niedziela, 21 sierpnia 2016

Życie na niby 5



Marek zjawił się w Rysiowie w poniedziałek przed dziewiątą w czasie, gdy Ula przygotowywała śniadanie.  Nic wyszukanego to nie było, bo zwykłe bułki z żółtym serem i kakao, ale i tak patrząc na talerz poczuł głód. Przed wyjściem z domu wypił tylko kawę, a śniadanie jadał głównie dopiero w pracy. Dzisiaj tam jednak nie był i jego żołądek odczuł to.  Zwłaszcza na te kakao miał ochotę.
-Może zjesz z nami- zaproponowała mu nieoczekiwanie Ula, gdy usiadł do stołu.
-Dzięki Ula, ale jestem po śniadaniu-skłamał łatwo nie tyle z powodu, że mogłoby to odbić się na budżecie Cieplaków, ale nie chciał wyjść na takiego, którego trzeba od rana dokarmiać.  –Jeśli można to poprosiłbym tylko o kakao.
-Pewnie, że można. Gorzkie, czy słodkie?
-Zdecydowanie gorzkie.   Ostatni raz kakao piłem jak byłem jeszcze w liceum i na wakacjach u babci. W domu mam bardziej kawalerską kuchnie i takie same zaopatrzenie.  Kakao tam nie zobaczysz. Zresztą rzadko jadam w domu.  We firmie od niedawna działa bufet to na śniadanie kupuję sobie kanapki albo drożdżówkę, na obiad wychodzę na miasto, a kolację to tak różnie jem. Najczęściej biorę jakąś sałatkę z bufetu do domu.  Dla mnie jednego nie opłaca mi się gotować a i samemu jeść przyjemnie też nie jest.
- Z tym ostatnim to cię zrozumiem- odparła podając mu kubek. –  W czasie ostatnich ferii przez tydzień byłam sama i były to nie do zniesienia. Gotować w ogóle nie chciało mi się. Żyłam głównie na kanapkach, zupkach chińskich i mrożonkach.  Do tego długie wieczory, cisza, nuda. Gdyby nie Maciek to chyba zwariowałabym.
-Maciek, jak dobrze pamiętam to syn twojej sąsiadki- wysilił swój umysł. –  To twój chłopak?
- Nie- odparła szybko. –  On jest akurat moim przyjacielem.  Bardzo dobrym przyjacielem-podkreśliła.
-Czy to znaczy, że jest ktoś inny?- zapytał podchwytając słowo akurat.
Od odpowiedzi i dalszego ciągnięcia tematu Maćka i jej osobistego życia uchroniło ją nadejście Jasia z Beatką. Betti przez weekend podciągnęła się w samodzielnym chodzeniu i szybko podreptała do Marka. Wdrapała się na kolana i znowu nie omieszkała mówiła do niego tata.  Z racji, że swoje śniadanie zjadła prędzej to mogła bez przeszkód zająć się gościem. Marek miał również dla niej prezent. Edukacyjną zabawkę Grzybek, która grała melodyjki, świeciła i spełniała również funkcję sortera. Kolorowe światełka i melodyjki zainteresowały ją od razu. Za każdym razem, gdy coś nowego odkryła to uśmiechała się do Marka.
-Beatka tak do ciebie lgnie, że powinieneś ożenić się i mieć własne dzieci-zagadnęła Ula. –  Mówiłeś też, że ci samotność doskwiera. Mógłbyś połączyć jedno z drugim- zasugerowała delikatnie.
-Ula nie żartuj - zaśmiał się. –Aż takim desperatem nie jestem. Zresztą życie w małżeństwie do mojego stylu życia nie pasuje. Wystarczają mi wyjazdy do rodziny i czasami przyjazdy tutaj.
-I, co? – tym razem to ona zamierzała zadać mu osobiste pytanie. –  Do końca życia zamierzasz być bogatym krewnym i przyszywanym tatusiem? Czy może jest już ktoś za Paulinę?
- Właśnie Ula twój tato nie będzie zły, że Beatka do mnie mówi tata?- zmienił gładko temat.
-Tym się nie martw- odparła nieusatysfakcjonowana odpowiedzią Marka. –Tato już wie i śmieje się z tego. Betti jest jego oczkiem w głowie, a ty jesteś wysławiany w samych superlatywach i jest ci ogromnie wdzięczny, więc jest w stanie wam obojgu wybaczyć wszystko. Nawet to, że mówi ci tata.
- To dobrze-odparł z ulgą. –  Nie chciałbym wprowadzać niezręcznej sytuacji. A ty Jasiu, dlaczego nic nie mówisz?- zapytał chłopca. –  Boisz się pokazu?
-Nie. Tylko tata zawsze powtarza, że jak rozmawiają dorośli to się im nie przeszkadza.
-Jasiu-skarciła go siostra.
-No, co?- oburzył się.  Prawdę mówię.
-Bo mówi –poparł go i Marek. –  Moi rodzice mówili to samo.  I jeszcze, żebym nie garbił się. Ty Jasiu też wyprostuj się. Pshemko później będzie narzekał, że premiera, a na zdjęciach i w relacjach telewizyjnych garby świecą.
- To znaczy, że będzie telewizja?- wyraźnie ta informacja ożywiła go.
-Tak. Na pewno w TVN-Style będzie dłuższy program i migawki w „Co za tydzień”.  Do tego branżowa prasa Jasiu i trochę innych kolorowych czasopism. To jest premiera kolekcji i jeszcze moja pierwsza samodzielna kolekcja to zainteresowanie będzie duże.
-Super-odparł podekscytowany. –  Żaden z moich kolegów w telewizji nie był. W gazecie też nie.
-Ty na pewno będziesz. Bądź, co bądź wystąpisz u boku samego Wiktora Brzozowskiego i Klaudii Nowickiej.  To twarze F&D.
 -To może dadzą mi autografy.  Koleżanka jest wielką fanką Wiktora.
-Nawet dzisiaj będziesz mieć okazje na to, bo poznasz ich. W sobotę będzie więcej zamieszania. Najpierw pokaz później zdjęcia do katalogu.  Na bieganie z karteczką, czy ze zdjęciem czasu nie będzie.
- Właśnie Marek, a taki pokaz to, o której się kończy się-odezwała się i Ula z najbardziej interesującą ją sprawą. – Nie chcę żeby Jasiu do rana był poza domem.
-Pokaz jest o osiemnastej, potrwa z dwie godziny razem z konferencja prasową, a później jeszcze bankiet.
-Jasiek na bankiet to raczej nie pójdzie-zadecydowała za brata.
-Dlaczego –zaprotestował chłopiec.
-A, co będziesz sam tam robił? – zapytała rozsądnie. Oprócz Marka to nikogo znać nie będziesz.
-Ty też jesteś zaproszona- wtrącił Marek.
-Ja? –zdziwiła się. – Ja nawet nie mam, w co się ubrać. Sukienkę, którą kupiłam na żałobę po mamie raczej nie pasuje.
-W końcu mówisz i myślisz jak kobieta-mruknął ni to do siebie ni do niej.
- Ale jedna ze sąsiadek jest krawcową to może pomoże mi ją przerobić -dodała nie zważając na jego uwagę. Jakoś poradzę sobie.
 
 

Po śniadaniu, spakowaniu paru rzeczy dla Cieplaka i odprowadzeniu Beatki do sąsiadki pojechali we trójkę do Warszawy.  Przed pójściem do pracowni mistrza Marek zrobił im krótką wycieczkę po F&D. W jego sekretariacie zastali sekretarkę już nie Olę tylko ciemnowłosą Lenę oraz asystenta Adama. Widać było, że ich wejście mocno zaskoczyło pracowników Marka. Zresztą już od holu zwrócili na siebie uwagę, bo choć Jasiu ubrany był jak typowy nastolatek to Ula strojem przypominała jego babcię a nie siostrę.
Po wizycie w jego biurze poszli do pracowni mistrza. Na dobry czas jednak nie trafili, bo Pshemko miał właśnie jeden ze swoich humorów.
-No co, no co ma robić fala- stał i pytał swoją krawcową. – Matylda ogłuchła.  – Co ma robić fala? - ponownie spytał i popatrzył gniewnie na Matyldę, swojego asystenta, Marka, Jasia i Ule.
-Fala ma falować- odważyła odezwać się w końcu Ula.
-Urszula krawcową jest? – zdziwił się. – Na krawcową Urszula mi nie wygląda.
-Nie. Ja nie. Ale moja sąsiadka.  Ona tak mówi. Fala musi falować a dekolt ma dyskretnie podkreślać kobiecość a nie dekoncentrować.
-A, co aktualnie robi sąsiadka?- zapytał uprzejmie. – Jeśli można wiedzieć.
-W szwalni robi-odparła niepewnie, bo nie wiedziała, do czego zmierza mistrz.
-W szwalni za grosze- mruknął. –  Urszula spyta ją czy nie chciałaby zatrudnić się tutaj.  A Matylda zapamięta fala ma falować.  Idziemy Jasiu- zwrócił się też do chłopca. –  Czas na przymiarkę.
-On mówi poważnie z tą pracą- zapytała cicho Marka.
-Bardzo poważnie- odparł za Marka, Pshemko. – Urszula zapamięta, że jeśli chodzi o pracę to zawsze jestem poważny.

Prze kolejne dwie godziny Jasiek zajęty był przymiarkami, zdjęciami i oswajaniem się z wybiegiem.  Pshemko i Marek uważnie przyglądali się poczynaniom młodego Cieplaka.
-I, co? – zapytał Marek. – Poradzi sobie.
-Tak-odparł mistrz.  – Widać, że Jaśko ma talent i zadatki na modela. Jeśli jeszcze kiedyś będę potrzebował, kogoś takiego jak Jasiu to na pewno pomyślę o nim.
-Dzięki.  Oni mają ciężką sytuację rodzinną i przydadzą im się każde pieniądze-zaczął tłumaczyć mu.
- Wiem. Jasiek mówił mi, że ich mama zmarła, a tato jest po operacji w szpitalu. Czy mi się wydaje, czy zależy ci na tej rodzinie?- zapytał, patrząc na niego uważnie.
-Zależy- wyznał szczerze.  To takie dziwne Pshemko- dodał po chwili. –   Moi rodzice zginęli w czasie burzy, gdy wracali ze Skierniewic, a ja Jasia poznałem dokładnie w takich samych okolicznościach. Może to znak, że powinienem im pomóc?
-Całkiem możliwe- stwierdził lakonicznie. –  Jednego, jednak jestem pewien. Twoja mama byłaby z ciebie dumna- dodał klepiąc go po ramieniu. –  Jasiek- zawołał do chłopca. – Teraz przebierz się w garnitur.

Ula w tymczasem poszła odwiedzić ojca i zrobiła przy okazji małe zakupy. Po powrocie i po sprawdzeniu jak daje sobie radę Jasiek, Marek zaprosił ją do swojego biura na kawę.
- Mam coś dla ciebie-rzekł podając jej duże pudło, leżące na sofie.
Z biciem serca otworzyła górę kartonu i odgarnęła bibułę. Jej oczom ukazała się sukienka. Wyciągnęła ją z pudełka i obejrzała w całości.
- Sukienka? Dlaczego kupiłeś mi sukienkę?
-Mówiłaś, że nie masz za bardzo, co na siebie włożyć to wyskoczyłem do sklepu i kupiłem. Rozmiar 36.  Mam nadzieję, że będzie pasować.  Ale najlepiej będzie jak przymierzysz od razu. Jeśli będzie za ciasna to można wymienić na większą. Kupiłem w ciemnym fiolecie z dodatkami bordo i srebra, bo pomyślałem, że ciągle jesteś w żałobie i nic jaśniejszego nic nie będziesz chciała ubrać.
-Nie wiem, co powiedzieć- rzekła wyraźnie zdezorientowana.
-Nie podoba ci się fason? Dekolt za duży, odsłonięte ramiona? Kolor nie taki?- zarzucił ją pytaniami, bo wyczuł, że coś jest nie tak.
-Nie o to chodzi.  Po prostu nie powinieneś kupować mi sukienki. Mówiłam ci, że poradzę sobie.
-Tak, ale ta jest nowa i nie musisz robić przeróbek.
- Nawet, jeśli nie robiłabym przeróbek to stać mnie na to, żeby kupić sobie coś samej. Nawet kupiłam już na wyprzedaży, jak wracałam od ojca.
-To będziesz mieć dwie- rzekł optymistycznie i nie rozumiejąc do końca jej niezadowolenia.
- Marek nie rozumiesz mnie-odparła, wzbierając się na wyjaśnienia. –  Pomogłeś mi z operacją ojca i będę ci za to wdzięczna do końca życia, ale nie powinieneś wszystkiego finansować.  Potrafię sama o siebie zadbać. Co innego prezent dla Betti a co innego sukienka. Jasiowi do butów też nie powinieneś dokładać. Zaczynasz traktować nas jak biedaków.
-To oto ci chodzi- zmieszał się lekko, gdy pojął, o co chodzi Uli.  – Chciałem dobrze. Chciałem, żebyś czuła się na pokazie nie jak kopciuszek, ale jak najbardziej swobodnie i ładnie.
-Powinieneś najpierw spytać mnie, czy chcę a nie kupować w ciemno.
- Tylko wtedy nie byłoby niespodzianki.  Ula przepraszam i nie gniewaj się- poprosił szczerze i słodko.
- Pod warunkiem, że takich prezentów nie będziesz mi więcej robił.
- Obiecuje, że będę cię prędzej pytać. Tak jak chciałaś.  – Pokażesz mi swoją sukienkę?- zapytał na zgodę.
- Taka ładna jak ta twoja nie jest- odparła wyciągając ze zwykłej reklamówki prostą sukienkę w czarno – białe fale.
-Bardziej kościelna a nie na wyjścia-stwierdził patrząc na zakup Uli sceptycznym wzrokiem.
-Bo z taką myślą ją kupowałam. Żeby mieć do kościoła i na inne mniej zobowiązujące wyjścia, a nie tylko na te jedne. Ta twoja jest typowo wieczorowa.
-Tym bardziej powinnaś ją przyjąć Ula.  Na pewno kiedyś ci się jeszcze przyda.
-Wątpię.  Nie chodzę na takie imprezy. Ani na bale, premiery.
Chciał już odpowiedzieć jej, że zawsze może zostawić ją do trumny albo na żałobę po mężu jak doprowadzi go swoim marudzeniem do grobu, ale pomyślał, że byłby to żart w złym guście.
-Chyba tylko jeszcze na wesele do Ani- dodała zanim on zdążył coś powiedzieć.
-Na wesele jak najbardziej pasuje. A co u ojca? –zmienił temat. – Wiadomo, kiedy wychodzi, ze szpitala.
-Tak. We środę, a za dziesięć dni jedzie do Nałęczowa na miesiąc na rehabilitację. Lekarz jest jak najlepszej myśli. Tata musi tylko dbać o siebie, brać leki, unikać stresu i nie pracować fizycznie. A on jest stolarzem. Zostanie mu chyba teraz tylko dłubanie figurek w drewnie.
-To dobrze Ula, że wraca do zdrowia. Jeśli potrzebowałabyś samochodu to …
-Dzięki Marek-przerwała mu zanim dokończył zdanie. – Sąsiad, mąż pani Marysi, ma urlop i samochód to przywiezie ojca.  
- Ja tylko zaproponowałem Ula- bronił się.
-Wiem i dzięki za dobre intencje. Ale tym razem poradzimy sobie. Gdybym potrzebowała pomocy to poprosiłabym cię.

Czas do pokazu minął nie tak sielankowo jak chciałby Marek. Przygotowania techniczne i organizacyjne, co prawda przebiegały bez zakłóceń, ale ktoś rozpowiadał niepochlebne recenzje o kolekcji.
-Zobacz Seba- rzekł od drzwi Marek rzucając na biurko gazetę Z buciorami u sław. – Ci pismaki już skazali kolekcję na porażkę.
 Olszański pośpiesznie wziął do ręki czasopismo.  Na pierwszej stronie widniało zdjęcie Pshemkaz podpisem. Wielki mistrz chałturzy swój talent.  Nieco niżej i mniejszym drukiem widniał dopisek. F&D Familii wkrótce startuje.
-Chyba wiem, kto może za tym stać- odparł nie zaglądając nawet do środka gazety. –  Twoja kochana ciotka, wujek i Paulina. Porzucona kobieta jest zdolna na wiele.
-Też tak myślę. Ciotka już do mnie dzwoniła z pretensjami o rozstanie z Pauliną. Boję nawet pomyśleć, co będzie jak tu przylecą na premierę.
-No- westchnął na myśl o nieciekawym losie przyjaciela. – Łatwo nie będziesz mieć. Dobrze, chociaż że Aleks jest po twojej stronie.
-Dzwonił do mnie i uprzedził o sytuacji-odparł przechadzając się nerwowo po biurze przyjaciela. –  Paula z ciotką dowiedziały się o tym incydencie z festynu i że wszystkie gazety o tym piszą.  Podobno teraz Paulina jest narażona na ciągłe pytania i drwiące uśmieszki- mówił głosem rozpaczy.
-Całe Febo. Żadnych skandali w otoczeniu- zaśmiał się Olszański.  – Niczym Dulska.  Jeszcze po Aleksie nie otrząsnęli się a tu kolejny skandalik.
- Dokładnie tak. Dopóki Beatka była ukryta przed światem to było dobrze, a teraz, gdy piszą o tym gazety to robią z tego aferę jakbym popełnił Bóg wie, jakie przestępstwo.
-Marek tylko nie rozpędzaj się - próbował studzić jego emocje Olszański.  – Zaczynasz mówić jakby ona była naprawdę twoja. Chyba nie chcesz dalej tego ciągnąć?- zapytał widząc jego wymowną minę.
-Chcę– odparł bardzo butnie. – Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.  Prawdę znasz tylko ty i Pshemko a on za te chałturzenie prawdy nie powie. Paulina wyraźnie dała mi do zrozumienia, co myśli o ewentualnym moim nieślubnym dziecku i należy się jej nauczka. Nie ukrywam, że sprawi mi to przyjemność.
- Żartujesz?  Takie drwienie z nich może się dla ciebie źle skończyć.
-Zawsze mogę powiedzieć im, że dziecko okazało się nie moje.
 -Fakt możesz, ale na kilometr będzie widać, że to ściema.  
-Niech sobie myślą. Teraz tylko firma będzie nas łączyć.
- Odważny jesteś.  A wracając do Aleks to przylatuje sam, czy z tą swoją przedszkolanką? –zainteresował się Sebastian. –  Chciałbym poznać tą jego dziewczynę. Jak to Paulina określiła ją? Bezbarwność i prostota?
- Jakoś tak.  Ale Aleks w ogóle nie przylatuje.  Idzie z Alicją do jej rodziny na jakąś uroczystość rodzinną.
-Szkoda- wyraźnie się zasępił. –  Dawno nie widzieliśmy się i miło byłoby spotkać się z nim.  Ze względu na ciebie też mi szkoda-dodał szybko. –  Zawsze miałbyś dodatkowe wsparcia za porzucenie Pauliny.

W piątek przed popołudniem Marek ponownie zjawił się w Rysiowie. Miał, bowiem zawieść Jasia na próbę generalną.  Do Cieplaków jechał też z myślą, że pozna dzisiaj pana Cieplaka i nie bardzo wiedział jak ma się zachować przy nim. Wiedział, że czekają go podziękowania i że będzie się czuł źle w tej sytuacji. Cieplaka w domu jednak nie było. Ula wytłumaczyła mu, że ojciec pojechał do Warszawy załatwić sprawy zawiązane z wyjazdem do sanatorium, przeprasza go i że spotkają się popołudniu. Z racji, że Jasiu był już gotowy do wyjścia to i oni również pojechali do Warszawy.
Próba generalna przebiegła bez zakłóceń i do Rysiowa wrócili po trzech godzinach. Przed domem Marek zastanawiał się nawet czy nie zostawić Jasia i nie odjechać pod byle pretekstem. Wiedział jednak, że byłoby to bardzo niekulturalne. Zwłaszcza, że Cieplak czeka na niego i swoim odjazdem mógłby obrazić go. Wysiadł, więc z auta i poszedł za Jasiem. Cieplaka spotkał w korytarzu.
-Dzień dobry- przywitał się pierwszy.  – Marek Dobrzański-dodał wyciągając rękę na przywitanie.  – Miło mi pana w końcu poznać i widzieć zdrowego.
- To mi miło panie Marku pana poznać- odparł równie serdecznie Cieplak. – Tyle dla nas pan zrobił, że nie wiem, jak mam panu dziękować - dodał z widocznym wzruszeniem. –  Słów mi brakuje na podziękowania. Dziękuję panie Marku z całego serca. Mojego, Uli, Jasia i Beatki. I jeszcze ze spłatą nie musimy spieszyć się.
-Naprawdę nie ma, za co – próbował opanować swój głos. – To było dla mnie oczywiste i nie mogłem stać obok i patrzeć na nieszczęście innych osób. Trzeba pomagać sobie.
-Tylko nie każdego byłoby na coś takiego stać.  I nie, dlatego że finansowo nie podołaliby, ale z obojętności.   Teraz tyle mówi się o braku życzliwości młodych ludzi na los innych. Pan jest temu całkowitym przeciwieństwem.
- Zapewniam pana, że znalazłoby się kilku na moim miejscu.  Musieliby tylko znać sytuację. A tu zrządzenie losu miało największy udział panie Józefie- próbował pomniejszyć swoje zasługi. – Nie ja.   Gdybym wtedy nie złapał gumy to nie poznałbym Jasia, ani reszty rodziny. Później zrobiłem tylko to, co uważałem za słuszne.
- Zrządzenie losu swoją drogą, a pana życzliwość swoją – nie dał się przekonać Cieplak. – I nie ma sensu ujmować swoich zasług.  Proszę, zapraszam do pokoju, panie Marku-rzekł życzliwie i zamykając temat podziękowań i jego dobroczynności. – Nie będziemy w korytarzu tak ciągle stać.  Ula upiekła ciasto czekoladowe to zjemy po kawałku i wypijemy kawę.
-Z przyjemnością panie Józefie - odparł z ulgą, że ma tą oficjalną część za sobą.
W salonie zastali Beatkę. Zajęta była zabawką Marka, ale na widok wchodzących zainteresowana nią przestała być. Z radością podeszła do Dobrzańskiego i przytuliła się do niego z wyraźnym słowem, tata.
-Przepraszam, że Betti tak do mnie się zwraca-rzekł zmieszany.  – Po prostu nauczyła się przy mnie mówić tata i musiała zakodować sobie to w główce.
  -Tym się proszę nie martwić- uśmiechnął się życzliwie. – To tylko roczne dziecko i nie wie tak naprawdę, kto jest jej ojcem i co to znaczy tata.  Pobędę z nią teraz przez parę dni, to przy Uli i Jasiu i ja się doczekam swojego, tata.
U Cieplaków spędził godzinę. Ojciec Uli okazał się bardzo miłym mężczyzną i polubił go jak resztę rodziny.  Zrozumiał też, że jego obiekcje były bezpodstawne, a dla Cieplaka spotkanie z nim i podziękowanie bardzo ważne. Przed wyjściem i pożegnaniem obiecał Uli i Jasiowi, że przyjedzie po nich nazajutrz.  Prosto z Rysiowa pojechał na dworzec PKP odebrać babcię, Wiolę i Szymka.

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajna część. Cieszę się że dodalas,
    Kiedy kolejna?
    MM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki że podobało się. Kolejna część za mniej więcej tydzień.
      Dzięki za apis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Bardzo szybko czytało się tą część i nawet nie zauważyłam ,kiedy skończył się rozdział. =D. Marek zjednał sobie rodzinę Cieplaków. Nie potrzebnie obawiał się spotkania z Józefem. A Beatka tak się do niego przyzwyczaiła...no Ulka ma rację on powinien się ożenić i mieć własne dzieci. Ma do nich świetne podejście .A Jasiek może w przyszłości zrobi karierę w modelingu kto wie... Czekam na więcej. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek ma to do siebie, że wszystkich potrafi zjednać. Chociaż tutaj najmniej Ulę. Będzie trzymać go na dystans. Dzieci też będą, ale na końcu.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Te ciągoty Marka do rodziny Cieplaków są bardzo ujmujące i sprawiają, że można o nim myśleć wyłącznie pozytywnie. Widać, że chłopak ma szczere intencje wobec całej rodziny i chociaż Ulę to trochę krępuje i broni się przed Marka dobrocią i szczodrością, to myślę, że w głębi serca bardzo docenia te gesty i myśli o Dobrzeńskim wyłącznie dobrze.
    Jest honorowa i chyba to właśnie powoduje u niej opór przed przyjmowaniem od niego prezentów. Z drugiej strony to jednak wielkie szczęście, że Cieplakowie poznali kogoś takiego. Dzięki niemu Józef dochodzi do zdrowia i aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Marek nie sfinansował tej operacji.
    Jak to mówią "pierwsze koty za płoty". Rodzina Cieplaków przyciąga Marka jak magnes i pewnie w dalszych częściach ta znajomość będzie coraz bardziej zażyła. Nic na razie nie piszesz o uczuciach. Czy to dlatego, że oni oboje nie są jeszcze na tym etapie i nawet o tym nie myślą? Nie mogę się doczekać, które pierwsze zrozumie, że czuje do drugiego coś więcej niż przyjaźń.
    Bardzo fajnie mi się czytało i mimo, że rozdział długi, to pochłonęłam niemal na jednym wdechu. Bardzo dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marek w tym jednym aspekcie, pomocy Cieplakom, jest pozytywny. Cała reszta to typowy Marek z Brzyduli, niestety.A i Ula co do niego to będzie mieć mieszane uczucia. Raz będą to plusy a raz minusy. Znajomość oczywiście będzie kontynuowana, ale Marek po rozmowie z Ulą będzie bardziej uważał na to co robi i nic na siłę robić nie będzie.
    Co do uczuć to do miłości Marka jeszcze daleko. Ula prędzej zrozumie, że zakochała się.Na razie jest zauroczona jego urodą. Było o tym wspomniane w pierwszej części i w tej w której u Marka sprząta.
    Rozdział był nawet dłuższy, ale podzieliłam na pół i następny jest krótszy. Będzie to tylko pokaz. Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń