niedziela, 7 maja 2017

Życie na niby 18



-Jak to spotkałeś Damiana?- pytał z niedowierzaniem Olszański, Marka tuż po tym, jak odjechali z pod domu Uli i po tym jak Marek opowiedział mu o wydarzeniach z rana.  Rano będąc jeszcze w Krakowie okazji porozmawiać nie mieli, a później w samochodzie ciągle towarzyszyła im Ula.
-Tak normalnie, jak mówiłem ci. On wychodził a ja wchodziłem.
-Kto, by pomyślał? -mówił z ciągłym niedowierzaniem.  Ja nic z Ewą ty nic z Mirabellą, oboje grzecznie o jedenastej sami w łóżkach, a Ula zabawiła się.
-Noo –odparł krótko.
-A taka zakochana była-kontynuował.  — A łóżko, jakie było? Rozgrzebane?
-Nie przyglądałem się.
-A była ubrana?
-Ubrana.
-Jakiś szampan, dwie tace-zadawał kolejne pytania.
-Raczej nie.
-To może nic się nie stało-podpuszczał go.
-Może-odpowiadał automatycznie.
-Marek, żartowałem a ty mówisz teraz jakbyś był naprawdę zazdrosny albo przynajmniej przeszkadzało ci to, że inny posmakował tego, na co ty masz ochotę-mówił ironicznie. —Chyba, że tak jest-dodał spoglądając na niego uważnie.
-Nie jest- odparł szybko. —Tylko jest to dziwne, bo nie jest w stylu Uli- tłumaczył się, chociaż wiedział, że inaczej niż zazdrość chyba nie da się tego zdefiniować.
-Dobra, dobra nie tłumacz się- wyraźnie mu nie uwierzył. —A tak swoją drogą to nie zauważyłeś, że nieuchronnie starzejemy się. Gdy my zaliczaliśmy pierwsze panienki to twój kuzyn uczył się pisać i czytać, a teraz chce z nami chodzić do klubu.
- Niestety latka lecą- poparł przyjaciela markotnie.
- I gusta nam się zmieniają- kontynuował Olszański. A przynajmniej mi. Jeszcze niedawno podobały mi się takie kobiety, jak ta z klubu, którą Szymek był zachwycony, a teraz mam inny pogląd na to i cycki i nogi już mi nie wystarczają.   Muszą jeszcze mieć coś więcej. I tego będę szukał.
- No proszę i kto to mówi- tym razem to on postanowił zakpić. — Drugi Casanova Warszawy.  
-Żebyś się nie zdziwił, jak za parę miesięcy będziesz moim świadkiem na ślubie-odparł nieurażony słowami przyjaciela.
-Czy ja o czymś nie wiem? – podpytywał i spoglądał na przyjaciela sugestywnie. —Jakieś nowe i poważne otwarcie. Może to na tych twoich kursach kolorowania zapoznałeś kogoś?
-Może - odparł tajemniczo. —Wszystko w swoim czasie Marek-dodał nic więcej nie mówiąc.


Sebastian, choć była teraz ku temu okazja wolał nie mówić przyjacielowi, że nowe otwarcie to jego własna kuzynka. Wioletta też nie wiedziała i chciał zadzwonić do niej wieczorem pogadać na dobry początek po przyjacielsku, wybadać sytuację na spokojne, z niczym nagle nie wyskoczyć, a po jej powrocie spróbować związać się na poważnie.  Do tej pory, bowiem to tylko Wiola była oczarowana i chętna na związek z przystojnym przyjacielem kuzyna, a i Marek wolał, że tak jest, bo Seba dobrym kandydatem na chłopaka dla Wioli nie był. Dlatego też Sebastian teraz chciał pokazać się Markowi od tej lepszej strony i potrzebował czasu na zdobycie takiego zaufania.

Ula z odebraniem telefonu nie czekała, ale zamiast usłyszeć coś w stylu cześć Ula, to znów ja usłyszała miłe dzień dobry Krystyna Pawlicka i dzwonię ze szpitala na Biskupińskiej. W dalszej rozmowie pielęgniarka poinformowała ją, że Marek wraz z pasażerem mieli wypadek, trafili do szpitala i dzwoni do niej, bo ostatnie dwa wybierane numery były do niej, a numer domowy nie odbiera.
Do szpitala dotarła godzinę później. Najpierw musiała pójść do swojej firmy i wysłać faks, bo był ważny i jeszcze rano, gdy Damian przyszedł pożegnać się z nią to przypomniał jej o tym. Sama też była sumienna i jak myślała Marek, Markiem, ale praca była ważniejsza. Zwłaszcza, że pielęgniarka powiedziała jej w dalszej rozmowie, że pacjentowi nic nie zagraża.  Na samym już miejscu dotarcie do Marka okazało się proste. Marek leżał na pojedynczej sali z opatrunkiem na głowie, dopiętą kroplówką i nie wyglądał jak po wypadku.


- Marek-rzekła cicho od drzwi, bo miał przymknięte oczy i nie była pewna czy przypadkiem nie śpi.
-Ula wchodź śmiało nie śpię-rzekł czytając jej w myślach. — I dzięki, że przyszłaś. Chciałem zadzwonić do ciebie sam, ale pielęgniarka, gdy oddawała mi telefon to powiedziała, że dzwoniła już do kogoś o imieniu Ulka, bo nie wiedziała, do kogo ma dzwonić, a Ulka ładnie brzmiało i to do ciebie wykonałem ostatnie dwa telefony.
Ulka?- zastanawiała się. Czyżbym była Ulką w jego telefonie?  Widok chorego Marka spowodował też, że przeszła jej ta największa złość na niego za ostatnią noc spędzoną, jak myślała w ramionach Mirabelli.
 - Tak mówiła mi to wszystko i nie mogłam nie przyjść- odparła siadając na łóżku. —Musiałam tylko przed przyjściem tu pójść jeszcze do firmy na chwilę.  A jak się czujesz? Oprócz tego czegoś na głowie coś ci dolega.
- Prześwietlenie wykazało na szczęście tylko złamania kości strzałkowej i czeka mnie zespolenie operacyjne. Ale to nic groźnego- dodał widząc niewyraźną minę Cieplak. —Lekarz powiedział mi, że gorzej byłoby gdybym piszczel uszkodził albo staw kolanowy. Straciłem też na parę minut przytomność, ale jak mnie tu dowieźli to szybko doszedłem do siebie. Gorzej jest ze Sebastianem. Nie widziałem go, ale od lekarz wiem, że ma jakiś uraz śródczaszkowy, dwa złamane żebra, przebite jedno płuco i ogólne stłuczenia. Ale wyjdzie z tego i jest całkiem dobrze jak na tak rozbity samochód. Ratownicy mówili mi, że wyglądało to tragicznie.
-To dobrze-uśmiechnęła się z ulgą.  —Ale chyba nie byłeś pijany albo niewyspany albo zmęczony? Jechałeś przecież całą drogę z Krakowa.
- Spokojnie Ula nie byłem pijany i byłem wyspany-uspokajał.  —Wczoraj wypiłem jednego drinka na bankiecie i później w barze z Sebastianem parę łyków whisky a przed jedenastą oboje poszliśmy spać.
Marek nie spędził nocy z Mirabellą? –zastanawiała się. Mówi prawdę, czy kłamie? Ale, po co miałby kłamać? Nie wiedział przecież, co myślę, gdy widziałam go, gdy wychodził z nią. Być może nawet nie widział, że ja widzę i potępiam go. A, gdy wychodził z bankietu było kwadrans po dziesiątej to trochę mało czasu na jakieś uniesienia miłosne.
- Ula prawdę mówię-dodał, gdy widział zamyśloną twarz dziewczyny. — Sebastiana możesz spytać albo lekarza o zawartość alkoholu we krwi.
-Ok wierzę ci.  To, co się stało, że mieliście wypadek. Ty zawiniłeś?
 - Nie- odparł kręcąc głową. — Skręcałem na osiedle Seby, gdy jakiś szaleniec wyjechał z piskiem opon z innej uliczki, nie zauważył, że skręcam a raczej nie zdążył wyhamować i uderzył od mojej strony. Ja na szczęście miałem zapięte pasy i oprócz zadrapań na skroni i złamania nie mam innych obrażeń, ale Seba zdążył odpiąć pas i odrzuciła go do przodu i uderzył w szybę między innymi. Nie zdążyłem w żaden sposób zareagować nawet pomyśleć, co mógłbym zrobić-zaczął usprawiedliwiać się nerwowo. — Mogłem zabić siebie albo Sebastiana.
- Marek, to nie twoja wina- uspakajała go.  —Sama prowadzę to wiem jak to jest.  I nie masz oczu wokół głowy.
-Ale mogłem spojrzeć w lusterko boczne. 
-Ale mówiłeś, że wyjechał ci nagle i były to sekundy- argumentowała.
-Bo były Ula-westchnął z bezradnością.  —W tej jednej chwili całe życie mignęło mi przed oczami- dodał po chwili z wyraźnym zamyśleniem.
-To na pewno-rzekła biorąc z rękę.   — Ale nie mówmy już o wypadku-dodała postanawiając zmienić temat.  —Może coś ci przynieś do picia. Wodę albo sok.
- Wodę mam, ale jakbyś mogła pojechać do mnie do domu i przywieść parę rzeczy- mówił i spoglądał błagająco. —Nie mam, kogo poprosić, a wujek i babcia mają przyjechać dopiero jutro popołudniu.
-Nie ma sprawy Marek- odparł wstając z łóżka.
-Dzięki- rzekł wyraźnie ucieszony.
Przed wyjściem poszła też odwiedzić Sebastiana i jego spytać, czy czegoś nie potrzebuje. Olszański wyglądał zdecydowanie gorzej od przyjaciela, ale mógł mówić i z nim chwilę porozmawiała. Wypytała go też o interesujący ją wieczór i Sebastian potwierdził słowa Marka i jej przypuszczenia, że Marek nie spędził jednak tej nocy z Mirabellą.
Po jej powrocie Marek był już po bardziej szczegółowej konsultacji z ortopedą i przedstawił jej cały cykl leczenia.
-Operacja odbędzie się jutro, a w piątek, jeśli nie będzie żadnych komplikacji to będę mógł iść do domu. Będę musiał jednak uważać i ograniczyć chodzenie, a zwłaszcza nie opierać się na chorej nodze przynajmniej przez dwa tygodnie. Po miesiącu, jeśli wszystko będzie goiło się dobrze to gips mi ściągną i będę mógł rozpocząć rehabilitację, a do całkowitego zdrowia powinienem wróci po trzech miesiącach.
-To czeka cię kilka tygodni lenistwa –rzekła, kiedy skończył mówić.
-Na to wygląda.  Nie wiem tylko, co ja będę robić w domu tyle czasu.
-Zawsze mogę nauczyć cię szydełkować- zaproponowała przewrotnie. — Albo na drutach robić.
-To już lepiej zajmę się kolorowankami dla dorosłych- stwierdził ku jej zdziwieniu.  —Seba mówi, że odpręża i czas szybko leci. Ale to nie są takie kolorowanki –zaczął tłumaczyć widząc minę Cieplak.
-Wiem jak wyglądają kolorowanki dla dorosłych- wtrąciła, choć pomyślała, że w przypadku Sebastiana i Marka mogłyby wyglądać nieco inaczej. —Po prostu zdziwiona jestem, czym zajmuje się Sebastian wieczorami. Wiola mówiła mi, że robicie z tego tajemnicę.
-On robi- sprecyzował.  —Chociaż nie wiem, dlaczego.
Ula chwilę posiedziała jeszcze z nim, później poszła na oddział neurologii pożegnać się z Olszańskim i przekazać pozdrowienia od Marka, i pojechała do domu.

Operacja zespolenia kości przebiegła bez komplikacji i w piątek Marek mógł wrócić do domu. W międzyczasie przyjechał wujek Zygmunt ze swoją mamą, a babcią Marka. Pani Basia została też we Warszawie przez parę dni i zajęła się wnukiem.  Chciała nawet zostać na dłużej i odwołać swój wyjazd do sanatorium, ale Marek przekonał ją, że z pomocą Uli, gosposi pani Steni i Adama, da sobie radę, a jej wyjazd jest ważny, bo czekała na niego kilka miesięcy. 
 Opieka nad Markiem, jak to przy chorym facecie łatwa nie była, ale jakoś dawały sobie radę. Dla jego własnej wygody zainstalowali go w salonie, aby mógł swobodnie poruszać się wózkiem, wyjeżdżać na taras, do kuchni, gabinetu a i łazienka była z kabiną prysznicową.
Ula odwiedziła go w poniedziałek a przez weekend oprócz babci był wujek, który przyjechał z ciocią i Szymkiem do pomocy.


-I jak czuje się dzisiaj pacjent?-zapytała po wejściu do salonu panią Kubasińską.
-Marudzi, że pod gipsem go swędzi a podrapać się nie da.  I przy obiedzie oblał się kompotem i wołał mnie z góry, żeby przyjść i zetrzeć mu piżamkę, a ściereczka leżała obok- mówiła bez ogródek.  —Ale jak się polał to nie wie.
-Jak to chory facet -odparła spoglądając w stronę kanapy, na której leżał Marek. —Oni nie chorują, oni umierają i walczą o życie. Koleżanka powiedziała mi kiedyś, że jej mąż miał grypę i gdy wyszła do apteki to sobie księdza zawołał, a gdy wróciła to ksiądz powiedział jej, że będzie modlił się za nią, bo najbliższe dni będzie miała ciężkie.
-Bo tak jest –odparła śmiejąc się z historyjki i nie zaważając, że słucha ich również wnuk.  —A najtrudniejsze jest właśnie te pierwsze trzydzieści lata dzieciństwa u mężczyzny, a później to już z górki, drogie dziecko.
-Ja tu jestem jakbyście nie zauważyły i nie śpię- mruknął sam zainteresowany. — I nie jestem umierający Ula, ani nie mam grypy. Tak dla twojej informacji.
-Marek nie bądźmy drobiazgowi-odparła siadając na pufie.
-Ale wy kobiety lubicie to-wytknął. —Lubicie opiekować się chorymi dziećmi i nami facetami. I nie mów, że tak nie jest.
-I tu muszę zgodzić się z tobą-odparła ugodowo. —A, co po za tym?
-Pracuję Ula, jak widzisz. Adam przywiózł mi służbowego laptopa i trochę zaległych papierów.
-To przynajmniej nie nudzisz się-odparła.
Ula została u nich do wieczora i przychodziła kolejno we środę, piątek a w niedzielę przyjechała dodatkowo. Tego dnia też po tygodniowym pobycie u wnuka pani Kubasińska wracała do domu i jechała do sanatorium na trzy tygodnie.
-Marek to ciągle dziecko, moje takie ukochane- rzekła przed wyjazdem do Uli i spoglądając z daleka na wnuka.  I potrzebuje opieki. Zrób to dla mnie, jeśli nie dla niego i okaż mu dużo cierpliwości i życzliwość- mówiła serdecznie. —Może doceni twoje zaangażowanie i poświęcenie i coś zrozumie.
-Proszę nie martwić się – odparła równie życzliwie. —Będę odwiedzać go- obiecała.

Sebastian tymczasem również dochodził do zdrowia u swoich rodziców. Krwiak okazał się niewielki i obyło się bez operacji. Musiał tylko zostać dłużej w szpitalu, leżeć, przyjmować leki zapobiegające narastaniu ciśnienia wewnątrz-czaszkowego i być pod obserwacją neurochirurga. Sprawy z Wiolettą natomiast miał już załatwione. Olszański po wypadku stwierdził, że życie jest zbyt krótkie i nieprzewidywalne i nie czekając na powrót Kubasińskiej i bez żadnych podchodów zapytał ją przez telefon czy jest nim ciągle zainteresowana. Wioletta była jak najbardziej zainteresowana i została dziewczyną Sebastiana.



Od wypadku minął miesiąc a Marek już od ponad trzech tygodni był w domu i skazany na łaskę i niełaskę innych.  W ciągu dnia wpadał Adam z papierami do podpisu i przy okazji coś pomógł mu, a Ula natomiast przychodziła do niego niemal codziennie po pracy i zostawała na dłużej. Ich związek, a przynajmniej Ula tak myślała rozwijał się i czasami dawała pocałować się. Całkiem przypadkiem tydzień po wyjeździe babci, Ula nachyliła się nad nim a on wykorzystał okazję i pod wpływem impulsu pocałował w policzek i podziękował za opiekę. Później, gdy uśmiechnęła się to nie potrafił oprzeć się, żeby nie skosztować jej ust. Ula nie protestowała to oddał się tej małej rozkoszy, a w kolejnych dniach było coraz odważniej. Oprócz tego Ula potrafiła nieźle gotować i zabawić go tak, że nie nudził się w jej towarzystwie ani przez chwilę. Była zdecydowanie bardziej interesująca niż jego wszystkie panienki razem wzięte. Tego dnia znowu zaskoczyła go wiedzą na temat, czym jeździł Presley. Siedzieli oboje na kanapie i rozmawiali o Pshemko i jego samochodzie, gdy podzieliła się z nim z tą informacją. Sam nie wiedział, kiedy przyciągnął ją do siebie i objął ramionami. Przez chwilę patrzył w piękne oczy z długimi rzęsami, a później wzrok przeniósł na usta i zaczął delikatnie całować dając jej przyjemną rozkosz. Kiedy to już mu nie wystarczało to przeniósł się na szyję i dekolt. Całował ją jak parę tygodni temu w gabinecie i gdy przerwała im Wioletta. Teraz Wioli nie było i jak myślała Ula pocałunek i pieszczoty będą trwały znacznie dłużej. Ale i teraz niedane było jej całować się dalej.


-Ula przeprowadź się do mnie-rzekł nieoczekiwanie i przerywając nagle pocałunek.
-Ale, jak to przeprowadź?- pytała z nadzieją i jeszcze oddychając ciężko.
-Po prostu przeprowadź. Rano musisz wcześnie wstać, jechać do pracy, później tu przyjeżdżasz, a do domu wracasz późnymi wieczorami –mówił a ona rozumiała, o co mu chodzi.
-Lepiej już nic nie mów- przerwała mu.
-Ula, o co ci chodzi? –rzekł tak jakby nic złego w tym, co powiedział nie zauważył.
- A jako, kto miałaby zamieszkać z tobą- pytała i szykując się do wyjścia. —Jako pielęgniarka, gosposia, czy może dziewczyna do całowania?
-Nie. Jako Ula. Przecież lubimy przebywać w swoim towarzystwie.
-A ja lubię przebywać w towarzystwie mojej rodziny- odparła wyraziście. — I nie musisz odprowadzać mnie do drzwi. Sama trafię.
- Ula, ale ja naprawdę nie nadaję się na stały związek- usłyszała jego głos będąc przy drzwiach, choć nic tak na prawdę na ten temat nie mówili. A wychodząc zastanawiała się czy bardziej go kocha, czy nie nienawidzi.

14 komentarzy:

  1. Jak możesz kończyć w takim momencie. A Olszański trochę w gorącej wodzie kąpany. Ciekawe co na to Marek.
    Czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakimś momencie trzeba zakończyć a miałam zaplanowane tu
      Co do Sebastiana na początku chciał na spokojnie ułożyć swoje relacje z Wiolettą i jest o tym na początku części. Dopiero wypadek dał mu do myślenia i niektóre rzeczy przyspieszył.Co Marek będzie o tym myślał w kolejnej części.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Teraz to Marek przeszedł samego siebie. Ula ma się do niego wprowadzić chyba tylko dla jego wygody. Dupek z niego. Seba chyba zmądrzał a on jeszcze nie. Teraz to już mu dużo nie zostało do tego zakochania więc ma szczęście bo coraz bardziej mnie denerwuje. G :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że dla jego wygody. Ale już takich pomysłów nie będzie miał. Chyba, że ja coś wymyślę. A do zakochania jeden krok, czyli 1-2 tygodnie.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Mina obcego pana to wypisz wymaluj mina syna, gdy skręcił kostkę w nodze. Nawet poza ta sama.
    Bożena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było Marka to wybrałam zdjęcie z Internetu. Mina jednak swoje mówi.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Oszukuje ją z premedytacją.Uwodzi ,flirtuje ,całuje i powtarza ,że nie nadaje się na stały związek ,a potem proponuje jej wprowadzenie się? Chyba ten wypadek uszkodził mu co innego niż nogę i oby zmądrzał wreszcie ,bo jest głupim bucem ,który chce się zabawić i szuka wciąż atrakcji ,a swym zachowaniem rani Ulkę i nie wiem ,co musi się stać ,aby się zmienił.Czekam na cd.Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się stanie to w kolejnej części, a co do reszty to zawsze taki był i grał z Ulą w otwarte karty i mówił, że związkiem na stałe nie jest zainteresowany.Na razie Ula pociąga go tylko w sensie cielesnym. A dlaczego pozwalała się całować to też w kolejnej.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  5. Marek to typowy facet. Sam nie wie czego chce, robi jedno, mówi drugie. Dał Ulce nadzieję na coś więcej a potem ta propozycja sprowadziła ją brutalnie na ziemię. Dobrze, że już niedługo zmądrzeje bo powoli przestaję lubić takiego Marka.
    Czekam na kolejną część
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę brakuje do męskiej decyzji, ale z myślami będzie się bił już praktycznie od wyjścia.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Pozory mylą, a Marek chyba za mocno uderzył się w głowę podczas tego wypadku, że proponuje Uli, żeby wprowadziła się do niego. Dobre pytanie mu zadała, bo niby w jakim charakterze miałaby się do niego wprowadzić? Tylko dlatego, że on ją lubi i nie nadaje się do stałych związków? Powiedziałabym nawet, że powinna się na niego obrazić słysząc taką propozycję, bo dla mnie to brzmi ona jednoznacznie, a mianowicie, że on potrzebuje pielęgniarki i Ula byłaby w sam raz. Marek jest jednak beznadziejny, a Ula nieco naiwna, że pozwala mu się wykorzystywać. Nie rozumiem dlaczego przyzwala na te pocałunki skoro wie, że o stałym związku nie ma na razie mowy?
    Za to Sebastian wyciągnął jakieś rozsądne wnioski z tego wypadku i odważnie zadzwonił do Violi. Brawo.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo za lekko uderzył się w głowę. Sebastian miał znacznie gorszy uraz, ale i już prędzej zaczął inaczej myśleć.Szybko przekona się też jak trudno jest być samemu i nie do końca sprawnym.
      Co do konkretnych powodów dawania całować się to w kolejnej części. Na razie napiszę, że po prostu Ula kocha go.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. Bardzo przyspieszyłaś akcje i może już komplikacji w związku Uli i Marka nie będzie. Jestem ciekawa co się stanie że Marek na oczy przejrzy. Dodasz przed porodem kolejną część bo już to chyba na dniach będzie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiadając na pytanie 1 to nie będzie już komplikacji. A co do 2 to zostało tydzień + 1dzień. Ale jak to będzie to zobaczymy. Chciałabym dodać jedną część a epilog później.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń