niedziela, 28 maja 2017

Życie na niby 20



Samoocena wypowiedziana przez Marka na temat jego dotychczasowego życia zaskoczyła Ulę.  W dwóch zdaniach powiedział to, co i ona chciała powiedzieć mu. Miała odezwać się już, ale Marek ubiegł ją.
- Nic nie powiesz?- zapytał, gdy cisza przedłużała się. —Żadnych uwag.
-Nie wiem, co mogłabym powiedzieć ci-rzekła siadając na krzesełku przy jego łóżku.  —Chyba to, że swoim wyznaniem zaskoczyłeś mnie-dodała zgodnie ze swoimi odczuciami. —Powiedziałeś wszystko w dwóch zdaniach to, co ja miałam ci do powiedzenia i dużo dokładać nie muszę. Mogę dodać jedynie, że czas dorosnąć.
- Sebastian i babcia też tak mówią- odparł bez urazy za jej słowa.  — Zwłaszcza Seba. Od czasu jak jest z Wiolą jest nie do zniesienia.  Ona też zresztą. Kiedyś dzwoniłem do niej z nudów i przyznałem się, że nudzę się to wytknęła mi, że skoro byłem na tyle głupi, żeby powiedzieć coś takiego ci to teraz mam radzić sobie sam albo poprosić którąś z moich panienek, aby zajęła się mną-zacytował mniej więcej słowa kuzynki.
-Nie powinieneś wtedy proponować mi coś takiego- podchwyciła podjęty temat.
-Nie powinienem i przepraszam Ula -wyznał szczerze.  — I dzięki, że pomimo tego, co zrobiłem znalazłaś chwilę, żeby przyjść do mnie-dodał biorąc za rękę.
-Nie mogłam nie przyjść Marek.  A tak naprawdę to jeszcze przed twoim telefonem postanowiłam, że przyjdę. Jak tylko pan Dec powiedział mi, że zemdlałeś na zebraniu-sprecyzowała.
-Cała ty- mówił uśmiechając się do niej, bo wyjawienie, przez Ulę prawdy, że i ona chciała przyjść do niego bez jego namowy sprawiło mu małą satysfakcję.  —Biegniesz na ratunek nawet, jeśli ktoś skrzywdził cię.
-Po prostu stwierdziłam, że jeden twój błąd nie może przekreślić całej naszej znajomości- argumentowała.
-To prawda Ula. Nie może.  To już ponad dwa tygodnie jak nie widzieliśmy się- zmienił nieco temat.
-A mi wydawało się, że znacznie dłużej – odparła cicho, jakby do siebie.
- Brakowało mi ciebie i tęskniłem- dodał nieoczekiwanie. —Ale uparłem się, żeby nie odezwać się do ciebie pierwszy.
-To podobnie jak ja- uczciwie wyznała. Tęskniłam, ale Wiola przekonała mnie, żeby przetrzymać cię i nie dzwonić do ciebie, jako pierwsza, bo sam nie wiesz do końca, czego chcesz. Ale, gdy wysłałeś Adama z papierami to straciłam nadzieję w słowa Wioletty, że odezwiesz się. Nie przypuszczałam tylko, że i ty będziesz myślał tak samo.
-A jednak Ula -rzekł wyraziście.  —Musiało się tylko coś stać, żebym coś zrozumiał, przełamał się i zadzwonił.
-Czyli, że gdybyś nie wylądował dzisiaj w szpitalu to dalej nic byś nie zrobił-ni to stwierdziła ni zapytała.
-Sam nie wiem- odparł z zamyśleniem. —Czasami sięgałem już po telefon, żeby odłożyć go chwilę później. Zwłaszcza w tych ostatnich dniach, gdy spać nie mogłem nachodziły mnie takie momenty.  Ale w końcu przemogłem się i przy okazji zrozumiałem wiele innych spraw.
-I to ci się chwali Marek- rzekła dumna z jego poczynań.  
-Tylko, że trochę trwało, zanim nie zrozumiałem, że żyje się raz, że życie przelatuje mi przez palce w zastraszającym tempie i że nie mogę żyć na niby całe życie.  Jeszcze trochę a naprawdę zacząłbym chodzić z Szymkiem do klubu na podrywy ,bawił się z coraz młodszymi panienkami, z którymi nie miałbym, o czym porozmawiać.  A za parę lat byłbym dobrym wujkiem Markiem rozdającym cukierki dzieciom i wnukom Wioli i Sebastiana może i Szymka i chodzącym z laseczką i z Lordem albo innym Baronem na spacery.   
-To naprawdę musiałeś nie spać te trzy noce, skoro tyle rzeczy przemyślałeś i to na zapas-rzekła z lekkim rozbawieniem na myśl jego planów na starość.
-Kiedy jest się samym to jest masa czasu na to Ula- odparł nieuprzejmym tonem, bo wypowiedź Uli uznał za ironię. —Całymi nocami i dniami myśli się o życiu. Przychodzą wtedy najbardziej irracjonalne myśli. Zapewniam cię, że nadmiar wolnego czasu na dłuższą metę jest nie do zniesienia- mówił dalej niegrzecznie. — Nawet w pracy sprawy osobiste były poniekąd obecne i stałem się wredny. Pshemko to nawet nagadał mi o tym, jaki to stałem się nie do zniesienia i furiantem.
-Tak wiem-wtrąciła.  —Adam wspominał coś o nadgorliwości i czepiania się wszystkiego. I nie chciałam obrazić cię –dodała przepraszająco. — Tylko te twoje plany byciem dobrym wujkiem rozbawiły mnie trochę-tłumaczyła się. 
-Bo takie są- sam przyznał się do trochę zabawnych swoich wymysłów. —W końcu pomyślałem sobie, że zamiast rozmyślać, to rzucę się we wir pracy.  Ale i to źle skończyło się dla mnie, jak wiesz. Organizm mam chyba nieprzyzwyczajony do takich ekstremalnych warunków-zażartował.
-Ale na szczęście nic groźnego nie stało się i szybko wrócisz do sił i do domu-pocieszała go.
- Oby. A między nami może być jeszcze jak dawniej? – zapytał nagle i wprawiając w zakłopotanie. — I będziesz odwiedzać mnie czasami w domu.
-Jeśli chcesz tego, to tak-odparła bez wahania.
- Chcę i dzięki Ula- wyraźnie słowa Uli ucieszyły go. —Za te wszystkie wspólnie spędzone lata z tobą i twoją rodziną też dziękuję.  
-Nie musisz dziękować- zapewniała. —Tyle dla nas zrobiłeś, że było to dla nas oczywiste, że byłeś mile widziany. Zresztą nawet, gdyby sprawa operacji nie wynikła to też byłbyś mile widziany. Było nam po prostu miło gościć cię za każdym razem. Byłeś dla nas odskocznią od codzienności.
- Jest Ula- sprzeczał się z nią. —Czułem się u was jak u rodziny. Zrozumiałem to już tego pierwszego dnia, gdy poznaliśmy się i pozwoliłaś przeczekać mi burzę i ugościłaś, a nie wystawiłaś za drzwi. Powiem nawet więcej. Spotkanie was było najlepsze, co mogło spotkać mnie po śmierci rodziców-dodał na koniec.
-Tak jak dla nas po śmierci mamy- rzekła uśmiechając się do niego i zdając sobie z tego sprawę, że jest to prawda. — I oczywiście dalej możesz liczyć na gościnność-zapewniała.
- A wy na mnie-odparł odwzajemniając uśmiech.
W szpitalu zostać dłużej nie mogła, bo kończyła się jej przerwa obiadowa i musiała wracać do pracy. Poszła jeszcze tylko do szpitalnego sklepiku po wodę i sok do picia oraz pożywne banany i drożdżówkę. W drodze do firmy Dec& Lange oczywiście analizowała całą wizytę. Ciągle nie mogła uwierzyć w to, że Marek poprosił o drugą szansę, tęsknił i tyle jej powiedział. Nie były to jeszcze żadne deklaracje miłosne, ale było to znacznie więcej niż jeszcze dwa tygodnie temu. On tymczasem również rozmyślał. Wiedział już, że kocha Ulę, ale stwierdził, że szpital to nie jest dobre miejsce na takie wyznania i cieszył się, że Ula nie skreśliła go ze swojego życia.

Do szpitala wróciła tak jak obiecała po pracy. W międzyczasie Marek dowiedział się, że będzie mógł wrócić do domu tego samego dnia, ale z zaleceniem kilkudniowego odpoczynku.  Ula postanowiła zaopiekować się nim i zabrać go do siebie na przedłużony weekend.  Był, bowiem czwartek i miał zostać u Cieplaków do poniedziałkowego popołudnia. We wtorek natomiast przypadało Święto Zmarłych i miała przyjechać do niego rodzina. Z dowiezieniem go do Rysiowa problemu nie było, bo do pracy tego dnia Ula przyjechała swoim autem i nie musieli korzystać z taksówki ani autobusu. Podjechali tylko do jego domu po rzeczy, leki, wózek na wypadek dalszej wędrówki , pieska Lorda  i ruszyli w dalszą drogę. Czas u Cieplaków mijał szybko i przyjemnie. W piątek zajął się nim Józef a przez kolejne trzy dni mogła robić to Ula i reszta rodziny. Z Cieplakiem rozmawiał na wszystkie tematy z Jasiem głównie o motocyklach, czyli ulubionym ich tematem i to od ich pierwszego przed laty spotkania. Chłopak był też blisko spełnienia swojego wielkiego marzenia z tamtego czasu i kupna motocykla. Z Beatką natomiast grał w gry planszowe, a Ula zajmowała się jego potrzebami bardziej przyziemnymi i dogadzała, jak mogła. Brakowało jej jednak trochę sam na sam z Markiem, bo nawet na spacerze towarzyszyła im Betti. W niedzielne popołudnie zostali w końcu sami. Józef z Alicją pojechał do jej rodziny na urodziny, Jasiu z dziewczyną Kingą był w kinie, a Beatka z rodzicami koleżanki w cyrku we Warszawie. Oni zaś, choć był koniec października to korzystając z ostatnich promieni słońca poszli na krótki spacer. Był też czas na krótki odpoczynek w ogrodzie i na zabawę z pieskami. Później przenieśli się do pokoju Uli a który tymczasowo zajmował Marek. Ula zrobiła dla nich kawę i przyniosła ciasto i lody.


-Jak ja odwdzięczę się ci się za to wszystko?- pytał rozkoszując się ostatnim kęsem jego ulubionego sernika. — Tyle dla mnie zrobiłaś i dalej robisz.
-Nie musisz odwdzięczać się- mówiła kurtuazyjnie. —Dla mnie to przyjemność.
- I za to między innymi cenię cię Ula-rzekł spoglądając na nią z podziwem.  — Za bezinteresowność.
-To znaczy, że jest jeszcze coś innego, za co mnie cenisz – zagadnęła z zaciekawieniem.
-Jest dużo takich rzeczy-odparł pewnie. —Za dobroć, wrażliwość, życzliwość. Jesteś jeszcze rodzinna, skromna, mądra, wesoła, szlachetna- zaczął wymieniać jej zalety. —Długo mógłbym tak mówić jeszcze.
-To uważaj, bo uwierzę w to wszystko-odparła przekomarzając się.  Pomyślała sobie też, że były to tylko zalety i to takie, które kobiety nie za bardzo chcą słyszeć od ukochanego. Wolałaby usłyszeć też coś z uczuć i w stylu jesteś kochana, czy piękna.
-Zapomniałem o najważniejszych rzeczach- dodał wpatrując się w nią intensywnie i wybijając z myśli. — Jesteś niesamowita, wyjątkowa, niepowtarzalna i kochana.   Byłem tylko głupcem, że prędzej nie dostrzegłem pewnych rzeczy, a raczej nie chciałem widzieć.  Chciałem chyba na siłę trzymać się swoich przekonań i łatwych, pustych dziewczyn, a nie tych bardziej wartościowych. Ale w końcu dotarło do mnie coś. To po tym wspólnym wyjściu do klubu z Szymkiem, kiedy był zachwycony jedną z dziewczyn coś zacząłem zauważać. Spojrzałem na nią z niesmakiem i pomyślałem sobie, że Szymek on dość prosty gust i co najgorsze uświadomiłem sobie, że ja miałem do niedawna taki sam i że nie tego szukam.
-Tak czasami bywa, że zauważamy coś przypadkiem –wtrąciła cicho, gdy zapadła chwila ciszy.  Zdała sobie też sprawę, że jej niedawne myśli stają się jakby realne.
-To prawda- przytaknął trochę kurtuazyjnie. —Ula w moim życiu było wiele kobiet, ale były całkiem inne niż ty i żadna też tak mnie nie inspirowała jak ty-kontynuował swoją poprzednią wypowiedź i biorąc jej dłonie w swoje ręce.  —Już przy poznaniu byłaś inna, bo nie polubiłaś mnie tak od razu, a do czego byłem przyzwyczajony. Później nie potrafiłem oprzeć się pokusie, żeby tej znajomości nie przedłużyć i żeby nie zrobić coś, żebyś polubiła mnie tak jak Betti i Jasiu. W końcu udało mi się i polubiłaś, a nawet bardziej niż polubiłaś.  Mi zajęło to znacznie więcej czasu. Nie wiem nawet dokładnie, kiedy to się stało i jak, ale stałaś się dla mnie bardzo ważna. Nie wiem nawet, czym objawia się miłość, ale jeśli tym, że chce się całować kogoś, ciągle myśli się o kimś, tęskni się, porównuje z innymi, brakuje czegoś, jest się zirytowanym bez powodu, to ja właśnie to wszystko czuję. Zakochałem się w tobie Ula- mówił patrząc w oczy. —Po raz pierwszy i ostatni zakochałem się. Kocham twoje piękne oczy, usta, uśmiech, twój charakter, sposób bycia. Mam tylko nadzieję, że nie spóźniłem się ze swoimi uczuciami- dodał na koniec.
-Tak łatwo nie da się odkochać- odparła spokojnie. — I kocham cię tak...- zaczęła, ale Marek przerwał jej delikatnym pocałunkiem. 
-Kocham cię tak samo mocno jak przed laty- dokończyła zdanie, kiedy na krótką chwilę oderwał się od niej.
-To dobrze-odparł tylko i wrócił do jej ust. Tym razem na znacznie dłużej.  Całował ją jak poprzednimi razami.  Namiętnie i zachłannie wślizgując się w jej usta.
-Pamiętasz jak pytałeś mnie czy Damian lepiej całuje od ciebie? –zapytała, gdy skończyli tą przyjemną czynność.
-Trudno nie pamiętać-mruknął z niezadowoleniem.
-To teraz mogę powiedzieć ci, że nie wiem czy lepie całuje-rzekła tajemniczo.  —Przyszedł wtedy przypomnieć mi o wysłaniu faksu i pożegnać się. Ale mogę powiedzieć ci, że lepiej całujesz od Bartka, Kamila, Emila, Szymka a nawet Konrada – ostatnie imię wypowiedziała z uwydatnieniem.
-Konrada sam usunąłem z twojego życia-wyznał jej nieoczekiwanie. —Znałem go z jednego z klubów i z tej złej strony i uważałem, że może skrzywdzić cię.
-A był moim faworytem- rzekła jakby z wyrzutem.  —To znaczy drugim po tobie-dodała szybko.
-To na moje szczęście nie ma go w twoim życiu- rzekł z ulgą. —A wracając do nas to zamierzam ożenić się z tobą najszybciej jak się da i jeszcze dzisiaj poproszę twojego ojca o twoją rękę. A później chcę mieć z tobą gromadkę dzieci i zapełnić nimi nasz dom.
-Aż tak ci śpieszno do pieluch, zupek i kupek?- pytała z niedowierzaniem. —Nie znałam cię od tej strony.
-Kochanie-zaczął z tym swoim popisowym uśmiechem, a który ona tak bardzo lubiła.  —Ja sam nie znałem się od tej strony, ale wiem, że tak jest. Jeśli dzieci to tylko z tobą-zapewniał tuż przy jej ustach.

 W domu byli sami to mogli pozwolić sobie na dużo więcej niż zwykłe pocałunki i bez pośpiechu oddali się pieszczotom. Zwłaszcza, że bluzeczka Uli trochę odsłaniała i miała to do siebie, że górne guziki same odpinały się dla zachęty, a takiej okazji Marek nie mógł przegapić.   Dla wygody posadził sobie Ulę na kolanach a sam oparł plecami o ścianę. Mógł w ten sposób nie tylko patrzeć w jej twarz, ale i swobodnie całować usta, szyję i dekolt, a ona poddawała się tym pieszczotą z całą rozkoszą i miękła z każdym kolejnym pocałunkiem. Czuła też, szybsze bicie serca Marka i zastanawiała się czy nie zaszkodzą mu te igraszki. Marek tymczasem nie zamierzał nic kończyć i smakował jej usta i skrawki ciała póki mógł.
-Ula za dwa tygodnie w Madrycie jest pierwszy wspólny pokaz z firmą pani Peres- poinformował ją nieoczekiwanie i odrywając usta od zagłębienia w szyi. Pojedziesz ze mną?
-A to ma coś wspólnego z tym, że całujesz mnie teraz?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Nie-szybko zaprzeczył, ale pomyślał, że tam na miejscu może mieć i to dużo więcej niż pocałunki. —Po prostu będzie mi miło jak będziesz tam ze mną. Moglibyśmy pojechać na cztery-pięć dni i przy okazji odpocząć i zwiedzić Madryt- nęcił. —Byłaś już w Madrycie?
-Nie i chętnie wybiorę się z tobą- odparła ku jego zadowoleniu.
-Świetnie- odparł i wrócił do tego, czym byli zajęci od paru minut.
Pocałunki i poczytania Marka stawały się coraz śmielsze. Całował coraz bardziej zachłannie i odważniej, bo i Ula nie protestowała.
-Mogę-zapytał trzymając swoje ręce na połach jej bluzki i  mając na myśli pozbawienie jej z niej jak i ze stanika.
-Twoja babcia powiedziała mi kiedyś, że mężczyźnie trzeba dać trochę posmakować siebie, więc...
-Babcia to jednak mądra kobieta- wtrącił i zajął się tym czym miał.
Chwilę później Ula czuła jego dłonie i usta na piersiach i było to zniewalające. Wtuliła się nawet bardziej w jego ramiona, żeby wszystko lepiej czuć. Marek pieścił jej piersi i całował na przemian. Nie zapominał też o ustach. Ula nie chciała być też stratna to pozbyła, więc Marka z koszuli i ona mogła zająć się jego ciałem.
-Jesteś piękna Ula- usłyszała jego głos tuż przy uchu.
-A ty nie odbiegasz od ideału męskości-odparła gładząc jego tors.
Bez pójścia na całość było im przyjemnie, ale i oboje wiedzieli, że następnym razem to im nie wystarczy. Marek wiedział jak działa na Ulę a i ona siedząc mu na kolanach wyczuła to i owo.

Miała to być ostatnia część, ale będzie jeszcze jedna połączona z epilogiem. Kiedy to nie wiem? Tą miałam nadpisaną to mogłam dodać, a kolejną muszę pisać od zera.
Dziękuję, że choć jestem teraz mniej aktywna zaglądacie tu.
Tradycyjnie przepraszam za błędy i niedociągnięcia.

12 komentarzy:

  1. Czy Wam również przy logowaniu się wyskakuje informacja o nieprawidłowym haśle? Ja muszę parę razy logować się, żeby załapało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za tą część. Skończyłaś ją w takim momencie. :-( Marek w końcu dorósł i uświadomił sobie że kocha Ulke. Teraz czekam na zakończenie tego i dalsze części miniaturki niezależnie kiedy to będzie. Ja już się tak uzależniłam od waszych opowiadań że zaglądam na blogi parę razy dziennie. Liczę że może będę mieć szczęście i pojawi się nowa część. Jeśli można spytać to jak tam córeczka i mamusia? G :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Docieramy się z córeczką krok po kroku. Teraz nie jest tak źle bo śpi i mogę coś w domu zrobić i napisać. Gorzej będzie jak będzie większa i więcej uwagi jej poświęcić.
      Taki moment będzie jeszcze w Madrycie kontynuowany. Zawsze można samemu sobie wyobrazić to i owo.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  3. Świetna część. Marek nareszcie zrozumiał co czuje do Uli i jej to powiedział.
    Zgadzam się z tym, że nie można wiecznie żyć na niby bo to tak jakby nas nie było.
    Nie martw się tym kiedy wstawisz kolejną część bo masz teraz ważniejsze sprawy na głowie. Córcia teraz jest na pierwszym miejscu i tak niech pozostanie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek i to bardzo wydoroślał i jeszcze zaskoczy Ulę na początku kolejnej części.Wiadomo, że Iga mąż i dom są najważniejsze.Coś kosztem czegoś niestety.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Marek niby wydoroślał a w głowie ma tylko jedno czyli łóżko. Jeśli z Ulą to wiadomo że można mu wybaczyć. Madryt zapowiada się interesująco jeśli będzie to o czym świadczy końcówka.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka i jak najwięcej przespanych nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przespane noce to na razie marzenie. Ale i nie kombinuję nic z karmieniem, bo im więcej kombinuję to jest gorzej. Coś tam będzie w Madrycie.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Cieszę się, że mimo wielu nowych obowiązków znajdujesz czas, żeby coś napisać. Bardzo to doceniam, bo wiem jak takie maleństwo potrafi być absorbujące.
    Rozdział WOW! Wreszcie doczekaliśmy się wyznania miłości przez Marka i pierwszych romantycznych scen bliskości. Dobrzański dokonał prawdziwej wolty. Jak do niedawna opierał się związkom i zakochaniu tak teraz bardzo mu śpieszno do małżeństwa i dzieci. Czyżby myśl, że kocha Ulę była aż takim objawieniem, że się nim zachłysnął? Niech tak właśnie trzyma i już nie zmienia zdania.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt faktem dziecko zajmuje sporo czasu i nawet nie miałam czasu aby sprawdzić rozdział.
      Co do opowiadania to bez obawy w jego uczuciach nic się nie zmieni.Będzie ślub, dzieci , wspólne życie. Podobnie jak u Wioli i Sebastiana . I oczywiście babcia będzie szczęśliwa, że wnuk wydoroślał.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Nareszcie Marek wydoroślał i o obudziła mu się chęć zawarcia związku małżeńskiego i posiadania potomstwa.Niewiarygodne ,że tak nagle.Zważając jak żył wcześniej.Pozdrowienia dla ciebie i malutkiej.( Justynka29).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na przemyślenia miał dwa tygodnie i tak nagle to nie było. Będzie o tym jeszcze w kolejnej części opisane troszkę.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  7. RanczUla masz już coś napisane z kolejnej części? Chociaż mały kawałeczek? Jak dla mnie mogłabyś dodawać krótkie części a częściej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń