Ula z wyjścia do hotelu wróciła przybita. Choć z Markiem
nie łączyło ją nic, to z bliżej nieznanych jej powodów było jej przykro. Opowiedziała
też Lidce, co widziała i dała upust swojej złości na niego. Lidka zdążyła poznać Vanessę z poprzednich jej
wizyt w hotelu i to co widziała Ula pasowało jej do zachowania celebrytki. Obsługa hotelowa również miała wiele do opowiadania. Marka, pomimo że nie znała to trudno było jej
uwierzyć, żeby zachował się tak głupio. Nie zastanawiając się długo i aby
rozwiać swoje wątpliwości czy potwierdzić podejrzenia Uli, postanowiła
sprawdzić wydarzenia z hotelowego barku. Uli powiedziała, że ma kolację
służbową na mieście i wyszła na godzinę.
-Masz pecha Ula- rzekła po powrocie. — Byłam w hotelu i
sprawdziłam monitoring.
-Mówiłam, że Marek to nie jest facet, który myśli
poważnie- wtrąciła, przerywając jej wypowiedź. —To że tobie oparł się, to miał
pewnie wykalkulowane. Jesteś przecież moją znajomą.
-Bo znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu i czasie-
dodała. — Marek długi czas sam siedział przy barku i rozmawiał z barmanem i to
nasza Vanessa przez V i dwa S, jak mawia, dosiadła się do niego. Chwilę
rozmawiali a później, gdy zaczęła kleić się do niego, to szybko zareagował i
odszedł. Ciebie też widziałam. Chwilę przed jego wyjściem ty skręciłaś na prawo
do wyjścia, a on na lewo do recepcji. Vanessa zaś znalazła sobie inną ofiarę i
z nim wyszła. Mogę zapewnić cię też, że Marek z żadną dziewczyną się nie
szlajał przez cały dzień. Mnie
nie oszukasz Ula. Gdybyś nie czuła do niego absolutnie nic, to nie byłabyś taka
wściekła, że widziałaś go z inną. Powinnaś spotkać się z nim i porozmawiać.
Specjalnie do ciebie przyjechał tu i to o czymś świadczy.
-Że chce więcej łóżka- wypaliła. —Powiedział mi, że
jestem nieziemska w łóżku i gdyby mógł, to nie wychodziłby z niego. Jeszcze we
czwartek przed pojawieniem się Wojtka i po wyjściu z jego mieszkania i szybkim
numerku powiedział mi, a raczej zaproponował, żebyśmy wrócili tam po pracy. On
jest maniakiem seksualnym. Czytałam, że
niektórzy faceci są z kimś, dopóki bzykanie tego kogoś nie znudzi się i
szukają nowej ofiary, bo uważają, że nowa kobieta jest lepsza, a jeśli nie jest lepsza to
przynajmniej nowa i można pochwalić się przed kolegami nową zdobyczą. I z nim tak jest. Zmienia panienki, jak rękawiczki.
-Ula nie ktosiuj i nie filozofuj. Marek wysłał ci takiego romantycznego
SMS-a o oczach. Trudno uwierzyć, że chodzi mu tylko o łóżko.
-Niby tak, ale też trudno uwierzyć mi w jego takie
prawdziwe zainteresowanie.
-Jak z nim nie pogadasz, to się nie dowiesz się, o co mu chodzi-argumentowała. —Później będziesz chodzić z kąta w kąt i zastanawiać się czy dobrze zrobiłaś, czy nie.
- Ok Lidka. Spotkam się z nim jutro-odparła ugodowo. —Koza umiera raz, jakby powiedziała taka jedna znajoma dziewczyna.
-Jak z nim nie pogadasz, to się nie dowiesz się, o co mu chodzi-argumentowała. —Później będziesz chodzić z kąta w kąt i zastanawiać się czy dobrze zrobiłaś, czy nie.
- Ok Lidka. Spotkam się z nim jutro-odparła ugodowo. —Koza umiera raz, jakby powiedziała taka jedna znajoma dziewczyna.
- Mądra decyzja- pochwaliła i poklepała po ramieniu. —A teraz zabieram cię do Klubu Pokład-dodała.
—Obiecałam ci wyjście w fajne miejsce. Chodzimy tam z Tomkiem, gdy zawita do portu.
-To tam poznałaś go i są tam najlepsze ciacha- odparła po
zastanowieniu.
-Dokładnie. Może i tobie coś się trafi. Pójdę przebrać
się i możemy wychodzić.
Przed wyjściem i w czasie, kiedy Lidka zniknęła w pokoju
obok, Ula wysłała Markowi SMS-a.
Przyjdę jutro do hotelu. Możemy spotkać się na śniadaniu ok. 9 w
restauracji. I dzięki za kwiaty Marek.
Chwilę później dostała zwrotną odpowiedź.
Będę czekał, Ula.
Nie zdążyła przypudrować nosa i pomalować ust, gdy jej
telefon odezwał się ponownie. Na wiadomość od Marka uśmiechnęła się szczerze.
Bo
tęsknić i czekać to prawie to samo. Pod warunkiem, że czekając się tęskni, a
tęskniąc czeka.
Ula w klubie bawiła się całkiem dobrze, ale
przypuszczenia Lidki o spotkaniu kogoś interesującego się nie sprawdziły.
Pierwszy chłopak, który dosiadł się do nich okazał się nachalny, drugi zarozumiałym
szpanerem, a trzeci miał męty wzrok. Żaden z nich urodą nie dorastał również do
Marka, choć dwaj pierwsi byli ciemnymi blondynami z niebieskimi oczami i dobrze
zbudowani, czyli urody, jaką preferowała u mężczyzn i jaką posiadali jej
trzej dotychczasowi chłopacy, z którymi była związana bliżej. Tylko Marek był
brunetem i jedynie co zgadzało się w jego wyglądzie z jej upodobaniami to oczy
i zabójczy uśmiech. Ale jak myślała i jakby powiedziała Wiola, że tylko świnia
trwa przy swoim i Marek podobał się jej i to bardzo, jednak kochać go nie kochała.
Po powrocie do domu zasnęła szybko, bo i wypite drinki zrobiły swoje.
Następnego dni natomiast szykując się na spotkanie z
Markiem miała czas na zastanowienie się nad swoimi związkami i życiem.
Facet do szczęścia
nie jest mi potrzebny. A przynajmniej
teraz. Do seksu też nie. To znaczy potrzebny jest, ale umiem żyć bez tego. Po
rozstaniu z Szymkiem przez ponad dwa lata żyłam przecież niemal w celibacie,
nie licząc tych kilku pocałunków z przelotnymi znajomościami. Z Wojtkiem z przyczyn logistycznych często
się też nie spotykałam i byłam mu wierna. Dopiero z
Markiem mnie poniosło, bo myślałam, że Wojtek zdradził mnie i gdy wiedziałam
już, że go nie kocham. A swoją drogą co za ironia losu. Marka nie kocham, a
pociągał mnie jak Bartek, Szymek i Wojtek.
Jak nie bardziej. A sama miłość jest przereklamowana. Sama mogę być tego
przykładem, bo z trzech moich dotychczasowych i bliższych kontaktów z facetami
nic nie wyszło. Bartek był ze mną tylko,
dlatego że dawała mu darmowe korepetycje przed maturą, a po skończeniu szkoły
wyjechał do Niemiec i zerwał przez telefon, jak tchórz. Szymek okazał się jeszcze większym draniem, bo w swoim
rodzinnym mieście miał dziewczynę, a ja umilałam mu tylko studenckie życie
przez cały rok. Tylko Wojtek był uczciwy
i nic nie zrobił. Oprócz tego, że wyjechał do Szkocji i zmienił się tam i to ja zniszczyłam poniekąd nasz
związek, bo zrozumiałam, że przestałam go kochać. Kiedyś tam może zakocham się naprawdę i
założę rodzinę. Zawsze przecież chciałam ją mieć. A przynajmniej dziecko.
Dzieci z Markiem były piękne- przemknęło jej nieoczekiwanie przez głowę i trochę wbrew swoich myśli. Nie powinnam nawet
myśleć o tym. Nie będę egoistyczna i nie zrobię mu tego. To byłoby świństwo. Tak samo jak skorzystanie z banku nasienia, jak zrobiła to Emily. Jeśli dzieci to tylko z kimś kogo pokocham. A
jeśli nie zakocham się, to zawsze mogę w ostateczności wyjść za mąż z rozsądku. Ale to za jakieś siedem- dziesięć lat. A na razie z facetów
mam Marka i zaproponuję mu przyjaźń.
Marek ujrzał Ulę, gdy wyszła z windy. Ubrana była w
pomarańczową sukienkę w duże koła i wyglądała pięknie.
-Jak zawsze piękna, punktualna i cześć Ula- rzekł, ciągle
wpatrując się w nią. —Miło cię widzieć.
-Cześć. Jak zawsze czarujący- odparła, wpatrując się w
widoczne jeszcze ślady pobicia. —I przepraszam za Wojtka. Nigdy nie zachowywał
się tak gwałtownie.
-To nie twoja wina Ula- rzekł zdecydowanie. —Należało mi
się. Uwiodłem jego dziewczynę.
-Ale i tak czuję się współwinna. A o czym chciałeś
rozmawiać? Jeśli o powrocie do firmy to raczej nie jestem
zainteresowana powrotem. —Nie po tym, co się stało. Nie chcę być tematem docinków.
-Właśnie, że nie Ula- zaprzeczył automatycznie. —Wszyscy
myślą, że rozstałaś się z Wojtkiem i związałaś ze mną – dodał, prowadząc do
pobliskich drzwi restauracji. —Dlatego dostało mi się od Wojtka. Ktoś usłyszał,
że mówię mu, że cię kocham, ktoś inny coś dodał od siebie i cała firma uważa,
że jesteśmy parą. Ja sam nie zaprzeczyłem. Kibicują nam nawet.
-A ładnie to tak kpić sobie z ludzi- wytknęła mu.
-Ula, ale ja powiedziałem im prawdę. Podarowałeś mi coś,
co nawet trudno było mi pojąć i o istnieniu czego takiego nawet nie wiedziałam. Ja cię naprawdę...
-Nie baw się znów we Wiśniewskiego- wtrąciła, omijając
konkretnej odpowiedź na jego wyznane. — To że nie ma teraz mnie we firmie już
świadczy, że coś się stało.
- Wszyscy myślą, że masz urlop. Ula, gdy wrócimy razem to jeszcze bardziej przekonamy
ich do wersji w jaką wierzą. A twoja nagła
ucieczka i długa nieobecność mogą ich właśnie zainteresować.
- Fakt mogą- odparła, bo uświadomiła, że ma rację z tą
ucieczką. —A zakładając, że wracam z
tobą to co im wszystkim powiemy, kiedy nie będziemy razem? – pytała sensownie. —
Rozstanie też urządzisz z pompą?
-To poudajemy trochę, a później pokłócimy się, rozstaniemy
i powiemy, że nie wyszło nam- rzekł błaho.
-Widzę, że na wszystko masz rozwiązanie-wymruczała. —Ale ja nie chcę brać udziału w tej farsie. Lubię i szanuję ludzi pracujących we firmie.
-I oni ciebie- podchwycił argument Uli. —Ula jesteś potrzebna we firmie i nie przyjąłem twojej rezygnacji. Mieliśmy tyle planów na rozwój firmy. Chciałbym zrealizować je z tobą. I zawsze możesz pracować w domu. W dobie Internetu to nie problem. Wróć tylko ze mną- błagał.
-Widzę, że na wszystko masz rozwiązanie-wymruczała. —Ale ja nie chcę brać udziału w tej farsie. Lubię i szanuję ludzi pracujących we firmie.
-I oni ciebie- podchwycił argument Uli. —Ula jesteś potrzebna we firmie i nie przyjąłem twojej rezygnacji. Mieliśmy tyle planów na rozwój firmy. Chciałbym zrealizować je z tobą. I zawsze możesz pracować w domu. W dobie Internetu to nie problem. Wróć tylko ze mną- błagał.
-No nie wiem Marek-ciągle miała obiekcje, ale mniejsze.
-Dam ci podwyżkę- zaczął kusić wyczuwając, że Ula ulega namową. —I służbowy samochód,
awans, własny gabinet. Jest nawet miejsce
w tym schowku obok ksero. Wystarczająco blisko mojego gabinetu, jaki i daleko.
-Prawo prezes decydowania w sprawach administracyjnych
Marek, ale jako twoja asystentka i specjalistka od oszczędności, to na jakiś
remonty pomieszczenia mówię, nie.
-Czy to znaczy, że wrócisz? - pytał, pełen nadziei.
-Na razie do Warszawy i zajrzę do firmy wybadać atmosferę- odparła. — A później zobaczymy-dodała.
Z powrotu Uli ucieszył się bardzo, ale z
tego, że nic za bardzo nie odpowiedziała na jego wyznanie mniej. Na razie nie
zamierzał tematu kontynuować i nie zrazić Uli do siebie tylko ściągnąć z
powrotem do firmy i mieć obok.
Chwilę po zakończeniu rozmowy dosiadła się do nich Lidka
i na koszt hotelu i za jej sugestią zamówili dania i zjedli we trójkę śniadanie.
Jako menadżer hotelu nie mogła nie skorzystać z okazji i nie zaproponować
współpracy. Od Uli wiedziała, że F&D wkrótce będzie lansować kolekcję
jesienną nad morzem i przedstawiła im korzystną ofertę noclegową i hotel jako
miejsce na zdjęcia. Propozycja
dziewczyny była wystarczająco interesująco, zwłaszcza dla Uli drugiej
specjalistki od finansów, aby wejść w nią. Lidka wkrótce opuściła ich i wróciła
do swoich zajęć.
-To, co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem-zagadnął,
gdy zostali sami. —Pytam, bo pomyślałem, że moglibyśmy pojechać do Malborka.
Mówiłaś, że lubisz zamki- dodał, nawiązując do niedawnego wyjazdu do Olsztyna i
do zamku Karnity.
-Dzięki Marek, ale byłam już dwa razy Malborku- oznajmiła, przepraszająco.
—Ale jeśli to nie problem to chętnie pojechałabym do Gniewna i Kwidzyna-dodała.
—Sama chciałam zrobić sobie taką wycieczkę na dniach, a daleko nie jest.
Dla Marka oczywiście problem to nie był i wkrótce ruszyli
w drogę. Przed wyjazdem Marek wymeldował się i spakował, a Ula w tym czasie
pojechała po swoje rzeczy do Lidki. Do Gdańska bowiem nie opłacało się im
wracać.
I na Ulę Cieplak jest sposób- pomyślał z
zadowoleniem, gdy pakował się. Skoro nie działa na nią mój Lexus ani uśmiech, dołeczki
i cały urok osobisty to przez zamki dotrę do jej serca. Zamki kluczem do jej
serca. Proste Marek.
-A skąd znasz Lidkę, jeśli można wiedzieć? -rozpoczął
mało ważną rozmowę, gdy ruszyli sprzed hotelu.
-Ze studiów. Była, co prawda dwa roczniki wyżej, ale tak jakoś skumplowałyśmy się i trwa to do dzisiaj. Głównie to komitet
studencki nas złączył i nazwiska. Zawsze, gdy przyszło nam przedstawić się komuś obcemu, to mówiłyśmy
Cieplik, Cieplak. Nie było chyba osoby, która nie zareagowała na nasze nazwiska
i nie myślała, że żartujemy.
-To na pewno-zaśmiał się i on, a drogę do Gniewna umiliła im
rozmowa na temat czasów studiów.
Czas w Gniewnie i Kwidzynie mijał im miło i szybko. Dla Marka nawet za szybko. Ula, jak nietrudno
było nie zauważyć była oczarowana oboma miejscami i każdą komnatę, alejkę czy
eksponat pochłaniała wzrokiem i wsłuchiwała się uważnie w słowa przewodnika. Na
taką Ulę, Marek spoglądał z przyjemnością. Widać było, że żyła dziejami i była
w świecie, który naprawdę lubiła. Dla niej takie wyjście było niczym innym, jak
dla innych jego panienek podarowaną biżuterią. Kilka razy miał ochotę pocałować
ją w takich chwilach, ale dokładnie wiedział, że może zrazić tylko Ulę a teraz
gdy jechała z nim do Warszawy nie chciał nic tak głupiego zrobić. Pomiędzy
jednym i drugim zamkiem mieli czas na obiad w restauracji i na chwilę rozmowy.
-Zaczynam rozumieć twoją fascynację zamkami- rzekł, gdy
zamówili dania.
-Bo?- dopytywała.
-Bo można odbić się od codzienności, zrelaksować się,
przypomnieć historię, zobaczyć coś nowego. Tylko pozazdrościć tego, jak kiedyś mieszkali i pomarzyć. Ludzie nigdzie
się nie spieszyli, nie było rywalizacji, tylko piękne okolice, spokój, zawsze chętne służki
na bliższe poznanie pana- dodał na koniec figlarnie.
-Ja tak do szóstego roku życia zawsze chciałam być taką
księżniczka i poznać księcia na zamku-
odparła, nie komentując ostatniego stwierdzenia Marka. —Przypadkiem widziałam jak coś kręcili na zamku i myślałam, że ciągle jest tak jak w bajkach. Ale nie narzekam, że nie spełniło się moje
marzenie, bo mam kogoś tak fajnego jak ty.
-Tak?-zagadnął z nadzieją.
- Tak. Jesteś dobrym materiałem na przyjaciela- oznajmiła mu rozwiewając jego przeświadczenia. — I dziękuję,
że jesteś tu ze mną- dodała uśmiechając się do niego. —Wojtek nie lubił za bardzo zamków.
-Nie ma za co Ula. I polecam się na przyszłość -odparł, choć
przyjacielem nie chciał zostać.
Tymczasem Sebastian miał łatwiejsze zadanie z Wiolettą,
bo na jego towarzystwo zawsze była chętna. Po wyjściu ze szpitala była na
zwolnieniu lekarskim i Sebastian odwiedzał ją w Pomiechówku. Znosił nawet jej
pierwsze zachcianki i pomagał w kompletowaniu fachowej prasy i książek na temat
ciąży i wychowaniu dziecka i rozmawiał.
-Jeśli będzie chłopie to dam mu na imię Darek – Jakub, a
dla dziewczynki Maja - Anna. Ale ja wolałabym
dziewczynkę- oznajmiła mu podczas wtorkowych odwiedzin u siebie w domu.
-Wiola najważniejsze, żeby było zdrowe- odparł typowym
stwierdzeniem używanym w takich wypadkach.
-To prawda, ale córeczka nie odczułaby tak braku ojca-
argumentowała.
-Mówiłem już, że zajmę się wami- wtrącił.
-Teraz tak mówisz, ale później możesz spanikować.
Niejeden chłopak ucieka od dziewczyny, gdy okazuje się, że zostanie tatusiem. Kupki,
papki, czkawki, pieluchy są dla nich nie do pokonania.
-Wiola nie jestem szczeniakiem. Ja nie ucieknę. Jesteś
dla mnie zbyt ważna. Ty i dziecko. I chcę tego. Chcę być z wami.
-Po Darku jesteś najlepszym facetem, jakiego miałam
okazję poznać- odparła ze wzruszeniem na jego wyznanie. — I najlepszą rzeczą,
jaka mogła mnie spotkać po jego śmierci.
-Jeszcze wiele takich rzeczy przed tobą i małą albo małym-zapewniał,
biorąc jej dłoń do swojej ręki. —I chcę mieć w tym udział.
-Jak cię tak słucham, panie Olszański, to od razu robi mi
się tak lekko na duszy-odparła, uśmiechając się i pozwalając na delikatną pieszczotę.
—Jakby miała zaraz wyskoczyć i usiąść na ramieniu.
-Tak powinnaś zawsze myśleć i czuć się Wiola. W twoim stanie spokój jest najważniejszy-dodał.
-Tak powinnaś zawsze myśleć i czuć się Wiola. W twoim stanie spokój jest najważniejszy-dodał.
Świetna część. Tych dwoje doszło do jakiegoś porozumienia. A Sebastian jest wspaniałym oparciem dla Violi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Dzięki za miłe słowa. Zwłaszcza, że pisana była z krótkimi fragmentami. Dzidzia rośnie i swoje prawa ma. Ula i Marek w końcu wejdą na inne tory.
UsuńDzięki z wpis i pozdrawiam miło.
Ula porozmawiała z Markiem, niby sobie wszystko wyjaśnili ale ja czuję niedosyt. Jaka przyjaźń? Ona chce się z nim tylko przyjaźnić? Ula mówi że go nie kocha a dlaczego tak się denerwowała jak zobaczyła Marka rozmawiającego z inną dziewczyną.Marek to jej książę i ona prędzej czy później to zrozumie. Marek musi nadal o nią walczyć i się nie poddawać. G
OdpowiedzUsuńOczywiści, że zrozumie. A przyjaźń jest nawiązaniem do przyjaźni jaką Ula zaproponowała Markowi ( albo uważała go za przyjaciela).
UsuńDzięki za pis i pozdrawiam miło.
Trochę mnie martwi, że Marek pociąga Ulę wyłącznie fizycznie i że ona nie czuje do niego nic więcej prócz zadeklarowanej mu przyjaźni. Myślę, że jemu to nie odpowiada w ogóle i wolałby, żeby ona była bardziej zaangażowana. Poza tym jeśli ma wrócić do firmy i tam udawać, że są z Dobrzańskim parą, to nie będzie to łatwe zadanie, bo jak udawać coś, czego nie ma?
OdpowiedzUsuńSebastian natomiast zrobił na mnie wrażenie. To godne podziwu i naprawdę nie zdarza się często, żeby mężczyzna tak gorliwie angażował się w przyszłe wychowanie nieswojego dziecka. Świadczy to dobitnie, że jednak kocha Violettę i bardzo mu na niej zależy. Ciekawa jestem, czy gdyby odwrócić sytuację i to Ula była w ciąży z Wojtkiem, czy Marek postąpiłby podobnie do Sebastiana? Mam wątpliwości, bo raczej Marek nie lubi komplikować sobie życia.
Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Ula na razie nie jest zainteresowana Markiem, bo ciągle jest przekonana do innej urody u mężczyzn i trudno jej zrezygnować ze swoich przekonań. We firmie nie będzie tak źle i z pewnych powodów trochę poudaje związek z Markiem.
UsuńCo do drugiej części Twojego komentarza to nie wiem co by zrobił Marek. Myślę jednak że jeśli kocha to postąpiłby tak jak Sebastian.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Marek i Ula doszli do jakiegoś porozumienia, ale czuję że nie powiedzieli sobie wszystkiego. To może ich znowu zgubić. Natomiast co do Sebastiana, to jestem pełna podziwu. Troszczy się o Violettę, dba by czuła się dobrze i by jej nic nie brakowało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Andziok :)
Czasami i Seba musi być wybielony.
UsuńDzięki za wpis.
JUSTYNKO PRZEPRASZAM ALE CHCIAŁAM USUNĄĆ WPIS USUNIĘTY PRZEZ CIEBIE ALE USUNĘŁAM OBA. NIE ZDĄŻYŁAM NAWET PRZECZYTAĆ.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.