W
poniedziałek rano Ula sporo przed czasem wstawiła się do pracy. Podobnie
uczyniła Wioletta i obie kobiety spotkały się pod siedzibą F&D. Od
ochroniarza dowiedziały się, że biurowiec otwierają dopiero o wpół do ósmej a
było przed siódmą. Ze spotkania i wspólnej pracy ucieszyły się, bo choć
widziały się dopiero po raz trzeci i praktycznie nie znały to teraz w
zupełności starczyło im to, aby nie czuć się tu całkiem samotnie. Gdy pierwsi
pracownicy zaczęli schodzić się to i one weszły i poczekały na szefa w holu.
Dziewczyna z recepcji kazała im też spocząć na kanapie. Prezes, jak oznajmiła
im, miał tendencję do spóźniania się zwłaszcza w poniedziałki a kadrowy, czyli
pan Sebastian Olszański razem z nim, to oczekiwanie na nich może trochę potrwać.
Pierwszy w pracy zjawił się kadrowy i zabrał je na podpisanie umowy, a później
zaprowadził do biura przyjaciela. Marek w tym czasie zdążył przyjść do pracy.
-Miło
was widzieć na pokładzie-rzekł podkręcając swój uśmiech i choć powiedział was to wzrok skierowany był na twarz Uli. —Marek
jestem-dodał wyciągając rękę. — My tu wszyscy, no prawie wszyscy równi wiekowo
mówimy sobie po imieniu.
-
Tak wiemy. Sebastian już nam
mówił-odezwała się Wiola. —Wioletta-dodała wyciągając swoją rękę.
-A my mieliśmy już przyjemność poznać się- rzekła Ula. —Tylko Mateuszem byłeś.
- Przepraszam za sobotę. Pomyślałem sobie, że więcej dowiem się czegoś jak będę incognito. Szef bardziej stresuje.
- Rozumiem- odparła potakując głową. —To, co Mateusz vel Marek może pokażesz nam swoje biuro i wprowadzisz obowiązki- dodała.
- Przepraszam za sobotę. Pomyślałem sobie, że więcej dowiem się czegoś jak będę incognito. Szef bardziej stresuje.
- Rozumiem- odparła potakując głową. —To, co Mateusz vel Marek może pokażesz nam swoje biuro i wprowadzisz obowiązki- dodała.
-A
może tak kawa na dobry początek-zaproponował Marek. —Przy okazji pokażemy wam
firmę i drogę do bufetu.
-Ok-odpowiedziała
Ula za siebie i Wiolę.
Chwilę
później we czwórkę siedzieli w bufecie a Ela jak zdążyły dowiedzieć się
przyniosła im kawę i sernik na koszt prezesa. Dziewczyna, jak wydawało się Uli
i Wioli popatrzyła na nie dziwnie. Nie wiedziały jeszcze, że blondynka i brunetka to
powszechny duet u szefa i kadrowego.
-Pracujemy
od ósmej do szesnastej jak już wiecie i tylko tuż przed premierą kolekcji
dłużej, ale to zdarza się parę razy w roku. Może czasami wypadnie jakaś
delegacja, czy wyjazd na inny pokaz. Ale to zawsze prędzej jest planowane i
będziecie mogły uwzględniać w swoich planach.
- A
chłopaka można brać ze sobą na te wyjazdy-wtrąciła Wiola. —Mój Darek uwielbia
podróżować.
-Nie
bardzo to praktykujemy Wiola- odparł ku rozczarowaniu dziewczyny. —Ale to
dłużej niż trzy dni nie trwa. Tyle chyba wytrzymasz bez chłopaka?
Rozczarowanie
Sebastiana na słowa Wioli też mu nie umknęło.
-Szkoda-
westchnęła Kubasińska. —Darek jest zapalonym turystą.
-Ja
jestem bardziej dyspozycyjna-odezwała się Ula dając nadzieję Markowi na to, że
jest wolna.
-Nie
mów tylko, że taka piękna kobieta jest sama? –zagadnął chcąc usłyszeć
potwierdzenie swoich słów.
-Nie,
nie jestem tylko Wojtek pracuje w Glasgow. Jest dentystą i zarabia na własny
gabinet.
-I
niech zgadnę dba o twój uśmiech- odparł wysilając się o własny uśmiech.
-Dokładnie
-odparła pokazując w całej okazałości temat rozmowy. —Tak też poznaliśmy się. Zabolał mnie ząb jak byłam w Krakowie i trafiłam na niego. A wracając do spraw
służbowych to chyba nie puścisz nas tak od razu w głębokie morze same i w razie
potrzeby możemy liczyć na ciebie.
-Jak
najbardziej Ula. Ze wszystkimi wątpliwościami będziesz mogła
przychodzić do mnie. Ty też Wiola. Ma
też przyjść dzisiaj pani Krysia była sekretarka ojca to wam pokaże wszystko, co
i jak.
-To
dobrze Marek. Nie chcę potknięcia w pierwszej pracy.
Po
kawie i zwiedzeniu firmy wrócili do gabinetu Marka i z pomocą panów z ochrony
obie dostały swoje biurka i zostały zainstalowane naprzeciwko siebie w
sekretariacie. Wkrótce dołączyła do nich zapowiedziana pani Krysia i wspólnie z
Dobrzańskim pokazała dziewczynom, gdzie leżą, jakie papiery. Popołudnie mijało im, więc na wdrążanie się w
obowiązki. Obie były jednak pojęte i bez większych kłopotów przyswajały swój
zakres pracy. W porze lunchu i po odejściu pani Krysi obaj panowie zadecydowali,
że czas na przerwę i próbowali Ulę i Wiolettę zaprosić do Książęcej, ale
zainteresowane nie były i wyszli samotnie.
-Nieźle
Marek- rzekł Sebastian po wejściu do windy. —Obie zajęte.
-Co my
w ogóle myśleliśmy?— Że takie dziewczyny będą wolne? -odpowiedział sam sobie.
-Ale
ty masz się lepiej, bo dentysta siedzi w Glasgow i masz Ulę pod ręką. Zawsze
możesz zostać z nią po pracy, a ja jestem bez jakichkolwiek szans. Nie mam
nawet żadnego punktu zaczepienia.
-To
znajdź wspólne zainteresowania. Albo może ja coś zauważę to dam ci jakieś
wskazówki.
-
Dzięki. Czuję jednak, że łatwo nie
będzie. Chyba, że ten cały Darek nie jest za ciekawy.
-
Może. Ja w każdym bądź razie nie zamierzam rezygnować z Uli. Te oczy, piegi i usta- mówił z rozmarzeniem.
-Cycki
i nogi-dodał swoje upodobania Olszański, a atuty Wioli.
-A
ty tylko o jednym myślisz- rzucił ironicznie.
-A
ty tylko o sekretarkach -odburknął.
-Ula
nie jest moją sekretarką- przypomniał mu.
-Ale,
gdyby nie Wiola to ona zostałaby twoją sekretarką-wytknął mu.
-Nie
będę zaprzeczał Seba – rzekł szczerze. —Ale
asystentki jeszcze nie uwodziłem.
Po
powrocie z lunchu obaj panowie zastali panie przy swoich biurkach. Na biurku
Uli, jak dało się zauważyć panował lekki nieład a Wioli było bardziej schludne.
Teczki z papierami były poukładane, stał segregator „Jeżyk” na przybory, słonik
i ramka ze zdjęciem chłopak Wioletty. Mężczyzna widniejący na nim ku rozpaczy
Olszańskiego był bardzo przystojny i muskularny.
Dzień później i na biurku Uli pojawiło się
zdjęcie chłopaka, a który urodą nie odbiegał od chłopaka Wioli.
Pierwszy
tydzień pracy minął dziewczynom szybko i bez większych problemów, a jeśli
któraś miała takowe to umiały dopełniać się. Poznały się też lepiej i
skumplowały a w odczuciu Wioletty to nawet zaprzyjaźniły. Kubasińska była bardziej wygadaną marzycielką,
znającą się na facetach i życiu, a Ula z tych twardo stąpających po ziemi. Wiola miała też tendencję do zwierzeń i Ula
była na bieżąco w jej relacjach z ukochanym. Ona natomiast tyle o swoim
chłopaku nie opowiadała, bo i był daleko i nie miała natury Wioletty. Bystre
oko Wioli zauważyło też, że Marek i Sebastian są nimi zainteresowani i
to nie koniecznie służbowo, a argumentowała to tym, że wpatrują się w nie jak
sroka w malowane wrota. Ula jednak słowa koleżanki puszczała na wiatr. Panowie
tymczasem obrali taktykę rozpoznawczą i przez tydzień starali się poznać
dziewczyny lepiej a okazją do tego były wyjścia na kawę do firmowego bufetu, czy pomoc w pracy.
Marka we firmie odwiedzili też rodzice, a
Helena od razu dojrzała w Uli podobieństwo do koleżanki z podstawówki. I nie myliła się, bo Ula potwierdziła jej, że
Magdalena Pyrzyk to jej mama. Po powrocie do domu i jej mama pamiętała
dziewczynę o nazwisku Kowarska. Nie wiedziała jednak, że teraz nazywa się
Dobrzańska. Nigdy nie były też jakimiś wielkimi przyjaciółkami, aby znajomość
kontynuować po szkole.
W
piątkowy wieczór Marek i Sebastian spotkali się w klubie, aby opracować plan
działania na wkradnięcie się w łaski dziewczyn i podsumować miniony tydzień.
-Czuję,
że twarde sztuki będą z nich- rzekł z wyraźnym zniechęceniem Olszański.
-Nie
z takimi dawaliśmy sobie radę Seba- odparł mu beztrosko. —Zwłaszcza ty masz ułatwione zadanie i możesz
dać Wioli to, czego nie może dać jej Darek.
-A
może tak jaśniej?
-A,
czym interesuje się głównie Wiola?
-Modą-ni
to zapytał ni stwierdził.
-
Tym też, ale najbardziej celebrytami Seba. Zdążyłem zauważyć, że kupuje
kolorowe pisma i przegląda portal Papużka pl. A my w tym towarzystwie obracamy
się to będziesz miał swój punkt zaczepienia. Mam dodatkowe zaproszenie na czwartkowy
pokaz kolekcji APART to dam Wioli i wystarczy, że będziesz trzymać się jej i
poznasz z paroma osobami. A tych, co nie znasz to ja zapoznam was. Wiem, że Wiola
jest fanką Malwiny Kosik i Miłosza Suszki to będzie miała okazję poznać
ich. Ja idę z Ulą i też liczę, że coś to
zmieni.
-Fajnie,
fajnie Marek tylko, że Wiolka może zechce pójść z chłopakiem albo w ogóle nie
będzie chciała- mówił pesymistycznie.
-To
powiem jej, że to polecenie służbowe – odparł tonem, że to nie problem. —A
chłopak wyjeżdża w poniedziałek na dziesięć dni na obóz z dzieciakami z
Pomiechówka nad morze-dodał.
-A
skąd to wiesz?
-Bo
mam otwarte drzwi i słyszę, o czym rozmawiają dziewczyny.
-A mówiłem
ci już, że na ciebie zawsze mogę liczyć?- pytał wyraźnie podbudowany.
-Ostatnio
to przed maturą, gdy dałem ci ściągnąć zadanie z matmy- stwierdził po chwili
namysłu. —Teraz pomóż mi, z Ulą.
Kompletnie nie wiem, z której strony ją podejść.
-A
twój niezawodny uśmiech i Jaguar kabriolet nie działają?
-Szału
nie zrobiłem.
-To
może wasze mamy to punkt zaczepienia- podsunął uczynnie.
-No
nie wiem Seba. Rozpoczęło się i skończyło na tym, że Ula miała pozdrowić swoją
mamę, a dzisiaj ja moją. To już prędzej, gdy przyjdzie nam wspólnie pracować. Muszę
tylko podciągnąć się w tych wszystkich analizach i zestawieniach.
-No-odparł
dodając otuchy? —Miałeś przecież piątkę
na maturze z matmy.
-Parę
razy rozmawiała z Wiolą na temat storczyków i wystawy kwiatów-dorzucił kolejny
pomysł.
-Kwiatki
nie bardzo Marek-z góry skreślił pomysł przyjaciela. —Z bioli to akurat tróje
miałeś. Pamiętasz jak zdawałeś na czwórkę- zadrwił lekko.
-Nawet
nie przypominaj mi- żachnął się na wspomnienie. —Do dzisiaj
pamiętam słowa i minę biologiczki po wylosowaniu pytania. Coś w sam raz dla ciebie Dobrzański. Rozmnażanie.....
wegetatywne. Do dzisiaj tego nie rozumiem.
W
poniedziałek rano Wiola swoje przyjście do pracy ogłosiła radosnym tatatam
a przed oczami Uli ukazała się dłoń z pierścionkiem zaręczynowym.
-Darek
wczoraj poprosił mnie o rękę- oznajmiła wystarczająco głośno, że ich rozmowę
usłyszał Marek i Sebastian a który akurat przyszedł do przyjaciela. —Zaprosił
wieczorem na kolację do zajazdu Pod
Kasztanem i
oświadczył. Prędzej słówka nie pisnął. Jadąc tam myślałam, że będzie to zwykła
kolacja pożegnalna przed jego wyjazdem, a tu masz taka niespodzianka. Jestem
taka szczęśliwa, że mogłabym ze szczęścia płakać.
-Gratuluję
Wiola- rzekła szczerze, gdy koleżanka zamilkła. — I bardzo ładny pierścionek. A
kiedy ślub, jeśli można wiedzieć?
-Ja
chciałabym czerwcu w przyszłym roku, ale dopiero jak Darek wróci już z tych
swoich wakacji to dokładniej ustalimy i zaczniemy szukać sali i zespołu. Tak na
łapu capu nie chcę organizować go.
-Wiadomo Wiola. To jeden z najważniejszych dni życia. Ja swój też będę starannie planować.
Chwilę
później w drzwiach pojawił się Marek z Sebastianem. Oni również pogratulowali jej
i wyszli czym prędzej.
-No
to kaplica- rzekł Olszański z nieciekawą miną. — Na kilometr widać, że jest szczęśliwa z
tym swoim wuefistą.
-Seba
więcej wiary. Zaręczyny to jeszcze nie ślub. Mało to słyszy się o zerwanych
zaręczynach.
-Marek
dla ciebie to może i nie problem i uganiasz się nawet za mężatkami, ale ja nie
zamierzam być świnią i wchodzić w ich życie-wtrącił ostro. —Nigdy tego nie zrobiłem i nie zrobię. Co
innego zwykły chłopak a co innego narzeczony.
-Jak
chcesz Seba- mówił lekceważąco. —Ja nie zamierzam rezygnować z Uli.
Do
czwartku, czyli do wyjścia na pokaz nic szczególnego nie wydarzyło się. Marek
dalej podsłuchiwał rozmowy dziewczyn i planował, że w nowym tygodniu zaangażuje
Ulę w organizację jubileuszu dwudziestopięciolecia pracy Pshemka, a Sebastian
postanowił swoje zainteresowanie przerzucić na modelkę Andżelę Zając. Dziewczyny
natomiast trzymały się razem, a Wiola dalej uważała, że panowie mają na nie
ochotę.
Ula
z wyjścia na pokaz kolekcji APART zbytnio zadowolona nie była, ale Marek
powiedział jej, że będzie to bardziej wyjście służbowe niż towarzyskie i będzie mu tam potrzebna to zgodziła się. Wiedziała też, że pokaz zgromadzi wiele sław
a to wiązało się z tym, że i dziennikarzy będzie sporo i na pewno odbije się to
szerokim echem w prasie i Internecie, a nie chciała trafić na usta wścibskich dziennikarzy.
Poza tym była już raz na takiej imprezie z chłopakiem a który zaproszenie
otrzymał od sławnego pacjenta i nie czuła się dobrze wśród fleszy. Sam Marek
był już problemem, bo podobał się jej niebezpiecznie a do tej pory gustowała w
mężczyznach o jaśniejszych włosach a nie brunetach.
Pokaz
wbrew obawom Uli mijał całkiem przyjemnie i zaskakująco nawet, bo dostała
propozycję wzięcia udziału w kolejnej reklamie APART i to razem z Markiem. To fotograf upatrzył ich i stwierdził, że
pasują do siebie idealnie.
-No
i Ula?- zapytał, gdy zostali sami.
- Nie
powiem, ale propozycja kusząca jest-odparła mając na myśli kwestię finansową i
dołożenia się do mieszkania i gabinetu dla Wojtka. —Ale to trochę wbrew moim przekonaniom. Nigdy
nie ciągnęło mnie do takiego życia. Do reklamy, modelingu.
-
Ula ja sam z reklamą mam tyle wspólnego, co wystudiowałem. Ale chętnie spróbuję sił z drugiej strony.
-Ja
muszę zastanowić się na spokojnie- odparła mimo to.
-Ok
Ula. Mamy czas do poniedziałku na zastanowienie się. To, co pójdziemy teraz coś przekąsić, bo
grzech byłoby nie spróbować tych pyszności- zmienił temat spoglądając na Stół
Szwedzki. —A później pokręcimy się
trochę i odwiozę do domu.
-Przekąsić
owszem, ale do domu nie musisz odwozić mnie- zaprotestowała momentalnie. —Mam
tu blisko przystanek i rozpiskę kursów.
-Tak
myślałem, że tak powiesz-mruknął. —Ula jestem
winny ci przysługę. Tak świetnie przeprowadziłaś rozmowę z panem Wojciechowskim.
Poza tym to normalna rzecz, że szef po
jakimś spotkaniu i gdy jest późno podrzuca do domu podwładnego. Zwłaszcza
kobietę. Nigdy też nie byłem w Rysiowie i chętnie zwiedzę te okolice-argumentował.
—Będzie mi naprawdę miło odwieźć cię.
- No
dobrze- odparł, bo w niektórych argumentach miał rację.
Do
Rysiowa dotarli dwie godziny później, grubo po dwudziestej drugiej to zapraszać
Marka do środka nie było sensu i pożegnali się przed domem Uli.
-Wielkie
dzięki za bardzo udany wieczór Ula- rzekł i zastanawiając się czy na do widzenia
nie cmoknąć jej w policzek.
-To
ja dziękuję za podwiezienie. Autobusem jeszcze bym jechała, a taki luźny nie
był. Ludzie wracają nim z drugiej zmiany.
-Tym bardziej się cieszę, że mogłem się przysłużyć- mówił patrząc na nią. —Nie będę dłużej zatrzymywał cię-dodał
przechylając się w jej stronę. —Musisz jutro wstać po szóstej.
-Co
robisz? -zareagowała szybko.
-Chyba
jakiś pies tam lata- rzucił usprawiedliwiając się ze swojego ruchu. —Nie chcę, żeby ugryzł cię.
-A
to tylko Funia- odparła po chwili widząc jasną sierść. —Znowu Szymczykom zwiała
z kojca. Nie jest groźna. Jeszcze raz dzięki za podwiezienie i do jutra
Marek-dodała otwierając sobie drzwi.
-Do
jutra- odparł żałując, że próbował pocałować ją i ciesząc się jednocześnie, że
pies miał wyczucie czasu.
Sebastian tymczasem na pokazie towarzyszył
Wioli. Ula i Marek zajęci byli po części sprawami służbowymi a nikogo innego
nie znała to chcąc nie chcąc musiała trzymać się Olszańskiego. Kadrowy
zachowywał się na jej szczęście bardzo koleżeńsko i odpowiadało jej to. Kubasińska
też w przeciwieństwie do Uli żadnych obaw z pójściem na pokaz nie miała. Czuła
się tam, jak ryba w galarecie jak mawiała i jeszcze bardziej przekonała się do
obranych studiów. Dla Sebastiana natomiast takie łatwe to nie było, bo im
więcej przebywał z Wiolą to podobała mu się coraz bardziej i zazdrościł
Darkowi. Trzymał się jednak swojego postanowienia i nie robił nic głupiego.
Dzień
później Ula decyzję o wzięciu udziału w reklamie miała podjętą i zgodziła się
zagrać w scenie oświadczyn. Zdjęcia do reklamy zaplanowane były na środę
popołudniu, ale od rana trwały przygotowania. W trakcie próbnych nagrań główny
scenarzysta zmienił nieco scenę końcową i na sam koniec wymyślił delikatny pocałunek
a nie tylko głębokie wpatrywanie w oczy. Dla Uli był to problem, ale tylko
przez chwilę, bo pomyślała o korzyści finansowej i gabinecie dla Wojtka. On sam
zresztą namawiał ją na nakręcenie reklamy.
Marek
szybko zdał sobie sprawę, że choć wiele razy był w takiej sytuacji, że trzymał
kobietę w ramionach i przyglądał się tuż przed pocałunkiem, to nigdy nie czuł
czegoś takiego jak teraz. Żadna też nie
miała tak wspaniałych oczy i ust i tak cudownie nie pachniała. Był nawet wdzięczny
reżyserowi z dwóch powtórek, bo mógł dłużej trzymać ją w ramionach. Na sam
koniec pomyślał też, że chyba zakochał się w Uli naprawdę i jego własne słowa
skierowane niedawno do matki, że on zakocha się w kimś, kto nie będzie nim
zainteresowany ziściły się.
Choć
pocałunek trwał tyle, co migawka od aparatu, to Ula tuż po klapsie oznaczającym
koniec nagrania zdążyła zauważyć wzrok Marka, a który wyrażał podziw. I zdecydowanie
nie spodobało się jej to, choć sama nie potrafiła oprzeć się przypatrywania mu.
Nigdy też nie czuła czegoś takiego, gdy trzymał ją w ramionach Wojtek.
Dobrzański miał w sobie coś, co mąciło jej w głowie. Zaczęła wierzyła również w
słowa Wioletty, że Marek liczy na coś więcej niż pracę, a ona nie zamierza być
kochanką ani zdradzić chłopaka. Po nagraniu i pożegnaniu się z ekipą i idąc z
Markiem w stronę auta postanowiła unikać sytuacji takich jak dzisiejsza.
-Nie
jesteś zła za te zmiany -zagadnął przekręcając kluczyk.
-Nie
-odparła pewnie.— Przecież nic się nie stało takiego. A zdjęcia wyszły całkiem,
całkiem.
-To
prawda- rzekł uśmiechając się do niej. —
Wykosimy jeszcze Kosik i Suszkę z twarzy APART -dodał włączając radio na
lokalną stację.
-Już
widzę te wiszące bilbordy przy głównych magistralach z napisem Cieplak i Dobrzański nowe twarze APART- zaśmiała się wesoło. —Tylko Cieplak
nic im nie mówi.
- Do
czasu Ula. Musisz uprzedzić tylko chłopaka. Nie chciałbym, żeby gdzieś mnie
dorwał za te zdjęcia.
-Bez
obawy- wtrąciła uspokajająco. —On nie z tych, co bije.
-Musisz
bardzo go kochać skoro część pieniędzy ma iść na jego gabinet-rzekł
przyglądając się jej.
-To
prawda- mówiła wpatrując się w okno.
-Ja
bałbym się wysyłać takiego przystojniaka samego-kontynuował podchwytliwie. —To
znaczy w moim przypadku dziewczynę.
-Jak
facet chce zdradzić to nie potrzebuje wyjazdu- rzekła dość wyraziście i
spoglądając na niego równie dosadnie. — Może to zrobić za ścianą z sąsiadką.
-I
tu z tobą muszę zgodzić się. Ale sama wiesz jak to bywa- mówił cedząc
słowa. —Czasami samemu sobie nie można
ufać a co dopiero komuś.
-A
ja muszę zgodzić się z tobą w tej kwestii-odparła mając na myśli swoje
rozpamiętywanie o niedawnych wydarzeniach. Jeszcze do teraz czuła jego ciepły
oddech, gdy przytulał ją i widziała te
szare roześmiane i podziwu oczy.
I na koniec serwisu informacyjnego wracamy do wypadku, do
którego doszło godzinę temu na drodze numer 7- z radia dobiegał głos spikerki. —Z ostatnich doniesień wynika,
że w wyniku zderzenia autobusu z tirem zginął kierowca autobusu i jeden z
opiekunów a ośmioro dzieci zostało przewiezione do szpitala. Ranny został
również kierowca tira. Przypomnijmy, że autobusem wracała grupa dzieci z
podwarszawskiej gminy z obozu w Międzyzdrojach do domu.
-Dzisiaj
miał wracać Darek, Wioli- rzekła Ula z niepokojem.
-Myślisz,
że...-
-Oby
nie –wtrąciła szybko.
Ich
złe przeczucia niestety, ale sprawdziły się, bo po dotarciu do firmy biurko
Wioli zalane było kawą, komputer mrugał zdjęciem Darka, a ochroniarz powiedział
im, że Wioletta półgodziny temu wybiegła z firmy cała zapłakana i roztrzęsiona.