Wstęp do miniaturki 9 i 11.
Sielanka, sielanka, sielanka. Ale pisałam ją krótko po ślubie.
Od czasu pokazu F&D
GUSTO minął tydzień i życie we firmie wróciło do normy. Już dzień po premierze
było wiadomo, że kolekcja osiągnęła sukces a kolejne dni jeszcze bardziej to
udowadniały. Zamówienia płynęły nie tylko z Polskich butików, ale i od
zagranicznych kontrahentów. To, co Aleks
i Paulina uważali za badziewie okazało się strzałem w dziesiątkę a Pshemko
odniósł kolejny sukces. Marka wyznanie z pokazu również było komentowane i
udokumentowane pięknymi zdjęciami.
Po pokazie i
bankiecie Ula pojechała do Marka na Sienną i została u niego na weekend. Tak
pięknie rozpoczęty wieczór nie mógł skończyć się nigdzie indziej jak w łóżku. Kochali się i rozmawiali. Wyjaśnili sobie
wszystkie ważniejsze sprawy związane z nimi, Pauliną i Piotrem.
Następnego dnia, gdy Ula obudziła się to
oniemiała, bo w sypialni porozwieszane były karteczki samoprzylepne z napisem
kocham cię. Marek natomiast leżał obok i przyglądał się jej uważnie.
-Marek, ale jak?-
pytała rozglądając się z niedowierzaniem i zachwytem po sypialni. – Kiedy zdążyłeś wypisać je? Musiałeś pisać
przez większość nocy.
- Wypisałem je
cztery dni temu, gdy wyszłaś z Piotrem na kolacje- rzekł zadowolony, że udało
mu się ją zaskoczyć i uszczęśliwić. – Postanowiłem,
że zawalczę o twoją miłość, wyciągnąłem wszystkie karteczki, jakie miałaś
wypisałem je i przystroiłem nimi tym twoje biuro. Nakleiłem na półkach, lampie
a na podłodze ułożyłem serce. Później
stwierdziłem, że się wygłupiłem, sprzątnąłem cały bałagan i przywiozłem tutaj.
- To, dlatego
znalazłam te jedno Cię- rzekła z odkryciem w głosie. –Zastanawiałam się nawet skąd się tam wzięło.
Ale niepotrzebnie wtedy uciekłeś. Może nie byłoby tego wypadku.
-Nie chciałem
wchodzić w wasze życie. Byłem przekonany, że jesteś szczęśliwa i chcesz jechać
do Bostonu.
- Nigdy nie
pokochałam Piotra i chciałam wyjechać tylko, dlatego aby zapomnieć.
-Tak samo było ze
mną. Chciałem wyjechać do Włoch, aby zapomnieć a Paulina nie liczyła się. Od czasu jak zrozumiałem, że cię kocham inne
kobiety przestały się dla mnie liczyć.
-To znaczy, od
kiedy?- zainteresowała się
-Sam dokładnie
nie wiem- zastanowił się chwilę. – Od
początku naszej znajomości szczerze polubiłem cię i źle się czułem z planem
Sebastiana. Z czasem jednak, gdy poznawałem cię lepiej, zacząłem widzieć w
tobie kobietę. Nad Wisłą zaczęło się coś dziwnego ze mną dziać i chciałem
całować cię naprawdę. W SPA i wszystko
po SPA było już prawdziwe i szczere. Włącznie z tym, że zamierzałem rzucić
Paulinę. Byłem jednak zbyt głupi, żeby zrozumieć
swoje uczucie. Później, gdy dowiedziałaś się o intrydze i odeszłaś to poczułem
pustkę i zrozumiałem jak bardzo jesteś dla mnie ważna i że cię kocham. Nie
myślałem nawet, że można aż tak mocno kochać i zaangażować się. Ula – rzekł czule biorąc jej dłoń w swoje
ręce. – Niczego bardziej nie pragnę niż
tego, żebyś była ze mną szczęśliwa i zrobię wszystko żeby tak było.
-Już jestem-
odparła ze łzami w oczach. – Bo jesteś ze mną, kochasz mnie i jesteś taki
romantyczny. Nic więcej do szczęścia
potrzebne mi nie jest. A to, co zrobiłeś ze sypialnią jest po prostu niesamowite
i wyjątkowe. Szkoda tylko, że nie zobaczyłam biura.
-Mam zdjęcia-
odparł z zadowoleniem. – Zrobiłem na pamiątkę dla naszych dzieci i wnuków.
Niech wiedzą, jaki ich dziadek był romantyczny.
Sypialnia
wyklejona karteczkami była początkiem z długiej listy niespodzianek, jakie miał
dla niej Marek. Kolejna czekała ją już w poniedziałek. Po tym jak wróciła ze
spotkania z koleżankami znalazła na stole list miłosny z zaproszeniem na
randkę. Randka była tak zorganizowana,
że musiała wyjść od razu.
Nad Wisłę dotarła
szybko a Marek już czekał na nią. Siedział zamyślony na kamieniu a w ręce
trzymał zwykłą szarą, papierową torebkę.
Z niecierpliwością spoglądał też na zegarek. Ula schowana dwa metry od
niego za zaroślami mogła przez chwilę swobodnie patrzeć na niego.
- Cześć-rzekła w
końcu.
-Cześć-odparł i
wstał z kamienia. – Bałem się, że nie
przyjdziesz.
-Wypadało się trochę
spóźnić, żeby nie być za szybko- stwierdziła trochę bezsensownie. – Wiolettą mi tak powiedziała. Cokolwiek miałoby
to znaczyć. A, co będziemy tu robić?
-Jeść krówki
mordoklejki i pić szampana. Proszę to
dla ciebie-rzekł podając jej torebkę. Czekoladowe, bardzo klejące się, słodkie
i ciągnące. Wtedy też miałem krówki.
- No, no, no
panie Dobrzański- rzekła z niedowierzaniem. – Nie znałam pana z tej strony. Jest pan bardzo romantyczny. Randka w ciągu
dnia, krówki, szampan, karteczki.
-Staram się-
wyraźnie uśmiechnął się na wyznanie Uli. – Siadaj a ja otworzę szampana- dodał wskazując
jeden z kamieni. Z pomiędzy kamieni
natomiast wyciągają foliówkę z małą buteleczką i kieliszkami. – Wiem, że to tylko kamienie, ale są to nasze
kamienie.
-Nasze
kamienie-westchnęła. – Pięknie brzmi. To już drugie nasze kamienie.
-To prawda –rzekł
podając jej kieliszek z musującym płynem. – Czas
na toast kochanie. Za nas i nasze szczęście-dodał stukając się kieliszkami.
-I za przyszłość-dodała
Ula.
- I za wszystko, co najlepsze przed nami-
dorzucił kolejne życzenia Marek. – Pamiętasz
ten wieczór, gdy obiecałem ci, że po pokazie wyjedziemy gdzieś odpocząć? –zapytał,
gdy upili po łyku trunku.
-Trudno go zapomnieć-
odparła z lekkimi wyrzutami. – Próbowałeś mnie wtedy uwieść w bardzo niecny
sposób.
-Nie do końca Ula-zaprzeczył.
– Wtedy całowałem cię nie tylko z interesowności, ale i z pożądania. Przyznaje,
że na początku była to interesowność, ale później to już moja natura odezwała
się i chciałem całować cię, bo, bo chciałem. Gdybyś mnie wtedy nie
powstrzymywała to skończylibyśmy na kanapie albo na biurku.
- Na szczęście
Marek – rzekła z ulgą. – Gdyby Wiola przyłapała
nas to nawet nie chcę myśleć jak mogłoby się to dla ciebie i dla mnie skończyć.
- To prawda-odparł
bezspornie. – Wracając jednak do wyjazdu
to mam coś dla nas w sam raz. Piękny ośrodek SPA w pobliżu Poznania. Mówi ci to
coś?
-Coś mi świta.
Jezioro, las, plaża.
-Dokładnie tak. Zarezerwowałem dla nas apartament na cały
tydzień. Należy nam się odpoczynek. Wyjazd w piątek.
-Ale czy możemy jechać? –pytała z wahaniem.
– Jest tyle pracy we firmie.
-Możemy kochanie
–odparł wpatrując się w jej usta. – Ojciec obiecał zastąpić nas-dodał będą już
bardzo blisko jej twarzy.
-Kochanie nie
było mowy o pocałunkach-przerwała mu brutalnie. – Tylko o szampanie i krówkach.
W SPA spędzili
wspaniałe chwile. Marek już pierwszego dnia miał dla niej kolejne niespodzianki.
Pierwszą z nich była wycieczka jachtem po
jeziorze Kierskim i obiad w jednej z restauracji położonej tuż przy brzegu
jeziora. Po obiedzie mieli jeszcze czas
na zwiedzanie okolicy i kupno paru drobiazgów. Do ośrodka wrócili drogą powietrzną i oboje
mogli podziwiać piękno jeziora poprzez lot balonem. Kolacja w SPA była równie
urocza, co obiad, bo spędzili ją na plaży wraz z innymi przebywającymi tam gośćmi
i atrakcją dnia, ogniskiem.
-Kochanie czy ja
mówiłem ci już, że uwielbiam ognisko-szepnął Uli w ucho.
-Nie, ale zgadzam
się z tobą w stu procentach kochanie-odparła wtulając się w jego ramiona.
Do pokoju wrócili dopiero po północy. Ula
zmęczona całym dniem poszła od razu do łazienki wziąć prysznic a Marek szykował
kolejną niespodziankę. Gdy wróciła do pokoju na środku stał stoli ze szampanem,
tortem bezowym oraz dwie salaterki z truskawkami posypanymi cukrem.
-Truskawki- rzekła z błyszczącymi oczami.
-Obiecałem ci
przecież, kiedyś pójście na truskawki-odparł otwierając szampana. –To, co po
truskawkach również mam w planach.
- Proszę, proszę,
jaka zmiana nastawienia- rzekła, gdy Marek nalewał im szampana do kieliszków. –
Jeszcze niedawno byłeś przerażony taką wizją. Grzebałeś mi nawet w zakupach.
-Nie będę
zaprzeczał -odparł. Kochanie nasze
zdrowie-dodał podając jej lampkę szampana.
Chwilę później wyszli
na taras. Noc była ciepła i bezchmurna i tam delektowali się torcikiem i
truskawkami.
-Szkoda, że nie
widziałeś swojej miny, gdy zobaczyłeś, co mam w torbie- zaśmiała się. – Byłeś
przerażony jak nigdy dotąd. Było to nawet zabawne, bo do końca nie wiedziałeś,
co cię czeka u mnie w domu. Zwłaszcza,
że przy stacji dowiedziałeś się, że będziemy sami.
-To znaczy, że
bawiło cię to wszystko, kpiłaś ze mnie a ja się dawałem na to nabierać? -pytał
zły na własną naiwność.
-Tak jakby-
odparła z miną niewiniątka. – Chciałam powiedzieć ci prawdę, że ma to być
zwykłe spotkanie, ale twoje zakłopotanie było tak zabawne, że postanowiłam
potrzymać cię w niepewności.
-Kobiety-westchnął.
-Pierścionek-
odparła mu zdziwiona, wyciągając z miseczki mały drobiazg.
-W końcu go
wygrzebałaś –rzekł z wyraźnym zadowoleniem.
- Czy to znaczy,
że…- próbowała zapytać, ale głos ugrzązł jej w gardle?
- Tak kochanie,
zamierzam oświadczyć ci się- dokończył za nią i uklęknął przy niej. – Skarbie,
wyjdziesz za mnie?- zapytał spokojnie.
-O Boże Marek,
ale mnie zaskoczyłeś- odparła z łzami w oczach. – Tak, wyjdę za ciebie. W
każdej chwili.
-Świetnie, bo
chcę ożenić się jak najszybciej- niemal wykrzyczał wsuwając jej pierścionek na
palec.
-Jest piękny –
wyszeptała chwilę później ze wzruszeniem, patrząc na swoją dłoń.
W podzięce
wychyliła się i pocałowała narzeczonego. Marek tylko na to czekał. Odwzajemnił
pocałunek i całując się poszli na truskawki.
Po upojnej nocy i
długim dniu atrakcji zasnęli objęci twardym snem. Marek obudził się pierwszy, ale nie chciał
budzić ukochanej. Wystarczyło mu patrzenie na nią. Patrzył z taką samą miłością
jak którejś nocy, gdy pracowali razem a ona zasnęła. Ula w końcu obudziła się i
pierwszą rzeczą, co zobaczyła to wpatrującego się w nią Marka.
-Witaj skarbie-
przywitał się czule całując jej usta. – Co byś powiedziała na sobotę dwudziestego
drugiego października? Dzień po twoich
imieninach.
-Dzień, na co?- zapytała
ziewając.
-Ula jak to, na
co? Na nasz ślub.
-W październiku?
- wyraźnie pomysł Marka do gustu jej nie
przypadł. – To prawie listopad i jest na
dworze szaro i buro. A ja chciałabym, żeby było dużo zieleni, kwiatów, słońca.
Myślałam o wiośnie i o czerwcu.
-Ale jest
początek września i do czerwca masa czasu- tym razem to Marek wyraził swoje
niezadowolenie. – Wrzesień, październik,
listopad-zaczął wyliczać. To dziesięć
miesięcy, jakby na to nie patrząc. Możemy negocjować Ula. Co byś powiedziała na koniec
kwietnia? Będzie już wiosna, zieleń, kwiaty.
- Nie ma r-
wtrąciła szybko. Chyba nie chcesz, aby nasze dzieci sepleniły?
-Chyba w to nie
wierzysz?- zakpił.
-Lepiej nie
ryzykować- odparła lekko urażona. – Ja obiecuję ci pomieszkiwać u ciebie, ale ze
ślubem poczekamy do czerwca- zaproponowała swoje rozwiązanie.
-Ale pod
warunkiem, że nie będzie to od święta tylko częściej-próbował wynegocjować jak
najlepsze dla siebie rozwiązanie.
-Częściej-
obiecała solidnie.
- W takim razie zgoda-momentalnie
podjął decyzję. – W czerwcu mam urodziny i imieniny to ślub mogę też wziąć w
czerwcu.
-Wiem, że masz i
dlatego chcę zaoszczędzić na prezentach dla ciebie- zażartowała.
- Cwaniara-rzekł
z wyrzutami. – Słońcem i kwiatami się zasłaniałaś
a prawda okazała się całkiem inna. A tak na serio Ula nie przeszkadza ci to, że
w czerwcu miałem żenić się z Pauliną?
- Ani trochę-
odparła zdecydowanie. – Paulina to
zamknięty rozdział twojego życia. Tak jak Piotr mojego. Możesz podać mi telefon- poprosiła. – Musimy wybrać jeszcze dzień. Co byś powiedział na osiemnastego w twoje
imieniny?- zapytała po chwili, gdy weszła w sekcje kalendarza.
-Idealny dzień
Ula- zgodził się bezspornie. – Czuję, że
to będą moje najpiękniejsze imieniny.
Kolejne dni ich pobytu w SPA były równie
urocze jak ten pierwszy dzień. Korzystali z zabiegów i wszystkich atrakcji,
jakie oferowało SPA. Chodzili również na spacery do lasu, na plaże, pluskali
się w jeziorze. Pojechali do Poznania, Gniezna i Kórnika. Do Warszawy wrócili
szczęśliwi, wypoczęci i z siłami do pracy, a dla rodziny i znajomych wyprawili małe
przyjęcie zaręczynowe.
Szybko okazało
się też, że nie tylko oni w tym czasie się zaręczyli, ale i Wiola i Sebastian. Józef
i Alicja natomiast dali i sobie szansę na dłuższy i poważny związek. Ule to
bardzo ucieszyło, bo wkrótce miała wyjść z domu i nie chciała zostawiać domu
bez kobiecej ręki.
Przez
kolejne dni, tygodnie i miesiące Marek zasypywał ją całą masą niespodzianek.
Ula musiała przyznać, że był w tym mistrzem, bo ona takich pomysłów nie miała. Już w parę dni po powrocie ze SPA zaskoczył
ją kolejną i wyjątkowo romantyczną niespodzianką.
Dzień
ten rozpoczął się dla nich bardzo szczęśliwie, bo podpisaniem intratnego
kontraktu z firmą pani Kruger. Tak udane
spotkanie Marek zamierzał uczcić smaczną kolacją we dwoje w ich ulubionej
restauracji Słoneczny Zakątek. Zaproszenie na kolację było, jednak tylko
przedsmakiem dalszej części wieczoru. Po wyjściu z restauracji zaskoczył ją, bo
pojechali w przeciwnym kierunku niż ulica Sienna. Zatrzymali się parę ulic dalej pod Małym
Kinem Iluzjon. Ujął ją tym, bo oznaczało
to, że nie zapomniał o ich zaległym wyjściu do kina.
-Pamiętałeś?-
ucieszyła się ogromnie, czytając plakaty reklamujące między innymi filmy „Listy
do M” i „ Rodzinka doskonała”.
-Kochanie
wyjście do kina to była najważniejsza sprawa. Jeszcze przed wyjazdem do SPA chciałem
zaprosić cię, ale, ale nie było, kiedy –rzekł wymijająco, bo to koniec
niespodzianek dla Uli na ten wieczór nie był. Kolejna czekała ją na sali projekcyjnej.
Po wejściu do holu Marek wziął Ulę pod rękę i skierował się z prosto do sali numer pięć a nie jak inni chętni spędzenia czasu w kinie do kasy.
-Jesteśmy
chyba za szybko-stwierdziła Ula po wejściu, rozglądając się po pustej widowni.
-Nie,
nie jesteśmy, bo będziemy sami. Wykupiłem dla nas specjalny seans. Dlatego też
zwlekałem z pójściem do kina. Tak na zawołanie nie dało się tego zorganizować i
musiałem porozmawiać z kierownikiem. Tylko
pamiętaj żebyś trzymała mnie za rękę Ula, bo boję się porównań do Don Juana.
-Jak
to do Don Juana?- spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Czy to znaczy, że będziemy oglądać „Don Juan
de Marco” a nie inną komedię?
-Dokładnie
tak. Kierownik kina sprowadził nam ten film.
- Jesteś po prostu niesamowity i kochany- ewidentnie
rozczuliła się. – I dziękuję- dodała i
cmoknęła w policzki.
- To
ty jesteś niesamowita i kochana– odparł oddając pocałunek. – Pamiętasz ten
dzień, gdy siedzieliśmy u mnie na kanapie i wpatrywałem się w ciebie?
-Tak-
zamyśliła się na chwilę i uśmiechnęła na te wspomnienie. – To było takie dziwne a zarazem takie przyjemne
i żenujące.
-Bo,
wtedy po raz pierwszy zachwyciło mnie coś w tobie- rzekł przypatrując się jej z
takim samym zachwytem jak przed paroma miesiącami. – Sam nie wiem, co ale zauważyłem w tobie kobietę i
jeszcze ten pieprzyka szyi.
-Naprawdę?-
spytała nieśmiało czując wzrok Marka na swojej twarzy.
-Naprawdę
Ula- odparł biorąc ją za rękę.
Dalej
nie było dane im rozmawiać, bo salę ogarnął mrok a z głośników popłynęła
muzyka.
Dalsze
życie w narzeczeństwie upływało im nie mniej sielankowo. Nie licząc małych
przekomarzań to nie było między nimi nawet najmniejszego spięcia. Zwłaszcza
Marek mógł to odczuć, bo miał porównanie z poprzednim związkiem. Ula była
idealna i przeciwieństwem Pauliny. Nigdy nie chodziła nadąsana, nie strzelała
fochami, nie krzyczała na niego. Świetnie dogadywali się i razem prowadzili
dom. Śniadania do łóżka, wspólne zakupy, obiady były codziennością. Dbali
również o siebie nawzajem. Marek bez okazji zapraszał ją gdzieś, dawał jej
kwiaty, drobne prezenty. Biżuteria to jednak nie była, bo znał Ule i wiedział,
że w przeciwieństwie do Pauliny i innych jego byłych panienek woli coś dla
ducha albo praktycznego. Ula nie była mu
dłużna i umiała odwdzięczać się za to wszystko w ten sam sposób. Dla Marka
najważniejsze jednak był to, że ukochana ufała mu i nie miała pretensji o
wyjścia do klubu. Czas umilali sobie wyjazdami na weekendy, wyjściami do kina,
teatru, muzeum, czy na podobnego typu imprezy. Często chodzili na spacery i
jedli wtedy zapiekanki, hamburgery, frytki i inne jedzenie oferowane przez
budki gastronomiczne. Jadanie w drogich restauracjach do szczęścia potrzebne im
nie było i korzystali z nich w wyjątkowych okazjach. Jesienią natomiast kupili sobie rowery i gdy
dopisywała pogoda to popołudniami albo w sobotnie ranki pakowali sprzęt i
jechali za miasto na szlaki rowerowe. Oboje od razu pokochali ten rodzaj
rekreacji. Marek dodatkowo stwierdził,
że zdecydowanie woli tak spędzać wolny czas niż jeszcze całkiem niedawno z
Pauliną na przyjęciach albo na premierach, gdzie od kamer i prasy roiło się.
Przez
cały ten okres Ula tylko raz zwątpił w Marka, bo przez kilka dni dziwnie się
zachowywał. Znikał na popołudnia w czasie pracy również wychodził i przyłapała go
na kłamstwie. Sprawa, jednak szybko wyjaśniła się i miała związek z
walentynkami. Miały to być ich pierwsze prawdziwe walentynki i Marek chciał dać
Uli coś szczególnego. Rano zrobił dla niej śniadanie, a dodatkiem do tego były
kwiaty, okolicznościowa laurka oraz zaproszenie do teatru muzycznego Studio
Buffo na przedstawienie „ Walentynki-Walentynki. Wieczór spędzili na owym
przedstawieniu. Przez dwie godziny widowiska muzyczno- taneczno- recytatorskiego
można było słuchać piosenek, wierszy i krótkich scenek mówiących o miłości i
przedstawionych na wesoło. Nie było to
jednak takie zwykłe przedstawienie, bo oprócz aktorów udział w nim brały
również osoby niezwiązane z teatrem. W poszczególnych
scenach występowali widzowie i wykonywali swoją rolę wraz z artystami z teatru.
Marek swój udział w przedstawieniu miał również i tuż po przerwie wraz z jedną
z występujących tam aktorek zaśpiewał przerobioną wersję piosenki „Chciałabym,
chciała”. Uli ten występ nie tylko spodobał się, ale i zaskoczył. Zrozumiała
też jego dziwne zachowanie w ostatnich dniach, a które związane było najpierw z
przesłuchaniem a później próbami.
Ula dla Marka również miała niespodziankę.
Oprócz walentynkowego obiadu i autka to razem z Wiolettą za dobre sprawowanie w
ostatnich miesiącach, jak twierdziły między sobą, zorganizowały wspólny wypad
do Karpacza.
Termin wyjazdu wybrały na tydzień po walentynkach z obawy na to,
żeby nie pokrywało się to z ich ewentualnymi planami na święto zakochanych.
Pomysł spędzenia czterech dni w Karkonoszach był strzałem w dziesiątkę, bo obaj
panowie umieli nieźle jeździć na nartach i była to dla nich miła odskocznia od codzienności
i pracy. Przedłużony weekend upłynął im bardzo przyjemnie. Rano, gdy panowie szaleli
na stoku one przyglądały się im i innym narciarzom albo spacerowały po szlakach
i zażywały słońca. Popołudnia i wieczory natomiast spędzali we czwórkę. Korzystali
z basenu, sauny, masaży, lodowiska. Chodzili na spacery, śmiali się, robili sobie
zdjęcia na tle gór, zwiedzili Jelenią Górę. Marek z Sebastianem umieli docenić
gest dziewczyn i wynagradzali go prezentami, czułościami i komplementami. Późnymi wieczorami, gdy obie pary były już w
swoich pokojach mieli czas tylko dla siebie. To były te najcenniejsze i
najpiękniejsze chwile dla nich. Mogli ze spokojem nacieszyć się sobą,
porozmawiać i kochać się.
W
tej dziedzinie życia układało im się idealnie, bo i Ula była idealną kochanką. Z
żadną inną tak dobrze mu nie było i wiedział, że to szczera i wielka miłość do
niej sprawiły, że jest mu tak dobrze. Od czasu pokazu kochali się praktycznie
codziennie. Ula na początku była ciągle nieśmiała, ale z czasem nabierała
pewności siebie i przejmowała inicjatywę. Właśnie te chwile najbardziej
rozkoszowały go. Uwielbiał jej ciekawskie palce błądzące po jego całym ciele i
sięgające do tych najintymniejszych miejsc. Miejsca na swoją miłość nie
ograniczali tylko do sypialnie, ale i do kuchni, salonu, łazienki, czy niczym
jak nastolatki i auta. Kochali się nawet w gabinecie Marka na biurku i sofie i
historia tym samym zatoczyła krąg.
W związkach ich przyjaciół i rodziny również
dobrze się wiodło. Wiola i Sebastian ustalili datę ślub na wrzesień, Ania i
Maciek lada chwila mieli zaręczyć się, a Ela i Włodek zamieszkali razem.
Podobnie jak Jasiek i Kinga. Oboje zaczęli studiować i wynajmowali mieszkanie
we Warszawie, a w przyszłości mieli zająć mieszkanie Ali. Na najbardziej zaangażowanym etapie był właśnie
związek Józefa i Ali, bo postanowili pobrać się w kwietniu. Cieplak wyraźnie odżył przy
kadrowej a Ule ogromnie to cieszyło. Przez ostatnie lata jej ojciec całkiem
poświęcił się rodzinie, a z życia należało mu się jeszcze coś. Ze względu na
Beatkę również cieszyła się, bo dziewczynka bardzo polubiła Alicję i była to
sympatia ze wzajemnością. Razem z
Markiem często jeździli do Rysiowa. Zwłaszcza, że bardzo lubił rodzinę Uli. Na
początku czuł się u nich niepewnie, bo choć ojciec Uli wybaczył
mu jego podłe zachowanie już po pokazie, to ciągle był u niego na kredycie
zaufania. Oboje tamtego wieczora
porozmawiali szczerze. Marek z całą powagą przyjął cierpkie słowa Cieplak na
temat jego zachowania i tego, że liczy, że się to już nie powtórzy. On zapewniał go o swojej miłości i nauczce,
jaką dostał po odejściu Uli i pojawieniu się Piotra.
Imieniny
i urodziny Uli były kolejną okazją do świętowania i do wykazania się przez
Marka pomysłowością. Z tej pierwszej
okazji Marek zorganizował jej wyprawę do Berlina. Mieli umówioną rewizytę z
panią Kruger, ale Marek w tajemnicy przed Ulą pobyt w Niemczech wydłużył o dwa
dni. Zwiedzili wszystko to, co w Berlinie trzeba koniecznie zobaczyć. Bramę
Brandenburską, Mur berliński, katedrę, ZOO, Aquarium Berlin i inne urocze
miejsca.
Po powrocie czekał na nią
prezent. Najnowszy model Nissana w
kolorze jasnego błękitu. Ula robiła właśnie prawo jazdy i auto dla niej było idealnym prezentem.
Dzień jej urodzin natomiast zaczął się banalnie, bo od przyjęcia niespodzianki. Choć było to bardzo proste to miło było spędzić czas z rodziną i znajomymi. Wieczór natomiast mieli spędzili we dwoje. Ula przekonana była, że pójdą na romantyczną kolację przy świecach, bo Marek zapowiedział jej żeby wiele nie jadła na obiad. Okazało się, że mocno myliła się i wieczór spędzili w domu. Marek zamówił pizze i nie zważając na okruchy zjedli ją w salonie siedząc na kanapie i oglądając telewizję. Później leżąc na kolanach Marka i czując jego dłoń w swoich włosach pomyślała, że to jej najpiękniejsze urodziny w całym jej życiu i nie zamieniłaby tych chwil nawet na najbardziej elegancką restaurację w Warszawie. Był też prezent. Rano, gdy obudziła się na jej stoliku leżała firmowa torebka butiku Lady Emma a zajmująca się sprzedażą bielizny. W środku jednak zamiast szykownej bielizny znalazła wygodną piżamę w grochy. Dzień później Marek ponownie ją zaskoczył i zaprosił na kolację. Szybko okazało się, że była to ta sama restauracja, do której Marek zabrał ją rok temu. Była to też kolacja ze śniadaniem a na hotelowym łóżku znalazła bardzo pobudzający zmysły komplecik bielizny.
Dzień jej urodzin natomiast zaczął się banalnie, bo od przyjęcia niespodzianki. Choć było to bardzo proste to miło było spędzić czas z rodziną i znajomymi. Wieczór natomiast mieli spędzili we dwoje. Ula przekonana była, że pójdą na romantyczną kolację przy świecach, bo Marek zapowiedział jej żeby wiele nie jadła na obiad. Okazało się, że mocno myliła się i wieczór spędzili w domu. Marek zamówił pizze i nie zważając na okruchy zjedli ją w salonie siedząc na kanapie i oglądając telewizję. Później leżąc na kolanach Marka i czując jego dłoń w swoich włosach pomyślała, że to jej najpiękniejsze urodziny w całym jej życiu i nie zamieniłaby tych chwil nawet na najbardziej elegancką restaurację w Warszawie. Był też prezent. Rano, gdy obudziła się na jej stoliku leżała firmowa torebka butiku Lady Emma a zajmująca się sprzedażą bielizny. W środku jednak zamiast szykownej bielizny znalazła wygodną piżamę w grochy. Dzień później Marek ponownie ją zaskoczył i zaprosił na kolację. Szybko okazało się, że była to ta sama restauracja, do której Marek zabrał ją rok temu. Była to też kolacja ze śniadaniem a na hotelowym łóżku znalazła bardzo pobudzający zmysły komplecik bielizny.
Ula
dla narzeczonego miał również urodzinową niespodziankę i zorganizowała mu
przyjęcie w ośrodku paintball. Przypadkiem słyszała, że Marek chciałby zabawić
się w to, to i postanowiła spełnić jego marzenie. Sebastian w tajemnicy zawiózł
go na pole a tam czekali na niego już goście. Chętni na postrzelanie sobie
zajęli się zabawą, a reszta głównie starszego towarzystwa, spędziła czas na
rozmowie i przyglądaniu się młodzieży. Imieniny Marka natomiast już ze względu
na dzień ślubu były jedyne w swoim rodzaju, ale Ula na tym nie poprzestała i miała
dla niego szczególny prezent, a mianowicie kronikę ich znajomości. Od dnia poznania się do dnia poprzedzającego
ich ślub. Były tam zdjęcia, jej wpisy z
pamiętnika, zaschnięty kwiatek, wycinki z gazet, bilecik od kwiatów, ich drzewo
genealogiczne i inne pamiątki. Było też sporo wolnego miejsca na kolejne wpisy
z ich udanego i szczęśliwego związku małżeńskiego. Marek miał
dla niej podobny prezent. Miniaturki
ich zdjęć połączone w całość i oprawione.
Łał ale świetna miniaturka skąd ty bierzesz takie pomysły. Czekam na kolejną część opowiadania a także na kolejne mini.
OdpowiedzUsuńDo pracy dojeżdżam pół godziny autobusem to czasu jest sporo na własne myśli.Rano też umysł wypoczęty to lepiej myśli się.Kolejna część opowiadania za mniej więcej tydzień. Mini kontynuacji serii na początku września.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Świetna mianiaturka! Fajnie że ją dodalas. Masz dużo fajnych i ciekawych pomysłów. Fajnie się to czyta.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne? Kiedy coś dodasz?
Pozdrawiam MM
Dzięki za pochwały.Tak jak pisałam wyżej kolejna część za tydzień.Młoda żona czas musi dzielić pomiędzy dom, męża, prace i swoje prywatne sprawy.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Kochana jak dla mnie to mogłabyś być krótko po ślubie cały czas. Bardzo podobało mi się. Fajny pomysł na wstęp do poprzednich miniaturek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco.
Ale miodowy miesiąc minął już dawno jedna i druga podroż również i czas na codzienność.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Część niespodziankowo - retrospektywna. Już dawno nie czytałam czegoś w stylu "tuż po pokazie". Przeczytałam więc z przyjemnością. Wszystkie złe rzeczy zostały wyjaśnione, wybaczone i wynagrodzone. Marek nie zapomniał o niczym. To tylko dowód na to jak bardzo Ulę kocha. Dobrnąwszy do końca poczułam rozczarowanie, bo pomyślałam "a ślub"? Na szczęście zapowiadasz ciąg dalszy więc jestem już spokojna. Cieszę się, że ostatnio dodajesz tak często.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko licząc na równie świetną dalszą część. :)
To prawda wyjaśnili sobie wszystko, ale co do tego czy Marek pamiętał o wszystkim to pewna nie jestem. To raczej ja nic innego sobie nie przypomniałam.
UsuńO ślubie była wzmianka na samym końcu.Od Imieniny Marka.... . I są już po ślubie. W poprzedniej części pisałam o nim, ale też we wspomnieniach. W kolejnej części( i tu pewnie Cię rozczaruję) wracam do teraźniejszości, czyli będą już dzieci na świecie. Ten cykl miniaturek jest tak trochę w nieładzie i trzeba cofnąć się do poprzednich wpisów.
Na razie dodaję, bo opowiadanie Życie na niby w wersjach roboczych miałam trochę nadpisane jeszcze przed ślubem. Zobaczymy jak będzie teraz z czasem.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Gdybym była tuż po ślubie na pewno miałabym lepsze rzeczy do roboty niż pisanie historii, ale tym bardziej doceniam to, że nie zapominasz o nas.
UsuńRzeczywiście trochę się pogubiłam w tych mini. Na szczęście potrafisz wyprowadzić mnie na właściwe tory i za to bardzo Ci dziękuję.
Pozdrawiam. :)
Muszę jakoś czas dzielić. Mąż pracuje w systemie 12/24 lub 36 to czasami jestem w domu sama i mogę coś napisać.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło jeszcze raz.
Bardzo fajny pomysł na mini. Sporo się w niej działo i ładnie to opisałaś ,że szybko się czytało. Tylko nie wiem czy ta miniaturka jest nawiązująca do tej w ,której byli już dawno po ślubie ,a to jest taka retrospekcja?Wybacz troszkę się pogubiłam. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Cofnęłam się czasowo i dopiero przed nimi narodziny Emilki i Tomka.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Cudowna mini. Zafundowałaś Uli i Markowi piękne i sielankowe życie. nie mogę wyjść z podziwu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
W cudownym nastroju pisałam ją, to może stąd.
UsuńDzięki za wpis i pozdrawiam miło.