść. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia.
-To gratuluje samooceny-odparła pośpiesznie i wróciła do swojego ksero.
- A ja już myślałem, że szykuje się jakaś dłuższa rozmowa- drążył temat.
Świadkami ich rozmowy byli rodzice Marka. Wychodzili właśnie z firmy i widzieli ich sprzeczkę. Oni jednak zajęci sobą ich nie zauważyli.
-Wiesz, co myślę Krzysiu- rzekła Helena.- Choć nie znam Uli to myślę, że to nasza przyszła synowa. 
- Chciałbym, żeby tak było- poparł żonę. Już dawno zauważyłem, że w jej towarzystwie Marek jest inny. Ale znając Marka to trudno przewidzieć, co zrobi.
-Myślisz, że chce potraktować Ule tak jak wszystkie inne- spytała z niepokojem Helena.
-Rozmawiałem z nim-uspakajał. Obiecał mi, że nie zrobi mi nic głupiego. Nie pozostaje nam nic innego jak mu wierzyć.
Chwilę jeszcze patrzyli na nich i wyszli z przekonaniem, że ich jedynak wkrótce jednak wydorośleje.
- Skoro chcesz- mówiła tymczasem Ula. Rodzice chyba nie tak cię wychowali. Mama porządna, ojciec porządny a syn wyrodek- wyrzuciła z siebie. Bawisz się kobietami, Wiolę źle traktujesz i zachowujesz się jakbyś był pępkiem świata.
-To moje życie i robię z nim, co chcę-odparł ironicznie. Nie jesteś moja matką, żeby pouczać jak mam żyć. I jestem dorosły jakbyś tego jeszcze nie zauważyła- dodał z akcentem na jeszcze.
- A zachowujesz się jak dzieciak- zakpiła.  Czasami mógłbyś pomyśleć o innych. Ranisz ludzi.
-A ty za to myślisz, że pozjadałaś wszystkie rozumy i jesteś perfekt-odparł wzruszając ramionami. To ja ci powiem, jaka jesteś. Jesteś zakłamana, zarozumiała i manipulujesz ludźmi.
Słuchała i patrzyła na niego z niedowierzaniem, a łzy napłynęły jej do oczu. Dzisiaj już był dla niej nieuprzejmy, ale nie aż tak brutalnie.
-Jesteś beznadziejny-tylko tyle powiedziała i uciekła z płaczem.
Za co on mnie tak traktuje. Za to, że mu odmówiłam łóżka i teraz swoim zachowaniem chce doprowadzić do tego żebym odeszła. Nie chcę skończyć jak Karina, Lidka, Agata czy reszta.
Wiedział, że przesadził i pobiegł za nią na poddasze.
Nie chciała nikogo widzieć, zwłaszcza jego.
- Nie dotykaj mnie i odejdź– powiedziała ostro odskakując od niego.
- Ula przepraszam- zaczął łagodnie. Przeholowałem.  Nie zważając na jej protesty i wyrywanie się mówił dalej. -Nienawidzę siebie i ciebie. Nienawidzę, bo zakochałem się w tobie.  Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, czy reakcji kontynuował. -Zrozumiałem to w sobotę. Byłem w klubie i spotkałem tam Klaudie. Żeby zapomnieć o tym, co się stało między nami pojechaliśmy do mnie- mówił pojedynczymi, krótkimi zdaniami. Ula nie była pewna, czy chce słuchać tego, co było z Klaudią, ale zaintrygował ją wcześniejszym wyznaniem, a chwile później zaskoczył i ucieszył. - Nie potrafiłem z nią. Kiedy odeszła i zostałem sam zanalizowałem swoje życie i zrozumiałem, że zakochałem się w tobie. Kocham cię z całymi twoim wadami.  Z tym, że jesteś tak piekielnie inteligentna, porządna, domatorka, sentymentalna, szczera do bólu.
-Ale to nie są wady tylko zalety- wyjąkała ze zdziwieniem, gdy w wypowiedzi Marka nastąpiła chwila przerwy.
- Nie, nie Ula – powiedział i potrząsną głową. Dla kogoś, kto przez całe życie żył tak jak ja to są właśnie wady. Ale zalety też masz. Jesteś bardzo wygadana, impulsywna, czasami nieznośna, umiesz manipulować moim uczuciami. Ten psycholog nie miał racji. Idealne kobiety jednak istnieją. Ty nią jesteś- powiedział z całą czułością.
-Psycholog- zdziwiła się. Rozmawiałeś o nas z psychologiem.
- Zasięgnąłem porady Internetowej- wytłumaczył.  Pomyślałem, że po tym, co zrobiłem nie mam szansy na związek z tobą. Chciałem odkochać się w tobie jak najszybciej i bezboleśnie. Nic lepszego niż skorzystanie z netu do głowy mi nie przychodziło. Znalazłem forum idealne dla mnie. Kącik złamanych serc dla panów.  Dostosowałem się do rad, chociaż wiem, że było to głupie i żałosne- przyznał się lekko uśmiechając. Dopatrywałem się w tobie wad, których nie miałaś. Byłem złośliwy i sarkastyczny tylko, dlatego żebyś zobaczyła we mnie same złe cechy. Myślałem, że jak ty odpłacisz mi tym samym to będzie mi łatwiej odkochać się. Ula uwierz mi to wszystko jest szczerą prawdą- błagał z rozpaczą.
Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Marek, chociaż wszystko poprzekręcał z wadami i mówił tak niewiarygodne rzeczy wierzyła mu. Nie mógł czegoś takiego wymyśleć- myślała. Przecież ja dokładnie robiłam to samo i ciągle kocham Marka.
- Wierzę ci, ale co innego wierzyć a co innego wybaczyć i zaufać-odparła spokojnie nie spuszczając z niego wzroku.  Jeśli o to chcesz mnie prosić- dodała.
- Wiem Ula, ale pomimo tego proszę cię o drugą szansę. Ja naprawdę kocham cię i żałuję, że tak późno to zrozumiałem.  
-Ale tylko jedną Marek-zapowiedziała stanowczo.
- A ja jej nie zmarnuję. Obiecuję ci to Ula- zapewnił szczęśliwy i z ulgą.
Przez chwilę stali, patrząc na siebie w milczeniu. W końcu wziął Ulę w ramiona i czule przytulił. Chciał jeszcze pocałować ją w ust, ale bał się jej reakcji i skończyło się na czole. Chwilę później trzymając się za ręce wrócili do ksero.
 

Historia pewnej znajomości część 11



Przez te parę minut ich nieobecności, kiedy odbywali tą ważną dla siebie rozmowę, czas dla reszty pracowników F&D stanął w miejscu i chyba nikt nie zauważył ich nieobecności. Wiola ciągle rozmawiała przez telefon z Gośką, Przemek z Izą upinali falbankę na sukience, Adam nerwowo pisał coś na komputerze, a Sebastian chodził bez celu po korytarzu. Oni zaś skierowali się do punktu wyjścia, czyli ksero. Ula jak gdyby nigdy nic kończyła kserować, a Marek czekał na nią.
-Powiesz mi, co miałeś na myśli mówiąc mi, że jestem zakłamana, zarozumiała i manipuluję ludźmi-spytała Ula patrząc na niego z ciekawością.
- Ula zapomnij o tym- odpowiedział szybko. To było jedno wielkie nieporozumienie.
-Może było a może nie było. Chcę wiedzieć choćby po to, aby móc je później korygować i eliminować.
 -To były przypadkowe sytuacje- odparł. Widząc jednak błagający wzrok Uli kontynuował. -  Po prostu, dobre rady wziąłem za manipulacje koleżankami, lojalność wobec ojca za wtrącanie się w nieswoje spraw, a resztki cierpliwości do Wioli za zarozumiałość. I mógłbym tak dalej mówić, ale naprawdę Ula nie wracajmy do tego-poprosił.   Zresztą całe te szukanie porad w Internecie było żenujące i głupie. I przepraszam cię za to.
- Nie masz, za co przepraszać- odpowiedziała lekko chichocząc.  Zwłaszcza, że ja zrobiłam dokładnie tak samo. Znalazłam forum „ Jak odkochać się w chłopaku” i starałam się wypełniać te wszystkie dobre rady punkt po punkcie. Miałam uświadomić sobie, że ten związek i tak do niczego nie doprowadzi, wyrzucić pamiątki po tobie, unikać spotkań, znaleźć sobie jakiś cel, a w tobie wady-dodała na koniec.
-I coś znalazłaś- zapytał niepewnie?
-Tylko kilka niedoskonałości - odpowiedziała błaho.
-I- dopytywał się? Ula ja ci powiedziałem. To nie fair żebyś teraz milczała. Chcę wiedzieć choćby po to, aby móc je później korygować- odpowiedział jej własną odpowiedzią.
- Uważałam między innymi, że jesteś cynikiem, kobieciarzem, ofermą i bałaganiarzem- wyrzuciła z siebie jednym tchem.
- Oferma, bałaganiarz - zapytał i spojrzał ze zdziwieniem?  Ula rozumiem tego cynika i kobieciarza, ale nie to.
- Po prostu kiedyś upuściłeś dokumenty jak mi je podawałeś, a najpierw nie mogłeś ich znaleźć- wyjaśniła pośpiesznie.  Szukałam na siłę wad i brałam wszystko, co akurat mi się nawinęło. Tak czasami tak bywa, że widzimy to, co chcemy widzieć.
-Dokładnie tak.  Ze mną było tak samo.  Musisz wracać do domu od razu po pracy- spytał zmieniając temat? Chciałbym zaprosić cię na spacer i kolację.
- Brzmi bardzo zachęcająco, ale po pracy muszę pojechać do galerii po zakupy- odparła z bólem. Tato i Jasiek wyjeżdżają na spóźnione wakacje i potrzebują paru nowych rzeczy, a nie chcę zostawiać tego na ostatnią chwilę. Później idę jeszcze do szpitala do Beatki.  Może mógłbyś pójść ze mną na te zakupy– zaproponowała nieśmiało. Jasiek wyjeżdża na camping nad jezioro i chcę zrobić mu niespodziankę i kupić mu nowy plecak, i jakąś ładna koszulkę, a ty pewnie znasz się lepiej na tym.
 Marek, chociaż nie cierpiał chodzić na zakupy z kobietami, bo uważał, że ciągle są niezdecydowane i zajmuje im to zbyt wiele czasu, zgodził się natychmiast. Zakupy minęły jednak błyskawicznie.  Ula trzymała się sporządzonej prędzej listy, wiedziała dokładnie, co chce kupić i omijała inne sklepy niż te z listy. Za namową Marka dla Jasia wybrała wypasiony i drogi plecak, a do tego t-shirt i rozpinaną bluzę. Dla ojca natomiast lekki sweter i płaszcz kąpielowy. Razem z Jasiem namówili go na zasłużony dwutygodniowy pobyt w górach. Od czasu śmierci żony nigdzie, bowiem nie był, a teraz była ku temu okazja. Beatka miała być jeszcze jakiś czas w szpitalu na rehabilitacji mógł, więc wyjechać bez obawy, że będzie potrzebny w domu, aby zając się młodszą córką. Po udanych zakupach tekstylnych na chwilę wstąpili jeszcze do działu spożywczego i pojechali do szpitala.  Ula zawiozła Beatce soki i słodycze, jak również książki i zeszyty, bo właśnie rozpoczęła naukę w pierwszej klasie i nie chciała po powrocie do szkoły być w tyle za innymi uczniami.  Spędzili tam trochę czasu, a później odwiózł Ulę do Rysiowa i został na kolacji.
 Przez kolejne cztery dni Marek był blisko niej i jej rodziny.  Cieplakowie znali już nieco Dobrzańskiego, ale dopiero teraz mogli poznać go lepiej. I to z jak najlepszej strony. To z jego inicjatywy Beatka mogła wyjść ze szpitala na przepustkę i spędzić weekend z rodziną w Rysiowie. I zajął się tym osobiście. W piątkowy wieczór załadował wózek inwalidzki i przywiózł Betti do domu, a w niedzielę wieczorem odwiózł z powrotem do szpitala.  W poniedziałek o piątej rano wstawił się w Rysiowie ponownie, aby zawieźć Józefa na dworzec kolejowy.  Jasiowi natomiast obiecał pracę kuriera F&D i firmowy samochód.  Po tych wszystkich uprzejmościach cała rodzina zgodnie przyznała, że dobrze mieć blisko siebie kogoś takiego jak Marek. Ula miała zresztą podobne zdanie. Codziennie spędzali ze sobą kilka godzin. Najpierw rano w pracy a później wychodzili czy to na obiad, czy na spacer i do Beatki. Wieczorem zaś odwoził do domu, posiedział chwilę z nią i Jasiem, a po wyjeździe brata z samą Ulą i wracał do siebie.  Przez cały ten czas zachowywał się bez zarzutów. Był czuły mówił jej miłe rzeczy i komplementy, przytulał, całował.  Najbardziej jednak podobało się jej to, że tak troskliwie zajmował się Beatką podczas odwiedzin w szpitalu. Pomagał w ćwiczeniach, rozmawiał, rozweselał i przynosił owoce i słodycze.

Nie tylko rodzina Uli była zadowolona z ich związku. Podobnie było z rodzicami Marka.  Oboje nie ukrywali swojego zadowolenia z wyboru swojego jedynaka. Ojciec szybko dostrzegł te częste wizyty syna w sekretariacie i po raz kolejny chciał przestrzec go, aby nie skrzywdził Uli.  Marek, jednak przyznał się ojcu, że są razem i wyznał, całą prawdę o ich związku. Od czasu zakładu z Sebastianem poprzez to, że Ula zaczęła podobać mu się, zaproponował jej tylko łóżko, a później zrozumiał, że zakochał się w niej, próbował zapomnieć, obraził, aby w końcu wyznać swoje uczucia i dostać szansę na bycie razem.  Pominął tylko to, że Ula również chciała w swoim czasie być z nim blisko.  Krzysztof był wstrząśnięty tym wyznaniem i nie omieszkał powiedzieć synowi, że jest głupcem, ale i obiecał pomóc mu w całkowitym odzyskaniu Uli. I chyba po raz pierwszy cieszył się, że Marek go nie posłuchał.  Charakter, osobowość i postępowanie Uli spodobały mu się od chwili poznania jej, czyli od czasu, gdy tak troskliwie zajmowała się siostrą, a jej ojciec nie mógł nachwalić się córki.  Ceniła ją nie tylko za sumienność w pracy, ale przede wszystkim właśnie za tą dobroć, rodzinność, bezinteresowność, życzliwość i naturalność.  Dwa dni po tej szczerej rozmowie Krzysztof w imieniu swoim i żony zaprosił ich na lunch. Ula przypuszczała skąd te nagłe zaproszenie i obawiała się, tej pierwszej prywatnej konfrontacji z jej ewentualnymi przyszłymi teściami i porównań do Pauliny. Bardziej chyba denerwowała się spotkania z matką Marka niż z ojcem, bo to, że jej szef jest serdeczny niemal ojcowski wiedziała od zawsze. Helenę natomiast znała tylko z przypadkowych wizyt we firmie. I chociaż nigdy źle się do niej nie odnosiła teraz miała być to całkiem inna sytuacja.  Wbrew obawą obiad z Dobrzańskimi był bardzo udany i minął w miłej atmosferze, na rozmowie o firmie, Beatce i o wielu innych rzeczach. Dobrzańska natomiast okazała się równie życzliwa, co jej mąż i obie panie szybko znalazły wspólny język.

Te parę dni spędzone z Markiem były bardzo przyjemne- myślała Ula w niecałe dwa tygodnie po tym pamiętnym dniu, gdy Marek dostał szansę na bycie z nią. I zachowuje się całkiem inaczej niż przed paru tygodniami, gdy robił te wszystkie dziwne podchody.  Teraz jest sobą, nic nie wymyśla i tak jest zdecydowanie lepiej.
 Marek natomiast nie mógł i nie chciał jej zawieść, chociaż nieraz miał ochotę na coś więcej niż pocałunki i przytulania. Wiedział jednak, że nie powinien nawet myśleć o tym, a tym bardziej proponować. Zachowywał się, wiec bardzo przyzwoicie i powściągliwie, a jego cierpliwość została wkrótce wynagrodzona.
 Popołudnie spędzili na spacerze po ogrodzie BUW-u.  To Marek był inicjatorem tego wyjścia.  Od dawna wiedział, że Ula uwielbia takie romantyczne zakątki i że spodoba się jej tutaj.  Rzeczywiście zabierając ją tam sprawił jej ogromną niespodziankę.  Ula była tu tylko raz na początku studiów i zapomniała jak jest pięknie w tym miejscu. Najpierw zwiedzili dolną część ogrodu, a później tę górną. Byli akurat na dachu ogrodu, gdy Ula westchnęła z zachwytem i w podzięce za tę wyprawę pocałowała Marka.  Kolejny pocałunek wyszedł ze strony Dobrzańskiego i był znacznie dłuższy i namiętniejszy. Ula przyznała w myślach, że tęskni za takimi pocałunkami i jego ustami.  Była, więc szczęśliwa i podekscytowana perspektywą spędzenia wspólnie reszty wieczoru. Kolejnym punktem była kolacja w pobliskiej pizzerii i atrakcja na ten wieczór, czyli mini recital włoskiego wykonawcy. Melodie były bardzo spokojne i zachęcały do tańca a na parkiecie zaczęły pojawiały się kolejne pary.  Ula z Markiem również poszli zatańczyć. Objęci kołysali się w rytm muzyki, patrzyli w oczy, a serca biły coraz mocniej.
Do mieszkania Marka dotarli bardzo szybko. Nie byli ze sobą od ponad dwóch tygodni i byli spragnieni swoich ciał. Tuż za drzwiami swojego mieszkania wziął Ulę na ręce i zaniósł do sypialni. Kochali się po raz pierwszy od czasu, gdy Marek zrozumiał, że kocha Ulę i chciał oddać tę miłość najlepiej jak potrafił. Kochał się z nią długo i namiętnie. Znał już jej ciało i dawał pieszczoty takie, jakie lubiła najbardziej. Pieścił i całował każdy kawałek jej ciała doprowadzając do granic wytrzymałości. Jęknęła cicho z rozkoszy, gdy poczuła, że zagłębiał się w jej ciało. Chcąc poczuć go mocniej wygięła swoje plecy w idealny łuk, a fala rozkoszy wkrótce zalała ich ciała i doprowadziła do całkowitego spełnienia.
 - Marek czy ja jestem łatwa – spytała Ula jakiś czas później leżąc w ramionach Marka.
-Co- spytał z nieukrywanym zdziwieniem? Ula skąd przyszło ci coś takiego do głowy.
- W tej książce, którą mi podarowałeś tak było. Pamiętasz Emmę i Artura-spytał.
-Nie bardzo Ula.  Coś mi kiedyś mówiłaś, ale…  -nie dokończył, jednak tylko  pokręcił przecząco głową.  Nie powiesz mi, że jej ukochany powiedział jej te wszystkie okropność.
-Nie Artur, ale Aleksandra jego była narzeczona. Rodzice wybrali ją na jego żonę jeszcze w dzieciństwie, ale nie kochał jej i w końcu porzucił – wyjaśniła i przypominała mu treść romansu. Któregoś dnia Aleksandra dowiedziała się, że Emma i Artur są razem i wyzwała ją od dziwek i że rozkłada przed nim nogi.  Groziła zemstą i nienawidziła.
-Ula to tylko książka- uspokajał. A Paulina jest daleko stąd i nie wie o nas. A nawet, jeśli by wiedziała to i tak nie pozwoliłbym jej na to wszystko-zapewniał.  Nasza miłość jest na zawsze i przetrwa wszystko, kochanie.
-I obiecujesz, że zostanie tak, aż po koniec naszych dni-spytała.
- Obiecuję - odparł wyraźnie zainteresowany jej ustami.  Kocham cię do szaleństwa i jeśli pozwolisz to zaraz udowodnię ci to.
 Ten pierwszy raz, gdy kochali się był przepełniony czułością i miłością. Teraz Marek za zgodą Uli pozwolił sobie na ostrzejszy seks.  Całowali się łapczywie i przewracali na łóżku, chyba trochę na wyścigi chcą dać sobie jak najwięcej przyjemności.  Zasnęli późną nocą, wtuleni w siebie, szczęśliwi i spełnieni, a rano poszli do pracy.
Prawie przez cały dzień pracowali razem, bo pan Krzysztof wyjechał z żoną na cztery dni, a Marek zastępował ojca.  Dopiero pod koniec pracy wrócił do siebie zająć się swoimi sprawami. Ula przez cały ten czas rozłąki zajęta była myślami o Marku i perspektywą wspólnie spędzonego weekendu, jak również wspomnieniami wczorajszego dnia i dzisiejszego ranka, gdy Marek obudził ją pocałunkiem i śniadaniem w łóżku. Do końca pracy nie pozostało już dużo, bo tylko półgodziny zaczęła, więc sprzątać biurko i chować papiery.  Tuż przed szesnastą była gotowa do wyjścia. Zostało jej tylko pójść do Marka po niezbędny podpis na jednym z zapodzianych dokumentów.  W drodze do jego biura zatrzymała ją jednak Iza. Sebastian również podążał do przyjaciela. Chciał wyciągnąć go wieczorem do klubu. Ula dotarł tam chwilę później po Olszańskim. Nie chciała podsłuchiwać, ale drzwi były uchylone.
-Zakład, że ją uwiodę- spytał Sebastian.
-Zakład -odparł Marek. Jak zwykle o piwo?
- Stoi. Dwa tygodnie i będzie moja. To mniej niż ty miałeś. Popatrz Marek jak historia lubi się powtarzać- rzekł z ironią. Najpierw to ty założyłeś się ze mną, że uwiedziesz brzy Ulę a teraz jest na odwrót. Właśnie Marek ona wie o zakładzie -spytał.
- Chyba żartujesz- odparł pośpiesznie. I mam nadzieję, że się nie dowie.   Jak cokolwiek piśniesz to….- nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu głos Wioletty zza drzwi.
 -Ha. Druga Marta Harris się znalazła.  Marek zdymisjonowałam szpiega –zawołała z zadowoleniem Kubasińska, a Ula wybiegła z sekretariatu.
- Ula poczekaj, daj mi wytłumaczyć- zawołał Marek, podążając za nią.
Na korytarzu jednak potrącił jedną z pracownic i zajęło mu chwilę pozbieranie papierów.
Ula tymczasem chciała uciec jak najdalej i jak najszybciej. Miała do wyboru schody albo windę. Do windy było bliżej i choć bała się wskoczyła do niej i zjechała piętro niżej.  Miała nadzieję, że Marek tak szybko tu nie dotrze i zdąży wyjść. Marek jednak równie szybko zbiegł po schodach i dotarł do sekretariatu, gdy miała wychodzić i zatrzymał ją w drzwiach.
-Ula ja wiem jak to wygląda, ale chyba nie słyszałaś całej rozmowy i nie znasz prawdy. Źle zrozumiałaś nas.
-Do tej pory źle cię rozumiałam- przerwała mu. Teraz wiem, jaki naprawdę jesteś. Przez cały czas mnie oszukiwałeś i drwiłeś. Robiłeś to od początku naszej znajomości bezczelnie i z premedytacją. Jesteś zakłamanym i obłudnym draniem. Nie chce cię znać ani pamiętać.
- Nie Ula- przerwał jej próbując wytłumaczyć, objąć i uspokoić. Poczekaj tu na mnie pięć minut. Zaraz wrócę- poprosił wiedząc, że sam niczego nie wskóra.
Nie tracąc czasu pobiegł po Sebastiana i zamierzał przywlec go tu, aby powiedział Uli jak było. Wrócili po chwil, ale po dziewczynie nie było śladu.  Nie było jej torebki, żakieciku, a komputer był wyłączony.  W rozpaczy zadzwonił do niej, ale jej komórka odezwała się pod jakimiś papierami. Długo nie namyślając się poszedł do swojego mieszkania. Wziął pudełeczko z pierścionkiem i zjechał windą do podziemnego parkingu. Otwierał właśnie samochód, gdy pojawiło się przy nim dwóch podejrzanych typków. Przestraszył się, ale wiedząc, że w takich sytuacjach nie można stawiać oporu chciał, więc oddać im dobrowolnie kluczyki, telefon, karty.
Ula tymczasem pojechała prosto do domu.  Chciała wypłakać się w samotności. Jeszcze w autobusie zauważyła, że telefon został w pracy, ale nie miała ochoty wracać po niego.

Ula poczekaj. To nie tak jak myślisz.
Nie chcę cię znać ani pamiętać.
Z trudem otworzył oczy, ale nie było przy nim Uli.  Sam nie wiedział, gdzie jest. Przez niewielkie okno wdzierało się ledwie dostrzegalne światło dzienne. Nie wiedział czy to świt, czy zmierzch. Próbował zlokalizować komórkę albo zegarek, ale nic z tych rzeczy przy sobie nie znalazł. Strasznie bolała go głowa, jakby miał potwornego kaca. Sprawdził nawet czy ma jakieś rany albo guza, ale nic takiego nie znalazł. Jak przez mgłę zaczął przypominać sobie ostatnie chwile zanim stracił przytomność. Chciałem pojechać do Uli wszystko jej wytłumaczyć, przeprosić i poprosić o rękę. W podziemnym garażu obok mnie pojawiło się dwóch mężczyzn. Była też jakaś rudowłosa kobieta. Chyba uśpili mnie i uprowadzili. Co oni chcą ode mnie? Okupu?  Próbował wstać i dojść, chociaż do okna, ale za bardzo chwiał się i został na łóżku.
 Ula.  Ula kochanie-gdzie jesteś. Gdzie ja jestem- zapytał sam siebie? Tak bardzo cię kocham.
Na niewielkim stoliku zauważył butelkę z wodą. Odkręcił i wypił łapczywie kilka łyków, a po chwili znowu utracił przytomność.

-Marek!
Ula obudziła się nad ranem przerażona, a serce biło jak szalone. Ogarnął ją jakiś niepokój.   Śnił się jej Marek, ale to nie był sen to był koszmar. Był w niej i nie potrafił wyjść. Czuła się jak opętana.  Na oślep z drżącymi palcami włączyła lampkę i sprawdziła czas. Dochodziło wpół do piątej.  Wyplatała się z pościeli i próbowała uspokoić płacz i oddech, ale trudno jej było. Wszystko w niej dygotało, a koszula i włosy były mokre i kleiły się do ciała.  Z trudem wstała i poszła po wodę do kuchni. Dopiero jak wypiła i wzięła parę głębokich oddechów uspokoiła się nieco. Dobrzański, do czego doprowadziłeś mnie-pomyślała ze złością.  Przez ciebie mam koszmary nocne. Zrujnowałeś mi życie, a teraz rujnujesz spokój wewnętrzny.

-Paula- pytał z niedowierzaniem po ponownym przebłysku świadomości. Nie, to niemożliwe- szepnął do siebie.
- Marco nie cieszysz się- spytała spokojnym głosem gładząc go po policzku. Znów jesteśmy razem kochanie. I dziękuję ci za pierścionek jest bardzo piękny- mówiła patrząc na swoją dłoń dziwnym wzrokiem. Nie taki duży jak poprzedni, ale też jest piękny.
-Paulino on jest nie dla ciebie –mówił słabym głosem.
- Kłamczuszek-odparła pieszczotliwie. Zawsze kupowałeś mi elegancką biżuterię. Dlaczego miałoby być teraz inaczej?
-Co ja tu robię- i gdzie jestem- spytał nie mając ochoty na wykłócanie się na temat pierścionka.
- Nie myśl o tym teraz –odparła nieco rozkazująco. Przyniosłam ci obiad. Zjedz i odpocznij, a ja przyjdę do ciebie wieczorem-dodała wstając z jego łóżka.
- Muszę do toalety- szybko dopowiedział zanim zdążyła zniknąć za drzwiami. Chciałbym się również umyć.
 -Oczywiście. Zaraz zajmę się tym. Nie mogę przecież pozwolić żebyś zarósł brudem. Tego bym nie zniosła- dodała wyniośle.
Miał nadzieję, że jak wyjdzie stąd to uda mu się trochę rozejrzeć a przy następnej okazji ewentualnie uciec.  Chwilę później pojawił się mężczyzna. Jeden z tych, których widział w podziemiach garażu i zaprowadził do łazienki. Znalazł tam czyste ubiory i golarkę.  

 Za oknem zaczęło już ciemnieć, gdy przebudził się. Febo siedziała obok łóżka na krześle roznegliżowana i prowokująca.
-W końcu obudziłeś się-zaczęła miło.
-Paula, co ty ode mnie chcesz- spytał ciągle oszołomiony i bojąc się, że zna odpowiedź. Pieniędzy?
-Chyba żartujesz- parsknęła. Mam masę pieniędzy i chcę tylko ciebie. Myślałeś, że pozwolę ci tak po prostu odejść.  Trzy miesiące czekałam na to- wykrzyczała i wstała z krzesła.  Myślisz, że nie wiem o tobie i o tej twojej dziwce. Rozkłada przed tobą nogi- mówił teraz z furią w głosie i oczach chodząc po małym pokoiku. Ale to już koniec. Teraz będzie tak jak dawniej. Ja i ty razem. I wiesz, co ci jeszcze powiem. Ona jest blisko nas, bo jesteśmy w Rysiowie. Może nawet chodzi tędy czasami.  Jest dokładnie jak w „ Niewdzięcznym lordzie”. Pamiętasz książkę, która ci dałam- spytała tym razem z dziwną czułością.  Między nami jest wszystko tak samo.  Tam też Artur zostawił Aleksandrę swoją narzeczoną i pokochał tą dziewuchę córkę pastora Emmę. A później Aleksandra z zemsty uprowadziła go i przetrzymywała w zapomnianych stajniach w pobliżu plebani. Tylko koniec będzie inny niż tam, bo nas nikt tu nie znajdzie. Mówiłam ci przecież, że nasza historia skończy się inaczej. Zostaniemy razem aż do śmierci, kochanie- powiedziała na koniec z chorą troskliwością w głosie.
Próbowała pocałować go jeszcze, ale odepchnął ją. Odchodząc zaczęła się śmiać. Nie wiedział skąd ten złowieszczy śmiech. I nie był pewien, co się działo, gdy był odurzony. Miał nadzieję, że nic.
- Jak będziesz potrzebował coś to wal w drzwi. Ktoś do ciebie przyjdzie- powiedziała z pogardą i wyszła.
Po odejściu Febo zwlekł się z łózka i podszedł do okna. Widok nie był zachwycający. W oddali był las a nieco bliżej zarośnięte chaszczami pole. Nikt chyba tędy nie chadza- pomyślał ze smutkiem. Jedyna nadzieja w Uli i w tym, że skojarzy fakty. 
 

Historia pewnej znajomości. Część 12.



Przez kolejne dwie noce Ula również źle spała. Ciągle męczyły ją koszmary nocne. W dzień też nie było lepiej. Bezustannie rozmyślała o Marku i o rozmowie, którą podsłuchała.  Będąc jeszcze w autobusie ochłonęła z pierwszej złości i zrozumiała, że tym razem to prawdopodobnie nie ona miała być obiektem zakładu, ale pewności nie miała. Czekała, więc z nadzieją, że Marek pojawi się w Rysiowie i wyjaśni jej wszystko. On jednak nie przyjeżdżał.  Parszywy tchórz, który nie potrafi spojrzeć mi w oczy przeprosić i powiedzieć prawdę- myślała w samotne wieczory. Siedzi teraz pewnie z Sebastianem w klubie i podrywają następne głupie panienki i zakładają się o kolejne piwa. Ale sama jesteś winna swojej naiwności. Dziewczyny nieraz mówiły, jaki jest Marek. I miały rację. A wydawał się taki szczery i zakochany. Czy to on jest aż tak dobrym aktorem, że nic nie zauważyłam, czy to ja byłam aż tak ślepa, żeby się aż tak pomylić?
Marek tymczasem ofiarnie i uporczywie czekał na pomoc, ale i bał się, że pomoc może przyjść za późno, bo Paulina wspominała coś o wyjeździe.  Sam nie wiedział do końca czy to jest prawda czy tylko jej wymysł. Próbował nawet wydobyć coś i dogadać się z pilnującymi go mężczyznami, ale okazało się, że są to włosi.  On włoskiego języka nie znał aż tak dobrze, aby porozumieć się, a angielskiego i polskiego dla odmiany oni nie znali. Chętni do pomocy mu również chyba nie byli. Widać było, że Febo nimi rządzi.  Paulina musi dobrze im płacić- myślał. A to nie oznacza nic innego, że muszę być cierpliwy i silny.  Obiecałem przecież Uli, że nasza miłość jest na zawsze i przetrwa wszystko. Paulinę również przetrwamy. I jej te całe uwięzienie i faszerowanie prochami. Dokładnie wiedział, że w jedzeniu i piciu podają mu jakieś środki odurzające, ale wolał już to jeść niż mieliby mu na siłę wykręcać rękę i wstrzykiwać narkotyki. Najbardziej bał się, że Paulina również może coś zażywać i nie kontrolować własnych poczynań. Świadczyło o tym choćby to, że miała zmienne nastroje. Od euforii do przygnębienia i od troskliwości i czułości do Marka do nienawiści.  Sama zresztą przyznała mu się, że nie uprowadziła go z miłości do niego, ale z pobudek czysto egoistycznych.  Jeśli nie będzie z mną to z Ulą też nie- wykrzyczała mu w niedzielny poranek. Dobrzański dokładnie wiedział, że kobieta żądna zemsty może być nieobliczalna, zwłaszcza ktoś taki jak Paulina.

W poniedziałek rano Ula obudziła się późno, bo tuż przed ósmą i powinna być już we Warszawie. Zadzwoniła tylko do recepcjonistki z wiadomością, że będzie po dziewiątej. Do pracy dotarła z ponad godzinnym opóźnieniem. W recepcji Ania podała jej pocztę i klucze i powiedziała, że Marka również jeszcze nie ma. Nie zdziwiła się tym zbytnio, bo był poniedziałek i późniejsze przyjścia do pracy akurat dla niego i Sebastiana nie były niczym nowym, a przynajmniej kiedyś.  Szybko wrócił do dawnego stylu życia- pomyślała idąc w stronę windy. Długo nie zastanawiał się nad Markiem, bo miała sporo pracy. Przejrzała pocztę i odsłuchała zaległe wiadomości te prywatne i służbowe. Pan Krzysztof zaniepokojony tym, że od piątku nie może z żadnym z nich porozumieć się również dzwonił i to parę razy.  Ula oddzwoniła i przeprosiła za dzisiejsze spóźnienie wytłumaczyła, że swój telefon zostawiła w pracy i obiecała, że jak tylko Marek pojawi się we firmie to skontaktuje się z nim. Nie wspominała mu nic o piątkowym zajściu.  Godzinę później do sekretariatu zawitał Sebastian. Zdziwił się, kiedy Ula powiedziała mu, że Marka nie ma i że przez weekend nie byli ze sobą.
-Coś musiało się stać - rzekł nerwowo. Od piątku nie mam z nim kontaktu. Dzwoniłem parę razy, ale w końcu przestałem, bo myślałem, że jesteście razem i godzicie się.
-Nie potrzebnie się martwisz. Na pewno zabalował u jakieś panienki- odparła błaho.
-Nie Ula-odparł stanowczo. Gdy w piątek wrócił tutaj ze mną a ciebie nie było to wystrzelił stąd jak z procy.  Powiedział mi tylko, że jedzie do ciebie.
-Ale jak widać nie dojechał.
-Dlatego musiało się coś stać- powtórzył się. Może miał wypadek.
-Czy ty musisz od razu najgorsze przewidywać. Może jak nie panienka to upił się i leży teraz w mieszkaniu z kacem gigantem.
- Za bardzo zależało mu na rozmowie z tobą żeby pić.  Nie pozwoliłaś mu nawet wytłumaczyć mu się. Odeszłaś tak bez słowa.
-Wystarczająco dużo usłyszałam. Zakład to zakład.
 - Źle zrozumiałaś nas. Zakładaliśmy się o Angelikę Zając a nie o ciebie- wytłumaczył się i postanowił powiedzieć Uli prawdę o zakładzie. Nie będę ukrywać był kiedyś taki zakład, ale to było dawno temu i od tamtego czasu dużo się zmieniło. Zresztą to był mój pomysł. On się zmienił i teraz jest…
- Seba nie chcę tego słuchać- przerwała mu stanowczo.  Zresztą jestem teraz zajęta. Muszę razem z Pshemko zrobić te wyliczenia na zakup dodatków- wytłumaczyła się i odeszła szybko. W duchu jednak i ona zaczęła się martwić.  A jeśli Sebastian ma rację i naprawdę coś się stało a ja oskarżałam go bezpodstawnie zamiast działać.

 Sebastian nie marnując czasu od razu poszedł do mieszkania Marka.  Miał klucze i mógł sprawdzić czy przypadkiem nie stało się coś złego.  Nic podejrzanego jednak nie zauważył i ulżyło mu nieco. Chwile później zjechał do podziemnego garażu. Trochę zajęło mu chodzenie po nim, ale w końcu w samym kącie zauważył samochód Marka. Obszedł na około i od strony kierowcy tuż przy ścianie nadepnął na kluczyki. Nie spodobało mu się to. Zadzwonił do ich wspólnego znajomego policjanta Michała.  Komisarz Sokołowski przyjechał dość szybko, a Sebastian opowiedział mu wszystko.
- Seba ustalmy jedno. Na razie nie mogę dużo zrobić, bo jestem tu prywatnie a zgłoszenie o zaginięciu powinni złożyć rodzice Marka.
- Tak myślałem- odparł niezrażony. Ale coś możesz.
- Porozglądać się mogę.  A sprawdzałeś jego dziewczyny- spytał. Może jest u którejś z nich.
-Ma jedną, ale okazało się, że nie widzieli się od piątku.  Może chodziło okup- zasugerował. Marek do biednych nie należy.
- Też o tym pomyślałem- odparł rzeczowo.  Albo zemsta jakiegoś zazdrosnego męża czy narzeczonego- dodał trochę ironicznie.  Ale i tak musimy poczekać do czasu powrotu jego rodziców. Jeśli porywacze dzwonili to do nich. Na razie sprawdzę szpitale czy nie było jakiegoś wypadku i postaram się o nagranie z monitoringu z tych kamer. A ty skontaktuj się z Dobrzańskimi i spytaj, kiedy będą.
Trudno było Sebastianowi wytłumaczyć na spokojnie rodzicom Marka, aby zjawili się we Warszawie jak najszybciej.  W końcu powiedział im prawdę, że od trzech dni nie ma kontaktu z ich synem i nikt nie wie gdzie może być. Oboje mocno przerazili się i obiecali wrócić do Warszawy jak najszybciej i wstawić się na komisariacie. Najpierw jednak pojechali do domu przesłuchać automatyczną sekretarkę a po upewnieniu się, że żadnych niepokojących telefonów nie było zgłosili zaginięcie syna. Od tego momentu śledztwo zaczęło nabierać tempa.  Michał wypytywał Dobrzańskich o to czy Marek nie ma wrogów, problemów osobistych czy służbowych, czy ktoś mu nie groził w ostatnim czasie albo nie obserwował.  Przejrzał też monitoring z kamer w garażu, sprawdził logowania telefonu Marka i rozpytywał sąsiadów.
Ula tymczasem ciągle nieświadoma tego, co się dzieje parę przecznic dalej próbowała skupić się nad pracą. Wiedziała, że Sebastian wyszedł na poszukiwania Marka i usiłowała dzwonić do niego w tej sprawie, ale telefonu Olszański nie odbierał.   Oddzwonił dopiero przed końcem pracy i powiedział, co się dzieje. Do domu wróciła, więc zmartwiona i aby odsunąć myśli od Marka zajęła się porządkami i przygotowywaniem powitalnej kolacji dla ojca.  Miał wrócić wieczorem podwieziony przez nowych znajomych z Warszawy. Bała się, że ojciec zauważy jej dziwne zachowanie i będzie wypytywał o powody. Znał ją bardzo dobrze i do tej pory zawsze wyczuł, gdy miała problemy. Przez cały wieczór na szczęście opowiadał o wakacjach i nie zauważył nic niepokojącego i uniknęła pytań. Nie chciała mówić ojca o zaginięciu Marka tuż przed snem, bo wiedziała, że będzie się martwił.  Po kolacji oboje szybko położyli się spać. Cieplak zmęczony podróżą szybko zasnął. Ula natomiast przez całą noc przewracała się z boku na bok.  Koszmarów, co prawda nie miała, ale sam niepokój o Marka nie dawał jej zasnąć.   

 Nazajutrz po firmie szybko rozeszła się wiadomość o zaginięciu Marka. Policja również pojawiła się we firmie, bo chcieli rozejrzeć się po jego biurze, przejrzeć kalendarz i porozmawiać z najbliższymi współpracownikami.  Zwłaszcza na rozmowie z Ulą im zależało. Dużo im jednak nie powiedziała. A raczej nic nowego nie wniosła, bo potwierdziła wszystko to, co zeznał dzień wcześniej Sebastian.
-Gdyby pani coś się przypomniało to proszę o kontakt- powiedział na koniec Sokołowski.
-Tak wiem. W filmach tak zawsze mówią- odparła z wymuszonym uśmiechem i wróciła do siebie. Nie mogła jednak skupić się na zliczaniu tabelek. Jej myśli krążył wokół Marka i czegoś, co nie dawało spokoju.
 Artur ocknął się kilka godzin później.  Był skrepowany a w ustach  miał knebel i gorycz. Na sianie obok niego spało dwóch podejrzanych mężczyzna.  Przypomniał sobie, że był razem z Emmą nad rzeką i mieli właśnie wracać, gdy zostali napadnięci. Za sobą usłyszał cichy szelest i obrócił się leniwie. Na taborecie siedziała Aleksandra z triumfem wymalowanym na twarzy. Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci odejść... Zostaniemy już razem na zawsze Arturze… Na razie jesteśmy w starych stajniach Thomsona…. Bardzo blisko plebani i twojej ukochanej Emmy…. Tu nikt nie będzie nas szukał, ale niedługo wyjedziemy stąd.
Wyłączyła komputer i poszła poszukać Sokołowskiego. Znalazła go na korytarzu rozmawiającego z Sebastianem.
- To Paulina może stać za tym-powiedziała pewnie. I może ukrywać się w Rysiowie.
-Dobrzańscy również wspominali o niej i że już raz próbowała zemścić się na Marku- oświadczył im. A ty, dlaczego tak myślisz?
-Bo wszystko jest jak w tej książce, którą podarował mi Marek, a prędzej dostał od Pauliny.
- Z książki-spytał i spojrzał zdezorientowanym wzrokiem?
 -Główny bohater porzuca po kilku latach narzeczoną, a ta z miłości do niego i z zemsty uprowadza i ukrywa blisko ukochanej. Pamiętam, że po przeczytaniu powiedziałam Markowi, że jest to historia jego życia a on odparł, że wie, bo Paulina mówiła to samo tylko, że ich historia skończy się szczęśliwie. Jestem pewna, że tak właśnie powiedział. Paulina ma, więc motyw-przekonywała.
-Miałaby się kierować jakimś romansem –zapytał ironicznie. To tylko w książkach i filmach się zdarza. Chyba, za dużo tego czytasz.
- Nie – przerwała mu ostro.  Rysiów nie jest jakąś wielką aglomeracją tylko małą wiejską gminą i chyba sprawdzenie jej wiele czasu nie zabierze.
-Ula może mieć rację- wtrącił Sebastian. To wściekła i żądna zemsty kobieta.  W jej głowie mogło powstać wszystko.
-Dobra sprawdzę to. Ale na razie nie mówcie nikomu o naszych przypuszczeniach. Zwłaszcza Aleksowi. I nie róbcie nic na własną rękę- przestrzegł ich odchodząc.

-Powinnam była domyśleć się, że coś się stało i zareagować- mówiła z rozpaczą Ula a łzy spływały po policzku. Śnił mi się i to nie było to nic miłego.
-Ula byłaś wściekła na niego-tłumaczył jej Sebastian przytulając lekko.
- I głupia, że nie wysłuchałam go. Może, gdybyśmy wtedy porozmawiali to nic by się nie stało. Razem byśmy wyszli, poszli gdzieś.
- Ula nie ma teraz, co gdybać i obwiniać się. Równie dobrze mogłoby się to stać wieczorem albo dzień później. Jeśli Paulina za tym stoi to mogła planować to od dawna- próbował tłumaczyć sensownie.
-Ciągle go kocha –mówiła jakby chciała usprawiedliwić Paulinę.
-Nie żartuj. Ona kocha tylko siebie i pieniądze.
-A Marek- spytała podchwytliwie.
-Co Marek- spytał zdziwiony i nie wyczuwając jej małego podstępku?  Jeśli pytasz czy cię kocha to tak.  To prawda, że na początku waszej znajomości był wobec ciebie nieszczery i założył się, że uda mu się ciebie rozkochać.  Ale z czasem poznawał lepiej, zaczął cenić za różne drobne cechy charakteru, poglądy, uczynki. On się naprawdę zmienił.
-Seba ja...
- Ula daj mi dokończyć- przerwał jej. Powinnaś w końcu to wiedzieć. Od czasu waszych urodzin jest całkiem inny. Do klubu nie chciał za bardzo chodzić, panienki przestały interesować go.  A po tym waszym wyjeździe do Krakowa to już w ogóle był inny.  Niedawno przyznał mi się, że zakochał się w tobie.  I wiesz, co Ula nawet mnie to nie zdziwiło.  Ty też go ciągle kochasz i nie mów, że tak nie jest, bo i tak ci nie uwierzę- dodał na koniec.
-Seba spokojnie. Ja to wszystko wiem i też go kocham.
- Rozsądna dziewczyna- odpowiedział po chwili, poklepał po ramieniu i dodał, aby rozweselić Ulę. -Będą z tego kiedyś dzieci.
-Ja ty już coś powiesz to głowa boli-odpowiedziała po raz pierwszy z uśmiechem.
- A źle mówię. Marek ma już takie plany. Sam mi mówił- skłamał, ale widać ,że ucieszył Ulę tym.  Może odwiozę cię dzisiaj do domu- zaproponował, ni stąd ni zowąd, ale dlatego też, bo pod nieobecność Marka czuł się odpowiedzialny za nią.
 Zgodziła się a nawet ucieszyła i była mu wdzięczna, bo nie chciała taka zapłakana wracać autobusem. W podzięce zaś zaprosiła go na podwieczorek. Miała nadzieję, że wraz z pomocą Sebastiana łatwiej będzie powiedzieć ojcu o zaginięciu Marka.

Choć Michałowi ciągle wydawało się to mało prawdopodobne zaczął sprawdzać podejrzenia Uli. Zresztą innego punktu zaczepienia i tak nie miał. W pierwszej kolejności zlecił swoim asystentom rozejrzenie się po Rysiowie i sprawdzenie agencji nieruchomości.  Sam natomiast zajął się przesłuchaniem Aleksa.  Febo, jednak nic nie wiedział o siostrze. Stwierdził tylko, że nie widział się z nią ponad miesiąc, sam chciałby dowiedzieć się gdzie jest, ale i przyznał, że Paulina mogłaby być zdolna do czegoś takiego. Dał im jeszcze numer telefon do jej przyjaciółki Gabriele i detektywa we Włoszech, którego wynajął do odnalezienia siostry.  Więcej do sprawy wniosła Wiola. Wystraszona perspektywą kłopotów przyznała się, że ma kontakt z Pauliną, że jest chyba w Polsce, bo niedawno, gdy rozmawiały to słyszała hejnał w słuchawce i że przez ostatnie tygodnie opowiadała jej o wszystkim, co się dzieje we firmie.  Pod naciskiem Michała zadzwoniła również pod jej nowy numer, ale telefon był poza zasięgiem.
 Po wyjściu z F&D zajął się skontaktowaniem z policją włoską i uruchomił procedurę sprawdzającą na lotnisku. Zlecił też obserwację Aleksa i Wioletty. Chciał upewnić się, że mówią prawdę i że nie mają z nią kontaktu osobistego.  

 Józef był mocno zdziwiony pojawieniem się Olszańskiego przy boku córki. Bał się nawet, że Ula zamieniła Marka na Sebastiana. Słyszał o nim, co nieco i nie było to nic dobrego. Uspokoił się dopiero, gdy Ula powiedziała mu, że Sebastian jest tu jakby w zastępstwie Dobrzańskiego. Nie długo jednak był spokojny.
-Porwany- spytał z niedowierzaniem. Co wy mówicie? Kto mógł zrobić coś takiego?
-Nie wiemy panie Józefie- odparł Sebastian.  Na razie Paulina jest główną podejrzaną.
- To się w głowie nie mieści, że można być aż tak podłym i bezdusznym człowiekiem- mówił z zdenerwowaniem i gestykulując rękoma.   Przecież oni byli kiedyś razem.
-Paulina to dość nieprzewidywalny przypadek- tłumaczył Olszański. Ma ciężki charakter. Wie pan, że ostatnio udawała załamanie nerwowe i winę za to zrzuciła na Marka.
-Tak Ula wspominała mi. Już wtedy powinni coś z nią zrobić. Wysłać na leczenie a nie czekać aż stanie się coś gorszego. Marek to taki wspaniały, miły, dobry człowiek. Tyle dla nas zrobił.
-Panie Józefie my wszyscy wiemy o tym i jesteśmy wstrząśnięci, ale musimy wierzyć, że nic mu nie jest i wierzyć, że wkrótce znajda go- przekonywał. Musimy zachować spokój.
-Tato Sebastian ma rację -wtrąciła Ula podając kawę. Nerwy nic tu nie pomogą. Komisarz, który zajmuje się tą sprawę to znajomy Marka i Sebastiana jest, więc to dla niego priorytet. Zobaczysz tatusiu wkrótce znajdą go całego i zdrowego.
-Daj Boże córciu, żeby tak było.
Od Cieplaków odjechał dopiero po podwieczorku. Józef polubił nawet tego sławnego Olszańskiego.  Do Marka, co prawda dużo mu brakowało, ale podobało mu się to, że zaopiekował się jego córką.  Pożegnał go, więc bardzo miło, a Ula odprowadziła do furtki.
-Jeśli coś mu się stanie, to sobie tego nie wybaczę- rzekła, gdy wyszli przed dom.
- Nawet tak nie myśl Ula- zareagował ostro. Znajdą go. Niezależnie czy to Paulina za tym stoi czy ktoś inny.  Widząc jednak ciągle smutną minę Uli dodał. -  Zobaczysz Marek już niedługo będzie trzymać cię w ramionach i całować.
-Obyś miał rację- uśmiechnęła się na to lekko.
-Bo mam.  Muszę już jechać Ula. Umówiłem się na siódmą- tłumaczyła się.
- Pewnie jedź i tak wystarczająco długo zatrzymałam cię. I dzięki za wszystko.
- Nie ma, za co. Do jutra Ula.
-Do jutra- odparła i wróciła do domu i ojca.
 Cieplak już do samego wieczora chodził niespokojny i zmartwiony. Przed snem zaparzył sobie ziółka nasenne. Córce również przyniósł kubek naparu. Uli jednak nie pomogły. Choć próbowała zasnąć sen nie nadchodził. Z nudów sięgnęła po książkę.
Ze snu wybiły go znajome głosy i tętent koni. To jego przyjaciel Rudolf i służba byli na dworze. Chwilę później z pochodniami w dłoniach pojawili się w drzwiach stajni. Hałas obudził również Aleksandrę i rzezimieszków. Jego przyjaciele mieli jednak przewagę i pojmali porywaczy. On po oswobodzeniu wskoczył na swojego rumaka i pognał w stronę plebani. Emma jakby wyczuwając, że przyjedzie do niej dzisiejszego poranka czekała na dziedzińcu. Zeskoczył sprawnie z konia i podbiegł do ukochanej. Zapłakana i szczęśliwa wpadła w jego ramiona, a łzy radości spływały jej po policzkach.
-Kocham cię Arturze – wyszeptała.
 Ja też cię kocham Marek. Bardzo mocno kocham i przetrwamy wszystko. Ciebie też odnajdą. I to już niedługo. Musisz tylko poczekać cierpliwie.  Sama nie wiedziała, kiedy zasnęła spokojnym snem ze wspomnieniami o Krakowie i chwilach spędzonych z Markiem.

W innej części Rysiowa Marek automatycznie zmieniał kolejne kanały telewizyjne próbując znaleźć coś interesującego do obejrzenia. W końcu stwierdził, że wieczorne oferty programowe są beznadziejne, wyłączył telewizor i zajął się ponownym przeglądaniem gazet. Gdyby zobaczył go teraz ktoś obcy mógłby pomyśleć, że jest tu z własnej woli a nie uwięziony. Sam nawet zaczął żartować, że ma się lepiej niż inni porwani.  Nie był bity, dostawał trzy posiłki dziennie, kawę, piwo, prasę, miał TV i brakuje mu tylko ciepłej piżamki. Od dwóch dni nie był też odurzany. Chociaż co do tego ostatniego sam nie był pewien czy wolał, gdy był otumaniały i mógł przez cały czas spać czy teraz, gdy miał przytomny umysł i ciągle rozmyślał. Zastanawiał się też czy Paulina nie zrobiła tego specjalnie, aby dręczyć go psychicznie. Był tu już ponad cztery dni i oprócz tego, że jest tu pod kluczem nie wiedział, co się wokół niego dzieje i skąd te wszystkie zmiany. Pauliny nie widział od niedzieli wieczór i nawet nie słyszał jej podniesionego głosu. Pojawiali się tylko ci dwaj włosi. Przynosili posiłki, zaprowadzali do toalety. Próbował pytać ich o Febo i z tego, co zrozumiał, to Paulina wyjechała w poniedziałek rano i ma wrócić w piątek wieczorem. Sam nie wiedział czy ma się cieszyć z jej wyjazdu, czy bać się, bo szykuje coś nowego.
Oglądanie gazet również znudziło go zgasił, więc światło i położył się spać myśląc o Uli. Jak ty to wszystko znosisz kochanie? Mam nadzieję, że jak wyjdę stąd to wysłuchasz mnie i wybaczysz mi moje podłości.  A może Sebastian wszystko ci już powiedział i nie czujesz żalu tylko tęsknisz i boisz się o mnie. Tak jak ja o ciebie. Jesteśmy sobie przeznaczeni. Wiem to na pewno. Tylko ciebie kocham, pragnę i z tobą chcę być. Przez resztę wieczoru oddał się wspomnieniom o wspólnie spędzonym czasie.  W końcu znużony natłokiem myśli i wspomnień, po raz pierwszy od czterech nocy, zasnął spokojnym snem.