czwartek, 21 września 2017

Rozmowa kwalifikacyjna 11



Do Warszawy Ula i Marek nie spieszyli się zbytnio. Po drodze zjedli jeszcze kolację i rogatki Warszawy przekroczyli po dziewiątej, a do Rysiowa dojechali przed dziesiątą. Jeszcze przed przekroczeniem granicy miejscowości Uli natknęli się na erkę jadącą na sygnale. Chwilę później Ula z przerażeniem stwierdziła, że stoi przed ich domem. W kuchni zastała scenę, jakiej nie chciałaby widzieć. Jej ojciec leżał na podłodze, a ekipa karetki zajmowała się nim.


 Po niezbędnych czynnościach wzięli go do szpitala. Karetka dodatkowych pasażerów nie chciała zabrać i to Marek zawiózł Ulę i jej mamę do szpitala.  Został z nim również, bo ktoś musiał odwieźć dziewczyny do domu. Po północy, gdy lekarz opiekujący się Cieplakiem powiedział im, że jego stan jest stabilny i po krótkiej wizycie u niego na sali, pojechały do domu.
Dzień później Ula późnym popołudniem pojawiła się we firmie.  Rano razem z mamą była w szpitalu u ojca i u prowadzącego go lekarza. Marek oczywiście dzwonił do Uli i pytał o jego zdrowie, ale jeszcze nic nie wiedziała konkretnego i obiecała wstąpić do firmy nieco później.
-Tato już od paru lat miał problemy serowe i przeszedł zawał- tłumaczyła Markowi we windzie. —Ale od pięciu lat nic złego się nie działo i brał tylko leki i chodził na kontrolne wizyty. Dopiero wczoraj rano poczuł się gorzej i miał dzisiaj pójść do poradni kardiologicznej.  Teraz czeka go operacja i tu pojawia się problem.
-Ula, jeśli potrzebujecie pieniędzy to mów bez skrępowania- wtrącił, gdy Ula na chwilę zamilkła. —Wiem, ile kosztuje leczenie. Ojciec również ma problemy kardiologiczne.
-Nie Marek- zaprzeczyła momentalnie.  —Mamy odłożone pieniądze na czarną godzinę. Po prostu jest kolejka w tym szpitalu, w którym leży ojciec.  Nawet w wypadku, gdy pacjent płaci całą kwotę za wszczepienie bajpasów. Najprędzej może odbyć się za pół roku.
-A prywatna klinika? Tato ma przyjaciela kardiologa i może porozmawiałbym z ojcem i dałoby się twojego ojca umieścić tam. Pewnie jest drożej, ale bez kolejki.
-Mógłbyś- wyraźnie ożywiła się na propozycję Marka. —Pieniądze nie grają różnicy.


 Marek słowami na wiatr nie rzucał i dwie godziny później Ula siedziała w gabinecie doktora Jaskólskiego. Lekarz okazał się miłym mężczyzną i sprawami związanymi z leczeniem zajął się od razu. Jedynym problemem było to, że po opłaceniu wszystkich wydatków konto rodziców będzie prawie puste. Tym nie zamierzała przejmować się, bo miała swoje oszczędności i na pewno ona ani jej rodzina z głodu nie poumierają. Postanowiła też nie rezygnować z pracy w F&D, bo na ten czas każdy grosz się liczył. Była nawet zdecydowana na poudawanie, że łączy ją coś z Markiem. Szybko zrozumiała też, że jest potrzebna Markowi w biurze, bo Ania, która zastępowała ją i Wiolettę, choć była kompetentna, to nie była zorientowana w pełni w papierach sekretariatu.
Powrót do firmy nie był taki zły, jak myślała i było dokładnie tak, jak mówił Marek, i wszyscy uważali ich za parę. Już tego pierwszego popołudnia, gdy przyszła tylko na chwilę, mogła przekonać się o tym.
-Od początku była między wami chemia- rzekła Ania recepcjonistka i czasowa sekretarka Marka. —A, gdy zdjęcie tego twojego chłopaka zniknęło z twojego biurka, to było już wiadomo, że ty i Marek macie się ku sobie. Pięknie razem wyglądacie Ula i pasujecie do siebie. Wasze zdjęcia z tej sesji APART nie schodzą z bilbordów. Para jak malowana.
-Tak- gładko skłamała. —Ale do ślubu daleko, więc nie zbierałabym na prezent. —To znaczy ja o ślubie nie myślę jeszcze. Znamy się dopiero trzy miesiące, jakby nie patrzeć na to, a spotykamy dwa tygodnie.  I sama wiesz, jaki jest Marek.
-Był Ula. Teraz z daleka widać, że zakochał się- brnęła w temat, choć Ula wolałaby zakończyć go.
-Pożyjemy, zobaczymy. To, co Ania zabieramy się za te raporty- gładko zmieniła temat. —Obiecałam ojcu, że długo nie zabawię we firmie.
-Marek mówił, że masz ojca w szpitalu i że musiałaś przerwać urlop z tego powodu- dodała jeszcze.
-Tak- ponownie skłamała. Ciekawa jestem, ile Marek jeszcze nakłamał- pomyślała.
Tuż przed wyjściem z firmy i w oczekiwanie na windę miała kolejną, podobną rozmowę.
-Kto by pomyślał, że nasz Mareczek tak zaangażuje się Ula- zagadnęła bufetowa. —Tyle czasu z kwiatka na kwiatek, a ty w trzy miesiące usidliłaś go.
-Nie usidliłam go. My się tylko spotykamy i może nic z tego nie wyjdzie-zaczęła wyjaśniać.
-Marek pogonił ostatnio Klaudię, a to o czymś świadczy Ula -dodała krawcowa Iza. —Nawet za czasów Pauliny tak się nie zachowywał i romansował na okrągło. A Pshemko to już ma wizję na twoją suknię ślubną.
-Czy wy wszyscy powariowaliście- zezłościła się. — Byłam raptem na dwóch spotkaniach z Markiem, a wy już nas ożeniliście. Nie wiem nawet, czy kocham go na tyle mocno, żebyśmy byli razem.
-Ale Wojtka zostawiłaś dla Marka- rzuciła bufetowa.
-Nie Ela. Z Wojtkiem już prędzej chciałam się rozstać. A z Markiem jest mi na razie dobrze, ale nie wiem, co będzie dalej. I nie rozumiem, dlaczego wszyscy uważają, że powinniśmy być razem.
-Bo pasujecie do siebie-odparła dotąd milcząca Alicja.

Dzień później rano Józef został przewieziony do prywatnej klinki. Oprócz doktora Jaskólskiego Cieplakiem miał zajmować się Piotr Sosnowski, dobrze zapowiadający się kardiochirurg. Ula przyjechała z dokumentacją choroby ojca i zastała go w gabinecie lekarskim. Mężczyzna był ciemnym blondynem z niebieskimi oczami, dobrze zbudowany  i już przy powitaniu zauważyła, że zrobiła na nim wrażenie i obrzucił ją spojrzeniem od głów do stóp. On na niej jednak nie, choć miał typ urody, jaki podobał się jej. Szybko dowiedziała się też, że to on będzie opiekować się jej ojcem i będzie go operować.  Zdecydowanie nie spodobało się jej to, że ktoś jak mniemała dopiero co po studiach, miał zajmować się ojcem.
-Pan wybaczy, ale wolałabym o zdrowiu i szczegółach operacji porozmawiać z doktorem Jaskólski.
-Doktor Jaskólski jest po sześćdziesiątce i nie operuje od prawie trzech lat- zaczął wyjaśniać jej. —Boi się, że ręka mu zadrży, a nie chce pozbawić kogo życia. Jest tylko biernym asystentem na sali operacyjnej. Ale to chyba dobrze, że życie ludzkie przekłada nad to co było jego pasją, że tak się wyrażę.
-Ale są chyba inni lekarze w tej klinice. Z większą praktyką. Przepraszam, że pytam, ale ile jest pan lat po studia? -zapytała, choć wiedziała, że postępuje wyjątkowo nieuprzejmie, wścibsko, nie tak ją rodzice wychowali i zawsze mówili, że nikogo po wyglądzie się nie ocenia. —Ile lat ma pan praktyki?
-Wystarczająco długo, żeby poradzić sobie z bajpasami. Studia skończyłem z wyróżnieniem, a później przez rok byłem na stażu w Bostonie w najlepszej klinice. Do Polski wróciłem rok temu i dostałem od razu pracę u doktora Jaskólskiego. To tak pokrótce. A, jeśli umówi się pani ze mną na kawę, to swoje kompetencje przedstawię jeszcze dokładniej.   
-Słucham?
- Podczas badania pan Józef powiedział mi, że ma piękną, miłą, inteligentną, zdolną i do tego samotną córkę- mówił czarując uśmiechem, który na Uli dużego wrażenia nie robił. Byłem ciekaw, jak pani wygląda i chciałem poznać. Teraz jak patrzę na panią i poznałem to muszę przyznać, że miał rację. Widzę nawet podobieństwo do ojca. On przez całe badanie tryskał optymizmem i uśmiechała się dobrodusznie. Ma pani oczy i uśmiech po ojcu.
-Tak się składa, że podobna jestem do matki panie Sosnowski. A za wyjście na kawę, dziękuję. Nie jestem zainteresowana. Wracając do ojca natomiast, to jest bardzo ważny dla mnie, mamy, rodzeństwa i … .
-Jak to rodzic-wtrącił.
-I chcemy dla niego jak najlepiej- kontynuowała.
-I my zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby operacja przebiegała bez komplikacji. Wyniki ojca są lepsze niż myśleliśmy i jestem jak najlepszej myśli.
-To dobrze- odparła, po raz pierwszy uśmiechając się do niego.
Pukanie do drzwi i pojawienie się w nich pielęgniarki przerwało ich rozmowę. Ula pożegnała się tylko i pojechała do firmy.


 Cztery dni później Cieplak przeszedł szczęśliwie operację i wracał do zdrowia pod okiem doktora Jaskólskiego i Sosnowskiego. Do tego czasu z tym ostatnim Ula styczności nie miała i dopiero we wtorek w czasie odwiedzin u ojca miała okazję ponownie spotkać go. Wsiadała do windy, a on wskoczył do niej w ostatnim momencie i chcąc nie chcąc skazana była na jego chwilowe towarzystwo.
-Czy, teraz gdy pani ojciec przeżył operację i ma się dobrze, to umówi się pani ze mną na tę kawę-zagadnął podkręcając swój uśmiech.
-Nadmiar kawy szkodzi- wypaliła.  —Ale pan jako lekarz wie o tym, jak sądzę.
-Ale ja zapraszam panią na jedną kawę, a nie na kilka, a taka jedna na dzień jest wskazana.
-Ale ja znam tryb życia lekarzy. Wdzięczni pacjenci przynoszą kawę, tort, czekoladki i wszystko się wali. Wystarczy przejść obok dyżurki pielęgniarek albo pokoju lekarskiego, aby czuć ciągle zapach świeżo zaparzonej kawy. Zresztą mój ojciec jest przykładem nadmiaru kawy. Pracował w pogotowiu energetycznym i na nocnych dyżurach wypijał kilka, a w tygodniu miał średnio dwa-trzy dyżury. Mnożąc, to przez miesiące i lata to trochę tego wyjdzie. Do tego w domu z żoną albo gdy szedł do kogoś prywatnie z naprawą.   Sam może pan sobie wyobrazić, ile jest to hektolitrów.
-Ok. Zrozumiałem. Ale to miło, że pani martwi się o mnie. Jest pani dokładnie taka, jak mówi o pani pan Józef. Jest pani wrażliwa i martwi się pani o innych.
-Wolałabym nie być tematem rozmów- wtrąciła ostro i rzucając w niego wzrok niechęci.
-Przyjąłem do świadomości.  To może na zieloną herbatę da się pani namówić? Jest zdrowa. Z tym chyba zgodzi się pani.
- Od nadmiaru robi się osad na zębach, a już dwie wypiłam dzisiaj. Lepiej porozmawiajmy o ojcu. Kiedy będzie mógł wyjść do domu?
-Myślę, że za tydzień, jeśli nic nie wydarzy się złego.
-Czy miała to być jakaś groźba? -  zapytała ostro. —Zemsta za niepójście na kawę?
-Nie, skąd. Po prostu pobyt wydłuża się czasami w szpitalu. Nie łącze spraw prywatnych ze służbowymi.
- Mam nadzieję, doktorze- rzekła bez uśmiechu i ciesząc się, że drzwi windy się rozsuwają. —I do widzenia-dodała i odeszła szybko. Idąc w stronę sali, w której leżał jej ojciec, pomyślała sobie, że ten lekarz jest wyjątkowo denerwujący, zarozumiały, nachalny i wścibski.
U ojca długo nie zabawiła, bo minęła dopiero doba od operacji i spokój działał na jego korzyść. Z tego samego powodu nie wspominała nic o  jego rozmowach z Sosnowskim na jej własny temat.


W pracy natomiast Ula i Marek dalej uważani byli za parę, a pracownicy widzieli to, co chcieli widzieć. Wspólne służbowe wyjście brane było za randkę, uśmiechy kierowane w swoje strony za czułości, a troskliwość o jej ojca był przejawem wyższej zażyłości. Dla niej jednak to, co dzieje się we firmie zeszło na drugi plan, bo na pierwszy miejscu był ojciec i jego zdrowie.

17 komentarzy:

  1. Bardzo ładne zdjęcie Uli i Marka, ale Sosny mogłaś oszczędzić nam. Pozdrawiam serdecznie. ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie jak zdjęcie. Mało popularne. Sosna to tylko postać. Równie dobrze mógłby być Jakub Burski.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  2. Wydaje mi się czy część jest krótsza niż poprzednie? Mało tu Marka i Uli razem więc czekam na opis tego ich udawania w firmie. Może jakieś wyjście do kina czy restauracji jak już Cieplak wróci do domu. Po co tu ten denerwujący Piotr? Ula mogła go sprowadzić na ziemię mówiąc że się z kimś już spotyka, może wtedy dałby jej spokój. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest krótszy, bo przede wszystkim jestem mamą i żoną a później RanczUlą.Kiedyś wspominałam o tym. Córeczka rośnie skończyła niedawno cztery miesiące domaga się łaskotania, grzechotania,innej osoby przy sobie.
      Spokojnie wyjście będzie a Piotr długo nie zabawi w opowiadaniu.
      Pozdrawiam milo i dzięki za wpis.

      Usuń
    2. Jak ten czas leci zanim się obejrzysz a będzie zaczynać chodzić a wtedy to już trzeba taką małą osóbkę pilnować. G :-D

      Usuń
  3. Nazbierało się im sprzymierzeńców ot co. Ulka gra hardą i twardo stąpa po ziemi.Markowi trudno będzie skruszyć lód w jej sercu oj trudno.Na temat ,,Pana polo'' się nie wypowiadam. Oby Józef wrócił szybko do zdrowia. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan polo wkrótce odejdzie w niepamięć. Na pewno nie namiesza tyle co serialu.
      Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.

      Usuń
  4. Lubię dla relaksu w pracy poczytać coś ciekawego.
    Świetna część, a nachalność Sosnowskiego jest irytująca. Mam tylko nadzieję że ona będzie z Markiem.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pracy się pracuje. Ja robiłam sobie relaks po pracy jak chodziłam jeszcze a teraz jak mam czas. Oczywiście że będzie.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
    2. Ale w pracy też są przerwy.

      Usuń
  5. Aż się zjeżyłam, kiedy dobrnęłam do fragmentu o Sosnowskim. Matko, jak ja nienawidzę tej postaci! Namolny i upierdliwy. Jak nie kawa to herbata. Całe szczęście, że Ula podobnie go odbiera. Obawiam się tylko, czy Cieplak nie będzie nalegał z wdzięczności, żeby Ula się z nim spotykała. To byłby cios poniżej pasa, bo doktorkowi za usługę zapłacono i w genach powinien mieć ratowanie ludziom życia.
    Ula i Marek na razie zachowują w firmie pozory. Ciekawe jak długo to potrwa, bo wiadomo, że Dobrzański jest zakochany po uszy a u niej, to tylko kwestia czasu. (tak myślę). Permanentne obcowanie z sobą w końcu może zaowocować jakimś pięknym odwzajemnionym uczuciem, prawda?
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie to tylko imię i nazwisko a Cieplak w przeciwieństwie do serialu nie będzie się wtrącał do znajomości. Sama znajomość umrze wkrótce śmiercią naturalną czyli wyjściem Józefa ze szpitala. Jego choroba potrzebna była tylko do tego aby Ula miała powód do pozostania we firmie. Już sama operacja trochę kosztowała rodzinę i pensja Uli jest potrzebna. Pozostanie to też trochę z wdzięczności, że Dobrzańscy tak szybko załatwili prywatną klinikę. Sosnowski to tak przypadkiem przyplątał się.
      Marek wkrótce zacznie działać. Na razie wie że Ula żyje chorobą ojca.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  6. No i znowu Sosnowski. Trochę dramatyzmu dla nas :D ta część bardziej opisuje stan Józefa. Jednak po tym nieszczęściu Marek może zbliżyć się do Uli.
    Pozdrawiam serdecznie
    Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest Sosnowski a już za moment go nie będzie. Takie życie stety.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  7. A ja czekam i czekam na ciąg dalszy miniaturki "Pięć w jednym" i się chyba już nie doczekam... Szkoda... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doczekasz się tylko muszę skończyć to opowiadanie. Będzie też dłuższa notka wspomnieniowa.
      Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.

      Usuń
  8. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń