wtorek, 9 lutego 2016

Miniaturka. Plan Wioletty



 Dzień pokazu FD Gusto po kilku nieprzewidzianych komplikacjach w końcu naszedł i nic nie zapowiadało kolejnych niespodzianek.  Wczesnym popołudniem Ula wraz z koleżankami, Izą, Alą i Wiolettą siedziała w bufecie na kawie i ustalała z nimi szczegóły premiery. Ich małe zebranie przerwało nadejście Pauliny.
-Możesz zapakować mi dwie drożdżówki-poprosiła bufetową Elę. Za trzy godziny lecimy z Markiem na urlop- dodała patrząc na Ulę.  Przyjechałam tylko pożegnać się i wracam do domu. Marek ma przyjechać po mnie za godzinę- dodała z zadowoleniem. I przy okazji życzę udanego pokazu.  Żałuję, że nie będzie mnie tam z Markiem, ale drugi raz wyjazdu nie chcieliśmy odwoływać.
-Dziękuję-odparła cicho Ula.  I życzę pani udanego urlopu-dodała wysilając się na uprzejmość.
-Na pewno będzie udany- odparła pewna siebie.
-Paulino powiedz mi, jak to jest wchodzić z butami pomiędzy dwoje kochających się ludzi- zagadnęła nieoczekiwanie Wiola. Nie trzeba być przecież Alfem ani Omenom żeby nie wiedzieć, że Ula i Marek kochają się i są dla siebie stworzeni.
-Wiolka, dzięki, że stawiasz się za mną, ale to nie ma sensu-przerwała jej Ula. Marek już wybrał- dodała smutno.
- Widzisz –dodała Febo z satysfakcją. Nawet Ula wie, że Marek już wybrał. Zawsze do mnie wraca. Dziękuję Elu- zwróciła się do bufetowej odbierając od niej torebkę z drożdżówkami. - I do widzenia wszystkim-dodała z zadowoleniem i odeszła.
To się jeszcze okaże, czy wybrał- pomyślała mściwie Wioletta.

Lidka, Łukasz, Maciek, mama, Marek-mówiła do siebie Wiola będąc w toalecie.
Na połączenie długo nie musiała czekać. Marek odebrał po drugim dzwonku.
-Wiola stało się coś – spytał nieuprzejmie? Zaraz muszę wychodzić.
- Tak Marek.  Mamy tu jeden wielki sagan bigosu. Pshemko szaleje, nie chce jechać na pokaz. Ciągle powtarza, że to przez niego, że najpierw Iza a teraz Ula.  
-Wiola jaśniej, czasu nie mam.  Co Ula i co Iza?
- Bo Ulka zasłabła- dodała po chwili głosem jakby dla Marka miało to być oczywiste. A Pshemko...
-Co- przerwał jej! Jak to zasłabła-spytał ze zdenerwowaniem?
- Normalnie zemdlała. Rozmawialiśmy i zdążyła tylko powiedzieć -Wiolka to jest niedorzeczne i padła trupem. To znaczy na mnie padła, bo inaczej padłaby trupem na podłogę.
-Gdzie jesteście-spytał? Już w Łazienkach?
-Nie, nie Marek jesteśmy jeszcze we firmie- odparła pośpiesznie. Dopiero za jakąś godzinę pojedziemy na pokaz. Dobrze byłoby żebyś przyjechał-zagadnęła.
-Będę za piętnaście minut- odparł i rozłączył się.
-No – powiedziała sama do siebie z satysfakcją cmokając do swojego odbicia w lustrze. Paulina załatwiona będzie  na amen w pacierzu.
-Wiola – usłyszała nagle podniesiony za sobą głos Uli.  Za sześć godzin rozpoczyna się pokaz i jest masa roboty a ty pogaduszki sobie urządzasz. I to nie wiadomo, z kim- dodała widząc, że w pomieszczeniu nie ma nikogo. Znowu rozmawiasz ze swoim aniołem stróżem?
-Idę. Już idę Ulka. Nie denerwuj się, bo to urodzie szkodzi.
-Teraz pójdziemy spakować dodatki- rzekła Ula wychodząc z nią z toalety. Później zaniesiesz je do samochodu i przy okazji weźmiesz popołudniową pocztę. A na koniec zajmiemy się pakowaniem sukienek.

-Ala.  Coś się stało?-spytała Wioletta w jakieś piętnaście minut później widząc wybiegającą z biura Uli spanikowaną kobietę.
-Ulka zemdlała-odparła krótko.
-O Boże- przeraziła się Kubasińska chwytając za głowę. Przecież to miało być tak na niby i nie chciałam, żeby Uli coś się stało.
-Wiola gdzie Ulka- przerwał im Marek?
-U siebie-odparła zmieszana.
-Marek a ty, co tu robisz?- spytała ze zdziwieniem.  Nie powinieneś być teraz w drodze na lotnisko?
-Wiola zadzwoniła do mnie, że Ula zasłabła i przyjechałem-wyjaśnił odchodząc szybko.
-Wiolka?- spytała Ala ze zdziwieniem. Kiedy ty zdążyłaś zadzwonić do Marka?
-Piętnaście minut temu- wytłumaczyła się z niewinna miną.  Nie mogłam przecież siedzieć z założonymi rękoma i nogami i patrzeć jak ta harpia wywozi Marka. Wymyśliłam sobie, że zadzwonię do niego i powiem mu, że Ula zemdlała. Nic innego na myśl mi nie przyszło- mówiła nerwowo. Nie wiedziałam, że ona naprawdę zemdleje.
-Spokojnie Wiolka- uspokajała ją. Bardzo dobrze zrobiłaś.

Marek tymczasem był już w biurze Uli i klęczał przy zemdlonej dziewczynie i Izie, która dzwoniła na pogotowie. Podniósł z podłogi, zaniósł na kanapę, ułożył jej nogi wyżej na oparciu i delikatnie klepiąc po policzkach próbował ocucić.  Chwilę później ku jego uldze Ula leniwie otwarła oczy.
-Marek?-spytała ze zdziwieniem. Nie powinieneś teraz jechać na lotnisko.
- Jak ja mógłbym wyjechać wiedząc, że stało się z tobą coś złego?-odparł głaszcząc po policzku.
-Nie wyjeżdżaj proszę cię nie wyjeżdżaj-wyszeptała.
-Ciii- odparł przykładając swój palec do jej ust. Nigdzie nie zamierzam wyjeżdżać. Tu jest moje szczęście.
-Chciałam prosić cię o to już jak byłeś w szpitalu, ale Paulina powiedziała mi, że nie życzysz sobie mnie widzieć-mówiła patrząc na niego z wyrzutami.
-Co-spytał z niedowierzaniem i z wzburzeniem!? Jak ona mogła powiedzieć ci coś takiego? To są totalne bzdury.
-A to zołza jedna- warknęła również Wioletta.
-Skarbie – rzekł czule i wziął za rękę. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem zobaczyć cię. Umierałem z żalu, że wyjeżdżasz z Piotrem. Możesz spytać Sebastiana.
- Wierzę ci- odparła uśmiechając się. A z nim wszystko skończone- wyjaśniła szybko. Gdy odebrałam twoją wiadomość i dotarło do mnie, że miałeś wypadek zrozumiałam, że tylko ty się liczysz i tylko ciebie kocham.
-A ja ciebie –odparł patrząc na nią z miłością.  Tylko, że kiedy zaczęłaś coraz częściej spotykać z Piotrem straciłem nadzieję, że możemy być razem i dlatego chciałem wyjechać gdziekolwiek, aby tylko zapomnieć.  Zapewniam cię, że wyjazd z Pauliną był dla mnie bez znaczenie. Miał to być wyjazd czysto koleżeński.
-Ale i tak cieszę się, że nie wyjechałeś-odparła. Teraz, jednak czas zabrać się za premierę. Ja sobie tu leżę, a czas ucieka- dodała próbując wstać.
-Nawet nie próbuj wstawać-zaprotestował.
-Ale trzeba jeszcze...
-Żadne, ale- przerwał jej. Masz leżeć dopóki pogotowie nie przyjedzie, a my zajmiemy się wszystkim.

Pogotowie przyjechało po dziesięciu minutach. Lekarz zbadał ciśnienie, puls, osłuchał i zlecił zabranie Uli do szpitala na szczegółowe badania. Do szpitala Ula, jednak nie zamierzała jechać tłumacząc się, że te omdlenie to ze zmęczenia, bo od wczorajszego obiadu nic nie jadła, w nocy źle spała, w ostatnich dniach żyła w ciągłym stresie, a za pięć godzin jest pokaz i nie może opuścić go.  Lekarza jednak to nie przekonało. Obiecał tylko, że jeśli badania nie wykażą nic niepokojącego to być może będzie mogła wyjść ze szpitala przed osiemnastą.  Po długich namowach ze strony lekarza, Marka i dziewczyn Ula w końcu zgodziła się na krótką wizytę w szpitalu.  Poprosiła jeszcze Wiolettę, żeby zajęła się wszystkim i w towarzystwie ekipy ratunkowej i na noszach opuściła firmę. Razem z nimi wyszedł również i Marek. Iza z Alą natomiast poszły zająć się swoimi sprawami, a Wioletta została sama w biurze. Chwilę później zadzwonił telefon Dobrzańskiego i z irytacją stwierdziła, że to Paulina dzwoni.  Długo nie zastanawiając się odebrała.
-Marek czekam tu na ciebie, a ciebie ciągle nie ma-usłyszała nerwowy głos Febo.
-To sobie czekaj dalej –odpowiedziała złośliwie. Marek nie przyjedzie, bo ma ważniejsze sprawy tu we firmie. Zajęty jest Ulą-dodała po chwili z satysfakcją
-Daj mi go to telefonu-powiedziała rozkazującym tonem.
-Nie mogę-parsknęła z rozbawieniem. Dasz wiarę, że przed chwilą wyszedł.
-Myślisz, że uda ci się zataić przed Markiem, że dzwoniłam?-pytała wściekle. Tak się nie robi i pożałujesz tego.
- A, kto powiedział Ulce dwa dni temu w szpitali, że Marek nie chce jej widzieć. To było świństwo poniżej pasa, więc nie mów mi, że robię coś źle i nie groź mi-niemal krzyczała do słuchawki.
-I pomyśleć, że kiedyś uważałam cię za przyjaciółkę-odparła Febo pogardliwie.
-Nie kochana- rzuciła ripostę Wioletta.  My nigdy nie byłyśmy nie jesteśmy i nie będziemy przyjaciółkami, bo ty nie masz przyjaciółek.  No może z wyjątkiem siebie.
-Jesteś taka sama jak te twoje nowe znajome- syknęła z wyczuwalnym poniżeniem. Zwykłą prostaczką.
- A ty jesteś za to wredną małpą, która- dodała, ale Paulina tego nie słyszała, bo rozłączyła się.
- Wiola, z kim rozmawiasz- usłyszała znienacka za sobą głos Marka. I to z mojego telefonu.
- Z Pauliną- wyznała szczerze. Marek nie obraź się, ale musiałam jej powiedzieć kilka słów prawdy. Zadzwoniła, a nie było ciebie, to odebrałam – tłumaczyła się ze zdenerwowaniem. Ona tam ciągle czeka, to powiedziałam jej, że nie przyjedziesz.  - Spokojnie- odparł. Dobrze zrobiłaś- usłyszała po raz drugi dzisiejszego dnia. A jej nie chce znać ani oglądać. Nigdy do tej pory nie uderzyłem kobiety, ale gdybym spotkał ją dzisiaj to byłby to ten pierwszy raz. Dokładnie wiedziała, że chcę widzieć Ulę a nie ją.  A właśnie Wiola, jakim cudem dzwoniłaś do mnie na długo przed omdleniem Uli- spytał patrząc na nią dociekliwie? Zresztą później mi to wytłumaczysz- dodał widząc, że ta  wzrok wbiła w ziemię. Przyszedłem tylko po swój telefon i torebkę Uli.

Marek do szpitala dotarł chwilę po Uli, a pani z rejestracji skierowała go do sali segregacji.  Ula leżała na jednym z łóżek podpięta do kroplówki i rozmawiała z lekarką.
-To było bardzo nierozsądne tyle czasu nie jeść- usłyszał reprymendę lekarki.
-A ja to potwierdzam-dodał Marek.  Marek Dobrzański narzeczony Uli- przedstawił się lekarce. Mam nadzieję, że Uli nic poważnego nie dolega.
-Miło mi- odparła. Prawdopodobnie to zwykłe omdlenie z przemęczenia. Więcej będę wiedziała, gdy będą już wyniki.  Powinien pan zadbać o narzeczoną- rzekła do Marka. Niedospanie i niedojedzenie młodej kobiecie nie służy- dodała odchodząc.
-Narzeczony?-spytała ze zdziwieniem, gdy zostali sami.
-To nic nie pamiętasz- zagadnął przysuwając sobie krzesełko do łóżka? Poprosiłem cię o rękę, gdy leżałaś zemdlona i zgodziłaś się za mnie wyjść.
-To się nie liczy- udała oburzenie. Nie wiedziałam, co mówię i było to nieuczciwe i nieetyczne. O takie rzeczy trzeba pytać, gdy jest się całkiem świadomym- mówiła patrząc na niego sugestywnie.
Na odzew Marka długo nie musiała czekać. Wziął ją za rękę i pochylił się nad nią.
-Panno Cieplak-wyszeptał uroczyście patrząc prosto w oczy. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
 -Będę zaszczycona panie Dobrzański móc zostać pańską żoną- odparła równie cicho i uroczyście, a chwile później poczuła delikatne muśniecie na swoich ustach.
 - Kochanie ja wiem, że szpital to mało romantyczne miejsce na oświadczyny i powinien być pierścionek i kwiaty –mówił z wyrzutami. Ale jak wyjdziesz stąd to wszystko zrobię jak należy.
 -Spokojnie Marek- wtrąciła. To były bardzo romantyczne i nietuzinkowe oświadczyny. Bardziej martwię się pokazem.
-Tym się nie kłopocz skarbie. Sebastian w razie jakiś komplikacji będzie dzwonić.  Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie.
Niecałą godzinę później doktor Małecka miała już komplet badań, które nic niepokojącego na szczęście nie wykazały.  Po wzmacniającej kroplówce i solidnym posiłku mogła wyjść ze szpitala i pojechać na pokaz.  Lekarka zaleciła również Uli dłuższy wypoczynek, ale tym Marek postanowił zająć się sam.

Dwie godziny później na pokazie.
-Kochani to było przedostatnie wyjście- zaczął uroczyście swoja mowę Marek.  Na koniec jak zwykle pokaz sukni ślubnej. Nie wiem tylko czy powinienem oglądać ten występ, bo modelką jest kobietą, którą bardzo mocno kocham i zamierzam poślubić, a oglądanie narzeczonej w sukni ślubnej przynosi podobno pecha.  Tak właśnie narzeczonej- dodał z radością do zdziwionej publiczności. Dzisiaj w szpitalu poprosiłem Ule o rękę i zgodziła się za mnie wyjść. Przywitajmy Ulę oklaskami.
- Na to właśnie czekaliśmy moi drodzy, na tę suknię- rzekł chwilę później, gdy Ula przy głośnych brawach i piskach żeńskiej części widowni pokazała się na scenie. Najważniejszą dzisiejszego wieczora-dodał prowadząc po wybiegu. Tak samo ważną dla Pshemka, jak Ula dla mnie.  Dopiero przy Uli zrozumiałem, co to znaczy kochać i odnalazłem sens życia. Dla niej gotowy jestem zrobić wszystko, aby tylko móc zasypiać i budzić się przy niej, dzielić z nią smutki i radości i być na dobre i na złe- mówił z czułością stojąc z nią na środku sceny i wpatrując się w jej oczy.
-Marek-przerwał i szepnął mu w ucho sam mistrz. Może tak w końcu pocałujesz Ulę. Wszyscy czekają na to, a ty tylko mówisz i mówisz.
Oboje roześmiali się na słowa projektanta, a Markowi nie pozostało nic innego jak spełnić jego prośbę. Otarł kilka łez spływających po policzkach Uli i po raz pierwszy przy tak licznej widowni delikatnie pocałował.
Później przyszedł czas na gratulacje zarówno dla Pshemka jak i dla nich i bankiet.  Długo tam jednak nie pozostali i wkrótce znaleźli się na Siennej.  Marek oprowadził ją po swoim małym mieszkaniu a z racji, że dużo oglądania nie było szybko trafili do sypialni.
 Tej nocy kochali się delikatnie, bo Marek dopiero, co wyszedł ze szpitala po wypadku, a Ula w pełni sił też nie była. Stojąc przy oknie i obejmując ją w pasie patrzył raz to na panoramę Warszawy to znów na jej profili i małe znamię na tyle szyi.  Ten mały pieprzyk zawsze przyciągał jego uwagę i tam złożył pierwszy pocałunek.  Na długo jednak nie wystarczało mu to obrócił dziewczynę do siebie, a Ula spojrzała na niego z miłością. Te spojrzenie było dla niego wszystkim.  Dłonie Uli ku jego zaskoczeniu spoczęła na jego twarzy delikatnie głaszcząc powypadkowy siniec a potem przeniosła je na guziki koszuli. Marek przełknął ślinę zdając sobie sprawę, że to, za czym w ostatnich tygodniach marzył wkrótce stanie się faktem. Wziął jej twarz w dłonie nachylił się i delikatnie pocałował.  Z każdą sekundą pocałunki stawały się bardziej żarliwe a ich ciała ogarniało coraz większe pożądanie. Kiedy kładł ją na łóżko ucieszyła się, bo nogi z rozkoszy odmawiały posłuszeństwa  stały się wiotkie niczym młode drzewko na wietrze i bała się, że upadnie. Marek natomiast czując ją pod sobą również cieszył się, bo mógł w końcu smakować ją wszystkimi swoimi zmysłami.
Ula wkrótce zmęczona i szczęśliwa zasnęła. Marek natomiast ze szczęścia nie mógł zasnąć i rozkoszował się jej bliskością.  Włosy dotykały jego policzka i torsu a zapach przypominał jak bardzo za nią tęsknił.  Do późna wpatrywał się w nią nie móc wyjść z podziwu z jej urody.  W nocy natomiast budził się, co jakiś czas sprawdzając, czy to nie jest przypadkiem jego sen.  Wczorajszej nocy był jeszcze nieszczęśliwy, a dzisiaj Ula leżała w jego ramionach i mógł w pełni cieszyć się jej obecnością.
 Nazajutrz rano nie budząc Uli delikatnie wymknął się z łóżka i poszedł do sklepu po świeże pieczywo i owoce. Po powrocie zrobił kawę, ugotował jajka i nakrajał wędlinę i ser. Z gotową tacą i małym bukiecikiem kwiatów skierował się w stronę sypialni. Ula ciągle spała i budził ją delikatnie całując.
-Marek- westchnęła i przeciągnęła się zmysłowo.  Od dawna tak dobrze nie spałam.
-To dobrze- odparł. A teraz czas na solidne śniadanie. Nic nie jadłaś od czasu pobytu w szpitalu. Ja zresztą tak samo od dawna nie jadłem.  A trzecim zaleceniem, czyli wypoczynkiem zajmiemy się po śniadaniu.  Musisz wybrać tylko kierunek. Góry, morze, jezioro, czy może jakieś SPA?
-Mogą być góry-zdecydowała szybko. Chyba powinnam się ubrać- stwierdziła, gdy siadała, a kołdra opadła odsłaniając jej piersi.
-Czy ja wiem kochanie-rzekł patrząc się na nią zachwytem. Chyba nie warto.

Dwa dni później wyjechali na tygodniowy urlop do Spa w góry.  Tam Marek jeszcze raz poprosił Ulę o rękę. Tym razem już z kwiatami i pierścionkiem. Żadnemu z nich na hucznych zaręczynach nie zależało i sami celebrowali swoje święto. Do Warszawy wrócili szczęśliwi, wypoczęci, z nowymi siłami do pracy i bonusem. Dziewięć miesięcy później państwo Dobrzańscy zostali rodzicami ślicznej córeczki Mai. Zanim jednak ta szczęśliwa chwila nadeszła w jedną ze styczniowych sobót wzięli ślub, a świadkami tej uroczystości była rodzina i znajomi. Ten cichy ślub i wesele na kilkadziesiąt osób był zwieńczeniem ich związku i miłości oraz początkiem wspólnie spędzonych długich lat.

21 komentarzy:

  1. Zawsze uważałam że Wioletta to mądra kobieta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Bardzo lubię opowiadania, miniaturki które są kontynuacją serialu lub są bezpośrednio z nim związane. Świetna mini czekam na kolejne a także na kolejne części opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. Takie mini i opowiadania są najlepsze. Dwie miniaturki w głowie są. Opowiadanie pisze się pomału.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. krótko, zwięźle i na temat ;) niezły podstęp Violki, jakieś nadprzyrodzone zdolności czy co? :) chociaż ciekawe co by było gdyby Ulka nie zemdlała? super miniaturka, czekam na więcej, pozdrawiam ;) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadne nadprzyrodzone siły nie zadziałały. Czysty przypadek. Wiolka chciała ściągnąć Dobrzańskiego do firmy, żeby mogli porozmawiać. (Powinnam o tym wspomnieć chociaż w jej myślach)
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Bardzo mi sie podobalo, nareszcie jest tak, jak trzeba. W serialu wielka przyjaciolka Alicja nawet palcem nie kiwnela, zeby pomoc Uli i zadzwonic do Marka. Mocna tylko w gebie, pilnowaniu drzwi od toalety itego, zeby przypadkiem Ula nie byla za szczesliwa. Dzieki za tak sliczna historie :) Pozdrawiam i czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ktoś nowy pisze. Fakt faktem, że Ala nie robiła nic żeby pomóc Uli. Prędzej o tym nie pomyślałam. Wiola to co innego. Sama była szczęśliwie zakochana i chciała aby z Ulą było tak samo.
      Miło mi że się spodobało.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. uwielbiam miniaturki! Violka stanęła na wysokości zadania i to ona, a nie Alicja czy Iza okazała się prawdziwą przyjaciółką tych dwojga. Paulina jak zawsze wredna i pozbawiona klasy, cóż... Fajna mini!
    Pozdrawiam, Amicus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klub miłośników niepolubień Pauliny rośnie.Wiolka chyba od początku taka zła nie była tylko Paulina tak na nią działała.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  6. Alfem albo Omenom dobre.Jak ja kocham tę postać.
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również. Jako aktorkę też.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  7. Tym razem pomogła im Violka. Gdyby nie ona Marek nie odważyłby się na ten krok, a kiedy to wszystko się wydarzało on siedziałby z Pauliną na lotnisku. Dobrze mieć takiego anioła jak Kubasińska. Piękna miniaturka z pięknym zakończeniem.
    Pozdrawiam Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Rozeszli by się na nie wiadomo jak długo. Trochę tych postaci oprócz Piotra zostało jeszcze.O Sebastianie muszę pomyśleć.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  8. Violka spisała się na medal. Pomogła zejść się ludziom ,którzy mijali się jak okręty a gdy spotkali wywoływali nawałnice. A przecież oboje darzą się tak samo silnym uczuciem. Dzięki Kubasińskiej Ulka na nowo odnalazła szczęście w ramionach Dobrzańskiego. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na złoty medal!Ktoś w końcu musiał zrobić to za nich. Byli tak blisko siebie a i tak daleko.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  9. Violetta wymiata. Miewała często głupie pomysły, ale też działała na pełnym spontanie i u Ciebie robi podobnie. Poza tym bardzo podobały mi się jej riposty jak rozmawiała z Pauliną. Po prostu wbiła ją w ziemię. Pomysł Kubasińskiej jest genialny w swojej prostocie. Ona dobrze wie, że tylko niepokój o zdrowie lub życie Uli może sprawić, że Dobrzański rzuci wszystko i zrezygnuje z wyjazdu. Trochę wyprzedziła rozwój wypadków, ale kto by na to zwracał uwagę. Ważne, że stało się tak jak przewidywała. Można powiedzieć, że dzięki niej światu przybyła jeszcze jedna szczęśliwa para.

    Pojawiły się znaki zapytania, ale niestety w niewłaściwych miejscach. np. -Narzeczony-spytała ze zdziwieniem, gdy zostali sami?, a powinno być: -Narzeczony?-spytała ze zdziwieniem, gdy zostali sami.
    Odniosłam wrażenie, że chyba dodawałaś dość pośpiesznie i uważam, że powinnaś raz jeszcze przeczytać dokładnie cały tekst, bo jest trochę literówek. Jednak mini kapitalna i bardzo optymistyczna tym razem dzięki Violetcie.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z Wiolą dokładnie tak było.Zadzwoniła po Marka nie mając planu co dalej. Najważniejsze było dla niej aby zadzwonić i ściągnąć go. I nie myliła się. Marek przyjechał od razu, wszystko sobie wyjaśnili, wzięli ślub a co najważniejsze oprócz nowej pary na świecie pojawiło się dziecko. To czego brakowało mi w Brzyduli.
    Coś tam poprawiłam, a przynajmniej znaki zapytania. Oglądam jednocześnie smutny odcinek Na dobre i na złe i może coś mi jeszcze umknęło.
    Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy dodasz kolejną część opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 97% jest napisana. Muszę dopieścić ja tymi wszystkimi rzekł, spojrzała to zajmuje nieraz mi więcej czasu niz pisanie.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam.

      Usuń