Takie tam trzy dni z życia Dobrzańskich.
Ciąg dalszy miniaturki 19.
-Tatusiu
ładna?- zawołała Emilka machając laurką i biegnąc do ojca z części salonowej
pomieszczenia do kuchennej.
-Bardzo-
odparł spoglądając na trochę krzywe serce, kwiatek i podpis Emi. — To dla mnie
kotku?
-Co
ty tata- zakpiła. — Dla Mateusza na
jutro, bo jutro jest dzień zakochanych.
-Aha.
I ty Mateuszka bardzo lubisz?
-Tak
tatusiu- odparła siadając obok ojca, który przy stole karmił synka Tomka. —
Pasujemy do siebie. Oboje lubimy zupę ogórkową, chleb z Nutellą, chipsy i
czekoladę. A nie lubimy leżakowania, mycia zębów i marchewki na obiad. Tylko w
bawieniu się nie pasujemy. Ja wolę bawić się w dom, a on z kolegami i
samochodami. To bawimy się tak, że ja gotuję obiad, zajmuję się naszą córeczką
Wiktorią a Mateusz idzie do pracy.
-Rozumiem-
przytaknął. — Jest jak w prawdziwej rodzinie. Ja w przedszkolu z dziewczyn to głównie bawiłem
się z taką jedną Gabrysią i Weroniką.
-A
gdybyś znał mamusię to bawiłbyś się z mamusią- ni to stwierdziła ni zapytała.
-Raczej
nie kochanie. Mama jest młodsza ode mnie i mieszkała w Rysiowie a ja tu we
Warszawie.
-Ale
gdybyście razem chodzili to bawiłbyś się z nią –nie ustępowała.
-Pewnie
bawiłbym się i z twoją mamą-odparł dla uspokojenia córki.
-W
dom?- zapytała tonem, który wskazywał, że chce usłyszeć potwierdzenie od ojca.
-Kotku
większość chłopców nie lubi bawić się w dom-postanowił powiedzieć jej
prawdę. — Wolą samochody. Tak jak ten
twój Mikołaj.
-On
ma na imię Mateusz tatusiu. Ale czy to
znaczy, że on nie lubi mnie?
-Pewnie
lubi, bo czasami bawi się z tobą- odparł z westchnieniem, bo wyglądało na to,
że to jemu przypadła pierwsza rozmowa na temat miłości z córką. — Tylko jest w takim wieku, że woli bawić się
z chłopcami.
- A
jak już będzie duży, to już ze mną będzie chciał się bawić?
-Kto
wie Emilko- rzekł spoglądając na córkę i zastanawiając się jak ma jej to wszystko wytłumaczyć. — Ale musisz też wiedzieć, że
rzadko, kiedy z takich przedszkolnych miłości wychodzi coś poważnego. To takie zabawy.
Ja sam miałem narzeczone i żony w przedszkolu na niby.
-Szkoda,
bo Mateusz jest naprawdę super tatusiu.
-Poznasz
jeszcze nie jednego fajnego chłopaka- pocieszał ją. — Zobaczysz. Twój tatuś ci to mówi. Ja miałem
dziewczyny w przedszkolu, później w szkole, a jeszcze później na studiach i po
studiach i nic. Do czasu jak nie poznałem twojej mamy.
-I
zakochałeś się-zapiszczała, bo już w wieku czterech i pół lat była romantyczką.
-Dokładnie.
Było tak jak opowiadałem ci z mamą. Twoja mama ujęła mnie swoją dobrocią, szczerością,
czułością, ciepłem, troskliwością, uśmiechem, życzliwością. I długo mógłbym
jeszcze tak mówić.
Emilka
niedawno dowiedziała się od rodziców o ich związku. Była chora, marudziła a
czytanie zmyślonych bajek znudziło ją i chciała usłyszeć coś innego. Nowa i
współczesna wersja Kopciuszka, gdzie głównymi bohaterami okazali się jej
rodzice, bardzo spodobała się i od tego czasu ciągle wracała do tej historii.
-A
ty, co masz dla mamusi na jutro?- trochę zmieniła temat.
-A
nie powiem, bo ostatnim razem, gdy zdradziłem ci, co mam dla mamy na święta to chodziłaś
obok niej i mówiłaś, że znasz sekret taty, ale nie możesz jej powiedzieć a mama
przekupiła cię i wszystko jej powiedziałaś. Mogę powiedzieć ci tylko, że z
przedszkola odbierze cię babcia albo dziadek i zajmą się tobą i Tomkiem przez
całe popołudnie i może noc. Zobaczymy, o której wrócimy z mamą.
-Super
tatusiu-entuzjastycznie ucieszyła się. — I wiesz, co też narysuję ci laurkę i
mamie. I jeszcze jedną to dasz mamie jutro od siebie.
-Świetny pomysł kotku-pochwalił ją.
-Myślisz, że mogłabym kupić Mateuszowi lizaka serduszko? -zapytała jeszcze wstając z krzesełka.
-Pewnie, że możesz- odparł pewnie. —Powiem ci nawet więcej kotku-dodał konspiracyjnie. — W miłości są wszystkie chwyty dozwolone.
-Świetny pomysł kotku-pochwalił ją.
-Myślisz, że mogłabym kupić Mateuszowi lizaka serduszko? -zapytała jeszcze wstając z krzesełka.
-Pewnie, że możesz- odparł pewnie. —Powiem ci nawet więcej kotku-dodał konspiracyjnie. — W miłości są wszystkie chwyty dozwolone.
-To
znaczy c0?-pytała zaintrygowana.
- To znaczy, że są różne sposoby na zdobycie chłopaka albo kobiety a nie tylko zwracaniem jego uwagi na siebie. Albo może trzeba trochę poczekać na coś. Może samo coś się zdarzy. Tak jak mama czekała na mnie.
- To znaczy, że są różne sposoby na zdobycie chłopaka albo kobiety a nie tylko zwracaniem jego uwagi na siebie. Albo może trzeba trochę poczekać na coś. Może samo coś się zdarzy. Tak jak mama czekała na mnie.
-To
tak zrobię tatusiu, poczekam na coś, a później pomyślę- odparła i pełna nadziei pobiegła w podskokach do stolika przy którym rysowała laurki.
Emilka
tematu miłości do końca nie porzuciła i wieczorem, gdy mama pomagała jej w
kąpieli i myciu głowy to do sprawy wróciła.
-Tatuś
powiedział mi, że gdyby chodził z tobą do przedszkola to bawiłby się z tobą-
wyszeptała jej. — Ty też bawiłabyś się z tatusiem?
Marek
zdążył jej już opowiedzieć o rozmowie z córką, gdy ona była na zebraniu
organizacyjnym w przedszkolu to podjętą przez nią rozmową zdziwiona nie była.
Zrozumiała też, dlaczego od paru dni Emilka tak starannie przygotowywała się do
wyjścia do przedszkola.
-Z
twoim tatusiem każda dziewczynka chciałaby się bawić- odparła córce. —Dołeczkami przyciągał wszystkie dziewczynki.
-Tak
jak ciebie mamusiu?
- Dokładnie.
A tatuś coś jeszcze mówił?- postanowiła wypytać nieco córeczkę.
-Że
chłopcy nie lubią bawić się z dziewczynkami. Tylko nie wiem, dlaczego. Przecież
fajne jesteśmy. Prawda?
-Prawda-
poparła córkę. — A chłopcy to dziwne istoty są kochanie. My dziewczyny
chciałybyśmy bawić się z nimi od przedszkola a oni dopiero później, gdy są duzi,
bo później dojrzewają-postanowiła córkę od dzieciństwa uświadomić w tej kwestii.
— Ale kto wie może ten Mateusz będzie inny i za jakiś czas będzie chciał bawić
się z tobą.
-W
dom? –zapytała pełna optymizmu.
-
Może nie w dom, ale możecie razem klocki układać albo puzzle. Albo rysować
razem, oglądać książeczki. Z mężczyznami od małości trzeba iść na kompromis.
-To
znaczy na film w kinie?
-Nie
kochanie- zaśmiała się. — To znaczy, że nie możesz zmuszać go do zabawy w dom
tylko szukać innych wspólnych zabaw i zainteresowań. A o mamusi i jutrzejszym dni tatuś coś mówił?-
zmieniła nieco temat.
-Może
będę spać u babci z Tomkiem-rzekła konspiracyjnie. — I
zrobiłam ci dwie laurki. Jedna będzie dla ciebie a drugą dasz tatusiowi.
- To
dobrze kochanie, bo mamusia nie ma dla taty żadnej kartki –odparła ku
zadowoleniu dziewczynki.
Następnego
dnia rano Marek naszykował dla swoich dwóch dziewczyn śniadanie i przyniósł do
łóżka dwie tace smakołyków. Dla żony miał dodatkowo różę i kawę a dla córki
lizaka w kształcie serca i kakao. Emilka już prędzej przyszła do sypialni
rodziców i razem z mamą czekała na niego. Dała też rodzicom swoje laurki.
-Proszę
bardzo to dla was –rzekł Marek elegancko ubrany i kłaniając się nim nisko jak
prawdziwy kelner. —Smacznego.
-Taca
pięknie wygląda prawda Emilko- rzekła Ula.
-Yhy
-odparła dziewczynka zabierając się za rogaliki i dżem.
-Tyle
starania a w podzięce tylko Yhy – mruknął Marek.
-Ale
ja pochwaliłam- wtrąciła Ula. — A to dla ciebie –dodała podając mu laurkę
zrobioną przez Emilkę. Drugą kartkę kupioną też miała, ale nie chciała robić
córce przykrości. Podobnie było z Markiem i on dał żonie laurkę, którą zrobiła
Emi a drugą zostawił na później. Na koniec przypieczętowali to pocałunkiem.
-Dobrze,
że je narysowałam, prawda?- zapytała dziewczynka patrząc na rodziców.
-Bardzo
dobrze- odparł Marek głaszcząc ją po główce. — Wy tu jedzcie a ja pójdę po
butelkę i nakarmię Tomka. Patrzy na was i zazdrości.
Po
śniadaniu i zawiezieniu Tomka do dziadków a Emilki do przedszkola Ula i Marek pojechali
na cztery godziny do firmy. Po dwunastej mieli czas dla siebie i podzielili go
sprawiedliwie. Przedpołudnie należało do Marka i jego niespodzianki, obiad był
wspólnie ustalony, a popołudnie i wieczór do Uli i jej niespodzianki.
-Na
początek kochanie zapraszam cię na krótki spacer- rzekł Marek wychodząc z żoną
z firmy. — A na dwunastą czterdzieści pięć umówiłem nas w pewnym miejscu.
-A
to ma związek z torbą, którą masz ze sobą? –podpytywała. —Cały dzień z nią się
nie rozstajesz.
-
Ula nie powiem, nie bądź dzieckiem i nie dopytuj się- mówił karcąco. — Ja muszę dłużej czekać na twoją niespodziankę
i o nic nie pytam.
-Ok
Marek. O nic już nie spytam-odparła. Bała
się jednak, że może wpadli na ten sam pomysł.
Z
wyborem miejsca na spacer Marek nie wysilił się i poszli do ulubionego parku.
Po drodze wstąpił do kwiaciarni po zamówione kwiaty. Był to dodatek do prezentu,
wisiorka ryby jej znaku zodiaku i kartki-Walentynki.
Byłaś dla mnie kimś
zwyczajnym, -czytała
Ula uśmiechając się.
byłaś dla mnie kimś uwagi niewartym.
Byłaś kimś, kogo do końca nie znałem,
byłaś kimś, komu do końca nie ufałem.
Byłaś asystentką oddaną
byłaś koleżanką zaufaną.
Byłaś przyjaciółką dobrą i... udziałem
do czasu zanim Cię nie pokochałem!*
-Bardzo
trafiony – stwierdziła będąc pod wrażeniem. — Sam wymyśliłeś?
-
Nie do końca- wyznał szczerze. — Starałem
się znaleźć coś pasującego i interesującego w Internecie, ale w każdym wierszyku
było coś nie tak. W końcu jeden z nich spodobał mi się, dostosowałem do nas,
coś dodałem od siebie i jest. A wiedz, że trochę tych wierszyków przekopałem.
-Coś
o tym wiem –odparła tajemniczo. — A
wierszyk bardzo ładnie ci wyszedł.
-Dzięki Ula. Starałem się jak mogłem.
- A to proszę dla ciebie- dodała podając mu elegancko zapakowany krawat i swoją kartkę.
-Dzięki Ula. Starałem się jak mogłem.
- A to proszę dla ciebie- dodała podając mu elegancko zapakowany krawat i swoją kartkę.
Choć nie byłam seksu bombą,- czytał
chwilę później z rozbawieniem.
tylko firmową trąbą.
Choć nie miałam biustu XXL,
ani gustu za groszy pięć.
Choć nogami do pasa nie sięgałam,
tylko aparatem na zęby się wyróżniałam.
Choć nie miałam zbytnio taktu,
ani w domu dostatku.
To bądź pewny mój kochany,
że od zawsze byłeś mi pisany.*
-Bardzo
trafiony- rzekł z rozbawieniem i będąc pod wrażeniem. — To twoja twórczość.
-Pół
na pół- i ona przyznała się, że to nie jej dzieło. — Taka przeróbka wierszyka z
Internetu. I dziękuję za kartkę i prezent- dodała tuląc się do męża.
-I ja dziękuję- odparł muskając usta. — Czuję, że będą to niezapomniane Walentynki.
-I ja dziękuję- odparł muskając usta. — Czuję, że będą to niezapomniane Walentynki.
Pół godziny później odjechali z parku a po
niespełna dziesięciu minutach Marek zatrzymał auto.
-Jesteśmy na miejscu Ula- rzekł parkując przed zakładem fotograficznym. Zapraszam cię na wyjątkową sesję zdjęciową. Spakowałem parę naszych rzeczy na przebranie i fotografii.
-Jesteśmy na miejscu Ula- rzekł parkując przed zakładem fotograficznym. Zapraszam cię na wyjątkową sesję zdjęciową. Spakowałem parę naszych rzeczy na przebranie i fotografii.
-Fotograf i sesja- odetchnęła z ulgą. — Bałam się, że... . Nie ważne, co. A to co w torbie ukrywasz to rozumiem, że są nasz rzeczy?
-Dokładnie.
Ale teraz nie każmy czekać panu fotografowi.
W
zakładzie spędzili małą i miłą godzinę. Stylistka zajęła się ich makijażem i
fryzurą a fotograf resztą. Niespodzianka Marka była trafiona i oboje wyszli zadowoleni i z perspektywami, że kolejne punkty Walentynek miną równie
przyjemnie.
-Było
bardzo romantycznie i oryginalnie Marek- westchnęła Ula, gdy byli już na zewnątrz. Zobaczymy
teraz, czy moja niespodzianka przypadnie ci do gustu równie mocno jak twoja mi. Moja jest już trochę oklepana.
-Cokolwiek
to by nie było to na pewno będzie miło Ula i biorę to w ciemno- zapewniał.
-A,
jeśli nie to postaram ci się to wieczorem i w nocy jakoś wynagrodzić- odparła zalotnie. —Dzieci
zostawimy u twoich rodziców, przygotuję kolację, odpowiedni nastrój w sypialni-
nęciła przyglądając się mężowi.
-Brzmi
obiecująco- rzekł z rozmarzeniem, tuż przy jej ustach i delikatnie je muskając. — Na razie jednak czas na punkt drugi
popołudnia.
Kolejny
punkt na liście był obiad zaplanowany na godzinę czternastą w Ogrodzie Smaków. Dojeżdżali
właśnie do restauracji, gdy zadzwonił telefon Uli.
-Pani
z przedszkola- rzekła do Marka. —(.... )Jak to zatrucie-spytała po chwili do
słuchawki. (.... .) Rozumiem zaraz przyjedziemy. Musimy jechać do szpitala
Marek- zwróciła się do męża. Na Biskupińską. Emilka trafiła tam z innymi
dziećmi. W przedszkolu czymś potruły się.
Gdy
dojechali do szpitala, izba przyjęć wypełniona była dziećmi, rodzicami i
pielęgniarkami. Emilki nie było nigdzie widzieć a od jednej z przedszkolanek
Dobrzańscy dowiedzieli się, że ich córka leży na sali segregacji.
- Prawie
cała grupa Emilki zachorowała tuż po obiedzie - wyjaśniała im idąc z nimi w
stronę przeszklonych drzwi. — Z wyjątkiem Mateusza, Karola Piątka i Kuby i
okazało się, że chłopcy oddali Emilce, Angeli i Martynie swoje desery. One trzy zjadły podwójne porcje i dlatego są
najbardziej chore. Dzieci z innych grup są zdrowe i to prawdopodobnie deser spowodował zatrucie. Jedna z dziewczynek ma dzisiaj urodziny i jej rodzice przywieźli właśnie na deser małe torciki- tłumaczyła się z zatrucia.
-Dzień
dobry –chwilę później Dobrzańscy witali się z lekarką. — Jesteśmy rodzicami
Emilki. Co z naszą córką?
-Katarzyna
Witkowska- przedstawiła się. — Państwa
córka jest odwodniona i daliśmy jej kroplówkę- wyjaśniała im. — Mocno
wymiotowała i miała ostrą biegunkę. Poza tym jest cała spocona, buzia blada. Typowe
zatrucie.
-Ale
wyjdzie z tego?- zapytała zaniepokojona Ula.
-
Tak- uspakajała pani doktor. — Dzieci zatrucia gorzej przechodzą niż dorośli,
ale wszystko jest pod kontrolą i najpóźniej pojutrze Emilka wróci do domu.
-Jak
się czujesz kotku-pytał tymczasem Marek, Emilkę.
-Brzuszek
mnie boli i głowa tatusiu- odparła słabym głosem. Chwilę później znowu dostała
torsji.
-Zobaczysz
niedługo ci przejdzie -pocieszał ją i głaskał spoconą główkę.
Ze
względu na to, że miała zostać przynajmniej jedną noc w szpitalu to Marek
pojechał do domu po jej piżamę i maskotkę a Ula została z córką. Po drodze
wstąpił jeszcze do rodziców opowiedzieć im o wszystkim i uspokoić. Emilka w tym
czasie wraz z dwiema koleżankami przeniesiona została z sali segregacji na
oddział pediatryczny. Wieczorem, gdy leki i kroplówki zaczęły działać to jej stan poprawił się. Była też w lepszym humorze i odzyskała nieco rumieńce. Po wieczornej wizycie Ula i Marek uspokojeni poprawą stanu zdrowia córki pojechali do domu.
-Z
tego wszystkiego zapomnieliśmy o twojej niespodziance-rzekł Marek, gdy
wychodzili ze szpitala. — Powiesz, chociaż co to miało być.
-Trzy
godziny relaksu w takim przytulnym Zakątku Urody. Relaksująca kąpiel, masaż i
takie tam.
-Pewnie byłoby interesująco- odparł rozmarzonym głosem. — Taki masaż i drobne kobiece ręce czuć na ciele- dodał, bo postanowił trochę się z nią podroczyć, aby zapomniała na chwilę o chorej Emilce.
-Pewnie byłoby interesująco- odparł rozmarzonym głosem. — Taki masaż i drobne kobiece ręce czuć na ciele- dodał, bo postanowił trochę się z nią podroczyć, aby zapomniała na chwilę o chorej Emilce.
-A,
kto powiedział, że byłaby to kobieta-z miejsca i brutalnie pozbawiła go tych
marzeń. —Dla mnie kobieta dla ciebie
mężczyzna.
-
Tak myślałem, że to zbyt piękne- westchnął z rozczarowaniem. — A tak na serio Ula to powinnaś zadzwonić
tam jutro przeprosić i wyjaśnić wszystko.
-Spokojnie
Marek- wtrąciła. — Rodzice Martynki i Mateusza to prowadzą. Wczoraj, gdy byłam na zebraniu w przedszkolu to
przy okazji zawiozłam ich mamie nasze ręczniki, ulubione olejki i takie tam. A
dzisiaj obiecała mi, że znajdzie dla nas inny termin.
-Co
się odwlecze to się upiecze Ula. Co Ula?
-Dokładnie-zaśmiała
się. — To, co Marek jedziemy teraz po
Tomka i do domu-dodała.
-Do domu
tak, a po Tomka nie-rzekł otwierając przed nią drzwi auta. — Rodzice obiecali zająć się nim, a ja zajmę
się tobą skarbie. Przygotuję ci relaksującą kąpiel, zrobię kolację i pójdziemy
spać. To był długi i męczący dzień.
-Czy
ja mówiłam ci, że jesteś kochany?- zapytała, gdy obiegł samochód i usiadł za
kierownicą.
Tak jak lekarka przewidywał dzień później Emilka była już prawie zdrowa i w humorze. Rano przed pracą rodzice wpadli do niej a później miał przyjść też dziadek. Miała też, jeśli nic się nie zmieni, wyjść przed wieczorem do domu. Nic złego na szczęście nie stało się to popołudniem rodzice przyjechali po nią.
-Był
u mnie Mateusz - poinformowała ich tuż po przyjściu. — Przyjechał z rodzicami po Martynkę i przy okazji mi powiedzieć cześć i dać misia- dodała głosem
szczęśliwego dziecka. — I przeprosić za zatrucie. Powiedział też, że będzie
bawić się ze mną w dom- mówiła z nieukrywaną satysfakcją.
-Tylko
to tak trochę nieuczciwe kochanie-Ula postanowiła od razu wytłumaczyć córce, że
źle postępuje. —Sytuacja to wymusiła i
chce bawić się z tobą, bo czuje się winny.
-Ale
tatuś powiedział, że w miłości wszystko jest dozwolone czy tak
jakoś-argumentowała.
-Tak
jej powiedziałeś?- spytała męża.
-Jakoś
tak kochanie- odparł Marek z niewinną miną.
Byłaś dla mnie kimś zwyczajnym,
byłaś tylko
dziewczyną fajną,
byłaś kimś,
kogo nie znałem,
zanim Cię nie
pokochałem!
*************************
Choć nie jestem seksu bombą
i nie jeżdżę super Hondą,
nie mam biustu XXL i
na koncie wielu zer to
bądź pewny mój kochany,
że jesteś
mi pisany.