wtorek, 2 sierpnia 2016

Początek wspólnego życia.



Wstęp do miniaturki 9 i 11.

Sielanka, sielanka, sielanka.  Ale pisałam ją krótko po ślubie. 


Od czasu pokazu F&D GUSTO minął tydzień i życie we firmie wróciło do normy. Już dzień po premierze było wiadomo, że kolekcja osiągnęła sukces a kolejne dni jeszcze bardziej to udowadniały. Zamówienia płynęły nie tylko z Polskich butików, ale i od zagranicznych kontrahentów.  To, co Aleks i Paulina uważali za badziewie okazało się strzałem w dziesiątkę a Pshemko odniósł kolejny sukces. Marka wyznanie z pokazu również było komentowane i udokumentowane pięknymi zdjęciami. 



Po pokazie i bankiecie Ula pojechała do Marka na Sienną i została u niego na weekend. Tak pięknie rozpoczęty wieczór nie mógł skończyć się nigdzie indziej jak w łóżku.  Kochali się i rozmawiali. Wyjaśnili sobie wszystkie ważniejsze sprawy związane z nimi, Pauliną i Piotrem.
 Następnego dnia, gdy Ula obudziła się to oniemiała, bo w sypialni porozwieszane były karteczki samoprzylepne z napisem kocham cię. Marek natomiast leżał obok i przyglądał się jej uważnie.
-Marek, ale jak?- pytała rozglądając się z niedowierzaniem i zachwytem po sypialni. –  Kiedy zdążyłeś wypisać je? Musiałeś pisać przez większość nocy.
- Wypisałem je cztery dni temu, gdy wyszłaś z Piotrem na kolacje- rzekł zadowolony, że udało mu się ją zaskoczyć i uszczęśliwić.  – Postanowiłem, że zawalczę o twoją miłość, wyciągnąłem wszystkie karteczki, jakie miałaś wypisałem je i przystroiłem nimi tym twoje biuro. Nakleiłem na półkach, lampie a na podłodze ułożyłem serce.  Później stwierdziłem, że się wygłupiłem, sprzątnąłem cały bałagan i przywiozłem tutaj.  
- To, dlatego znalazłam te jedno Cię- rzekła z odkryciem w głosie.  –Zastanawiałam się nawet skąd się tam wzięło. Ale niepotrzebnie wtedy uciekłeś. Może nie byłoby tego wypadku.
-Nie chciałem wchodzić w wasze życie. Byłem przekonany, że jesteś szczęśliwa i chcesz jechać do Bostonu.
- Nigdy nie pokochałam Piotra i chciałam wyjechać tylko, dlatego aby zapomnieć.
-Tak samo było ze mną. Chciałem wyjechać do Włoch, aby zapomnieć a Paulina nie liczyła się.  Od czasu jak zrozumiałem, że cię kocham inne kobiety przestały się dla mnie liczyć.
-To znaczy, od kiedy?- zainteresowała się
-Sam dokładnie nie wiem- zastanowił się chwilę.  – Od początku naszej znajomości szczerze polubiłem cię i źle się czułem z planem Sebastiana. Z czasem jednak, gdy poznawałem cię lepiej, zacząłem widzieć w tobie kobietę. Nad Wisłą zaczęło się coś dziwnego ze mną dziać i chciałem całować cię naprawdę.  W SPA i wszystko po SPA było już prawdziwe i szczere. Włącznie z tym, że zamierzałem rzucić Paulinę.  Byłem jednak zbyt głupi, żeby zrozumieć swoje uczucie. Później, gdy dowiedziałaś się o intrydze i odeszłaś to poczułem pustkę i zrozumiałem jak bardzo jesteś dla mnie ważna i że cię kocham. Nie myślałem nawet, że można aż tak mocno kochać i zaangażować się.  Ula – rzekł czule biorąc jej dłoń w swoje ręce.  – Niczego bardziej nie pragnę niż tego, żebyś była ze mną szczęśliwa i zrobię wszystko żeby tak było.
-Już jestem- odparła ze łzami w oczach. – Bo jesteś ze mną, kochasz mnie i jesteś taki romantyczny.  Nic więcej do szczęścia potrzebne mi nie jest. A to, co zrobiłeś ze sypialnią jest po prostu niesamowite i wyjątkowe. Szkoda tylko, że nie zobaczyłam biura.
-Mam zdjęcia- odparł z zadowoleniem. – Zrobiłem na pamiątkę dla naszych dzieci i wnuków. Niech wiedzą, jaki ich dziadek był romantyczny.

Sypialnia wyklejona karteczkami była początkiem z długiej listy niespodzianek, jakie miał dla niej Marek. Kolejna czekała ją już w poniedziałek. Po tym jak wróciła ze spotkania z koleżankami znalazła na stole list miłosny z zaproszeniem na randkę.  Randka była tak zorganizowana, że musiała wyjść od razu.
Nad Wisłę dotarła szybko a Marek już czekał na nią. Siedział zamyślony na kamieniu a w ręce trzymał zwykłą szarą, papierową torebkę.  Z niecierpliwością spoglądał też na zegarek. Ula schowana dwa metry od niego za zaroślami mogła przez chwilę swobodnie patrzeć na niego.
- Cześć-rzekła w końcu.
-Cześć-odparł i wstał z kamienia. –  Bałem się, że nie przyjdziesz.
-Wypadało się trochę spóźnić, żeby nie być za szybko- stwierdziła trochę bezsensownie.   Wiolettą mi tak powiedziała. Cokolwiek miałoby to znaczyć.   A, co będziemy tu robić?
-Jeść krówki mordoklejki i pić szampana.  Proszę to dla ciebie-rzekł podając jej torebkę. Czekoladowe, bardzo klejące się, słodkie i ciągnące. Wtedy też miałem krówki. 
- No, no, no panie Dobrzański- rzekła z niedowierzaniem.  – Nie znałam pana z tej strony.  Jest pan bardzo romantyczny. Randka w ciągu dnia, krówki, szampan, karteczki.
-Staram się- wyraźnie uśmiechnął się na wyznanie Uli. –  Siadaj a ja otworzę szampana- dodał wskazując jeden z kamieni.  Z pomiędzy kamieni natomiast wyciągają foliówkę z małą buteleczką i kieliszkami.  – Wiem, że to tylko kamienie, ale są to nasze kamienie.
-Nasze kamienie-westchnęła. – Pięknie brzmi. To już drugie nasze kamienie.
-To prawda –rzekł podając jej kieliszek z musującym płynem.   Czas na toast kochanie. Za nas i nasze szczęście-dodał stukając się kieliszkami.
-I za przyszłość-dodała Ula.
 - I za wszystko, co najlepsze przed nami- dorzucił kolejne życzenia Marek. –  Pamiętasz ten wieczór, gdy obiecałem ci, że po pokazie wyjedziemy gdzieś odpocząć? –zapytał, gdy upili po łyku trunku.
-Trudno go zapomnieć- odparła z lekkimi wyrzutami. – Próbowałeś mnie wtedy uwieść w bardzo niecny sposób.
-Nie do końca Ula-zaprzeczył. – Wtedy całowałem cię nie tylko z interesowności, ale i z pożądania. Przyznaje, że na początku była to interesowność, ale później to już moja natura odezwała się i chciałem całować cię, bo, bo chciałem. Gdybyś mnie wtedy nie powstrzymywała to skończylibyśmy na kanapie albo na biurku.
- Na szczęście Marek – rzekła z ulgą. –  Gdyby Wiola przyłapała nas to nawet nie chcę myśleć jak mogłoby się to dla ciebie i dla mnie skończyć.
- To prawda-odparł bezspornie. –  Wracając jednak do wyjazdu to mam coś dla nas w sam raz. Piękny ośrodek SPA w pobliżu Poznania. Mówi ci to coś?
-Coś mi świta. Jezioro, las, plaża.
-Dokładnie tak.  Zarezerwowałem dla nas apartament na cały tydzień. Należy nam się odpoczynek. Wyjazd w piątek.  
 -Ale czy możemy jechać? –pytała z wahaniem. –  Jest tyle pracy we firmie.
-Możemy kochanie –odparł wpatrując się w jej usta. – Ojciec obiecał zastąpić nas-dodał będą już bardzo blisko jej twarzy.  
-Kochanie nie było mowy o pocałunkach-przerwała mu brutalnie. – Tylko o szampanie i krówkach.

W SPA spędzili wspaniałe chwile. Marek już pierwszego dnia miał dla niej kolejne niespodzianki.  Pierwszą z nich była wycieczka jachtem po jeziorze Kierskim i obiad w jednej z restauracji położonej tuż przy brzegu jeziora.  Po obiedzie mieli jeszcze czas na zwiedzanie okolicy i kupno paru drobiazgów.  Do ośrodka wrócili drogą powietrzną i oboje mogli podziwiać piękno jeziora poprzez lot balonem. Kolacja w SPA była równie urocza, co obiad, bo spędzili ją na plaży wraz z innymi przebywającymi tam gośćmi i atrakcją dnia, ogniskiem.
-Kochanie czy ja mówiłem ci już, że uwielbiam ognisko-szepnął Uli w ucho.
-Nie, ale zgadzam się z tobą w stu procentach kochanie-odparła wtulając się w jego ramiona.

 Do pokoju wrócili dopiero po północy. Ula zmęczona całym dniem poszła od razu do łazienki wziąć prysznic a Marek szykował kolejną niespodziankę. Gdy wróciła do pokoju na środku stał stoli ze szampanem, tortem bezowym oraz dwie salaterki z truskawkami posypanymi cukrem.
 -Truskawki- rzekła z błyszczącymi oczami.
-Obiecałem ci przecież, kiedyś pójście na truskawki-odparł otwierając szampana. –To, co po truskawkach również mam w planach.
- Proszę, proszę, jaka zmiana nastawienia- rzekła, gdy Marek nalewał im szampana do kieliszków. – Jeszcze niedawno byłeś przerażony taką wizją. Grzebałeś mi nawet w zakupach.
-Nie będę zaprzeczał -odparł.  Kochanie nasze zdrowie-dodał podając jej lampkę szampana.
Chwilę później wyszli na taras. Noc była ciepła i bezchmurna i tam delektowali się torcikiem i truskawkami.
-Szkoda, że nie widziałeś swojej miny, gdy zobaczyłeś, co mam w torbie- zaśmiała się. – Byłeś przerażony jak nigdy dotąd. Było to nawet zabawne, bo do końca nie wiedziałeś, co cię czeka u mnie w domu.  Zwłaszcza, że przy stacji dowiedziałeś się, że będziemy sami.
-To znaczy, że bawiło cię to wszystko, kpiłaś ze mnie a ja się dawałem na to nabierać? -pytał zły na własną naiwność.
-Tak jakby- odparła z miną niewiniątka. – Chciałam powiedzieć ci prawdę, że ma to być zwykłe spotkanie, ale twoje zakłopotanie było tak zabawne, że postanowiłam potrzymać cię w niepewności.
-Kobiety-westchnął.
-Pierścionek- odparła mu zdziwiona, wyciągając z miseczki mały drobiazg.
-W końcu go wygrzebałaś –rzekł z wyraźnym zadowoleniem.
- Czy to znaczy, że…- próbowała zapytać, ale głos ugrzązł jej w gardle?
- Tak kochanie, zamierzam oświadczyć ci się- dokończył za nią i uklęknął przy niej. – Skarbie, wyjdziesz za mnie?- zapytał spokojnie.
-O Boże Marek, ale mnie zaskoczyłeś- odparła z łzami w oczach. – Tak, wyjdę za ciebie. W każdej chwili.
-Świetnie, bo chcę ożenić się jak najszybciej- niemal wykrzyczał wsuwając jej pierścionek na palec.
-Jest piękny – wyszeptała chwilę później ze wzruszeniem, patrząc na swoją dłoń.
W podzięce wychyliła się i pocałowała narzeczonego. Marek tylko na to czekał. Odwzajemnił pocałunek i całując się poszli na truskawki.

Po upojnej nocy i długim dniu atrakcji zasnęli objęci twardym snem.  Marek obudził się pierwszy, ale nie chciał budzić ukochanej. Wystarczyło mu patrzenie na nią. Patrzył z taką samą miłością jak którejś nocy, gdy pracowali razem a ona zasnęła. Ula w końcu obudziła się i pierwszą rzeczą, co zobaczyła to wpatrującego się w nią Marka.
-Witaj skarbie- przywitał się czule całując jej usta. – Co byś powiedziała na sobotę dwudziestego drugiego października?  Dzień po twoich imieninach.
-Dzień, na co?- zapytała ziewając.
-Ula jak to, na co? Na nasz ślub.
-W październiku? -  wyraźnie pomysł Marka do gustu jej nie przypadł. –  To prawie listopad i jest na dworze szaro i buro. A ja chciałabym, żeby było dużo zieleni, kwiatów, słońca. Myślałam o wiośnie i o czerwcu.
-Ale jest początek września i do czerwca masa czasu- tym razem to Marek wyraził swoje niezadowolenie. –  Wrzesień, październik, listopad-zaczął wyliczać.  To dziesięć miesięcy, jakby na to nie patrząc.  Możemy negocjować Ula. Co byś powiedziała na koniec kwietnia? Będzie już wiosna, zieleń, kwiaty.
- Nie ma r- wtrąciła szybko. Chyba nie chcesz, aby nasze dzieci sepleniły?
-Chyba w to nie wierzysz?- zakpił.
-Lepiej nie ryzykować- odparła lekko urażona.    Ja obiecuję ci pomieszkiwać u ciebie, ale ze ślubem poczekamy do czerwca- zaproponowała swoje rozwiązanie.
-Ale pod warunkiem, że nie będzie to od święta tylko częściej-próbował wynegocjować jak najlepsze dla siebie rozwiązanie.
-Częściej- obiecała solidnie.
- W takim razie zgoda-momentalnie podjął decyzję. – W czerwcu mam urodziny i imieniny to ślub mogę też wziąć w czerwcu.
-Wiem, że masz i dlatego chcę zaoszczędzić na prezentach dla ciebie- zażartowała.
- Cwaniara-rzekł z wyrzutami. –  Słońcem i kwiatami się zasłaniałaś a prawda okazała się całkiem inna. A tak na serio Ula nie przeszkadza ci to, że w czerwcu miałem żenić się z Pauliną?
- Ani trochę- odparła zdecydowanie. –  Paulina to zamknięty rozdział twojego życia. Tak jak Piotr mojego.  Możesz podać mi telefon- poprosiła.  – Musimy wybrać jeszcze dzień.  Co byś powiedział na osiemnastego w twoje imieniny?- zapytała po chwili, gdy weszła w sekcje kalendarza.
-Idealny dzień Ula- zgodził się bezspornie. –  Czuję, że to będą moje najpiękniejsze imieniny.
 Kolejne dni ich pobytu w SPA były równie urocze jak ten pierwszy dzień. Korzystali z zabiegów i wszystkich atrakcji, jakie oferowało SPA. Chodzili również na spacery do lasu, na plaże, pluskali się w jeziorze. Pojechali do Poznania, Gniezna i Kórnika. Do Warszawy wrócili szczęśliwi, wypoczęci i z siłami do pracy, a dla rodziny i znajomych wyprawili małe przyjęcie zaręczynowe.
Szybko okazało się też, że nie tylko oni w tym czasie się zaręczyli, ale i Wiola i Sebastian. Józef i Alicja natomiast dali i sobie szansę na dłuższy i poważny związek. Ule to bardzo ucieszyło, bo wkrótce miała wyjść z domu i nie chciała zostawiać domu bez kobiecej ręki.  

Przez kolejne dni, tygodnie i miesiące Marek zasypywał ją całą masą niespodzianek. Ula musiała przyznać, że był w tym mistrzem, bo ona takich pomysłów nie miała.  Już w parę dni po powrocie ze SPA zaskoczył ją kolejną i wyjątkowo romantyczną niespodzianką.
Dzień ten rozpoczął się dla nich bardzo szczęśliwie, bo podpisaniem intratnego kontraktu z firmą pani Kruger.  Tak udane spotkanie Marek zamierzał uczcić smaczną kolacją we dwoje w ich ulubionej restauracji Słoneczny Zakątek. Zaproszenie na kolację było, jednak tylko przedsmakiem dalszej części wieczoru. Po wyjściu z restauracji zaskoczył ją, bo pojechali w przeciwnym kierunku niż ulica Sienna.  Zatrzymali się parę ulic dalej pod Małym Kinem Iluzjon.  Ujął ją tym, bo oznaczało to, że nie zapomniał o ich zaległym wyjściu do kina.
-Pamiętałeś?- ucieszyła się ogromnie, czytając plakaty reklamujące między innymi filmy „Listy do M” i „ Rodzinka doskonała”.
-Kochanie wyjście do kina to była najważniejsza sprawa. Jeszcze przed wyjazdem do SPA chciałem zaprosić cię, ale, ale nie było, kiedy –rzekł wymijająco, bo to koniec niespodzianek dla Uli na ten wieczór nie był. Kolejna czekała ją na sali projekcyjnej.
Po wejściu do holu Marek wziął Ulę pod rękę i skierował się z prosto do sali numer pięć a nie jak inni  chętni spędzenia czasu w kinie do kasy.
-Jesteśmy chyba za szybko-stwierdziła Ula po wejściu, rozglądając się po pustej widowni.
-Nie, nie jesteśmy, bo będziemy sami. Wykupiłem dla nas specjalny seans. Dlatego też zwlekałem z pójściem do kina. Tak na zawołanie nie dało się tego zorganizować i musiałem porozmawiać z kierownikiem.  Tylko pamiętaj żebyś trzymała mnie za rękę Ula, bo boję się porównań do Don Juana.
-Jak to do Don Juana?- spojrzała na niego z niedowierzaniem. –  Czy to znaczy, że będziemy oglądać „Don Juan de Marco” a nie inną komedię?
-Dokładnie tak. Kierownik kina sprowadził nam ten film.
 - Jesteś po prostu niesamowity i kochany- ewidentnie rozczuliła się.  – I dziękuję- dodała i cmoknęła w policzki.
- To ty jesteś niesamowita i kochana– odparł oddając pocałunek. – Pamiętasz ten dzień, gdy siedzieliśmy u mnie na kanapie i wpatrywałem się w ciebie?
-Tak- zamyśliła się na chwilę i uśmiechnęła na te wspomnienie.  – To było takie dziwne a zarazem takie przyjemne i żenujące.
-Bo, wtedy po raz pierwszy zachwyciło mnie coś w tobie- rzekł przypatrując się jej z takim samym zachwytem jak przed paroma miesiącami. –  Sam nie wiem, co ale zauważyłem w tobie kobietę i jeszcze ten pieprzyka szyi.  
-Naprawdę?- spytała nieśmiało czując wzrok Marka na swojej twarzy.
-Naprawdę Ula- odparł biorąc ją za rękę.
Dalej nie było dane im rozmawiać, bo salę ogarnął mrok a z głośników popłynęła muzyka.

Dalsze życie w narzeczeństwie upływało im nie mniej sielankowo. Nie licząc małych przekomarzań to nie było między nimi nawet najmniejszego spięcia. Zwłaszcza Marek mógł to odczuć, bo miał porównanie z poprzednim związkiem. Ula była idealna i przeciwieństwem Pauliny. Nigdy nie chodziła nadąsana, nie strzelała fochami, nie krzyczała na niego. Świetnie dogadywali się i razem prowadzili dom. Śniadania do łóżka, wspólne zakupy, obiady były codziennością. Dbali również o siebie nawzajem. Marek bez okazji zapraszał ją gdzieś, dawał jej kwiaty, drobne prezenty. Biżuteria to jednak nie była, bo znał Ule i wiedział, że w przeciwieństwie do Pauliny i innych jego byłych panienek woli coś dla ducha albo praktycznego.  Ula nie była mu dłużna i umiała odwdzięczać się za to wszystko w ten sam sposób. Dla Marka najważniejsze jednak był to, że ukochana ufała mu i nie miała pretensji o wyjścia do klubu. Czas umilali sobie wyjazdami na weekendy, wyjściami do kina, teatru, muzeum, czy na podobnego typu imprezy. Często chodzili na spacery i jedli wtedy zapiekanki, hamburgery, frytki i inne jedzenie oferowane przez budki gastronomiczne. Jadanie w drogich restauracjach do szczęścia potrzebne im nie było i korzystali z nich w wyjątkowych okazjach.  Jesienią natomiast kupili sobie rowery i gdy dopisywała pogoda to popołudniami albo w sobotnie ranki pakowali sprzęt i jechali za miasto na szlaki rowerowe. Oboje od razu pokochali ten rodzaj rekreacji.  Marek dodatkowo stwierdził, że zdecydowanie woli tak spędzać wolny czas niż jeszcze całkiem niedawno z Pauliną na przyjęciach albo na premierach, gdzie od kamer i prasy roiło się.
Przez cały ten okres Ula tylko raz zwątpił w Marka, bo przez kilka dni dziwnie się zachowywał. Znikał na popołudnia w czasie pracy również wychodził i przyłapała go na kłamstwie. Sprawa, jednak szybko wyjaśniła się i miała związek z walentynkami. Miały to być ich pierwsze prawdziwe walentynki i Marek chciał dać Uli coś szczególnego. Rano zrobił dla niej śniadanie, a dodatkiem do tego były kwiaty, okolicznościowa laurka oraz zaproszenie do teatru muzycznego Studio Buffo na przedstawienie „ Walentynki-Walentynki. Wieczór spędzili na owym przedstawieniu. Przez dwie godziny widowiska muzyczno- taneczno- recytatorskiego można było słuchać piosenek, wierszy i krótkich scenek mówiących o miłości i przedstawionych na wesoło.  Nie było to jednak takie zwykłe przedstawienie, bo oprócz aktorów udział w nim brały również osoby niezwiązane z teatrem.  W poszczególnych scenach występowali widzowie i wykonywali swoją rolę wraz z artystami z teatru. Marek swój udział w przedstawieniu miał również i tuż po przerwie wraz z jedną z występujących tam aktorek zaśpiewał przerobioną wersję piosenki „Chciałabym, chciała”. Uli ten występ nie tylko spodobał się, ale i zaskoczył. Zrozumiała też jego dziwne zachowanie w ostatnich dniach, a które związane było najpierw z przesłuchaniem a później próbami.
 Ula dla Marka również miała niespodziankę. Oprócz walentynkowego obiadu i autka to razem z Wiolettą za dobre sprawowanie w ostatnich miesiącach, jak twierdziły między sobą, zorganizowały wspólny wypad do Karpacza.


 Termin wyjazdu wybrały na tydzień po walentynkach z obawy na to, żeby nie pokrywało się to z ich ewentualnymi planami na święto zakochanych. Pomysł spędzenia czterech dni w Karkonoszach był strzałem w dziesiątkę, bo obaj panowie umieli nieźle jeździć na nartach i była to dla nich miła odskocznia od codzienności i pracy. Przedłużony weekend upłynął im bardzo przyjemnie. Rano, gdy panowie szaleli na stoku one przyglądały się im i innym narciarzom albo spacerowały po szlakach i zażywały słońca. Popołudnia i wieczory natomiast spędzali we czwórkę. Korzystali z basenu, sauny, masaży, lodowiska.  Chodzili na spacery, śmiali się, robili sobie zdjęcia na tle gór, zwiedzili Jelenią Górę. Marek z Sebastianem umieli docenić gest dziewczyn i wynagradzali go prezentami, czułościami i komplementami.  Późnymi wieczorami, gdy obie pary były już w swoich pokojach mieli czas tylko dla siebie. To były te najcenniejsze i najpiękniejsze chwile dla nich. Mogli ze spokojem nacieszyć się sobą, porozmawiać i kochać się.
W tej dziedzinie życia układało im się idealnie, bo i Ula była idealną kochanką. Z żadną inną tak dobrze mu nie było i wiedział, że to szczera i wielka miłość do niej sprawiły, że jest mu tak dobrze. Od czasu pokazu kochali się praktycznie codziennie. Ula na początku była ciągle nieśmiała, ale z czasem nabierała pewności siebie i przejmowała inicjatywę. Właśnie te chwile najbardziej rozkoszowały go. Uwielbiał jej ciekawskie palce błądzące po jego całym ciele i sięgające do tych najintymniejszych miejsc. Miejsca na swoją miłość nie ograniczali tylko do sypialnie, ale i do kuchni, salonu, łazienki, czy niczym jak nastolatki i auta. Kochali się nawet w gabinecie Marka na biurku i sofie i historia tym samym zatoczyła krąg.


 W związkach ich przyjaciół i rodziny również dobrze się wiodło. Wiola i Sebastian ustalili datę ślub na wrzesień, Ania i Maciek lada chwila mieli zaręczyć się, a Ela i Włodek zamieszkali razem. Podobnie jak Jasiek i Kinga. Oboje zaczęli studiować i wynajmowali mieszkanie we Warszawie, a w przyszłości mieli zająć mieszkanie Ali.  Na najbardziej zaangażowanym etapie był właśnie związek Józefa i Ali, bo postanowili pobrać się  w kwietniu. Cieplak wyraźnie odżył przy kadrowej a Ule ogromnie to cieszyło. Przez ostatnie lata jej ojciec całkiem poświęcił się rodzinie, a z życia należało mu się jeszcze coś. Ze względu na Beatkę również cieszyła się, bo dziewczynka bardzo polubiła Alicję i była to sympatia ze wzajemnością.   Razem z Markiem często jeździli do Rysiowa. Zwłaszcza, że bardzo lubił rodzinę Uli. Na początku czuł się u nich niepewnie, bo choć ojciec Uli wybaczył mu jego podłe zachowanie już po pokazie, to ciągle był u niego na kredycie zaufania.  Oboje tamtego wieczora porozmawiali szczerze. Marek z całą powagą przyjął cierpkie słowa Cieplak na temat jego zachowania i tego, że liczy, że się to już nie powtórzy.  On zapewniał go o swojej miłości i nauczce, jaką dostał po odejściu Uli i pojawieniu się Piotra.

Imieniny i urodziny Uli były kolejną okazją do świętowania i do wykazania się przez Marka pomysłowością.  Z tej pierwszej okazji Marek zorganizował jej wyprawę do Berlina. Mieli umówioną rewizytę z panią Kruger, ale Marek w tajemnicy przed Ulą pobyt w Niemczech wydłużył o dwa dni. Zwiedzili wszystko to, co w Berlinie trzeba koniecznie zobaczyć. Bramę Brandenburską, Mur berliński, katedrę, ZOO, Aquarium Berlin i inne urocze miejsca.


  



 Po powrocie czek na nią prezent.  Najnowszy model Nissana w kolorze jasnego błękitu. Ula robiła właśnie prawo jazdy i auto dla niej było idealnym prezentem.

 Dzień jej urodzin natomiast zaczął się banalnie, bo od przyjęcia niespodzianki. Choć było to bardzo proste to miło było spędzić czas z rodziną i znajomymi. Wieczór natomiast mieli spędzili we dwoje.  Ula przekonana była, że pójdą na romantyczną kolację przy świecach, bo Marek zapowiedział jej żeby wiele nie jadła na obiad.  Okazało się, że mocno myliła się i wieczór spędzili w domu. Marek zamówił pizze i nie zważając na okruchy zjedli ją w salonie siedząc na kanapie i oglądając telewizję. Później leżąc na kolanach Marka i czując jego dłoń w swoich włosach pomyślała, że to jej najpiękniejsze urodziny w całym jej życiu i nie zamieniłaby tych chwil nawet na najbardziej elegancką restaurację w Warszawie. Był też prezent.  Rano, gdy obudziła się na jej stoliku leżała firmowa torebka butiku Lady Emma a zajmująca się sprzedażą bielizny. W środku jednak zamiast szykownej bielizny znalazła wygodną piżamę w grochy. Dzień później Marek ponownie ją zaskoczył i zaprosił na kolację. Szybko okazało się, że była to ta sama restauracja, do której Marek zabrał ją rok temu. Była to też kolacja ze śniadaniem a na hotelowym łóżku znalazła bardzo pobudzający zmysły komplecik bielizny.
Ula dla narzeczonego miał również urodzinową niespodziankę i zorganizowała mu przyjęcie w ośrodku paintball. Przypadkiem słyszała, że Marek chciałby zabawić się w to, to i postanowiła spełnić jego marzenie. Sebastian w tajemnicy zawiózł go na pole a tam czekali na niego już goście. Chętni na postrzelanie sobie zajęli się zabawą, a reszta głównie starszego towarzystwa, spędziła czas na rozmowie i przyglądaniu się młodzieży. Imieniny Marka natomiast już ze względu na dzień ślubu były jedyne w swoim rodzaju, ale Ula na tym nie poprzestała i miała dla niego szczególny prezent, a mianowicie kronikę ich znajomości.  Od dnia poznania się do dnia poprzedzającego ich ślub.  Były tam zdjęcia, jej wpisy z pamiętnika, zaschnięty kwiatek, wycinki z gazet, bilecik od kwiatów, ich drzewo genealogiczne i inne pamiątki. Było też sporo wolnego miejsca na kolejne wpisy z ich udanego i szczęśliwego związku małżeńskiego.   Marek miał dla niej podobny prezent.  Miniaturki ich zdjęć połączone w całość i oprawione. 


14 komentarzy:

  1. Łał ale świetna miniaturka skąd ty bierzesz takie pomysły. Czekam na kolejną część opowiadania a także na kolejne mini.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pracy dojeżdżam pół godziny autobusem to czasu jest sporo na własne myśli.Rano też umysł wypoczęty to lepiej myśli się.Kolejna część opowiadania za mniej więcej tydzień. Mini kontynuacji serii na początku września.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  2. Świetna mianiaturka! Fajnie że ją dodalas. Masz dużo fajnych i ciekawych pomysłów. Fajnie się to czyta.
    Czekam na kolejne? Kiedy coś dodasz?
    Pozdrawiam MM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pochwały.Tak jak pisałam wyżej kolejna część za tydzień.Młoda żona czas musi dzielić pomiędzy dom, męża, prace i swoje prywatne sprawy.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  3. Kochana jak dla mnie to mogłabyś być krótko po ślubie cały czas. Bardzo podobało mi się. Fajny pomysł na wstęp do poprzednich miniaturek.
    Pozdrawiam Cię gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale miodowy miesiąc minął już dawno jedna i druga podroż również i czas na codzienność.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  4. Część niespodziankowo - retrospektywna. Już dawno nie czytałam czegoś w stylu "tuż po pokazie". Przeczytałam więc z przyjemnością. Wszystkie złe rzeczy zostały wyjaśnione, wybaczone i wynagrodzone. Marek nie zapomniał o niczym. To tylko dowód na to jak bardzo Ulę kocha. Dobrnąwszy do końca poczułam rozczarowanie, bo pomyślałam "a ślub"? Na szczęście zapowiadasz ciąg dalszy więc jestem już spokojna. Cieszę się, że ostatnio dodajesz tak często.
    Pozdrawiam Cię cieplutko licząc na równie świetną dalszą część. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda wyjaśnili sobie wszystko, ale co do tego czy Marek pamiętał o wszystkim to pewna nie jestem. To raczej ja nic innego sobie nie przypomniałam.
      O ślubie była wzmianka na samym końcu.Od Imieniny Marka.... . I są już po ślubie. W poprzedniej części pisałam o nim, ale też we wspomnieniach. W kolejnej części( i tu pewnie Cię rozczaruję) wracam do teraźniejszości, czyli będą już dzieci na świecie. Ten cykl miniaturek jest tak trochę w nieładzie i trzeba cofnąć się do poprzednich wpisów.
      Na razie dodaję, bo opowiadanie Życie na niby w wersjach roboczych miałam trochę nadpisane jeszcze przed ślubem. Zobaczymy jak będzie teraz z czasem.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
    2. Gdybym była tuż po ślubie na pewno miałabym lepsze rzeczy do roboty niż pisanie historii, ale tym bardziej doceniam to, że nie zapominasz o nas.
      Rzeczywiście trochę się pogubiłam w tych mini. Na szczęście potrafisz wyprowadzić mnie na właściwe tory i za to bardzo Ci dziękuję.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    3. Muszę jakoś czas dzielić. Mąż pracuje w systemie 12/24 lub 36 to czasami jestem w domu sama i mogę coś napisać.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło jeszcze raz.

      Usuń
  5. Bardzo fajny pomysł na mini. Sporo się w niej działo i ładnie to opisałaś ,że szybko się czytało. Tylko nie wiem czy ta miniaturka jest nawiązująca do tej w ,której byli już dawno po ślubie ,a to jest taka retrospekcja?Wybacz troszkę się pogubiłam. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Cofnęłam się czasowo i dopiero przed nimi narodziny Emilki i Tomka.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Cudowna mini. Zafundowałaś Uli i Markowi piękne i sielankowe życie. nie mogę wyjść z podziwu.
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W cudownym nastroju pisałam ją, to może stąd.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń